ďťż

wika

Pojawiła się wypowiedź duchowego przywódcy Tybetu, że odchodzi na emeryturę. Czy to oznacza, że uznał on walkę o autonomię lub niezależność Tybetu za bezcelową i z walki tej zrezygnował? Czy może zauważył, że jego rezygnacja pomoże Tybetowi znaleźć taką osobę, z którą Chiny podejmą jakiś dialog? A może jest to wyraz pewnego rozgoryczenia wobec obojętności świata, który nie chce drażnić Chin i dlatego w niemy sposób akceptuje działania chińskie w Tybecie - taki znak protestu wobec bezradności lub też pragmatyzmu świata? Jak zmieni się sytuacja w Tybecie, sytuacja Tybetu? Czy ruch walki o wolność upadnie?


A może po prostu czuje się stary i doszedł do wniosku, że ktoś młodszy lepiej podoła funkcji, z kolei rezygnując teraz ma możliwość jakiegoś wpływu na wybór następcy, którego po śmierci by nie miał.
Edward,


Czy to oznacza, że uznał on walkę o autonomię lub niezależność Tybetu za bezcelową i z walki tej zrezygnował?

No, może nie dosłownie, ale myślę, że Dalajlama może mieć po tylu latach coś w rodzaju osobistego kaca moralnego, który wypalił go być może od środka i tym samym wyczerpał jego siły, tak fizyczne jak i psychiczne - a, może też i te zwane siłami witalnymi?...

Myślę, że świat już od dawna nauczył się traktować tego tybetańskiego męża, nie jako męża stanu, ale właśnie tylko jako duchowego przywódcę państwa, któremu jeszcze długo chyba nie będzie dane cieszyć się prawdziwą wolnością i niezależnością, bo niema na to zgody nie tylko Chin, ale przede wszystkim zgody i akceptacji tej części świata, króra mogłaby mieć na upragnioną wolność Tybetańczyków największy wpływ.

Patrząc na sylwetkę Dalajlamy niemal zawsze mam wrażenie, że jego czcigodna osoba stała się jakby taką podziwianą przez znakomitą większość światowych polityków "statuetką wolności", której niemal każdy chce słuchać, oglądać, podziwiać, zaś udzielić rzeczywistej pomocy nie chce prawie nikt.
On sam z biegiem lat stał się jakby salonowym zakładnikiem, którego owszem - przyjmuje się, udziela gościny, pokazuje się z nim opinii publicznej...i na tym niestety koniec.
Być może właśnie taką swoją rzeczywistość i rzeczywistość swojego Tybetu Dalajlama zobaczył w owych możnych "oczach świata" i poczuł się dalszą walką mocno znużony i pewnie też w pewnym sensie zawiedziony.

Edward,


Czy może zauważył, że jego rezygnacja pomoże Tybetowi znaleźć taką osobę, z którą Chiny podejmą jakiś dialog?

Śmiem wątpić czy w chwili obecnej w Tybecie jest ktoś taki z kim Chiny chciałyby rozmawiać choćby o częściowej autonomii Tybetu.
Wątpię też czy strona chińska w ogóle dopuszcza do siebie słowo Autonomia - bo o wolności sami Chińczycy chyba nie mają zielonego pojęcia.

Pozdrawiam.
Wybór następcy Dalajlamy za jego życia będzie nie tylko pogwałceniem wielowiekowej tradycji, ale przede wszystkim głównego założenia buddyzmu jakim jest reinkarnacja. Oczywiście, rozumiem, że to wszystko w obawie przed Chińczykami, ale pojęcia nie mam jak to by miało w praktyce wyglądać i jakby to wyjaśniono
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •