wika
"Nocny pociąg z mięsem" to krótkie, zaledwie kilkustronicowe opowiadanie Clive'a Barkera które ukazało się w pierwszym tomie "Ksiąg krwi" i po znacznym rozbudowaniu fabuły posłuzyło jako scenariusz tego filmu. Kto czytał ten wie o co chodzi...
Mimo lekkiego niedosytu i kilku minusów, to chyba jeden z oryginalniejszych tegorocznych horrorów, zapewne dzięki pomysłowi Barkera -dobrze sfilmowany, z kilkoma niezłymi efektami, odrobiną groteski i całkiem klimatyczną muzyką. Do tego rewelacyjny, idealnie wręcz dobrany Vinnie Jones -jedna z najbardziej wrednych facjat wspołczesnego kina wreszcie doczekała się roli stuprocentowo odpowiadającej swej fizjonomii -faceta którego raczej nie chcielibyscie spotkac w nocy w ciemnym zaułku.
Rewelacja, gniot, czy też przeciętny horror jakich co roku ukazują się setki ? Zobaczcie sami...
Naprawdę niezły film! Jako, że powstał w oparciu o krótkie opowiadanie Barkera wydaje się lekko nie trzymać kupy (zwłaszcza w końcówce), ale generalnie jest 200 razy lepszy niż połowa zrimejkowanych obrazów z Azji. Jones faktycznie daje czadu, ma tylko jedną kwestię w filmie, ale jego wyraz twarzy w wielu scenach jest po prostu rewelacyjny. Szkoda tylko jednego - masowej CGI krwi w zwolnionych ujęciach. Ale niektóre ujęcia pociągu są miażdżące.
7/10
syfiaste opowiadanie barkera powinno zostac przeniesione na ekran wiele lat temu. z gesta atmosfera i realizacyjno-stylistyczna bylejakoscia fulciego (brud, brud, brud). w nocnym pociagu z miesem z usa a.d. 2008 nawet obryzgane krwia wnetrze wagonu wydaje sie dziwnie sterylne. nie ma tu nic, co by moglo przestraszyc, nic, co by moglo obrzydzic, nic z barkera, nic z dobrego horroru, nic, nic, nic!
otóż to. a CGI gore woła o pomstę do nieba. dawno się tak nie uśmiałem widząc komputerowe oczy wyskakujące z komputerowych oczodołów po uderzeniu tłuczkiem do mięsa w tył komputerowej głowy.
Vinnie Jones. Generalnie nie dzierzę tego typu kolesi, co mają aparycję jakby mieli za chwilę sprzedac własna matkę za garść amfy. Dla niego jednak z niewiadomych powodów robię zawsze wyjątek. Od momentu, kiedy pierwszy raz zobaczyłem go w Eurotrip, za kązdym razem mam conajmniej satysfkację, że widzę go na ekranie. Może jest to jakiś ledwo widoczny w nim dystans do tego co robi (jakby miał cały czas zgrywę, że gra sobie w filmach), może taki idiotyczno-szalony wyraz twarzy. Niemniej to on ratuje ten film..
Oprócz niego plusem filmu są zdjęcia nocnego Nowego Jorku i kilka klimatycznych, zapadających w pamięć scen. Reszta, w tym cała intryga włącznie z finałowym rozwiązaniem i CGI krwią, to jakieś nieporozumienie. A szkoda, bo w sumie Clive Barker tworzy bardzo plastyczne i wyraziste horrory w formie spisanej, których fabuła aż się prosi o przeniesienie na ekran.
Dno i metr mułu. Główny bohater zachowuje się jak totalny debil, sceny przemocy są śmieszne, a fabuła... chciałbym zobaczyć swoją minę podczas oglądania finału.