mieć istotny wpływ na odbiór, sposób interpretacji. Po prostu, istnieją na tym świecie twórcy, którzy mają coś do zakomunikowania. Wystarczy posłuchać, a nie pokazywać jęzora. I tyle.
Czyli piszac o klasyku trzeba pisac na kolanach, bo to klasyk? Bo Slowacki wielkim poeta byl? W tym sek, ze wg mnie ten akurat film nie ma NICZEGO do zakomunikowania, nawet jesli sie wsluchac za pomoca mikrofonu kierunkowego i wejrzec mikroskopem elektronowym. Probowalem.

Rozumiem, ze film moze sie podobac i byc uwielbiany, ale wkurza mnie niemilosiernie, ze najwyrazniej nie moze sie nie podobac. Bo jesli napisac o nim w luzniejszej formie to juz jest zniewaga godnosci prezydenckiej.
Wojskowy,
proszę cię,
czytaj
dokładnie,
co piszę
bo
mówisz o czymś,
o czym ja
nie napisałem
.

Czyli piszac o klasyku trzeba pisac na kolanach, bo to klasyk?

Zdecydowanie nie. Moim zdaniem teksty, ktore w umiejetny sposob mierza sie z powszechnie uwielbianymi filmami, sa potencjalnie najciekawsze ze wszystkich mozliwych filmowych tekstow. Rzecz w tym, ze jesli przypuszczamy atak na klasyki, zwlaszcza tak slynne jak w artykule, wartoby uzbroic prace w solidne argumenty. A tych w twoim tekscie zwyczajnie zabraklo. Przoduja naciagane zlosliwosci. Zas podejscie 'ja-luzak teraz rzuce wam kilka kontrowersji, a wy sie snoby bulwersujcie' po prostu przemilcze.

A tak w ogole to nie wiem, o co tyle szumu. Tekst jest przecietny (nie rozumiem oburzenia niektorych - na stronie ladowaly juz slabsze prace, w tym nawet autorstwa militarego:), a prowokacja raczej marna. ;)
Jest tylko jeden problem, kiedy chce sie pisac niepochlebnie o Kubricku. Nie mozna otoz wytoczyc dobrych argumentow przeciw niemu, bo jak kazda inteligentna osoba wie, takowe nie istnieja (a zarzuty co do montazu\scenariusza\jakosci adaptacji to, jak inteligentne osoby wiedza, taki malusi kaliber).
...

Jest tylko jeden problem, kiedy chce sie pisac niepochlebnie o Kubricku. Nie mozna otoz wytoczyc dobrych argumentow przeciw niemu, bo jak kazda inteligentna osoba wie, takowe nie istnieja (a zarzuty co do montazu\scenariusza\jakosci adaptacji to, jak inteligentne osoby wiedza, taki malusi kaliber).

No więc po co pisać o Kubricku niepochlebnie skoro nie ma ku temu powodów?

Czyli piszac o klasyku trzeba pisac na kolanach, bo to klasyk? Bo Slowacki wielkim poeta byl? W tym sek, ze wg mnie ten akurat film nie ma NICZEGO do zakomunikowania, nawet jesli sie wsluchac za pomoca mikrofonu kierunkowego i wejrzec mikroskopem elektronowym. Probowalem.


Księżyc. Palec. Wniosek.

"Jeśli oglądasz klasykę, zapytaj autora co miał na myśli"? Sorry, Des, ale to jedno z najgłupszych zdań jakie kiedykolwiek dane mi bylo przeczytac.

Weź nie pierdol. Tak samo pojechałbyś po Barei, bo pokazywał puste półki w sklepach i kolejkę po meble? W Twojej rzeczywistości pustych półek nie ma, więc Bareja pierdolił od rzeczy?
Dlaczego "Lśnienie" jest cienkie ? Ten film w zamierzeniu jest horrorem, więc jego sensem istnienia jest straszenie. Nie muszę znać kontekstu czy mieć intelektualnego przygotowania, mogę być robolem po 4. klasach podstawówki - idę na film i mam srać w gacie (jeżeli już takim chamskim językiem się posługujemy... mi tam bez różnicy, w sumie i tak wszyscy pochodzimy od małpy). Horror bez straszenia to jak film akcji bez akcji albo film karate bez karate. Niech ktoś powie np. Desjudiemu, że trza znać kontekst, żeby się bać na "Piątku 13.", "The Thing" i "Alien", albo Mentalowi to samo o "Predatorze" czy... komukolwiek o "Twin Peaks", to zaraz będą śmiechy-hihy, stukanie się po głowie i jechanie po bandzie. Sorry, ale czasami mam wrażenie, że przed seansem "Lśnienia" powinienem najpierw zamówić mszę za pomyślność (zaciągając przed ołtarz całą rodzinkę), a potem wsadzić sobie odpowiednio długi kij od miotły powleczony żelatyną głęboko w tyłek, aby podczas przyjmowania dobra kultury zachować stosowną i jedynie słuszną postawę.

Skoro film nie ma NIC wspólnego z książką oprócz imion, nazwisk, nazw własnych i tytułu (tak z grubsza, chcę być złośliwy), to dlaczego Kubrick swego dzieła nie nazwał inaczej ? Np. właśnie "Wódko pozwól żyć" albo "Przygody Jasia Wędrowniczka" czy tam inne "Muminki kontratakują".

Ja bardzo przepraszam, ale wyobraź sobie, że idziesz do porno kina na nowe przygody Tery Patrick, a dostajesz "Egzorcystę" ! Albo na wieczór kawalerski do kumpla z wojska, a kończy się na oglądaniu w nocy "X-laski". Właśnie to uczucie miałem po obejrzeniu "Lśnienia". Pisałem już na tych łamach o tym - I NIE TYLKO JA !

Jeżeli się odwołujemy do twórców zamiast do ich dzieł, to czemu tylko do Kubricka ? Ja jestem bardzo zainteresowany co miałby do powiedzenia King o adaptacji jego oryginalnego tekstu. Jeżeli piałby z zachwytu nad jakością przekładu z jednego medium na drugie, to raczej nie zawracałby sobie (i nam) dupy samodzielnie zrealizowaną ekranizacją. A tak właśnie zrobił - kilka lat po premierze filmu Kubricka King zakasał rękawy, skrzyknął ekipę i zaczął kręcić swoją wersję za własne pieniądze. Apropo - to nie jest typowe dla Kinga, żeby po każdym kolejnym reżyserze poprawiać zwaloną robotę.

Inna sprawa, że tekst pana M. to jest jakieś nieporozumienie. Nie interesują mnie Twoje gusta panie M., ale to nie moja i nikogo innego wina, że jesteś... za mało przygotowany (także merytorycznie), aby zrozumieć istotę rzeczy w Ojcu Chrzestnym. Ten film jest po prostu cholernie mądry i życiowy i nie w jakiś tam zawikłany, erudycyjny sposób. Tylko tak delikatnie między oczy. Nigdy nie widziałem porównywalnie tak mądrych i tak prawdziwych filmów jak cała trylogia Godfather. To nie jest prostacka rozrywka dla mas, Coppolę powinni puszczać w ramach zajęć każdemu 18-latkowi, żeby wiedział co go w życiu może spotkać. Intryga tu jest mało istotna, odwrotnie do postaci Michaela Corleone i tego kim chce być, kim się staje i dlaczego, dalej - kim jest u szczytu i jak kończy. Pytanie o istotę władzy - albo jesteś szaraczkiem i robisz co ci każą grubsze ryby (u nas w kraju urzędasy i każdy, od którego jesteś zależny - np. pani w okienku, lekarz), albo bierzesz ster w swoje ręce - tak czy siak za wszystko i tak zapłacisz. Za wszystko! Albo brakiem forsy na lekarstwa, marną emeryturę, życiem na granicy ubóstwa i tym, że w wieku 50. lat będzie wyglądał na 70.; albo tym, że Twój własny brat wbije Ci nóż w plecy, Twoja siostra Ciebie znienawidzi, żona zabije w łonie Twoje dziecko i Cię opuści, Twoje dzieci nie będą chciały Cię znać, będą strzelać w Twoją rodzinę, będziesz robił rzeczy wbrew sobie - z zimną krwią zabijał lub kazał zabijać, kłamał, szantażował, łamał innych, manipulował ludźmi, Twoja córka zginie, a Ty stary cap po zawale, z cukrzycą, schorowany i opuszczony przez wszystkich, zapomniany cień dawnej potęgi, wyzioniesz ducha w jakiejś włoskiej pipidówie rozpamiętując do końca swoje życiowe wybory i porażki. "Co zrobiłem nie tak ?" Jak to co zrobiłeś ? Nic - takie życie, nie ma od niego instrukcji obsługi. Amen.
Książkę też czytałem - Puzo jest pisarzem amatorem, tylko że się z Coppolą kolegowali, a ten drugi do miernot raczej nie należy.



Inna sprawa, że tekst pana M. to jest jakieś nieporozumienie. Nie interesują mnie Twoje gusta panie M., ale to nie moja i nikogo innego wina, że jesteś... za mało przygotowany (także merytorycznie), aby zrozumieć istotę rzeczy w Ojcu Chrzestnym. Ten film jest po prostu cholernie mądry i życiowy i nie w jakiś tam zawikłany, erudycyjny sposób. Tylko tak delikatnie między oczy. Nigdy nie widziałem porównywalnie tak mądrych i tak prawdziwych filmów jak cała trylogia Godfather. To nie jest prostacka rozrywka dla mas, Coppolę powinni puszczać w ramach zajęć każdemu 18-latkowi, żeby wiedział co go w życiu może spotkać. Intryga tu jest mało istotna, odwrotnie do postaci Michaela Corleone i tego kim chce być, kim się staje i dlaczego, dalej - kim jest u szczytu i jak kończy. Pytanie o istotę władzy - albo jesteś szaraczkiem i robisz co ci każą grubsze ryby (u nas w kraju urzędasy i każdy, od którego jesteś zależny - np. pani w okienku, lekarz), albo bierzesz ster w swoje ręce - tak czy siak za wszystko i tak zapłacisz. Za wszystko! Albo brakiem forsy na lekarstwa, marną emeryturę, życiem na granicy ubóstwa i tym, że w wieku 50. lat będzie wyglądał na 70.; albo tym, że Twój własny brat wbije Ci nóż w plecy, Twoja siostra Ciebie znienawidzi, żona zabije w łonie Twoje dziecko i Cię opuści, Twoje dzieci nie będą chciały Cię znać, będą strzelać w Twoją rodzinę, będziesz robił rzeczy wbrew sobie - z zimną krwią zabijał lub kazał zabijać, kłamał, szantażował, łamał innych, manipulował ludźmi, Twoja córka zginie, a Ty stary cap po zawale, z cukrzycą, schorowany i opuszczony przez wszystkich, zapomniany cień dawnej potęgi, wyzioniesz ducha w jakiejś włoskiej pipidówie rozpamiętując do końca swoje życiowe wybory i porażki. "Co zrobiłem nie tak ?" Jak to co zrobiłeś ? Nic - takie życie, nie ma od niego instrukcji obsługi. Amen.
Książkę też czytałem - Puzo jest pisarzem amatorem, tylko że się z Coppolą kolegowali, a ten drugi do miernot raczej nie należy.


Ja pierdzielę to zdecydowanie jedna z najmądrzejszych i najprawdziwszych wypowiedzi jakie dane mi było czytać na tym forum. podpisuję się ręcmi i nogmi, zwłaszcza patrząc na to, że chciałem w końcu napisać to samo, ale nie mogłem się zebrać z lenistwa;)

z tym, co piszesz o Lśnieniu z kolei się nie zgadzam. pech chciał, że bardzo lubię ten film. zwyczajnie.
frikałt, ty - i nie tylko - caly czas nie rozumiesz, o co desjudiemu chodzi. to nie jest tak, ze nie mozesz ogladac lsnienia, bos bergmanowskiej godziny wilka nie widzial. chodzi o inny sposob pisania o klasyce. o solidnosc argumentow, a nie kierowanie sie reakcja wlosow na swoich posladkach. desjudi, beowulf, jakuzzi i reszta parokrotnie juz to powtorzyli, a wy nadal swoje. no i teoretycznie adi czy ja moglibysmy napisac o lsnieniu to samo, co ty o ojcu chrzestnym. ze to madry film, wielki film - i nie dla mas. i jakbys sie wtedy poczul? :)

Sorry, ale czasami mam wrażenie, że przed seansem "Lśnienia" powinienem najpierw zamówić mszę za pomyślność (zaciągając przed ołtarz całą rodzinkę), a potem wsadzić sobie odpowiednio długi kij od miotły powleczony żelatyną głęboko w tyłek, aby podczas przyjmowania dobra kultury zachować stosowną i jedynie słuszną postawę.
no właśnie nie. powtórze się: mam to gdzieś, czy arcydzieło doceniasz, czy nie. Chodzi o sposób argumentacji, jakość polemiki.

rozumienie Ojca Chrzestnego - właśnie o to chodzi. fajny opis.

Dlaczego "Lśnienie" jest cienkie ? Ten film w zamierzeniu jest horrorem, więc jego sensem istnienia jest straszenie. Nie muszę znać kontekstu czy mieć intelektualnego przygotowania, mogę być robolem po 4. klasach podstawówki - idę na film i mam srać w gacie (jeżeli już takim chamskim językiem się posługujemy... mi tam bez różnicy, w sumie i tak wszyscy pochodzimy od małpy). Horror bez straszenia to jak film akcji bez akcji albo film karate bez karate. Niech ktoś powie np. Desjudiemu, że trza znać kontekst, żeby się bać na "Piątku 13.", "The Thing" i "Alien", albo Mentalowi to samo o "Predatorze" czy... komukolwiek o "Twin Peaks", to zaraz będą śmiechy-hihy, stukanie się po głowie i jechanie po bandzie.

Jak Cię zaraz stuknę po głowie...
Dlaczego, za przeproszeniem - ku**a, tak wiele osób nie potrafi spojrzeć poza własny gust i rzeczywistość, w której żyje?? Cała dyskusja, która była tu prowadzona przez Military'ego, Desa, mnie i inne osoby wtrącające swoje trzy grosze, nie miała na celu udowodnienia, że Lśnienie to film zły lub co gorsza, że trzeba się nad nim onanizować jak Seymour Hoffman nad zdjęciami w Happiness. Miała na celu obronę kulturalnej, merytorycznej dyskusji z KLASYKĄ, która powstała w innych czasach, przy innych uwarunkowaniach kulturowych i za to, znowu za przeproszeniem - ku**a, należy jej się szacunek, bo Lśnienie może być filmem złym, ale jest już obrazem unieśmiertelnionym w historii kina, czy to się niektórym podoba, czy nie! Warto pamiętać również, że ta KLASYKA przeżyje nas wszystkich, o ile kino nie upadnie za ileśtam lat do poziomu masówki nabieranej łopatką do popcornu.

Powtarzam kluczowe zdanie zawarte w powyższej wypowiedzi - obronę kulturalnej, merytorycznej dyskusji z KLASYKĄ! Dyskusji, nie krzykactwa. Przypominam również, że jedną z nadrzędnych idei tejże dyskusji, która wielu najwidoczniej umknęła, był fakt, że chodziło o krytykowanie publiczne, które musi rządzić się innymi prawami, niż krytykowanie na forum - jeśli tak się nie stanie, to będziemy mogli równie dobrze zaprzestać dyskursu publicznego, bo każdy uważający, że ma coś do powiedzenia, będzie sobie publikował swoje "opinie" na jednym z powstających lawinowo portali/wortali/stron/forów filmowych. I piszę w tej chwili OGÓLNIE, nie konkretnie do Military'ego, który chyba zrozumiał, dlaczego z Desem na niego naskoczyliśmy.

Nie wiem, dlaczego tak trudno niektórym zrozumieć, że już dawno wyszliśmy poza konkretny przykład Kubrickowego dzieła/arcydzieła/kupy/megakupy i że naprawdę nikt nie jest przeciwny krytykowaniu jakiegokolwiek filmu - ale jedynie w momencie, kiedy osoba krytykująca zrobi to z głową pełną pewnych informacji. Widzę w tej chwili dwie opcje - albo my nie potrafimy jasno wyrazić tego, o co nam chodzi, albo niektórzy powinni pewne sprawy przemyśleć, że nie nazwę tego po imieniu (INFO - to nie jest prowokacja, nie odpowiadam na żadne posty urażonych moją wypowiedzią).

No wkurzyło mnie to, po prostu.

piękna wypowiedź, freak. ta o ojcu chrzestnym. kłaniam się nisko.


Ja bardzo przepraszam, ale wyobraź sobie, że idziesz do porno kina na nowe przygody Tery Patrick, a dostajesz "Egzorcystę" ! Albo na wieczór kawalerski do kumpla z wojska, a kończy się na oglądaniu w nocy "X-laski". Właśnie to uczucie miałem po obejrzeniu "Lśnienia". Pisałem już na tych łamach o tym - I NIE TYLKO JA !

dziwna to wypowiedz, zwłaszcza jeśli pada z ust kogoś, kto rozpływał sie z zachwytu nad geniuszem odysei. gdybym byl złośliwy, mógłbym powiedzieć: "szedłem na odyseje z nadzieja zobaczenia rasowego SF, a dostałem w zamian jakąś filozofie z dupy o małpach i motyla noga wie czym. co to ma być, do jasnej choinki? na plakacie statek kosmiczny, na filmie małpy przez 40 minut z okładem. oddawać moja kase!" nie znasz Kubricka? nigdy nie widziałeś żadnego jego filmu? przecież od dawien dawna wiadomo, ze koleś nie kręcił rzeczy gatunkowo spójnych, olewał "konwencje" i takie prostactwa jak choćby to, czy ktoś będzie się bał na jego Lśnieniu. lśnienie nie powstało celem straszenia ciemnego ludu. osoby zainteresowane reżyserskimi intencjami, odsyłam do publikacji "Stanley Kubrick w opinii krytyki zagranicznej". znajdziecie tam stertę różnorakich rewelacji, fragmenty wywiadów z reżyserem oraz próby rozkminienia fenomenu roztrząsanego tu dzieła. jak komuś będzie mało, niech zajrzy do 'Danse Macabre' Kinga, w którym pisarz jednoznacznie oświadcza, iz NIGDY nie czul do Kubricka antypatii z powodu takiego a nie innego przeniesienia na ekran książki - rozterki Kinga (jak również powody Kubricka) były nieporównywalnie głębszej natury niż to, co możemy wyczytać na filmwebie. a tak w ogóle to ekranizacja Lśnienia stanowi jedno z ciekawszych doświadczeń w dziejach kinematografii: dwaj nieprzejednani twórcy, dwie różne wizje - tu musiało dojść do spięcia.
Jak zobaczę w tym temacie jeszcze jedno słowo w stylu "motyla noga", "pierdolę", "z dupy", "weź nie pierdol" itd. itp. skasuję ten temat bez mrugnięcia okiem. Jak chcecie dyskutować w taki sposób, to idźcie sobie na forum obora.pl albo chamstwo.pl
Ten tego nie ma co się gorączkować - (#)napisałem tylko dlaczego MNIE nie rusza "Lśnienie". Z drugiej strony - przewrotnie - pierwszy argument był tym kluczowym.(/#)

Mental lubisz błyskotliwe i kwieciste porównania, więc coś dla Ciebie: (*) niby kobiety już nie trzeba bezpośrednio podczas aktu płciowego zapładniać, żeby mieć potomstwo, ale żadne ze "Lśnienia" in vitro. Albo pozostając jeszcze przy tematyce seksualnej: jak idę z dziewczyną do łóżka, to nie po to, aby tam grać w bierki albo walczyć na poduszki. (/*)
"Odyseja" to sf, ale najlepsze sf (literatura/film) to takie, w którym fantastyka naukowa jest tylko pretekstem do rozmyślań o naturze człowieka. Sf jest jakby stworzone do uszlachetniania jej formuły. "Lśnienie" to horror, film niejako z tezą (przestraszyć widza), więc patrz gwiazdka.

Jeszcze inna sprawa - tak moi drodzy, ja Was wszystkich (oprócz Żołdaka) rozumiem, tylko że... patrz krzyżyk .

Zostawmy już te krzyżyki, gwiazdki, trójkąty, kwadraty. Oczywiście że liczy się jakość argumentacji w publicznej polemice z klasyką, a to, że sobie ktoś coś lubi czy nie lubi to mnie to tam wiesz. Ludzie mądrzy trzymają się mądrzejszych od siebie, a nie krzykaczy. To, że mocno krzyczysz oznacza tylko, że szybciej gardło zedrzesz. I oczywiste jest także to, że takie merytoryczne odbarwianie jest niezwykle interesujące i rozwijające, pod warunkiem właśnie, że jest merytoryczne. I - już kończę - bardzo smutne jest to, że wielu ludzi nie rozumie (była dyskusja przy topicu "10/10") dlaczego klasyka jest klasyką i tacy niewyedukowani widzowie mierzą swoją intelektualnie obmierzłą miarą rzeczy, które ich przerastają.

Akurat te słowa IMO nie odnoszą się tak jednoznacznie do "Lśnienia", bo - jak napisałem - film jest horrorem, a horror powinien przede wszystkim straszyć, a w dalszej kolejności być czymś więcej. Telefon komórkowy powinien umożliwiać wykonywanie połączeń i ich odbieranie, a dopiero w dalszej kolejności uruchamianie organizera, edytowanie e-mailów, granie, słuchanie MP3/radia czy pstrykanie zdjęć. Skoro horror IMHO nie straszy, to tak jakby samochód nie jechał - co z tego, że to Ferrari ze skórzaną tapicerką, ręcznie wykańczany wysokiej jakości drzewem lakierowanym chemią za 2000 $ i fotelami lotniczymi, a silnik ma poczwórne doładowanie i 600 koni mechanicznych. WÓZ PO PROSTU NIE JEDZIE ! Kupiłem go, żeby się przemieścić z punktu A do B, a nie, żeby stał rozklekotany w garażu. NO ku... rcze, nie chce ruszyć gruchot jeden ! Co z tego, że to Ferrari ? Teraz rozumiecie ?

EDIT: Pytanie: czy można stwierdzić obiektywnie, że dany film jest mało straszny ?

Jeszcze inna sprawa - tak moi drodzy, ja Was wszystkich (oprócz Żołdaka) rozumiem, tylko że... patrz krzyżyk .

No to teraz pozostaje się umówić na jakieś piwko .

Freakout, hipokryzja wycieka z twoich postow. Z jednej strony taka klasyke jak Lsnienie jedziesz bez mrugniecia okiem - z subiektywnych powodow - a z drugiej wyrazasz sprzeciw wobec tego, ze ja robie to samo z Ojcem chrzestnym. Ojciec chrzestny tymczasem jest jak Lsnienie - to ma byc film kryminalny, a nie "nauka zycia". Ciebie nie straszy Lsnienie - mnie nie emocjonuje Godfather. A kryminal bez emocji to jak horror bez strachu.
To zabrzmi strasznie, ale nic to. Military, jeśli "Ojca chrzestnego" bardzo chcesz obarczać etykietką, to, za przeproszeniem "film obyczajowy" pasuje dużo lepiej niż "kryminał".

jak idę z dziewczyną do łóżka, to nie po to, aby tam grać w bierki albo walczyć na poduszki.

a ja jak ide na film SF, to nie po to, by przez 40 minut oglądać małpy, a przez następne 40 wylewanie farby. z drugiej jednak strony skoro odyseja to jedyny film SF, w którym marnuje się czas na przelewanie wiader farby, to Lśnienie może być jedynym horrorem, który nie straszy. łapiesz, o co mi chodzi?


czy można stwierdzić obiektywnie, że dany film jest mało straszny ?

a czy mając 25 lat na karku, można się jeszcze czegoś wystraszyć? pytam najzupełniej serio. Carpenterowe 'Coś' straszyło mnie, jak miałem lat 10. dzisiaj nie czuje żadnego strachu - czy to oznacza, ze 'The Thing' to fuszerka?

tak samo jak piknik pod wiszaca skala. rzeklismy:)

chlopaki, tak na serio - wy naprawde tak podchodzicie do ogladania filmow, czy to jest tylko zgrywa?
Jak?

I które chłopaki?
te chlopaki, ktorym sie film nie podoba, "bo mial byc horror, a nie jest straszny, a to przeciez glowne zalozenie", i cala reszta od "kryminalow" i innych takich...

edit: zaraz uslyszymy, ze piknik pod wiszaca skala to kiepski film, bo odnalazla sie tylko jedna panna, nie ma rozwiazania zagadki etc....
He, he, a mówią, że to kobiety są humorzaste, niezrównoważone emocjonalnie i mało konkretne.

Military, jeśli "Ojca chrzestnego" bardzo chcesz obarczać etykietką, to, za przeproszeniem "film obyczajowy" pasuje dużo lepiej niż "kryminał".

Otoz to. Taka klasyfikacja padla rowniez w artykule i troche mnie ona wytracila z rownowagi.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •