wika
Wytwornia FX ma u mnie dwa solidne plusy za doskonale THE SHIELD i calkiem swieze i bardzo dobre DAMAGES ( ze swietnymi rolami Glen Close i Zeljko Ivanka). Podjalem wiec wiekopomna decyzje o rzuceniu okiem na ich nowa produkcja - SONS OF ANARCHY. Co z tego wyniknie okaze sie dopiero jak przekuje zainteresowanie w doswiadczenie po obejrzeniu przynajmniej jednego odcinka, mimo tego wczesniej postanowilem podrzucic tytul na forum bo pewnie nie tylko na mnie dziala idea uczynienia glownymi bohaterami serialu czlonkow gangu motocyklowego z kalifornijskich zadupic. Gang motocyklowy to dla mnie tacy wspolczesni kowboje, outlawsi z brudnymi zebami i brzucholami opartymi na bakach Harleyow, z percepcja prawa i porzadku rodem z dzikiego zachodu, cuhcnacy smarem i whiskey i uzywajacy fuck jako przecinka. Do tego dochodzi bron, krew i dziwki zeby obraz byl przekonujacy i satysfakcjonujacy. Na takich bohaterow sie nakrecilem i na takich bohaterow licze w SoA. Moze sie rozczaruje ale nie odbieram sobie nadziei na dobre widowisko. Skrawki akcji wylowione z trailerow jednoczesnie zachecaja i podsycaja obawy. Niedlugo wezme sie za ten tytul i wroce do tematu wyspowiadac z wrazen. A jezeli jest ktos kto juz wczesniej namierzyl i obejrzal wyemitowane dotychczas odcinki chetnie przeczytam jego opinie.
http://pl.youtube.com/watch?v=xrUfNcDh7mM
http://pl.youtube.com/watch?v=-s4oLwGHKas
dzięki za namiary, dillinger. znakomity pilot. szykuje się konkretny serial z konkretną zawartością. jedyna rzecz, która wkurza, to brak bluzgów. poza tym wszystko jest na swoim miejscu, chciałoby się rzec: "jak w HBO". wprowadzenie do historii zwiastuje spory rozlew krwi: naziole do spółki z meksykańskimi handlarzami bronią kontra tytułowi "Synowie Anarchii". już w odcinku pilotowym jucha leje się z odpowiednia przepustowością, a to dopiero początek wojny. twórcom udało się skompletować obsade-marzenie. część aktorów pamięta złote czasy pierwszych filmów Senseja-Seagala, pozostali zaś to super charakterystyczne ryje, znane z innych produkcji serialowych. słowem, jest dobrze.
oglądam dalej.
dzięki za namiary, dillinger
dzieki za wciagniecie towaru i potwierdzenie jakosci
brak bluzgów
czulem pismo nosem ale tego akurat obawialem sie najmniej majac na uwadze zajebistosc bezbluzgowego The Shield
zwiastuje spory rozlew krwi [...] a to dopiero początek wojny
czyli jest dobrze. Shield i Damages w tej kwestii rowniez byly dalekie od pechowej kategorii Pod Gowniarstwo.
udało się skompletować obsade-marzenie
wlasnie. nie wspomnialem wczesniej ale tym co zwrocilo moja uwage na SoA byla obsada. tytul znalazlem szperajac na stronce Rona Pearlmana na IMBD. kolejne znane, szerszej badz wezszej publicznosci, mordy to :
i pewnie pare innych ktore wynikna w praniu.
____________________________________________
____________________________________________
Skoro juz wzialem sie za polecanie rzeczy ktorych jeszcze nie widzialem na oczy to doOfftopuje jeszcze jeden tytul:
Homicide: Life on the Street(1993-99) - rzecz skazana na bycie zajebista. Powody sa nastepujace: arcygenialny The Wire jest swoista kontynuacja tego serialu, The Wire byl powrotem tworcy Homicide do wzietej na warsztat we wspomnianym tytule tematyki, Homicide dzieje sie w Baltimore, bohaterami tak jak w the Wire sa tamtejsi gliniarze stawiajacy czola wszelkiemu zlu plynacemu rynsztokami miasta, film ma doskonala obsade. I uwierzytelniajac powyzsze stwierdzenia zacytuje za Wikipedia:
HBO series The Wire is considered by many to be a 'spiritual follow-up' to Homicide: Life on the Street as it is set in Baltimore and based on other writings by David Simon.
Ciagne 3-eci z 7 powstalych sezonow. 2 pierwsze niecierpliwie wierca sie na twardym dysku i prosza o poczatek dlugiego romansu. Polecam w ciemno ((:
i ja kogoś dorzucę:
Emilio Rivera
Kevin Chapman
Jeff Wincott
Tommy Flanagan
Spojlery
no i rzucilem okiem. pierwszy odcinek rzeczywiscie zapowiadal dobra serialowa robote. ciekawe postacie ze znanymi gebami, fajny malomiasteczkowy klimat, klasyczne amerykanskie motory na ktore zawsze milo rzucic okiem, rozsadnie dawkowana ale naturalistyczna przemoc, obiecujaco zapowiadal sie konflikt nazistow, meksykow i bajkerow, fuckow niestwierdzono ale jezyk bohaterow jest momentami odpowiednio bezposredni i dosadny. epizod numer 2 jeszcze dawal rade ale niestety kolejne dwa odcinki zdecydowanie rozrzedzily gesteniejaca atmosfere. wojna ktora zapowiadala sie jako os fabuly zeszla na dalszy plan, watek obyczajowy niebezpiecznie napuchl, zaczaly pojawiac sie nic nie wnoszace wypelniacze - nudne sceny z zycia bohaterow, niektore motywy z megabadassowskim potencjalem zostaly imho nakrecone nieudolnie i po gowniarsku. po pierwszym odcinku czulem ze w natloku pracy bede musial sie bronic przed sieganiem po kolejne epizody ale po odcinkach 3 i 4 jesli nic sie dalej nie zmieni SoA wiada na autostrade prowadzaca prosto na polke 'do kotleta /przed snem'.
wojna ktora zapowiadala sie jako os fabuly zeszla na dalszy plan
i to mnie właśnie najbardziej wkurza. zamiast owej zapowiadanej w prologu konkretnej wojenki, dostajemy sporo prywatnych przepychanek, co gorsza, między dwiema babami. z epickiej zadymy pozostało jedynie jakieś odpustowe strzelanie, w dodatku zaaranżowane i sfilmowane od niechcenia. z dużej chmury mały deszcz. jestem świeżo po 6 pierwszych odcinkach i jak mawia mój kumpel: "nie jest źle, ale nie jest tez dobrze". poważnie działa mi na nerwy główny hero - ten młody blondas z wyglądu przypominający lidera kapeli garażowej. nie chodzi o to, że jest ładny (choć nie ukrywam, że mały wpierdol by mu się przydał). chłopak działa mi na na nerwy, bo zgrywa twardego mądrale, co wie więcej od szefa, ma własne zdanie w każdej kwestii i w wolnych chwilach albo czyta synowi bajki (to akurat fajny motyw), albo ziębi dupe na dachu, katując pamiętnik ojca. nie powiem, kult bycia banitą nadaje serialowi romantycznego klimatu. z drugiej strony wysłuchiwanie blubrów z offu na temat duchowej suwerenności niezbyt korzystnie wpływa na wydzielanie adrenaliny przez gruczoły mojego ciała. zwłaszcza ze konfrontowanie filozofii "ojców założycieli" z twardą rzeczywistości dnia powszedniego ociera sie miejscami o poczciwy banał i sprawia wrażenie niepotrzebnej ideowej nadbudowy. to trochę tak, jakby gliniarze z The Shield zaczęli raptem nawijać o znaczeniu policyjnej blachy czy coś w ten deseń. kogo to obchodzi? robota jaka jest, każdy widzi. tak więc sorry, nie czuje nostalgii.
jakkolwiek chłodno oceniłem początkowe epizody, to jednak serial zamierzam oglądać dalej. ma on w sobie coś, co powoduje, że ot tak lachy na niego położyć nie sposób. a tym czymś jest uzasadniona nadzieja, ze im bliżej końca, tym więcej posypie sie łusek. małe kalifornijskie miasteczko wydaje się bowiem odrobinę za ciasne dla czterech rywalizujących ze sobą gangów.
P.S.
niezbyt podoba mi się maniera załączania ostrej muzy w czasie dziania się większych akcji w terenie. buracko wychodzi takie nachalne podkreślanie, zważywszy na to, że podkreślać i tak w sumie nie ma czego.
w
jakkolwiek chłodno oceniłem początkowe epizody, to jednak serial zamierzam oglądać dalej. ma on w sobie coś, co powoduje, że ot tak lachy na niego położyć nie sposób.
co prawda to prawda. mimo wszelkich niedoskonalosci serial na swoj sposob wciaga. przede wszystkim dobrze dobrani glowni bohaterowie ktorych chce sie ogladac i ktorym sie kibicuje. najglowniejsza z glownych postaci czyli jax jest ciut przeromantyczniony ( sam wspomniany romantyzm wyzwolonych harleyowcow by mnie osobiscie w pelni satysfakcjonowal ) i przedojrzale przezajebisty. za duzo ma szczyl dylematow moralnych jak na gowno ktorym zajmuja sie SoA. W jego fachu liczy sie rozsadek i zimna krew a nie skrupuly. zeby nie bylo za rozowo zarucha czasem cos na boku, nie myje wlosow, pali papierosy i ma tatuaz na plechach (;
zdecydowanie zgadzam sie co do muzyki. twardsze sceny zanim sie na dobre zaczna zwiastowane sa jakims gownianym unowoczesnionym hard rockiem ktory pasuje tam jak techno do relacji z pielgrzymki na jasna gore. poza tym takie akcentowanie tego ze zaraz zacznie sie grubsza akcja to troche jakby glos z offu zapowiadal w horrorze ze zaraz z szafy wyskoczy gargulec.
po raz kolejny dziwie sie ze goscie z holly wzieli sie za krecenie jakiegos filmu bez skonsultowania tego ze mna. wystarczyl jeden telefon i krotka burza mozgow a mielibysmy zajebisty oldschoolowy serialik o wojnie gangow bez obyczajowego belkotu i dachowych rozterek blondyna z tlustymi wlosami. (:
jako bonus dodam ze stara jaxa gra Peggy Bundy.
Jak mogliście wymienić niemal całą obsadę pomijając pięknego Rona?
[/img]
Zmarnowany potencjal. Obyczajowe kluski polane nieobficie kryminalnym sosem z zupelnie bez gestu dorzuconymi gangsterskimi skwarkami. Do garow w barze mlecznym a nie seriale krecic.
Jestem świeżo po obejrzeniu pierwszych 8 odcinków. Nie uważam żeby ten serial był rewelacyjny ale w moim przekonaniu jest dobry, fajnie się go ogląda, do tego ciekawa obsada. Wiadomo trochę niedociągnięć jest no ale jaki serial ich nie ma? Taka trochę "Rodzina Soprano na motorach". jak na razie dla mnie między 7 a 8/10
Fajny serial z dobrym aktorstwem. Z czasem główny bohater (ten młody 'Jax' czy jak mu tam) zaczął mnie strasznie irytować. Niektórzy aktorzy nie mogą się jednak pozbyć odium geja i lowelasa, a on tak niestety wygląda. I ten jego pretensjonalny, wiecznie skrzywdzony wyraz twarzy (to jeden z tych aktorów, który chodzi po ulicy z wypisanym na twarzy "mamusiu zesrałem się i nie ma mnie kto podetrzeć"), ech... No nic to, nie bądźmy czepialscy. Jest tu (w obsadzie) znacznie więcej jaśniejszych stron. Długo by było wymieniać ale Ron Perlman czy znana z Bundych Katey Sagal to prawdziwe jasne punkty tego tytułu.
Czy wato to oglądać? Zdecydowanie tak. I nie jest to serial jedynie dla wielbicieli klimatów motorowo-rockandrollowych.
btw
W drugim sezonie w roli określanej jako "nazi-biker" ma wystąpić sam Henry Rollins.
[ Dodano: Sro Wrz 16, 2009 23:22 ]