wika
Ostatnio zdałam sobie sprawę z faktu, iż mam kilka przyzwyczajeń, od których prawdopodobnie trudno byłoby mi odwyknąć.
Na pierwszym miejscu jest ulubiona filiżanka. Dziennie pijam dużo mocnej kawy, ale dzięki małej pojemności owej filiżanki mam wrażenie, że nie przekraczam rozsądnej dawki kofeiny.
Kolejny ulubiony przedmiot to długopis, z którym się nie rozstaję a jeśli gdzieś go zawieruszę to choćby na biurku było jeszcze piętnaście innych i tak będę szukała tego ulubionego.
Jeśli chodzi o nawyki to przyznać muszę , że nieustannie przemeblowuję mieszkanie. Jest to dość ciężkie zajęcie ,ale jakże przyjemne. Średnio dwa razy w miesiącu potrafię ustawić meble w innych miejscach (to chyba jeszcze do przyjęcia?) :lol:
A Wy ? Macie swoje ulubione przedmioty do których jesteście przyzwyczajeni?
Przez większość ostatniego roku szkolnego miałem mój ulubiony długopis, który zupełnym przypadkiem znalazł się w moim piórniku ( na pewno nie był mój, ale skoro nikt nie zgłaszał prawa własności do niego [ pytałem, żeby nie było ] ). Niestety wypisał się, ale ciągle go nazywam "mój ulubiony długopis". Poza tym, pytany czy nie mam czegoś przy sobie, a nie jestem tego pewny, przyzwyczaiłem się mówić: "Zobaczmy, czy moje magiczne kieszenie obsługują dziś ... ( tu nazwa przedmiotu )". I odpowiedź w tym samym tonie.
Mam jeszcze jedno przyzwczajenie - zaraz po przyjściu ze szkoły i zjedzeniu obiadu, siadam do kompa i sprawdzam poczty, gry i fora internetowe ( schodzi mi około 40 minut )
@Greenpeace: mi czasem schodzi więcej niż 40min, a nie gram w ogóle ;)
Ja lubię mówić: "Nie twierdzę, że tak jest, nie twierdzę też, że tak nie jest, ale fakt pozostanie faktem, że..." ;] i lubię pisać "joł/jął" (ale już brzydzę się wszelkich "słit", "koffam", itp. ;)).
Do tego jestem przyzwyczajony, że jak siedzę przy komputerze albo oglądam telewizję, to brzdąkam sobie na gitarze ;) - o dziwo mi to nie przeszkadza... ]:->
Na pierwszym miejscu jest ulubiona filiżanka. Dziennie pijam dużo mocnej kawy, ale dzięki małej pojemności owej filiżanki mam wrażenie, że nie przekraczam rozsądnej dawki kofeiny.
czyli bardzo podobnie, również jestem przywiązany do małej filizanki, która sluży mi do picia kawy.
Długopisy ogólnie rzecz biorąc nie cieszą sie moim szacunkiem, bardzo lubię pisać piórem. Jedno służy mi już 20 lat... :)
kolejna moja ulubiona rzecz to habit, ktory nosze juz 18 lat (wciąż ten sam)....
Mam jeszcze jedno przyzwczajenie - zaraz po przyjściu ze szkoły i zjedzeniu obiadu, siadam do kompa i sprawdzam poczty, gry i fora internetowe ( schodzi mi około 40 minut )
Ja mam podobnie, tylko że ta czynnośc u mnie występuje natychmiast po przebudzeniu.
Inne przyzwyczajenia: od 7-miu lat niezmiennie używam strun gitarowych tej samej marki (Dean Markley LTHB 10-52). Tylko raz użyłem strun innej firmy, ale czym prędzej wróciłem do Dean'ów.
Z przyzwyczajenia wypijam dziennie ok. 1 l. Coca-Coli, jakoś nie potrafię się przystosowac do innego napoju chłodzącego.
Nad kawą przedkładam miętową herbatę z dodatkiem Amolu, naturalnie w ulubionym kubku.
Ja mam podobnie, tylko że ta czynnośc u mnie występuje natychmiast po przebudzeniu.
Przez wakacje miałem tak samo - godzina 8:00 ( albo kiedy wstałem ), włączony komp. Godzina 9:00 - zaczynam dzień Niestety, teraz mam na rano do szkoły i po przebudzeniu się nie mam czasu na siadanie do kompa
Co do napojów - w klasie krąży opinia o mnie jako o pijaku, bo codziennie mam butelczkę czystej do picia. Chodzi o wodę mineralną oczywiście, a opinia powstała dlatego, że ja raczej od alkoholu stronię i rzadko pijam.
Przyzwyczajenia? Dużo by pisać... Na przykład radio w samochodzie - kiedy kupowałam nowy samochód, postanowiłam, że radio musi mieć odtwarzacz CD. No i ma. Ale rodzina się śmieje, że to urządzenie, bez którego nie ruszy mój samochód ;)
Ja też jestem przyzwyczajona do zmian jak Magda, ale innego typu. Codziennie staram się zmienić tapetę na komputerze :D :D
A niektórzy moi znajomi narzekają, że w każdej rozmowie skojrzy mi się coś z cesarzem Augustem...
Ja mam podobnie, tylko że ta czynnośc u mnie występuje natychmiast po przebudzeniu
Moim przyzwyczajeniem jest dźwięk włączanego komputera co ranek… to rodzaj pewnego uzależnienia gdyż robie to często nieświadomy. Zrywam się często rano nieprzytomny załączam sprzęt.. biorę kąpiel etc. po czym wracam do pokoju i zastanawiam się jak to się stało, że komputer jest już gotowy do pracy.. Do tego dochodzi przyzwyczajenie trzymania w prawym ręku myszki w momencie kiedy siedzę przy swoim biurku. Komputer może być wyjątkowo wyłączony, a ja mogę czytać jakąś książkę.. jednakże myszka musi być zawsze pod ręką.
Kolejne przyzwyczajenie.. a raczej rodzaj mani to zasłanianie zasłon jeszcze przed zmierzchem. Wole zawczasu odgrodzić się od wszelakich możliwych podglądaczy.
Fatalnym przyzwyczajeniem jest kładzenie nóg wszędzie gdzie się da byle one nie stykały się z ziemią.. Oczywiście jednak robie to wyłącznie w zaciszu domowym chociaż nie raz korci mnie ażeby u kogoś wyciągnąć kopyta..
Kolejne przyzwyczajenie.. a raczej rodzaj mani to zasłanianie zasłon jeszcze przed zmierzchem.
A to akurat całkowicie popieram. Staram się zawsze najpierw zasłonić okna, a dopiero potem włączać światło. Inaczej wszystko widać.
A komputer też ostatnio włączam od razu po przebudzeniu, ale jestem tego w pełni świadoma
Ja mam tak:
- zawsze portfel trzymam w prawej tylnej kieszeni, klucze w prawej przedniej, komórka w lewej przedniej kieszeni
- często sprawdzam która godzina, ale kiedy ktoś się mnie po chwili zapyta która jest, to za cholerę sobie nie przypomnę
- zawsze przed jedzeniem muszę iść do toalety, bo inaczej nie odczuwam takiej przyjemności z zaspokajania głodu
- ZAWSZE kiedy wchodzę do domu, odruchowo przekręcam zamek, nawet jeśli jestem u rodziców, właśnie przyjechaliśmy ze sklepu i ojciec idzie z rękami pełnymi zakupów 10 metrów za mną
- jak przychodzę do domu, pierwsze co robię, to przebieram się w domowe ciuszki i myję rece...
- bywa często, że cierpię na syndrom "niespokojnych rąk i nóg", czy też jak to mówi mój kumpel "syndrom wirtualnego perkusisty" Często zupełnie nieświadomie tak sobie stukam w podłogę i w powietrze (werbel-stopa-werbel...). Ci co mnie znają, już się przyzwyczaili i nie zwracają uwagi - reszta patrzy jak na ostatniego świra
- mam totalną manię na punkcie układania książek na półce. Muszą być ustawione w idealnym porządku, który zresztą ja sam wymyślam. Wpadam we wściekłość jeśli ktoś odłoży książkę w złe miejsce
- nigdy, przenigdy nie kupowałem zeszytów i długopisów [może poza pierwszymi latami podstawówki, kiedy to rodzice kupowali ]. Sam długopisu i zeszytu nigdy nie kupowałem. Zawsze pożyczałem. Bywały takie lata, że już nawet prosić nie musiałem i jak się zjawiałem na uczelni, to kartka z długopisem czekała już na mnie na stole
Poza tym, kiedyś miałem taki tik że jak coś doktnąłem np. prawą ręką o ścianę, to lewą też musiałem Teraz już mi przeszło, ale czasami i tak nie mogę się powstrzymać W ogóle od zawsze miałem jobla na punkcie symetrii i nawet jak się podrapałem po lewym łokciu, to zaraz musiałem podrapać się po prawym W dzieciństwie to wręcz do obłędu się doprowadzałem
Magda to z dedykacją dla Ciebie
"W moim pokoju łóżko stało tu, szafa tam, a między nimi stół.
Aż mi się to znudziło. Łóżko postawiłem tam, szafę tu.
Przez jakiś czas czułem ożywiony prąd nowości. Ale po pewnym czasie - znowu nudę.
Doszedłem do wniosku, że źródłem nudy jest stół, a raczej jego niezmienne, środkowe położenie.
Stół przesunąłem tam, a łóżko na środek. Niekonformistycznie.
Ponowna nowość ożywiła mnie ponownie i póki trwała, godziłem się z na niekonformistyczną niedogodność, którą spowodowała. Bowiem teraz nie mogłem sypiać z twarzą do ściany, co zawsze było moja ulubiona pozycją.
Lecz po pewnym czasie nowość przestała być nowością, a pozostała tylko niedogodność. Wobec tego łóżko przesunąłem tu, a szafę na środek.
Tym razem zmiania była radykalna. Bowiem szafa na środku pokoju to więcej niż nonkonformizm. To awangarda.
Lecz po pewnym czasie... Ach, gdyby nie ten "pewien czas". Krótko mówiąc, nawet szafa na środku pokoju przestała mi sie wydawać czymś nowym i niezwykłym.
Należało dokonać przełomu, powziąć zasadnicza decyzję. Jeżeli w określonych ramach żadna prawdziwa zmiana nie jest możliwa, to należy wyjść poza te ramy całkowicie. Kiedy nie wystarcza nonkonformizm, kiedy nie skutkuje awangarda, należy dokonać rewolucji.
Postanowiłem spać w szafie. Każdy - kto próbował spać w szafie na stojąco - wie, że taka niewygoda w ogóle zasnąć nie pozwala, nie mówiąc o omdlewaniu stóp i bólach kręgosłupa.
Tak, to była właściwa decyzja. Sukces, pełne zwycięstwo. Bo tym razem nawet "pewien czas" okazał sie bezsilny. Po pewnym czasie nie tylko nie przyzwyczaiłem się do zmiany, czyli zmiana pozostała zmianą, lecz przeciwnie, odczuwałem te zmianę coraz silniej, ponieważ ból zmagał sie z upływem czasu.
Wszystko byłoby wieć jak najlepiej, gdyby nie moja wytrzymałość fizyczna, która okazała sie ograniczona. Pewnej nocy nie wytrzymałem. Wyszedłem z szafy i położyłem się na łóżku.
Spałem trzy doby. Po czym przesunąłem szagę pod ścianę, a stół na środek, bo szafa na środku mi przeszkadzała.
Teraz znowu łóżko stoi tu, szafa tam, a między nimi stół. Gdy dokucza nuda, wspominam czasy, kiedy byłem rewolucjonistą".
Stanisław Mrożek, "Rewolucja"
Jeśli chodzi o moje przyzwyczajenia... Nigdy nie zasypiam twarzą do ściany, poza tym nie zasnę dopóki nie podomykam wszystkich szafek w pokoju
W domu jak gdzieś siedzę to zawsze podciągam nogi pod siebie, nigdy nie trzymam ich na podłodze - jak byłam mała to babcia straszyła mnie, że mnie przez to troll wciągnie pod fotel albo łóżko i do dziś mi chyba to zostało Oczywiście jak jestem gdzieś gościem to staram się okiełznać
Jak idę z kimś w parze to zawsze po prawej stronie, tak samo jak gdzieś siadam. W ogóle mam słabość do prawej strony
Więcej na razie nie pamiętam
Ja mam takie dziwne obsesje: na chodniku nigdy nie stawiam dwóch nóg na jednej płycie, na schodach staje tylko na jednym kolorze, na bruku idę tylko po niepopękanych płytkach i tego typu Jak staram się tą psychiczną potrzebę zignorować, dręczy mnie to kilka minut
Aha, no i jak przygryzę wewnętrzną stronę policzka, dla wewnętrznego spokoju muszę przygryźć też drugą
Ja nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak wiele mam przyzwyczajeń dopóki mój chłopak nie zaczął mi tego uświadamiać!
Serek/masło itp musi być rozsmarowane na kanapce IDEALNIE, nie ma mowy żeby po bokach zostały nieposmarowane miejsca. Wędlina/pomidor itp musi być równo rozłożona, najlepiej symetrycznie.
Spodnie zawsze ubieram od prawej nogi.
Kiedy zakładam skarpety to w ten sposób, że już od palców naciągam je tak aby sięgały maksymalnie daleko w łydce. Dodatkowo nie ma mowy o żadnych wałeczkach czy zmarszczeniach. Kręćka dostaję jak pięta w skarpecie nie znajduje się idealnie na mojej piecie.
Kiedy nalewam coś z termosu zakręcam zaworek, sprawdzam czy jakaś kropelka samotna się nie zabłąkała w drodze do kubka. Dopiero uspokojona w ten sposób zakręcam kubek na termosie i chowam do plecaka. Przecież nie może być tak żeby mi się tam coś rozlewało.
W łóżku do spania muszę mieć jasia
Serek/masło itp musi być rozsmarowane na kanapce IDEALNIE, nie ma mowy żeby po bokach zostały nieposmarowane miejsca. Skąd ja to znam Moja dziewczyna ma to samo. Czasem zdarza się, że muszę smarować jeszcze raz
już od palców naciągam je tak aby sięgały maksymalnie daleko w łydce. Dodatkowo nie ma mowy o żadnych wałeczkach czy zmarszczeniach. Kręćka dostaję jak pięta w skarpecie nie znajduje się idealnie na mojej piecie.
Ja nie wiem, jak można bez tego żyć
Normalnie, zwłaszcza, jak się nie używa masła
Ja rozumiem mieć książki poukładane równo od największej do najmniejszej i tematycznie albo listę zakupów przygotowywać wg działów w markecie, ale żeby masło smarować równiutko? Pfff.
Z moich przyzwyczajeń to tak mi się jeszcze przypomniało - łażenie po krawężnikach (staram się powstrzymać, bo to niepoważnie wygląda, ale nie zawsze się udaje ), włażenie w kałuże (j/w), trzymanie łap w kieszeniach - jak nie mam kieszeni to czuję się nieswojo, bo nie mam co z rękami zrobić i jeszcze parę innych rzeczy
Serek/masło itp musi być rozsmarowane na kanapce IDEALNIE, nie ma mowy żeby po bokach zostały nieposmarowane miejsca. Wędlina/pomidor itp musi być równo rozłożona, najlepiej symetrycznie.
Spodnie zawsze ubieram od prawej nogi.
Kiedy zakładam skarpety to w ten sposób, że już od palców naciągam je tak aby sięgały maksymalnie daleko w łydce. Dodatkowo nie ma mowy o żadnych wałeczkach czy zmarszczeniach. Kręćka dostaję jak pięta w skarpecie nie znajduje się idealnie na mojej piecie.
Kiedy nalewam coś z termosu zakręcam zaworek, sprawdzam czy jakaś kropelka samotna się nie zabłąkała w drodze do kubka. Dopiero uspokojona w ten sposób zakręcam kubek na termosie i chowam do plecaka. Przecież nie może być tak żeby mi się tam coś rozlewało.
no ale kochanie wszystko ma swoje uroki przecież
fajnie jest się uczyć drugiej osoby
robię Tobie kanapki, zakładam skarpetki, nalewam kawę z termosu (spodni to nie zakładam raczej odwrotnie )
i robię to wszystko po Twojemu, przy Tobie, żeby Cie do opętania nie doprowadzać
rozumiem, że każdy ma swoje przyzwyczajenia
je tez je mam przecież
nie raz się śmieje ale to z miłości :*
wymieniłaś tylko kilka, a ile jeszcze nieodkrytych
rozumiem ze kazdy ma swoje przyzwyczajenia
je tez je mam przeciez
Jakie na przykład?
A tak w ogóle to witam bardzo serdecznie na forum tak zacną i znaną personę Szkoda, że dopiero teraz, ale jak to mawiają lepiej późno niż później bądź wcale
No ładnie!Zabrakło mnie na chwilę i sabotaż! Porozmawiamy sobie
Nowo odkryte przyzwyczajenia:
Gazety zaczynam czytać/przeglądać zawsze od tyłu. Znaczy się ostatniej strony.
I pomarańcze obieram dwa razy. Zupełnie nie rezuniem jak można jeść tą białą,gorzką powłokę
A tego Pana wyżej, to do szewskiej pasji doprowadza jeśli zasłonka na oknie krzywo wisi!
No ładnie!Zabrakło mnie na chwilę i sabotaż! Porozmawiamy sobie
O tak! Koniecznie zapytaj, czemu wcześniej się nie zjawił
Ja gazety też zawsze przeglądam od tyłu, bo z tyłu jest zwykle najciekawsza część - sport
Pomarańcze spożywam tak samo, a przy okazji - jak jem banany to ucinam końcówki, bo nie lubię tego czarnego paskudztwa od ogonka
Poza tym nie cierpię powtarzający się dźwięków - kapania wody z kranu, tykania zegara etc. Nie zasnę przy takim "hałasie" choćbym nie wiem jak była zmęczona
Nazaa ja mam w mieszkaniu taki zegar mojej współlokatorki który... na noc wkładam do szafy bo nie zasnę przy jego cykaniu! Co ciekawe współlokatorka twierdzi że w ogóle nie słyszy jak on chodzi
A banany to prócz końcówek pozbawiam jeszcze tych białych nitek- jeśli wiesz o co mi chodzi.