wika
Polityka to temat, którego dżentelmen nie porusza w towarzystwie, ale wybaczcie, bo zauważyłem ciekawą zależność między tą szlachetną dziedziną a naszym kochanym forum i chciałbym się nią podzielić.
Otóż forum to parlament w skali mikro. Popatrzcie tylko - debatujemy nad różnymi rzeczami, kłócimy się, przekomarzamy, czasem oskarżamy lub obrażamy, w pewnych przypadkach popieramy, a czasem dajemy na luz i gadamy o różnych sprawach, zupełnie niezwiązanych z tematem. Przy czym jesteśmy raczej zamkniętym gronem. Takim kotłem, w którym dużo się miesza, ale mało zmienia. I jak porównam to do polityki, to jestem naprawdę przerażony.
Wystarczy pomyśleć, że Wielkie Filmy to naprawdę ważne dla kraju sprawy, a różne pomniejsze filmidła to pierdoły trzeciej ważności. No i o czym tu się w większości rozmawia? I przede wszystkim - w jaki sposób? Zerknijcie do tematów np. o AVP - wymiana argumentów szybko przeistoczyła się w wymianę inwektyw. Do których zresztą parę osób nawiązywało nawet w innych wątkach. Do ostrzejszej wymiany zdań dochodzi nawet przy okazji pobocznej kwestii (np. w Sunshine). Tak samo jest w rządzie - i myślę, że inaczej być nie może, bo człowiek to człowiek i czasem go ponosi (choć jak się decyduje o losie kraju, a nie o tym, która okładka jest lepsza, to powinno się raczej hamować...). Dlatego też od pewnego czasu nieco przychylniejszym okiem patrzę nawet na tych najdurniejszych polityków - ale z drugiej strony wydają mi się jeszcze głupsi. Wprawdzie są tylko ludźmi, ale przecież oni nie dyskutują o filmach, do cholery...
Dobra, czas to zakończyć, bo zaczynam rzucać truizmami. Zaznaczam, że jestem trzeźwy, w pełni władz umysłowych, a mimo że to powyższe nie jest szczególnie błyskotliwym wywodem, to chyba nie jest też najgłupszą rzeczą na świecie. Kto jest za, kto jest przeciw? Prosze głosować przez podniesienie ręki.
Zgadzam się, naturalnie.
military, mamy inne poglądy polityczne i na tym polu możemy się nie zgadzać, ale jesteś świetnym politykiem Może spotkamy się na debacie u Lisa w "Co z tym kinem?".
Nawet Tuska mamy A przynajmniej kogoś bardzo do niego podobnego
Do Tuska podobny, ale raczej bliżej mu do Rokity: "Miami Vice albo śmierć".
Jakby Lis zrobił "Co z tym filmem?", to byłby to pierwszy dobry program publicystyczny w polskiej telewizji. Chociaż pewnie zapraszany byłby do niego Wajda i Zanudzi, i ubolewaliby że to kino już nie takie jak kiedyś, nie ma już tej statycznej siły ekspresji...
Nawet Tuska mamy Smile A przynajmniej kogoś bardzo do niego podobnego
fuck you, apone :) NIE JESTEM podobny do żadnego cholernego Tuska.
Nie przejmuj się. Ja ponoć jestem podobny do Fernandela