wika
Wg Unii Europejskiej ślimak winniczek to nie mięczak ! Wprowadzony niedawno zapis określa go jako rybę lądową
''Komisja zmieniła w dokumentach klasyfikację gatunkową ślimaka, bo dzięki temu Francuzi mogą dotować hodowle ślimaków, tak jak w pozostałych krajach dotuje się rybołówstwo. W Polsce pozyskiwaniem winniczków zajmuje się ok. 10 tysięcy osób. Wytrawni zbieracze potrafią w ciągu godziny zebrać nawet 15 kilogramów. W województwie pomorskim zezwolenia wydaje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku.''
Cóż to nie jedyny absurd, niedawno na przykład na wniosek Portugalii marchewkę zaliczono do owoców.
Ironizując mogę dodać tylko tyle
"Ślimak,ślimak pokaż....łuski,dam ci sera na pierogi".
Problem jest ciekawy, bo dotyka zagadnienia wykładni prawa i czasem jest tak, że zapisy prawne nie zgadzają się ze stanem faktycznym. Powstają wtedy takie kwiatki jak te, które zostały przytoczone wyżej. Czy to źle? No chyba nie, w końcu dzieci nie uczą się biologii z unijnych rozporządzeń, a ze specjalnych podręczników, natomiast strony zainteresowane - Portugalia czy Francja, czerpią korzyści z tego, co udało im się wskórać u UE.
To się nazywa sprytnie dobranie do śmietanki
Kolega mi właśnie tłumaczył, że u nas w kodeksie drogowym był zapis (okolice 1999 roku)
iż koń prowadzony na postronku poboczem drogi jest krową. Koń na którym człowiek jedzie wierzchem jest pieszym.
Oczywiście sens był taki, iż do konia prowadzonego na postronku dotyczą się przepisy mówiące o krowie. Tez piknie
Powstają wtedy takie kwiatki jak te, które zostały przytoczone wyżej. Czy to źle? No chyba nie, w końcu dzieci nie uczą się biologii z unijnych rozporządzeń
Tylko, że problem sięga głębiej.
Ślimak to "ryba lądowa", żeby Francuzi mogli dostawać dopłaty (czyli kasa z kieszeni innych podatników). Portugalczycy wywalczyli, że marchewka to "owoc", żeby ciągnąć kasę na ichni (chyba) dżem z marchewek. Definicja wódki została rozszerzona na produkt wykonany z winogron, skórki od banana, czy trocin. Zależnie od fantazji. Efekt - straty dla tradycyjnych producentów (czyli m.in. dla Polski).
A tutaj mówimy tylko o kwestiach gospodarczych. Teraz przerzućmy to na sferę społeczną: aborcja to "wybór kobiety". Eutanazja (pod obu tymi pięknymi eufemizmami kryje się pospolite zabójstwo) to "prawo do godnej śmierci". Niechęć do dewiacji to "homofobia" (a fobia to nic innego jak "lęk"), natomiast brak chowania się po kątach z własną wiarą (najczęściej jednak chrześcijaństwem) to "nietolerancja".
Wszystko sprowadza się do jednego prostego stwierdzenia: UE to socjalistyczny moloch, który funkcjonuje w krzywym zwierciadle. Żeby zadośćuczynić jednemu absurdowi, trzeba mnożyć kolejne. Uproszczenie tego i zlikwidowanie licznych bzdur, jakimi ta struktura obrosła jest zaś niemożliwe, ponieważ uderzyłoby w interesy licznych grup i lobby, które trzymają w garści (haki, łapówy) decydentów.
Zaś aby im nie stała się krzywda, cierpieć muszą statystyczni zjadacze chleba.
Teraz zadajmy sobie proste pytanie: z jakiego powodu upadł zsrr ? Czy aby nie z powodu tego, że był tworem w którym absurd gonił absurd ?
I na koniec względem rubla transferowego, czyli euro: noblista Krugman stwierdził jasno i wyraźnie to, co widzi każdy w miarę rozsądny człowiek. Projekt pt. "wspólna waluta" jest tworem chorym z uwagi na to, że (w najlepszym wypadku - uwaga moja) została ona (waluta) wprowadzona za wcześnie, przez aroganckich polityków, którzy zlekceważyli fakt, iż kontynent nie jest przygotowany na taki plan. Efektem jest duszenie się kilkunastu odrębnych (a zatem różnych) gospodarek krajowych w oparach jednej i tej samej waluty. Noblista Krugman stwierdził też optymistycznie, iż rozwiązanie tejże unii walutowej skutkowałoby niewyobrażalnym krachem, którego skutków nie sposób sobie wyobrazić (w sumie nie wiem dlaczego, no ale ja Nobla nie dostałem).
I teraz na deser: kretyńska decyzja polityków zafundowała nam absurdalny model finansowy, który pasować może tylko nielicznym (zawsze obstawiałem, że tymi nielicznymi będą Niemcy, ale podobno Niemiaszki też złorzeczą na jewro).
Zatem okazuje się, że eurokołchoz to twór absurdalny do kwadratu. Ile coś takiego może pociągnąć ? Wychodzi na to, że kosztem własnych poddanych jeszcze długo. Skoro rozpad może być dramatyczny, to teraz będziemy chodzić w tym jarzmie, aż nie popadamy wraz z katastrofą systemów emerytalnych ( ).
A wszystko w ramach "światłej" polityki politycznej poprawności.
Wychodzi, że to, co zostaje nam - obywatelom III RP - to trzymać się z daleka od unii walutowej. Bo jak już raz wejdziemy, to nas nie wypuszczą, dopóki na całym terenie kołchozu nie zostaną gruzy i zgliszcza.
Podsumowując: "ryby lądowe" i "owocowe marchewki" to tylko czubek góry lodowej tego absurdu, jakim stała się UE. Koszty pewnie będziemy ponosić kilka pokoleń naprzód (co zresztą zostało już dawno temu powiedziane i zapisane nawet).
Dobre, dobre z tym koniem i krową, aż muszę szczegółów poszukać
To jest nawet lepsze od orzeczenia środka karnego w postaci zakazu prowadzenia helikopterów dla kierowcy busa, który spowodował jakiś drobny wypadek na drodze. Środek karny trzeba było orzec, ale nie mógł on dotyczyć samochodów, ponieważ oznaczałoby gwałtowne pogorszenie się sytuacji materialnej oskarżonego i jego rodziny, stąd też sąd zdecydował się na helikoptery
Aborcja to jest i powinien być wybór kobiety zawsze jeśli dziecko poczęte zostało w wyniku
W tych trzech przypadkach (w których zresztą aborcja jest dopuszczalna w świetle polskiego prawa) to ja bym to raczej nazwał "dramatem", a nie "wyborem" Kobiety.
Natomiast ogólnie tego aktu proszę nie nazywać "prawem Kobiety", bo Panie same z siebie dzieci nie miewają. Zawsze to jest współdziałanie i facet też ma tu coś do powiedzenia.
W każdym razie jak słyszę tę zbitkę "aborcja - prawo Kobiety", to mi się nóż w kieszeni otwiera.
Natomiast ogólnie tego aktu proszę nie nazywać "prawem Kobiety", bo Panie same z siebie dzieci nie miewają. Zawsze to jest współdziałanie i facet też ma tu coś do powiedzenia.
Mhm, nie twierdzę, że nie, ale to są śladowe przypadki, poza tym to w gruncie rzeczy trudna sprawa - płód jakby nie patrzeć stanowi część ciała kobiety. W sytuacji, kiedy wiadomo, że dziecko urodzi się chore i kiedy kobieta wie, że nie chce go urodzić, natomiast jej partner ma skrajnie odmienne zdanie, zmuszanie jej do porodu jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, tak samo jak pytanie gwałciciela, czy chce żeby kobieta, którą zgwałcił urodziła mu dziecko?
Być może nie o to Ci chodziło, ale sprawa naprawdę jest śliska.
Biorąc pod uwagę to, że samobójców ratuje się wbrew ich woli, natomiast wolę nieratowania świadków się respektuje, to tak, faktycznie jest to durnota, a właściwie nie durnota, tylko niekonsekwencja.
nazaa napisał/a:
Zresztą, czy Ty elahgabalu wiesz, że świadkom Jehowy udało się u nas wywalczyć prawo do nieprzetaczania krwi mimo ich woli?
Nie wiem. Ale jeśli tak jest, to świadczy to o durnocie ministra, który się na to zgodził.
Nie tylko świadkowie Jehowy, Ty też możesz odmówić przeprowadzenia na sobie jakiegokolwiek zabiegu inwazyjnego i lekarz ma związane ręce. Możesz zejść ze skutkiem śmiertelnym z powodu głupiego wyrostka robaczkowego.
Mhm, nie twierdzę, że nie, ale to są śladowe przypadki
Nie chwytam... śladowym przypadkiem jest współudział faceta ?
Aquarius ja doskonale wiem o czym piszesz i zdaję sobie z tego sprawę, ale chodziło mi o coś innego - nie wiem, może się nieprecyzyjnie wyraziłam, w każdym bądź razie - w przypadku kiedy zabieg ma być przeprowadzony w celu ratowania życia istnieje, funkcjonuje domniemanie udzielenia zgody na jego przeprowadzenie, natomiast w przypadku świadków Jehowy już nie. Bardziej w tematykę nie chcę się zagłębiać, bo nie pamiętam szczegółów, a nie chciałabym nic pomylić.
Dokształcę się i podzielę wiedzą
Nie, śladowym przypadkiem jest to, że facet chce mieć coś do powiedzenia w sprawie poczętego dziecka.
Gdyby było jak piszesz, to ilość pełnych rodzin też byłaby śladowa. Jako przedstawiciel podgatunku czuję się deprecjonowany...