wika
dobra, bo już mnie krew zalewa - w sumie miał się pojawić ktoś, kto mnie wspomoże, ale wygląda na to, że nic z tego, toteż problem przedstawiam tu - D'Moon, wiem, że to czytasz
No więc tak - od tego tygodnia system ma problemy z myszką i klawiaturą. Jest to o tyle dziwne, że nie wykrywa klawiszy już przy starcie - pojawia się wtedy napis Keybord error or no keybord. Wtedy wystarczy zrestartować (bo dalej i tak nie pójdzie, windows się nie uruchomi, więc strata niewielka) i już jest ok wg biosa (aczkolwiek dziś aż 3 razy uruchamiałem chama od nowa). Jak więc widać nie jest to problem windowsa czy wejścia, skoro restart daje radę. Zresztą zarówno mycha, jak i klawiatura świecą się tam, gdzie trzeba, więc widać, że technicznie sprawne.
Przejdźmy dalej - gdy już Windows startuje i uruchomi się to całe gówno, to okazuje się, że myszką mogę się poruszać jedynie w wyobraźni, bo wskaźnik stoi w miejscu; a klawiaturą mogę rzucać o ścianę, a i tak nie będzie reakcji. Co pomga? Oczywiście restart. Wtedy o dziwo wszystko działa.
Jak więc widać jest to problem z dupy, bo trudno mi dojść, co tak naprawdę szwankuje. Gdyby wejście było zwalone (a nie wygląda) to by w ogóle nie działało. W Biosie wszystko wygląda ok. No a windows też chyba to nie jest, skoro już na starcie ma problemy. Zresztą sam system jest nowo zainstalowany, wcześniej żadnych problemów nie było, antywirusy i inne programy ochronne śmigają jak trzeba, a skan jest conajmniej raz w tygodniu (ostatnio wczoraj), tak więc bugów nie ma.
Wprawdzie ostatnio pojawia mi się coś takiego:
ale to dopiero od momentu, gdy oczyszczałem dysk ze wszystkiego co się da i chyba wywaliłem o jeden plik za dużo. Dla problemu nie ma to znaczenia, bo ten wystąpił zanim ten komunikat zobaczyły moje oczy.
Co do sterowników, to przeinstalowałem - jak widać, bez skutków.
Co może być ważne dla problemu: od jakiegoś czasu system przekłamuje mi miejsce na dysku C. Dziś podaje jedynie 500 mb wolnego, podczas gdy po wejściu nań i podsumowaniu wszystkich możliwych plików wychodzi, że powinno być jeszcze około 2 GB. Gdzie one są, nie wiem.
Nie muszę chyba mówić, że sytuacja wkurwia mnie jeszcze bardziej niż film dvd na dwóch płytach - normalnie system i tak długo się uruchamia, a przy obecnym problemie mamy godzinę wyjętą z życia. Także flaszka temu, kto ma jakieś rozwiązanie.
P.S.
A tu jeszcze przy okazji, bo też mnie to męczy, aczkolwiek nie tak bardzo.
Otóż wszystkie dyski system otwiera mi w nowym oknie. W ogóle mam wrażenie, że traktuje je jak zwykłe pliki, gdyż np z D mam tak, że po podwójnym kliknięciu wyskakuje mi "otwórz za pomocą". Nie wiem jak sobie z tym poradzić także - w przypisywaniu plików konkretnym programom i tak musiałem przypisać, co by w ogóle jakoś to otwierał, bo inaczej jak przez eksploruj wcześniej nie chciał. Ale to mniejszy problem, bo od tego mam skróty - niemniej jednak jest irytujący. Za rozwiązanie tegoż jest więc piwo
Zrób backup i reinstalację systemu.
Mówię poważnie.
A najpierw "porzuć wszelką nadzieję"
Zrób backup i reinstalację systemu.
Mówię poważnie.
uh szczerze miałem nadzieję tego uniknąć...system naprawdę dopiero co został świeżo zainstalowany...niemniej dzięki
Podłączasz inną myszkę i inną klawiaturę - jeśli sytuacja się powtórzy, wina będzie po stronie kompa. Tylko nie pytaj co to może być, powodów może być multum.
wiesz, wina na pewno leży po stronie kompa, bo jak widać klawiatura i mysz działają po tych restartach.
Heh, właśnie nieco miejsca się odzyskało na dysku C w sposób iście magiczny - nadal brakuje giga, ale co tam
Mefisto, skąd masz taką fajną tapetę?
aktualnie na moim pulpitku jest to:
http://roguepl.deviantart...lpaper-69313387
dobra - komp usprawniony i chodzi jak żyleta - jest jednak coś, co nie daje mi spać po nocach i sprawia, że mój pies chowa się pod szafę (a szafa nie ma nóżek). Sprawa jest więc poważna.
Otóż przed mega-ultra-super-hiper-formatowaniem zapisałem sobie kopie robocze "kochanego" Outlooka (to takie niebieskie gówno od poczty) - czytaj: wszystkie ważniejsze meile z ostatnich miesięcy - teraz okazuje się, że nie program nie może ich odczytać, ani gdy importuję je, ani gdy wklejam do odpowiedniego folderu. Sam plik ma obecnie jakieś dziwne rozszerzenie .bak, które zapewne miał i wcześniej, ale problem w tym, że tego nie czyta (czyli, że plik po wkopiowaniu nie zastąpi aktualnego pliku kopi roboczych, tylko spocznie sobie spokojnie obok niego, nie robiąc absolutnie żadnego wrażenia na windowsach). W zasadzie całą akcję mógłbym zlać, gdyby nie to, że jest tam parę meili zawierających cenne w chwili obecnej dane. I teraz dwa pytania, których nie powstydziłby się Konfucjusz. W jaki sposób mogę je odzyskać i czy da się to może jakoś otworzyć innym programem?
Za odpowiedzi nagród nie przewiduje się - jedynie uścisk dłoni prezesa może zostać wprowadzony z życie.
Używasz do poczty jakiegoś ścierwa i wkurzasz się że masz problemy? Geez.
Plik .bak to plik kopii zapasowej. Nie wiem jak to zrobiłeś, ale powinieneś po prostu skopiować gdzieś sobie cały folder programu (ten gdzie przechowuje maile, powinien być gdzieś w documents and settings) a potem go z powrotem przenieść.
tja...co by było, gdyby
czekam na D' :>
Po pierwsze: z Outlook Express się NIE KORZYSTA:)
Po drugie: na początek zmień rozszerzenia plików .bak na .dbx i dopiero wtedy nadpisz.
Po pierwsze: z Outlook Express się NIE KORZYSTA:)
old habits
Po drugie: na początek zmień rozszerzenia plików .bak na .dbx i dopiero wtedy nadpisz.
hmm? rzeknę: jak? gdyż jest to tylko jeden plik, sprzed formatowania - reszta ma właśnie dbx
Bierzesz w oknie mojego komputera czy gdziekolwiek indziej OPCJE, potem NARZĘDZIA FOLDERÓW i zaznaczasz POKAZUJ ROZSZERZENIA ZNANYCH PLIKÓW. Idziesz do swojego pliczku bak i zmieniasz mu rozszerzenie.
dobra, zaczynam hackować Twój komputer
danke
EDIT: hmm...nie pomogło - tj. się zmieniło rozszerzenie i ładnie skopiowało, ale w outlooku pusto w kopiach roboczych
da mada faka - dziś już któryś raz przy próbie wysłania poczty wywala mi coś takiego:
Wystąpił nieznany błąd. Konto: 'interia.pl', Serwer: 'poczta.interia.pl', Protokół: SMTP, Odpowiedź serwera: tu nazwa. Dostep do SMTP automatycznie zablokowany na 30 minut.', Port: 25, Zabezpieczenie (SSL): Tak, Błąd serwera: 554, Numer błędu: 0x800CCC6F
że się tak spytam - WTF? Pocztę odbierać mogę normalnie, tylko z wysyłaniem problem. Czasem da się wysłać, ale trzeba się ostro namęczyć (np raz jeszcze wpisać dane we właściwościach konta). Nie powiem, że jest to bardzo denerwujące, więc jak ktoś ma rozwiązanie, to będę wdzięczny. Googlowałem już problem, ale nigdzie nie znalazłem frazy o blokowaniu na 30 minut, bo to mnie przede wszystkim dziwi.
jedyna rada jaka przychodzi mi do głowy (i wydaje mi się najlepsza) to olej interię i załóż sobie gmaila :)
Mefisto, miewam podobne zastoje. moja rada - cierpliwości. poczekaj, a samo sie naprawi :)
avatara dedykuje tobie i twojemu komputerowi :)
kurde czy Ty już kiedyś go nie miałeś bo coś mi się kojarzy :)
jak fajnie, że mam własny temat o problemach
ok, tym razem jakby ktoś zechciał mi wyjaśnić/rozwiązać takową sytuację - chodzi o konwersję Word do PDF:
Otóż mam full adobe'a 8 w wersji pl i oczywiście funkcja konwersji po zainstalowaniu pojawiła się automatycznie już w samym wordzie. Problem jest taki, że po wciśnięciu odpowiedniej ikonki/funkcji albo konwersja nie udaje się z powodu bliżej nieokreślonego błędu (pisze jedynie, że wystąpił błąd, ale ani szczegółów, ani nic nie ma), albo program ją wykonuje, ale chyba we własnych marzeniach, bo nigdzie nie zapisuje przekonwertowanego pliku, nie otwiera się tenże plik w adobie, po prostu dochodzi do konwersji bez fizycznego dowodu, że takowa się odbyła (a dodam, że wszelkie opcje zawczasu przejrzałem). Nie wiem o co chodzi. Anybody?
I pomyśleć, że Open Office konwersję do PDF ma wbudowaną i odbywa się to jednym kliknięciem...
(Tak, wiem, że nie pomogłem Choć w sumie wystarczy zainstalować OO i po kłopocie).
tjah, zainstaluj to, zainstaluj tamto
Ostatnio zainstalowałem coś takiego, jak Universal Document Converter, który z łatwością przetwarza worda na pdf. Niestety, program ten będąc w typie free do każdej konwersji dodaje jakieś chore znaki wodne na pół strony (których sam adobe nie rozpoznaje, wobec czego nie można ich usunąć) - niezależnie od tego, czy znajduje się na stronie w tym miejscu jakiś tekst, czy też nie (co prowadzi do tego, że nawet nie mogę zaznaczyć całego tekstu i go zwyczajnie skopiować), a oczywiście pełna wersja kosztuje bóg wie ile kasy
Więc zainstaluj OO : ) Zero problemów z konwersją do PDF, żadnego dodawania syfu. Jedno kliknięcia i voila.
heh, no dobra, ale to nie wyjaśnia faktu, co się dzieje z programem, który powinien być do tego najlepszy, a więc AA?
I pomyśleć, że Open Office konwersję do PDF ma wbudowaną i odbywa się to jednym kliknięciem...
MS Word 2007 też zapisuje do PDF bez kłopota.
niby jak?
Tak:
Solo, możesz sobie w opcjach dodać na przykłąd hasło?
Ja do ww. celu używam zgoła innego programu. Nie pamiętam nazwy, ale wiem, że instaluje się on w Panelu sterowania jako wirtualna drukarka, która "drukuje" plik doc to pdf. Są też różne opcje, takie właśnie jak możliwość dodania hasła, zakaz zaznaczania/kopiowania hasła etc.
Tak
ah, bo Ty zdaje się masz Vistę z tym najnowszym Wordem - ja takim samobójcą nie jestem
ale już nieważne - D'Moon jak zawsze z odsieczą przybył
Ja do ww. celu używam zgoła innego programu. Nie pamiętam nazwy, ale wiem, że instaluje się on w Panelu sterowania jako wirtualna drukarka, która "drukuje" plik doc to pdf.
Tak, nazywa się to PDF Creator, fajny programik.
[ Dodano: Sro Sie 05, 2009 08:14 ]
Office 2007 chodzi pod wszystkimi Windowsami.
i pod wszystkimi jest tak samo zły (może oprócz tej konwersji)
Jeśli chodzi o programy biurowe, to nie znam w tej chwili lepszego pakietu niż MSO2007.
mi akurat bardziej odpowiada wcześniejsza wersja
Fakt, zakładki i wstęgi są trudne "do przyzwyczajenia", ale szybko to się łyka, szczególnie że obsługa programu jest bajecznie prosta w tej wersji i oszczędza sporo czasu. No i najważniejsze - wreszcie można pracować na naprawdę dużych ilościach danych w Excelu.
Fakt, zakładki i wstęgi są trudne "do przyzwyczajenia", ale szybko to się łyka, szczególnie że obsługa programu jest bajecznie prosta w tej wersji i oszczędza sporo czasu.
no cóż, może kiedyś
No i najważniejsze - wreszcie można pracować na naprawdę dużych ilościach danych w Excelu.
z tym akurat nie mam problemu w starej wersji - wszystko chodzi jak w zegarku
z tym akurat nie mam problemu w starej wersji - wszystko chodzi jak w zegarku
Spróbój więc pracować na rekordach danych idących w setki tysięcy.
Fakt, zakładki i wstęgi są trudne "do przyzwyczajenia"
Oj są. Ja się nie przyzwyczaiłem. Po kilku dniach 2007 poszedł w odstawkę.
A dzsiaj kupiłem KŚ z ich wersja OpenOffice'a. Zamierzam przetestować. Podobno tak dobre jak Office z Redmond.
Open Office jest fajny, póki nie zaczniesz pracować na MS Office. Cenię robotę chłopaków od OO, bo to kawał dobrego programu, ale jednak gdy tylko w sklepach pojawiła się tania wersja 2007, nie zastanawiałem się ani chwili.
Mówisz o tej edycji do użytku domowego za 199 zł? Chyba się skuszę, bo chociaż OO bardzo dobrze mi służy już od jakichś dwóch lat, to... a, nie będę się rozpisywał, powiedzmy po prostu że to jeden z tych przypadków gdy program komercyjny jednak wygrywa.
Tak, choć teraz widziałem że jest droższy niż ponad rok temu gdy go kupowałem. Ten MS Office to wreszcie przemyślana, napisana pod użytkownika wersja z przyjaznym interfejsem. No i ponad milion linijek z danymi do dyspozycji robi wrażenie.
Tu się wszystko i tak rozbija o potrzeby użytkownika. Ja np. nie sądzę, żebym kiedykolwiek musiał pracować "na rekordach danych idących w setki tysięcy" na Excelu. Prosta edycja tekstu i sortowanie linijek tekstu alfabetycznie chyba nie przekracza możliwości OO. Tym samym nie widzę powodu, żeby kupować MO za +199 zł.
Oczywiście, kupuje się programy "pod potrzeby", nie odwrotnie. Ja w sumie do domu też tego nie potrzebuję, ale łatwość obsług i kilka drażniących cech OO mnie przekonały do MSO.
Ola!
Padła mi dioda w obudowie do dysku zewnętrznego (Sun Bright z liskiem na froncie). Na szczęście chyba tylko dioda, bo dysk działa bez problemu. Wcześniej przez parę dni migała jak szalona, bez względu na to, czy dysk był używany, czy nie, a dziś w ogóle padła. Teraz pytanie: czy wystarczy wymienić samą diodę (czy cokolwiek tam się świeciło), czy oznacza to, że powoli obudowa pada i lepiej kupić nową? Jeśli to pierwsze, to czy można to zrobić samemu, czy oddać do serwisu (aczkolwiek sprawdzałem obudowę i nijak nie wiem jak miałbym się dostać do tej diody, nie widzę żadnych śrubek, klamerek, zawiasów)?
Może ktoś będzie coś wiedział, bo w przepaściach internetu nie znalazłem podobnego problemu - zaznaczam, że dioda padła sama z siebie, a nie podczas jakiejś czynności związanej z dyskiem. Zasilacz też wydaje się być w porządku - w końcu dysk działa bez zarzutu, jedyny problem jest, że tego nie widać.
Jeżeli dobrze rozumiem problem, to znajdź na płycie głównej miejsce gdzie się podpina diody i sprawdź czy ta podpięta pod HDD LED (czy jakoś tak) nie jest obluzowana itd. A jeżeli chodzi o dostawanie się do diody to kwestia obudowy, ale wydaje mi się że diody są na jakiś klej przyklejane czy coś.
Jeżeli dobrze rozumiem problem, to znajdź na płycie głównej miejsce gdzie się podpina diody i sprawdź czy ta podpięta pod HDD LED (czy jakoś tak) nie jest obluzowana itd.
hmm, no ale co ma do tego płyta główna, skoro problem leży we wnętrzu obudowy dysku przenośnego, nie mówiąc już o tym, że, jak pisałem, zupełnie nie wiem jak się dostać do miejsca, w którym ta obudowa ma te diody.
Swoją drogą tak to wygląda, a jedyne wejście jest od tyłu, tam gdzie wkłada się dysk:
Dobra, wydurniłem się, nie doczytałem że chodzi ci o dysk przenośny. : )