wika
Batman 1 i 2
Returns jak na razie najlepszym Nietoperkiem jest i basta.
Batman 3 i 4
Dno i 10 metrów mułu.
Batman Begins
Tutaj mam szereg pytań do miłośników tego filmu. Pytanie pierwsze: dlaczego w filmie nie przeklinają? Ani razu nie pada słowo "Fuck", nie mówiąc już o tak demoralizującej wiązance jak "What a fuck are you doin'?!" Przecież Batman Nolana to ponoć realistyczne studium psychiki człowieka-nietoperza? Bale może zabijać złych bandytów, a powiedziec "Kurwa" nie może - czemu?
Drugie pytanie: czy nie sądzicie, że zaangażowanie Hauera i Freemana do ról dwóch kolesi, którzy pojawiają się na ekranie w sumie przez 10 minut było posunięciem fajowym z punktu widzenia marketingu, ale zupełnie bezsensownym ze wszystkich innych punktów widzenia?
Pytanie trzecie: czy nie uważacie, że Lian Neeson może grać różnych bohaterów, ale do roli czarnego charakteru akurat nie pasuje? Czarne charaktery to moim zdaniem najlepsza rzecz w Batmanach, a tutaj taka plama. Koleś wygląda, jak dobrotliwy tatuś, a nie psychopata gotowy zmieść Gotham z powierzchni ziemi.
Pytanie czwarte: nie sądzicie, że Gotham nie budzi już dawnej grozy, jest nijakie, bez wyrazu i bez historii, straciło majestat przytłaczającej aglomeracji? Ot, zwykła metropolia, trochę świecąca, trochę odrapana, jak to bywa w życiu. Wiem, że miało być realistycznie, ale ja akurat w realizm nie wierzę, bo nikt w filmie nie przeklina, a jeśli nikt nie przeklina, to o realizmie nie może być mowy.
Roli Kate Holmes nawet nie będę komentował? Żenada.
To chyba na tyle :) Film oceniam na 3,5/10 (za walkę na zamarzniętym jeziorze i siniaki na ciele Bale'a).
Czarne charaktery to moim zdaniem najlepsza rzecz w Batmanach, a tutaj taka plama. Koleś wygląda, jak dobrotliwy tatuś, a nie psychopata gotowy zmieść Gotham z powierzchni ziemi.
Ale przecież seryjni mordercy itp. wyglądają właśnie normalnie, wcale nie można poznać że mają zrytą psychikę, nie podejrzewałbyś kogoś takiego o skrzywienie psychiczne... bla bla, John Doe.
Belive me, gdyby Kevin Spacey zagrał złego bossa w Batman Begins, słowa bym nie powiedział. Tera kumasz różnicę? :)
A Piotr Fronczewski? Bo jak dla mnie to jest połączenie Spejseja i Nisona.
Dobra, dobra, nie offtopuję więcej.
Piotr Fronczewski to ten z "Tato, a Marcin powiedział..."? Bo jesli tak, to faktycznie - pasuje do roli psychopaty :)
Po drugie, Military, w Batmanach psychopata musi być spektakularny. No wiesz, rozmach i te sprawy :)
Jeszcze coś o Batmanie Początku :)
Końcowa walka w pędzącym metrze. Nolan mógł wymyślić coś lepszego. Od razu przypomniała mi się jedna misja w Unreal 2, gdzie koleś walczy z hordą krwiożerczych pająków, by na końcu stanąć ryjem w ryj z Królową Pająków :) Syndrom wyczerpania, moim zdaniem.
W Batmanach psychopacie zwykle twarzy nie widać, więc równie dobrze mogłaby go zagrać kukła laleczki Chucky. Nie oszukujmy się - upiorność Jockera czy Pingwina to w takiej samej mierze zasługa charakteryzacji, co gry aktorskiej.
A skoro już w tym temacie jesteśmy - to niech mi ktoś wyjaśni czemu Szumacher zrobił Two-Face'a RÓŻOWEGO!?! To najgorsza wpadka charakteryzatorsko-kostiumowa w historii kina. Śmiech na sali. W ogóle cała scenografia BF wygląda jak wzięta z burdelu, ale myślałem że istnieją pewne granice.
W Batmanach psychopacie zwykle twarzy nie widać, więc równie dobrze mogłaby go zagrać kukła laleczki Chucky. Nie oszukujmy się - upiorność Jockera czy Pingwina to w takiej samej mierze zasługa charakteryzacji, co gry aktorskiej.
Chyba sam nie wierzysz w to, co piszesz... A nawet jeśli, to "usuwając" grę aktorską, pozostaje kostium. 50% kreacji, czyli klęska obsadowa.
Ps. Odpowiesz na te pytanie, które zadałem, czy nie? :)
Nie widziałem Początku.
I twierdzę, że Danny deVito bez charakteryzacji Pingwina byłby co najwyżej niezamierzenie śmieszny, a Nicholson bez białej, uśmiechniętej machy... Kolejnym zwykłym psycholem.
A ludzie mówią, że Nicolson jest niezwykłym psycholem bez charakteryzacji :) No ja się z nimi zgadzam...
Nie lubię Lśnienia. :> I czemu tak uparcie piszesz jego nazwisko z błedem?
Jack Nicholson. Gdzie tu widzisz błąd? :) Chyba coś ci się przewidziało w oczach :)
A ludzie mówią, że Nicolson jest niezwykłym psycholem bez charakteryzacji No ja się z nimi zgadzam...
Aż sobie uwiecznię... Zanim zedytujesz.
I tak wszystkiego się wyprę :)
I tak to wszystko wytną.
Oczywiście, że jest fajny. Batman nie przeklina, bo jak przystało na dziedzica fortuny otzymał stosowne wychowanie i nie szwendał się z ziomalami po osiedlu
Batman Początek, to pierwszy film, który położył większy nacisk na Bruca Wayna. Dopiero w początku poznajemy ludzkie oblicze Batmana i jego rozterki. Co do przeciwników mi się podobali, zwłaszcza Strach na Wróble. No i fajna akcja przez cały film
Batman nie przeklina, bo jak przystało na dziedzica fortuny otzymał stosowne wychowanie i nie szwendał się z ziomalami po osiedlu
Azgaroth, twoja przenikliwość godna podziwu jest :) Zapewne całe skorumpowane Gotham ukończyło Wyższą Szkołę Kultury Osobistej w Cambridge :)
W zasadzie nie wiem po co powstał ten temat, bo każdy wie że Batman 1 i 2 rulez, Batman 3 i 4 suxxx, a o BB lepiej nie rozmawiać, bo jeszcze dojdzie do kłótni. To już lepiej wypowiadać się o tych starych szmirach z Adamem Westem, o będzie przynajmniej powiew świeżości.
Bo ja chcę usłyszec opinie miłośników tego filmu - dlatego. Od razu uprzedzam, że wiem, jakie odpowiedzi padną na pytania 2, 3 i 4, ale jestem ciekaw, co z pytaniem 1 :) Oczywiście nie mam zamiaru się wykłócać, to bezsensu. Jak się nie ma, co sie lubi, to się lubi, co się ma, a dzisiejsze kino amerykańskie, grzeczne i poprawne, stać wyłącznie na Batmana Begins.
"BB" to obok Batów Burtona mój ulubiony film.
1) I co z tego że nie przeklinają? Czy to konieczne? Nie. Na pewno dodałoby realizmu (Scarecrow do Rachel: "You bitch!"), ale osobiście nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Dziwny zarzut i pytanie. U Burtona też nikt nie flugał.
Poza tym hello! Widziałeś film za 180 milionów w którym rzucają fuckami?
2) Co w tym bezsensownego?
3) Liam Neeson wypadł świetnie, był charyzmatyczny i taki... stylowy. Widzę Mental że jesteś kolejną osobą która wymaga by psychopaci rzucali wściekłe spojrzenia i toczyli pianę.
4) Najlepsze było Gotham w Returnsie, ale u Nolana mi się bardzo podoba. Monstrualne miasto, świetnie pokazane. Z tego co wiem w komiksach Gotham jest właśnie takim miastem.
Katie była dobra.
10/10
Zazwyczaj w blockbusterach malo sie przeklina, zeby mozna bylo je zmiescic w odpowiednich kategoriach wiekowych.
U Burtona też nikt nie flugał.
Faków nikt nie rzucał, ale przynajmniej uzywali slowek takich jak 'shit', 'sonofabitch', 'bitch' itp. Co dodaje realizmu. I mi to tez przeszkadza tak jak Mentalowi.
Czy ktos w momencie walenia się swiata mowi 'holy cow'? A moze 'darn'?
Plus przed premiera na lewo i prawo bylo slychac jaki brudny swiat chca przedstawic w Begins. Nie ma brudu bez bluzgów i tyle.
W pierwszym Batmanie kilka fucków chyba było. Nie posiadam wydania DVD (wkrótce to się zmieni :)), ale pamiętam, jak na vhs lektor sobie poprzeklinał. I nie mówię tu oczywiście o wiązankach w stylu "ty jebana kurwo". Co do Returns to nie pamiętam.
W pierwszym Batmanie kilka fucków chyba było. (...) Co do Returns to nie pamiętam. W obydwu filmach Burtona nie ma ani jednego fucka.
Tak, to konieczne. Przecież w BB króluje realizm motywacji i zachowań. No tak przynajmniej pisali w gazetach I z tego powodu Bruce Wayne ma biegać i krzyczeć "Ku*wa, boję się tych je*anych nietoperzy? Wiarygodna psychologia postaci a realistyczny język nie są nierozłączne.
Widziałem T2 (120 milionów); widziałem też film za 70 baniek, w którym przeklinają jak jasna cholera. widziałem "Robocopa", który uchodzi w moim odczuciu za jeden z najbrutalniejszych filmów ever. Cameron dostał kasę na T2 bo zrobiony za grosze pierwszy film zarobił krocie w stosunku do budżetu. ten film za 70 baniek o którym mówisz (tytuł) to wciąż film tylko za 70 baniek. 180 a 70 to spora różnica. Robocop? Mój drogi, to są filmy z kategorią R. Batman ma być filmem dla szerokiej publiczności.
nienawidzę obrazków pokroju V for Vendetta ani Batman Begins - dla mnie to ugrzecznione super hity z satelity dla mamy, taty i babci z psem. Nie przeszkadza to tym filmom w byciu znakomitymi.
Inna sprawa: Nolan mógł powiedzieć, że robi realistyczną wersję Batmana i nie potrzebuje 180 milionów. (Najświętsza Panienko Niepokalana, na co poszła ta kasa? Nie mówi mi że nie widzisz w tym filmie budżetu...
jeśli ktoś komponuje utwór realistyczny, mroczny, przygnębiający, o korupcji, mordercach i psychopatach, wówczas powinien pamiętać o ludziach takich jak ja, którzy nie znają się na żartach i idą do kina z nadzieją, że zobaczą mocne kino, bezkompromisowe i konsekwentne. Dlatego m.in. tak bardzo kocham "Ludzkie dzieci" Mentalku, dobrze się czujesz? Idziesz do kina na film o BATMANIE z kategorią PG-13 i jesteś zawiedziony brakiem fucków i sceny gwałtu?
Ja kocham i "BB" i "Ludzkie dzieci".
Brak przekleństw nie przekreśla od razu filmu, a do tego sprowadza się cała argumentacja Mentala. Film jest berdziej realistyczny niż reszta Batmanów, przynajmniej logicznie wytłumaczono skąd wzieły się wszystkie zabawki Batmana. Zresztą ankieta pokazuje kto ma racje
Ps. Niczym baran idący za stadem też zrobiłem swoją listę
Batman ma być filmem dla szerokiej publiczności.
A T2 to niby dla jakiej publiczności powstał? Dla elitarnej? Robocop też? A Indiana Jones? Niektóre sceny z trylogii Spielberga swoim cynizmem biją najbardziej realistyczne sagi mafijne.
I skad wy wytrzasneliscie ten budzet 180 mln? BB kosztowal z tego co pamietam 150 mln.
A z tymi best of the best w stopce to niezle was porabalo ostatnio.
30 dołożył Nolan z własnej kieszeni na końcową walkę z bossem w pędzącym metrze :)
A z tymi best of the best w stopce to niezle was porabalo ostatnio.
Tak samo jak z avatarami aktorek Byś się przyłączył, a nie stoisz z boku
I co jeszcze, moze ostatnio obejrzane filmy z ocenami wstawie?
Zreszta, moje prywatne best of the best mozna zobaczyc w dossier na stronce.
A T2 to niby dla jakiej publiczności powstał? Dla elitarnej? Robocop też? A Indiana Jones? Niektóre sceny z trylogii Spielberga swoim cynizmem biją najbardziej realistyczne sagi mafijne. Aleś się uczepił - nie porównuj filmów z kategorią R z filmem PG-13. Taka była wizja Nolana, taki napisał z Goyerem scenariusz.
Tak. Film o Batmanie pownien mieć kategorię R i opowiadać o bezwzględnej walce z przestępczością i skorumpowaną miejską elitą. Krew, gwałt (nie chodzi oczywiście o pokazywanie detali, bez jaj) i zwykłe ludzkie "Kurwa", "spierdalaj" tudzież "pierdol się" powinny znaleźć się w scenariuszu. Takie są Twoje oczekiwania, ja mam inne. Dla mnie filmy o Batmanie powinny być takie jak to zrobił Burton, zwłaszcza Powrót pełen podtekstów, ukrytych znaczeń i bardzo zakręcony. Miau.
Dla mnie filmy o Batmanie powinny być takie jak to zrobił Burton
Dla mnie też. Więcej, wszystkie komiksowe produkcje powinny być takie jak Burtona.
Taka była wizja Nolana
Takie Nolan dostał zlecenie. "Napisać historię o Batmanie dla dwunastolatków. Ma być realistycznie, ale bez krwi, brudu i cynizmu". Po czym otrzymał w kopercie 200 milionów dolarów i wykaz aktorów, którzy akurat nie mają nic do roboty poza organizowaniem antybushowskich wieców :)
"Napisać historię o Batmanie dla dwunastolatków
Nie dla dwunastolatków, a dla jak najszerszego przekroju widzów, tak, żeby film podobał się zarówno 12 latkowi jak i 32 latkowi. Dla mnie to się Nolanowi udało.
A jak film ma zarobić to nie może być 18+, mimo wszystko większość osób chodzących do kin stanowią osoby z gimnazjum-liceum.
mimo wszystko większość osób chodzących do kin stanowią osoby z gimnazjum-liceum.
Odważna teza! Badałeś rynek pod tym względem? Bo ja na salach kinowych wcale nie widuję przewagi małolatów.
Tu nie chodzi o realny wiek. "Gimnazjalność", względnie "młodzieżowość" należy rozumieć przede wszystkim metaforycznie jako stan umysłu :) Zdaje sobie sprawę, że w sposób nieuprawniony dokonuję selekcji ludzi na "lepszych" i "gorszych", ale w życiu tak bywa, że dualizm hierarchiczny przeważa nad ekumeniczną ideą utopijnej równości :)
Co poeta miał na myśli, mówiąc "brutalne, bezkompromisowe i konsekwentne"? Na pewno nie epatowanie okrucieństwem na miarę "Nieodwracalnego". Mówiąc "gwałt", miałem na myśli taką oto sekwencję zdarzeń: żona Toma Kruza zostaje napadnięta przez tych dwu oprychów (swoją drogą, odważna baba, że po najczarniejszych zakamarkach miasta chadza w pojedynkę). Batman się nie zjawia (bo akurat leczy rany - jest ranny, a nie "posiniaczony", choć dobre i to). Kolesie zbliżają się do pani adwokat, jeden zachodzi ją od tyłu, drugi od frontu. Kobieta zachowuje pozory opanowania, w rzeczywistości jednak balansuje na granicy histerii. Facet mówi: "Spokój, suko" (doprawdy straszne przekleństwo) i zabiera się do akcji. Nokautujący cios w twarz - Kate osuwa się na kolana, plując krwią. Zaraz potem kopniak w brzuch i bandyci zaciągają kobietę gdzieś poza kadr. ODJAZD KAMERY. Przejeżdża pociąg - chluba Gotham. Stal łomocze o stal pod rozkołysanymi wagonami, tłumiąc wrzaski kobiety. CIĘCIE. Bale odwiedza koleżankę w szpitalu, dziewczyna jest w ciężkim stanie, bardzo poturbowana, zdrutowana szczęka blebleble... (dopisz tu sobie co zechcesz)...
Mierzwiak, kurna jasna, powiedz mi uczciwie, czy to są sceny nie dla dzieci? Czy to, co wyżej zaproponowałem, kwalifikuje film do grupy tych od lat 21? Wszystko jest tu oparte o zasadę filmowej metonimii i pomimo tego, że więcej nie widać niż widać, emocje sięgają zenitu. Po takiej dawce okrucieństwa wprost nie mógłbym się doczekać, kiedy Bruce Wayne zarzuci pelerynę nietoperza i dokona srogiej pomsty na gwałcicielach. Tak tworzy się moc w kinie. BB jest tej mocy zupełnie pozbawiony. Grzeczny film dla grzecznych dzieci. Fajny prezent pod choinkę.
EDIT
Bym zapomniał, w scenach, które poprzedziły podróż Bale'a w góry, widzimy, jak lokalny samozwańczy boss w garniturku kpi sobie z młodego Wayne'a i szarga dobre imię jego ojca. W TEJ KONKRETNEJ SCENIE NIE PADA ANI JEDNO PRZEKLEŃSTWO, choć aż się prosi o jakąś wiązankę w stylu Scorsese z "Kasyna". Tyle jadu można by przemycić do tego dialogu, a tu nic. No ale nadal będziemy uparcie bronić tezy, że film jest realistyczny.
Poza tym hello! Widziałeś film za 180 milionów w którym rzucają fuckami?
Bad Boys 2
Akurat takie przeklinanie jak w Bad Boysach też mi nie pasuje, bo jest zbyt cool pod publiczkę. Co za przyjemność słuchać tekstów w stylu: "Podnieś te pierdolone frytki z mojego pierdolonego siedzenia, jebany czarnuchu" :) Mnie to nie śmieszy. W filmach typu Bad Boys mamy przegięcie w drugą stronę - beztroska zabawa z trupami, przeklinanie dla radochy, zabijanie na śniadanie z wykałaczką w ustach... to chyba jeszcze gorsze niż grzeczność VforV albo BB. Nie cierpię nieuzasadnionej przemocy w kinie.
Ja tam lubie duet Smith/Lawrence.
Oczywiscie czesc druga troche przegina w stosunku do pierwowzoru. Jedynka byla dosc kameralna jesli wziac pod lupe dalsze filmy Baya.
Bad Boys 2 to juz rasowa padaka praktycznie bez fabuły. Jednak humor w tych dwoch filmach akurat mi nie przeszkadza (choc tez jest diametralnie inny). No ale koniec oftopa ja tylko podalem przyklad filmu za ponad 100 baniek gdzie pada mnóstwo fucków.
Bez przesady. Pomimo wyraznego przerostu formy nad trescia i to w sumie ogromnego przerostu to mimo wszystko Bad Boys 2 da sie ogladac i niezle sie bawic.
Też staje w obronie Bad Boys 2 mi się ta forma cholernie podobała
Mierzwiak, odpowiedz na moje pytanie :)
Mierzwiak, kurna jasna, powiedz mi uczciwie, czy to są sceny nie dla dzieci? Czy to, co wyżej zaproponowałem, kwalifikuje film do grupy tych od lat 21? Wszystko jest tu oparte o zasadę filmowej metonimii i pomimo tego, że więcej nie widać niż widać, emocje sięgają zenitu. Ok, przekonałeś mnie, ale to już zależy od reżysera. Wątpię żeby Nolan był aż tak ograniczany przez producentów (swoją drogą jedną z nich jest jego żona). Widać że to JEGO film. Jak już mówiłem - taką miał wizję, widocznie nie chciał robić aż tak mocnego filmu.
Poza tym wszystko przed nami. Joker w "TDK" ma być naprawdę chory, zobaczymy co będzie robić i na ile tym razem Nolan sobie pozwoli.
Wszystko sprowadza się do tego kto czego oczekuje po filmach. Może i Begins jest ugrzeczniony, ale dla mnie to wielki film i naprawdę wisi mi, że Falcone w rozmowie z Brucem nie nazwał jego matki suką itp.
Gdyby nazwał jego matkę suką (albo "martwą kurwą"), to chyba sam bym wystawił filmowi kategorię R :) Bale to master, ciekawe, jak by zareagował na taki tekst...
Swoją drogą, ostatnio Darren Aronofsky wypowiedział się na temat tego jak wyglądałby jego Batman:
"Nigdy nie pozwolono by nam na przemoc". Reżyser nie decyduje, lecz księgowi Warner Bros. A pomysł Aronofsky'ego zajebisty...
Na marginesie, kto jako drugi zagłosował na "NIE"? :)
Chciałbyś wiedzieć co?
Nie mów... :) A myślałem, że kto inny :)
Romeck, widze, że zagłosowałeś po raz trzeci :) Ty to masz możliwości :)
Co do przekleństw w Batmanach Burtona – było "dick" oraz kilka razy "son of a bitch", do tego w Returns, gdy Catwoman odwiedza Pingwina ten rzuca tekst "that’s the pussy i was looking for". Genialnie niejednoznaczne
W 2002 roku familijny Spider-man zarobił masę szmalu i producenci boją się teraz zrobić coś w innym stylu. A szkoda, bo takie postaci jak Daredevil, Ghost Rider czy właśnie Batman aż się proszą o kategorię R.
Batman Begins rzeczywiście jest filmem dość grzecznym, chociaż np. sceny walk są zrobione bardzo przyzwoicie – a to jakiś bandzior wyrżnie w lusterko, ktoś komuś strzeli w stopę, Bruce komuś nogę złamie. Nie jest to w żadnym wypadku groteskowa przemoc.
Czemu każdy przeciwnik w komiksowym filmie musi być od razu na modłę Burtona? Tutaj zostali zupełnie inaczej pokazani i dobrze, mamy powiew świeżości.
Pewnie szkoda że film jest tak "wykastrowany" ale i tak daje radę i wyraźnie odróżnia się od kolorowych produkcji pokroju Spider-mana.
W Dark Knight pojawi się Joker, jest więc nadzieja że będzie ostrzej
Tutaj mam szereg pytań do miłośników tego filmu. Pytanie pierwsze: dlaczego w filmie nie przeklinają? Ani razu nie pada słowo "Fuck", nie mówiąc już o tak demoralizującej wiązance jak "What a fuck are you doin'?!" Przecież Batman Nolana to ponoć realistyczne studium psychiki człowieka-nietoperza? Bale może zabijać złych bandytów, a powiedziec "Kurwa" nie może - czemu?
z prostej przyczyny, bo na Batmana mozna iść z dziećmi.
I po drugie - słowo "fuck" w filmach mi do szczęscia potrzebne nie jest i nigdy nie było.
Drugie pytanie: czy nie sądzicie, że zaangażowanie Hauera i Freemana do ról dwóch kolesi, którzy pojawiają się na ekranie w sumie przez 10 minut było posunięciem fajowym z punktu widzenia marketingu, ale zupełnie bezsensownym ze wszystkich innych punktów widzenia?
było posunięciem fajowym z wszystkich punktów widzenia.
Pytanie trzecie: czy nie uważacie, że Lian Neeson może grać różnych bohaterów, ale do roli czarnego charakteru akurat nie pasuje? Czarne charaktery to moim zdaniem najlepsza rzecz w Batmanach, a tutaj taka plama. Koleś wygląda, jak dobrotliwy tatuś, a nie psychopata gotowy zmieść Gotham z powierzchni ziemi.
Neeson w roli czarnwego charakteru był genialny tak samo jak Oldman w roli poczciwego Gordona.
Ogólnie to jest taki Batman na jakiego czekałem przeszło 15 lat dlatego tawiam go wyżej niż Burtonowskie i nie mogę się doczekać sequela, który ma spore szanse BB przebić i to bez jednego "fucka".
Natomiast Batman Burtona to batman alternatywny, bardzo fajny, ale nie ten batman , którego znamy z komiksu - Batman Burtona zabija, tamten nie zabijał, batman Burtona sprawia wrażenie świra, ten komiksowy raczej takiego wrażenia nie sprawiał > dokładnie jak ten u Nolana.
z prostej przyczyny, bo na Batmana mozna iść z dziećmi
Kiedyś sobie z siostrzeńcem (lat 9) oglądałem z nudów kreskówkę na Cartoon Newtork zatytułowaną "Teen Titans". Była tam taka scena, że jednemu z bohaterów wykręciło usta i mówił do tyłu (głupie i nie śmieszne, ale było) i pod nim były napisy po angielsku. I napisy zaczynały się słowem FUCK. Skoro w kreskówkach dla dzieci można "Fakać", to czemu w filmie fabularnym dla nieco starszej publiczności mają tego nie robić?
Skoro w kreskówkach dla dzieci można "Fakać", to czemu w filmie fabularnym dla nieco starszej publiczności mają tego nie robić? Na szczęście twórcy filmów nie wzorują się na upośledzonych kretynach którzy tworzą podobne kreskówki. I niech tak zostanie.
bo na Batmana mozna iść z dziećmi
A zatem niech producent / reżyser podkresla w wywiadach prasowych: "Zrobiłem realistyczny film, na który można iśc z dziećmi". Wtedy będę wiedział, o co chodzi. A tak to słyszałem tylko o "realistycznym filmie skupiającym się na penetracji psychiki człowieka-nietoperza".
Natomiast Batman Burtona to batman alternatywny, bardzo fajny, ale nie ten batman , którego znamy z komiksu - Batman Burtona zabija, tamten nie zabijał, batman Burtona sprawia wrażenie świra, ten komiksowy raczej takiego wrażenia nie sprawiał > dokładnie jak ten u Nolana. Jestem dość nietypowym fanem Batmana, bo nie zbieram i nie czytam komiksów z nim (bodajże w zeszłym roku przeczytałem ze 3, pierwszy kontakt z batkomiksami po nie wiem ilu latach). Mam inne spojrzenie od komiksiarzy i mogę stwierdzić że mimo tej całej groteski i baśniowości jaką pokazał Burton, to właśnie jego Batman jest prawdziwszy.
To co pokazał Nolan jest świetne i wiarygodne, a jednak wolę zabijanie u Burtona i Bruce'a, który nie do końca jest normalny, dokładnie tak jak jego wrogowie.
To co pokazał Nolan jest świetne i wiarygodne, a jednak wolę zabijanie u Burtona i Bruce'a, który nie do końca jest normalny, dokładnie tak jak jego wrogowie.
No, widze postępy :)
Od początku stawiałem Baty Burtona wyżej nad Beginsem.
Trudno porównywać te filmy, bo to dwie różne bajki. Cały czas uważam i będę uważać Beginsa za doskonałe kino sensacyjno-przygodowe, ale ta burtonowska wizja, artyzm, klimat, sposób w jaki pokazuje bohaterów, dialogi, muzyka, WSZYSTKO!!! Nic nie może się z tym równać.
A ja z innej beczki. Czy na podstawie Burtonowskiego Batmana (albo w drugą stronę) powstała książka? Jakiś czas temu widziałem w księgarni przez szybę książkę Batman z Batmanem Burtona na okładce i się zastanawiam, czy to jest książka na podstawie scenariusza, czy jakiś mądry pan w wydawnictwie dał filmowego Batmana na okładkę dla zgrywy?
Jest książka, powstała na podstawie scenariusza. Czytałem ją i zawiera kilka rzeczy które nie znalazły się w filmie, na przykład Bruce goniący na koniu furgonetkę z Jokerem który porwał Vivki Vale z jej mieszkania (w filmie po prostu odszedł, a Vicki otworzyła pudełko ).
Dobrze wiedzieć, że mi nie odbiło Dzięki. Może przeczytam.
No i to jest TO. Patrzysz na film przez pryzmat komiksu. Uwarunkowania przedpoznawcze Film to film. Komiks to komiks.
Moje oczekiwania wobec filmów o Batmanie wyznaczają komiksy o Batmanie, których sporo czytałem - dlatego Begins mi się spodobał bardziej niż filmy Burtona.
Natomiast oczekiwania wielu osób (w tym prawdopodobnie i twoje - u ciebie dochodzi jeszcze zapotrzebowanie na "fucki") wyznaczały filmy Burtona - i takim osobom się Begins mógł nie spodobać, co mnie wcale nei dziwi.
Zapotrzebowanie na "fucki" jest u mnie silniejsze niż inne zapotrzebowania :) Zwłaszcza jeśli słyszę hasło "Film realistyczny".
Zastanówcie się, co by się stało, gdyby Nolan - w wyniku chwilowej utraty poczytalności - oświadczył przed premierą BB, że oto zrobił "realistyczny film dla dzieci". Według mnie, produkcja odniosłaby spektakularną klęskę. A tak nabrał kilku gości (w tym mnie) i zarobił 14 złotych polskich :)
w komiksie też nie zauważyłem "fucków", więc jest to wierna ekranizacja
A tak nabrał kilku gości (w tym mnie)
Trzeba być naprawdę naiwny jeśli się oczekuje w batmanie "fucków" nawet jeśli ma to być film "realistyczny".
Trzeba być naprawdę cepem, żeby nakręcić Robocopa, w którym przeklinają i mordują się z zimną krwią. Kto takie ohydne filmy robi? Jakiś głupi Verhoeven. Do domu z nim!!!
Robocop nie był na podstawie komiksu, można go było nakręcić dowolnie.
Co do ankiety to wyniki mnie zupełnie satysfakcjonują
Batmana też można nakręcić dowolnie. Film to film, komiks to komiks.
Można nakręcić dowolnie co udowodnił nam Shumacher . tyle że kręcąc ekranizację komiksu nastawiamy sie na to że sporą częscią odbiorców będa fani komiksu - jeśli więc zrobimy film, który zupełnie ni ebędzie przypominał komiksu narażamy się na to że zostanei źle przez nich przyjęty. Dlatego gadanie film to film a komiks to komiks guzik ma wspolnego z rzeczywistością.
jakby Jackson zrobił ekranizację LOTRa w której elfy miałyby brody a Hobbici mieliby 50cm wzrostu też byś powiedział "film to film a książka to ksiązka?" I dont think so.
Jackson ma mózg na swoim miejscu, nie jest kamikadze.
Jeżeli ta tendencja będzie się utrzymywać (tendencja do "ugrzeczniania" i "zdziecinniania" wszystkiego, co zasługuje na poważne traktowanie), co roku będziemy otrzymywać "mroczne" filmy, w których realizm sprowadza się do sińców na ciele Bale'a (bo widok rozciętej skóry to już kategoria R).
Mam gdzieś komiksy o Batmanie. To nie komiks sprawił, że zacząłem traktować faceta w pelerynie na serio - tylko filmy Burtona. I teraz gdyby Burton się nie urodził, gdyby nie nakręcił B i BR, miałbym do wyboru albo idiotę Szumachera, albo BB Nolana. Szumachera nie zamierzam mieszać do tej dyskusji, bo to w ogóle odrębny przypadek partactwa - coś na poziomie "Fantastycznej czwórki" albo "Electry". Film Nolana natomiast pozuje. Pozuje na kino realistyczne, a ja jako widz, który widział T1, Robocopa, Ghosta i inne takie bzdury, oczekuję konsekwentnej realizacji poetyki filmowego realizmu w ramach kina rozrywkowego. I tu się zawiodłem: Batman w wykonaniu Nolana stoi o własnych siłach wyłącznie dlatego, że pod maską skrywa twarz Bale'a. Bez jego aktorskiego kunsztu jest tylko grzecznym, stękającym, szukającym zemsty bogatym paniczem w kostiumie nietoperza. Już lepiej by mu było w kominiarce - bardziej by pasował do tej całej pseudorealistycznej otoczki.
BB uważam za film nieudany. Niepisany zakaz pokazywania panoszącego się zła zabija prawdziwe kino. Tam gdzie kwitnie przestępczość musi być gwałt, przemoc i śmierć. Batman Nolana kłamie pod każdym względem. Człowiek nie czuje ciężaru zmagań ze złem. Zamiast tego ogląda jakiegoś geja w pelerynie, który straszy złych bandytów super ostrym nożem do rzucania w kształcie nietoperza.
Film to film, komiks to komiks. Jak sięgam po film, chce, żeby był dobry, a nie robiony pod małolatów w trykotach Spidermana z gumą do żucia w japie i pryszczami na pysku.
Twoja wizja Mental bardzo mi się podoba, ale rzecz w tym, że uwielbiam Beginsa dlatego się nie czepiam. Ale gdyby taki mroczny, brutalny film (na poziomie) powstał, oczywiście bym się cieszył.
Mam gdzieś komiksy o Batmanie.
więc BB zasadniczo nie jest filmem kierowanym do ciebie i podobać ci się nie musi. Burton też najwyraźniej miał gdzieś, po pozmieniał co się dało, a Nolan udowodnił że nie ma gdzieś komiksów bo zostawił z nich bardzo dużo.
BB uważam za film nieudany.
to już doskonale wiemy.
Burton też najwyraźniej miał gdzieś, po pozmieniał co się dało
Fajny koleś ten Burton :)
Do Mierzwiaka:
Nie posiadam w zanadrzu żadnej konkretnej wizji Batmana. Wiem jedynie, że bohater walczy ze złem i to już niejako z urzędu sytuuje go na określonej półce. Nie można walczyć ze złem bez przekleństw, trupów i krwi. Nie można mówić o korupcji, gdy nie idzie za tym brutalna zakulisowa rozgrywka. Co to ma być: "Piknik w parafialnej szkółce"? Podobnie Xmeni. Nie wiem, z której to części, ale widziałem niedawno u kumpla taki oto fragment: Wolverine (jeśli jest błąd w pisowni, to sorry, ostatnio często popełniam byki :)) pędzi przez las, a w ślad za nim podążają uzbrojeni po zęby komandosi. Wolverine wysuwa te swoje zajebiste ostrza i co robi? Dokonuje bezkrwawej masakry. No już tak bezceremonialnego maskowania brutalności dawno nie widziałem. Przecież tutaj fontanny posoki powinny tryskać do nieba. Poruta. Wyobrażacie sobie ekranizację Unreal Tournament (dla niekumatych w temacie - gra komputerowa z gatunku FPS, soczysta nawalanka, dużo krwi, sceny gore), bo ja nie. Pewnie zamiast miniguna aktorzy używaliby sikawek na wodę albo pieprzu w aerozolu. Kiedyś taki Jessie Ventura stanął ze swoją "okrętówą" i przecinał na pół cały oddział najemników. Teraz to nie wiem, jak by to wyglądało - kurtyna piachu i nic nie widać. Piach opada i wszyscy leżą jak w "Drużynie A".
Wyobrażacie sobie ekranizację Unreal Tournament (dla niekumatych w temacie - gra komputerowa z gatunku FPS, soczysta nawalanka, dużo krwi, sceny gore), bo ja nie. Pewnie zamiast miniguna aktorzy używaliby sikawek na wodę albo pieprzu w aerozolu.
Atakujesz "bezkrwawą przemoc" i jako argumentu używasz kolorowej, radosnej gry, w której krew jest ledwie symboliczna?
Ale jedno dobrze zauważyłeś - film z Wolverinem powinien być KRWAWY. Jak cholera. Coś jak Guyver - klimat podobny, a tam jucha lała się strumieniami. I między innymi dlatego bardzo lubię ten film. Gość ma poza tym świetny (ba, użyję raz tego słowa - ZAJEBISTY) kostium, no i ogólnie film jest mroczny, krwisty, dobrze zagrany - ale oczywiście NIEDOSTĘPNY NA DVD W POLSCE (^@%#*!!!!).
Atakujesz "bezkrwawą przemoc" i jako argumentu używasz kolorowej, radosnej gry, w której krew jest ledwie symboliczna?
O której części mówisz? Bo ja o tej z 99 roku. Krwawa, ascetyczna, oszczędna. Kiedyś miałem na kompie multum screenów z gry - jedna arena była dosłownie zaścielona trupami, a na ścianach widać było spektakularne krwawe zacieki. Pamiętasz headshoty? Albo głos spikera, który czerpał niekłamaną satysfakcję z wypowiadanych komunikatów... Double Kill, Ultra Kill, Monster Kill... :)
Ale jedno dobrze zauważyłeś
Dzięki. W porywach potrafię nawet dwa dobrze zauważyć :)
A, no to się zgadzam. Późniejsze to dyskoteka.
Ale jeśli chodzi o gry, to wcale nie przyszła moda na robienie mniej brutalnych. Wręcz przeciwnie. Choć czasem to pasuje jak świni siodło.
W Silent Hill też jest masa generowanych komputerowo scen, a prawdziwie brutalne momenty (takie jak pałowanie tej policjantki) pokazywane nie są. Swoją drogą, to bardzo ciekawe, można pokazywać rozdzieranie dziewicy, ale pałowania już nie można? "Piła 3" też niby "mega brutalna na maksa", a kamera dygocze byle tylko za dużo nie pokazać. Military, pamiętaj, dzisiaj wszystko to pic na wodę fotomontaż :)
W Silent Hill masz pokazane rozrywanie na pół i przebijanie drutami. A poza tym nie jestem aż takim sadystą, żeby rozkoszować się pałowaniem. W Mad Maxie nie pokazali spalonego kumpla Maxa - i co ty na to?
Military, nie zrozumiałeś, o co mi chodzi. Ja nie mówię, że chciałbym widzieć pałowanie. Ja pytam, kto decyduje. Wedle jakiego kryterium dokonuje się selekcji? Bo moim zdaniem pałowanie jest stokroć bardziej sadystyczne niż KOMPUTEROWE rozrywanie ciała wrzeszczącej dziewicy - pałowanie to przemoc taka jak w życiu. Rozrywanie dziewicy to scenki dla młodocianych żądnych wrażeń.
Dzisiejsze brutalne horrory są adresowane w takim samym stopniu do młodzieży, jak "ugrzecznione" filmy sensacyjne czy sf.
Kurna, ta "młodzieżowość" staje się pomału moją obsesją :) Musze iść się leczyć zanim będzie za późno :)
Poziom brutalności powinien zależeć może nie od tego, o czym jest film, ale od tego "jak do niego podchodzimy i jak będziemy reklamować". Do dyskoteki w Pile nie mam zastrzeżeń, bo to nie miał być film na miarę Seven, tylko trochę wrażeń dla tych, co lubią Krzyk. Natomiast gdyby w takim Mad Maxie, Terminatorze, Dajhardzie czy pokrewnych zrezygnowano z pokazywania ran postrzałowych, przekleństw itp., to by po prostu nie wyszło, bo należy się zastanowić czy robimy coś na poważnie, czy tylko udajemy. Jechanie po takich filmach jak BB, o którym od początku było wiadomo że jest dla nastolaktów (no bo dla kogo mógłby być film na podstawie komiksu?) jest jednak moim zdaniem chybione. W dobie Spidermana et consortes chciałeś mrocznego, brutalnego filmu o gościu w pelerynie? No way, dude. Skoro się na taki nastawiłes, to tym gorzej dla ciebie.
EDIT:
Ja już po prostu nie mam złudzeń, że dziś zobaczę w kinie coś na miarę filmów z mojej sygnaturki. Staram się z tym żyć i cieszyć tym, co mam. A że to już nie ten poziom - zawsze pozostaje klasyka na dvd, vhs czy czymkolwiek, a poza tym za parę lat nakręcę taki film, że wszystkim wam pospadają kalesony.
Czyli uznajesz komiksy za opowiastki dla dorastającej młodzieży? Hmm... Może masz rację. Ale na tej samej zasadzie można zrównać z młodzieżą gry komputerowe. Bo widzisz, dla mnie Batman to taki sam bohater jak Robocop - tylko że zamiast metalowego pancerza nosi zwiewną pelerynę.
Kurcze, wpadł mi do głowy świetny pomysł... :) Przeglądaj forum :)
Czyli uznajesz komiksy za opowiastki dla dorastającej młodzieży?
Batmana - owszem. Uwierz, znam ten komiks bardzo dobrze - zalega mi w piwnicy cały stos makulatury z nim w roli głównej. Komiksy DC i Marvela to najbardziej naiwne gówno, jakie kiedykolwiek widział świat. Nawet niby-brutalny Punisher jest tak słaby, że byle Psy wydają się od niego lepsze. Komiks dla dorosłych to Obcy: Labirynt. Batman to opowiastka dla młodzieży.
Z nieoficjalnych źródeł wiem, że ty skupiasz się na penetrowaniu psychiki bohatera, który w dzieciństwie był molestowany seksualnie przez pijanego stryjka.
Twojej starej.
Mój film będzie o wysłanniku z przyszłości, który trafia na pustynną planetę pełną obcych pasożytów, przed którymi musi chronić młodego chłopaka w nowoczesnym wieżowcu. Będzie dużo seksu, całość na bluescreenie.
Seksu z chłopcem, ma się rozumieć? :)
Tak, najlepiej gwałtu, ostatnio gwałt na dziecku to modny temat w kinie. Pewnie chciałbyś, żeby wszystko było pokazane ze szczegółami.
Za kogo ty mnie masz? Za nukleofila? :) Za fekalistyczną bestię? :)
Wrócę na chwilę do przemocy. W Punisherze była przemoc jak należy (przynajmniej tak zapamiętałem) ale filmu to nie uratowało
Źle pamiętasz :) Masakra na plaży to kpina.
Ale wyrywanie kolczyków było fajne
wyrywania kolczyków nie było widać
W Punisherze była przemoc jak należy
chyba w tym z dolphem
wpada dwóch gości z gunami do dojo gdzie siedzi sobie kilkudziesięciu gostków w kimonach z mieczami i w ogóle fullwypas-ninja-team, i ci dwaj rozpie****ją tych kilkudziesięciu
W nowym Punisherze była rozwalona czach ruska, wbijanie noża w mózg od dołu przez żuchwę ale jakoś i jakiejś specjalnej brutalności raczej się nie odczuwało (ale film mi się i tak nawet podobał, wiadomo coś o jakichś sequelach?)
Dobra, ja kończę nadawać w tym temacie. Moje stanowisko znacie. Jakby co to wiecie, gdzie mnie szukać :) Topic zostawiam do waszej dyspozycji. Over and out :)
Komiksy DC i Marvela to najbardziej naiwne gówno, jakie kiedykolwiek widział świat. Nawet niby-brutalny Punisher jest tak słaby, że byle Psy wydają się od niego lepsze. Komiks dla dorosłych to Obcy: Labirynt. Batman to opowiastka dla młodzieży.
Widać że niewiele czytałeś To tak jakby ktoś zobaczył AVP Andersona i olał wszystkie wcześniejsze filmy bo to pewnie też takie gówno dla młodzieży
To tak jakby ktos zobaczyl AVP i powiedzial, ze wszystkie Alieny musza byc do dupy.
Mam ponad 100 numerów Supermana, tyleż Batmana, ok. 50 Spidermana, ze 30 Punisherów, parę Spawnów, większość "wydań specjalnych" i "mega marvelów", a do tego czytałem większość Xmen (od PIERWSZEGO numeru z bodaj 1962 r.). Znam większość komiksów z Wolverinem, sporo z Ghost Riderem. Crossovery Batman-Judge Dredd-Superman-Aliens-Lobo-Predator-ktokolwiek jeszcze znam niemal wszystkie. Czytałem parę mniej znanych komiksów w Polsce - np. Green Lantern. Sorry, ale jeśli zamierzacie mi zarzucać, że opieram swoją opinię (one SĄ naiwne) na jakichś bezpodstawnych przesłankach, to trafiliście kulą w płot.
Te komiksy mają swój urok, ale są naiwne, głupie, bohaterowie są nieśmiertelni (nawet jak ich zaciukają, to wstąpi w nich Kosmiczny Pasożyt i wstaną), ciągną się jak telenowela, mają żałosne dialogi i w 99% przypadków beznadziejne rysunki (jeden Dan Jurgens wiosny nie czyni, Jonów Bogdanove'ów jest aż za dużo), historyjki są przeważnie patetyczne do porzygania. Wiem, bo ZNAM. Tyle mojego.
Jonów Bogdanove'ów jest aż za dużo
Aua, musiałeś go przypominać?
Nieśmiertelność - ot, wszystko w ramach konwencji. Bonda znaju?;)
Wszystkie najbardziej znane serie same dla siebie stanowią wartość marketingową, wystarczy tylko co jakiś czas je odświeżać, nie przesadzać z przemocą, a dialogi sprowadzić do językowego minimum. Kury znoszącej złote jajka się nie zabija.
Ale to nie jest nieśmiertelność jak u Bonda. W Bonda nie wchodzą kosmiczne pasożyty. Kiedy jakiś bohater się znudzi - jest Wielki Szum Reklamowy i ginie. A potem zyskuje nowe moce, zmartwychwstaje i zmienia ksywkę. I znów jest Wielki Szum - jacy ci scenarzyści są genialni... Ech...
To, że dzisiaj rozmawiamy o Batmanie jest właśnie zasługą tego, że nikomu nie przyszło do głowy go ukatrupić:)
Poza tym wiadomo, że spójność universów DC czy Marvela jest żadna, pełno crossoverów, historii opowiedzianych od nowa, elseworlds itp. itd. Postaci to tylko pretekst do opowiadania coraz to nowych (tak! telenowelowych!) historyjek.
A co tu mają do rzeczy crossovery, że tak z nimi wyskoczyłeś? Te, które wymieniłem wcześniej, to crossovery dc\image, więc pasują. A Batman miał się skończyć na złamaniu kręgosłupa. Nie wiem jak to się stało, że się jednak nie skończył (pewnie się czytelnikom nie podobało ).
Jeśli porównywać światy DC i Marvela, to ten pierwszy jest bardziej realistyczny, więc nic dziwnego że filmy z bohaterami DC są lepsze i poważniejsze niż te z bohaterami Marvela.
P.S.
Najgłupszy crossover ever: Superman vs Aliens oraz Aliens vs Predator vs Terminator (to już kompletne wymiociny; ten pierwszy chociaż był świetnie narysowany).
Crossovery mają to do siebie, że w sporej części ('Kryzys na nieskończonych ziemiach', 'Panikę na niebie' i podobne pomijamy) nie mają wpływu na 'główne' serie. To taka sztuka dla sztuki, zabawa bohaterami - na tym opiera się cały superbohaterski komiks amerykański, więc zarzuty o nieśmiertelność, niepoważność, powtarzalność i inne -ści są trochę chybione;)
Żeby wszystko było jasne: ja również wolę zamknięte, sensowne historie. Nie oczekuję tego jednak po mainstreamowych produkcjach:)
PS. Komiksy które wymieniłeś to już szczyty absurdu, brakowało tam tylko Gremlinów i Guyvera
Czemu skupiacie się akurat na tych najgorszych? Po cholerę generalizować?
Tak jak napisałem wcześniej - "AVP Andersona jest gówniane więc Alien Scotta pewnie też"
Military - odnośnie gacka, czy znasz takie komiksy jak Zabójczy Żart, Rok Pierwszy, Powrót Mrocznego Rycerza, Azyl Arkham (wszystkie dostępne u nas)? Czy według ciebie są to "naiwne, głupie, mają żałosne dialogi i beznadziejne rysunki opowiastki dla młodzieży"? Z całą pewnością nie bardziej niż filmy które masz w sygnaturce.
"Słaby" Punisher? Polecam komiksy Gartha Ennisa, chociażby te wydane w Polsce - Born i Welcome Back Frank...
Oczywiście, nie generalizujmy. 1% amerykańskich komiksów jest arcydoskonały. Ale jak dziś patrzę na taki Batman: Venom, który kiedyś uważałem za arcydzieło, to śmiać mi się chce. Tak, te komiksy są naiwne i głupie. Przykro mi, ale nawet jak w gównie znajdzie się wisienka, to nie znaczy że gówno nabiera smaku wanilii.
EDIT:
A poza tym komiks to zupełnie inne medium niż film i porównywanie dialogów z komiksów do dialogów z filmów to trochę chybiony pomysł. Można dobrze wypowiedzieć najgorzej napisany dialog (Han Solo!), ale czytanie beznadziejnych dialogów nie przechodzi. Dlatego dialogi z każdego filmu w mojej sygnaturce - choćby i najgorsze - ze względu na kunszt aktorów zawsze będą o klasę lepsze niż złe dialogi z komiksów.
To zostaw Batman: Venom i przyjżyj się komiksom które wypisałem.
Jest sporo chłamu (właściwie większość tego co swego czasu wydał TM-Semic) ale też nie brakuje rzeczy wartych uwagi (wierz mi, więcej niż 1%). [/quote]
Mogę się przyjrzeć, jasne. I jasne, mogą okazać się świetne. Ale cały czas mówiłem o SERII, o kontynuowanej w tysiącach numerów fabule, która jest w przypadku Batmana mocno średnia (w przypadku Supermana beznadziejna). W końcu to ta SERIA jest podstawą istnienia Batmana, to w niej on powstał, to dzięki niej zarabia krocie, a nie dzięki pojedynczym albumom. To z SERII pochodzą tak "wspaniali" przeciwnicy jak Croc. To wreszcie sporo odcinków SERII rysował "genialny" Jim Aparo.
Zarzucasz mi, że biorę najgorsze przykłady i generalizuję. Nie, to ty bierzesz najlepsze i generalizujesz - bo tych dobrych jest BARDZO mało. To tak, jakbyś mówił, że wszystkie Godzille mają ultrazajebiste efekty, bo odcinek Emmericha ma ultrazajebiste efekty.
Coś jak w Misiu. "Ten pan to złodziej!" "I pijak, bo każdy pijak to złodziej!".
W końcu to ta SERIA jest podstawą istnienia Batmana, to w niej on powstał, to dzięki niej zarabia krocie, a nie dzięki pojedynczym albumom.
Nie żadna konkretna seria, ale mit - konspekt tej postaci dzięki której Batman to jednak coś więcej niż komiks, powstało też kilka świetnych seriali animowanych i filmów z którmi to właśnie jest kojarzony nawet przez osoby które komiksu na oczy nie widziały.
Swoją wiedzę opierasz na niewielkim wycinku całości (jedynie to co wydali w polsce), ja jednak czytałem trochę więcej i mam większe pojęcie.
Seria ma to do siebie że po jakimś czasie i tak wszystko wraca do punktu wyjścia; nie chodzi tu o żadną spójną fabułę bo jak w ogóle można na coś takiego się nastawiać gdy mamy do czynienia z sytuacją gdy komiks wychodzi co miesiąc od kilkudziesięciu lat? Co jakiś czas stery obejmuje inny scenarzysta/rysownik który nadaje postaci trochę odmienny kształt.
Daj spokój z Misiem, przyznaj się w końcu do błędu. Bardziej do ciebie pasuje analogia z Alienami niż do mnie z Godzillą.
Chłopie, choćbyś wziął najlepszego Batmana jaki kiedykolwiek powstał, to nie przekonasz mnie że a) komiks, b) o facecie w pokracznym kostiumie, c) walczącym z facetami w pokracznych kostiumach, d) współpracującym z facetami w pokracznych kostiumach - jest jakąś "sztuką".
Wybacz o niedouczonemu w piśmie, że wzoruje się tylko na tym, co wyszło w zadupiu zwanym Polską, i że śmie własne sądy wydawać, gdyż mu w żaden sposób Batman nie imponuje w porównaniu z chociażby Szninkielem.
Sorry jeśli obrażę twój gust, ale w 99,9% amerykańskie komiksy to najzwyklejsze gówno. Takie jest moje zdanie, koniec dyskusji.
choćbyś wziął najlepszego Batmana jaki kiedykolwiek powstał, to nie przekonasz mnie że a) komiks, b) o facecie w pokracznym kostiumie, c) walczącym z facetami w pokracznych kostiumach, d) współpracującym z facetami w pokracznych kostiumach - jest jakąś "sztuką". W tym momencie jesteś bardzo niesprawiedliwy, ale pójdźmy Twoim tokiem rozumowania.
Z tego co piszesz nie wynika, że czepiasz się KOMIKSÓW, ale tego o czym są. Facet w stroju nietoperza, bla bla bla. Wybacz, to będzie tani chwyt, ale muszę to zrobić - weźmy twój ulubiony film: Alien 3. Żeby nie było, świetny jest i basta, ale spójrzmy obiektywnie: laska walcząca z kosmicznym stworem?! Mająca stwora w sobie?! Gdybym nie znał tych filmów a ktoś by mi to opowiedział, no cóż, byłaby kupa śmiechu.
Ale nie ma kupy śmiechu bo to znakomite kino. Mimo że teoretycznie durne i kiczowate. Podobnie ma się z komiksami o Batmanie. Co z tego że facet wkłada kostium i walczy z psycholami, czasem wyglądającymi bardziej cudacznie niż on sam? Są wspaniałe postacie i genialne fabuły. teoretycznie durne i kiczowate, ale to dzieła przez duże D.
Bez przesady.
Ziggy, nie ma co, twoja argumentacja absolutnie mnie przekonała, z tak jasno i logicznie przedstawionym punktem widzenia, nie śmiem nawet polemizować.
Mierzwiak, tu nie chodzi o ten jeden komiks, tu chodzi o całe uniwersum DC. Tak jak i Marvela itp. Pełno tam kompletnie wydumanych problemów, a z Gotham czy Metropolis ludzie powinni masowo migrować, bo co tydzień mają tam kolejnego szalonego mordercę. Ale nie trwóżta się, Batman zawsze każdego rozgromi, a jak nie, to przyjdzie mu z pomocą Nightcrawler (czy jakoś tak), który był drugim Robinem, ale z jakichś powodów już nie jest, albo trzeci Robin, albo jakiś gość z płonącym mieczem, albo przyleci na gościnny występ Superman, albo Ice - kobieta robiąca lód myślami, albo Fire - kobieta robiąca ogień myślami, albo ten murzyn w białych kalesonach co czyta w myślach i lata, albo banda kolesi z zielonymi pierścionkami. I będą walczyć z gościem przebranym za świetlika czy strach na wróble, albo z szalonym kapelusznikiem z Alicji, albo z takim co mówiąc o czymkolwiek nawiązuje do mrozu, lodu i zimna (pokażcie mi jeden dobry dialog z Mr. Freezem).
Ta stylistyka trochę się różni od Aliena, nie? Tam masz wszystko na poważnie, realistycznie. Masz strach, syf, i jedną, niezbadaną istotę. To akceptuję.
Konwencję komiksową próbował przyjąć AVP - komiksowa babka z "czadową" fryzurą, "fajne" one-linery, szybka akcja i krótkie wymiany zdań, które od biedy można nazwać dialogami. Dużo efektów i wybuchów i żadnych relacji między bohaterami.
A kiedy jesteśmy przy relacjach - strona psychologiczna bohaterów komiksowych po prostu powala. Najgłębszym aspektem psychologicznym Batmana jest to, że żeby wejść do jaskini, musi ustawić wskazówki zegara na godzinę śmierci swoich rodziców. OH MY GOD, jakie to k****sko głębokie! Koleś przez 30 lat myśli tylko o swoich rodzicach i o tym, jak się za nich zemścić. Po nocach śni mu się pudełko, z którego leje się krew. Właściciel wielkiej firmy co prawda nigdy nawet na sekundę nie zajmie się jej sprawami, nie ma życia osobistego oprócz siedzenia przy pustym stole i dumania o losie, dopóki ktoś nie zapali znaku Batmana na niebie. Nie czuje się źle - chyba że ktoś go otruje. Nie ma dobrego czy złego humoru - on zawsze jest posępny. Jego jedynym towarzyszem jest podstarzały lokaj (jakieś ukryte homoseksualne podteksty?). Czasami zbierze baty od wroga, ale nikt go nie zastrzeli (bo po co? za łatwo?), a nawet jak go poważnie poturbują, to nikt nie zauważy siniaków podczas publicznych wystąpień (bo on nie ma siniaków).
Jasne, powyższe zarzuty można odeprzeć słowami "to tylko komiks". No pewnie, że tylko komiks - ale spójrzcie np. na Yansa - to też tylko komiks. A ma świetnych bohaterów, dobrze pokazaną ich stronę psychologiczną, jest konsekwentny, poważny, a mimo to ma dużo akcji. Jak dla mnie różnica między najlepszym Batmanem a najgorszym Yansem jest kolosalna - na korzyść Yansa.
Lubię amerykańskie filmy, ale nie lubię amerykańskich komiksów. To, co uchodzi na ekranie, nie uchodzi na papierze. Pustką zieje z kolejnych stron, co najlepiej obrazuje rozwój serii Walking Dead, w której autor BARDZO chciał zrobić "głęboką" historię, ale wyszedł tylko kicz.
Terminator - tak. Batman - nie. Proste.
Ogladales "Rzekę Tajemnic"? Jesli tak to wiesz jak duzą role w zyciu doroslego chlopa odegrala tam trauma z dziecinistwa. Poza tym powołujesz się, że niby kicz: Scarecrow, Szalony Kapelusznik... czytał pan Azyl Arkham? Opierasz się tylko na polskich komiksach? Świetnie! Azyl wydali w Polsce.... Nie moge oczywiscie powiedziec, ze kazdy numer Batmana to Arcydzielo, ale na litośc b*ską.. Ty skreslasz calą postac Batmana bo nie ma siniaków.
Nie skreślam jej, dzizas kurna ja pierniczę. Lubię Batmana, tak jak LUBIĘ AMERYKAŃSKIE KOMIKSY. Ale uważam, że ta postać jest po prostu "cheesy" - tandetna, kiczowata, jak większość amerykańskich komiksów (które LUBIĘ, ale uważam za KICZOWATE, a więc NIE są jakimś dziełem sztuki - ile razy mam to powtarzać?!). Tak się jednak składa, że w komiksie kiczowatości nie trawię - co innego w filmach. Filmy Burtona o Batmanie jednakże nie są kiczowate, tylko groteskowe - a to już mi się podoba. BB nie widziałem, to się nie wypowiem.
P.S.
Po co kreskujesz wyraz "boską"? To przekleństwo?
No dobra, pokój.
Po co kreskujesz wyraz "boską"?
a bo ja wiem ;P
W każdej dyskusji tak jest, że kiedy powiem że coś lubię, mimo że wydaje mi się kiczowate, to ludzie skupiają się na drugiej części zdania, a nie na pierwszej.
Bo z tym że lubisz nie ma sensu dyskutować. Gdybym powiedział, że lubię wodę, ale nie lubię jej koloru, tez by się doczepili do drugiej części i zarzucali pytaniami :)
military, Twój podstawowy problem to że cały czas traktujesz wszystkie komiksy jak część jednej płaszczyzny czasowej, jednego wymiaru bla bla bla. Stop. Skup się na najlepszych, pojedynczych historiach. I tyle.
PS. Nie mówię że Batman nie jest cheesy. Bo jest
Polska polityka wydawnicza z lat 90-tych wykształciła u mnie ten chory sposób postrzegania poszczególnych bohaterów.
Jedyny amerykański komiks, który chciałbym na dziś dzień przeczytać, to Kingdom Come, ale nie wydam 100 zł na komiks, choćby i był najlepszym komiksem w historii świata.
"Podnieś te pierdolone frytki z mojego pierdolonego siedzenia, jebany czarnuchu"
Maly offtop, ale bede bronil tego filmu do konca
Ostatnio boejrzalem sobie Bad Boys i w prologu nie pada ani jedno 'fuck' ani jakas inna forma tego slowa az do momentu przybycia dwoch pechowych zlodziei. W samym filmie zas pada sporo tego ale nie wydaje sie byc to zabiegiem pod publiczke i nie rozni sie od przeklinania w innych filmach sensacyjnych.
Dla mnie punktem odniesienia są filmy sensacyjne Manna i pierwsza część Zabójczej Broni. Różnicę widać gołym okiem.
No wiadomo, że widać w koncu to rozniace sie pod kazdym wzgledem filmy. W kazdym badz razie Bad Boys to najlepszy film Baya. W kazdym nastepnym popada w coraz durniejsze i nieprawdopodobne sceny i komputerowe efekty specjalne. Jak na niego teraz to Bad Boys to kameralne widowisko bez oczojebnego montażu z wybuchami tylko na koniec i z postaciami na pierwszym planie.
Słusznie prawisz, Hitch, zgadzam się z tobą. Koniec offtopa.
No i obejrzalem wreszcie. Kupiłem ten film w ciemno, czego zazwyczaj nie robię, bo wolę mieć w kolekcji tylko te filmy, które lubię. Cieszę się, że BB nie jest pierwszym na półce, który mi się nie podoba. Krótko mówiąc - jest bardzo dobry, choć jest w nim parę rzeczy, które nie przypadły mi do gustu. I przy wszystkich swych zaletach, film Nolana jednak nie dorównuje Batmanowi Burtona. Z drugiej strony - nie jest za nimi daleko w tyle.
Przede wszystkim podobała mi się fabuła, bo czytając komiksy zawsze zastanawiałem się, jak ktoś mógł zdobyć taką masę sprzętu i utrzymać ją w tajemnicy. Co prawda, wszyscy pracownicy firmy Wayne'a, widząc Batmobil, powinni od razu zorientować się że to ich bryka, ale nie czepiajmy się szczegółów. Nie takich.
Aktorstwo - przy takiej obsadzie - nie mogło wypaść inaczej niż idealnie. Bale to najlepszy dotychczasowy Bruce Wayne. Jako Batman robi trochę dziwne miny i śmiesznie wykrzywia usta. Gary Oldman wygląda bardzo staro, pojawia się rzadko, ale to najlepsza rola w filmie. Neeson wypadł świetnie, niezależnie od tego, co niektórzy mówią. Freeman, Hauer, cała reszta - no jak mogli się zaprezentować? No jak? Gdyby Katie Holmes siedziała cicho, też wyszłaby nieźle. A przy okazji - Cillian Murphy to geniusz, choć strasznie wkurza mnie jego facjata, szczególnie te dziwne, plastikowe usta... Przerażające.
Drugą wielką zaletą BB jest muzyka. Świetna. Więcej nie napiszę, bo się na muzyce nie znam, wiem tylko, kiedy coś mi się naprawdę podoba. Na pewno rozejrzę się za soundtrackiem.
Przy scenografii zaczynają się pewne wątpliwości. Gotham "od środka", ze wszystkimi rurami, śmieciami itp., wygląda naprawdę świetnie, ale kiedy widać jego panoramę, to albo to ewidentna miniatura, albo jakiś dziwny, futurystyczny misz-masz. Średnio przypadło mi to do gustu, tak samo jak kolrystyka rodem z Alien: Resurrection. Brązy to nie kolor Batmana.
Kolejna rzecz do ewentualnej poprawki to dialogi. W większości strasznie napuszone, patetyczne, tak jakby bohaterowie cytowali jakąś Księgę Mądrości. Elementy humorystyczne też wywaliłbym w kosmos - ograny numer z gościem zaglądającym do kubka\butelki, kiedy zobaczył coś niezwykłego, był zabawny tylko w pierwszych 3000 filmów, w których go użyto.
Końcówka, cała finalna akcja, po prostu miażdzy, i jest to jeden z najlepszych kawałków kina akcji ostatnich lat. Jednak montaż sprawia, że np. sceny walk w AVP nagle wydają się niechaotyczne, spokojne, wręcz statyczne. To już Bay robi mniej cięć.
Najbardziej uwiera mnie w tym filmie brak "tego czegoś", co miały Batmany Burtona. Będę do Początku wracał, ale nie tak często i nie z taką pasją jak do tamtych filmów. Niemniej czekam na drugą część z wielką niecierpliwością, bo Begins rozbudził apetyt. Mimo tego, że nie klną, bo w komiksach jakoś mi to nie przeszkadzało. Poza tym bohaterowie tego filmu pochodzą ze sfer, w których przeklinanie jest raczej rzadkim procederem.
Koniec końców - Batman Begins zasłużył na wysokie 8+\10. Może dobije do 9 po kolejnych seansach. Dobry film, godny postawienia na półce. Można kupować w ciemno.
Co prawda, wszyscy pracownicy firmy Wayne'a, widząc Batmobil, powinni od razu zorientować się że to ich bryka, ale nie czepiajmy się szczegółów. Nie takich.
Choroba, czepiałem się mikrofalówki odparowującej wodę ze wszystkiego, tylko nie ludzi, a przeoczyłem Tumblera...
A Apocalypto reklamowali jako studium upadku cywilizacji, i wiadomo jak to się miało do rzeczywistości - a mimo tego film wychwalałeś pod niebiosa.
ale przecież to był film o upadku cywilizacji - utrzymany w konwencji przygody za co się Gibsonowi należą oklaski i pokłony bite do ziemi. Poza tym istnieje coś takiego jak "miłe zaskoczenie". Przed premiera spodziewałem się kolejnej ultra kontrowersyjnej opowieści na miarę Pasji - dostałem natomiast absolutnie oldschoolowe kino przygodowe (do rymu :))
A Batman Nolana to jedno wielkie kłamstwo.
ps. military, trochę za często próbujesz mnie łapać na niekonsekwencji :)
Bo trochę za często jesteś niekonsekwentny.
EDIT:
Kolejna rzecz, której można się czepić, to np. jedna z końcowych scen - Batman przyczepiony do pociągu na linie. Nie mógł się do niego doczepić z dołu, bo pociąg jechał po jednolitym torze. Jeśli podczepiłby się z boku, to lina musiałaby chyba przecinać wsporniki, które podtrzymują tor, a to niemożliwe.
Bo trochę za często jesteś niekonsekwentny.
to poważny zarzut. musze mieć przykład, którego nie będę w stanie podważyć :)
Military > dopiero teraz? Co ty w buszu żyłeś przez ostatnie półtora roku?
film Nolana jednak nie dorównuje Batmanowi Burtona
eee tam:P
Najbardziej uwiera mnie w tym filmie brak "tego czegoś", co miały Batmany Burtona.
mnei to cieszy. Bo to coś nie miało za wiele wspólnergo z komiksowym pierwowzorem a akurat w przypadku batmana zawsze chciałem obejrzeć film o TYM komiksowym Batmanie. U Burtona go nie ma, tam jest Batman alternatywny, też fajny, ale nie TEN.
Będę do Początku wracał, ale nie tak często i nie z taką pasją jak do tamtych filmów.
A ja ostatnimi czasy z kazdym obejrzeniem Begins utwierdzam się w przekonanium, że będę do niego wracał częsciej. Może po porstu filmy Burtona które oglądałem w miarę regularnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat po prostu mi się przejadły?
Można kupować w ciemno.
I teraz porównaj sobie cenę z AVP
Przy czym Begins też ma sporo fajnych dodatków, a sam film 100x lepszy.
Zgadzam się, że jest lepszy (DUUUŻO lepszy) niż AVP, i że też ma fajne dodatki - ale co to ma do rzeczy?
Im dłużej od obejrzenia filmu, też zaczynam go widzieć w kompletnym oderwaniu od Burtona - i jako taki coraz bardziej mi się podoba. Gdyby nie parę głupot, które tutaj mi przeszkadzają (głupoty w słabym filmie to normalka, ale w tak dobrym...?), gdyby nie ultrachaotyczny montaż walk, mógłbym nawet powiedzieć że Nolan zrobił najlepszego Batmana ever.
ale co to ma do rzeczy?
tylko tyle, że nie ma co si podniecać że AVP z super dodatkami za 40 zł to świetny interes
gdyby nie ultrachaotyczny montaż walk
cóż, to oddawało atmosferę jaka towarzyszy takiej walce. Ci którzy walczyli z Batmanem też za dużo nie widzieli. W dobie walk z przebajerowaną choreorgrafią rodem z Matrixa walki w Batman Begins jak dla mnie to coś oryginalnego i zarazem duży plus tego filmu. Oby w sequelu z tego nie zrezygnowali
Gdyby nie parę głupot, które tutaj mi przeszkadzają
szczególnie to odparowywanie wody z wszystkiego poza ludźmi, przy akcji z pociągiem też się zastanawiałem jak on się złapał, ale w takim filmie mogę to wybaczyć podobnie jak końcówkę Aliens, czy wszystkie cudy w T2.
OSZYWIŚCIE że w oderwaniu od Burtona, przecie BB to jak dla mnie standalone, oderwana chronologia. Tak jak i Casino Royale w przypadku Bondów.
przecie BB to jak dla mnie standalone
nie "jak dla ciebie"
tylko jak dla wszystkich, z Nolanem i Balem na czele.
To raczej oczywiste że nie ma to absolutnie nic wspólnego z poprzednimi filmami. O wiele bardziej oczywiste niż w przypadku Casino Royale.
Jak można CR traktować jako kontynuację poprzednich Bondów...? Cholercia, czas akcji to początek XXI wieku, Bond dopiero co został agentem, technologia jest wyczesana, a sam Bond jeszcze nieokrzesany i nabierający doświadczenia. Jak to się ma do Goldfingera? CR to zdecydowanie standalone i to nie podlega dyskusji jak dla mnie...
Bondy NIGDY nie były kontynuacjami poprzednich filmów o ile się orientuję. CR to oczywisty reset, chociaż niektórzy mogliby uznać go za coś w rodzaju pseudoprequela, no i powraca Judi Dench.
W Batmanie wyraźnie się odcięto od poprzednich częsci, czego rzesze niekumatych nie zajarzyły i czepiały się, że "film się nei zgadza z jedynką", ciekawe ilu z nich będzie narzekać że wsequelu jest Joker skoro "zginął w jedynce".
Cholercia, czas akcji to początek XXI wieku, Bond dopiero co został agentem, technologia jest wyczesana, a sam Bond jeszcze nieokrzesany i nabierający doświadczenia. Jak to się ma do Goldfingera
po 1 - czemu akurat do Goldfingera?
po 2 - A jak się mają do pierwszych filmów ostatnie z Brosnanem?
W Takie zarzuty wynikają chyba głównie z niezrozumienia "komiksowej konwencji" jaka jest widoczna w filmach o Bondzie.
W Bondzie czynnik czasu ( w sensie - czas akcji) nie gra żadnej roli - Bond działał w latach 60-tych, no nie? to w filmach z lat 90-tych powinien mieć 70 lat nie miał? no to pewnie to standalone podobnie jak w komiksach, bohater zawsze działa współcześnie i kropka. Tak więc CR mogłoby spokojnie być prequelem, tylko mąci trochę Judi Dench pełniącą funckję, która zaczęła pełnić dopiero za kadencji Brosnana. Ale mi to zwisa i powiewa bo wszystkie wcześniejsze Bondy mnie po prostu nie interesują
Ale biorąc to wszystko pod uwagę "oddzielność" Begins jest o wiele bardziej wyrazista niz w CR.
- mamy pokazane po raz kolejny początki działalności Batmana (w pierwszym filmie Burtona też dopiero zaczynał, policja nie wiedziała z kim ma do czynienia itd.)
- scena zabójstwa rodziców - Chill zamiast Napiera
A co mamy w Bondzie co wskazuje na tą oddzielność? Tylko Judi Dench mącąca chronologię.
Hmm, wydaje mi się, że dyskusję o tym, czy BB jest kontynuacją, zapoczątkował (niechcący) mój post, w którym napisałem że odnoszę BB do filmów Burtona. Nie miałem na myśli tego, że uważam go za prequel - to jasne, że to osobna seria. Ale wcześniej oceniałem BB, stawiając Burtonowskie Batmany za wzór, do jakiego powinien dążyć, bo to naprawdę świetne filmy. Kiedy jednak zrezygnowałem z tych kryteriów oceny, BB nagle skoczył o parę oczek wyżej, i bez problemu mogę powiedzieć że to świetny film z własnym stylem, którego dzieła Burtona przewyższają tylko tym, że nie zawierają tych kilku psujących odbiór bzdur.
Co do maszynki odparowującej wodę ze wszystkiego, tylko nie ludzi, wymyśliłem BARDZO naciągane wyjaśnienie (wręcz niemożliwe), które jednak pozwala trochę mniej krzywić się podczas seansu. Otóż załóżmy, że fale emitowane urządzenie nie działają na żywą tkankę, ona po prostu je zatrzymuje (mówiłem, że głupawe, ale innej możliwości nie widzę ).
Ale wcześniej oceniałem BB, stawiając Burtonowskie Batmany za wzór, do jakiego powinien dążyć, bo to naprawdę świetne filmy.
No a twórcy wzorowali się bardziej na komiksach.
Swoją drogą jako fanatyk Burtnowoskich batmanów szłem do kiną z myślą "Keaton najlepszym Batmanem, Batmany Burtona the best" a po kilkukrotnym obejrzeniu BB zmieniłem zdanie. Co do bzdur to u Burtona, coż, jest ich więcej, tyle że tam przyjęto inną konwencję i przez to mneij drażnią. No bo popatrzmy:
- Batman wali w Jokera z rakiet i karabinów mając go w środku celownika ale za nic nie moze trafić, po czy Joker wyciąga nagle ze spodni długiego na metr... ...guna i jednym strzałem posyła samolot Batmana na glebę.
- spalenie gościa na węgiel przy pomocy jakiegoś urządzonka w dłoni Jokera
- latająca parasolka w Batman Returns
Ale fakt, jednak bardziej mi przeszkadza to odparowywanie w BB, bo Batmany Burtona a szczególnie Returns to w sumie taka bajka więc trudno się czepiac takich rzeczy.
tak czy inaczej najlepszym Batmanem jest Bale (Keaton był dobry, ale co on tam mógł pokazać skoro filmy były skupionena jego wrogach), Gordonem Oldman, Alfredem Caine, a żeby się jeszcze nei okazało, że najlepszym Jokerem będzie Ledger (bo ja już więcej tekstów w stylu "Nicholsona nic nie przebije" wygłaszać nie mam zamiaru).
Brakuje motywu muzycznego Elfmana, ale to był znak rozpoznawczy Burtonowskich batmanów i byłby tu całkiem nie na miejscu.
Muzyka w BB jest tak dobra, że ani przez chwilę nie brakowało mi motywu Elfmana. Te parasolki, wielkie kaczki, upadek Seliny (tak ona się nazywała?) z wieżowca itp., to wszystko nie drażni z tego prostego powodu, że do wizji Burtona pasuje. Gość przemyślał dokładnie każdy element filmu - wizualna groteska perfekcyjnie łączy się z fabularną.
Może muzyka w BB jest dobra, może nie, nie wiem, nie przysłuchiwałem się, ale jednak brakuje jakiegoś potężnego, mrocznego motywu dla głównego bohatera, który sprawiałby, że włosy na rękach stają dęba (taki właśnie był motyw skomponowany przez Elfmana- majestatyczny aż do granic przyzwoitości). Mam nadzieję, że ten błąd twórcy naprawią w kolejnym filmie i na sam początek zostanę przywitany jakimś orgiastyczną melodią poziomem dorównującą dziełu Elfmana.
Przykładowo w "Casino Royale" tradycyjny motyw bondowski w pełnej okazałości rozbrzmiewa dopiero na końcu, jednak w filmie mamy rozpoznawalną melodię, która w jakiś sposób nawiązuje stylem do "klasyka" (można ją usłyszeć m.in. gdzieś w drugiej połowie tracku "Blunt Instrument").
W Casino Royale role motywu pelni melodia z You Know My Name. Przynajmniej takie wrazenie odnosze ogladajac film.
Swoją drogą jako fanatyk Burtnowoskich batmanów szłem (...)
Gieferg, błagam, popraw to, inaczej zabiję :)
Właśnie przeczytałem The Dark Knight Returns. Franka Millera, tego od Sin City i 300. Świetny komiks, gość ma talent do pisania scenariuszy (bo do rysunków na pewno nie). 60-letni Batman, podobnie jak Rocky, po raz ostatni wraca na scenę. Za bardzo mu to nie wychodzi, dostaje wciry, społeczeństwo jest mu niechętne, media przedstawiają go jak mordercę... A to i tak okazuje się mało ważne, kiedy wszystkich bardziej przejmuje widmo wojny jądrowej z Rosją.
Kurczę, co za scenariusz... Brutalny (tu ludzie giną hurtowo, nikt nie oszczędza nawet dzieci), ponury (zdrowo myślący są osaczeni przed idiotów, którzy mają większą siłę przebicia), pełen czarnego humoru (prezydent USA to stary pryk o zapędach showmańskich) i świetnych pomysłów (tutaj Batmobil nie nazywa się Batmobil, i nie jest kruchym autkiem. To po prostu czołg). Wziąć dobrego reżysera i ekranizować!
Franka Millera, tego od Sin City i 300.
Dzieki za info.
Widział Sin City, rysunki nie przypadły mu do gustu.
No ale nie pisz, że nie ma talentu tylko dlatego, że Tobie nie przypadły do gustu...
Ja od chwili gdy "łyknąłem" konwencję Millera (a trochę to trwało), to pozostaję nią oczarowany i zachwycam się każdym kadrem.
Szkoda, że ten dawniej bardzo dobry scenarzysta dzisiaj już się wypalił i tworzy słabe scenariusze (ostatni jego komiks z Batmanem - All Star Batman and Robin, the Boy Wonder to kawał śmierdzącego gówna).
DKR nie czytałem ale Year One jest bardzo dobre, moim zdaniem. Też Millera i z dużo lepszymi rysunkami niż DKR, opowiada o początkach Batmana. Widać w Batman Begins inspiracje tym komiksem.
Gieferg, błagam, popraw to, inaczej zabiję
FUCK YOU ASSHOLE
No ale nie pisz, że nie ma talentu tylko dlatego, że Tobie nie przypadły do gustu...
W Sin City są ładniejsze niż w DKR, mają swoisty styl, więc się zgodzę, że tutaj to kwestia gustu, ale większość kadrów w DKR jest po prostu brzydka, i tylko kilka wyróżnia się na plus ("batmobil" celujący we wpienionego lidera gangu rządzi ).
http://leonscripts.users5...ARONEscript.htm - niezrealizowany scenariusz autorstwa Millera. Polecam, jeśli ktoś chce się przekonać jaki by był najlepszy film z Batmanem.
Batman Burtona nie może kręcić głową, gdy przywdziewa kostium. Wielu naśmiewa się z tego, dla mnie to super sprawa. dlaczego? bo przez to Nietoperz pozuje na jeszcze większego twardziela, sprawia wrażenie, jakby ignorował rozmówcę, koncentrował spojrzenie na jednym punkcie. szczególnie widać to w BR, gdzie Batman filmowany jest z profilu.
ps. zadałem beznadziejne pytanie w ankiecie. gdybym teraz zakładał ten topic, zapytałbym: "Czy BB powinien być brutalniejszy i dozwolony od lat 18?"
Mnie niemożność kręcenia szyją wisi i powiewa, mając do czynienia z arcydziełem nie zastanawiam się nad takimi bzdurami i gdyby nie to że o tym przeczytałem, nawet bym o tym nie pomyślał.
Zresztą w BB też nie może skręcać szyją, najlepiej to widać podczas pościgu kiedy PRÓBUJE obrócić głowę do Rachel
Po latach (wielu, wielu) przypomniałem sobie Batmana z Nicholsonem, czyli film, który niegdyś uwielbiałem. Zapamiętałem go jako arcydzieło i wkładając płytę do napędu byłem naprawdę podekscytowany. Po seansie mogę powiedzieć (ze smutkiem) tylko jedno: Batman to ciekawie wystylizowany kiepski film. I zgodzić się wreszcie z wieloma opiniami z rottentomatoes.
Główną zaletą filmu Burtona jest bohater. Nie jako to pokraczne coś w dziwnym kostiumie, co widzimy na ekranie - bez żartów, Keaton rusza się jakby był zakuty w zbroję, a oczojebne logo na klacie na pewno nie pomaga mu kryć się w cieniu. Batman jest ciekawy z tego względu, że jest trochę - jak to określa Viki Vale - nienormalny. Głównie jako Bruce Wayne, bo jako Batman nie budzi absolutnie żadnej grozy; Christian Bale jest tu nie do pobicia.
Joker jest postacią ciekawą, ale źle napisaną. Jego teksty są mniej lub bardziej żałosne, a Nicholson stara się jak może, ale wymuszony śmiech i kiepskie żarty (rozumiem, że to element postaci) sprawiają że wypada nijako. Na pewno bym się tego staruszka nie bał. Wyjątkowo - wspaniały i demoniczny Nicholson utracił całą wspaniałość i demoniczność. Jest przeciętny.
Jednak nawet jeśli dać głównym aktorom fory i przymknąć oko na niedostatki ich gry, pojawia się inny zarzut: mają za mało czasu ekranowego. Ten film właściwie nie ma głównego bohatera. Jest trochę Bruce'a, trochę Jokera, trochę Batmana (malutko), trochę Viki... A w sumie nie ma nikogo, kto pociągnąłby nużącą fabułę.
Postaci z dalszego planu albo nie posiadają osobowości (Viki), albo są kliszami klisz klisz klisz (dziennikarz), albo pojawiają się w tak krótkich epizodach, że nie mają niczego do pokazania (Gordon). Na uwagę zasługuje jedynie Alfred.
Wróćmy do fabuły. Operuje stereotypami - dociekliwy dziennikarz, twardy, podstarzały glina, zły bogacz. Nie byłoby to złe, gdyby ich działania miały jakiś cel. Tymczasem morderczy jak dziecko z dynamitem Joker zatruwa produkty codziennego użytku, warunkując jednak działanie trucizny połączeniem jej składników, czyli użyciem jednocześnie szminki, farby do włosów i zasypki dla niemowląt. Kto stosuje takie mieszanki? Do czego? Przecież prawdopodobieństwo śmierci jest niemal zerowe, mógł poprzestać tylko na straszeniu.
Prowadzeniu wątków nie pomaga też montaż. Pierwszy lepszy przykład: zły bogacz, szef Jokera. Ma olbrzymie znaczenie dla fabuły, ale dzięki zbyt powolnej narracji ono gdzieś ginie i w zasadzie gość kończy jako kolejny trup w akompaniamencie nieśmiesznego czarnego humoru. Albo taka scena: Joker rozrzuca pieniądze. Widz myśli: co za okrutnik, teraz wszyscy się o nie pozabijają! Gdzie tam. Zamiast tego mają zostać otruci gazem. Ale oto! leci Batman! Na ratunek! Powrót do Jokera, który widzi Bat-samolot i komentuje to dłuuuugim monologiem. Mówi i mówi, a Batman... no cóż, pewnie dalej gdzieś leci, tylko ciekawe gdzie. Może był objazd i musiał wybrać dłuższą drogę? Po pięciu minutach wreszcie skręca i wkracza do akcji. Finałowego pojedynku nietoperza z klaunem się nie uczepię, bo to byłoby kopanie leżącego. Zwisający z drabinki Joker przypomniał mi scenkę z Batman Zbawia Świat, w której Robin zwisając z podobnego sznurka podaje Batmanowi spray na rekiny. Dramatyzm, szybkość akcji i poziom wykonania mniej więcej ten sam. Och, i jeszcze te wszędobylskie rykoszety, których dźwięk brzmi jak wibracja kamertonu! Po prostu bomba.
W tym filmie razi zgranie różnych elementów. Scenografia jest świetna, stylizacja na przeszłość-przyszłość zabójcza, Batmobil wygląda rewelacyjnie, ale kiedy przychodzi do połączenia tego w ruchome obrazki, wszystko się kaszani i wygląda jak kukiełkowy teatrzyk bez bohaterów i jakichkolwiek emocji. Krótko mówiąc: przerost formy nad treścią. Burtonowskiego Batmana oceniłbym na 4\10. Z każdym rokiem film staje się coraz bardziej kiczowaty, ale scenariusz był zły od początku.
Military, zasadnicze pytanie:
Ćpałeś coś?
Najlepsze podsumowanie jest takie:
Pierdolisz waćpan
Kto stosuje takie mieszanki?
świr
Do czego? Przecież prawdopodobieństwo śmierci jest niemal zerowe, mógł poprzestać tylko na straszeniu.
Do tego, żeby sie ludzie nie kapnęli od razu że to i to zabija, bo umarło parę osób które tego użyły. ta uzyła szminki, nic jej nie jest, ta użyła i po niej, czy to wina szminki?
Nie zadawaj takich głupich pytań.
Nie chce mi się odpowiadać szczegółowo, ale własnie niedawno oglądałem ten film i to JEST arcydzieło i twoje czepianie się na siłę tego nie zmieni. A to , że Begins jest lepszy (ale tylko trochę) w żaden sposób temu nie przeczy.
Najlepsze podsumowanie jest takie:
Pierdolisz waćpan
Aaach, odezwał się urażony fan.
Kto stosuje takie mieszanki?
świr
No taaaak, to wyjaśnia wszystkie niekonsekwencje! Przecież zatrucie np. chleba, który ludzie kupują w ogromnych ilościach bez przerwy, tak że zdążyłyby umrzeć tysiące zanim w mediach ogłoszonoby o co chodzi, byłoby debilne i nieskuteczne
Nie zadawaj takich głupich pytań.
Podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Ja bym to uściślił: są tylko głupie i obraźliwe odpowiedzi Gieferga.
Nie chce mi się odpowiadać szczegółowo
To mnie się nie chce czytać twoich nieszczegółowych uzasadnień, skoro ci się nie chce to po co się odzywasz?
to JEST arcydzieło
Bo tak mówisz? Argument godny mojego siedmioletniego bratanka. A nie, sorry, on ma lepsze.
i twoje czepianie się na siłę tego nie zmieni.
NA SIŁĘ?!?!? Chłopie, czy ty przeczytałeś tego posta?!?!? W tym filmie można czepić się MILIARDA rzeczy!!!! Nawet scena prezentacji Batmana, kiedy ląduje w tle z uniesioną peleryną, przez nieudolne wykonanie i nierealistyczny ruch śmierdzi takim kiczem że można się zaczadzić. Ja byłem UPRZEJMY nie zjechać tego filmu doszczętnie, co można zrobić bez większego wysiłku jadąc po każdej scenie, a ty mi mówisz że się czepiam NA SIŁĘ?!
Mierzwiak uprzejmy: No cóż, military ma prawo do swojego zdania.
MIERZWIAK: Kwestia gustu. Albo jego braku
Sorry, ale o guście możemy mówić w przypadku stylizacji. Ona była świetna, przyznaję. Ale cieniutki jak wężowa dupa scenariusz z brakiem głównego bohatera i nieporadnymi dialogami, i kwestia jego lubienia lub nie to już nie jest rzecz gustu. No ale jasne, ktoś może uwielbiać tego Batmana, czemu nie - jak na ekranizację komiksu został zrobiony porządnie, z pomysłem (głównie wizualnym), tylko że porównań do "zwykłych" filmów nie wytrzmuje. Moim zdaniem.
military, to nie był zalążek do dyskusji z mojej strony. Pisz, co chcesz, nie mam zamiaru dyskutować, bo i trudno dyskutować o filmie który widziało się kilkadziesiąt razy, którego dialogi zna się na pamięć it itd. Nie potrafię.
Ja spróbuję
oczojebne logo na klacie na pewno nie pomaga mu kryć się w cieniu.
On wcale nie chce kryć się w cieniu jak w Begins, już w początkowej scenie przyjmuje dwa strzały na klatę, pada, wstaje i dalej robi swoje. Bandyci, jak tam jest pięknie pokazane, drżą z przerażenia!
Batman jest ciekawy z tego względu, że jest trochę - jak to określa Viki Vale - nienormalny. Głównie jako Bruce Wayne, bo jako Batman nie budzi absolutnie żadnej grozy; Christian Bale jest tu nie do pobicia.
Dokładnie, Wayne jest świrem, postacią niejednoznaczną i głównie tym film różni się od całej reszty superbohaterskich produkcji. Do tego z wyglądu Keaton nie przypomina pięknego i nieskazitelnego herosa. W filmie bohater ten cierpi na rozdwojenie osobowości - raz jest w miarę normalny, nieco zagubiony, nieobecny (w kontaktach ze zwykłymi ludźmi), raz niesamowicie skupiony, patrzy z szaleństwem w oczach (w momentach zagrożenia, jak scena przed ratuszem czy jako nocny mściciel właśnie). Gdzie tam sympatycznemu Wayne'owi z BB do tej postaci.
Joker jest postacią ciekawą, ale źle napisaną. Jego teksty są mniej lub bardziej żałosne, a Nicholson stara się jak może, ale wymuszony śmiech i kiepskie żarty (rozumiem, że to element postaci) sprawiają że wypada nijako. Na pewno bym się tego staruszka nie bał. Wyjątkowo - wspaniały i demoniczny Nicholson utracił całą wspaniałość i demoniczność. Jest przeciętny.
Nicholson jest w tej roli idealny, swoją grą sprawia że nawet najgorsze żarty brzmią świetnie. Zresztą nie dostrzegłem jakichś specjalnie irytujących tekstów, proszę więc o konkrety. Naprawdę brak ci szaleństwa i demoniczności w jego scenach? A scena z gadaniem do trupa? Toż to mistrzostwo. Rotelli aż się zagotował.
Jednak nawet jeśli dać głównym aktorom fory i przymknąć oko na niedostatki ich gry
Nie ma żadnych niedostatków aktorskich, to film Nicholsona i Keatona, reszta gra przeciętnie, ale w żadnym wypadku nie źle.
Prowadzeniu wątków nie pomaga też montaż. Pierwszy lepszy przykład: zły bogacz, szef Jokera. Ma olbrzymie znaczenie dla fabuły, ale dzięki zbyt powolnej narracji ono gdzieś ginie i w zasadzie gość kończy jako kolejny trup w akompaniamencie nieśmiesznego czarnego humoru Jak dla mnie narracja jest wystarczająco klarowna. Szef wystawił Jacka, bo ten posuwał jego dziewczynę. Proste.
Zwisający z drabinki Joker przypomniał mi scenkę z Batman Zbawia Świat, w której Robin zwisając z podobnego sznurka podaje Batmanowi spray na rekiny Też nie lubię motywu z drabinką, w ogóle do dupy jest ujęcie gdy Batman i Vicki spadają w dół... albo Joker, spadał z wysokiej katedry, i powinien być trochę bardziej zmasakrowany.
No ale i tak uwielbiam ten film, oceniłbym jakoś tak na 7-8/10, napewno wyżej od Begins.
Military, zasadnicze pytanie:
Ćpałeś coś? :D
Mi sie zdaje czy juz sie dosc naprodukowalem o Batmanach Burtona w tym topiku czy w jakims innym? Hm? Hello?!
W tym filmie można czepić się MILIARDA rzeczy!!!!
1) można, tylko po co?
2) w AVP mozna się uczepić 10 Miliardów rzeczy a jakoś zamiast się czepiać oglądasz z bananem na twarzy
No taaaak, to wyjaśnia wszystkie niekonsekwencje! Przecież zatrucie np. chleba, który ludzie kupują w ogromnych ilościach bez przerwy, tak że zdążyłyby umrzeć tysiące zanim w mediach ogłoszonoby o co chodzi, byłoby debilne i nieskuteczne
i dalej te same bzdury. Uważasz że Joker myśli twoimi kategoriami? Jakby chciał wykończyć wiecej ludzi to by to zrobił, tylko po co? to jest ŚWIR, nie ma nawet sensu doszukiwać się sensu w tym co robi.
pokraczne coś w dziwnym kostiumie, co widzimy na ekranie Zajebisty kostium, zajebista postać.
Keaton rusza się jakby był zakuty w zbroję
bo jest k**** zakuty w zbroję
a oczojebne logo na klacie na pewno nie pomaga mu kryć się w cieniu a po co się ma kryć skoro ma zbroję ?
Jego teksty są mniej lub bardziej żałosne
Jego teksty są mniej lub bardziej genialne w swej prostocie.
Na pewno bym się tego staruszka nie bał.
No pewnie, umarłbyś ze śmiechu.
mają za mało czasu ekranowego.
Joker ma aż nadto.
Finałowego pojedynku nietoperza z klaunem się nie uczepię, bo to byłoby kopanie leżącego. Racja, nie kop się już więcej.
Teraz tylko czekam na zarzut o "niedojrzałe odpowiedzi". Tak się jednak składa, że twój post udowadniający jakim jest shitem Batman Burtona, w dodatku napisany tonem wybitnego znawcy i krytyka filmowego, dośc mocno mnie rozbawił więc i w takim tonie utrzymana jest odpowiedź.
Czekam na podobną analizę Batman Returns.
zamiast się czepiać oglądasz z bananem na twarzy
świetny tekst :)
Tak, oglądam AVP z bananem na twarzy - ale jest róznica między tym filmem a Batmanem Burtona.
AVP to cieniutki film, który nawet nie próbował być niczym więcej.
Burton to genialny reżyser, tworzy filmy z górnej półki. Miał w ręku rewelacyjną licencję, którą - moim zdaniem - zmarnował. Jednak podszedł do projektu ambitnie. Spadł z wysokiego konia, przez co tym większe jest moje rozczarowanie. Żałosna jest choćby scena rozmowy z trupem - Nicholson zachowujący się jak Chaplin albo Abbott i Costello wygląda żenująco. Finał pozbawiony emocji, kiepsko zmontowany, przypominający własną parodię też nie jest wysokich lotów.
Ten film najlepiej wygląda na zdjęciach. Byłby z niego zajebisty komiks. Ale w ruchu to nie wychodzi. Po zastanowieniu wybrałem główną przyczynę takiego stanu rzeczy: montaż. Kompletna amatorszczyzna; głównie to mi przeszkadza w Batmanie. Przez montaż ten film wygląda na starszy niż jest w rzeczywistości, jak jakas amatorska ramotka. Ale dzięki muzyce ma zawsze oczko wyżej w rankingu.
Lepiej nie odświeżaj sobie Powrotu Batmana, wtedy już nie będę sobie stać z boku z uśmieszkiem politowania na ustach.
Spadł z wysokiego konia
Military, a ty z czego spadłeś?
A teraz już bardziej poważnie.
Rzućicie okiem na to: http://www.misterpoll.com...l?id=2512312015
Mi sie zdaje czy juz sie dosc naprodukowalem o Batmanach Burtona w tym topiku czy w jakims innym? Hm? Hello?!
No tak, to teraz jestes uprawniony, by kazda merytoryczna wypowiedz kwiotwac krotkim docinkowym zdankiem. ;)
cokolwiek ktokolwiek sadzi :) najlepszy Batmnan jeszcze nie powstał.
Rzućicie okiem na to: http://www.misterpoll.com...l?id=2512312015 "który film ma lepsze efekty specjalne" nie no lol
cokolwiek ktokolwiek sadzi najlepszy Batmnan jeszcze nie powstał.
Ale z tych co sa Keaton wymiata i już
pisząc "Batman", miałem na myśli film jako taki, a nie aktora. Bale w roli Batmana to jedyny słuszny Nietoperek, lepszy niż Keaton. Chodzący geniusz - wzrokiem wypala dziury w taśmie filmowej. Niestety skrępowany PG-13 nie może pokazać pełni umiejętności. zresztą wszyscy w BB muszą się kontrolować, w szczególności źli bossowie. kto oglądał harsh times, ten wie, na co stać Bale'a, gdy szczyle śpią w łóżkach.
Military, a ty z czego spadłeś?
Koleś, ty się z onetu wziąłeś? Jeśli nie masz nic sensownego do powiedzenia to zamilknij, proszę, tako rzecze książka do savoir-vivre.
Widzę że wszystkie moje argumenty zostały zbyte "haha, hihi, a wcale że nie bo JA TAK MÓWIĘ". Ani jednej rzeczowej odpowiedzi. No ale czego można się było spodziewać...
No ale czego można się było spodziewać... ...po fanach takiego gówna jak Batman, prawda?
Po ludziach, u których krytyka wywołuje nie tyle przemyślenia, co błyskawiczne i chroniczne oburzenie poparte zamknięciem się na wszelkie opinie inne niż "najmojsza".
Nie, po prostu to co napisałeś jest... [szuka odpowiedniego słowa]... dziwne. Nie będę rzucać banałami typu "to Twoja opinia", albo "to że inni uważają ten film za arcydzieło nie znaczy, że Ty też musisz". Twoja recenzja jest zwyczajnie dziwacznym tworem, po przeczytaniu którego opadła mi szczęka. Nie dlatego że kocham ten film a Ty go zjechałeś, tylko dlatego że to co tam napisałeś jest dla mnie absurdalne. Rzadko mi się to zdarza czytając opinie odmienne od moich.
Aha, mhm, okej, podsumujmy. Napisałem krótką recenzję, ale dość rzeczową. Milord udzielił rzeczowej odpowiedzi (dzięki!). Pozostałe reakcje:
Proszę bardzo, ustosunkowuję się:
Mierzwiak > respect mi by się nie chciało tłumaczyć rzeczy tak oczywistych, ale widać czasem trzeba.
Military > różne dziwne rzeczy zdarza ci się czasem pisac, ale w tym temacie przeszedłeś samego siebie.
Dobra, fajnie, jest już lepiej, uczysz się! Odpuść sobie jeszcze inwektywy i zaczniesz prezentować całkiem porządny poziom dyskusji. Bo widzisz, to jest największa wada twoja i Gieferga - jak komuś się nie podoba film, który lubicie, to już jest "idiotą" piszącym "durnoty" albo po prostu rzeczy "głupie". Zasadniczo to czuję się obrażony i myślę że gdyby istniał jakiś moderator dyskusji, powinien na to zareagować, no ale skoro takowego nie ma, po prostu jedźmy z odpowiedziami.
1. Kostium Batmana nie podoba mi się, bo jest totalnie sztywny i Batman porusza się w nim jak mumia. Z jego "mrocznością" kontrastuje tandetne logo - skoro Burton szedł w groteskę i ponuractwo, to czemu nie zmienił tego elementu rodem ze sklepu z zabawkami? Albo przynajmniej czemu nie stonował tego jaskrawożóltego koloru...? Rozpostarta peleryna też mi się nie podoba, jest zbyt... hmm... jakby to powiedzieć, teatralna. Mam wrażenie, że Bruce musi się męczyć żeby przybrać taką pozę - czy warto, skoro i tak zaraz załatwi gościa z kopa tak szybko, że ten nie zauważy co go uderzyło? (wyolbrzymiam, ale czaicie sens)
2. Dlaczego tylu ludzi uważa Jokera za najlepszy czarny charakter? Jedno słowo: sentyment. W swoim czasie był naprawdę najlepszych badguyem, ale czas nie stoi w miejscu. Kiedyś najlepszym złym facetem w tego typu filmach był Pingwin z serialu o Batmanie, ale czy dziś on robi na kimś wrażenie? Oczywiście, do starych filmów trzeba podchodzić z szacunkiem - i sentymentem, jeśli się go ma - ale w porównaniu z dzisiejszymi produkcjami (tymi lepszymi, lepiej napisanymi) może prezentować się blado. Taki Vader znakomicie zniósł próbę czasu jako czarny charakter (choć występ Christensena mu zaszkodził), ale Joker... Nie te czasy, nie te obawy, inne wyobrażenie świra, strachu i niebezpieczeństwa. Po Siedem już mało kogo - a na pewno nie mnie - zafascynuje taki komiksowy ładjak. Teraz wiem, kogo naprawdę uważałbym za godnego nazwania prawidzwie złym człowiekiem - i nie byłby to karykaturalny Joker.
3. Film nie ma głównego bohatera, wszyscy tu są drugoplanowi. Tak sądziłem i tak nadal sądzę. Batmana - tego w kostiumie - jest bowiem bardzo mało, a Bruce Wayne, choć bardziej wyeksponowany, też pozostaje w cieniu. Joker króluje, ale jego sceny są dla mnie nudne i niestety, Nicholson nie potrafi udźwignąć całego widowiska. Tzn. nie tyle nie potrafi, co scenariusz mu nie pozwala. Takie moje zdanie, czy głupie... Cóż, ja mógłbym powiedzieć że głupi jest człowiek który wystawia trzeciej części Piratów 10\10 mimo oczywistych wad. Tylko że poza obrażeniem tego człowieka niczego nie osiągnę. Wróćmy do Kim Basinger, która gra prościutką postać, ale "co z tego, skoro jest urocza". Ciekaw jestem, czy według takich kryteriów oceniłbyś choć jeden współczesny film. W Transformersach ta laska w roli głównej też będzie urocza, a już po niej jedziecie mimo tego, że film nawet nie miał premiery. Ale znam przyczynę tej sytuacji - po prostu lubisz ten film i będziesz go bronił choćby ktoś wytknął ci najoczywistsze z jego wad.
4. Grissom ma przeolbrzymie znaczenie dla fabuły. "To przez niego wszystko się stało". On wysłał Napiera do fabryki i nasłał na niego gliny; to przez jego informację także Wayne dowiaduje się o włamie i jako Batman jedzie na miejsce, gdzie wrzuca Napiera do chemikaliów. Grissom jest katalizatorem całego ciągu zdarzeń, który prowadzi do powstania Jokera. Że jest to kiepsko nakreślone, a jego scena śmierci jest słaba, świadczysz nawet ty, pisząc że po prostu chciał się zemścic za kobitkę, ale mu nie wyszło i zginął z ręki Jokera. Nie, nie tak po prostu, a przynajmniej nie powinno to tak wyglądać. Grissom zasługiwał na lepsze potraktowanie.
5. Dociekliwy dziennikarz. A jaki ma być? Masz rację, ma być dociekliwy. Ale przy okazji dziennikarze mają zawsze jakiś charakter i jeden do drugiego wcale nie jest podobny. Uwierz, mam z nimi styczność i żaden nie przypomina Knoxa. Knox to stereotyp; tak postrzegano dziennikarza... nie wiem... w latach 50-tych w USA. Taki co w kapelutku ma kartkę z napisem "PRESS" i wszędzie chodzi z notesikiem. Rozumiem, że to element stylizacji, ale Burton w przypadku tej postaci poszedł na totalną łatwiznę. A skoro - jak piszesz - Knox nie ma znaczenia dla fabuły, to tym bardziej reżyser i scenarzysta mogli sobie pozwolić na urozmaicenie jego roli, żeby nie wyglądał na element scenografii. Tę rolę mógł zagrać tłum dziennikarzy wyglądających w stereotypowy sposób. Po co przybliżać tak nieciekawą postać?
6. Twardy, podstarzały glina. Czepianie się nie ma sensu, stereotyp obowiązuje. I zapewne uwielbiasz każdy nowy film z Willisem, w którym gra tego samego twardego, podstarzałego glinę, i chciałbyś zobaczyć jeszcze setkę takich filmów - jakże ciekawa to postać! Operowanie stereotypami w rolach drugoplanowych jest według mnie gorsze niż w rolach pierwszoplanowych. Drugi plan to okazja do pokazania aktorskich perełek, żeby wspomnieć tylko niektóre role Eda Harrisa. Ale nie - lepiej pójść na łatwiznę, pokazać stereotyp.
O złym montażu już się wypowiadałem, nie będę się powtarzał. Cóż... to na razie wszystko. Ciekawe który z powyższych punktów jest najbardziej debilny i zdradza mój uwiąd umysłowy. Ale Mierzwiak, wysil się bardziej w rzucaniu inwektyw, bo oczekiwałbym po tobie czegoś bardziej oryginalnego niż zwykły "idiota". Chyba zasługuję, nie? W końcu nie lubię Batmana.
P.S. Gieferg jak zwykle zalewa masą rzeczowych wypowiedzi. Aż zacytuję samego siebie:
atwiej napisać w wasz sposób: "mylisz się i jesteś debilem, bo jesteś debilem. Piszesz takie bzdury, ze każdy wie że to bzdury, tak więc zatem uważam iż nie warto nawet o tym dyskutować".
1. Kostium Batmana nie podoba mi się, bo jest totalnie sztywny i Batman porusza się w nim jak mumia.
kluczowe słowa "nie podoba mi się". Mi się np podoba i zawsze podobało to jak się Batman w tym filmei porusza, no i teraz spróbuj z tym dyskutować.
Rozpostarta peleryna też mi się nie podoba, jest zbyt... hmm... jakby to powiedzieć, teatralna
I taka ma być. Mi się podoba, dyskutuj z tym.
Mam wrażenie, że Bruce musi się męczyć żeby przybrać taką pozę No a ja jakoś nie mam.
ale Joker... Nie te czasy, nie te obawy, inne wyobrażenie świra, strachu i niebezpieczeństwa. Po Siedem już mało kogo - a na pewno nie mnie - zafascynuje taki komiksowy ładjak.
Znowu ci się coś pomieszało z gatunkami i kategoriami, więc jeszcze raz przypomnę - to Batman, film od 13 lat. I wolę Jokera od Vadera. Znacznie.
3. Film nie ma głównego bohatera, wszyscy tu są drugoplanowi. Pierwszoplanowi są Batman i Joker. Jedyne zachwianie zwyczajowych proporcji jest takie, że "villain" ma większą rolę niż "hero". Ale to tobie podobno przeszkadza jak wszystko jest takei "typowe" więc czemus ię tego czepiasz?
Joker króluje, ale jego sceny są dla mnie nudne i niestety
dla Ciebie - znowu kwestia gustu i nie ma co nad tym dyskutować. Mnie bawią za każdym razem a oglądam ten film w miarę regularnie od 16 lat.
Transformersach ta laska w roli głównej też będzie urocza, a już po niej jedziecie Ja tam nic do niej nie mam. A co do Vicky Vale to jak ostatnio obejrzałem ten film zwróciłem uwagę głownie na fakt, że jest łatwa i leci na gościa z kasa i wielką chałupą
Grissom zasługiwał na lepsze potraktowanie.
np jakie?
O złym montażu już się wypowiadałem, nie będę się powtarzał Kolejna rzecz, której nigdy nie zauważyłem choć film widziałem prawdopodobnie jakieś 20 razy.
Ja pierdolę, za przeproszeniem, koleś! Jak nie zaznaczam w co drugim zdaniu że coś jest tak a tak "moim zdaniem", to źle, bo piszę jakby to była prawda objawiona. Jak zaznaczam co drugie zdanie to też źle, bo człowiek-onet nie ma z czym dyskutować. No to, kurna, nie dyskutuj tylko zamilknij, lepsze to niż obrażanie kogoś! Ja przynajmniej przytoczyłem jakieś argumenty dlaczego mi się nie podoba kostium itp., a ty? "A ja nie". WIEM że ty nie, powtarzasz to w każdym poście. I co z tego? Ja z tobą nie dyskutuję, to wy macie mi za złe że nie lubię tego filmu. Więc uzasadniam dlaczego nie lubię, żebyście nie mieli mi za złe. Ale macie mi za złe że uzasadniam, bo "wy nie". A idźcie w przysłowiowy motyla noga.
Ja pierdolę, za przeproszeniem, koleś! (...) A idźcie w przysłowiowy motyla noga.
military, pamiętaj, że w PG-13 bohater musi się kontrolować :)
Na szczęście nie jestem w PG-13, ostatnio widziałem jak gość dostaje takie bęcki, że z pewnością ten świat jest rated R.
ciekawe kiedy twórcy Batmana skumają te oczywistość. są bohaterowie pod PG-13 i są pod R. Batman zalicza się do tej drugiej kategorii.
Gieferg, mam do ciebie pytanie. Co byś wolał: T3 taki jak jest czy T3 brutalny i ciężki, ale ze skopaną końcówką, która przeczy linii fabularnej poprzedników? bo widzisz - lepszy brutalny A:R z kilogramem debilizmów niż dziecinny Terminator z sensownym zakończeniem.
Mental - nie będę się rozwodził nad Alienem i terminatorem w temacie o Batmanie. Co do tego czy A:R lepszy: DVD T3 na półce mam, a A:R nie mam i mieć nie zamierzam. Krótko mówiąc - mamy inne priorytety.
Military - próba udowadniania że Batman Burtona to kiepski film to przysłowiowe porywanie się z motyką na słońce. Zwłaszcza z takimi argumentami. Ale ok, może ci się nie podobać, mozesz nawet woleć od niego AVP (bo po ocenie na to wygląda) ja już tego więcej komentować nie będę. Natomiast bardzo jestem ciekaw co powiesz o Batman Returns
Lol, o dzięki, łaskawco, że może mi się nie podobać. Nie próbuję nikomu udowodnić - a na pewno nie tobie - że to cienki film. Wyraziłem swoje o nim zdanie i tyle.
o dzięki, łaskawco
Zawsze do usług
Tak się zastanawiam jaka tu jest granica złośliwości, ale nie wiem czy ją w tym momencie przekroczyć...
Bo widzisz, to jest największa wada twoja i Gieferga - jak komuś się nie podoba film, który lubicie, to już jest "idiotą" piszącym "durnoty" albo po prostu rzeczy "głupie". Jeśli będziesz podawać podobne "argumenty" w dyskusji o jakimś złym filmie, wciąż będą to idiotyzmy. Wniosek wyciągnij sobie sam.
Kostium Batmana nie podoba mi się, bo jest totalnie sztywny i Batman porusza się w nim jak mumia. Chodzi normalnie, biega normalnie. Porusza się tak samo jak Bale w nowoczesnym kostiumie, który wciąż nie pozwala na obracanie głowy.
Z jego "mrocznością" kontrastuje tandetne logo - skoro Burton szedł w groteskę i ponuractwo, to czemu nie zmienił tego elementu rodem ze sklepu z zabawkami? Albo przynajmniej czemu nie stonował tego jaskrawożóltego koloru...? Bo mu się to podobało? Bo tak zdecydował? Bo tak jak ja nie uważa, żeby psuło to wrażenie?
Rozpostarta peleryna też mi się nie podoba, jest zbyt... hmm... jakby to powiedzieć, teatralna. Czyli tak samo teatralnie jest w Batman Begins. No ale tam pada słowo "teatralność" więc pewnie Ci to nie przeszkadza.
Mam wrażenie, że Bruce musi się męczyć żeby przybrać taką pozę - czy warto, skoro i tak zaraz załatwi gościa z kopa tak szybko, że ten nie zauważy co go uderzyło? Robi to żeby zrobić wrażenie na przestępcach. Nie zauważyłem żeby przy rozkładaniu skrzydeł na twarzy Keatona były jakiekolwiek ślady morderczego wysiłku więc raczej się nie męczy.
Dlaczego tylu ludzi uważa Jokera za najlepszy czarny charakter? Jedno słowo: sentyment. Pięć słów: genialna kreacja, genialnie napisana rola.
W swoim czasie był naprawdę najlepszych badguyem, ale czas nie stoi w miejscu. Kiedyś najlepszym złym facetem w tego typu filmach był Pingwin z serialu o Batmanie, ale czy dziś on robi na kimś wrażenie? Porównujesz Pingwina z lat 60-tych do Nicholsona? Fajnie.
Oczywiście, do starych filmów trzeba podchodzić z szacunkiem - i sentymentem, jeśli się go ma - ale w porównaniu z dzisiejszymi produkcjami (tymi lepszymi, lepiej napisanymi) może prezentować się blado. To MOŻE się prezentować blado czy prezentuje się blado? Zdecyduj się.
Oglądając Gwiezdne Wojny nie myślę o tym że dzisiaj są lepsze efekty, dialogi tam są banalne, aktorstwo ledwie poprawne, a sporo rzeczy razi naiwności. Bo jest tam magia, taka sama jak w Batmanie.
Taki Vader znakomicie zniósł próbę czasu jako czarny charakter (choć występ Christensena mu zaszkodził), ale Joker... Nie te czasy, nie te obawy, inne wyobrażenie świra, strachu i niebezpieczeństwa. Co to ma wspólnego? To że czasy się zmieniły absolutnie nie osłabia wrażenia, jakie robi Joker w wydaniu Nicholsona. Ba! Tak wyrazistych, tak zagranych i tak napisanych czarnych charakterów w tego typu filmach już nie ma.
Po Siedem już mało kogo - a na pewno nie mnie - zafascynuje taki komiksowy ładjak. Teraz wiem, kogo naprawdę uważałbym za godnego nazwania prawidzwie złym człowiekiem - i nie byłby to karykaturalny Joker. John Doe nie jest dla mnie miarką zawartości zła u postaci ze wszystkich innych filmów, tak samo jak oglądając film z gatunku przygoda/fantasy nie myślę o tym, że bad guy z mrocznego thrillera jest lepszy.
Cóż, ja mógłbym powiedzieć że głupi jest człowiek który wystawia trzeciej części Piratów 10\10 mimo oczywistych wad. Tylko że poza obrażeniem tego człowieka niczego nie osiągnę. Uuuu, "oczywiste wady", przykro mi, ale nie wzbudza to we mnie poczucia winy z powodu wystawienia Piratom 10. Równie dobrze mogę powiedzieć że głupi jest ten kto wystawia AvP 5 mimo OGROMA oczywistych wad, ale po co?
Wróćmy do Kim Basinger, która gra prościutką postać, ale "co z tego, skoro jest urocza". Ciekaw jestem, czy według takich kryteriów oceniłbyś choć jeden współczesny film. W Transformersach ta laska w roli głównej też będzie urocza, a już po niej jedziecie mimo tego, że film nawet nie miał premiery. Laska z Transformerów będzie pokazywała dekolt i tyłeczek. To wszystko. Kim Basinger jest urocza jako KOBIETA i jako postać. I nie wymagam od tej postaci nic więcej.
A tak poza tym to porównanie jest trochę obraźliwe, ale to tak na marginesie.
Ale znam przyczynę tej sytuacji - po prostu lubisz ten film i będziesz go bronił choćby ktoś wytknął ci najoczywistsze z jego wad. Znowu te słowa. Oczywiste wady. I co, z tego powodu mam zjechać film, chociaż widziałem go kilkadziesiąt razy a każdy kolejny seans daje mi takie same wrażenia? Trylogia SW ma setki oczywistych wad (w przeciwieństwie do Batmana, o czym nieudolnie starasz się nas przekonać) a i tak kocham te filmy. Powtarzam: magia.
Grissom jest katalizatorem całego ciągu zdarzeń, który prowadzi do powstania Jokera. Że jest to kiepsko nakreślone, a jego scena śmierci jest słaba, świadczysz nawet ty, pisząc że po prostu chciał się zemścic za kobitkę, ale mu nie wyszło i zginął z ręki Jokera. Wciąż nie rozumiem co jest w tym nie tak.
Uwierz, mam z nimi styczność i żaden nie przypomina Knoxa. Hm, ciekawe dlaczego. Wiem! Bo to postać z filmu! A ludzie w filmach nie są tacy jak w rzeczywistości, wiedziałeś o tym?
Knox to stereotyp; tak postrzegano dziennikarza... nie wiem... w latach 50-tych w USA. A Batman w swojej stylistyce nawiązuje do kina lat 30-40-tych. Nie widzę nic niewłaściwego w takim przedstawieniu tej postaci.
A skoro - jak piszesz - Knox nie ma znaczenia dla fabuły, to tym bardziej reżyser i scenarzysta mogli sobie pozwolić na urozmaicenie jego roli, żeby nie wyglądał na element scenografii. Tę rolę mógł zagrać tłum dziennikarzy wyglądających w stereotypowy sposób. Ale zagrał go Robert Wuhl i nadał tej postaci zabawny charakter.
Czepianie się nie ma sensu, stereotyp obowiązuje. Nie. Czepianie się nie ma sensu bo jest to powszechny stereotyp, cały czas obowiązujący i BARDZO często stosowany. I powtarzam: piszesz o filmie sprzed 18 lat.
I zapewne uwielbiasz każdy nowy film z Willisem, w którym gra tego samego twardego, podstarzałego glinę, i chciałbyś zobaczyć jeszcze setkę takich filmów - jakże ciekawa to postać! Nie rozumiesz. Jeśli film jest dobry, stereotypy nie przeszkadzają. Jeśli aktor jest dobry w stereotypowej roli, też mi to nie przeszkadza. I tak dalej, i tak dalej.
Jeżeli mogę wtrącić swoje trzy grosze...
Military, ja rozumiem o co Ci chodzi i jak najbardziej mogę zrozumieć twoje argumenty. Niestety, twoje nastawienie wynika z czystej.... niewiedzy. Myślę, że wszelkie twoje wątpliwości na temat Batmana Burtona rozjaśni tekst Jerzego Szyłaka:
http://www.batcave.stopkl...a.php?show=obat
Proszę, przeczytaj go, a potem dasz nam znać, czy zmieniłeś zdanie.
Chudy, myślałeś kiedyś, żeby napisać scenariusz filmowy na motywach Batmana? Z twoim nastawieniem mogłoby wyjść coś naprawdę kosmicznego.
Pracuje nad czymś..... szczególnym.
Ale jak na razie to takie gdybanie. Muszę porozmawiać tu i ówdzie, pójść wte i wewte stronę. Ale nie ukrywam - Mam pomysł na krótki, 10-minutowy fan-film z Batmanem w konwencji Sin City, znaczy z użyciem technologii, jaką można zobaczyć w Sin City.
Ale jak mówię - muszę się jeszcze rozeznać.
Chudy, przyznam że tekst ciekawy, choć w pewnych momentach kosmicznie nadinterpretuje film. Głównie jednak autor zachwyca się konwencją, stylizacją itp. No i zauważ, co napisałem wcześniej:
Jeżeli mogę wtrącić swoje trzy grosze...
Military, ja rozumiem o co Ci chodzi i jak najbardziej mogę zrozumieć twoje argumenty. Niestety, twoje nastawienie wynika z czystej.... niewiedzy. Myślę, że wszelkie twoje wątpliwości na temat Batmana Burtona rozjaśni tekst Jerzego Szyłaka:
http://www.batcave.stopkl...a.php?show=obat
Proszę, przeczytaj go, a potem dasz nam znać, czy zmieniłeś zdanie.
Wszystko fajnie, tylko co to u diabła za JoCker ?
Kostium Batmana nie podoba mi się, bo jest totalnie sztywny i Batman porusza się w nim jak mumia. Z jego "mrocznością" kontrastuje tandetne logo - skoro Burton szedł w groteskę i ponuractwo, to czemu nie zmienił tego elementu rodem ze sklepu z zabawkami? Albo przynajmniej czemu nie stonował tego jaskrawożóltego koloru...? Rozpostarta peleryna też mi się nie podoba, jest zbyt... hmm... jakby to powiedzieć, teatralna.
Przeczytaj całą dyskusję, nie wyrywaj z kontekstu.
sprzeczacie się o marginalne rzeczy (od razu mówie, że nie pamiętam szczegółów z batmana 89, dlatego milcze :)). prawdziwym problemem jest gorset PG-13 i z tym trzeba walczyć :) PG-13 to synonim cenzury, kontroli rodzicielskiej, a przede wszystkim "wciskania kitu":
- Mamo, skąd się biora dzieci?
- Bocian przynosi.
to jest PG-13 i tak wygląda Batman Nolana. Burtonowi udało się obejść ograniczenie poprzez zastosowanie kamuflażu w postaci makabrycznej stylistyki. Nolan zrezygnował z fantastyczności i obnażył wszystkie braki Batmana w wersji dla smarkaczy.
A d...upa a nie makabryczna stylistyka. Groteska nie znaczy makabra, nie w tym przypadku. Młodszym będąc, rzeczywiście wydawał mi się ten film dość brutalny, ale dziś... Cóż, jeśli rysunkowy efekt specjalny polegający na pokolorowaniu twarzy gangstera na czerwono, a następnie pokazanie jego kukiełkowego trupa jest makabryczny, to... Królik Bugs powinien być rated R.
Mental, akurat się z tobą nie zgodzę, może być PG-13, wszystko rozbija się o scenariusz.
EDIT: O, jeszcze jedno, a propos tej sceny "rozwijania skrzydeł" przez Batmana-Keatona. Jest niby niewymuszona, nieteatralna, a ruch niemęczący, no i ma sens, bo przeraża wrogów. Tyle że netoperek wykonał go ZA PLECAMI przeciwników, kiedy nawet nie wiedzieli że jest w pobliżu. I jaki w tym sens, poza pokazaniem widzowi jak fajnie wygląda Batman z rozpostartymi skrzydłami? To mi przypomina sytuację z niektórych filmów (nie z Batmana), w których dialogi nie są pisane dla postaci, ale dla widza, tzn. bohaterowie prowadzą dialog, ale on nie służy temu, by się porozumieli, tylko aby widz poznał ich cechy tudzież przebieg fabuły.
Zrobil to bo jego cien ladnie sie malowal przed bandziorami a oni widzac taki ksztalt zdarzyli juz sie obsrac po pachy.
Poza tym w BB Bale rusza głową w stroju, nie wiem jak można tego nie widzieć. Ruszać głową a obracać szyję to lekka różnica. Bale NIE może obracać głowy tak jak Keaton - polecam scenę pościgu, kiedy odwraca się do Rachel, robi to całym tułowiem.
A poza tym znakomicie, że przytoczyłeś moje słowa. "Nie ma się już czego czepiać, więc czepia się stroju". Zauważ, że oprócz stroju ja czepiam się miliarda innych - ważniejszych - rzeczy.
Po prostu odebralam to jako niekonsekwencje z Twojej strony - to co bylo dobre w BB, w batmanie'89 juz nie jest, a specjalnej roznicy nie widac (mowie teraz o szczegolach takich jak np. kostium, a nie calosci filmow).
Ale tak jak powiedzial Mental to sa marginalne rzeczy wiec niewarto sie o to spierac.
nie warto z prostego powodu: wygląd kostiumu to kwestia gustu. w obydwu batmanach jest on raczej mało funkcjonalny, grozy też nie budzi żadnej. jeśli zas chodzi o zbroję z animacji, która zapodał Crov, to ona również ma niewiele wspólnego z funkcjonalnością, ale przynajmniej kojarzy się z jakimś średniowiecznym gobelinem albo demoniczną rzeźbą. jest w niej jakiś pierwiastek grozy. człowiek odczuwa instynktowny szacunek, jak widzi takiego olbrzyma. nie wiadomo, co to jest: maszyna, ożywiony posąg...
dla mnie problem leży gdzie indziej i nazywa się PG-13.
Jakbym był w piaskownicy.
Panowie, czego wy oczekujecie po filmie, który jest o kolesiu biegającym po mieście w pelerynie, czarnych rajtuzach i masce nietoperza? To jest fikcja, którą należy oglądać z dystansem, aby nie parsknąć śmiechem. Mamy kolesia w pelerynie, mamy też groteskowego Jokera. Nie wymagajmy realizmu od filmu, który nie ma być realistyczny. Batman nie rusza głową- no i co z tego? To jest bajka dla dużych dzieci. Joker usmażył typa brzęczkiem montowanym na dłoni- scena groteskowa, śmieszna i jednocześnie nierealistyczna. Joker mógł wyposażyć swoich bandziorów w Thomsony, miasto zatruć gazem musztardowym, gwałcić kobiety i zabijać dzieci. Ale to jest Joker- rozpyla zielony gaz rzweselający, puszcza dowcipy w momentach, kiedy noramlny bandzior tego nie zrobi. Nie porównujmy Jokera do Johna Doe, bo to inny rodzaj kina. Joker w stylistyce Burtonowskiej, komiksowej, groteskowej jest arcybad-guyem. Joker zabija swojego dawnego szefa i jednoczesnie tańczy (przypomijcie sobie muzykę z tej sceny). Postacie miały być schematyczne, bo inaczej nie wpsowałyby się w "tandetną", burtonowską scenografię (mgła, dym, cienie). Postacie miały być kliszami. To tak jakby zarzucać Tarantino, że jego historia w "From Dusk Till Dawn" jest tandetna, wampiry śmieszne, Clooney biega z młotem pneumatycznym na kołek osikowy (jak to debilnie brzmi) i ogólnie to jest kino klasy B.
PG-13 jest faktycznie problemem jeśli mowa o kinie w ogóle, ale w przypadku adaptacji... Cóż, i tak cię nie przekonam, obaj znamy swoje zdania, fajnie jest. No chyba, że ekranizowanoby Dark Knight Returns - inaczej niż w R tego nie widzę.
Odświeżyłem sobie wczoraj Batman Forever...
to był błąd
było gorzej niż przypuszczałem.
Akcja zaczyna się od samego początku, pierwsze spotkanie Batmana z Chase Meridian wskazuje już na to że coś jest nie tak. Kobita niemal go zeżarła a gadali ze sobą jakby znali sie od lat. Potem pojawia się Two-Face z tak żałosną charakteryzacją (min zęby dorysowane na wardze co niestety widać) że ręce opadają. Jego gang ma świecące karabiny a Batman strzela do nich jakimiś niebieskimi promieniami... chwilę potem Batman daje się złapać jak ostatni leszcz w najbardziej typową z typowych pułapkę. Kiedy już się z niej wydostaje mamy chyba wpadkę, bo strażnik ktory mu towarzyszył na jednym ujęciu na ktorym powinno go być widać niestety gdzieś zniknął.
Jedziemy dalej - Carrey zachowuje się jak to Carrey, tyle że to nie Ace Ventura ani Głupi i Głupszy ale Batman na litośc boską...
swoją drogą ciekawe że Bruce nie ma żadnych kamer przed swoim domem żeby zobaczyć kto mu podrzuca liściki, a dzieciaki (lub przebrani za dzieciaki wrogowie ) z okazji Halloween wchodzą jak chcą na teren posiadłości.
Następnie Bruce daje kolejne dowody swojej głupoty, najpierw wyważa drziw do gabinetu Chase słysząc ją trenującą (to z pewnością NIE brzmiało jakby miała kłopoty) potem wystawia się pytając czy Chase lubi nietoperze patrząc a test <kogośtam> w którym każdy ponoć widzi to co chce. Ale bez obaw, Chase to blondynka-idiotka, jeszcze to parę razy udowodni.
Scena w cyrku - na ultimatum Two-Face Bruce nawet się nie zastanawia tylko wstaje i krzyczy "ja jestem batmanem!" Chase siedzi obok niego ale tego nie słyszy kiedy po chwili Bruce wpada na arenę i zaczyna (w cywilnym stroju) "butować" zbirów TwoFace'a też najwyraźniej nie widzi w tym nic podejrzanego, bo nawet podczas późniejszej rozmowy zdaje się nie nie kumać:
Bruce:
-Ten stwór odmienił moje życie. Jaskinia była ogromna. Była tam pewnie od wieków. I tam... w głębokich w ciemnościach... zobaczyłem...
Leciał prosto na mnie. Bałem się, ale tylko z początku. Wykorzystałem jego kształt,|by siać strach w sercach złych ludzi.
Nikomu więcej nie miało się|przydarzyć to, co mnie.
To miała być moja zemsta.
Chase: (dalej nic nie kumając)
-Co próbujesz mi powiedzieć?
I zaczyna coś jarzyć dopiero po pocałunku z Bruce'm który pewnie wydał się jej podejrzanie podobny do tegoz Batmanem...
Nie wiadomo po co pojawiają się dwa pojazdy - latający i pływający które zostają zniszczeno w ciągu kilku minut nie osiągającżadnych sukcesów. Robin nie ma szans się wykazać, parę razy tylko dokłada Two Faceowi a potem robi już tylko za zakładnika.
Muzyka > nie ma już motywu Elfmana, jest za to nowy motyw Goldenthala, który (jak i cały score) nawet w jakiś sposób przypomina muzykę z poprzednich filmów, choć jej nie dorównuuje, ale to i tak jedna z lepszych stron tego filmu. Kilmer w roli Batmana wypada blado, Kidman ma rolę psychologa-idiotki, trudno ją za to winić, O'Donnel na tym tle nawet nie jest najgorszy. Jones ma pecha bo na siłę musi z siebie robić parodię Jokera, co nie daje zbyt dobrych rezultatów. Carrey irytuje, zabawny jest tylko chwilami. Najlepiej już wypada Alfred bo Gordon jak zwykle praktycznie jest tylko takim małym bonusem, ktory jest bo wypada żeby był i tyle.
O masie innych mniejszych i większych głupot nie chce mi sie już pisać, i tak za dużo czasu poświęciłem na opisanie tego gniota.
Moja ocena 3/10, mogłaby być niższa, ale trzeba pamiętać że jest jeszcze Batman i Robin, który jest jeszcze sporo gorszy ratując tym samym BF od totalnego zmieszania z błotem.