wika
Szczerze mowiac nie wiem co o tym serialu myslec. Ma Californication przede wszystkim rewelacyjnego Dawida Duchovnego, ktory w postac wspolczesnego cynicznego kasanowy wcielil sie z niezwykla swoboda. Ma tez spora ilosc kapitalnych, blyskotliwych, soczyscie ironicznych, zabawnych dialogow. Ale sruba nie jest przykrecona. Wystepuje tutaj bowiem tradycyjny w zasadzie dla kina amerykanskiego motyw lagodzenia rysow nieczulego cynika poprzez wprowadzenie postaci dziecka (pamietacie np. nie tak dawne Thank You For Smoking?). Niby taki zabieg uzasadniony jest zalozeniem, ze glownemu bohaterowi, nawet jesli jest draniem, widz musi kibicowac, mnie jednak taka mysl nie satysfakcjonuje - moze to dziwne, ale wolalbym obejrzec niczym nieskrepowane i niewygladzone szowinistyczne dranstwo, przynajmniej calosc wygladalaby bardziej wiarygodnie. Innymi slowy serial troche pozuje, w rzeczywistosci nie jest tak kontrowersyjny i bezpardonowo przewrotny jakby sie z poczatku wydawalo. Ale oglada sie go niezle, nie bede zaprzeczal. Chociaz zastanawiam sie czy gdyby nie ponetne i zazwyczaj erotycznie wyeksponowane kobiety, ktore glowny bohater zmienia jak rekawiczki, mialbym bodziec zeby siegac po kolejne odcinki.
Dobrze, że wreszcie ktoś założył temat serialu, bo chciałem to zrobić odkąd zobaczyłem preair pilota w wakacje, ale jakoś nie mogłem się za to zabrać. :)
W tym co piszesz jest trochę prawdy, ale główny bohater nie jest niczułym draniem. Własciwie jedynie uprawia wolny od zobowiązań seks i z reguły nie spotyka się później z tymi kobietami, ale nie wykorzystuje ich. Jest cynikiem, ale nie jest złym gościem. Nie jest też taki nieczuły, ma poczucie honoru i pewien rodzaj "dżentelmeństwa". On nie miał być dupkiem, którego widz będzie chciał oglądać kopanego przez życie, ta postać z charakteru nie jest dupkiem. To gość, trochę dziwny, inteligentny i całkiem mądry, który po prostu nie potrafi sobie poradzić z życiem tak na poważnie.
To, że bohatera się lubi i mu ewentualnie wspólczuje nie jest spowodowane tylko córką. W każdym razie nie w moim przypadku. Ja lubię Hanka Moody'ego za, jak już wspomniałes, rewelacyjną rolę Davida Duchovnego (który dawniwej był dla mnie neutralny - dzięki tej roli bardzo go lubię) i jego osobowość - z pewnością, gdyby poznał go w rzeczywistości nie miałbym ochoty z nim gadać. :) Ma zabawne i błyskotliwe teksty, a jako postać jest całkiem ciekawy, choć nieszczególnie oryginalny. Podejrzewam jednak, że gdyby nie Duchovny to nie byłoby to tak dobre.
Faktycznie serial nie jest tak kontrowersyjny jak wydawało się na początku (zwłaszcza na SAMYM początku - scena w kościele), ale to dobry komediodrama z wspaniałymi dialogami, które po prostu przyjemnie się słucha. Przede wszystkim warto zobaczyć ze względu na Davida Duchovnego, bo definitywnie zrywa z Foksem Mulderem. :)
Aha. W obsadzie jeszcze, z bardziej znanych twarzy, Natascha McElhone i Evan Handler.
Praktycznie cała główna obsada:
Również miałem ochotę założyć topic na temat tego serialu, ale jakoś mi sie schodziło.
Jednym słowem określę ten serial "REWELACJA"
Nigdy nie lubiłem "Z archiwum X" i Duchovnego bo kojarzył mi się z tym serialem, od teraz Duchovny dla mnie to Hank Moody.
Stacja SHOwtime już zamówiła drugi sezon Californication który na antenie pojawi sie od sierpnia 2008.
Naprawde polecam wszystkim ten serial!
PS: Jutro premiera na HBO Polska o 20.10.
I obejrzalem dzisiaj epizod pierwszy i niestety zawiodlem sie.
Najwazniejsze w przypadku Pilota jest, aby widza zachecil do ogladania kolejnych odcinkow, mnie nie zachecil.
Po prostu jest to przecietna telewizyjna robota i nic wiecej (no moze poza paroma kociakami latajacymi na golasa, to akurat mi nie przeszkadza
Jesli serial pociagnie wiecej niz 3-4 sezony, to bede mocno zaskoczony (to pewnie bedzie zależało od tego, czy bedzie chcialo sie Duchovnemu dalej grac czy nie).
A co do gry Duchovnego, to zagral po prostu slabo, w najlepszym razie przecietnie. Nie wiem jak bedzie w nastepnych odcinkach i juz raczej sie nie przekonam, ale moim zdaniem Duchovny nie gra w Californication, tylko po prostu JEST (choc co ciekawe w ogole nie kojarzyl mi sie z Mulderem). Zreszta podobne wrazenie odnioslem tez w "House of D", jesli chodzi o jego gre, ale tez od razu zaznaczam, ze lubie Duchovnego (chocby za jego poczucie humoru), nie jestem do niego uprzedzony, ale jakos nie przekonuje mnie jego aktorstwo.
O wiele lepiej radzi sobie po drugiej stronie kamery, jako scenarzysta i rezyser.
Komuś chyba odwaliło...
Hahaha. Ale oni to tak na serio?
Komuś chyba odwaliło...
emerytura coraz blizej, trzeba dorabiac gdzie tylko sie da...
eee, a ja w zupełności rozumiem rhcp, mimo iż tego zespołu nie daże jakąś wielką sympatią:). Ta nazwa kojazy sie z nimi, a może nie życzą sobie aby ten seriał był z nimi kojażony? moze sie im nie podoba?? co jakby powstał powiedzmy gejowski pornol o nazwie kmf i miał dziwnym trafem znajome nicki? chyba niewielu z was by sie cieszyło:)
zreszta z tego co wiem to nie tlko californication jest zrabane od rhcp, rowniez np nazwy bohaterow (dani california?) nie wiem na ile to prawda, ale dla mnie na miejscu zespolu to by była przesada:)
a to że mają gorące 12tki w łóżkach i miliony na kontach to całkiem inna bajeczka:)
co jakby powstał powiedzmy gejowski pornol o nazwie kmf i miał dziwnym trafem znajome nicki?
Troche przesadzamy, prawda?
no dobra, to glowny bohater nowego filmu uwe bolla nazywalby sie jakuzzi ?
Nie twierdze, ze przesadzasz, bo przyrownales nasza liste czlonkow do filmowej zalogi pornola. Chodzi mi o to, ze twoj przyklad nie pasuje do sytuacji z RHCP. ;)
jak nie? w obu wypadkach używamy nazwy wyraźnie kojarzącej się z czymś. i osobie z którą to się kojaży nie zawsze może się to podobać. różnica jest tylko taka, że my nie jesteśmy osobami publicznymi, a oni są:)
Ale słowo "californication" nie jest ani własnością RHCP, ani nie jest przez nich wymyślone, więc mogą sobie te pozwy w buty włożyć albo czekać na pozew od "Timesa" za wykorzystanie tego sformułowania w tytule piosenki.
ja raczej mialem na mysli postac o nazwie dani california:)
Nie przypominam sobie, żeby do Dani, asystentki Charliego, mówiono "Dani California". Jeno Dani. A RHCP czepia się tytułu przede wszystkim i ten pozew to zwykły bullshit. :)
Pierwszy sezon, drugi odcinek, 7 minuta, 17 sekunda.
Hank do Charliego: 'Let's ask Dani California.'
Mimo wszystko pozew to bullshit, bo równie dobrze twórców serialu mógłby pozwać Slayer (z powodu tytułów książek Hanka).
Niezrozumienie prawa autorskiego i samej idei kultury (a przede wszystkim pazerność) prowadzi do absurdów...
Pop kulturowe nawiązanie. Fakt, pozew RHCP odrazu nabiera sensu. Jakby Dani była główną bohaterką i miała stałe przezwisko "Dani California" wtedy pozew miałby jakiś tam sens.
Jak dla mnie ten serial to meska wersja Seksu w Wiekim mieście.
Koleżanko, jedyne co wspólne między Californication a Seksem.. jest właśnie sex i humor. Tyle. Tak to dwie zupełnie inne bajki
Nie rozumiesz;)
Ja nie mowie, ze te seriale sa takie same. Po prostu uwazam, ze jesli miala by powstac meska wersja sexu to wlasnie tak powinna wygladac.
Ale jeśli miałaby powstać wersja jakaś tam czegoś tam to musiałaby mieć chyba coś wspólnego z tym czego wersją się staje ;)
Wiem, zagmatwane to :P
Nie rozumiesz;)
Ja nie mowie, ze te seriale sa takie same. Po prostu uwazam, ze jesli miala by powstac meska wersja sexu to wlasnie tak powinna wygladac.
Czyli generalnie jesteś nastawiona pozytywnie?
a tak na marginesie: latem rusza drugi sezon.
Generalnie jestem bardzo Za;)
Maja te seriale wiele wspolnego;)
Po pierwsze glowni bohaterowie, sa nieszczesliwie zakochani, i sypiaja z roznymi przypadkowo napotkanymi osobami.
obydwoje sa pisarzami.
Carrie ma bzika na punkcie ciuchow( jak kobitka)
a hankowi wisi w co i jak jest ubrany ( jak facet;))
Wiem, e bedzie drugi sezon i bardzo sie ciesze;)
Choc z zalozenia mial byc tylko jeden;)
Nie widziałem "Seksu...", ale bardziej niż takie bezpośrednie podobieństwa (np. to, że i tu i tu, głównym bohaterem jest pisarz/rka) uważam, że powinny być jakieś podobieństwa stylistyczne (np. styl dialogów, klimat, tematyka), bo tych pierwszych pewnie mozna znaleźć wiele.
A z zalozenia to jeden pewno mial byc, jakby ShowTime nie kupiło, ale dobrze, ze kupiło. Mogliby tylko wydłużyć odcinki do 40 minut, bo te 20 minut jest śmiechu warte.
Dalam bardzo oczywiste podobienstwa.
Uważam, że idealne życie dla dziewczyn to sex in the city
A dla facetow Californication;)
Przecież Hank (aż do ostatniego odcinka) dostaje praktycznie cały czas połbie i coś pieprzy (dosłownie i w przenośni), a do tego jego ukochana jest z kim innym. Nie wiem czy to takie idealne życie. ;)
A bohaterka sexu jest szczesliwa?
nie jest.
Ukochany ozenil sie z inna , przeciez;)
Mowilem, ze "Seksu..." nie oglądałem. W takim razie nie wiem co za dziewczyny uwielbiaja byc odrzucone przez ukochanych, którzy idą do innej. Masochizm? ;)
Słuchaj, ja nie wiem, czy dziewczyny to lubia, Ja nie;)
Pojawił się zwiastun do nowego sezonu serialu z najfajniejszym seksoholikiem w Hollywood, Davidem Duchovnym. Zwiastun i wywiady dotyczące drugiego sezonu "Californication": http://www.tv.com/video/1...g=video;title;0
Drugi sezon zapowiada się lepiej od pierwszego.
Po 2 odcinkach odpływam..
Reklamówki na Comedy Central jakoś specjalnie mnie nie zachęciły i zupełnie zapomniałem że zbliża się premiera I sezonu, ale dzisiaj w nocy trafiłem przypadkiem akurat na początek pierwszego odcinka więc co tam, zobaczę. I co? I zakonnica proponuje Duchovny'emu blowjoba w kościele mówiąc, że przecież fiut sam się nie obciągnie. Co prawda to był tylko sen głównego bohatera, ale już wtedy wiedziałem że to serial dla mnie. Reszta tego, jak i drugi odcinek tylko to potwierdziły.
Pyszne dialogi, REWELACYJNY Duchovny, zjawiskowa McElhone i łysol którego znam z Seksu w wielkim mieście, miło widzieć znajomą twarz.
Świetna rzecz.
zakonnica proponuje Duchovny'emu blowjoba w kościele mówiąc, że przecież fiut sam się nie obciągnie. Co prawda to był tylko sen głównego bohatera, ale już wtedy wiedziałem że to serial dla mnie.
Tez fantazjujesz o zakonnicy robiacej druta w kosciele? :)
Moje fantazje nie są aż tak obrazoburcze
Pewnie to się nigdy nie stanie, ale czy nie byłoby wspaniale gdyby chociaż w malutkim epizodzie wystąpiła Gillian Anderson? Czy to jednak zbyt nachalne?
Tak, tak, tak! Też mi się marzy Gillian w epizodzie:) Najbardziej jako jakaś wyuzdana bitch! Eh, te moje fantazje
Taa, fani nawet petycje piszą w tej sprawie. Póki co Californication jest świetne nadal, a największą bolączką jest to, że trwa zaledwie 20 minut, jak byle sitcom.
Obejrzałem 1 sezon. Bardzo dobry serial. Podchodziłem do niego dosyć długo ale gdy już zacząłem obejrzałem cały sezon w weekend. Świetna rola Duchovnego, idealnie do Niej pasuję, super humor, szkoda tylko, że odcinki są dosyć krótkie:( no i 1 sezon ma ich tylko 12:( POLECAM 8.5/10[/b]
Finał 2 sezonu bardzo dobrze zamyka historie.
Drugi sezon wypadł znacznie lepiej od pierwszego (ShowTime już tak ma- Weeds, Dexter). Lepiej napisany, bardziej dojrzały i śmieszniejsze wątki. Bardzo fajny Lew Ashby i nieudany wątek branży pornograficznej.
Wole takiego Hanka, który schodzi się z Karen i próbuje się ogarnąć niż takiego, który dyma wszystko na około. Ogólnie bardzo fajnie się ogląda teraz ten serial.
Zastanawia mnie 3 sezon. Nie widzę pomysłów na kontynuacje fabuły- może powiać nudą (tak jak w Dexterze).
Californication, sezon 2 - uwielbiam ten serial. Jedyny serial, który mnie śmieszy, wzrusza i smuci. Faktycznie finał wręcz idealny, fajna myśl Hanka związana z decyzją, którą podjął. No i koniec przedostatniego odcinka mnie dosłownie zmiażdżył. Ach, świetny sezon!
Chociaż boję się, żeby wiedzieli kiedy powiedzieć "dość" i skończyć serial na tak świetnym poziomie.
Ja boję się, że formuła się wyczerpie. Ten sezon dobrze się zaczął i fajnie odszedł od narzuconego przez poprzedni schemtu. Trzeci sezon zapowiada powrót do pierwszego sezonu. Jest to do pewnego stopnia fajne, bo ja lubię tego Hanka - sarkastycznego, cynicznego pijaka, który czasem kogoś pobije, a częściej przeleci. Taki trochę Bukowski. Obawiam się, że stanie się to wtórne i nudne - obym się mylił i wymyślą coś dobrego.
A wątek z porno faktycznie nieciekawy.
Obejrzałem pierwszy sezon - świetny serial. Częsciej wesoły, ale też potrafiący kopnać w dupę. Moody nie prawi farmazonów, wie czego chce. To teraz czas na sezon drugi.
Zgadza się, było dla mnie zaskoczeniem jak dołujący i mądry (mądry!) jest Californication. Gdy zabierałem się za pierwszy sezon oczekiwałem świetnej komedii, a dostałem coś więcej. Z resztą. Śmiechu też dostałem dużo . Kocham ten serial, o!
po drugim sezonie... Hmm dziwią mnie głosy, że zakończenie jest idealne - a gdzie tam, idealne, ale dla kontynuacji połowa wątków nadal rozgrzebana.
Na minus perypetie Charlesa - wątek Dani był słaby, Marcy - ok, Daisy... koszmarny. I to tyle Ashby był doskonałą osią serialu.
Spoiler:
Szkoda, że odszedł. Pogrzeb osoby tak żyjącej pełnią życia jest cholernie ironiczny.
Muzyka użyta sztampowa, ale pasująca w 10. Moody to fantastycznie skrojona postać. Oby nie zarżnęli go w 3 sezonie.
Pierwszy odcinek trzeciego sezonu jest bardzo dobry. Hank stara się być dobrym ojcem, ale jakoś mu to nie wychodzi I zanosi się ma to, że zacznie Spoiler:
uczyć w szkole
, może wyjść z tego coś ciekawego.Drugi też jest dobry.
Ogółem serial trzyma taki sam poziom. Fajnie, że Peter Gallagher dołączył do obsady.
Pierwsze dwa odcinki niezłe. Nie liczę, ze serial wróci do formy z serii pierwszej, ale zapowiada się sezon tak samo dobry, jak poprzedni. Duchovny nadzwyczaj dobrze się trzyma, aż wierzyć mi się nie chce że ma niemal 50 lat. Czekam na kolejne.
Czyli tylko ja widzę spadek formy? Tzn. nie skreślam sezonu, szczególnie, że to początek dopiero, ale zbyt czuć brak Karen (ewidentny motor napędowy poprzednich sezonów), zrobiło się też zbyt luźno i jednoczenie mniej zabawnie. Nie wiem. Jakoś nie zachwyciłem tym co zobaczyłem (a dwa pierwszego sezony kocham i wielbię ). Za to zakończenie drugiego odcinka bardzo mocne!
[ Dodano: Pią Paź 02, 2009 21:59 ]
Pewnie rodzice zabronili mu grać w takich serialach : ) A z punka to on nic nie miał.
Ja jestem na tak, te odcinki w porównaniu z dwoma pierwszymi z sezonu 2 wypadają in plus. Będzie dobrze.
Nie obchodzi mnie co zrobili rodzice tego aktorzyny, pytam się o postać, pogwałconą niczym - a nawet bardziej - Bill w drugim sezonie?
No i gdzie Mia? Tzn. wiem, że w trasie, ale czemu tak długo? .
Nie mów hop, pewnie twórcy przemycą dialog w stylu :
- Hej Becca, czemu nie widuję tego Twojego emo-punka ostatnio?
- Nie jesteśmy już razem.
Ale znając życie to to oleją ; )
Myślę, że "punk" w tym kontekście znaczy tyle, co "gnojek" :)
No i gdzie Mia? Tzn. wiem, że w trasie, ale czemu tak długo? .
W collegeu z Claire
Ja bym spytał gdzie Surfer Girl wyborny recurring character
właśnie surfer girl! Szczególnie, że taniec trwa :].
Po 9 sezonach X-Files włączam pierwszy odcinek Californication i od razu widzę dupę Duchovny'ego.
Love you, Hank!
Lecę z powtórką pierwszego sezonu.
1. Chyba rzeczywiście stwierdzili, że wszyscy zapomną o punku frajerze. Może i dobrze - kijowy był
2. Sue Collini scares crap out of me.
Obejrzałem właśnie pilota tego hitowego serialu i mogę powiedzieć tylko jedno.
CYCKIIIIII
CYCE CYCUCHY CYCOLONY
CYYYYYCEEEEE
HAIL TO THE CYCUCHY!!!
DUUUUŻO CYCÓW! CYCE TU, CYCE TAM, CYCE POD STOŁEM, CYCE NA DACHU
C Y C E !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Poza tym w odcinku nie było niczego wartego uwagi. Wymuszona kontrowersyjność (autorzy scenariusza chyba się posrali z wysiłku wymyślając pierwszą scenę), równie wymuszona "coolowatość" głównego bohatera (który wygląda tak, że w rzeczywistości zebrałby kapę na twarz i odpłynął, gdyby traktował swoich dysputantów w sposób, w jaki traktuje ich w serialu), no i - dobra - ze dwa śmieszne żarty.
Pilot nie zachęcił mnie do dalszego oglądania, krótko mówiąc. Mam zresztą taką teorię - jeśli nie masz nic ciekawego do pokazania, pokaż cyce - film się sprzeda i będzie lubiany. Sprawdziło się przy Nagim instynkcie (film tak kosmicznie słaby, że kawa mi bieleje w kubku), sprawdziło się i przy Kalifornikejszyn. Choć postać Hanka jest logicznym przedłużeniem erotomana Muldera, to jednak tutaj Duchovnemu brakuje charyzmy, scenarzystom pomysłów, a kobietom wdzięku Gilliam Anderson.
No ale może obejrzę drugi odcinek, bo są
CYCKIIIIIIIIIIIIII
Serial: 2/10
Zrób tak. Poważnie, koło 8 odcinka powinny się pojawić waginy.
I będzie jeszcze chlanie, ćpanie i rzyganie.
I wielkie, egzystencjonalne problemy typu chlać czy ćpać, co chlać, co ćpać, jaką emo-artystyczno-motyla noga-wie-co sentencję wygłosić teraz, jak sztucznie przedłużać czas ekranowy obleśnej córki głównego bohatera, która wygląda jak potłuczone gówno itp.
Serial ujdzie, ale ma bardzo słabe momenty w każdym odcinku i broni się dopiero jako całość.
3 sezon nawet daje radę.. Żona dziekana jest 'pretty awesome', ale tęsknie za Mią : <
obleśnej córki głównego bohatera, która wygląda jak potłuczone gówno itp.
Rozumiem, że nie wszystkie kobiety są ładne, ale takim to się raczej współczuje niż obraża, więc trochę wyluzuj.
Tak właśnie wygląda moje współczucie.
Poza tym, pisząc "wygląda jak potłuczone gówno" miałem na myśli jak zbity pies. Zbity i potrącony przez ciężarówkę. Nie mówiłem tym więc o jej wątpliwych walorach wizualnych. O nich napisałem wcześniej ("obleśna") :)
3 odcinek średni bardzo, 2 poprzednie bardziej mi się podobały. Ale będzie lepiej na pewno. Po tym epizodzie jakoś wyjątkowo tknęło mnie to, jak bardzo ten serial jest zboczony. Serio
Bo to ShowTime, więc nie ma co się spodziewać arcydzieła. Californication to po prostu świetny serial, który jest świetny dzięki trzem rzeczom: cyckom, nieźle napisanym dialogom i rewelacyjnemu Duchovnemu (którego coolness nie jest wymuszone - on jest cool, lajke e maderfaker i dostaje w pape za swoje teksty również [toć nawet w pierwszym odcinki, gdyby nie uciekł to by dostał]).
Czy tylko mnie trochę przeraża to, jakie zdjęcia wybrał military, żeby zaprezentować piersi?
To plus wysiłek, który zainwestował w długiego hate-posta, kolorowanie literek itd.
Poranek bohatera serialu wygląda mniej więcej tak:
Hank budzi się, gdy we śnie dusi się cipką. Wstaje, zakłada paputki i BAM, potyka się. Patrzy pod nogi - cholera, cipka którą rzucił tam przed snem. Przeciska się między stertą cipek i schodzi do kuchni, przypadkowo nadeptując na zagubioną cipkę. Otwiera lodówkę, wypuszczając z niej przypadkowo zamkniętą tam cipkę, po czym wypija karton soku cipkowego. Następnie wychodzi pod dom, odbiera poranną dostawę cipki i uchyla się, gdy chuligan z sąsiedniego domu rzuca w niego cipką.
A poza tym pisze bloga.
TAAAKA głęboka jest tu fabuła. Perypetie Hanka to pretekst do pretekstu do pokazania cyców i cipek. Obejrzałem drugi odcinek i jestem totalnie znudzony. Mimo że twórcy rzucają mi cipką w twarz, nie potrafią mnie zainteresować.
A co z humorem? Haha, Hank spalił się trawą i narzygał na obraz tamtego gościa, rypiąc od tyłu jakąś dupę. LOLOLOLOLOL. No, trochę niskolotnego humoru też trzeba zażyć, to teraz obejrzyjmy coś o klasę mądrzejszego. Hmm, American Pie?
No, trochę niskolotnego humoru też trzeba zażyć, to teraz obejrzyjmy coś o klasę mądrzejszego. Hmm, American Pie?
Hmm jeśli to będzie się wiązało z tym, że przestaniesz się katować tym serialem a ten temat swoimi postami, to gorąco Cię zachęcam.
Przykro mi, misiu, dopóki wyrażanie swojej opinii nie jest zabronione, będę ją wyrażał, żeby trochę zrównoważyć ochy i achy, jakie stanowią 95% tego wątku.
Czyli to nie masochizm tylko mesjanizm?
ale tęsknie za Mią
Ja też.
military - wyrażanie swojej opinii jest słitaśne, ale krzyczenie, że serial słaby, bo tobie się nie podoba jest k[j]utaśne tylko w jednym poście.
Poza tym mówienie, że Californication to tylko cipki, to już.. sam nie wiem.. głupota? Sex odgrywa dużą rolę w serialu, ale to raczej tło dla fabuły, wielu świetnych przemyśleń, humoru i przede wszystkim charyzmy Duchovnego/Hanka. Moim zdaniem naturalnie.
Ok, może się mylę. Obejrzałem dwa odcinki. Jakich świetnych przemyśleń w nich nie zauważyłem?
Może nie przemyśleń, ale.. widziałeś ostatnią scenę pilota? Tam też były tylko cycki?
Przecież to jest w dużej mierze serial komediowy. Po co na siłę szukać dziury w całym? Jednym odpowiada taki dosadny humor w stylu "z cycka między oczy", innym nie. Wyraźna inspiracja postacią Bukowskiego też na pewno dodaje smaku. Moim zdaniem serial jest zrobiony znakomicie. Jak ktoś się męczy oglądając coś takiego to po co go właściwie ogląda? Tylko po to żeby pisać na forum, że serial jest płytki? Nie szkoda czasu?
Dokładnie, BM. Tak jak mówiłem - to dramedia, ale od ShowTime. Chcesz seksu, komedii i większej głębi? Alexander Payne produkuje dramedię dla HBO z Thomasem Jane'em, Hung. Californication to po prostu fajny serial komediowy z kapitalnym Duchovnym, ale nic wybitnego.
Może nie przemyśleń, ale.. widziałeś ostatnią scenę pilota? Tam też były tylko cycki?
Nie, była płycizna i tandeta udająca głębię.:) Kiedy scena się zaczęła, już wiedziałem jak się skończy. Dziwne ze łykacie tak wyświechtane zagrania.
Wiedziałeś, że napisze "fuck", czy co wiedziałeś?
Przed chwilą były same cycki teraz nagle pojawiło się coś "udające głębie"... Magic!
No nic. Może zapomnij o tym serialu... Jest tyle fajnych rzeczy do obejrzenia!
[ Dodano: Czw Paź 15, 2009 18:24 ]
Dla mnie też, ale chyba odczytujemy ten symbol w inny sposób.:)
A Californication się katuję, bo po skończeniu Scrubsów nie mam serialu komediowego do oglądania. Serial zaś był bardzo polecany. Będąc poza domem po 12 godzin na dobę nie mam ochoty na dłuższe ani cięższe formy. Cóż, trzeba rozejrzeć się za czymś lepszym.:)
Nie, była płycizna i tandeta udająca głębię
"Californication" udaje głębię??? Serial o zakochanym na zabój kolesiu, który przy okazji dymie wszystko, co się rusza i ma kryzys twórczy, bo go muza rzuciła? Przyznaję, "Californication" wydaje mi się czasem niegłupi, jako serial o facetach, ich lękach i głupich zachowaniach. Ale żeby zaraz głębia przez duże Gę?
Nowy odcinek [3x04] skomentuje tak:
Wam serio sie Becca nie podoba? Fizycznie i jako osoba? Jak dla mnie jest super, chyba ulubiona moja postać z tego serialu. Głębia czy same cycki? Ja byłem zdziwiony, że tutaj w ogóle jest jakaś zgrabna fabuła, bo myślałem, że to będzie takie zupełnie odrealnione Moody'ego skakanie z kwiatka na kwiatek.
Słodkie:
Ma ktoś mikroskop?
http://www.theartofmoviep...FORNICATION.JPG masz mazgaju
3x05
Gdyby nie to, że 1&2 sezon stanowią mój ulubiony serial, to pewnie rzuciłbym w cholerę oglądanie tego przeciętniactwa pod tytułem "sezon 3".
Spoiler:
Dobrze, że Karen wróciła. Może coś się ruszy w dobrą stronę. Oby, bo jestem naprawdę rozczarowany poziomem tego sezonu.
Californication, 2x11:
- Co ty, kurwa, robisz? Myślisz, że to śmieszne?
- Może napisze o nas jakiś plotkarski badziew, to nie jest tak, że od razu będziesz musiał wyprowadzić się do Francji, by zamieszkać z Romanem Polańskim...
Heh, też to przed chwilą oglądałem. Czy w 2x11 też mieliście tak, że Spoiler:
gdy Lew wciągał pare kresek przed spotkaniem ze swoją miłością to pomyśleliście, że pasowałoby, żeby ktoś umarł od tego narkotyzowania się? Ja tak pomyślałem i tu bach
. W ogóle to serial na drugim sezonie mógłby się skończyć, bo wszyscy twierdzą, że 3. to już słabizna, a ostatnia scena 2. śmiało by się nadawała na końcówkę całości.W ogóle to serial na drugim sezonie mógłby się skończyć, bo wszyscy twierdzą, że 3. to już słabizna, a ostatnia scena 2. śmiało by się nadawała na końcówkę całości.
That's what I said! Jeśli obecny poziom 3 sezonu się nie poprawi, to mam nadzieję, że to będzie ostatni sezon, a w naszym nadwiślańskim kraju wydadzą całość na DVD, a ja kupię dwa pierwsze sezony, które będę oglądał do końca życia .
Ja bym mogła pisać scenariusze Californication, od razu wróciła by dawna jakość, nawet z nawiązką
I epizod specjalnie dla Gillian bym napisała, aby Duchovny'emu wybić z głowy trzecią pełnometrażówkę Archiwum
"Over course of entire relationship?"
Nikt nie widział 3x06? Ja widziałem . Średniaczek, chociaż zdecydowanie powyżej poziomu ostatnich odcinków.
Spoiler:
sex Stacy i Springfielda... WTF?
A mój cytat to skąd?
Ja przed chwila obejrzałem 3x02 i nie wiem co jest grane. Odcinek kiepawy rzecz jasna, jakieś takie na siłe problemy wymyślane, ale najgorsze jest to, że kurcze nawet do aktorstwa Duchovnego się można przyczepić, bo o ile pierwsze dwa sezony to po prostu kapiatalnie i nie nachanie, co najważniejsze zagrany luzak-podrywacz, tak w tym odcinku w kilku miejscach przesadza i próbuje na siłę pokazać jaki to niepoważny jest. Mam nadziej, że się to poprawi.
Jakoś nie zauważyłem spadku formy Davida, może bardziej brak świeżości, ale co się dziwić... Masz nadzieje, że się poprawi poziom? Wiesz, nadzieja umiera ostatnia .
Oglądam.
Pierwsze odcinki sezonu ewidentnie kładzie brak Karen. Swoją drogą, ja wiem że jestem niewinnym romantycznym dziewczęciem et cetera, ale naprawdę mi się w głowie nie mieści, jak można żyć/prawie żyć z taką kobietą jak Karen i wciąż mieć ochotę na obmacywanie tak nijakich panienek jak choćby ta cała Jackie. W ogóle wbrew pozorom Californication cierpi na brak interesujących kobiet - McElhone jest super, oczywiście Adlon jako Smerfetka tworzy fajną postać, no ale to już w innych kryteriach... Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to napiszę, ale brakuje mi Madeline Zimy - nie mój typ urody (bo tu tylko Natascha się mieści), ale przynajmniej to Postać była! A teraz nijako jest.
Obejrzałem 3x5
Collini.. Out.
Jeden z plusów tego sezonu. Generalnie nie jest tak źle jak wszyscy mówicie. Serial wciąż jest dobry, poziom lekko spadł ale i tak ogląda się bardzo przyjemnie.
Jesteś młody, masz jeszcze czas, by się poznać na Nataschy i jej znaczeniu dla Californication - jak się już poznasz, zaczniesz surowiej oceniać trzeci sezon. Chociaż ja, jak byłam w twoim wieku... OK - dziewczynki dojrzewają szybciej.
No nic, wypada tylko błagać pana tam na górze, by Karen jak najdłużej nie wracała do Nowego Jorku...
Jesteś młody, masz jeszcze czas,
Artemis piszesz tak jakbyś miała przynajmniej 40 lat na karku, nie przesadzaj
A szósty odcinek trochę lepszy. Cóż największy problem trzeciego sezonu jest taki, że właściwie do niczego nie dąży, na końcu nie ma celu tak jak w sezonie pierwszym. I jestem rozczarowany szkolnym wątkiem, jest bardzo powierzchowny i sprowadza się właściwie do kilku scen w klasie.
OK - dziewczynki dojrzewają szybciej.
W końcu zaczynają myśleć logicznie po czterdziestce już ;)
Artemis, nie machaj racicami
Także cieszę się z powrotu Karen, ale inna rzecz mnie denerwuje, a jest to aktorstwo Martin czy jak jej tam - Becca w jej wydaniu w tym sezonie jest.. prosta. Tutaj pokrzyczy, tutaj się schla, no i obowiązkowa mina zbitego psa. Nudne.
Jak wypada 3x7?
Ja w ogóle nie poznaję Bekki - ja rozumiem, nastoletni bunt etc., ale takiemu mądremu dzieciakowi jak Becca arogancja i głupota dziewczęcia imieniem Chelsea nie powinny imponować.
Tak nawiasem, to wyobrażacie sobie, by w Polsce jakaś wasza koleżanka odzywała się do waszych rodziców/dziadków etc. takim tonem jak Chelsea do Karen i Hanka? W scenie w samochodzie (bodajże 3x6) po prostu szczęka mi opadła. Na miejscu Karen zrobiłabym rodzicom gówniary awanturę - już w progu.
Tak nawiasem, to wyobrażacie sobie, by w Polsce jakaś wasza koleżanka odzywała się do waszych rodziców/dziadków etc. takim tonem jak Chelsea do Karen i Hanka? W scenie w samochodzie (bodajże 3x6) po prostu szczęka mi opadła. Na miejscu Karen zrobiłabym rodzicom gówniary awanturę - już w progu.
No właśnie - ta scena wydaje mi się przesadzona bo każdy rozsądny człowiek w USA nawet za coś takiego objechałby od góry do dołu rodziców pociechy.
Chelsea irytująca, i to mocno. Więc grana dobrze : )
Ja w ogóle nie poznaję Bekki - ja rozumiem, nastoletni bunt etc., ale takiemu mądremu dzieciakowi jak Becca arogancja i głupota dziewczęcia imieniem Chelsea nie powinny imponować.
Bzdury gadasz, dziewczyn nie znasz. ;) Mroczna-chu-wie-co-pewnie-zakompleksiona dziewuszka w tym wieku jak najbardziej może się tak zachowywać i szukać pocieszenia u wkurzającej Chelsea.
Bzdury gadasz, dziewczyn nie znasz. Mroczna-chu-wie-co-pewnie-zakompleksiona dziewuszka w tym wieku jak najbardziej może się tak zachowywać i szukać pocieszenia u wkurzającej Chelsea.
A ja się nie zgadzam, była to w miarę ciekawa postać, a teraz zrobili z niej standardową zjebaną amerykańską zbuntowaną nastolatkę. Booooring.
Nie mowie, ze jest teraz ciekawsza, tylko ze jej zachowanie wcale nie jest nierealistyczne. Jest zbunotwaną nastolatką, bo zaczęła dojrzewac i wariuje. :)
O Becce spodziewałam się ciekawszego wariowania.
A mnie przypomina jedną moją byłą - także przed swoją "przemianą" - więc nawet sentymentalnie na to spoglądam. :)
A przemiana na gorsze czy na lepsze?
Craven out.
A przemiana na gorsze czy na lepsze? ;)
A widziałaś kiedyś 13-15 latkę, która zaczyna dojrzewac i zmienia się na lepsze? ;) Aczkolwiek takie przemiany mają zawsze jakieś tam dobre strony.
Jak wypada 3x7?
Przeciętnie. Bez polotu. Nijak. Normalka. Za to zapowiedzieć 3x08 sugeruje jakies wtf.
Charlie Runkle najlepszym elementem trzeciego sezonu. To już żenada .
Przeciętnie, to prawda. Najlepszym elementem trzeciego sezonu Sue Collini i Rick Springfield.
Rick Springfield, jest tam, w Twoim salonie i kradnie Ci dziewczynę. Nie dziewczynę Jessiego, ale Twoją dziewczynę.
Czyste lata 80 tak krótkim słowem offtopu.
Najlepszym elementem trzeciego sezonu Sue Collini i Rick Springfield.
No... To licze do Charliego .
Dwa pierwsze sezony są świetne. Chyba dla każdej postaci można bić brawa, także dla ciekawie prowadzonych wątków. I w obu sezonach zakończenia mnie zaskakiwały.
Spoiler:
Niby można było przeczuwać, że ze ślubem Karen i Billa coś nie wypali, jednak w końcu uznałem, że to byłoby tak banalne rozwiązanie, że niemożliwe - a dało się i nawet dobrze. Również nie spodziewałem się takiego zakończenia wątku z Lew Ashby - ucięcie było tak precyzyjne, że je uznałem z miejsca jako najlepsze możliwe. Również wydawało mi się, że jednak pojadą do Nowego Yorku, co mogłoby dodać trochę świeżości. Zostało na LA, w końcu to Californication.
Trzeci sezon nieco rozczarowuje, żaden z wprowadzonych wątków nie jest przekonujący. Wątki się rozchodzą, mamy takie puzzle, które nie chcą się złożyć w całość. Brakuje mi spoiwa, motywu przewodniego jak w dwóch pierwszych sezonach. Fabuła się gdzieś przelewa i mało mi zostaje w pamięci - praktycznie dostajemy jedynie dalsze losy bohaterów. Jedynie Hank trzyma formę, jako postać. Karen prawie nie ma. Wcześniejsza Becca zdecydowanie bardziej mi się podobała, zwłaszcza jako czcicielka szatana. Na plus zaliczam - Collini wchodzi! I chyba tyle, bo nowe romanse Hanka jakieś takie sobie.
Zdecydowanie popieram wizytę Gillian Anderson w serialu.
Niestety Duchovny nie chce epizodu Gillian, chce za to trzecią pełnometrażową odsłonę Archiwum. Szkoda. Jestem gotowa za friko napisać najlepszy epizod w króciutkiej historii Californication. Nie rozumiem argumentów Duchovny'ego. Fani Simpsonów byliby zachwyceni. Californication zawsze było pozornie prymitywną jazdą po bandzie, pod którą skrywa się smutek, frustracja, lenistwo, zagubienie. Odcinek stanowiący żartobliwą grę nie tyle z samym Archiwum, co legendą Scully i Muldera (uwaga: żartobliwa gra nie oznacza seksu - w moim skrypcie marzeń nie ma ani sekundy seksu) możnaby połączyć z jakimś głębokim i błotnistym dołem (alkohol pomaga). W ogóle to Californication ma mnóstwo potencjału, tylko ten potencjał pieprzy.
(uwaga: żartobliwa gra nie oznacza seksu - w moim skrypcie marzeń nie ma ani sekundy seksu)
Idz sie wypchac. :(
W ogóle to Californication ma mnóstwo potencjału, tylko ten potencjał pieprzy.
Bo to ShowTime. Jeszcze się taki nie urodził, co by na ShowTime arcydzieło spłodził.
Pierwsze trzy sezony Weeds są świetne, z kapitalną puentą.
Sens jest taki, że każdy serial ShowTime można by złapać za koncept i zrobić rewelacyjny serial, podczas gdy ShowTime robi tylko przeciętniaki i raz, może dwa, zdarzy im się zrobić coś ciekawszego (Californication i może to Weeds).
Enyłej.
Nowy odcinek Cali całkiem zabawny - naciągany, ale dość śmieszny. Rozbawił mnie zwłaszcza Duchovny mówiący: Copy that, moterfucker, po Gallagherze pouczającym córkę.
Rozbawił mnie zwłaszcza Duchovny mówiący: Copy that, moterfucker, po Gallagherze pouczającym córkę.
To było świetne .
Ogólnie odcinek to taki totalny odjazd. Nie w duchu serialu, ale naprawdę fajnie się to oglądało. Jeden z lepszych odcinków sezonu. No i jakieś fajne californijskie smuty na koniec :]. A teraz pytanie - co się będzie działo przez 4 odcinki?
Będziemy czekali na POWRÓT KAREN??
8 odcinek niby zabawny a jednak... - californication w konwencji sitcomu to ja podziekuje. to co charakteryzowało pierwsze dwa sezony, to wyczucie realizmu - naciagane, ale do granic przyzwoitosci. teraz nam serwują 'przypadkowe' zejście się wszystkich głównych bohaterów w jednym czasie, w jednym miejscu... no shit...
Właściwie 2 sezon też nigdzie nie zmierzał.
9 odcinek: słabizna. Kurde, ShowTime psuje wszystkie seriale od 3 sezonu (Weeds, Californication, Dexter)
Heretyku, trzeci sezon Weeds jest świetny. Stanowiłby KAPITALNE podsumowanie, zakończenie potencjalnej, trzysezonowej całości.
Moim zdaniem 3x09 był w pytkę . Tzn. Poziom 1&2 to nie był na pewno, ale wyraźnie czuć podwyżkę. Karen dobra na wszystko?
[ Dodano: Wto Gru 01, 2009 06:57 ]
Odcinek 11 jest świetny, motyw z honorowym pojedynek był genialny Szkoda, że cały sezon nie był taki.
Oglądaliśmy te same odcinki? Do dupy z takim odcinkiem. Nic ciekawego, brak ducha poprzednich sezonów. Tylko Runkle się obronił.
Nowy odcinek to najlepszy odcinek tego sezonu. Może momentami trochę za łopatologiczny z tym snem Hanka, ale ogółem pokazuje jak powinien wyglądać cały serial (może trochę więcej humoru dialogowego). Ciekawe czy można liczyć, że następna seria będzie utrzymana w takim poważniejszym i bardziej realistycznym klimacie?
Jeśli tylko zatrudnią mnie przy scenariuszu i pozwolą napisać odcinek dla Gillian Anderson
Oczywiście wygłupiam się - stanęłam na 9 odcinku, ale jeszcze przed świętami (czyli w tym tygodniu) zamierzam nadrobić
Świetne zakończenie (wg mnie najlepsze z dotychczasowych) kolejnego bardzo fajnego sezonu, nic tylko czekać na następny, oby równie dobry co pozostałe. W ogólne to dziwna sprawa - spodziewałem się, że poskłada mnie finał "Dextera" a stało się to udziałem "Californication". Collini - wet
PEWNO SPOJLERY
Copy that, motherfucker!
No i po trzecim sezonie mojego ulubionego serialu . Sezon przyniósł mi głównie rozczarowanie... Umówmy się w pierwszych 7 odcinkach (!) dobre były tylko pojedyncze sceny, pojedyncze dialogi i oba cycki Evy Amurri. We znaki dawała się niestety nieobecność Karen, która była motorem obu wcześniejszych sezonów. Na początku wkurzyłem się też niekonsekwencją w postaci braku bojfrenda Becci. Brakowało też nieco Mii i - na miłość boską - surfer girl! Końcówka drugiego sezonu sugerowała, że będzie ważną postacią w trzecim, a tu... dupa! Bronił się za to twardo Charlie Runkle, który wraz Collini (co za postać!) i Springfieldem trzymali mnie przy monitorze, kiedy perypetie Hanka sięgały dna.
Potem przyszedł czas na odcinek 8. Bardzo fajny, chociaż nieco nie w stylu Californication i nieco sit-comowy, to jednak fajny i z pomysłem. Potem dwa kolejne dobre odcinki, słaby 11 i w końcu season finale, który był istnym objawieniem. Postarali się, serio. Zakończenie genialne. W końcu dosadne pokazane, że Kalifornia to dla Hanka klatka, z której się nie wyrwie. Smutne, ale prawdziwe. Sen fajny. Hank bujał się nad wodą przez 3 sezony. W końcu wpadł.
Poza tym powoli uzależniam się od "Rocket Man" . Bałem się, że w tym sezonie nie będę miał ulubionego odcinka, ale na szczęście pojawiło się "Mia Culpa" :].
PS pragnę zauważyć, że wątek Runkle'a też się mocno pesymistycznie skończył .
Ocena końcowa? Porządnie starali się zamydlić mi oczy świetną końcówką, ale się nie dam. 6+/10 (przy 9/10 dla pierwszego i drugiego). Teraz odczekam chwilę i oglądam całość. Może ocena pójdzie w górę.
Sezonie 4! Przybądź!
Collini - out
Same spoilery, nie czytać!
Ludzie, żalowo się kończy ten sezon. Nie mam nic do pojedyńczych wydarzeń, ale rozpisanie tego wszystkiego na jeden odcinek to po prostu katastrofa - w tym samym czasie Rodzinka Moodych wyjeżdża do NY, Mia wraca, ma faceta, myśli o powiedzeniu prawdy, Collini rozwiązuje agencje, Runkle ostatecznie rozstaje się z Marcy, Hank mówi Karen o Mii, a jakby tego było mało to akurat teraz, po piętnastej bójce ktoś w końcu dzwoni po policje z donosem na Hanka. Aha, no i oczywiście Becca musi się przyznać do swojego pierwszego razu. Jest to tak nieprawdopodobne, że mamy wrażenie, że bohaterom ktoś powiedział, że w przeciągu kilku dni wszystko ma się skończyć i wszyscy o tym wiedzą i się próbują dostosować do scenariusza. Wygląda to troche tak jakby dopuścili przeciwnika kontrowersyjności tego serialu do napisania scenariusza do tego odcinka, a ten z dziką satysfakcją kończy wszystkie wątki, które mu sie nie podobały. Californication miało wzloty i upadki, ale kurde, dawno nie oglądałem nic tak ewidentnie napisanego - iluzja, że oglądamy po prostu perypetie Hanka Moody'ego jest w tym odcinku minusowa. Powinni to podawać jako książkowy przykład źle napisanego scenariusza.
Hank, Karen, Runkle to bardzo fajne postaci w pikującym w dół serialu, dlatego tym bardziej szkoda, że wszystko tak popsuto. Chyba odpuszczam 4. sezon(ewentualnie do momentu, gdy przeczytam tutaj, że to nagle najlepszy serial ever).
Też same spoilery...
Do tego czy to nie przegięcie pały, że Karen tak ześwirowała? Jakby nie było, kiedy wyjechała na chwilę Hank dmuchnął, kilka lasek w tym studentkę. Świadomie.
Tak, ale Karen traktuje Mie niemal jak córkę, tak więc nastawienie trochę inne.
Ta, ale to było nieświadome, dawno i w ogóle zupełnie inny kaliber, niż dmuchnięcie połowy zachodniego wybrzeża.
Same spoilery, nie czytać!
Aha, no i oczywiście Becca musi się przyznać do swojego pierwszego razu. Jest to tak nieprawdopodobne, że mamy wrażenie, że bohaterom ktoś powiedział, że w przeciągu kilku dni wszystko ma się skończyć i wszyscy o tym wiedzą i się próbują dostosować do scenariusza.
Ten wątek się wpisuje w sen Hanka, że pozostaje sam. W ten sposób Becca go opuszcza, rzeczy idą naprzód. A w tym sezonie Hank tak sobie beztrosko żył, że nawet nie zauważył kiedy wszystko mu przelatuje przez palce - a raczej zauważył, gdy go to strzeliło między oczy.
Jasne, wszystko prawda, tylko, że mi chodzi o to, że dosłownie wszystko się dzieje w ostatnim odcinku, w przeciągu paru dni, a powinno trwać dużo dłużej. Aha, a sam sen łopatologiczny, dużo lepsze by to były gdyby dziewczyny wciągły Hanka po wodę przy niemej aprobacie Karen i Becci, bez żadnych słów, w pół minutowej scenie możnaby przekazać to samo i w ładniejszy sposób.
może i tak. Jakoś nie nastawiałem się na coś zabójczego i dostałem coś, na czym się nie zawiodłem. Zresztą, pewnie będę odosobniony ale to właśnie wątki Runkle mnie nużą, nie pozostają w żadnej zależności do reszty (czyli wątków Hanka...).
A sen, dla mnie ok, nawet jeśli uznać za łopatologiczny, nie przeszkadza mi to.
Ta, ale to było nieświadome, dawno i w ogóle zupełnie inny kaliber, niż dmuchnięcie połowy zachodniego wybrzeża.
Jak zostało powiedziane Mia jest dla Karen jak córka. Po drugie może nie chodzi o sam fakt stosunku, ale o to, że nic jej nie powiedział przez pieprzone 3 sezony . W końcu po trzecie: jakiej reakcji oczekiwałeś? Że Karen powie "ok"? Może ochłonie później, ale wiadomo, że w pierwszym momencie zareagowała emocjonalnie.
[ Dodano: Pią Gru 18, 2009 15:26 ]
Oczekiwałbym raczej, że wcześniej się wścieknie a nie będzie radośnie spędzała popołudnia z fuck-buddies Hanka.
Craven - naprawdę nie widzisz różnicy między pieprzeniem obcej 23latki, a ważnej dla Karen 16latki?
Anyway... Obejrzałem na przełomie czwartku-dzisiaj cały trzeci sezon od nowa... Ktoś powiedział (zdaje się Crov), że każdy odc. Cal. ma słabe momenty i znacznie lepiej wypada jako całość. O ile w ogóle nie odczułem tego w poprzednich sezonach, to w "trójce" widać to wyraźnie. Przy łykaniu kilku odcinków na raz jest naprawdę dobrze . Podnoszę ocenę całości z 6+ na 8/10 :].
Kilka uwag:
1) o ile postać Batesa była mega irytująca to gość co go gra jest dobrym powodem, żeby zrobić film o starym Wolverinie ;P.
2) dziekan jest mega, aktor ma niesamowity zmysł komediowy. 3x08 rządzi :].
3) Springfield to w sumie taki Lew Ashby dla ubogich.
Nie popadajmy w skrajności. Nie twierdzę, że nie ma różnicy. Ale reakcje Karem są tak skrajne, że po prostu jak dla mnie jest to przegięcie.
Ej, tylko że Hank - zdaje się - mówił, że dali sobie trochę luzu na czas rozłąki.
Hmm no to musiałem przegapić. Nie wyglądał na skorego do przyznania się, kiedy przyjechała.
- Jesteśmy jak dwa chomiki w klatce. Biegamy w kółko. Kiedy się wreszcie nauczymy?
- Ja pokutuję za zeszłoroczne grzechy. To ty masz świeżą krew na rękach.
- Nie popełniłem żadnej zbrodni. I o to chodzi. Karen była na drugim końcu kraju. Myślałem, że mieliśmy porozumienie. Mieliśmy. Ona popełniła kilka... Fuj! Ja też. (...)
- Nieważne co mówią, suki nie lubią, gdy pieprzysz inne suki.
- Prawda.
Ostatnie trzy odcinki podniosły mnie na duchu że aż miło. Większych refleksji brak. Nadal mam słabość do Karen.
Hank wreszcie dostał w dupę. Dostawał już od jakiegoś czasu, ale nie skutkowało - może teraz go tak wyruchają w areszcie, że wreszcie doceni swoją jedyną.
I jeszcze jedno: poraz pierwszy NAPRAWDĘ ciekawi mnie dalszy los Runkle'ów. Lubię ich jako postaci, natomiast ich związek zawsze mało mnie obchodził.
Najlepszy odcinek sezonu? Dogtown. Potem Mia Culpa.
Najlepszy odcinek sezonu? Dogtown. Potem Mia Culpa.
A potem The Apartment ;].
Nie było Karen - więc musisz żartować
Nadal mam słabość do Karen.
Słabość której podłoże zawsze mnie zastanawiało. Care to elaborate?
Karen jest piękna (czytaj: ma wieeelkie oczy i świetnie i skromnie się ubiera) i jak na świat Californication całkiem dojrzała. (Jak na świat Californication, powtarzam!:). Poza tym to ciekawa postać, przy całym swoim opanowaniu mocno pokręcona i romantyczna - patrz Hank, patrz ucieczka z własnego ślubu. I córkę jako-tako wychowała - wiadomo, że było trudno w tym zepsutym Mieście Aniołów...
Poza tym znacznie Karen dla serialu ewidentnie pokazuje sezon trzeci: jak Karen jest, jest super. Jak Karen nie ma, to żen.
Taka ciekawostka - Pierwszy sezon kończył się tym samym kawałkiem, co zaczynał. Podobnie drugi. A trzeci? Kończy się tym, który kończył się pieprzony pilot . Jakiś znak? Czwartego sezonu nie będzie?
Mówili, że będzie
1/4 za mna. Jak na razie, super nie jest, ale trzyma klimacik. Wątku Runkle'a nie lubiłem, a stacza się coraz niżej. Chociaż "Sue Collini always gets the winnie" mnie zabilo ;]
Sue Collini jest moim idolem.
nie pytam dlaczego
3x04 - odcinek nadal sredni, ale koncowka miazga - rzeczywiscie, Karen robi temu temu serialowi dobrze
aha, i tytuł - "Zoso" :*
EDIT:
i się skończyło... 12 odcinków w jakieś 30h. Nie wiem, mnie oglądało się całkiem dobrze. Widać było brak Karen, brak celu, brak Ashby'ego (kurna, nie odżałuje gościa ), nie wykorzystano potencjału uniwersytetu, z którego najlepszym mowytem był ten chłopak na początku (bo umówmy się, Stacy & rodzinka był osobnym). Brakowało też przedłużenia pewnych wątków (dzieciak, czemu nikt nie chciał wydać ksiażki o Lew?, piesek zniknął...) no i wątek Runkle'ów jeszcze gorszy (schodzą się, rozchodza, schodzą, rozchodzą... żeby w tym była logika, a robią to zupełnie bez powodów). Mimo wszystko oglądało się dobrze, Duchovny jakby jeszcze lepszy, niezwykła Collini, Stacy, Springfield, kilka mniejszych watkow... Nie jest wybotny, ale nie jest zly, mozna się posmiac, nadal czuć Kalifornizację.
No i znowu mam co oglądać Zapuściłem z nudów 1 odcinek i ani się obejrzałem jest prawie 2 w nocy, a za mną 5 odcinków Serial rewelacja, riposty i docinki w ustach Duchovnego wypadają tak samo dobrze, a może nawet i lepiej niż u dr House
10 minut temu skończyłem ostatni odcinek 3 serii... David Duchovny jako Hank Moody powiem krótko... REWELACJA! Duchovny urodził się dla tej roli, a sposób w jaki wymawia: MADAFAKA to czysty miód:) Serial jest świetny, posiada niekończące się dawki dobrego humoru i genialną obsadę oraz dialogi których nie chce się zapomnieć.
Czekam na kolejny sezon
Mamy nowe informacje odnośnie 4 sezonu:
Czwarta seria ''Californication'' zadebiutuje tej jesieni w USA i pojawią się w nim dwie nowe bohaterki. Do obsady dołączyły Carla Gugino oraz Addison Timlin. Wiadomo już, w jakie postaci się wcielą.
Carla Gugino (''Ekipa'') zagra prawniczkę korporacyjną i nowy obiekt zainteresowania głównego bohatera serialu - informuje Deadline.com. Wystąpi w 10 odcinkach czwartej serii, w której Hank Moody (David Duchovny) będzie musiał stawić czoła systemowi sprawiedliwości.
Addison Timlin (''Cashmere Mafia'') wcieli się w aktorkę występującą w filmie lub jakimś show - to jeszcze nie jest do końca ustalone. Wiadomo jednak, że widzowie zobaczą ją w ośmiu odcinkach ''Californication''.
popcorner.pl
Carla grała Amande w Ekipe(gdzie moim zdaniem świetnie się spisała) i w sumie może już nie jest najmłodsza, ale dalej jest HOTTT . Duchovny to ma szczęście.
Czyli nie rozwiążą problemów Hanka w season premiere. Fajnie.
Kurcze, a miałem nie oglądać czwartego sezonu po średnim trzecim...
Ja właśnie obejrzałem sobie 3x10 Dogtown. Zaprawdę powiadam wam - upadłem, że wątpiłem w poziom trzeciego sezonu :]. Nie mogę już się doczekać czwartego.
3 sezon mi się akurat podobał, chociaż przyzwyczajony do pozytywnych zakończeń poprzednich sezonów, takie zakończenia się nie spodziewałem Ale szczerze to niezły chwyt, gdyż tylko jeszcze bardziej zaostrzyli mi mój apetyty na czwarty sezon. Przy czym mam nadzieję, że jednak w porę powiedzą STOP i nie będą ciągnęli tej serii w nieskończoność.
Zakończenie trzeciego sezonu widziałem jakieś 5 100 razy. Dla porównania zakończenie drugiego jakieś 6 a pierwszego 3.
omg... przeciez to mega tandeta byla...
Tak, znamy Twoją opinię ; ).
Zakończenie 3 sezonu było w dechę Phil fajny avatar
Premierę 4 sezonu przesunięto na 10 stycznia 2011. Trochę smutna wiadomość, bo liczyłem, że Hank powróci znowu we wrześniu jak to zawsze miało miejsce, jednak może to dobrze zrobi temu serialowi. Skoro mają więcej czasu to liczę, że powróci forma z pierwszych dwóch sezonów i znów wszyscy będą się zachwycać, bo 3 sezon był już tylko dobry.
Ech, wiadomość ta tylko potwierdza, że God hates us all : ). Wiadomo skąd ta decyzja?
A co do poziomu - z perspektywy czasu nie widzę jakiejś większej przepaści pomiędzy 1 i 2 a 3.
Czyli rozumiem, że warto kontynuować serię 3cią? Bo jakiś czas temu widziałem pierwsze 3-4 fatalne epizody, które były praktycznie pozbawione jakiejkolwiek fabuły.
Nieszczególnie. Reszta epizodów też jest dość denna i jedyne, co jak zwykle jest na poziomie to sam Duchovny, Moody, jego teksty i właściwie dialogi ogółem. Jeśli chodzi o fabułę to jedynie finał tego sezonu się broni.
Dogtown jest, z tego co pamiętam, znakomitym epizodem.
Ja cały czas obstaję przy swojej opinii - póki jest Natascha, jest co oglądać, bo relacje Karen z Hankiem to jądro serialu. Bez tego ani rusz. Kombinowanie bez Karen nie ma sensu, mam nadzieję, że po śmierci męża i urodzeniu dziecka McElhone będzie już brała całkowity udział w kręceniu i obędzie się bez takich rzeczy jak pierwsza część 3 sezonu.
Dogtown jest, z tego co pamiętam, znakomitym epizodem.
Fakt! Zdaje się najlepszy epizod 3 sezonu i jeden z najlepszych w ogóle. Widziałem go już kilka dobrych razy.
Crov - oglądałeś odcinkami czy maratonami? Bo sezon zdecydowanie broni się jako całość.
I tak, i tak. Najpierw odcinkami, co tydzień, jak wychodziły (każdy sezon tak oglądałem), a potem obejrzałem całość - od pierwszego sezonu do trzeciego. Trzeci wypada najsłabiej, bo o ile w takim drugim sezonie wątek pornbiznesu Charlie'ego był mega-nudny, tak w trzecim nawet wątki Hanka bywają nieciekawe (odcinek w którym Peter Gallagher wyzywa Duchovnego na pojedynek to porażka).
Jak dla mnie mozna by caly watek Charliego i Smerfetki wywalic. No, w 3 sezonie wprowadza jedna zajebista postac - Collini, jeden z niewielu nowych dobrych motywow. Ale trzymam kciuki za 4. sezon
Jak dla mnie Collini to kolejny "zły skręt" (kiszek) serialu - kolejna przerysowana postać-kreskówka, która w sumie dla mnie była dość niesmaczna i nieśmieszna.
uch... a kto w Californication nie jest przerysowany (poza Karen) ?
Dziekan był do dupy, Smerfetka jest zawsze zajebista, Collini to jak dla mnie jeden z mocniejszych aspektów 3 sezonu.