wika
To chyba w średniowieczu tematyka strachów, duchów, zjaw, widziadeł.....miała swoje bodaj najwyższe apogeum w różnego rodzaju przekazach i opowieściach.
W latach późniejszych zaczęło to jakby zanikać.
A jednak wiele z tych dziwnych, ciekawych i niejednokrotnie emocjonujących nas opowiadań przetrwało do naszych czasów.
Co prawda dzisiaj takie opowiadania należą już do rzadkości i chyba mało, kto przywiązuje do nich jakiekolwiek znaczenie, jednak zdarza się, że mamy jeszcze okazję posłuchać o przypadkach naszych przyjaciół, znajomych, którym przydarzyły się dziwne historie, o których opowiadają z pewnym niepokojem....a zarazem jakby boją się o tym mówić żeby nie zostali przez nas wyśmiani.
My w tym temacie nie będziemy nikogo wyśmiewać, postaramy się natomiast porozmawiać o tych nieprawdopodobnych zjawiskach w sposób poważny, spokojny i rzeczowy.
Tak, więc:
- przydarzyło wam się kiedyś zobaczyć coś, co skojarzyliście ze zjawą, duchem, czymś nieziemskim?...
- słyszeliście jakieś rzeczowe opowieści waszych bliskich lub znajomych na ten temat?.
- jakie są wasze zapatrywania na tą tematykę?....
Wiem, że to być może pewnego rodzaju niedorzeczny temat, ale przecież niedorzeczności to też jakieś elementy naszej codzienności, a tym samym historii.
Mnie osobiście przydarzyła się kiedyś taka historia związana z duchami. Opowiadań nasłuchałem się mnóstwo od babci, ciotek, wujków, znajomych.(może i opowiem jeśli będzie trzeba ) Sądzę, że coś jednak w tym wszystkim musi być, skoro się to przydarza tylu osobom. Jeśli nie duchy czy inne zjawy to może coś w naszych umysłach. Albo reakcje chemiczne w mózgu albo przywidzenia, które nasz mózg próbuje interpretować na coś mu znajomego. Nie mnie wyrokować.
Ja słyszałam mnóstwo opowieści u duchach. Od niektórych jeszcze dziś włos się jeży na głowie... Jedną z nich opowiadała mi moja babcia. Kiedy umierał jej tato nie było jej akurat w domu. Siedziała u koleżanki gdy za oknem rozległo się przeraźliwe wycie psa. Babcia popatrzyła przez okno i zobaczyła ogromnego białego psa z czerwonymi ślepiami. Był to ponoć znak w wierzeniach ludowych, że ktoś umiera. Tknięta przeczuciem wybiegła od sąsiadki i pobiegła do domu. Jeszcze kątem oka zauważyła jak pies rozmywa się, tak jak rozmywa się mgła. Zdążyła w ostatniej chwili- jej ojciec właśnie żegnał się z tym światem...
I ja uważam, że mądrość ludową trzeba cenić. W duchy wierzę tak jak wierzę, że ufo istnieje. Sama nasza religia potwierdza życie pozagrobowe, a co się z tym łączy dusze ludzi, które mogą nam sie ukazywać pod postacią zjaw.
Osobiście słyszałem sporo opowieści o duchach, kilka pamiętam do dzisiaj. Czy wierzę w nie? Hmm...powiem tak - nie neguję prawdziwości, a z przyczyn czysto hobbystycznych jestem nawet zainteresowany nimi Poza tym, raz zdarzyło mi się widzieć coś, co mógłbym powiązać ze zjawami czy duchami.
Ostatnio zetknęłam się z tematem urban legends, i od razu skojarzył mi się z opowieściami o duchach, zjawach, wiłach, utopcach i wilkołakach. Chwalimy się, że w XXI w. tryumf odniosło racjonalne myślenie, a legendy i podania odchodzą w niepamięć. Czy jednak nie jest tak, że strachy, w które łatwo było uwierzyć ludziom dawnych czasów - wampiry, strzygi, zamieniliśmy na strachy, które nam wydają się prawdopodobne - psychopatycznych morderców i satanistów? A znane im środowisko - lasy i moczary, na znane nam - ciemne piwnice bloków i gąszcz zapuszczonych ruder?
Mnie osobiście ten fakt wydaje się pocieszający, bo to znaczy, że stara kultura nie umiera, ale zmienia się wraz ze zmianami środowiska. Urban legends są silnie związane z regionem, czasami z konkretnymi dzielnicami miast, i ewoluują wraz ze zmieniającymi się realiami życia (np czarna Wołga zmieniła się w czarne BMW).