wika
Dość znany, dośc typowy chwyt w filmie, eksploatowany na różne sposoby. Można wymienić sporo tytułów wykorzystujących ten element "przebudzenia" czy też niepewności czy to co otacza bohatera jest rzeczywistością czy tez nie jest, na początek dwa przykłady z klasyki SF.
UWAGA SPOJLERY
Matrixa każdy zna, zostawmy w spokoju sequele, które do pięt nei dorastają oryginałowi, skupmy się na jedynce. Neo dowiaduje się, że świat wokół to iluzja, fajna niespodzianka no nei do końca taka fajna, bo rzeczywistośc zbyt różowa nie jest. Ale kiedy się już budzi widz już wie > Matrix to sen, rzeczywistość to rzeczywistość. Jedno zaskoczenie, a potem już wszystko wiemy (no dobra, może nei wszystko, ale szczegółami sobie nie będę zaprzatał głowy). Dla odmiany w Total Recall Douglas Quaid wybiera się na wirtualne wakacje, tyle że coś idzie nie tak i zamiast wirtualnej wycieczki przypomina sobie kim był wczesniej i zaczyna się pościg, strzelaniny, mordobicia itd...zaraz, zaraz, czy aby na pewno?
Quaid tuż przed "awarią" widzi na monitorze w Recall kobietę, którą potem spotyka, facet proponował mu wakacje w charakterze agenta, mieli się pojawić obcy itd. coś dużo tych zbieżności. Pojawia się nawet doktorek, który ma przekonać Quaida że to wszystko jest tylko snem, niby kropla potu wskazuje, że doktorek wali ściemę, ale czy rzeczywiście tak musi być? czy w ogóle można tu coś stwierdzić na pewno? Ten film jest tym za co chce go uważać widz, jednoznacznych odpowiedzi nie daje, jak dla mnie pod względem fabuły zostawia Matrixa w tyle (i jest kolejnym dowodem na to że Verhoeven potrafi robić świetne filmy :]).
Zapraszam do dzielenie się przemyśleniami. Zarówno na temat Matrixa & Pamieci Absolutnej, jak i wszelkich innych filmów, w których kluczową rolę gra motyw snu.
Ja podzielę się przemyśleniem na temat TR, ale dotyczącym innego aspektu. Mianowicie ekranizacji. Sam film jest bardzo dobry i lubię go, ale pisać że to coś jest na podstawie (a nawet na motywach) opowiadania Dicka to kosmiczne przegięcie mające na celu przyciągnięcie widowni do kin. Chamstwo. Wykorzystano tylko jeden motyw - firmę zajmującą się "zaszczepianiem wrażeń". Reszta... Szkoda gadać.
ale dotyczącym innego aspektu
Temat o Total Recall jest tutaj:
http://forum-kmf.fc.pl/viewtopic.php?t=899
(przy okazji przypomniałem sobie że pisałem w nim o tym filmie prawie to samo co tutaj)
Posłużyłem się tym filmem tylko jako przykładem, nie po to żeby tutaj zaczynać dyskusje o tym czy jest dobrą ekranizacją, więc nie rób offtopa.
Kolejny przykład >>> taki film z Brodym (zapomniałem tytułu), gra w nim również Craig. dośc zakręcony film, w tej chwili dokładnie nie pamiętam jak sytuacja wyglądała, w każdym razie gościa pakowali do skrzyni w kostnicy bodajże i leżąc w tej skrzyni po kilka godzin miał jakieś odjazdy przenosząc się jakby w inny okres swojego życia (moze ktos przypomni na czym to dokładnie polegało).
The Jacket.
Kolejny przykład >>> taki film z Brodym (zapomniałem tytułu), gra w nim również Craig. dośc zakręcony film, w
Chodzi oczywiście o Obłęd: b. dobry film, choć musiałem go obejrzeć dwa razy - rano następnego dna musiałem go jeszcze raz włączyć, bo za pierwszym razem nie mogłem odróżnić, co jest snem a co rzeczywistością.
Mechanik, Family Man, 12 Małp- to inne przykłady.
Plus znakomita wiekszosc tworczosci Davida Lyncha. ;)
W pewnym sensie 'Piekny umysl' wpisuje sie w ta konwencje i z pewnoscia 'Memento'. Tyle ze w tych filmach wyjasnia sie w koncu co jest fikcja a co prawda. Najlepsze sa te filmy, gdzie granica ta nie jest znana
David Cronenberg "Nagi Lunch"
Przez cały film wizje narkotykowe przeplatają się ze światem rzeczywistym.
David Cronenberg "eXistenZ"
Tym razem nigdy nie mamy pewności czy bohaterowie są w świecie wirtualnym gry czy w rzeczywistym.
Podobne rozwiązanie jest zastosowane w "Vanilla Sky" Camerona Crowe i "Otwórz Oczy" Alejandro Amenábara choć sam nie wiem czy można je zaliczyć do tego gatunku.
Vanilla Sky na pewno można, a nawet trzeba
Nie należy zapominać też o genialnie zrobionym 'Donnie Darko'... no i oczywiście, jak Jakuzzi wspominał- filmy Lyncha
Naprawdę pogranicze snu i jawy
'Zaczerpnąć dłonia' Adama Miauczyńskiego.....to chyba cos w rodzaju snu na jawie
Dokładnie... "snu na jawie... ja tu na deszczu... wilki jakieś"
Kocham ten film
Myślę że "American Psycho" z Christianem Balem też pasuje do tematu.
W pewnym sensie 'Piekny umysl' wpisuje sie w ta konwencje
Jeśli "Piękny Umysł" to należy również wspomnieć o genialnym "Pająku" Cronenberga... Jedna z najlepszych [jeśli nie najlepsza] rola Fiennesa. Tylko nie jestem przekonana czy o taki rodzaj filmu chodziło...
Pająk na pewno można zaliczyć - moze to nie jest bezpośrednio sen, ale na pewno jakieś jego wizje odnośnie przeszłości - "It was my mommy".
W ogóle Cronenberg to jeden z moich ulubionych reżyserów (widziałem oczywiście wszystko i czekam na kolejne), w każdym jego filmie jest motyw niepewności odnośnie tożsamośći bohatera (ów), a co za tym idzie często cięzko odóżnić rzeczywistość od snu czy wizji.
Albo mi się zdaje albo zapomnieliście o Fight Club Tam to dopiero trudno odróżnić sen od jawy, zdarzenia prawdziwe od wyimaginowanych.
Chodzi tu jak się domyślam o jeden z moich ulubionych gatunków, czyli mindfuck. Podziwiam, te filmy, za to jak bardzo ich twórcy potrafią się bawić widzem i ile inteligencji muszą włożyć w napisanie scenariusza, w którym bardzo zmuszą widza do myślenia i na dodatek zszokują go nieoczekiwanym zwrotem akcji. W filmach gdzie mamy pograniczne snu i jawy, niewątpliwie wiodą prym filmy o osobach chorych psychicznie najczęściej schizofrenikach (Podziemny krąg, Piękny umysł, Tożsamość), gdzie twórca pozwala nam widzieć świat oczami zwariowanego człowieka. Dodatkowo dorzucił bym jeszcze do tego grona przedstawienie nam świata duchów, gdzie też do końca trudno zweryfikować czym jest świat na ekranie (Inni, Szósty zmysł). I jeszcze warto tu wspomnieć o filmie który cały jest wielkim snem/halucynacją bohatera, mianowicie "Drabina jakubowa".
Generalnie cały temat leci spojlerami, więc ostrzegam. ;)
i ile inteligencji muszą włożyć w napisanie scenariusza, w którym bardzo zmuszą widza do myślenia i na dodatek zszokują go nieoczekiwanym zwrotem akcji.
Ale nie popadajmy w przesadyzm. Nie chce mi się rozpisywać, więc rzucę jedną z 'zasad':
...
Gdzie jest do wacka temat o 12 grzechach współczesnego kina? Damn!
Wolę obejrzeć 'klasycznie' skonstruowaną intrygę, do bólu powtarzalną, rzemieślniczą robotę niż film, który zaskakuje z dupy. Absolutnie nie wpasowane w ramy dramatyczne pseudo - szokujące zakończenie jest dla mnie niczym króliczy bobek znaleziony w szkolnej kanapce. You've got an idea.
Inna sprawa że prawdziwie 'majndfakowa' konstrukcja fabularna to zajęcie dla prawdziwych scenariuszowych/reżyserskich koksów. Otaczać widza podpowiedziami przez cały seans aby na końcu przystawić mu do oczu odpowiedź? To jest Sztuką. A Drabina Jakubowa zajebista jest. ;)
Większość, przynajmniej lepszych filmów jest robiona w sposób który daje widzowi choć teoretyczne szanse na odgadnięcie. Np. taki Fight Club- przez cały film jesteśmy atakowani swego rodzaju wskazówkami, które pozwalają nam zorientować się, że może być coś nie tak (inna sprawa, że trzeba bardzo dokładnie oglądać i wychwytywać często wręcz nieistotne szczegóły). Tak samo w Szósty zmysł, czy Inni- można się domyślać, że coś jest nie tak, na co wskazują choćby zachowania osób pobocznych i takie nieoczekiwane zakończenie wtedy zaczyna się wydawać bardzo logicznym. Ważna jest możliwość, aby widz miał szanse poukładać całą fabułę w glowie i przyporządkować scenie zaskoczenia, wszysstkie dotychczasowe wydarzenia, bo jak choć jedna scena wyda się nielogiczna i nieuzasadniona, to cała fabuła może iść do bani. Z ww filmów "zaskakiwać z dupy" może jedynie "Piękny umysł" (oczywiście jak się nie wie, kto to był John Nash), ale to jest akurat film zgoła o czym innym.