wika
Niedawno światło dzienne ujrzała nowa płyta Metalliki "Death Magnetic". Czy mieliście już okazję się z nią zaznajomić? Co o niej sądzicie? Komercja czy powrót do korzeni? Czy Metallica jest w stanie coś jeszcze zaoferować świeżego czy powinna "ze sceny zejść"?
Ja osobiście mam mieszane uczucia związane z tym albumem. Z jednej strony to powrót do tradycji, nie ma tu już łupaniny jak na St Anger, z drugiej zaś mam wrażenie że to wszystko już było. Jakimś wielkim fanem Metalliki nie jestem ale byłem ciekaw tej płyty gdyż mam wielki szacunek do Hethfielda i spółki że się cały czas rozwijają. Pytanie tylko czy idą w dobrym kierunku. Piszcie co o tym sądzicie.
Troche więcej posłucham to więcej napiszę. Narazie jak na moje ucho to jest
Wrócili do starego stylu jednak pozostało troche ostrości i surowości kojazącej sie z St. Anger. Najbardziej zapadające w ucho kawałki to dla mnie The Day That Never Comes i Cyanide (świetny riff ). Troche mnie zawiodły solówki Kirka. Jakieś takieś bez polotu, choć kilka przyjemnych, wymiatających, gitarowych fragmentów sie też znajdzie (choćby solo z TDTNC niezłe).
Ogólnie jak dla mnie Meta mogła by już tak cisnać aż do swojej mrocznej grobowej deski
Mowa oczywiście o wydanej właśnie co, nowej płycie tej znanej od lat na światowym rynku muzycznym, kalifornijskiej grupie grającej od początku swojej przepięknej kariery naprawdę mocnego rocka.
"Death Magnetic" - bo taką nazwę nosi najnowsze dzieło grupy Metallica, zaczęło powstawać w początkach listopada 2005r. w studio HQ Metallica.
Po wielu próbach, poprawkach, mixach...album zatytułowany "Death Magnetic" został wydany wreszcie 12 września 2008r.
Ostatecznie na tej płycie znalazło się 10 utworów, które są dla mnie z jednej strony pewnym miłym zaskoczeniem, zaś z drugiej właściwie tym, do czego Metallica przyzwyczaiła mnie przez lata swojej działalności, i zarazem tym, co ta grupa naprawdę grać powinna.
Muszę przyznać, że na tej płycie pobrzmiewa mi Metallica z początków swojej działalności (mam na myśli album Kill'Em All), jak i ta Metallica ze swoich ostatnich dokonań (chociażby takich jak wydany na przełomie lat 2003 - 2004, album zatytułowany "St. Anger").
Wsłuchując się w utwory z płyty "Death Magnetic" można odnieść jednej strony wrażenie, że albumem tym zespół Metallica zafundował swoim fanom, coś w rodzaju sentymentalnej podróży po trasach swoich dotychczasowych szlaków koncertowych, a z drugiej, jakby przypomniał wszystkim tym, którzy w nich zwątpili, że Metallica nadal istnieje, gra koncerty i ma się dobrze.
A jest co, i komu przypominać, gdyż swoją dyskografią Metallica zaskarbiła sobie podziw i uznanie potężnej rzeszy fanów mocnego rocka na całym niemal świecie
Mnie samemu (i pewnie nie tylko mnie), smutno było słuchać o tym, że: w styczniu 2001 wyczerpany psychicznie i fizycznie basista Jason Newsted opuścił grupę, że w lipcu tegoż roku James Hetfield wylądował w klinice odwykowej, w której przebywał do grudnia, że: na członkach tej grupy, a szczególnie na perkusiście, Larsowi Ulrichowi nie zostawiono suchej nitki w znanej niektórym z was "aferze Napstera"...itp.
Płyta "Death Magnetic" jest wg mnie reaktywacją starej dobrej Metallicy, ale z zauważalnymi elementami, dorosłości i chyba pełnej dojrzałości tego zespołu.
A, że z tego ostatniego albumu emanuje wręcz siła kilku odmian mocnego rocka naraz, to tylko cieszyć nas powinno, bo w ostatnich latach w tej muzyce narobiło się wiele złego. Pora więc na poprawę wizerunku rock-metalu, który w ostatnich latach oblepiono wręcz miernotą, nudą, a nawet pospolitą szmirą.
Jeśli mogę coś doradzić tym, którzy lubią ten gatunek muzyki, to chyba tylko to, żeby nie odkładali tej płyty na półkę po pierwszym jej przesłuchaniu - a wręcz przeciwnie.
Jeśli potraktujecie "Deth Magnetic" komercyjnie, to prawdopodobnie nigdy potem nie odkryjecie na nowo tego, co właściwie brzmi w takich perełkach zawartych w tym albumie jakimi są między innymi: "The Judas Kiss", "The Unforgiven III", czy "The Day That Never Comes".
Zapraszam do słuchania tej płyty o której pewnie jeszcze nie raz usłyszymy, i jeszcze nie raz, ani nie dwa razy będziemy do niej wracać.
Pozdrawiam.