ďťż

wika



Krótko: najlepszy serial jaki widziałem (nie licząc X-files, ale X-files nie byłoby bez TP). Mroczny, a jednocześnie pełen inteligentnego humoru. Z masą ciekawych postaci, świetnych dialogów, oraz zakręconymi i fascynującymi wątkami. Prekursor wszelkich seriali na pół sensacyjnych, na pół fantastycznych. Klimatem powala 99,99999% innych produkcji. Długo wyczekiwane zakończenie miażdzy. Zakochałem się w tym serialu. Dzięki niemu będę pamiętał przez całe życie, że sowy nie są tym, czym się wydają.

Ja już wiem, kto zabił Laurę Palmer. A wy?






Ja już wiem, kto zabił Laurę Palmer. A wy?

Ja też. Gdzieś tak od 18 lat.
Krótko: zgadzam się z każdym słowem. Serial znakomity, życiowe osiągnięcie wszystkich, którzy brali udział w tym przedsięwzięciu. Świetna reżyseria, fantastycznie skonstruowane i zagrane postaci, miażdżący klimat, jedna z najbardziej sugestywnych wizji ABSOLUTNEGO ZŁA w całej popkulturze, kilka fantastycznych pomysłów realizacyjnych, muzyka Badalamentiego, piosenki Julee Cruise. Czego chcieć więcej, ja się pytam?
Military, czytałeś do tego jeszcze Sekretny Dziennik Laury Palmer i autobiografię Coopera?
Ja czytałem "Dziennik..." - nic wartościowego, ale o autobiografii Coopera nic nie wiem. Możesz przybliżyć?


KLIK!
Transkrypcja taśm cooperowskich od dzieciństwa do czasu przybycia do TP. Warto moim zdaniem się zapoznać, kilka rzeczy zostaje wyjaśnionych (Diane, geneza konfliktu z Earlem). Nie orientuję się niestety, czy rzecz była autoryzowana przez Lyncha i Frosta.
W zasadzie napisaliscie wszystko o czym chcialem wspomniec -"Twin Peaks" to jeden z kultowych filarów mojego dziecinstwa, podobnie jak "Miami Vice" -do dzis pamiętam pierwszą emisję w tvp, na przełomie wiosny i lata, w piątkowe wieczory...wszystko do momentu wyjasnienia morderstwa Laury Palmer to absolutne 10/10, pozniejszy sezon jest minimalnie słabszy, sprawia wrazenie dokreconego na siłę. Szczerze mowiąc nic w dziecinstwie nie przestraszyło mnie tak jak niektore motywy z TP -Bob wyłazący zza kanapy, olbrzym z głową na wysokosci lampy, czy ten szumiący las z niepokojąca muzyką w tle. Mogłbym tu deliberowac bez konca, o niesamowitej galerii postaci, o boskich tekstach Alberta Rosenfielda, o pięknych kobietach (Audrey Horn !), o scenie z wisienką w burdelu...ale wszyscy chyba myslą to samo
Piszac o TP nie mozna nie wspomniec jeszcze o dwoch jego elementach. "Invitation to Love" - genialnej telenoweli-w-serialu, oraz agencie Mulderze.


Military, wklejajac to zdjecie zepsules tym, co serialu jeszcze nie obejrzeli, nie lada niespodzianke.
it is happening again

serial, który złamał wszelkie schamaty.
nawet lsd nie potrafi tak pomiatać umysłem jak finał twin peaks
groza, symbolika, zło i śmiech.

najlepszy!


wielki autorytet, agent za którym pójdę na koniec świata.
two cups of good, hot, black coffee.
serial z gatunku tych, które pamięta sie do końca zycia. ominęła mnie przyjemność obcowania z nim na początku lat 90, więc zasiadłem do seansu bez bagażu sentymentów oraz innych gówien. po pilotowym odcinku byłem powalony, a przy każdym następnym towarzyszyło mi stale rosnące poczucie kompletnego zagubienia. "reżyser kpi czy o droge pyta?" naturalną reakcją mojego organizmu na zmianę klimatu z poważnego (pilot) na bliżej niedookreślony groteskowo-humorystyczny (z braku laku pozostałe odcinki) w 9 na 10 przypadków jest pełne politowania machnięcie ręką i podziękowanie twórcom za współprace. tymczasem miasteczko twin peaks jak chwyciło mnie za szmaty, to już nie puściło do końca. ten serial zawraca nurt rzeki filmowych przyzwyczajeń - doświadczyłem tego na własnej skórze.

czego uniknął lynch? przede wszystkim nachalnego epatowania dziwnościami. jasne, serial jest dziwny, ale nie za szybko, nie na chama. miasteczko i jego mieszkańcy, choć niewątpliwie od samego początku skrywający jakiś sekret, dla mnie osobiście stali się bezdyskusyjnie "nie z tej bajki" gdzieś tak w połowie pierwszego sezonu! to samo u bunuela w aniele zagłady. ręka chodzi sobie po podłodze, ale to dopiero w połowie filmu! najpierw jest normalnie, dopiero po pewnym czasie ludzie nie mogą wyjść z chałupy i nikt nie jest na tyle bystry, by choćby drzwi otworzyć. tak jak we śnie - jest coś dziwnego, ale my się temu nie dziwimy. oto czemu twin pekas tak mnie wessało. bo to jest profesjonalna robota. surrealizm poddany kontroli rozumu. wbrew zasadzie, że im dziwniej, tym fajniej. u lyncha odwrotnie: im normalniej, tym dziwniej. a gdy już zaczyna być dziwnie w sposób ewidentny, to nie ma sił - trzeba oglądać dalej.

agent cooper do spółki z szeryfem tworzą tandem nie z tej planety. zwłaszcza cooper. jego entuzjastycznie uniesiony w gorę kciuk oraz dziecinna fascynacja przyrodą ("Spójrz! Kaczki na jeziorze!") spowodowały, że serial przekroczył krytyczną masę kultu już w drugim odcinku swojego istnienia.
Niesamowite uczucie - zgodzić się każdym słowem, jakie Mental napisał na temat Lyncha. Dokładnie tak: w Twin Peaks logika snu, którą tak łatwo ryj można sobie wytrzeć, sprowadza się do uznania przez widza każdego elementu świata przedstawionego za wiarygodny. Jest poza tym Twin Peaks horrorem i groteską, dramatem i satyrą - w proporcjach idealnych. Lynchowi i Frostowi udało się przenieść na ekran małomiasteczkową schizofrenię w niespotykany sposób - czasami myślę, że Twin Peaks to trochę jak moja wieś, tylko w ciekawszej scenerii, z lepszą kawą, lepszymi pączkami. A Badalamentim to zaćpać się można, no.
Mnie też obeszły ekscytacje nad serialem z lat 90. i obejrzałem go dopiero kilka lat temu. Również jestem serialem zachwycony, chociaż nie ukrywam, że pod koniec trochę brakowało już pomysłów i może to i dobrze, że skończyło się na dwóch sezonach. W każdym razie nie da się ukryć, że jest to jedno z najgenialniejszych przedsięwzięć telewizyjnych w historii. Zgadam się, że poziom kultowości osiągnął tutaj szczyt Tyle fantastycznych postaci nie miał żaden serial i nie mówię tu tylko o Cooperze, bo od świetnych postaci to się w tym serialu aż roiło. A najbardziej to i tak lubiłem tę telenowelę, która ciągle gdzieś tam się przewijała - zwłaszcza dodawało to smaczku, gdy się pomyślało, jak wiele "Twin Peaks" czerpie z telenowelowej stylistyki i jak wiele te dwie historie mają ze sobą wspólnego.
Za to nienawidzę kinowego prequela, który jest na siłę wulgarny, bez pomysłu i ogólnie gniotowaty.
Obejrzałem Fire Walk With Me i na początku podobał mi się średnio. Inny styl filmowania, opowiadanie drugi raz tego, co już było wiadome, jakieś pourywane nowe wątki - nie spodobało mi się to. Po dłuższym czasie doszedłem do wniosku, że film jest zwyczajnie słaby. Sprawia wrażenie, jakby Lynch nie wiedział, co w serialu było dobre - brak więc szeryfa Trumana, Cooper jest na ósmym planie, Donny nie gra już Lara Flynn Boyle itp. Ale im dłużej myślę o tym filmie, tym bardziej mi się podoba - obecnie ma u mnie ocenę "fascynujący".

Po pierwsze, rozwaliły mnie wszelkie sceny z prologu (tzn. z nowymi agentami i z Harrym Deanem Stantonem, a także przerażające, wzięte rodem z "Kręgu" wejście Davida Bowie), następnie rewelacyjna sekwencja w oświetlonym na czerwono klubie (w serialu cały czas się o tym mówiło, ale nigdy nie było to pokazane) i późniejszy festiwal dziwactwa. Rozgryzanie tego filmu niczym łamigłówki jest niezbędne. Trzeba przy nim poprowadzić własne śledztwo. Wtedy odkryje się kilka nowych faktów. Jeśli, oczywiście, interpretacja będzie trafna. Ale podobnie jak w Zagubionej autostradzie, tak i tutaj dochodzenie do prawdy stanowi sens całości. Tyle że Autostradę da się spokojnie rozgryźć aż do ostatniej tajemnicy, czego nie można powiedzieć o Twin Peaks.

Wciąż parę rzeczy uważam za totalnie chybione. Pokazanie Twin Peaks jako miejscowości znacznie większej niż to implikowano w serialu jest, na ten przykład, kompletnie poronione. Nie podobają mi się również zaczęte, a nierozwiniętę wątki prowadzące donikąd (Bowie!) - choć dzięki wiadomościom w necie wiem, że miały one być rozwinięte w kolejnych filmach, to fakt, że te filmy nie powstały, strasznie mnie wkurza - wolałbym już okrojoną wersję bez zbędnych udziwnień.

Mimo wszystko film nadal jest świetny. Czarna loża (tudzież Czarna chata) została odarta z kolejnych tajemnic. Mike okazał się nie tak dobry jak się wydawało, miejsce staruszki z dzieckiem-magikiem zostało wreszcie określone. Na Bobby'ego można teraz patrzeć z innej perspektywy.

Seans był bardzo wartościowy. Szkoda, że to już nieodwołalny koniec Twin Peaks...
KLIK! Badalamenti o komponowaniu Laura Palmer's Theme. Polecam się zapoznać.
Magiczny serial. W pogoni za Bobem, kwintesencją zła, istotą która zawładnie osobą, która wejdzie za nadto w mroczną część człowieka. Z każdego odcinka sprawia wrażenie, co raz to głębszego zapadania w sen, jak pisali Mental i Artemis. Można się zanużyć i pływać i dziwne zjawiska przyjmować na porządku dziennym.

I te postaci! Chyba każda niesamowita! Także Lynch pojawiający się z rzadka niesamowity ze swoim niedosłyszeniem... i cudownym uzdrowiem przy Shelly.

Rok temu zmontowałem kolejne tribute video, tym razem dla Miasteczka. Youtube przez długi czas je wywalał (podkład), w końcu mi się chyba udało je zamieścić na stałe. Spoilery, więc kto nie widział serialu do końca - niech nie ogląda. Zalecam HQ. Generalnie jestem z filmu zadowolony, aczkolwiek bardziej lubię swoje montaże do The Wire, The Shield i SFU. Również są zamieszczone na stronie.
Mile widziane jakieś komentarze na yt, bądź na forum.
Dzisiaj skończyłem pierwszy sezon. Strasznie klimatyczny serial i coś co uwielbiam to takie małe górskie miasteczka (marzenie żeby w takim się zestarzeć). Rewelacyjna kreacja Kyle'a MacLachlan'a którego do tej pory kojarzyłem tylko z serialem Gotowe na Wszystko ( gra tam równie dobrze).

Jego postać Agent FBI Cooper tak zafascynował mnie swoim miłością do kubka gorącej kawy i okrągłego pączka że chyba sam się przekonam do tych dwóch używek .... no i te jego rozmowy z dyktafonem oraz sposób w jaki zamawia posiłki - mistrzostwo.

Początkowe intro, muzyka oraz zdjęcie na napisach końcowych wywołują u mnie gęsią skórkę
...a tu jeszcze cały, o wiele dłuższy drugi sezon
Zmartwię Cię - ma on momenty nudne, jak i kilka wątków przesadzonych, ale finał powinien zrekompensować każdy moment irytacji. W moim przypadku tak było
Odcinki 2x01-09 są moim zdaniem najmocniejszym punktem Miasteczka (epizody 7 i 9 - orgazm). Kto oglądał, ten wie. Klimat miażdży (do tego stopnia, że miałem koszmary w nocy)
Czysta rozkosz Później jest lekka lipa, ale finał jak wspomniał Snuffer - rekompensuje wszystkie zawody...
Odcinek 2x07 najlepszy z najlepszych, obok grande finale, rzecz jasna.
It is happening again...
Miło słyszeć tym bardziej że dzisiaj będę oglądał 8 odcinek, czyli 1 z drugiej serii, a z komentarzy wnioskuję że właśnie teraz będzie najciekawiej
Nie pamiętam już, które odcinki podobały mi się najbardziej, ale nie zgadzam się z obiegową opinią, wedle której sezon drugi jest gorszy od pierwszego. Ma znacznie więcej odcinków, więc bywa różnie (zwłaszcza pod koniec), ale są też świetne momenty - ofkors ostatni epizod jest rewelacyjny
2x07 i 2x09 to odcinki w których odpowiednio:
Spoiler:

7: dowiadujemy się, że to Leland jest mordercą. Cooper doznaje wizji, Maddy zostaje zabita.
9: Cooper gromadzi wszystkich w barze, doznaje kolejnego olsnienia i nareszcie odkrywa zagadkę śmierci, demaskuje Lelanda


tak gwoli przypomnienia
http://www.dvdmax.pl/dvd/art/id/2267
Troszkę późno się obudzili. Jednak miło że po 20 latach przyszedł na to czas. Szkoda że cena dość wysoka i dodatków tak dużo...
Sezon pierwszy z tego co pamiętam był u nas dostępny na DVD kilka lat temu, nie raczyli natomiast wydać drugiego.
Z polskimi napisami? Śmiem wątpić. Chyba że chodzi o jakieś "fanowskie" wydanie.
Nie pamiętam czy z napisami czy tylko z lektorem, ale z jakieś 5 lat temu (akurat podczas oglądania serialu na DIVX) widziałem w MediaMarkt pierwszy sezon. Aczkolwiek ręki nie dałbym sobie uciąć czy na pewno tak było, bo możliwe, że coś sobie ubzdurałem i serial widziałem wtedy w jakimś zachodnim sklepie wysyłkowym a w MM tylko "Ogniu krocz za mną".
A czemu toto z linka ma region 1 Jakiś ewenement jak dla mnie ale może mało w życiu widziałem
Pewnie jakiś bubel. Szkoda że żadne zagraniczne wydanie nie ma napisów pl. Obecnie oglądam dvdripa w 4:3 z lektorem i w sumie jakoś się do tego przyzwyczaiłem. Kiedyś na pewno chciałbym mieć to w swojej kolekcji.

Tu dużo pisze o wydaniach tego serialu na DVD:
http://bookhouse.freehost.pl/dvd11.htm

Możliwe że nadchodzące wydanie nie będzie zawierało pilotowego odcinka, co byłoby straszną kaszaną.
dla zainteresowanych - właśnie pilot leci na tvn7 :)
Od dzisiaj co niedzielę o 18 będzie leciał na TVN 7, dziś wyjątkowo ze względu na dłuższy pilot zaczął się o 17,15. Dobrze że leci, tego serialu nigdy za wiele.
"Twin Peaks" puszczają o 17.15? Nieźle, w latach 90. to leciało po 22.00 i to chyba z poprzedzającą planszą, że serial dla widzów dorosłych... :)
Pytanko dla tych, którzy oglądali dzisiaj na tvn - jaka liczba była w żółtym trójkąciku?
12 :)
O mamusiu... Ciekawe, czy odcinki np. 2x07 czy finał też będą 12...
Jestem świeżo po obejrzeniu zakończenia Twin Peaks. Rewelacyjny finałowy odcinek. Mocny, smutny....finałową scenę będę pamiętał chyba do końca życia...

Na pewno będę wracał do tego serialu, nie mogę sobie po prostu pozwolić na zakończenie tej wielkiej przygody z miasteczkiem Twin Peaks i jego mieszkańcami. Zakochałem się w tej społeczności, okolicy. Momentami czułem się że jestem agentem Cooperem i razem z nim zachwycam się tym wszystkim co napotkało nas w Twin Peaks.

Cieszę się że serial ten zdobył pierwsze miejsce w rankingu serialu KMF.

Aha... mało brakowało, a zapomniałbym wspomnieć o rewelacyjnej ścieżce dźwiękowej która jest równie klimatyczna jak postać Agenta Coopera.
Jak dla mnie to po "Eraserhead" najlepsza rzecz, która wyszła spod ręki Lyncha. Czytywałem zwykle, że pierwszy sezon jest lepszy od drugiego ale ja chyba wolę drugi, chociaż niektóre wątki są zrobione na siłę i wydają się niepotrzebne ( np. pachniało jakimś tanim melodramatem przy wątku z Jamesem i tamtą nieszczęśliwą żoną. Podobnie ma się wątek z wojną secesyjną, trochę to głupie było). Ale poza tym drugi sezon nieco więcej mówi o tym co najciekawsze w serialu : Czarna i Biała Chata, Bob i trochę o życiu mieszkańców już po rozwiązaniu zagadki Laury P.

Moimi ulubionymi bohaterami byli prócz agenta Dale'a Coopera ( wzór do naśladowania, zawsze opanowany i kulturalny ) to Albert ( zabawny facet ), Gordon Cole w którego wcielił się sam Lynch ( ten to był jeszcze zabawniejszy ), a z dziewcząt to Audrey ( niezłe z niej ziółko i ładna jest), Donna ( bo też ładna jest ), Catherine ( intrygantka pełną gębą ) oraz Shelly i ta laska Coopera ( one też są ładne ).

Szkoda, że serial skończył się gdy doszedł do najciekawszego momentu i wkroczył w metafizykę, urywając kilka wątków. Czytałem, że ostatni odcinek miał nieco inny scenariusz o czym można dowiedzieć się tu jakby ktoś ciekaw był ( nie zaglądać jak ktoś serialu nie zna ):

www.twinpeaks.fora.pl/ser...inek,86-15.html

Co do filmu pełnometrażowego to jest słabszy od serialu ale zobaczyć trzeba ( ale już po obejrzeniu całego serialu ). Ciekawe czy Lynch zechciałby jeszcze wrócić do tego dzieła i pociągnąć to co zostało przerwane. Ale to marzenie ściętej głowy.
troszkę niewielkich spoilerów

Wczoraj skończyłem swoją pierwszą (i z miejsca zaznaczam - na pewno nie ostatnią) przygodę z serialem Lyncha. Oficjalnie - zakochałem się w tym dziele. Cała plejada kapitalnych postaci, unikalny, doprawdy unikalny klimat, hipnotyzująca muzyka Badalamentiego, wreszcie cała intryga, wokół której toczy się serial. Przed przystąpieniem do oglądania nie miałem pojęcia, że będą w nim potem się działy tak surrealistyczne rzeczy, ale jak już te surrealizmy zaczęły się masowo pojawiać - w ogóle mi nie przeszkadzały, łyknąłem to po prostu i chłonąłem dalej.
Fakt, że drugi sezon ma trochę niepotrzebnych wątków - na przykład całego motywu z Jamesem i kobietą z zepsutym samochodem przełknąć nie mogłem, ale może to dlatego, że postaci Jamesa też nie cierpię - jednak finał jest po prostu... no, nie można określić jednym słowem. Dawno nie byłem tak zdołowany po obejrzeniu czegoś, jak po finale Twin Peaks.

Cooper to mój nowy idol, autorytet etc. Tak kapitalnie rozpisana i zagrana postać, że można o niej książki pisać. Duet, jaki tworzą z Trumanem, jest jedyny w swoim rodzaju z męskich postaci lubię jeszcze Andy'ego, bo pocieszny jest chłopak, Gordona (Lynch niesamowicie pasuje do tej postaci, jak krzyknął "BOOONZAAAII" do podsłuchu Earle'a, to mnie przepona rozbolała ze śmiechu), i Alberta z jego docinkami.
Z kobiecych postaci? Audrey zdecydowanie - ładna, fajnie zagrana, z ciekawą osobowością. Na początku serialu dziwaczna potwornie, ale potem się zmieniła, wg mnie na lepsze.
Absolutnie uwielbiam surrealistyczne postacie - karzeł z jego tańcem, Olbrzym z jego wyłupiastymi oczami no i oczywiście BOB. Co tu dużo mówić o BOBie - kto widział, ten wie, bo opisać tego nie sposób.

Obejrzałem też film kinowy - do serialu się nie umywa, ale jako suplement i ciekawostkę zobaczyć można, bo jest parę naprawdę świetnych scen. Na taką miażdżącą krytykę, jaką dostał, nie zasłużył.

I tak abstrahując nieco. Szukałem ostatnio aktualnych fotek niektórych aktorek. Niektóre nie wyglądają jeszcze tak źle, na przykład Sherilyn Fenn czy Peggy Lipton postarzały się z klasą, ale to, co z siebie zrobiła Lara Flynn Boyle... No cóż - operacje plastyczne nie zawsze wychodzą na dobre.



i tym optymistycznym akcentem, posta kończę

drugi sezon ma trochę niepotrzebnych wątków Drugi sezon ma bardzo dużo niepotrzebnych, zapychaczowych wątków, które momentami ocierają się wręcz o żenadę. Mnie akurat najbardziej irytuje to całe dochodzenie Andy'ego dotyczące "opętanego" dzieciaka oraz amnezja i "druga młodość" Nadine.

Lynch niesamowicie pasuje do tej postaci uwielbiam postać Gordona. Przed obejrzeniem TP nawet przez myśl mi nie przeszło, że Lynch może mieć choćby śladowe poczucie humoru, no, przynajmniej w takim... hm... rubaszno - slapstickowym wydaniu

film kinowy - do serialu się nie umywa Dziwny jestem, ale kinówkę stawiam wyżej niż wiele serialowych odcinków. Serial to mniej więcej 50 procent lynchowej schizy, 40 procent konwencji "sympatycznie pokręcone miasteczko" oraz 10 procent pastiszu różnych telenowelowych schematów. Nie ukrywam, że najbardziej cenię sobie właśnie tą lynchowską mitologię Czarnej Chaty, tańczącego karła, itp - bo jeżeli chodzi o zadupie i jego dziwacznych mieszkańców oglądanych oczami obcego, to TP nawet do pięt nie dorasta Northern Exposure. Tymczasem w Fire Walk With Me jest sto procent Lyncha w Lynchu, surrealistyczna jazda bez trzymanki, z mnogością kapitalnych scen i pomysłów. I jest genialny epizod Davida Bowiego!

to TP nawet do pięt nie dorasta Northern Exposure

A co to jest Northern Exposure?

Bo Twin Peaks miało się tak pierwotnie nazywać, ale zmieniono nazwę ze względu na to, że naprawdę istnieje takie miasteczko.
Twin Peaks miało się nazywać Przystanek Alaska?
Heh, sorry, Northwest Passage.:)

Swoją drogą tłumaczenie genialne.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •  
    nu4/4.php") ?>