ďťż

wika

Witam co śądzicie o skuteczności miecza półtoraręcznego? czy jest lepszy od jedynki czy może od dwójki?



Witam co śądzicie o skuteczności miecza półtoraręcznego? czy jest lepszy od jedynki czy morze od dwójki?
Ma inne przeznaczenie od jedynki i od dwójki. Do walki jeden na jeden super, do bitwy to bym scyzoryk wolał.
Euorpejskie rycerstwo traktowało bitwę właśnie jako serię pojedynków i większość z tych pojedynków rozgrywano dzięki krokom. Natomiast miecz półtoraręczny był bardzo użyteczny - mógł być używany samodzielnie ( w dwóch dłoniach ), jak również z tarczą.

Euorpejskie rycerstwo traktowało bitwę właśnie jako serię pojedynków i większość z tych pojedynków rozgrywano dzięki krokom. Natomiast miecz półtoraręczny był bardzo użyteczny - mógł być używany samodzielnie ( w dwóch dłoniach ), jak również z tarczą.
Co? Że jak? Rycerstwo zderzające się ławą miało toczyć pojedynki i to dzięki krokom? To o bitwie? Czy ktoś tu czegoś nie pomylił? Rycerz na koniu razem z resztą jazdy atakuje i formacją wpada na przeciwnika. Gdzie tu kroki i pojedynek? W zamęcie walił kogo popadło. O jakich czasach i jakich rycerzach piszesz? pierwszy raz spotykam się z taką wersją historii.


Mówię o rycerzach - piechurach. Tacy też istnieli i mieli spore znaczenie, skoro powstały traktaty i szkoły fechtunku dla pieszych. Pod tym właśnie kątem rozpatruję użycie półtoraka, bo sam odtwarzam piechura i raczej stać na zakup, wytrenowanie i utrzymanie konia stać mnie nie będzie. Jak chyba większości.
To jak piszesz o piechurach i kiedykolwiek brałeś udział w dużej bitwie to co piszesz o pojedynkach??? Szyk na szyk i łomot grupą, a nie pojedynki. Jak takie się zdarzają to nie umieją ludzie ze sobą współgrać. A co do fechtunku, to kiedy tyś używał fechtunku na bitwie? Fechtunek to na pojedynki a nie na wojnę.
Dziwne, bo Tatarzy przeszli przez europejskie rycerstwo bez większych problemów właśnie dlatego, że Europejczycy traktowali bitwę jako serię pojedynków - szedł taki piechur napotkał przeciwnika. Zabił, szedł dalej. I znów się powtarzało. Poza tym, wcale nie generalizuję, aczkolwiek takie sytuacje się zdarzały. Rycerstwo to nie chłopi, którzy szli do bitwy bez odpowiedniego przygotowania. Poza tym najczęściej było tak, że szyk łamał się przy pierwszym zwarciu.
To prosiłbym, jako ignorant, o jakiś przykład bitwy większej z pojedynkami głównie. Jakoś nie znam ani jednej. Nie znam też dużych bitew samego rycerstwa. Jakoś Cresy było odmienne od twej teorii, jakoś grunwald też inny, jakoś szukając wcześniej pod Hastings (początek formowania sie jazdy rycerskiej to jest przecierz) też. Może przyjrzymy się bitwie pod Legnicą w 1241. Rycerstwo jakoś nie atakowało jeden na jeden. Jakoś szło większą formacją i to konno.
Nie twierdzę, że była jakakolwiek bitwa rozgrywana wyłącznie poprzez pojedynki. Z Twojego postu wynika, że uważam, że każdy rycerz umawiał się z jednym przeciwnikiem, żeby z nim walczyć w pojedynku, podczas gdy reszta nie reagowała między sobą. Za pojedynek uważam nie tylko to co serwują nam filmy - dobry bohater walczy ze złym, a żaden towarzyszący im czlowiek nie zareaguje, choćby mogli w ten sposób dosłownie roznieść tego dobrego na strzępy. Pojedynek ma, według mnie, miejsce w czasie bitwy, bo przecież mało który wariat sam zaatakuje grupę przeciwników licząc na to, że tamci poczekają, żeby rozegrać "pojedynek filmowy". Rzucała się grupa na grupę, a w trakcie walki rycerz wybierał na żywo przeciwnika.
Jeden obierał drugiego i przeważnie na tego jednego było i dwóch i trzech i tłukli go po plerach (jak się głupek wybił spośród swoich) i w bok by szybciej zaciukać. Tak możemy mówić o każdej bitwie, bo zawsze ma się przeciwnika którego trza zaciukać. Zawsze naprzeciw jest ten jeden, ale w ilu na ilu w danym momencie się atakuje to coś zupełnie innego. Dwóch zaczyna trzeci kończy, takie realia. Nikt nie czekał aż kolega obok wykończy swego przeciwnika. Jak się miało możliwość to się wykańczało każdego bez względu na jakiekolwiek zasady, bo takowych z resztą nie było :)
Tu się zgadzam :smile: I cały czas właśnie mi chodziło o to, że rycerz, w początkowej fazie walki ( zakładając względną równowagę sił w danym miejscu ) walczył raczej z jednym przeciwnikiem, natomiast możliwym dopiero było przyłączenie się kogoś trzeciego :smile:
Jak tak to OK. Sorx za nieporozumienie :P Najważniejsze i tak dojść do zgody :)
Pozdrawiam
Nic się nie stało. Każdy ma prawo do własnych opinii i polemiki, dopóki nie obraża innych. A w dyskusji z Tobą nic takiego nie było. Ot, mała różnica zdań
Dyskusja troszkę odbiegła od tematu...
Niestety argumenty kuleją a to za sprawą współczesnej sytuacji w RR :(
Odnośnie mieczy długich to faktem jest, że w późnym średniowieczu w połączeniu ze zbroją białą wyparły zestaw tarcza + broń boczna. Można z tego wysnuć wniosek, że były skuteczniejsze niż krótki miecz i tarcza. Obecnie jednak ograniczają nas względy bezpieczeństwa i na większości znanych mi turniejów zabronione są sztychy, techniki zapaśnicze, półmiecz, czyli to, czego używano walcząc z opancerzonym przeciwnikiem. Natomiast można radośnie okładać się mieczem, toporkiem, maczugą i tarczą. Biedny operator długiego miecza może tylko trzymać dystans i punktować tarczownika ;( a to nie jest takie proste jak zastawa tarczą (najlepiej rozmiarów drzwi od szafy) i walenie gdzie popadnie.
Fechtunek i szermierka nie powstały ot tak sobie. Osobiście preferuję miecz długi i całkiem dobrze sobie radzę :) Traktaty, kodeksy i szkoły szermierki tworzono z myślą o sprawniejszym zabijaniu, więc techniki tam zawarte musiały na coś się przydawać. Nie można przytaczać argumentu, że skoro teraz jak rycerze się biją, jest szyk-na-szyk i łomot na całego to tak wyglądała średniowieczna bitwa. Jeśli mówimy o rycerzach to raczej w kontekście kawalerii, która już pod Grunwaldem (a może i wcześniej) formowała się w kopie i chorągwie a jeśli o piechurach to tacy tworzyli 3 szeregi albo czworoboki (nie pamiętam, kiedy odnotowano pierwsze użycie "jeża") i takimi formacjami dopiero manewrowano na polu bitwy. Nieskładna kupa czy ława to chyba kolejna pomroczność RR :/ może nie było miejsca na kroki w szeregu czy klinie ale uczono szermierki konno i nawet zapasów... też konno. Pewien mądry ktoś napisał, „jeśli w bitwie rycerz musiał użyć swojego miecza to znaczy, że przed chwilą coś poszło nie tak"
Nie można mówić, że rycerz walczył z jednym a potem z trzema. Konno to nawet nie wiedział ilu się nadziało na kopie – zderzali się, mijali nawrót, najazd i od nowa. Trzeba uważać żeby nie rozerwać szyku, więc nie liczył z iloma walczy tylko bił. Pieszo w szyku pierwszy szereg raczej zajmował się utrzymaniem linii, i przeżyciu, drugi szereg mógł dopiero rąbać pomiędzy tymi z pierwszej linii a ci z trzeciego szeregu to nawet nie bardzo wiedzieli, kogo biją.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •