wika
Chciałbym otworzyć pewną dyskusję o polskim ruchu rycerskim. Zjawisko to obserwują od dość dawna. Jestem historykiem z wykształcenia i zamiłowania więc idea bractw rycerskich i odtwarzania przeszłości fascynowała mnie od zawsze. A jednak do tej pory nie mogę znaleźć bractwa, z którym bym się identyfikował. Próbowałem w Polsce, próbowałem w Anglii. Przeglądam różne strony, oferty i ciągle mi coś nie odpowiada-może jestem za bardzo wybredny? Smile
Cóż z biegiem czasu moje wątpliwości się tylko się namnożyły. Od razu zaznaczę, że przedstawione poniżej zdania mają charakter wysoce subiektywny. Ciekaw jestem jednak Waszej opinii.
Uderzyło mnie jak wielu archeologów zajmuje się odtwarzaniem i jednocześnie niewielu historyków. Pojęcia nie mam czy tak jest naprawdę, może ja mam szczęście spotykać tylko archeologów. Wiedza archeologiczna jest konieczna do stworzenia poprawnej rekonstrukcji.
Ale to co mnie jednocześnie zachwyca ale i przeraża to dbałość o szczegóły. Ruch rycerski jest tu na ile zauważyłem podzielony i o ile niektórzy sprawę traktują dość swobodnie to niektóre grupy podchodzą do rekonstrukcji wręcz dogmatycznie. Cieszy mnie to bo nic gorszego niż anachronizmy. Jednocześnie widzę w tym ogromną pułapkę bo czy tak naprawdę można zrekonstruować daną epokę? Co zrobić wobec oczekiwań ludzi, którzy chcieliby zająć się odtwarzaniem ale z różnych względów nie mogą – choćby kwestia walki kobiet? Na treningach w Anglii bardzo się zdziwiłem kiedy dostałem łupnia od pewnej koleżanki ale jak dyskutować o ahistoryczności z kobietą, która macha mieczem lepiej od ciebie…
Jestem mediewistą, zajmuję się wczesnym średniowieczem. Miałem z tego powodu problem gdy szukałem jakiegoś bractwa dla siebie bo dla wielu średniowiecze to epoka rycerzy w płytówkach z XIV-XV wieku. Dla mnie to już współczesność.Smile Ale to osobny temat. Ile mamy źródeł dotyczących kultury materialnej powiedzmy Słowian zachodnich z X wieku? A jakby chcieć odtwarzać wcześniejsze epoki u tego ludu? Musimy opierać się na nielicznych znaleziskach archeologicznych. Pytanie jakie mnie nurtuje to czy nie jest jednak tak, że na wątpliwych podstawach tworzymy całe rekonstrukcje. Troszkę mi to przypomina zdanie mojej koleżanki po fachu jakie ma o archeologach – „oni na podstawie jednej skorupki chcą odtworzyć całą rzeczywistość”. Niepochlebne ale chyba wielu historyków ma podobne mniemanie. Niestety te dwie nauki podchodzą do przeszłości zupełnie inaczej.
I tu pojawia się druga sprawa, która mnie w ruchu rycerskim nurtuje, a która moim zdaniem wynika z „archeologicznego” podejścia do przeszłości. Gdzie by nie spojrzeć grupy koncentrują się na odtwarzaniu strojów, walce, potem idą produkcje rzemieślnicze, tańce, może jakieś gotowanie. Podstawą są jednak wytwory kultury materialnej. Mnie jednak jako historyka interesuje jednak również, dorobek duchowy danej epoki. Sposób myślenia ludzi z przeszłości. Przeszłość jako takiej odtworzyć nie można podobnie jak i ustalić „obiektywnej prawdy” odnośnie danego wydarzenia. Jak więc odtwarzać historię? Poprzez jak najwierniejsze zbliżenie się do zakładanego modelu przeszłości, który i tak jest jedynie światem prawdopodobnym.
Dlatego właśnie śmieszą mnie spory o historyczność danego elementu wyposażenia. Na dobrą sprawę można zakwestionować niemal wszystko.
Co jednak z kulturą duchową? Jak odtwarzać sposób myślenia. Upraszam wszystkich rycerzy czytających jeszcze o chwilę cierpliwości.
Wywodzę się ze środowiska rpg, podobnie jak wielu rekonstruktorów. Dziwne jednak, że środowiska owe nie czerpią ze wspólnych doświadczeń. Zauważyłem nawet pewną niechęć wśród „rycerzy” do rpg – ponoć najbardziej ahistoryczne bractwa rekrutują się z graczy rpg chcących powalczyć naprawdę. To jednak co odnajduję wśród fantomu rpg, a czego brakuje moim zdanie rycerzom to wyobraźnia i postawienie na kulturę duchową. Smile Cóż z tego, że uczestniczę w biesiadzie rycerskiej gdzie wszyscy maja odpowiednie stroje lecz dyskusje dotyczą współczesności. Wolę obejrzeć plastikowe miecze i starających się myśleć jak swoi przodkowie graczy rpg. Nawet jeśli niektórzy wezmą ich za wariatów co za bardzo się wczuli.
Brakuje mi wreszcie zwłaszcza wśród grup odtwarzających średniowiecze rzeczywistego etosu rycerskiego. Może za mało Was poznałem. Tylko, że gdybym chciał by me potomstwo nauczyło się rycerskich zasad to bym zapisał ich do harcerstwa, a nie rycerstwa. Harcerzy znam mniej niż rycerzy, a jednak aż bije od nich etosem. A od niektórych rekonstruktorów czuć jedynie dumę z posiadania wiernej repliki.
Nie chcę popadać w skrajności – na pewno znajdzie się wielu ludzi dbających zarówno o strój jak i odpowiednią oprawę. Wielu jest też kiepskich graczy rpg, którym tylko walka plastikowymi lub nie mieczami w głowie. Uważam jednak, że do wiernej rekonstrukcji konieczne jest oparcie się na wszystkich aspektach życia.
A co nam to daje? Rekonstrukcje stają się bardziej atrakcyjne. Niestety odniosłem też wrażenie, że niektórzy rekonstruktorzy uprawiają swoje hobby tylko dla siebie. Może mam już jakieś zboczenie zawodowe ale chciałbym też by i inni interesowali się tym co robię, bym mógł zaszczepić w ich tego bakcyla By choć w pewnym zakresie wyedukować, nauczyć bawiąc. Sam historyczny pokaz mody sarmackiej jest atrakcyjny ale o wiele większe wrażenie zrobi inscenizacja obrad sejmu. A gdyby jeszcze można było zostać samemu zostać jednym z posłów? Podobną działalność prowadzą na przykład Muzeum Pałac w Wilanowie czy Muzeum Wsi Lubelskiej, mam nadzieje, że podacie więcej przykładów.
Zastanawiam się czy już w Polsce są grupy odtwarzające życie całego miasta, zamku itp. Stawia się grody ale zamku chyba nikt jeszcze nie planuje wybudowaćSmile ?
Na koniec krótkie podsumowanie.
• proponuję odejście od przesadnego dogmatyzmu w kwestii kultury materialnej z jednoczesną świadomością, że wszystko jest jedynie jedną wielką umową, próbą, hipotezą
• równouprawnienie w odtwarzaniu kultury materialnej i duchowej
• uatrakcyjnienie wszelkich pokazów ukierunkowanie na odbiorcę, tworzenie inscenizacji, larpów, rekonstrukcji życia, obyczajów
Co sądzicie o tym wszystkim? Może za słabo wniknąłem w tematykę? Post ten zamieszczam na kilku forach dotyczących historii, odtwarzania oraz fantastyki. Ciekaw jestem opinii poszczególnych środowisk. Dziękuję i pozdrawiam!
_________________
Poruszyłeś bardzo ciekawy, choć rzeczywiście drażliwy temat, choć pewne dyskusje na tym forum już się o ten problem otarły, myślę, że warto mu poświęcić cały wątek.
Widzę, że w Ruchu Rycerskim widzisz przede wszystkim to, co współcześnie funkcjonuje głównie w nazwie - rycerstwo. Już sam nadmiar "rycerzy" jest niehistoryczny, więc bardzo dobrze, że coraz więcej ludzi odchodzi od odtwarzania tej warstwy społecznej.
Sława, drogi Merlinie... To o czym piszesz zostało już poruszone. Co prawda nie w ruchu rycerskim ale w odtwórstwie wczesnego średniowiecza. Wcale nie okazało się to takie trudne i w ciągu 3 miesięcy daliśmy radę podnieść swój poziom historyczności. Mam na myśli nie tylko historię materialną ale i duchową. Poprawiliśmy również wiele kwestii merytorycznych. Udało nam się to dzięki sprawnej współpracy archeologów i historyków. Sam jestem historykiem i wiem jak "sztywno" potrafią myśleć archeologowie... Co do historyczności materialnej sprawa była o tyle prosta, że zamiast szukać rzeczy historycznych, po prostu zaczęliśmy unikać rzeczy "mrocznych", natomiast jeśli chodzi o rekonstrukcję materialną to było jeszcze prościej... Źródeł jest na prawdę sporo (przynajmniej jeśli chodzi o Skandynawię, którą ja się zajmuję) i nie sprawiło mi dużego problemu rekonstrukcja kultury duchowej na ich podstawie. W naszym przypadku podstawą sukcesu był wyjście poza rozważania i poważna praca nad rekonstrukcją.
Pozdrawiam.
P.S.
Zauważyłem, że jesteś z Lublina... Ja tam studiuję
To ja moze wypowiem sie z perspektywy wlasnego doswiadczenia.
Moja grupa zajmuje sie odtwarzaniem kultury materialnej Europy Srodkowo-Zachodniej przelomu XIV i XV wieku. Polega to (jak nietrudno odgadnac) na stosowaniu tzw. archeologii doswiadczalnej, czyli testowaniu na sobie jak najwiekszej ilosci aspektow zycia epoki. Wiaze sie z tym rekonstrukcja ubioru, sprzetow codziennego uzytku, przyrzadzanie posilkow, a dla wybranych rzemioslo, sprawy militarne czy artystyczne. To sa podstawy, z wykorzystaniem ktorych mozemy mowic o namiastce odtwarzania. Oczywiscie staramy sie dazyc, aby nasze zachowanie rowniez wiazalo sie w jakis sposob z panujacym w epoce swiatopodladem, o pelnej jednak "rekonstrukcji" nie moze byc mowy. Dlaczego? jak juz napisala Zlomiarz. To, co robimy, ma byc odczuwalne na wlasnej skorze i na tyle, na ile jest to mozliwe, autentyczne. Nie bedzie takie natomiast dyskutowanie o stanie goscincow, kiedy wszyscy maja w pamieci autostrady i tramwaje.
Niektorzy nazywaja nas przebierancami. Mozemy temu zaprzeczac wlasnie dlatego, ze zadne z nas nie probuje bawic sie w Zawisze ani Krola Artura. W momencie natomiast, gdybysmy zdecydowali sie na aktorstwo i scenki rodzajowe (inne, niz dla zartu), skonczylaby sie rekonstrukcja, a zaczelo rpg. Nie twierdze, ze w tym ostatnim jest cos zlego, jednak wiekszosci z nas nie o to chodzi. Zreszta na czym ma polegac odtwarzanie etosu? Bo chyba nie na mowieniu sienkiewiczczyzna (ktora z jezykiem staropolskim nie ma nic wspolnego) i prawieniu komplementow sobie nawzajem? Tudziez przeklinaniu, jesli odtwarzamy szewca?;) Byloby to glupawe, nie odpowiadalo rzeczywistym warunkom i nie mialo zastosowania na wieksza skale (poprosze o proces czarownicy i wykonanie wyroku), zreszta kto na to pojdzie. Na wyjazdach poznajemy nowych ludzi, a starych witamy zwykle po roku niewidzenia. To chyba normalne, ze chcemy z nimi pogawedzic o zdrowiu, kulturze i polityce?
p. s. Czy to deja vu, czy gdzies juz dzisiaj widzialam ten temat?;)
Haletho poruszyłaś strasznie ciekawy temat archeologii materialnej. Mianowicie archeologia eksperymentalna jest niezwykle pomocna w ustaleniu tego, co było a czego nie... Sprawa jest prosta... Od czasu do czasu robimy sobie marsze albo jedziemy na gród na tydzień lub dwa. Żyjemy wtedy TYLKO w oparciu o rzeczy historyczne. Wyrzekamy się wszystkiego co współczesne, prócz... Prócz notesika i ołówka. Notujemy wszystko co jest nam w danej sytuacji zbędne, lub niezbędne, czego nam brakuje... Pozwala nam to w dość łatwy sposób na przykład ustalić, co było w praktyce przydatne, a co mogło być tylko ozdobą... Na przykład rogi na hełmach
My, okologrunwaldzcy, na szczescie dysponujemy juz bogatym zestawem srodkow pismienniczych;)
Tu mala dygresja, rowniez pozwalajaca sie zorientowac dlaczego lubimy czasem uzywac wspolczenych wynalazkow: pewnego razu zapisalam na turnieju czyjes namiary na tabliczce woskowej. Uczynilam to w sposob tak czytelny, iz zle zaadresowana przesylka dotarla w koncu do adresatow po uplywie kilku miesiecy:PP Wiecej do tego nie wroce, wiec niestety jestem skazana na wyciaganie w namiocie notesika i komoreczki, a takze cytaty nie brzmiace bynajmniej "slij, panie, pacholka traktem na wschod, a potem w prawo od karczmy pod debem". Zamiast tego zapytam rozmowce jak mu poszla sesja i czy przeprowadzil w domu planowany remont. Bo zalezy mi nie tylko na klimacie, ale rowniez na ludziach, ktorzy go tworza.
Wracajac natomiast do Merlina.
Co jednak z kulturą duchową? Jak odtwarzać sposób myślenia. Upraszam wszystkich rycerzy czytających jeszcze o chwilę cierpliwości.
Wywodzę się ze środowiska rpg, podobnie jak wielu rekonstruktorów. Dziwne jednak, że środowiska owe nie czerpią ze wspólnych doświadczeń. Zauważyłem nawet pewną niechęć wśród „rycerzy” do rpg – ponoć najbardziej ahistoryczne bractwa rekrutują się z graczy rpg chcących powalczyć naprawdę. To jednak co odnajduję wśród fantomu rpg, a czego brakuje moim zdanie rycerzom to wyobraźnia i postawienie na kulturę duchową. Cóż z tego, że uczestniczę w biesiadzie rycerskiej gdzie wszyscy maja odpowiednie stroje lecz dyskusje dotyczą współczesności. Wolę obejrzeć plastikowe miecze i starających się myśleć jak swoi przodkowie graczy rpg. Nawet jeśli niektórzy wezmą ich za wariatów co za bardzo się wczuli.
Brakuje mi wreszcie zwłaszcza wśród grup odtwarzających średniowiecze rzeczywistego etosu rycerskiego. Może za mało Was poznałem. Tylko, że gdybym chciał by me potomstwo nauczyło się rycerskich zasad to bym zapisał ich do harcerstwa, a nie rycerstwa. Harcerzy znam mniej niż rycerzy, a jednak aż bije od nich etosem. A od niektórych rekonstruktorów czuć jedynie dumę z posiadania wiernej repliki.
Ale to se ne da, z przyczyn, o ktorych juz pisalam. Co zreszta nalezy rozumiec pod pojeciem etos rycerski? To, co znamy ze sredniowiecznych romansow i kiepskiej literatury fantasy, a co nijak nie ma sie do rzeczywistosci? Szescset lat temu zyli tacy sami ludzie, jak teraz. Jedni cenili honor i uczciwosc, inni niestety nie. Odtwarzac zas nie ma tutaj czego, bo wszak sama kultura wymaga, bysmy upodabniali sie na co dzien do potomkow tych pierwszych:) Nie trzeba w tym celu zapisywac dziecka do harcerstwa, ani do rycerstwa. Wystarczy wychowac je na dobrego czlowieka i obywatela.
Same terminy "bractwo rycerskie", "ruch rycerski"... Sa niesamowicie infantylne i nikt chyba juz ich nie uzywa. Po pierwsze zabawa obejmuje wszystkie epoki od starozytnosci po II WS i ciezko bedzie nazwac rycerzem kogos, kto rekonstruuje powiedzmy szwolezera. Po drugie: jaki procent "sredniowiecznych" odtwarza rycerstwo? W mojej grupie, owszem, sa i tacy. Kiedy jednak zejda juz z pola i sie rozblasza, chwytaja za gary i rozdmuchiwanie ogniska. Nierycerskie. Za to ich osobisty etos zabrania im zwalania tego na sluzbe:)
No i przede wszystkim trzeba rozgraniczyć wczesne średniowiecze od rozkwitu i schyłku tej epoki...
My wcześniacy po pierwsze jesteśmy wojami a po drugie w większości rekonstruujemy pogan...
Ileż to razy spotykałem się z taką scenką:
Turysta: O zobacz synku! Rycerze!!!
Snorri: Wojowie...
Turysta: A co to???
Szescset lat temu zyli tacy sami ludzie, jak teraz. Jedni cenili honor i uczciwosc, inni niestety nie.
Otóż właśnie. Chyba nie da się odtworzyć mentalności człowieka lepiej, niż po prostu będąc sobą - człowiekiem.
Inną sprawą jest zabawa w pewne aspekty kultury duchowej, nie mająca nic wspólnego z inscenizacjami - rzeczywiście, czasami spontanicznie wybuchają "scenki rodzajowe" polegające chociażby na kłótni o oszukiwanie przy grze w Gluckhaus ;) czy wyrzucaniu awanturników z karczmy. Na własnej skórze poczułam, że może to być bardzo autentyczne - na ostatnim Grunwaldzie z Halethą i jeszcze jedną koleżanką grałyśmy w karczmie, i nie było tak, że "udawałyśmy" muzyków na potrzeby jakiejś inscenizacji - byłyśmy prawdziwymi grajkami, grałyśmy dla prawdziwie cierpiącej z tego powodu publiczności, i dostałyśmy w zamian autentyczny i bardzo fizyczny butel miodu. Myślę, że każdy ma w swoim "fachu" podobne doświadczenia, i to wszystko czyni odtwórstwo bardziej realistycznym i pełniejszym. Są tez podejmowane pewne działania w kierunku ograniczenia ilości rozmów toczących się przy ogniskach na temat wyższości PeCeta nad Makiem, ale więcej chyba zrobić się nie da, bo robimy to dla siebie, a więc prócz wczucia się w klimat chcemy, jak powiedziała Haletha, dobrze się bawić z dawno niewidzianymi przyjaciółmi.
Tak, podobne problemy poruszone zostały w temacie "odtwóstwo a historyczne formy społeczne" jednak wydaje mi się, że tutaj kwestia jest nieco inna, dotyczy nie tylko odtwórstwa kultury duchowej ale i wykorzystania źródeł w odtwórstwie kultury materialnej.