wika
Witam. Mam zaszczyt zaprezentowac owoc pracy kapelki w której gram. Od razu zastrzegam że był to "nasz pierwszy raz w studio", także nie spodziewajcie się cudów.
Pozdrawiam i czekam na konstruktywną krytykę.
Muzyka bardzo mi się podoba. Ma swój rytm, a gitara świetnie brzmi. Ciekawi mnie, kto jest u was wokalem? I kto pisze teksty?
Demo jest bardzo dobre... zrobiła na mnie wrażenie piosenka "Wszędzie" natomiast "Pomarańcza" jest tylko oki (nie potrafię określić co mi się w niej nie podoba)... Jestem zdania, że piosenki "Wszędzie", "Intro" trzeba polecić tym, którzy zajrzą do tego tematu.
kto jest u was wokalem?
Kolega który nosi wdzięczny pseudonim Boris Becker (nie gra w tenisa).
b]Pszczyńska grupa „Couscous”.[/b]
Myślę, że tak można mówić o tej grupie, z którą to grupą, gra i pewnie też czasem występuje na koncertach nasz kolega Marcyś.
Gdy usłyszałem pierwszy utwór z nagranego przez ten zespół demo pt. „Pomarańcze”, pomyślałem:
- chłopaki chcą grać, tylko jeszcze nie wiedzą co?..
Co więcej! – połowa zespołu już prawie gra, zaś druga połowa ma nadzieję, że gra.
W czym rzecz?....
Otóż moim zdaniem tekst tej piosenki całkowicie rozmija się z muzyką.
Co prawda nie wiem, czy wpierw powstał tekst, a potem muzyka?....czy odwrotnie, ale dość na tym jak powiem, że to są w powyższym przypadku dwie różne rzeczy.
W samym tekście daje się nie tylko zauważyć, ale wręcz widzieć i słyszeć, jakby nadmiar ambicji waszego „tekściarza”.
Ja sobie zdaję sprawę z tego, że chłopak chciał jak najlepiej, niestety, wg mnie wyszedł mu również i w tym przypadku ów „popularny” przerost formy nad treścią.
Dalszych tekstów nie będę komentował, by nie być posądzony o zamierzoną czy celową złośliwość, jednak, jeśli mogę coś doradzić owemu muzykowi, który pisze dla was teksty, to niech on nie stara się być za bardzo oryginalny, bo w ten sposób niechcący robi się właśnie sztuczny, a owa sztuczność polega na płytkości tekstów, w których właściwie, co druga zwrotka przeczy pierwszej…itp.
Nie jest też rzeczą do ukrycia (gdyż było to słychać w każdym słuchanym przeze mnie utworze), że waszemu zespołowi brakuje zarówno zgrania, jak i ogrania.
Miejscami ma się wrażenie, że basista gra całkiem, co innego niż perkusista, a to jest jak wiesz Marcysiu wręcz niewybaczalne masakrowanie muzyki - przykładem jest utwór „Wszędzie”.
Dość mocne i rotacyjne wejścia perkusji z delikatną kombinacją brzmienia gitary solowej, zwracają uwagę słuchacza, któremu takie rozwiązania z pewnością mogłyby się podobać, gdyby nie gitara basowa, która już po kilkunastu taktach zaczyna drażliwie przeszkadzać.
Nie mam aż tak wprawnego ucha, ani nie znam końcowych zamierzeń twórców tego utworu, żeby odgadnąć czy stwierdzić - kto w tym utworze psuje całą muzykę?:
- perkusista?...który za bardzo „leci” do przodu?....czy basista?...który niemal notorycznie się spóźnia?...a może odwrotnie?...
Jak sam najlepiej wiesz Marcysiu, bas i perkusja w każdym rodzaju muzyki winny być jak jedno ciało muzyczne - jak dwie papużki nierozłączki…
Tymczasem słuchając gry twoich kolegów na tych instrumentach, ma się wrażenie, że albo są dla siebie wrogami?...albo zwyczajnie – niezwyczajnie robią sobie na złość?....
Dużo uwagi i czasu zabrał mi wasz wokalista, którego jakoś nie mogłem nigdzie dopasować w swojej wyobraźni, a który brzmiał mi jakoś dziwnie znajomo.
Nie wiem jak długo zastanawiałem się nad nim, ale w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że wielu miejscach wasz zespół brzmi niczym znany nam dobrze Lech Janerka ze swoich solowych dokonań (bo zespół Klaus Mitffoch w składzie z powyższym muzykiem brzmiał nieco inaczej niż wasza kapela).
Nie wiem czy jest to najszczęśliwsze porównanie, ale tak to ogólnie odebrałem.
I wreszcie ty Marysiu, którego zostawiłem sobie na koniec, chociaż powinienem był zacząć właśnie od ciebie.
Po przesłuchaniu utworów demo, jakie zechciałeś mi przysłać do oceny, postanowiłem jakby wyłączyć pozostałe instrumenty w poszczególnych utworach, starając skupić się tylko na brzmieniu twojej gitary.
Zacznę może od nie swojej recenzji, którą słyszałem dawno temu z ust pewnego znakomitego krytyka muzycznego, którym był (o ile dobrze pamiętam), pan Roman Rogowiecki.
Jego opinia dotyczyła wydanej wówczas (a był to rok 1982), płyty grupy M.S.G. którą to grupę M. Schenker założył po odejściu z zespołu UFO, a zatytułowanej „Assaul Attack”.
Wielu fanów tego znakomitego niemieckiego gitarzysty nie posiadało się z oburzenia słuchając tych marności, w których tylko od czasu do czasu świetna gitara Michaela przypominała, że jest to „rock”, zaś wspomniany R. Rogowiecki zastanawiał się głośno na antenie radiowej „trójki”:
- co taka znakomitość jak M. Schenker robi wśród takich „muzyków”?.
A było wówczas tak źle z zespołem M.S.G., że Michael musiał w wielu miejscach nadrabiać swoją gitarą to, co jego koledzy z zespołu nieudolnie psuli.
To pewnie, dlatego w jednym z wywiadów ktoś go zapytał:
„Dlaczego na tej płycie jest tak mało gitary?”…
To nie jest Marcsiu żadna próba jakiegoś ośmieszenia twoich kolegów z zespołu - przeciwnie.
Nie jest to też jakoweś siłowe wystawienie cię ponad nich, czy przed nich, tylko dlatego, że się znamy.
Prawdą jest jednak to, że ty wyraźnie od nich odstajesz, jeśli chodzi o twoje umiejętności muzyczne.
Słuchając owego demo waszej kapeli odniosłem wrażenie, że ty grając z nimi nadal czegoś poszukujesz, zaś oni grają tak, jakby już znaleźli to, co chcieli, dlatego powiem wprost;
- nie wróżę ci z tą kapelą większej kariery, jeśli twoi koledzy nie zaczną grać i szukać prawdziwej muzyki od nowa!.
Wiesz równie dobrze jak ja, że „śmierć” każdego zespołu przychodzi wówczas, gdy zespół pozwala się zaszufladkować w świecie muzycznym, gdy tak naprawdę przestaje tworzyć, uciekając w komercję - a z utworów grupy „Couscous” niestety ową komercją powiewa.
Spróbuj kiedyś Marcysiu posłuchać paru utworów znanej ci zapewne grupy „Motorhead”, ze znakomitym gitarzystą Philem Campbellem.
W twojej gitarze można miejscami usłyszeć jakby jego gitarę.
Dla mnie jest to wyborny gitarzysta, który ze sowim instrumentem potrafi zrobić niemal wszystko.
Demo które mi przysłałeś z pewnością nie oddaje całej twojej umiejętności gry na gitarze.
Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że ty ciągle próbujesz, ciągle czegoś szukasz, co da się słyszeć w tych utworach, a to bardzo dobrze świadczy o tobie i równie dobrze wróży ci na przyszłość….
Według mnie najważniejszym jest opracowanie swojego rozpoznawalnego stylu, swojego brzmienia, bo styl i brzmienie dla każdego szanującego się muzyka (w tym przypadku gitarzysty), jest jak jego osobista i niepowtarzalna wizytówka.
I wreszcie na koniec.
Powyższą opinię o waszej kapeli trzeba by po tej mojej (być może zbyt surowej krytyce), przeciąć w połowie.
Dlaczego?...ano, dlatego, że to, czego słuchałem, to były wasze dokonania nie dosyć, że w wersji demo, to jeszcze wyjątkowo nieudolnie nagrane i odrobione technicznie.
Słuchając tego, z czego wasz realizator studyjny zrobił właściwie głuchy jazgot, mam poczucie jakiejś brutalnej krzywdy, którą wam wyrządzono.
Nie mnie jednak domyślać się - o co owemu „realizatorowi”, czy „akustykowi”, który spaprał wam to demo chodziło?... ale ja nie zatrudniłbym go nawet do temperowania ołówków!.
Pomimo wszystko uważam, że przed zespołem „Couscous” nadal jeszcze stoi duże wyzwanie i duża szansa zaistnienia naprawdę na naszej polskiej scenie muzycznej.
Problem tkwi (wg mnie), głównie w tym?...co ta kapela chce właściwie grać?....jaki kierunek muzyczny chce sobie obrać?....czy muzycy grający w zespole „Couscous”, są w stanie się porozumieć ze sobą (bo rozbieżności pomiędzy twoimi kolegami i tobą Marcysiu dają się słyszeć nawet w tym demo)…i śmiem twierdzić, że się nie mylę w tej kwestii.
Powiadają, że siłę prawdziwego muzyka budują jego niepowodzenia.
Tak, więc mam nadzieję, że właśnie z tych niepowodzeń stworzy się coś mądrego, mocnego, wartościowego…
Prześwietny pan redaktor Piotr Kaczkowski mawiał niegdyś:
„Czasem w muzyce najpiękniej brzmią te nuty i dźwięki, które nigdy nie zostały zagrane”.
Słuchając jednego z moich idoli, znakomitego wirtuoza gitary – Carlosa Santany, można czasem usłyszeć w jego kompozycjach coś, co ja nazywam „krzykiem ciszy”…
I może ów „krzyk ciszy” jest kluczem do tak szukanego przez nas sukcesu?....
Piękno muzyki rodzi się właściwie wszędzie, tak jak wszędzie jest muzyka.
Być może jest też tak, że znajdując swoją muzykę, znajdujemy siebie?....
Z tym pytaniem zostawiam was, życząc zespołowi „Couscous wszelkiego powodzenia i wielu sukcesów.
Pozdrawiam wszystkich fanów muzyki wszelakiej.
Na wstępie chciałbym podziękować za konstruktywną krytykę oraz niezwykle celną recenzję.
Tylko pyszałek i zapatrzony w siebie "pseudo-wirtuoz" nie potrafi uszanować krytyki która ma na celu wyszczególnienie błędów i wpadek. Taki człowiek łasy jest tylko na pełne zachwytu pochwały od laików.
Ja do nich nie należę. Lubię słuchać konstruktywnej krytyki która oczywiście nie jest złośliwa. Sam, niekiedy pytany przez grających kolegów staram się udzielać szczerych (niekiedy brutalnych do bólu) odpowiedzi, niestety zauważam że świeżo upieczeni grajkowie szybko się na mnie obrażają po udzieleniu odpowiedzi na temat ich muzyki.
No cóż, miejmy nadzieję że dystans do siebie oraz własnych umiejętności to kwestia czasu.