wika
Kontrowersje budził już nie raz. "Nie chcem, ale muszem" - tym razem próba zablokowania badań IPN dotycząca jego przeszłości. Interesujące, że skoro ma dowody na to, kto był "Bolkiem", do tej pory tego nie ujawnił. Teraz czeka na publikację książki, by to ujawnić. Czy faktycznie zna prawdę, czy to tylko próba obrony, która ma uniemożliwić publikację? Czy historycy IPN nie mają prawa badać przeszłości p.Wałęsy? Dlaczego o jednych pisać wolno i trzeba, a o innych nie, bo to nie wypada? Dlaczego tak bardzo Wałęsa się boi tej publikacji? Jeżeli ma tak silne dowody swojej niewinności, to przecież nic prostszego, jak je ujawnić.
Groteskowe jest dla mnie to że wszyscy tak się emocjonują ów publikacją IPN a jeszcze nikt jej na oczy nie widział. Naprawdę jest trudno rozmawiać o czymś czego nie ma. Cały ten szum wokół Wałęsy to jakaś parodia w której niewyobrażalnie (moim zdaniem) po raz kolejny ucierpiał wizerunek naszego byłego prezydenta. Znamy go z wybuchowości. Znamy go także z tego że nie przebiera w słowach. Ale czy taktem było rozpętanie akcji propagandowej wymierzonej przeciw badaczom IPN?
Zamykanie ust badaczom czy publicystą kojarzy mi się z tym co było w Polsce przed 1989r. a nie z założeniami III RP.
Osobiście jestem bardzo ciekawy tej publikacji. Mam zamiar ją nabyć i przeczytać tak szybko jak tylko będę miał możliwość. Wówczas możliwe ze zdobędę się na jakiś komentarz.
emocje wywołał sam Wałęsa, próbując nie dopuścić do publikacji, obrażając autorów, strasząc. Trochę dziwne, że mając dowody w ręku nie ujawnił,kto kryje się za "Bolkiem", bo w ten sposób spadłby z niego cień podejrzeń, jaki jednak istnieje, mimo zapewnień, że nie jest winny współpracy. Niewyjaśniona sprawa zniknięcia teczki Bolka w czasie jego prezydentury, czy inne elementy działań raczej świadczą przeciw niemu, a nie za nim.
Najciekawsze jest to że w chwilki kiedy pojawiły się pierwsze głosy o tej publikacji, media podały iż zainteresowany jest tym faktem premier Tusk. Według prasy chciał on zablokować wydanie tej ksiązki. Obecnie ta sprawa przyschła, ale tamtejsze wydarzenia świadczą tylko o jakimś dziwnym strachu czy obawą.
Trudno jest się odnieść tutaj do tego czy TW Bolek to faktycznie Wałęsa. Szczerze mówiąc nie zdziwiłoby mnie to w żaden sposób. Nie czułbym się jednak z tego powodu dobrze. Byłby to bardzo przykry fakt, który jednak nie przekreślałby całkowicie w moich oczach (ale i także większości Polaków) tego człowieka.
Rysy na życiorysach są czymś oczywistym. Nie ma postaci kryształowych, szczególnie jeśli mówimy o takich przykrym czasie jakim był PRL.
Najciekawsze jest to że w chwilki kiedy pojawiły się pierwsze głosy o tej publikacji, media podały iż zainteresowany jest tym faktem premier Tusk. Według prasy chciał on zablokować wydanie tej ksiązki.
Chyba tylko według prasy, bo sami funkcjonariusze IPN zaprzeczali temu.
A co do książki - to, że pisze ją gontarczyk i to, że autorzy nie zdecydowali się podczas jej pisania pogadać z Wałęsą w moich oczach ją dyskwalifikuje.
ależ podjęli próbę rozmowy z Wałęsą, tylko Wałęsa odmówił. To raczej dyskredytuje Wałęsę, który stosuje taki sposób działania, że z jednej strony odmawia rozmowy, a z drugiej próbuje zastraszyć, bo pewne dokumenty mogą być nie po jego myśli.
A co do książki - to, że pisze ją gontarczyk i to, że autorzy nie zdecydowali się podczas jej pisania pogadać z Wałęsą w moich oczach ją dyskwalifikuje.
Pogadać z Wałęsą? Już tyle razy prezydent opowiadał o swoim życiu. Raz przyznawał, że coś podpisywał, raz zaprzeczał. Teraz natomiast uważa się za bohatera i autorytet. Przydatność relacji Wałęsy jest więc niewielka w tym kontekście, chociaż historycy chcieli z nim współpracować jak dobrze pamiętam
Nikt tutaj nie rozpatruje tego czy Wałęsa był agentem podczas sierpnia 80 czy przez cały stan wojenny. Ewentualne niejasności wiążą się z latami 70-tymi. Chodzi tutaj więc o pewien epizod, który w moim odczuciu nie zburzyłby pomnika Lecha Wałęsy.
Zobaczymy co na ten temat powie nam IPN. Nie ma co podnosić atmosfery bo być może niczego „nowego” (jak podejrzewam) się nie dowiemy. Poczekajmy.
Jedynym zarzutem wobec Gontarczyka jest to iż posiada on prawicowe poglądy i tym samym naraził się środowisku Gazety Wyborczej, która chciałaby pisać historię według swojej, wyłącznie lewicowej, propagandzie.
Pogadać z Wałęsą? Już tyle razy prezydent opowiadał o swoim życiu. Raz przyznawał, że coś podpisywał, raz zaprzeczał. Teraz natomiast uważa się za bohatera i autorytet.
Czyli rozumiem, że gdybym np. chciał pisać o Kaczyńskim jako dekowniku, którego nawet nie internowano i podpiera l się przy tym ubeckimi dokumentami (no to co, że to fałszywki?), to także zapytanie o zdanie samego Kaczyńskiego byłoby zbędne?
Jedynym zarzutem wobec Gontarczyka jest to iż posiada on prawicowe poglądy i tym samym naraził się środowisku Gazety Wyborczej, która chciałaby pisać historię według swojej, wyłącznie lewicowej, propagandzie.
Nie. Ja zarzucam mu, że stworzył knota pt. PPR - droga do władzy. Rozumiem, że w krainie ślepców (czyli ludzi o niewielkiej wiedzy w danym temacie) jednooki (a raczej przymykający jedno oko) jest królem, ale jeżeli ktoś siedzi w temacie, albo (jak ja) na jego obrzeżach, to braki wyłażą same. I to niby miałby być jego doktorat? Kto takie coś przepuścił.
Domagając się obiektywizmu, warto samemu o niego zadbać. Pisać o Kaczyńskim - warto zaznaczyć, o którym. Jeżeli o Lechu, to akurat był internowany od XII 1981 do X 1982. Jarosław nie był internowany. Różnica jednak jest taka, że Jarosław Kaczyński ujawnił fałszywe dokumenty na swój temat - podał teczkę do wglądu. Sprawa "Bolka" trwa właściwie od czasu prezydentury Wałęsy i tak naprawdę nie została wyjaśniona. A pan prezydent "wie, ale nie powie, bo inteligentny naród winien się domyślić". A poza tym, jeżeli książka jest oparta na tak słabych przesłankach, to skąd ta nerwowość. Wystarczy przedstawić kontrargumenty. Zastraszanie, wymuszanie blokady publikacji - będzie tylko budziło niepotrzebne wątpliwości. Właśnie brak ujawnienia dokumentów powoduje niejasności.
Środowisko historyków jest podzielone w swoich ocenach co do tych doktorów. Linia podziału natomiast biegnie dokładnie wzdłuż granicy między lewicą a prawicą. Historia nie jest w tej materii niestety wolna od ideologii politycznej, zresztą to nigdy nie było (i nie będzie) możliwe. Warto wspomnieć tutaj nazwisko profesora Andrzeja Paczkowskiego (tzw. autorytet w środowisku) który broni pracy Gontarczyka i Cenckiewicza i cieszy się iż takowa praca o Wałęsie powstała.
Na ten temat wypowiedział się profesor Paweł Wieczorkiewicz: – Jego praca doktorska dotycząca Polskiej Partii Robotniczej jest absolutnie pionierska i odkrywcza. Autor analizuje akta PPR i Armii Ludowej, do których historycy nie zaglądali albo robili to w sposób bardzo selektywny. Stworzył zupełnie nowy obraz w stosunku do linii obowiązującej w historiografii. Dokonuje rewizji ogólnie przyjętych poglądów w sposób przełomowy, ale bardzo trafny. To znakomita praca, jedna z najlepszych, jakie ukazały się w ostatnich latach w Polsce.
Jak widać tu też są zdania podzielone. Cenne jest natomiast to ze ci ludzie dokonują nowego spojrzenia na pewne wydarzenia, które od zawsze były przyjmowane za fakty, a tymczasem są mitami.
Wieczorkiewicz? Ten, co twierdzi, że lepiej było sprzymierzyć się z Hitlerem? To akurat chyba nie najlepszy adwokat.
Co do jakości pracy Gontarczyka to już chyba tu pisałem. Wybór materiałów jest równie selektywny jak za komuny, tylko w drugą stronę. Zastanawiam się, czy chodził gdzieś poza IPN, bo ja sam nawet widziałem kilka dokumentów, które by im sie przydały (oczywiście z tezą o złej komunie), a których nie było. Powód? Bo leżą nie w IPN, ale gdzie indziej, choć też w Warszawie. Pisanie o AL/PPR na odstawie dokumentów NSZ (a takie stanowią spora część przypisów) jest równie sensowne jak pisanie o NSZ na podstawie dokumentów antykomunistycznych. Kilka wątków nie doprowadza do końca (bo nie pasują do założonej tezy), kilka spraw przemilcza (j/w), kilka ewidentnie przekłamuje (j/w). Rozumiem, że było to "odkrycie", bo o ciemnych sprawkach GL/AL głośno się nie mówiło, ale nawet w oficjalnej literaturze można było to i owo znaleźć-ja np. znalazłem rzeczy, które dotyczyły moich okolic, są poruszone u Gontarczyka, ale... wątek jest urwany w takim momencie, aby tekst pasował pod tezę o złych komunistach.
No, ale to chyba niezupełnie na temat, jeżeli ktoś się chce wypowiedzieć, to może w bardziej odpowiednim wątku.
Nagonka, jaka się rozpętała w tej chwili, jest co najmniej niesmaczna. Jednocześnie coraz bardziej przekonuję się, że epizod współpracy był. To nie przekreśla dla mnie tego, co Wałęsa zrobił później. Nie udało się zablokować wydania książki, mimo różnego rodzaju prób, teraz jakoś nie widać przekonujących argumentów, tych zapowiadanych, które by pokazały, że ten epizod to nieprawda. Książkę przeczytam. Nie uważam, że autorzy nie mieli prawa napisać. Z drugiej strony nie uważam, że taki epizod przekreśla późniejsze działania Wałęsy.
Książka o Lechu Wałęsie właśnie została opublikowana. Nie zostaje więc nam teraz nic tylko zapoznać się z jej treścią. Wiele osób znających się na rzeczy chwaliło autorów za dopełnienie wszystkich odpowiednich standardów przy tego typu badaniach i publikacji. Zarzucanie autorom iż ksiązka o Wałęsie jest zła… bo jest zła nie ma sensu. Wszystkie informacje w niej zawarte będzie można przecież zweryfikować. To jest publikacja naukowa, z całym aparatem naukowym, etc. Każdy historyk będzie teraz mógł się do tej publikacji odnosić. Najprawdopodobniej za kilka lat powstanie jakaś nowa praca o byłym prezydencie. Być może znane będą nowe fakty w tej sprawie.
Książka wzbudziła medialne kontrowersje zanim się ukazała i zanim ktokolwiek ją jeszcze przeczytał. Ja jej też nie czytałem i pewnie nie przeczytam - ani mnie ten okres historii nie interesuje, ani nakład tej książki nie jest duży. Bić się o nią nie będę, bo po prostu szkoda mi pieniędzy... Na Allegro ceny egzemplarza dochodzą do kwot ok. 300 zł. Co prawda IPN już zapowiada dodruk w połowie lipca, ale też cena książki to 65 zł, więc jak dla mnie sporo.
Jednak Polacy jako pokazał wczorajszy sondaż dla "Dziennika", mają więcej dystansu i są bardziej zdolni do refleksji niż telewizyjne autorytety, których chyba tylko media słuchają.
Moja ocena jest taka sama jak tej przebadanej grupki naszych rodaków. Nawet jeżeli Wałęsa w latach 70-tych był tajnym współpracownikiem bezpieki, to jego dalsza biografia całkowicie w moich oczach fakt ten niweluje. Zwłaszcza że to on sam przerwał współpracę z esbecką mafią i odszedł. A kiedy wyrósł na związkowego lidera to esbecja próbowała go zniszczyć, upokorzyć, skompromitować. Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że w latach Solidarności nadal był on TW, którego esbecja gnoiła po to, aby go uwiarygodnić. Nawet Prezes IPN w to nie wierzy
Zatem cała ta medialna zabawa właśnie tym tylko jest: medialną hucpą. Gdyby nie media, tylko historyków fakt ten by obchodził.
Jednak przy okazji jakiejś tam dyskusji nad tą książką, której nikt nie czytał jeszcze nasuwa się smutna refleksja: dlaczego tak późno o tym się pisze? dlaczego z 20-letnim opóźnieniem zajmujemy się sprawami, z którymi Niemcy czy Czesi uporali się już dawno temu? Znowu bokiem wychodzi chowanie głowy w piasek na początku III RP, rozkładanie parasola nad komunistami, nagonka na tych, którzy chcieli wówczas przeprowadzić lustrację (fakt, niektórzy z tych lustratorów obłęd w oczach mieli). Ile jeszcze takich bolesnych i brzydkich czkawek nas czeka bo paru "autorytetom" zachciało się pić brudzia z Kiszczakiem i Jaruzelskim?
jachu, zgodzę się z Tobą , ale sprawa jest inna .... Wałęsa ciągle mówi : ,, Ja walczyłem za wolną Polskę '' = Nie prawda .... Większosc Polaków walczyła i nic z tego teraz nie ma ! Jemu i jego kolegom żyje się bardzo dobrze .... Nie będę wnikał , ale uważam , że Wałęsa ma bardzo mały iloraz inteligencji , by byc dobrym politykiem , poza tym nie wierzę w jego świętośc ... Komuniści wiedzieli kogo wybrac po sobie , by ułatwił drogę Aleksandrowi Kwaśniewskiemu nawet nieumyślnie ... A przecież Kwaśniewski to postkomunista
Jestem stanowczo za , a nawet przeciw
Po co wogole burzyć i niszczyć autorytety takie jak Wałęsa? Takie wzorce są potrzebne społeczeństwu aby nie zapomniano jak walczyć o wolność i żeby koszmar zwany komunizmem już się nie powtórzył.Wadomo że droga walki z komunistami w Polsce była kręta i wyboista.Możliwe że Wałęsa podpisał świstek papieru aby uśpić czujność SB ale skoro był przywódcą Solidarności i doprowadził do powstania niepodległej Polski to znaczy w miom mniemaniu że nie był agentem.Nie mogę oprzeć się pokusie że cała sprawa z tą książką Wałęsy ma podtekst polityczny.Teraz Kaczyńscy oskarżają Wałęsa a gdzie oni byli gdy trzeba było stanąć na czele Solidarności i walczyć z komunizmem.Nie było ich!A tak się składa że Walęsa był i miał odwagę.Odegrał bardzo ważną rolę w historii po co więc czepiać się nie istotnych faktów skoro jego postawa walki z komunizmem pokazuje że było wręcz odwrotnie niż to co twierdzą tzw."historycy z IPN".Do tego sam prof. Geremek,nieżyjący niestety już dziś twierdził że reputacja Wałęsy jest bez zarzutu i te tzw.dowody historyków z IPN są bezpodstawne i nie mają racji bytu.Tak samo zaatakowano Marka Belkę że był jakimś agentem "Belchem".Tymczasem w jego teczce było informacje że był agentem SB i nic poza tym.Według mnie to bzdury wyssane z palca.Tak jak w przypadku Walęsy to przykład że komuniści stworzyli mu teczkę bez jego wiedzy bo chcieli mieć takiego agenta ale to nie znaczy że mieli. Tylko że nasi historycy z IPN tego nie rozumieją.Komuniści stworzyli sobie agenta tylko że to była tylko ich iluzja.Jak mogą wogóle tzw. "wielcy" historycy z IPN oceniać które teczki są wiarygodne a które sfałszowane? Przecież tego teraz po tylu latach nikt nie jest w 100% zweryfikowaći prawidłowo ocenić.Cała sprawa z Walęsą i caly ten IPN jest wogóle dla mnie mocno polityczne i nie ma nic wspólnego z prawdą.Oczywiście "wielki" prezydent Lech Kaczyński ma status pokrzywdzonego i jego teczka jest wporządku a on sam nie był agentem.Bo tak twierdzą propisowi historycy z IPN.To żart i to w kiepskim stylu!Według mnie powinno się jeszcze raz zbadać teczki Kaczyńskich czy przypadkiem oni nie byli agentami SB? Co to wogóle za pomysł ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego żeby oskarżać Lecha Wałęsę, czlowieka który ma przez kilka sądów przyznany status pokrzywdzonego.Jego sprawa była badana latami i nic nie wskazywało że był agentem SB! Teraz jednak "wielki cwaniak" L.Kaczyński może bezkarnie oskarżać!Ja się pytam jakim prawem i to jeszcze pewnie bez konkretnych dowodów w oparciu o jakieś daleko idące poszlaki! Ma do tego prawo bo jest prezydentem? To są panowie/panie żarty bo nikt według polskiego prawa nie może bezkarnie oskarżać kogoś nie mając klarownych dowodów!Mam nadzieję że ta cała sprawa skończy się w sądzie i Kaczyński odpowie za to co zrobił Wałęsie.Bo to jest zniesławienie!Licze też że gdy Kaczyński przestanie już być prezydentem to Wałęsa odpłaci się mu i to z nawiązką.Zobaczymy co zrobi Kaczor jak nie będzie już go chronił immunitet.
Nikt nie odbiera Wałęsie zasług w budowaniu wolnej Polski. Stał na czele związku, w którym działało także wielu innych ludzi, którzy dziś mogą się czuć skrzywdzeni przez... samego Wałęsę. Choćby Anna Walentynowicz. I to, że Wałęsa dokonał czegoś ważnego wcale nie musi oznaczać, że na jego biografii nie ma rys. Taką rysą może być właśnie podpisanie lojalki w latach 70 - nie dla uśpienia SB, ale dokumentu zakładającego współpracę. Jeżeli Wałęsa byłby czysty, pewne dokumenty nie zginęłyby z jego teczki, kiedy znajdowały się w jego posiadaniu, gdy był prezydentem. Fakt ich zaginięcia potwierdzają nawet ci, którzy autorytetu Wałęsy bronią. Tak bardzo Wałęsa się odgrażał, że ujawni, kto był Bolkiem tydzień po ukazaniu się książki. I jakoś nie ujawnił...
Nie dzielmy historyków na tych, którzy mają prawo oceniać prawdziwość dokumentów i tych, którzy do tego prawa nie mają. Dokumenty bronią się same.
A książki o nim jak nie ma tak nie ma!I owych dokumentów jak nie ma tak nie ma! Skoro zatem nie ma bardziej namacalnych dowodów niż tylko słowa na to że Wałęsa był agentem to Kaczyński powinien odszczekać to co powiedział i przeprosić byłego prezydenta.Po co wogóle burzyć autorytety? Kiedyś może Polsce zagrażać jakiś inny system totalitarny i co będzie jak młodzi ludzie dowiedzą się iż Wałęsa był agentem(oczywiście przy założeniu że był nim) SB to jak może ich to zmobilizować do oporu przeciwko agresorowi?Uważam też że z pewnych tematów nie powinno się podejmować w historii aby ukształtować jakieś wzorce i żeby wychować na nich młode pokolenie.A w ten sposób napewno tego się nie osiągnie atakując Lecha Wałęsę.Ponadto Wałęsa ma orzeczenia prawomocnego sądu że nie był żadnym agentem SB i ma status pokrzywdzonego.Czy sądzisz że te sądy nie sprawdziły przeszłości Wałęsy?Był przecież przywódcą Solidarności i on miałby być agentem? Człowiek który obalił komunizm w Polsce miałby być agentm SB? To co mówisz to absurd.
Uważam też że z pewnych tematów nie powinno się podejmować w historii aby ukształtować jakieś wzorce i żeby wychować na nich młode pokolenie.A w ten sposób napewno tego się nie osiągnie atakując Lecha Wałęsę.
a kto przygotuje listę "świętych krów", których ruszać nie wolno? Wychowywać należy w prawdzie, więc jakiekolwiek zakłamania nie służą wychowaniu. Także i w tej sprawie. Przeczytaj książkę, to zobaczysz, że jednak dokumenty są. Oczywiście, wg to wszystko przygotowała SB celowo, złośliwie, żeby skompromitować. Tylko nawet Ci, którzy Wałęsy bronią, wobec pewnych argumentów muszą zamilknąć.
I popatrz na daty - współpraca to lata 70-te, a obalenie komunizmu to lata 80-te. Takich opozycjonistów, którzy zerwali współpracę i wystąpili przeciwko władzy było więcej - nie jeden Wałęsa. I powiedzmy sobie - sam Wałęsa nie obalił komunizmu. Gdyby nie ludzie solidarności - Wałęsa byłby nikim. Wykazał się zdolnościami przywódczymi, stanął na czele, ale to robotnicy dali mu siłę.
Tak może Wałęsa nie jest dokońca czysty? Ale czy to w jakiś sposób szkodzi jego wizerunkowi? NIe!Jak możesz twierdzić że L.Wałęsa był agentem SB skoro stanął potem na czele Solidarności.Skoro Solidarność miała przywódców to czemu nikt w krytycznej chwili nie miał odwagi aby stanąć na czele ruchu? Tak się jednak składa że Wałesa stanął na czele Solidarności.Chyba nie zamierzasz twierdzić że bez przywódcy jakikolwiek ruch w historii czy idea ma szanse zwycięstwa wobec ciemiężyciela.Same liczby raczej nie zwyciężą?Co do tych dokumentów to czemu są tam tylko ich kopie a brak oryginałów? Nikt jakoś oryginałów nie widział? Poza oczywiście propisowskimi historykami z IPN! Jak wobec prawomocnych wyroków sądów które uznały Wałęsę za pokrzywdzonego mają się te tzw. rewelacje? Nikt nie ma prawa oskarżać i obrażać nikogo nawet aktualny prezydent, zwłaszcza jeśli ta osoba w tym przypadku ma niezbite dowody że te rewelacje to oszczerstwa! Podważać wyroki sądów oto co jest tu niepoważne i niezgodne z prawem.Edwardzie jestem pewien że Kaczor skończy za kratami jeśli będzie tak dalej postępwał.Narazie widzę póki co że aktualny przeydent siedzi cicho.Nie idzie ze swoimi historykami i tzw.dowodami do sądu przeciwko Wałęsie! I kto tu komu zarzuca nieprawdę.
Tak może Wałęsa nie jest dokońca czysty? Ale czy to w jakiś sposób szkodzi jego wizerunkowi?
Nie, napisałem już wcześniej, że fakt współpracy, czy podpisania lojalki nie odbiera mu zasług lat 80-tych.
Raczej należałoby zadać pytanie czemu Kaczyński nie idzie z tymi dowodami do sądu. Wałęsa ma wyroki sądów i na razie póki co nie musi się niczego obawiać. Jan Paweł II raczej solidaryzował się z ruchem Solidarności i poparł go. Nie stał się natomiast żadnym przywódcą tego ruchu. Zgodzę się jednak że bez zaplecza politycznego Wałęsa nic by nie zdziałał(zwłaszcza bez prof.Geremka który był przecież przywódcą ideologicznym). Wiem, że to co napiszę to straszny banał, ale Kaczyńscy odgrywali mimo wszystko w Solidarności mniejszą rolę niż Wałęsa i może stąd właśnie ich żal, i chęć zdyskredytowania byłego prezydenta.
Kaczyńscy odgrywali mimo wszystko w Solidarności mniejszą rolę niż Wałęsa i może stąd właśnie ich żal to nie Kaczyński napisał książkę o Wałęsie. To Wałęsa się odgrażał, że sprawę poda do sądu. Mówiąc o tym, że odzyskanie pozycji lidera w 1983 roku Wałęsa zawdzięcza papieżowi, mam na myśli sytuację, w której Wałęsa nie cieszył się już wielką popularnością wśród działaczy Solidarności, a Jan Paweł II w czasie pielgrzymi przyjął go na prywatnej audiencji. To było wyciągnięcie z cienia i pokazanie innym liderom, że Wałęsa jest ważny.
Nie ma sensu zestawianie Wałęsy z Kaczyńskimi, ponieważ nikt nie kwestionuje roli Wałęsy i nikt nie odbiera mu zasług lat 80-tych. I jest jasne, że wówczas odegrał rolę pierwszoplanową. Jak pewne zauważyłeś, nie wymieniłem Kaczyńskich nawet wśród tych, którzy stanowili zaplecze Wałęsy. A wzajemna niechęć Kaczyńskich do Wałęsy i Wałęsy do Kaczyńskich datuje się pewnie od czasu, kiedy pracowali w kancelarii prezydenta i zostali przez Wałęsę usunięci.
Nie, nie w jednej z wypowiedzi Kaczyński(zaraz po inforamcji o zamiarze wydania przez historyków IPN książki o Wałęsie) tez powiedział że ma dowody i może iść z nimi do sądu przeciwko Wałęsie.Ponadto Kaczyński bardzo często w róznych reklamówkach politycznych przed wyborami zwiódł wielu ludzi sugerując w nich że to on stał na czele Solidarności.Przypisał niejako sobie zasługi Wałęsy.Mój niepokój budzi też fakt że część historyków z IPN krytykuje i kwestionuje dowody które przedstawili ich koledzy po fachu.
Kaczyński bardzo często w róznych reklamówkach politycznych przed wyborami zwiódł wielu ludzi sugerując w nich że to on stał na czele Solidarności.
Raczej pokazywał, że Wałęsa nie był sam. Posiadał zaplecze, dzięki któremu mógł funkcjonować jako lider. Ale to już kwestia interpretacji wyborczych spotów, a nie rzeczywistość historyczna, związana ze źródłami.
Reklamówki kreują wyraznie obraz herosa Lecha Kaczyńskiego i tylko jego. Słowem nie ma w nich o Wałęsie czy innych działaczach "Solidarności." To raczej świadczy o tym że urzędujący prezydent przypisuje sobie wszelkie zasługi nie wspominając innych a zwłaszcza Wałęsy, przedstawiając tym samym nieprawdziwy obraz tamtych wydarzeń. Lider każdej organizacji politycznej ma zaplecze, gdyż inaczej nie mógłby odgrywać swojej roli w życiu polit. i to też nie jest argument. Zaplecze polityczne może być lepsze lub gorsze. O ile mnie pamięć nie myli to wielu historyków zwracało uwagę że teczek TW "Bolek" było wiele i każda najprawdopodobniej innego czlowieka. Skąd zatem "wielcy fachowcy z IPN" wiedzą, która teczka jest Wałęsy? A tak prawda... . Ta z najgorszą przeszłością. Za to teczka Lecha Kaczyńskiego jest jak najbardziej w porządku. Już w to wierzę? To dla mnie jedna wielka kpina i próba odebrania zasług ikonie "Solidarności' czyli Lechowi Wałęsie. Powtarzam też po raz kolejny Wałęsa nie musi nic nikomu udowadniać bo ma wyroki prawomocnych sądów. to już prędzej Kaczor powinien udowodnić póki co oszczerstwa, które rzuca przeciwko Wałęsie. Póki co jednak urzędujący prezydent nie idzie z tymi rewelacyjnymi dowodami do sądu. Czego się boi? Chyba że to zwyczajne pomówienia i oszczerstwa. a raczej nie chyba tylko napewno. Zapamiętaj to raz na zawsze. Nikt nie ma prawa bezkarnie oskarżać drugiego człowieka nie mając jasnych, klarownych i niepodważalnych dowodów. Skoro zatem Kaczyński nie idzie z tymi tzw. rewelacjami do sądu tzn. że jednak takowych dowodów nie posiada. Z całym szacunkiem do ciebie Edwardzie, ale twój błąd polega na tym że ty wierzysz w doniesienia, ja zaś skupiam się na dowodach i faktach. To że podpis Wałęsy jest na jakis kwitach jakoby nie zwrócił częsci dokumentów ze swojej teczki do IPN nie jest jeszcze przekonywującym dwodem a jedynie poszlaką, która może ale nie musi dowodzić iż współpracował z SB.
O ile mnie pamięć nie myli to wielu historyków zwracało uwagę że teczek TW "Bolek" było wiele i każda najprawdopodobniej innego czlowieka. Skąd zatem "wielcy fachowcy z IPN" wiedzą, która teczka jest Wałęsy? A tak prawda... . Ta z najgorszą przeszłością.
Bo istnieje coś takiego jak krytyczne podejście do źródeł historycznych. I widocznie musisz znać wszystkie teczki TW Bolek, skoro wiesz, że akurat najgorszą przypisano Wałęsie. Moim zdaniem przypisano tę, która dotyczyła jego osoby, to wszystko.
pojawił się nowy fakt związany z Lechem Wałęsą a jego kontaktami z SB. Otóż Edwarda Graczyka, kapitan esbecki, uznawany wcześniej za martwego odnalazł się cały i zdrowy. Co ciekawe udzielił wywiadu dla Gazety Wyborczej gdzie stwierdził iż nigdy nie zwerbował Wałęsy jako TW Bolek. Ten pretekst stał się bardzo dobrym argumentem skierowanym przeciwko ostatniej głośnej publikacji Cenckiewicza i Gontarczyka, gdzie to pan Graczyk występuje jako oficer który zwerbował do współpracy Lecha Wałęsę. W owej książce autorzy stwierdzają iż wyżej wymieniony oficer zmarł.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Lecha Wałęsy który ten argument przekuwa w dowód na niekorzyść wobec ksiązki o jego związkach z bezpieką. To ma po prostu wykazywać iż „SB, a Lech Wałęsa” to zwykły „gniot”.
Co więcej Wałęsa uważa iż Graczyk był zastraszony i dlatego ukrywał się tak długo. Wnioskuje ze był zastraszony przez IPN. Tymczasem Cenckiewicz utrzymuje iż w jego publikacji przyjęto śmierć tego oficera za fakt na podstawie orzecznictwa sądu lustracyjnego z 2000 r. Mnie natomiast zastanawia jak to się stało iż w czasie przyznawania przez sąd lustracyjny Wałęsie statusu pokrzywdzonego, dopuszczono się do takich zaniedbań.
Jak byście to skomentowali?
Powstała kolejna książka która stawia Lecha Wałęsę w dosyć niekorzystnym świetle. Chodzi mianowicie o pozycję Pawła Zyzaka - Lech Wałęsa. Idea i historia. Wszyscy chyba już słyszeliśmy jakie sensacyjne informacje zawarte są w tej publikacji. Wiemy także, że ów książka nie jest najwyższych lotów jeżeli chodzi o dobór źródeł, sposobu przeprowadzania badań, etc. Bardzo prawdopodobne że jest to publikacja która może stać się przykładem tego jak nie należy pisać książek historycznych. Opieram się tutaj oczywiście na relacjach innych historyków, gdyż osobiście nie miałem tej pozycji w ręku, którzy właśnie w taki krytyczny sposób odnieśli się do tego zagadnienia.
W każdym razie autor wyciąga z życiorysu Wałęsy chyba najbrudniejsze sprawki z okresu młodzieńczego życia. Podaje między innymi informacje że Wałęsa posiadał nieślubne dziecko które de facto umarło w wieku 4 lat, oraz to że w wieku 8 lat.. sikał do kościelnej chrzcielnicy.
Ksiązka wywołała ponownie burzę w świecie medialno politycznym. W ferworze ataków na autora książki dostało się także IPN-owi, który nie ma zresztą nic wspólnego z tą publikacją.
Jak odniesiecie się do tej sprawy?
owszem, relacje historyków pokazują, że gdzieś zabrakło warsztatu w tej pracy, konfrontacji zaczerpniętych informacji z innymi źródłami. Z drugiej strony pojawiła się wielka nagonka na autora, a także na UJ i IPN. Czasem ta nagonka przekracza granice, bo co oznacza twierdzenie pana Tuska, Komorowskiego, (nie mówiąc już o chamstwie p. Niesiołowskiego) jak nie chęć wprowadzenia cenzury, blokowanie wolności badań naukowych. Czyżby o niektórych wolno było pisać tylko dobrze, a nie prawdę? Jakoś to samo środowisko nie krzyczało, gdy ukazała się książka p. Grossa, w większości oparta na źródłach ustnych (jednego człowieka) na temat mordu w Jedwabnem. Tam nikomu nie przeszkadzało, że nie doszło do konfrontacji źródeł z opiniami.
TUTAJ PRZECZYTAJ
FILM
Z drugiej strony pojawiła się wielka nagonka na autora, a także na UJ i IPN. Czasem ta nagonka przekracza granice, Atak jaki ma miejsce na IPN jest ogromnie nie sprawiedliwy, ale słowa jakie padły pod adresem UJ są jakby cofnięciem się do epoki głębokiego komunizmu. Gdy usłyszałem że pani minister Kudrycka ma zamiar przeprowadzić „kontrolę” na wydziale historii aż dech mi zaparło. Przecież to było zastraszenie naukowców i danie im wyraźnego sygnału żeby nie pisali na określone tematy żadnych publikacji.
tak oto wygląda wolność słowa wobec polityków Platformy. Nie wiem czy pamiętasz Edwardzie, ale przed ukazaniem się książki Cenckiewicza również dochodziły nas głosy iż Tusk naciska odpowiednie instytucje ażeby publikacja ta nie została wydana.
Wracając jeszcze do pozycji Zyzaka – dowiedziałem się właśnie z GW iż pewien krakowski adwokat podał tego historyka do sądu za „niszczenie symbolu Polski”. To jest tak pozbawione sensu że aż wierze że ów proces skończy się dla Zyzaka niepowodzeniem… Stoimy chyba wszyscy na głowie…
tak oto wygląda wolność słowa wobec polityków Platformy
raczej według, a nie wobec. W końcu oni mogą bezkarnie obrażać prezydenta (aktualnie sprawującego urząd) i wszystko jest ok. To chęć narzucenia jednej wizji historii, bo nie historii, tylko jej wizji. Jakoś pan Tusk nie stawał w obronie Gwiazdów, Walentynowicz, kiedy opluwał ich Wałęsa. Wtedy było ok. Nie reagował, kiedy Wałęsa prezydenta RP nazywał durniem. Publicznie. To widocznie nie obniżało autorytetu Polski na arenie międzynarodowej. Kiedy Palikot obraża - pan premier nie potrafi zając stanowczego stanowiska, nie grozi paluszkiem, nie grozi obcięciem diety. Takie to są te wysokie standardy PO. Czy D. Tusk nakaże zamknąć także YOU TUBE?
Postępowanie rządu w tej sprawie jest po prostu groteskowe i wręcz histeryczne. Dodatkowo trąca próbą zastraszania środowisk naukowych, aby nic co nam sie nie podoba nie było publikowane. Pomijam już kwestie reakcji, bo cały ten rząd jest groteskowy (podobnie zresztą jka poprzedni i jeszcze wcześniejsze), ale jaka była przyczyna takiego zachowania. Prezydentowi Wałęsie służą cywilne środki ochrony. Ciekawym jest, że z nich nie korzysta.
Ja osobiście cieszę się. I z tej nagonki na autorów książek niewygodnych dla Wałęsy i z groźby kontroli na UJ. Cieszę się też z tego opluwania Prezydenta, IPN i historyków. A wiecie dlaczego ? Bo widzę, że oni się boją. Że grożą, obrażają i wyśmiewają, bo na ich oczach ta pajęczyna kłamstw zaczyna się rwać. Im większy rozgłos, tym więcej ludzi zacznie się zastanawiać i zadawać pytania. Często niewygodne dla tych cwaniaków. Może wreszcie doczekamy się chwili, gdy zacznie się mówić prawdę o okresie po 89 r. Osobiście bardzo na to liczę i nie mogę się doczekać.
Do tego zmierza moje pytanie. Skoro nie ma nic do ukrycia po co tak histerycznie reagować?
I na tym polega paradoks. Największe kłamstwa najłatwiej ukryć - ludzie po prostu w nie nie uwierzą. Gdyby ludziom powiedzieć, że w 89 roku nie odzyskali niepodległości, tylko zmieniono im dekoracje - nie dadzą wiary.
Ale jeśli zadać sobie pytanie, ilu ubeków i esbeków poszło siedzieć, ile spraw morderstw opozycjonistów zostało wyjaśnionych, ile miliardów złotych odebrano nomenklaturze i w których więzieniach ona siedzi, to okazuje się, że nie zmieniło się nic.
I pod tym względem wręcz nie ma czego ukrywać: wszystko odbywa się w świetle reflektorów, więc ludzie biorą to za oczywistość i stan oczekiwany.
Ale gdy ludzie zaczynają myśleć i pytać, to te pacynki zaczynają histeryzować, bo ich teatrzyk powoli jest demaskowany. I to właśnie dzieje się ostatnio.
Wszelkie archiwa służb PRL powinny zostać spalone a popioły przegarnięte dwa razy, lub wzorem Rosji, zamknięte w archiwach i trzymane bez dostępu dla nikogo "prócz władzy". Jesteśmy jedynym krajem na świecie - może prócz NRD, gdzie gra się teczkami jak kartami w pokera, ujawniamy żyjących współpracowników, agentów - ujawniamy kulisy pracy służb państwowych a efekty tego są takie że, Polakowi głowę w Afganistanie obcinają a my nawet nie wiemy kto? co? gdzie? jak?. Rozpacz !
W Polsce "gra się teczkami", bo nie zostały ujawnione. Tę grę można skończyć tylko ujawniając całą ich treść.
Natomiast "spalenie" ich to gwarancja, że ta gra będzie odbywać się do końca i bezkarnie.
Bo wiedza z teczek dawno została wyniesiona poza archiwa i "wybrani" mają ją dla siebie do pełnego użytku. Dlatego pociągają za sznurki, a bezpieczniackie pacynki tańczą, jak im zagrać.
Spalenie teczek to gwarancja pozostawienia Polski w bagnie.
Polakiem zamordowanym w Afganistanie proszę sobie gęby nie wycierać. Fundamentaliści zamordowali więcej ludzi. To też efekt istnienia teczek ?
No właśnie niczym sobie mordy nie wycieram ...
A to że nie wiemy co się w świecie dzieje to efekt właśnie Polskiej specyfiki ujawniania wszystkiego i o wszystkim, no cóż możesz się ze mną nie zgadzać, ale dlaczego od razu taki afront ? Wiele z teczek powstało bo takie wytyczne przyszły z centrali... ale skoro wiesz lepiej że, jak ktoś ma teczkę to jest agentem i donosicielem to współczuję. Troszkę doświadczenia by się przydało w pisaniu opracowań. Pan Macierewicz ujawnił agenturę współczesnej Polski i efekt tego jest taki że jeszcze niedawno pomagaliśmy amerykanom w wyciągnięciu ich ludzi z Iraku, a dziś możemy tylko prosić o jakiś strzępek informacji bo własnych nie posiadamy i raczej nie zdobędziemy. Na współpracę z legalnymi władzami RP zgodzi się tylko kamikaze - bo być może za 5 lat znajdzie swoją teczkę w internecie albo zostanie opisany w jakimś raporcie. Dla przykładu podam Wlk. Bryt. czy USA gdzie są pewne sprawy które nie zostaną ujawnione prawdopodobnie nigdy mimo że istnieją dokumenty gdzie informację o tych wydarzeniach opisano.
No właśnie niczym sobie mordy nie wycieram ...
To miał być zwrot retoryczny, a nie afront. Jeśli tak został odczytany, to przepraszam.
Jedna sprawa jeszcze: załóżmy, że teczki zostały spalone. W archiwach nie zostało nic.
Jak w takiej sytuacji odebrać wiedzę wyniesioną z tychże teczek np. Michnikowi ? Nie jest tajemnicą, że w 89 roku buszował po archiwach chyba przez miesiąc (tzw. "komisja Michnika"). Mamy mu zapewnić dożywotni patent na sterowanie wszelkimi Ketmanami i im podobnymi ?
Tylko ujawnienie "teczek" pozwoli wreszcie przerwać całą tę zabawę.
w sprawie teczek jeszcze słowo tylko powiem, tworzenie teczek jest normalną procedurą w resortach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne jaki zewnętrzne kraju. Władze PRL do roku 89, były legalnymi organami władzy państwowej - uznawanymi na świecie, zarówno przez zachód jak i wschód. Czy współpraca z legalnymi organami władzy państwowej powinna być dziś powodem do piętnowania takiej osoby ? Odsyłam do lektury instrukcji pracy operacyjnej organów bezpieczeństwa PRL - opublikowanych przez IPN, gdzie wyraźnie można przeczytać o metodach i sposobach werbowania agentury, czasem była to chciwość, czasem pobudki osobiste a czasem szantaż. Ile teczek tyle historii - ale przy dzisiejszym trendzie każdy kto rzekomo ma teczkę to jest kapusiem na garnuszku bezpieki, a prawda jest taka, że prawdziwie wartościowe źródła informacji nigdy teczek zakładanych nie miały. Funkcjusze SB nie byli matołami a zwłaszcza w latach 80 spodziewali się jak się może dokładne dokumentowanie swojej pracy zakończyć - linczem agenta, toteż tych naprawdę ciekawych teczek nie było. A posuwając się dalej, zakładając że wokół teczek pojawi się zamieszanie nic nie stało na przeszkodzie aby naprodukować teczek fikcyjnych które będą w przyszłości oczerniać ludzi którzy rzekomo się pod pseudonimami agentów kryją. Jedna wzmianka w mediach że. X był kapusiem ps. Koza - starczy by ludzie pluli na niego na ulicy.
Pisze się tu jak na czacie :)
Spalenie teczek to ostateczność - zakładając brudne gierki - słuszne wyjście - jednak w cywilizowanym państwie prawa coś co ma klauzulę "ściśle tajne spec. znaczenia" nie ma prawa ujrzeć światła dziennego przez co najmniej 50 lat licząc od dnia śmierci ostatniej żyjącej osoby o której mowa w dokumentach. Jednak u nas czego jesteśmy świadkami - to co tajne jest jawne a tajemnice robi się z rzeczy które jawne być powinny.
Władze PRL do roku 89, były legalnymi organami władzy państwowej
Żadna władza, instalowana po sfałszowanym referendum w 1946 roku nie była ani przez moment legalna. Jedynym reprezentantem legalnej władzy był rząd w Londynie. Cała reszta to administracja okupacyjna, zainstalowana przy pomocy radzieckich czołgów i referendalnego oszustwa.
Hmm. ciekawe stwierdzenie, świat rozmawiał i podpisywał umowy z nielegalnym organem władzy państwowej. Nielegalnie zasiadaliśmy w ONZ i innych instytucjach międzynarodowych ???
I owszem. A jedyny powód, dla którego tak się działo to fakt, że za PRL stał potencjał ZSRR.
Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że polityka i legalizm chadzają dwiema zupełnie różnymi ścieżkami.
Do tego dodam jeszcze, że patrząc pod kątem tegoż legalizmu władzę mającą zdecydowanie większe podstawy, niż komuna w Polsce po 46 roku miał np. Hitler, który zdobył ją w legalnych wyborach i na mocy autentycznego werdyktu wyborców (nic mi nie wiadomo nt. tego, żeby NSDAP fałszowała wybory). W przeciwieństwie do komunistów.
Zadam Ci jedno pytanie ponieważ wnioskuję że, jesteś zwolennikiem ujawniania wszystkiego. Pytanie dotyczyć będzie tego czy coś takiego powinno również ujrzeć światło dzienne jak donosy o przestępstwach kryminalnych np. przeciwko życiu i zdrowiu - które spowodowały zatrzymanie i osądzenie sprawcy np. morderstwa? Wszak informację tego typu również gromadzone były przez "nielegalne" organy władzy - milicję a nawet i bezpiekę.
Przestępstwo kryminalne, a sprawy polityczne to dwie różne rzeczy.
Każde państwo - łącznie z PRL - musi ścigać przestępstwa. Różnica polega na tym, że państwo praworządne ściga wszystkie. Państwo typu wasalnego, jak PRL - część zamiata pod dywan (afery "Żelazo", FOZZ, itp.).
Jest rzeczą oczywistą, że nawet patrząc z punktu widzenia legalizmu, państo nielegalne też ma obowiązki. Stąd połączenie spraw politycznych, z kryminalnymi jest moim zdaniem bez sensu. Ściganie pierwszych jest obowiązkiem, drugie to element represji.
Ściganie kryminalistów i donoszenie na nich to kwestia w żaden sposób niezwiązana z systemem politycznym. Akta milicji to akta milicji, akta SB, to akta SB.
Proszę nie sprowadzać argumentacji na poziom absurdu. Nie jestem utopistą, ani anarchistą.
Milicji nie należy rozliczać za ściganie złodziei, tylko za sekowanie opozycji.
Donosiciel SB uzyskał informację o mordercy - funkcjonariusz SB sporządził z tego faktu dokumentację, którą przesłał do MO celem jej realizacji. Czy taka sytuacja jest absurdalna ?
Donosiciel SB powinien zostać ujawniony za całokształt donoszenia. Natomiast ten konkretny donos, to akurat wyjątkowo przynosi mu więcej powodu do "chwały", niż wstydu. Niby dlaczego ktoś miałby się wstydzić ujawnienia faktu, że doniósł na mordercę ?
Gdyby ktoś został donosicielem tylko po to, żeby ujawniać morderców i innych przestępców, to należałby mu się teoretycznie medal. Tylko, że wtedy wystarczyłoby zgłosić się na milicję, zapisywanie się w tym celu w szeregi TW byłoby skądinąd absurdalne.
Byłoby to - nie przymierzając - strzelanie ze strzelby do muchy (abstrahując od kwestii celności). A jest przypadek kogoś, kto donosił dla dobra kraju ? Bo czytałem (znowu nie pamiętam gdzie), że był jeden przypadek esbeka, pomagającego opozycji.
Owszem przekazanie informacji o morderstwie czy o innym przestępstwie jest powodem do dumy, agent zbiera informacje o wszystkim o sprawach politycznych i kryminalnych także. Jednak czy zasada bezpieczeństwa i ochrony źródła informacji nie powinna być dominującą? Morderca o ile nie dostał dożywocia może chcieć po wyroku wyrównać rachunki z kapusiem - czy nie ? Co w przypadku kiedy prócz informacji nie zgromadzono dowodów pozwalających na skazanie zabójcy i nie poszedł on siedzieć, teraz dowiaduje się on kto go zakapował i co ? Ujawniający powinien dostać zarzuty za przyczynienie się do śmierci agenta ? Najgorsze jest to że, rozmawiamy o jeszcze żyjących ludziach. Piszesz kilka postów wcześniej o emeryturach, moje rozwiązane na to jest takie, jeśli zapadnie wyrok skazujący przed dzisiejszym sądem za przekroczenie uprawnień czy inne złamanie prawa przez funkcjonariusza to emerytura powinna być mu odebrana.
TW - byli zarówno w MO jak i w SB - pole działań operacyjnych było tylko inne, jednak z OZI współpracują wszelkie służby państwowe.
Przy dzisiejszym polskim systemie sądowniczym, statystyczny świadek w sprawie o morderstwo ma bardziej przechlapane, niż obecnie wciąż chroniony TW, który doniósł na mordercę.
W polskiej rzeczywistości taki donos, a już szczególnie zeznawanie w sprawie to akt bez mała heroizmu. Ale to akurat jest problem regulacji prawnych.
Nie życząc TW śmierci z rąk zakapowanego mordercy - dlaczego miałby mieć lepiej, niż statystyczny praworządny obywatel, który zeznaje, bo tak mu sumienie każe ? Nie widzę powodu, dla którego życie TW ma być chronione bardziej, niż jakiegokolwiek innego obywatela. W każdym razie nie w związku z tajnością archiwów SB.
Ano chronić się go powinno dlatego że kraj który nie szanuje i nie chroni własnej agentury poprostu niema agentury.
Agentura rodem z PRL to dzisiaj m.in. elita polskiego świata przestępczego. Osobiście uważam, że nie było wyjścia. W którymś momencie po prostu trzeba było się odciąć. Teraz nie pozostaje nic innego, jak budować pewne struktury od początku. To jest cena, którą cały czas płacimy za rządy komunistów. Faktem jest, że mogliśmy to mieć z głowy już jakieś 18 lat temu. Ale ten układ cały czas walczy o przetrwanie.
jakoś w Czechosłowacji udało się przeprowadzić ustawę dekomunizacyjną, nikt kto był aparatczykiem przez 10 lat żadnego urzędu państwowego nie dostał. W Niemczech Instytut Gaucka dokumenty otworzył i jakoś nikt tam teczkami nie gra, a Niemcy mają się dobrze. A Polska jako "praworządny" broni dobrego imienia donosicieli i esbecji, zupełnie nie przejmując się sprawą ofiar. Ale tak to jest, że w polskie ujęcie prawa to zasada: tu nie ma sprawiedliwości, tu jest sąd...
Pisałem w innym temacie ale tutaj też napisze ...
Sam fakt podpisania kwita nie oznacza że, ktoś współpracował.
Teczki powstawały bo powstać musiały. Esbek siedział na piwie coś usłyszał i napisał z tego kwita, nie jako na konto p. X, który zobowiązanie podpisał bo akurat miał wyjazd za granicę, tu dodać trzeba że, X z esbekiem rozmawiał w życiu 2 razy, raz jak odbierał paszport, drugi raz jak go oddawał.
Czy teraz publikacja materiałów nie spowoduje twierdzenia że, X to kapuś ?
Taką tezę lansował jakiś czas temu "Newsweek". Na okładce ujawniali się: funkcjonariusz prowadzący i agent. I opisywali, jak to fajnie i dowcipnie było.
W sumie na podstawie takich stwierdzeń wychodzi, że SB to była taka pocieszna organizacja, gdzie funkcjonariusze zapisywali przypadkowych ludzi, z którymi gadali przy piwie, niektórzy rejestrowali znajomych, żeby przełożeni ich nie ruszali, a sami mogli się wykazać...
Gdyby posłuchać tez przeciwników lustracji, to PRL i jego służby specjalne jawią się jako twór z czeskiej komedii, wypełniony dzielnymi wojakami Szwejkami.
Tylko, że w czeskich komediach nie mordowało się ludzi. A w PRL i owszem.
Nawet po okrągłym stole.
W sumie na podstawie takich stwierdzeń wychodzi, że SB to była taka pocieszna organizacja, gdzie funkcjonariusze zapisywali przypadkowych ludzi, z którymi gadali przy piwie, niektórzy rejestrowali znajomych, żeby przełożeni ich nie ruszali, a sami mogli się wykazać...
To jest oczywiście kreowanie nadrzeczywistości. Niestety bardzo często mamy do czynienia z takimi wierutnymi bzdurami. Próbuje się w niektórych mediach kreować pogląd iż bezpieka wytwarzała same fałszywki, nic nie warte świstki które nie miały żadnego poparcia w rzeczywistości.
Wszystko sprowadza esbecję do roli jakiś nieudaczników którzy pisali jakieś raporty tylko w celu utrzymania swojej pracy… paranoja. Naprawdę, sprowadzanie bezpieki państwa totalitarnego do takiej roli obraża naszą inteligencję.
W chwili kiedy rozpracowywano ważną instytucję czy personę, nie można było sobie przecież pozwolić na fałszowanie faktów w łonie samego organu państwowego. Gdyby bezpieka funkcjonowała w taki sposób, to nie w 1989 r., a już znaczenie wcześniej doszłoby do upadku komunizmu.
Powiedzieć trzeba że, bezpieka była świetnie funkcjonującą maszyną, mającą możliwości spowodować np. że pisarz już nie opublikował w kraju nic. Można powiedzieć że, nad załatwieniem jednego człowieka pracował sztab ludzi i robili to z przerażającą skutecznością.
Fałszywki hmmm to nie były fałszywki tylko raczej urzędowa fikcja, ale była. Nie twierdzę że, większość ale takie zjawisko napewno istniało. Fakt funkcjonowania takiej instytucji skutecznie wynikał z potencjału zatrudnianej kadry, która zwykle była po studiach, kończyła szkolenia zagraniczne itp. - jak idzie o zniszczenie człowieka byli w tym mistrzami.
Jednak nie ma co przeceniać "bezpieczników" taka a nie inna rzeczywistość prawna powodowała to że, mogli się czuć prawie bezkarni a podejmowane działania często mijały się z pojęciem szeroko pojmowanej wolności, której wówczas wszak nie było.
Fakt funkcjonowania takiej instytucji skutecznie wynikał z potencjału zatrudnianej kadry, która zwykle była po studiach, kończyła szkolenia zagraniczne itp. - jak idzie o zniszczenie człowieka byli w tym mistrzami.
No widzisz... mimo to Wałęsa wypromował się świetnie... a przecież wystarczyłoby, żeby ta "świetnie funkcjonująca maszyna" chciała go zniszczyć. To zaraz byłyby podsuwane agentki, wódka, podejrzewam, że na sprawy obyczajowe wzięliby go w przeciągu roku.
A tu nic. Zamiast tego Lechu bohatersko skacze przez mur
Oj, chyba bezpieka nie chciała Lecha zniszczyć. Chyba nie chciała
Coś ci mówi ciemna noc, pukanie do drzwi a potem cisza...
łopata, noc, dołek w ziemi, zerwały się ptaki z drzew...
a jutro informacja w prasie ... nieznani sprawcy... w niewyjaśnionych okolicznościach...
Cześć Jego Pamięci !!!
[ Dodano: 31 Maj 2009, 09:57 ]