wika
Z dniem 23 grudnia 2005 roku prezydentem Polski został, wystawiony przez partie Prawo i Sprawiedliwość, – Lech Kaczyński, na którego padło w pierwszej turze około 33 % poparcia, zajmując wówczas drugie – po Donaldzie Tusku – miejsce. W drugiej jednak turze Kaczyński otrzymał około 54 % poparcia, co zapewniło mu zwycięstwo, i to on właśnie stał się trzecim prezydentem wolnej Polski.
Obecnie jesteśmy na półmetku prezydentury Lecha Kaczyńskiego, dlatego też chciałbym podyskutować z Wami na temat następujący – jak oceniacie Kaczyńskiego w roli prezydenta do tej pory ?? czy sprawdził się on w roli głowy państwa ?? czy nadzieje, które pokładliście w nim się ziściły ?? jak widzicie dalszą jego działalność ?? czy widzicie Kaczyńskiego jako prezydenta na kolejną kadencją, czy jest to w ogóle możliwe ?? na te, jak i inne pytania dotyczące naszego obecnego prezydenta, chciałbym abyśmy spróbowali udzielić odpowiedzi.
Chciałabym od razu zaznaczyć, że temat ten nie jest polem do bitwy między zwolennikami poszczególnych partii, dlatego też uprasza się o merytoryczne wypowiedzi, które nie będą godzić w innych użytkowników, którzy zechcą wypowiedzieć się w tym temacie.
Rozpatrujemy tutaj Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta RP, a nie jako brata bliźniaka Jarosława – prezesa PiS-u; czy jako działacza politycznego z okresu wcześniejszego.
Pozdrawiam i zapraszam do przedstawienia swojego zdania na wyżej postawione przeze mnie pytania.
Chciałabym od razu zaznaczyć, że temat ten nie jest polem do bitwy między zwolennikami poszczególnych partii
Nie wiem jak wyobrażasz sobie dyskusję na ten temat, bez sporów, chyba, że zabiorą tu głos osoby jednej opcji. Ale może się uda.
Osobiście bez jakiegoś wielkiego entuzjazmu patrzę na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, ale też niewiele mogę mu zarzucić. W moich prywatnych rachunkach, bilans jego panowania jest zdecydowanie in plus, chociaż niewątpliwie mogłoby być lepiej. Z pewnością prezydent jest w trudnej sytuacji, gdyż jest utożsamiany (słusznie) z opozycją wobec rządu, jaką stanowi dziś PiS. Oprócz tego, jest głównym konkurentem Donalda Tuska, do walki o następną prezydenturę, stąd jego osoba jest pod notorycznym ostrzałem ekipy rządzącej i samego premiera. Nie będę szczegółowo oceniał poszczególnych decyzji prezydenta. Ogólnie te 2,5 roku oceniam pozytywnie, mogłoby być lepiej, ale lepiej być nie mogło, więc jest nienajgorzej. Przy okazji żałosnej wojny, jaka toczy się między premierem i prezydentem, warto się chyba zastanowić, czy polski ustrój nie jest chory? Według mnie jest i to bardzo. Oceniając prezydenta, zadajmy sobie pytanie za co mamy go oceniać, skoro nie do końca wiemy jakie kompetencje leżą w jego, a jakie w premiera gestii, skoro obaj panowie, a nawet sami konstytucjonaliści nie są w stanie niekiedy udzielić nam jednoznacznych odpowiedzi i dojść do konkretnych ustaleń.
Po tylu dniach prezydentury myślę, że można już spokojnie powiedzieć, że Lech Kaczyński jest prezydentem biernym, który nie przejawia własnej inicjatywy i biegłości w dyplomacji. Bo nie możemy zapomnieć o fakcie, że polityka składa się właśnie w dużej mierze z dyplomacji, a o tej Lechu nie ma bladego pojęcia. Myli twardość i stanowczość w polityce z czystą arogancją i bezczelnością. Bo oczywiście czasami przydaje się jakieś twardsze słowo, ale to tylko czasami. Lechu zaś zdaje się uważać, że jest to najlepsza metoda w polityce międzynarodowej. Przez cały czas rządów PiS-u miałem wrażenie, że celem Lecha Kaczyńskiego jest całkowite zepsucie stosunków z Niemcami, przy licznych gestach przyjaźni ze strony kanclerz Merkel... Na szczęście rządy PO trochę ociepliły stosunki z niemieckimi partnerami.
Najgorsze jest jednak to, że kolejne wybory dopiero za 2 lata... Dwa długie lata wstydu za reprezentującego Polskę prezydenta... Który na dodatek robi się coraz bardziej niebezpieczny (patrz tworzenie własnej "kancelarii spraw zagranicznych"). Przez 3 lata można zrobić jeszcze bardzo dużo szkód, niezależnie od jakości urzędującego premiera i jego rządu... A niestety Prezydenta RP można prawnie usunąć tylko wtedy, gdy stan jego zdrowia nie pozwala mu pełnić tej funkcji - a i to tylko wtedy jeśli 3/4 Sejmu i Senatu opowie się za takim rozwiązaniem. O ile Kaczyńskiemu łatwo udowodnić złośliwość, małostkowość, brak ogłady - o tyle niepoczytalność byłoby raczej trudno Więc musimy trawić go jeszcze dwa kolejne lata.
Pozytywnym za to aspektem jest fakt, iż Lechu nie ma już szans na reelekcję, więc chociaż tyle dobrego
Nie wiem jak wyobrażasz sobie dyskusję na ten temat, bez sporów, chyba, że zabiorą tu głos osoby jednej opcji.
Sądzę, że to zależy tylko od użytkowników tego zacnego forum. Łatwo jest rzecz jasna wszcząć awanturę, ale prawdziwi rozmówcy potrafią posługiwać się czymś więcej niż tylko pieniactwem.
Dla mnie osobiście prezydentura Lecha Kaczyńskiego, nie jest ani dobra ani zła – dla mnie jest po prostu nijaka. Trudno tutaj jakkolwiek ocenić prezydenta jednoznacznie. Dla mnie nie zrobił raczej nic dla Polski, krył się do tej pory, a od czasu do czasu jak wspomniał już Jachu udając bardzo twardego był arogancki w stosunkach międzynarodowych.
Przypominają mi się obecnie czasy, kiedy to Aleksander Kwaśniewski był prezydentem i wówczas jakże Lech przekonywał, że owy Olek nic nie robi – co to za prezydent, on to nam pokaże jak winna wyglądać prezydentura.. No to pokazał tak, ze w zasadzie nie wiadomo, gdzie ten prezydent się ukrył. Obecna bierność głowy państwa jest usprawiedliwiana jednak brakiem przejrzystego podziału władzy między premierem a głową państwa, ale oczywiście to Olek był leniem.
Dla mnie Lech nie sprawdził się w roli prezydenta, okazał się mówiąc wprost dość miałki, nijaki, a nie raz i mały – przytaczając tu przykład skandalu z Michnikiem.
Przez te 2,5 roku nie zdarzyło się za wiele, chociaż miały być fajerwerki, może są w postaci ciągłych awantur między Kaczyńskim a Tuskiem.
Oczywiście, w moim przekonaniu Kaczyński nie ma szans na reelekcje – nie wiem co musiałoby się stać przez te kolejne 2 lat by mógł zasłużyć sobie na ten przywilej. Sadzę, też że Kaczyński chyba nawet nie chciałby po raz kolejny pełnić tej funkcji – czasem wydaje się, że jest zmęczony tym co robi, i najlepiej byłoby żeby dali mu wszyscy święty spokój.
celem Lecha Kaczyńskiego jest całkowite zepsucie stosunków z Niemcami, przy licznych gestach przyjaźni ze strony kanclerz Merkel...
Przyznam, że nie bardzo jestem w stanie przywołać w swojej pamięci jakieś działania prezydenta, celem zepsucia stosunków z Niemcami. Chyba, że za psucie stosunków uznamy niezadowolenie z budowy rurociągu bałtyckiego bez jakichkolwiek konsultacji z Polską, dezaprobatę wobec wspierania przez Merkel działań Powiernictwa Pruskiego i przychylność kanclerz w stosunku do Eriki Steinbach.
No to faktycznie same merytoryczne argumenty. Ja powiem że fajny, wy powiecie że głupi. Jak mamy oceniać prezydenta, to róbmy to na podstawie konkretnych przykładów, taka jest moja rada. Drogi imienniku, przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że nie istnieje w zasadzie coś takiego jak obiektywizm - wszystko postrzegamy przez pryzmat jakichś własnych upodobań, doświadczeń, widzimisie, wykształcenia, wychowania, bodźców podprogowych, szybkości kojarzenia faktów i cholera wie czego jeszcze. Prawdą byłoby więc twierdzenie, że składników jest nieskończenie wiele i każde postrzeganie czegokolwiek jest subiektywne, a dokładniej mówiąc wszystko jest iluzją (buddyzm ). Tak więc przykładowo moja ocena Lecha Kaczyńskiego jest taka, a nie inna. Dla mnie po prostu jest to najgorszy prezydent w najnowszej historii Polski. Chyba tylko Jaruzelski był gorszy
Widzisz, Aleksander Kwaśniewski o wiele lepiej się prezentował, znał języki i ogólnie lepiej czuł się w błysku fleszów, co również ma dość duże znaczenie. A Lech Kaczyński już nie ma tej umiejętności dobrego zachowania się na salonach i sprawiania równie pozytywnego wrażenia. Cóż, nie każdy musi to potrafić, pytanie czemu ktoś taki pcha się na prezydenta, ale to inna sprawa I nie myl proszę, stanowczości i zdecydowania w polityce międzynarodowej z zarozumiałą bezczelnością czy wręcz głupotą. Bo tak można określić wypowiedzi Kaczyńskiego w stosunku do Niemiec. W sytuacji dość licznych gestów przyjaźni ze strony pani kanclerz, jak np. jej pomoc w uchwalaniu unijnego budżetu (zrzeczenie się pomocy dla wschodnich landów na rzecz Polski) czy zapowiadanie, że odtąd w stosunkach z Rosją nie będzie pomijany wschodni sąsiad. Może i było to tylko ładne deklaracje, ale nawet jeśli nic by nie szkodziło spróbować ułożyć sobie lepszych stosunków z Niemcami. Zresztą relacja Merkel z Putinem nie były i nie są tak serdeczne jak to było, gdy kanclerzem był Schroeder. Warto to byłoby wykorzystać, prawda? Ale nie - Lechu wolał wołać, że Niemcy nie będą nam dyktować warunków Owszem, bardzo przydatna jest stanowczość, w szczególności jeśli chodzi o gazociąg, który ma nas omijać. Ale dobra byłaby równowaga, stanowczość i jednoczesne budowanie sojuszy, zdobywanie przyjaciół w silniejszych i bardziej rozwiniętych od Polski krajach. A Lech Kaczyński opanował do perfekcji zrażanie do siebie (a przy okazji do Polski) resztę Europy.
To są ogromne zarzuty w jego stronę. Mało merytoryczne? Trudno, nic nie poradzę na to, jeśli że nie trafią one do ciebie z tego powodu, że popierasz PiS, a Kaczyński jest z partii na którą głosowałeś. W wyborach na prezydenta chyba też oddałeś głos na Lecha Kaczyńskiego, prawda? I nie możesz przyjąć do wiadomości, że nie sprawdza się w swojej roli...
Dla mnie nie zrobił raczej nic dla Polski, krył się do tej pory, a od czasu do czasu jak wspomniał już Jachu udając bardzo twardego był arogancki w stosunkach międzynarodowych.
Czy Lech Kaczyński jest naprawdę biernym prezydentem to raczej trudno jednoznacznie ocenić. Zapewne nie ma takiego medialnego wizerunku jak poprzednik oraz nie wzbudza w mediach większej sympatii.
Po tym co napisał Szymek, ciężko mi coś tu jeszcze dodać, ale zgadzam się, że na ocenę Kaczyńskiego w dużej mierze wpływa wizerunek, którym średnio interesujący się polityką obywatele sugerują się najbardziej. Przecież wielu nie przeszkadzały alkoholowe wyskoki Kwaśniewskiego, tylko z tego powodu, że symbolizowało to podobieństwo prezydenta do nich samych, przecież my też lubimy się porządnie urżnąć, więc czemu prezydent ma nie móc. Znaczyło to dla tych ludzi ni mniej ni więcej, że Kwaśniewski to swój chłop i takiego prezydenta chcemy. Kaczyński niestety na miano swojego chłopa nie zasługuje. Niestety politycy są ewidentnym odbiciem własnych wyborców i społeczństwa, jaki naród taki prezydent. Obawiam się, że naród w 2005 roku poprostu się pomylił i wybrał nie tego, którego chciał i teraz pluje sobie w brodę, a media tylko to wyśmiewają i mają pożywkę. Może dlatego, że Olek już nie startował, a Donald był jeszcze obciachowy.
przejaw niechęci wobec Merkel.
Była chyba jakaś historia z tym jak to podczas powitania Merkel wyciągnęła do Kaczyńskiego rękę, a ten to "przeoczył"
Gdy mówisz o budowaniu sojuszy i równowadze między stanowczością a rozwagą to pamiętajmy o tym, że Kaczyński miał podobnie jak poprzedni rząd jeden zasadniczy cel w stosunkach międzynarodowych, mianowicie budowanie przyjaźni i jak najściślejszych i najcieplejszych relacji z Ukrainą. To był nasz główny sojusznik, o którym dzisiaj bardzo niesłusznie się zapomina.
Jaki sojusznik? Ot, po prostu dało się Putinowi zagrać na nosie, to się razem zagrało, ale jakichś konkretnych obustronnych posunięć to nie było. Bo żałosnej próby organizacji ME nie liczę.
Na pewno punkt ciężkości był bardziej skierowany w polityce Kaczyńskiego i PiSu na sojusz z USA
Tu akurat nie widzę żadnej różnicy pomiędzy Kaczyńskim a Kwaśniewskim. Za fotkę z prezydentem USA każdy dałby wszystko, nawet - jak dla mnie - poniżające "spotkanie" pięciominutowe.
i może dlatego nasze relacje z UE nie były może najcieplejsze, ale nie przesadzałbym też, że były tragicznie złe i zimne.
To w końcu uzgodnili wersje odnośnie Traktatu Lizbońskiego? Był to sukces (jak mówiono po zgodzie) czy zagrożenie niepodległości (jak to się mówi dziś)? A może to zależy od tego, jaki rząd ma ten traktat przyjmować?