wika
Brytyjski serial, nakrecony amatorsko jak polsatowe sitcomy, o tematyce, za ktora w Polsce ukamieniowano by autorow. Widzialem jeden odcinek, ale kompletnie mnie rozlozyl.
Fabula jest taka: ksiadz, tytulowy Ojciec Ted, zostaje przeniesiony z bogatej do biednej parafii za oszustwa zwiazane z pieniedzmi. Tam musi sie meczyc z parafianami-idiotami, ktorzy slepo wykonuja kazde polecenie, nierozgarnietym ksiedzem-wspolpracownikiem, innym ksiedzem-faszysta oraz niewydarzona gosposia.
Serial po prostu kipi humorem. Wiele gagow jest co prawda chybionych, ale zartow jest tak duzo, ze kiedy padaja nieudane, wciaz smiejemy sie z tych doskonalych. Humor jest ciety, bezczelny, czasem surrealistyczny, czasem po prostu bezsensowny (i ten smieszmy mnie najbardziej). Oto przykladowe kawalki z odcinka, w ktorym Ojciec Ted zostal posadzony o rasizm i faszyzm.
Parafianin: Ojciec jest faszysta!
Ted: Nie jestem! Faszysci ubieraja sie na czarno i mowia ludziom co maja robic, a ksieza... Hmm, ma ktos ochote na drinka?
Wikary (pokazujac Tedowi kolekcje memorabiliow z II wojny swiatowej): To niemieckie pociski artyleryjskie... Tu niemieckie helmy, glownie piechoty.... A to niemieckie odznaczenie.
Ted: Nie ma ojciec czegos ze strony Aliantow?
Wikary: Nieee, to by mnie zupelnie nie interesowalo.
(szeroki plan na pokoj wypelniony zdjeciami Hitlera, flagami ze swastyka i niemieckimi mundurami)
Parafianin: Czy to, ze ksiadz stal sie faszysta, oznacza ze mamy teraz nienawidzic Chinczykow?
Ted: Nie jestem faszysta!
Babcia-parafianka: Ma ksiadz racje, ci przekleci Chinole zabieraja nasze prace, nasze domy, nasze kobiety...!
Oczywiscie w serialu jest tego jakies 200x wiecej, i odbiera sie to lepiej niz na pismie. Seral rozwala angielskim humorem. Zagrany jest niestety slabo, ale, prawde mowiac, nie przeszkadza to w odbiorze. Mam nadzieje, ze ktos kiedys odwazy sie sprowadzic Ojca Teda do Polski.
hmm...dziwne, że co¶ takiego przeszło - nie tak dawno była ogromna burza z powodu kłótni na tle rasistowskim w big brotherze, a tu takie co¶ - no, ale skoro dobre, to dobrze
Humor nie jest wymierzony w rasy, tylko w ksiezy. Wprawdzie obcokrajowcy nie sa tu pokazani jako idealni, ale to glupota Teda sprawia, ze ich widzi, hmm, inaczej niz zwyklych ludzi. Najlepiej widac to w scenie, w ktorej stara sie odzyskac zaufanie mniejszosci, organizujac pokaz slajdow:
Ted: Tu jestem ja i ten czarny facet... Nie pamietam jego imienia, odwiedzil nasza wyspe pare lat temu, zostal pare dni... Utrzymuje z nim doskonale stosunki. A tutaj mamy Wielki Mur, dzielo chinskiej mysli technicznej. Budowla tak wielka, ze widac ja z kazdego miejsca na Ziemi!
Ogolnie padlem.