ďťż

wika

Temat wydzielony z wątku "Indiana Jones"



Snappik,
sorry, ale g*wn*, a nie "coś nie tak".
trzeba tylko oglądać odpowiednie filmy, ODKRYWAĆ w kinie to, co wcześniej nie znane lub ignorowane.

Strasznie mnie denerwują takie pojękiwania. Czy kino to tylko USA i nic więcej? Czy kino to tylko najpopularniejsze seanse w multipleksach?

Arahan,
Dzisiejsze pojęcie "dobry film" nie zmienia się tak bardzo jak pojęcie "rozrywka" i towarzyszące temu odpowiedzi na pytanie: "do czego służy film?". Zresztą, pojęcie "dobry film" jest naznaczone bardzo subiektywnie, więc trudno tutaj tworzyć jakieś zgrabne teorie.


Kiedyś dobry film był robiony dla ludzi i przy okazji do zarobienia pieniędzy.
Dziś "dobre" filmy są robione dla pieniędzy, a przy okazji dla ludzi.


yyy?
proszę, nie uogólniajmy, ale doprecyzujmy - mowa o filmie hollywoodzkim, a nie filmie w ogóle. Bo to dwie w większości zupełnie odmienne od siebie koncepcje, trendy, sposoby targetowania i uprawiania tzw. sztuki.
Przepraszam, brakło mi właśnie tego Hollywoodzki, ale nie oszukujmy się, europejskie kino też powoli zaraża się "popcornowym" wirusem.

Chociaż do całkowitego ogłupienia mu jeszcze daleko. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedyś nawet Hollywoodzkie filmy miały sens i potrafiły wciągnąć i zainteresować nie nastawiając się jedynie na zysk.

Problem w tym, że Europejskie kino jest mało dochodowe, a już na pewno przegrywa rywalizację z Movie made by USA, gdyż nie jest tak dochodowe.

Smutne ? Oj tak !
Prawdziwe ? Jak najbardziej !



tak wiem, nie zaczyna się zdania od A
Już tu jeden o to pytał. Błąd, od 'a' można zaczynać, co tylko zechcesz.


Problem w tym, że Europejskie kino jest mało dochodowe, a już na pewno przegrywa rywalizację z Movie made by USA, gdyż nie jest tak dochodowe.

Smutne ? Oj tak !
Prawdziwe ? Jak najbardziej !


sukces kasowy nie jest wyznacznikiem tego co dobre i tego co kiepskie.
Pewnie, że nie jest. Dla dobrego kina sukcesem jest dotarcie do jak największej liczby widzów, żeby pokazać, że film może być mądry, inteligentnie zrobiony, mieć pełnokrwiste postacie z własną historią i problemami, oraz niegłupie zakończenie.

Niestety takie filmy mało kto ogląda. Jeśli widz ma iść do kina na dramat, film obyczajowy czy nawet na inteligentną komedię to wybierze thriller, horror, czy coś komediopodobnego z USA.

Dlaczego ? Nazwiska, efekty, "błyskotliwe" dialogi.

Dlatego to co dobre dociera do tak niewielu.

Pokusiłbym się o stwierdzenie, że sukces kasowy sprawia, że to co kiepskie staje się dobre (kasa, kasa, kasa), a to co dobre kiepskie (czy. niezauważalne, pomijane).

Dzisiaj dobry film musi posiadać masę CGI, dużo akcji ( nie zawsze mądrej i logicznej) oraz odrobinę humoru. Jezu.

To co wymieniasz powinien posiadać film, który jest w stanie zaspokoić potrzeby MASOWEGO widza. Pojęcie "dobry film" nie ma z tym co opisujesz nic wspólnego, co nie znaczy że nie może mieć tego co wymieniłeś. Ale nie stawiaj między tymi dwiema rzeczami znaku równości.
Nie stawiam. Przeczytaj tylko całego posta. Dobry w sensie dzisiejszym.
Myślę właśnie o MASOWYM jak to powiedziałeś widzu, są garstki ludzi lubujących się w ambitnym kinie, jednak producenci nastawiają się właśnie na tych pierwszych.

Mówię kategoriami bardziej marketingowymi i staram się myśleć jak przeciętny widz, który zamiast wysilić mózg woli posiedzieć w sali pełnej ludzi z popcornem, wspomnianym już nachos i colą (nie obrażając nikogo).

Dzisiaj "dobry film" to taki który zapełni sale i się zwróci ze sporą nadwyżką.

Dzisiaj "dobry film" to taki który zapełni sale i się zwróci ze sporą nadwyżką. Dobrze że wyjaśniłeś z jakiego punktu widzenia to piszesz, bo w przeciwnym wypadku byłoby to przerażające stwierdzenie.
Sorry, facet, ale gadasz bzdury. Oczywiscie, ze film przygodowy musi miec CGI. To tak jakbys napisal, ze dzis filmy s-f musza miec CGI, a kiedys sie obywaly. Dawniej narzekales, ze filmy przygodowe czy s-f musza miec bluebox czy animacje poklatkowa?

Problem tkwi głównie w Nas samych, przyzwyczajeni do czegoś co było dobre kiedyś oczekiwaliśmy tego samego, warto jednak zaznaczyć, że pojęcie DOBRE ewoluowało w stronę popcornu i coli.

Według twojego „rozumowania” coś co bawi masy musi być dobre bo przecież pan Kaziu z Rysiem i Czarkiem doskonale bawili się na Transofrmersach wypijając przy tym dwa sześciopaki piwa i zjadając tone popcoronu (nie chcę skwitować tego przysłowiem o muchach więc rozwinę). Czyli idąc twoimi poplątanymi ścieżkami wnioskuję, że piosenka disco-polo „Jesteś szalona” jest lepsza od całej twórczości Leonarda Cohena, bo jego utwory są zbyt ambitne by można uznać je za dobre jak na czasy teraźniejsze, bo nie bawią one takiego pospólstwa jak piosenka Boysów. Piotr Rubik jest fajnieszy od... e tam, jednak odechciało mi się dalej rozwijać tą myśl….

Dodam jeszcze tylko, że kiedy mamy naprawde fajny scenariusz, dobrego reżysera - można stworzyć film zarówno dla mas jak i dla ludzi bardziej wymagających. Takim filmem jest na przykład "Batman Begins" i takim filmem na pewno będzie też "The Dark Knight". Wystarczy mieć tylko pomysł i odpowiednich do tego ludzi, przemyśleć pewne sprawy realizacyjne dotyczące konwencji filmu tak żeby znaleźć złoty środek by nie przegiąć w jedną, lub w drugą stronę i kręcimy! A żeby ten post nie był offtopowy napiszę, że pod tym względem IJ4 zawodzi na całej lini.
Monika proszę czytaj całe posty. Dobry film to taki, który zwróci się wytwórni, podniesie sprzedaż popcornu i coli i pisze z czysto marketingowego punktu widzenia.
Niestety widmo zysków często wpływa na wytwórnię. Wyobraźcie sobie młodego zdolnego reżysera z ciekawym skryptem, pomysłem na bohaterów i dobry ambitny film, a z drugiej strony kolesia, który chce zrobić sieczkę z masą CGI.
Co wybierze wytwórnia ? Kogoś kto zrobi ambitny film za małe pieniądze, ale nie wiadomo czy obraz się zwróci, czy kogoś kto kogoś kto weźmie od producentów więcej kasy, ale zrobi show na który przyjdzie gawiedź z pociechami i wypełni kasy forsą ?
Smutne ? Dzień dobry ... welcome to reality ...
Jeśli jesteś szalona się sprzeda to tak jest to dobra piosenka ... dla wytwórni i dla plebsu.

Co wybierze wytwórnia ? Kogoś kto zrobi ambitny film za małe pieniądze, ale nie wiadomo czy obraz się zwróci, czy kogoś kto kogoś kto weźmie od producentów więcej kasy, ale zrobi show na który przyjdzie gawiedź z pociechami i wypełni kasy forsą? To co opisałeś to ekstremalnie uogólniony banał. Nie mam zamiaru tłumaczyć ci dlaczego bo musiałbyś mi odpowiedzieć. Dzięki, wystarczy mi to co już napisałeś.

Bez urazy, ale już dawno żadna osoba w tak krótkim czasie nie naprodukowała na forum aż tylu bredni
[O postach Arahana]

Czy to tylko mnie skręca od czytania takich banałów ozdobionych bełkotliwymi wtrętami?

Arahan, zmień płytę, proszę. Bo ani to odkrywcze, ani mądre. Mogę zapytać ile masz lat? Bo snujesz wywody jakbyś był ten jedyny oświecony, który nas maluczkich uświadamia niczym piętnastoletni raperzy sprzedający "prawdy o życiu". Problem polega na tym, że te wywody są płytkie, oczywiste, nie stanowiące żadnej wartości, a przy tym tak naprawdę nie na temat i w żaden sposób nie poszerzające punktu widzenia NIKOGO z nas. Serio.

[Gdy zaczynałem pisać ten post, nie było jeszcze postu Mierzwiaka]

Wyobraźcie sobie młodego zdolnego reżysera z ciekawym skryptem, pomysłem na bohaterów i dobry ambitny film, a z drugiej strony kolesia, który chce zrobić sieczkę z masą CGI.
Co wybierze wytwórnia ? Kogoś kto zrobi ambitny film za małe pieniądze, ale nie wiadomo czy obraz się zwróci, czy kogoś kto kogoś kto weźmie od producentów więcej kasy, ale zrobi show na który przyjdzie gawiedź z pociechami i wypełni kasy forsą ?


stawiasz producentów przed hipotetycznym wyborem, którego oni tak naprawdę nie dokonują. Rollecoaster czy bryczka?
z ekonomicznego punktu widzenia koleś, który zrobi za małe pieniądze dobry ambitny film bardzo często odnosi spektakularny sukces. Przykład - "Once" [budżet 150 tys.€, 10 baniek w samych amerykańskich kinach]. Bo dobry film prawie zawsze się sprzeda, dzieki kinu, dvd i fanowskim podnietom. Przykład następny - "Donnie Darko" [budżet 4,5m, klęska w kinach, olbrzymi sukces na dvd]. Przykłady można mnożyć.

Duże budżety skrojone pod filmy dla widza masowego to zdecydowanie większe ryzyko producenckie (i co jasne-większe potencjalne zyski), ale taki "Donnie Darko" i "IJ4" nie konkurują ze sobą na tym samym polu o tę samą publiczność. Zwyczajnie inne pozycjonowanie.
Arahan po Twoich postach widać, że jesteś (grubo) przed dwudziestką.

Będzie mocno, czasami troszkę ostro: jak ja bym miał nagle stać się współwłaścicielem (teraz to wszystko należy i tak pośrednio do funduszy emerytalnych, inwestycyjnych i powierniczych) wytwórni filmowej, to - z pełną premedytacją - kręciłbym filmy takie, na których mógłbym zarobić. Biznes to biznes; akcjonariusze jak nie dostaną kilka razy wystarczająco wysokiej dywidendy, to szybko wymieniają nieudacznego prezesa na innego, nie ma sentymentów. I g*wno by mnie obchodziły lamenty na jakimś forum filmowym reprezentującym ułamek widzów w kraju, w którym większość z nich i tak ogląda spiracone, ściągniete z Internetu filmy i który stanowi trzeciorzędny rynek w globalnej gospodarce. Piszę to po to, by sobie szanowni dyskutanci przypomnieli już wiadomy im banał, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

To tak jak z prostestami w sprawie Tybetu: fajnie jest szczekać, zakładać okolicznościowe koszulki, brać udział w protestach, podrywać w pubach laski na nośne hasła itp. Tyle, że jak kupowałeś komputer, telewizor LCD, Levisy 501 czy elektryczną szczoteczkę do zębów, to też g*wno Ciebie obchodziło, że jakiś Chińczyk zepieprza na 3. zmianę 1000 kilometrów od rodziny w fabryce azbestu za miskę ryżu, żebyś Ty miał tani i dobry towar. Albo że 9. letnie dzieci dzieci kleją i zszywają Twoje Nike'y gdzieś tam w Azji południowej. I tak samo Ciebie g*wno obchodzi, gdy po 40-tu latach pracy i wypruwania sobie żył Twój fundusz emerytalny wypłaca Tobie dużą emeryturę, że sam się przyczyniłeś do tego, że istnieją takie filmy, ponieważ jeżeli ten fundusz przetrwał, musiał inwestować w takie projekty, kupować akcje takich wytwórni i być może jeden z ich przedstawicieli na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy naciskał zarząd, żeby wyprodukować czwartego Terminatora, drugich Transformersów czy kolejnego remake'a Carpentera.

Tak to już jest (banał ), kiedy produkuje się filmy przemysłowo, bo to jest już przemysł, a nie sztuka, a forsę każdy lubi. Jest 7 miliardów ludzi na świecie - każdy musi z czegoś żyć, prawda ? Poza tym Des ma rację, że nie tylko hollywoodem kinoman żyje.

EDIT:
I daj Pan spokój już z argumentacją spod znaku "Kiedyś". "Kiedyś, kiedyś kiedyś". Pamiętam jak przez mgłę pewien cytat zakonnika z XV wieku bodajże, który tak samo jak teraz kilku forumowiczów, marudził na temat kultury i obyczajów, tylko że współczesnej doń młodzieży. D'moon dał "kiedyś" cytat jednej ze starych recenzji Terminatora 2, w której autor nie zostawił na nim suchej nitki, porównując ten sf z "Odyseją Kosmiczną" i "Blade Runnerem". Argumentacja była iście mentalowska; facet jechał po filmie jak po łysej kobyle. Teraz to już jest szacowny, ogólnie szanowany kanon science-fiction, sir Terminator von Zwei, na który nikt (nawet jak ma jakieś obiekcje) nie śmie ręki podnieść.
no ale tylko w hollywoodzie zrobia terminatora, a ja najbardziej lubie ogladac terminatory i przygody policjantow. tymczasem w takim niehollywoodzkim Iranie za przeproszeniem ch*** zrobia, a nie terminatora. co najwyzej film o wypasie kozic i wychowywaniu dzieci w lepiance.

rozumiem, ze 20 lat temu wytowrnie nie musialy na siebie zarabiac, biznes nie byl biznesem tylko dzialalnoscia charytatywna, a akcjonariusze - nie otrzymawszy wystarczajaco wysokiej dewidenty - zamiast zwolnic prezesa dawali mu dodatkowe 50 baniek na nowy film (jeszcze lepszy od poprzedniego). wezmy Aliena 3 - ponoc nakrecony przez ksiegowych Foxa, bo Fincher sluzyl ledwie za popychadlo. sorry, ale jesli na poczatku lat 90. wytwornia "zmuszala" rezysera, zeby krecil takie dziela jak A3, to ja naprawde nic juz nie kumam.

wszystko przez cholerny youtube:)


Teraz to już jest szacowny, ogólnie szanowany kanon science-fiction, sir Terminator von Zwei, na który nikt (nawet jak ma jakieś obiekcje) nie śmie ręki podnieść.

nie zadne "teraz". zawsze to byl szacowny kanon sf.
Jak ktoś jest uczulony na sentymentalizm, to niech nie czyta!


Twój amerykocentryzm zaczyna nużyć.

to nie jest amerykocentrym. to cos gorszego - to hollywoodocentryzm.


DOROŚNIJ !

ok.


Kiedyś "Terminator 2" to był (prawie że) odpowiednik dzisiejszych Transformers.

z takimi stwierdzeniami mam zawsze problem, bo nie wiem, jak je interpretowac: w kategoriach wykladniczego przyrostu filmowej glupoty czy moze jako zwykle porownanie, ze oto T2 to tak naprawde TFy, ale ja tego nie dostrzegam, albowiem zaslepiony jestem... sentymentalizmem? w przypadku pierwszej interpretacji pojawiaja sie dwa pytanie: primo, czy ta tendecja ulegnie kiedys odwroceniu i kino znowu bedzie - przynajmniej merytorycznie - "takie jak dawniej"? secundo, czy to oznacza, ze widownia z roku na rok kretynieje, a producenci tylko cynicznie wykorzystuja zaistniala sytuacje? co sie zas tyczy pytania drugiego, to odpowiem krotko: nie znam takiego pojecia jak sentymentalizm.


Pamiętam pokolenie tamtejszych 2x latków, jak jechało ten film. Pamiętam te samo pokolenie, jak jechało "Alien 3", bo chciało im się "Aliens 2". Pamiętam, jak to samo robili z "Robocopem", "Predatorem 2", "Godfatherem 3" i niekórymi innymi filmami z tamtych lat.

Aliena 3, Predatora 2 i Godfathera 3 jada do dzisiaj, wiec kiepskie przyklady podales. z kolei RoboCopa nie pamietam, zeby ktokolwiek jechal, Aliens rowniez - wrecz przeciwnie: w momencie kinowej premiery niemal wszyscy okrzykneli go lepszym niz czesc pierwsza, a z pokazow wychodzili odurzeni (pokolenie mojego ojca). to, ze dzisiaj dzieje sie podobnie, swiadczy tylko o tym, jakie sie wowczas filmiki krecilo.


Gadali to samo, że kino się kończy, że wszędzie tylko efekty, że puste, nudne, nie ten klimat co w latach 70' i 80-tych itp. itd.

zawsze sie znajdzie jeden z drugim, co beda smuty sadzic:)


Nikt się za bardzo nimi nie przejmuje w Hollywood

a to szkoda, bo kiedys sie przejmowano.


Po prostu Ci ludzie (...) są za dojrzali, żeby im wciskać kit jak kiedyś

znalazl sie dojrzaly. ja na przyklad lubie jak mi sie wciska taki kit jak kiedys. kiedys sie fajnie wciskalo kit. bardziej, powiedzialbym, przekonywajaco.


i mają mało czasu.

kiedys za to mieli go w nadmiarze: zadnych zon, mezow, dzieci, alimentow, splacania kredytow... istny raj - tylko siedziec na dupie i filmy ogladac.


kolejne pokolenie, nasi następcy, będą mile wspominać chwile podczas seansów tych filmów, które my teraz jedziemy bez opamiętania.

ja nie bede ich milo wspominal. w odroznieniu od filmow z dawnych czasow, ktore zawsze ogladam z takim samym (jesli nie wiekszym) zaangazowaniem anizeli to bylo za malolata.


Koło życia się zatoczy, świat pójdzie do przodu zostając jednocześnie w tym samym miejscu.

tos teraz jebnal zaiste filozoficzna sentencje :) jak mam ja rozumiec?

z kolei RoboCopa nie pamietam, zeby ktokolwiek jechal
Na potwierdzenie, chociażby: http://bventertainment.go...&subsec=robocop
Wszyscy którzy narzekają, to ja ich poproszę żebyście popatrzyli na sprawę z inne strony. Uczepiliście się kiepskiego, współczesnego filmu i od razu mówicie, że całe dzisiejsze hollywood jest be. Potraficie wymienić 10 świetnych filmów z 1976, albo 1981? Zakładam, że nie, bo aż takiego dobrego roku, to w historii kina nie było. Otóż wydaje mi się, że próbujecie doknać niemożliwego, czyli oceniać jakiś okres czasu, zanim się skończy. Kręci się obecnie filmy świetne, każdy chyba potrafi wymienić kilka/naście rewelacyjnych filmów nakręconych po 2000 roku, nie? Ja przynajmniej nie mam na co narzekać i w czym wybierać.

Potraficie wymienić 10 świetnych filmów z 1976, albo 1981?

moge ci wymienic 10 swietnych filmow z roku 1995. ow rok to w mojej swiadomosci umowna granica, oddzielajaca "stare czasy" od "nowych".

Ridley Scott powiedzial (rok 2007, festiwal w Wenecji): Wydaje mi się, że nowe filmy są coraz głupsze. Jeszcze jakiś czas temu podział na dobre i złe wynosił 50/50. Teraz 3% filmów jest dobrych, a 97% głupich.


Ja przynajmniej nie mam na co narzekać i w czym wybierać.

a ja mam. jako wielki milosnik krwawego i mrocznego sf zmuszony jestem ogladac wylacznie powotrki; jako wielki milosnik kina sensacyjnego z epa, tylko Mann mi pozostal; jako wielki milosnik survivalowych horrow, mowie z calym przekonaniem, ze obecnie takich filmow jak arcydzielo pt. Long Weekend juz sie nie kreci; jako wielki milosnik westernow, oswiadcza, iz na tym polu jest gorzej niz srednio. mam wymieniac dalej?
Przypominasz mi luddytów (robotnicy, którzy niszczyli maszyny w XIX w.) albo gwiazdy kina niemego, które nie mogły się znaleźć w nowej, dźwiękowej już, rzeczywistości.
Pocieszę Cię - po gorszym następuje lepsze, jak CD-ROM się upowszechnił na komputerach osobistych, to ludziom zamarzyło się oglądać i brać udział w filmach na swoich PC-tach. Epoka Interactive Movie szybko przeszła, bo co to za grywalność, gdy masz oglądać 15 minut filmu na 3 minuty gry.

"Alien 3" - kto jedzie ? Ten film został już az za bardzo zrehabilitowany!

"Predator 2" - zależy, kto jaką część pierwszy widział! Poza tym wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że taki film istnieje.

"Godfather 3" - tylko widzowie, którzy IMHO nie rozumieją o czym jest "Ojciec Chrzestny" i powodują się źle pojętym sentymentalizmem lat 70' jadą ten film. Nie ma się co nimi przejmować .

"Robozłom" - to, że Ty nie słyszałeś, to nie znaczy, że tak nie było.

"Terminator 2" - jechali, aż miło .

"Aliens" - HA! Żyją jeszcze ludzie, dla których Obcy jest tylko jeden. Jakbyś był 20 lat starszy Mental, to byś był jednym z nich!

Możesz dalej dyskutować z rzeczywistością, ale tak po prawdzie, to się robi z Ciebie starszy Pan .

Pocieszę Cię - po gorszym następuje lepsze

w takim razie mam nadzieje, ze tego dozyje.


HA! Żyją jeszcze ludzie, dla których Obcy jest tylko jeden.

niezly beton. nie wiedza, co traca:)
Mental, rzeczywiście te proporcje się zmieniły na gorsze. W sumie Cię popieram, z tą różnicą, że uważam, że kiedyś wcale nie było tak wspaniale, a obecnie tak źle. Ja bym obstawiał: kiedyś 30/70, dzisiaj 10/90. Pozatym, Mental, jak sam napisałeś, masz jeszcze Manna, masz Finchera, Nolana i jeszcze kilku których mniej lub bardziej lubisz. Ja uważam, że narzekać będę mógł jeśli nie będzie żadnego reżysera z perspektywami na genialny film(tak narzekam na muzykę, wg. mnie nie ma teraz ani jednego "wielkiego" zespołu w formie).
Dobra, fajnie, dzis jest 10 filmow dobrych na 90 slabych, tylko kiedys produkowalo sie 3 blockbustery rocznie, a dzis 30.

EDIT:
I znow jojczenie "w jakich to ciezkich czasach zyc przyszlo".

(tak narzekam na muzykę, wg. mnie nie ma teraz ani jednego "wielkiego" zespołu w formie).

Może źle szukasz, bo moim zdaniem muzyka ma się całkiem dobrze, przynajmniej ta nie należąca do głównego nurtu.

jako wielki milosnik krwawego i mrocznego sf zmuszony jestem ogladac wylacznie powotrki; jako wielki milosnik kina sensacyjnego z epa, tylko Mann mi pozostal; jako wielki milosnik.... Równie dobrze możesz narzekać, że dzisiaj już nie kręci się filmów niemych. I nie mów mi, że to co innego, bo to samo. Tak samo jak zmieniło się kino od strony technicznej, tak samo zmienia się merytorycznie i codzienne narzekanie [serio, zmień płytę!] tego nie zmieni. Za 30 lat jakiś miłośnik starszych filmów [czytaj: min. z roku 2008] będzie narzekał, że takich filmów jak Transformers już się nie robi i nie dlatego, że kino w przyszłości osiągnie tak denny poziom, że TFy będą uchodzić za klasyk, ale dlatego, że kino znowu się zmieni w stosunku do tego co mamy dzisiaj. Dokładnie tak jak dzisiejsze kino nie jest takie jak 20 lat temu, a to które było 20 lat temu jest inne niż to sprzed lat 40-tu.
Mierzwiak ma racje. Kiedyś Mental zobaczysz będziesz tęsknił za filmami pokroju Transformers, DH.4. Manna będziesz wspominał ze wzruszeniem, a kultowego światełka nie uświadczysz już w żadnym filmie. Tak to już jest. Tak samo jak w latach 80' nie mógła powstać druga Casablanca, tak w dzisiejszych czasach nie powstanie już taki Terminator jak pierwszy Camerona. Więc zacznij się przyzwyczajać do tego bo twoje psioczenie Mental nic już w kinie nie zmieni:)
Danus nie żartuj, Mental nigdy nie będzie tęsknił za tymi filmami i nie to miałem na myśli.
po czesci zgadzam sie z Danusem odnosnie mojego ewentualnego wspominania z rozrzewnieniem DH4.0 i TFow. jest wielce prawdopodobne, ze szykowany rimejk RoboCopa w 3D stanie sie najbardziej znienawidzonym przeze mnie filmem w historii (zreszta juz trailer Wanted spokojnie przebija pod tym wzgledem DH4), tak wiec Danus ma racje - kiedys bede wspominal TFy z lezka w oku. nie znaczy to oczywiscie, ze ich ocena podskoczy raptem z -oo/10 na, powiedzmy 5/10. nic z tych rzeczy. po prostu przy ocenie RoboCopa bede stosowal inna skale, taka jak romeck na przyklad:)
Widzisz a jednak będzie tęsknił za tymi filmami. Będzie tęsknił na swój sposób. Jak Mental obejrzy najnowszego Robocopa to powie pewnie:
"Eh chciałbym by czasy gdy robiono takie Transformersy wróciły"


zreszta juz trailer Wanted spokojnie przebija pod tym wzgledem DH4 A widziałeś R-rated trailer Wanted? Nie mogę wyjść z podziwu, że wciąż są twórcy (czy raczej "twórcy", bo koleś który nakręcił padakę pt. Straż nocna to dla mnie żaden twórca) którym wydaje się że ludzie nie oglądali Matriksa i dlatego będą mieć wielokrotne orgazmy podczas każdej z kilkudziesięciu scen w której kula leci w zwolnionym tempie, bohaterowie cool się odwracają, strzelają, skaczą i co tam jeszcze można pokazać w bullet tajmie.
Ano fakt, że kiedyś inaczej kręcili filmy, a teraz robi się to w sposób, w jaki się robi - nic tutaj nie zmienimy, choćby nie wiem jak narzekać. Kropka. Można wspomnieć i przywoływać starsze produkcje i zachwalać je, krytykując te, które są teraz (a nawet trzeba czasami) ale to nic nie zmini, bo samo kino zmieniło się a i odbiorca jakby wymłodniał...

Wierzę (bynajmniej mam taką cichą andzieję), że jak już wszystkie taśmowe sequele powstaną, jak wszystkie marne produkcje wyjdą, wróci czas i chęci na kręcenie wg starego stylu, bo za paręnaście lat, to poprostu będzie "nowe", dla ówczesnej publiczności, a my jako już starsi panowie ( i panie), będziemy mogli cieczyć zmeczone oczęta pięknymi filmami, jak to było 20 lat temu.

Tezę swoją popieram takim tokiem myślenia: 15 lat temu filmy o piratach praktycznie nie wychodziły. Pojawił się przygodowy Cutthroat Island, ale był taką klapą, że heeeeej. Po 10 latach wychodzi "Piraci z..." i od razu ląduje na topie box office. Czyli odbiorca się zminił, to i filmy. 20 lat temu była moda na roboty itd, teraz to wraca... kiedyś nikt nie robił ekranizacji komiksów (na dużą skalę) a teraz conajmniej dwa rocznie sa wypuszczane do kin... a horrory? Tak samo, był okres, że przez 2 lata nic do kin nie trafiło,a teraz jest ich wysyp... przyjdzie też czas na "stare filmy" w nowych odsłonach, ale nakręcone w klimacie, który cenimy (Mhmmmm... Starship Troppers 3 i Robocop 4!)
O, na ST3 czekam. A co do piratow - po prostu tak dlugo ich nie bylo w kinie, ze znow temat wydal sie swiezy. No i podejscie tez tworcy PzK obrali swietne - historyczna komedia fantasy. Moze po jakiejs przerwie od, powiedzmy, sensacji, tez gatunek odetchnie i powroci w swietnym stylu.

A zauwazyliscie, ze wlasciwie nie ma nasladowcow Piratow z Karaibow? Film taki sukces odniosl, a nikt sie pod niego nie podpina...

(czy raczej "twórcy", bo koleś który nakręcił padakę pt. Straż nocna to dla mnie żaden twórca)

Night Watch nie byl taki zly :) Fakt, do ksiazki mu daleko, ale ogladalo sie w miare bezbolesnie.

A zauwazyliscie, ze wlasciwie nie ma nasladowcow Piratow z Karaibow?

a zauwazyliscie, ze w ogole nie ma zadnego "prawdziwego" filmu o piratach? trylogia Verbinskiego to po prostu bajkowa wersja swiata piratow rodem z disneyowskiego parku rozrywki albo klockow Lego - swiata, w ktorym nie ma mordow, gwaltow, grabiezy i topienia jencow (tzn. może i sa, ale zajmuja sie nimi inni, ci zli piraci), a wszyscy piraci sa własciwie dobrymi anarchistami. Robin Hood doczekal sie zajebistej "realistycznej" odslony. ciekawe, czy kiedykolwiek pojawi sie epicki film o piratach bez tej calej familijno-fantastycznej otoczki.

ps: zeby nie bylo, ze mental znowu marudzi, to powiem, iz cz. I Piratow bardzo mi sie podoba i w sumie jest tym, czym powinien byc IJ4 - pelnowartosciowym reduxem kina nowej przygody.
Mental, filmy "wodne" są niestety kosztowne, więc chyba nie prędko ktoś zaryzykuje wyłożenie sporej sumki na bRutalny film o piratach który, co wydaje mi się dość prawdopodobne, byłby klapą.

Ano fakt, że kiedyś inaczej kręcili filmy, a teraz robi się to w sposób, w jaki się robi - nic tutaj nie zmienimy, choćby nie wiem jak narzekać.

Dodam tylko, że dyskusje typu "kiedyś to było..." dotyczą każdej dziedziny życia, nie tylko filmów. Siedzę na kilkunastu forach i oto co zauważyłem:

- na forum o piłce nożnej marudzi się, że kiedyś to była piłka, a teraz to kasa, sterydy i setki godzin podglądania na kasetach przeciwnika.

- na forum o fotografii marudzi się, że kiedyś to były aparaty fotograficzne, a teraz to megapiksele, naście zoomu optycznego i stabilizacja obrazu.

- na forum o motoryzacji: kiedyś to były auta z duszą, a teraz to przemyślanie przygotowane na rynek modele z tą samą płytą podłogową dla kilkunastu modeli (jakby to cholera miało jakieś znaczenie)

- na forum o F1: kiedyś to była formuła, bo były większe silniki, turbodoładowanie i nie było szykan spowalniających

- na forum o grach komputerowych: kiedyś to była Amiga i można było z jednej dyskietki 700 kB grać godzinami, a teraz to filmy, muzyka, grafa 3D i zero tzw. miodności.

- na forum o urodzie moja żona wyczytuje, że kiedyś to kobiety miały naturalną urodę (widocznie teraz się rodzą bez niej), a teraz solarium, fluidy, tona kosmetyków.

Dodam od siebie, że kiedyś to się siedziało na drzewie i obrywało banany, a partnerka życiowa wyjadała robaki z włosów.

Ludziska po prostu spoglądają z sentymentem na to co było, bo kojarzy im się z młodością. Inni (młodsi) nasłuchają się i myślą potem, że naprawdę dziś to tylko gówno robią.
nie przeczytałem wszystkiego, ale chyba chwytam temat: sentymentalizm i narzekanie, jak to dobrze było za PRLu, a teraz jest be!
Co do filmów - tu ograniczę się tylko do tych rozrywkowych - to jest be! Kiedyś film rozrywkowy nie był głupi i nie obrażał inteligencji widza, no chyba, że na ekranie był Chuck Norris i miał tylko kopać. Ba! To kiedyś nie było wcale tak dawno, bo dajmy na to taki Snatch nie jest głupi, a bardzo rozrywkowy. Dziś niestety filmy rozrywkowe rozmieniają się na drobne, zamieniając się w potworki typu Date Movie albo DH 4.
Na wiele rzeczy potrafię spojrzeć z sentymentem, ale to jest po prostu realna rzeczywistość. I wystarczy obejrzeć Naked Gun, a potem Scary Movie, żeby dojrzeć różnicę. Tyle.
Uprasza się dyskutantów, aby przeczytali CAŁY temat, jeżeli zamierzają się dołączyć do polemiki.

Nic nie "wystarczy"; a to, czy jest to "realna rzeczywistość" to właśnie o tym jest tutaj dyskusja. Jak jest dyskusja, to znaczy, że żadna to "realna rzeczywistość", ponieważ jeżeli coś jest dyskusyjne, to tego nie ma!

Ile razy Des ma powtarzać, że film to nie tylko Hollywood ? No ile razy ?

Wielu marudów jest zorientowanych na multipleksowe seanse sequeli swoich ulubionych blockbusterów - no ja przepraszam, ale to tak, jakby rozmawiać o muzyce przez pryzmat Britney Spears czy Disco Polo. Bierzecie jakiś wycinek wycinka, tj. mainstreamu i przez ten swój popkulturowy paradygmat usiłujecie opisać kondycje współczesnego kina. Powodzenia! Tylko że coraz więcej wątków na tym forum zamienia się w smutny pochód sfrustrowanych sentymentalistów, którzy kiedyś widzieli "Aliens" i "Terminatora 2" i potem 20 lat czekają na jeszcze . Śmiechu warte. Może założymy stronę internetową "Stop dzieciom Transformersostrady!" i będziemy sobie wklejać bannery w podpisach.

Prawdziwa "rzeczywista rzeczywistość" jest taka, że w holly kręci się, kręciło i będzie kręcić filmy dla idiotów, a jak człowiek był mały to się podniecał byle czym. Było kilka perełek, tak jak jest teraz i jak będzie, nawet po naszej śmierci. Radzę się pogodzić z tym, że - jednak - targetowanie komercyjnego kina przeniosło się na nastolatków i dzieciarnie, a większość (pewnie z 90%) z forumowiczów okres dzieciństwa ma już daaaawno za sobą. Jak miałem 11 lat też się podniecałem w kinie "Żółwiami Ninja III" z dubbingiem. System nerwowy jest tak skonstruowany, że się przyzwyczaja do powtarzalnych bodźców, a i z czasem człowiek intelektualnie dojrzewa i widzi, że to co wcześniej wprawiało go w amok teraz po nim spływa. No!

Sorry za "Wieś tańczy i śpiewa" styl .


Prawdziwa "rzeczywista rzeczywistość" jest taka, że w holly kręci się, kręciło i będzie kręcić filmy dla idiotów, a jak człowiek był mały to się podniecał byle czym.


Z całym Twoim postem się zgadzam poza tym jednym stwierdzeniem. Wolę określenie, że w Holly kręci się filmy rozrywkowe, bo niby czemu mam być idiotą jeśli chcę obejrzeć coś z efektowną akcją i dynamicznym montażem? To jeszcze nie oznacza, że nie włączę innym razem Herzoga czy Jarmuscha. Z drugiej strony to, że film Herzoga włączę i obejrzę nie czyni mnie od razu kimś więcej niż idiotą Dlatego wolałbym unikać generalizowania targetu pod względem poziomu inteligencji.

PS. Tak właśnie mi się rzuciło w oczy: zwróćcie uwagę na daty dołączenia do forum autorów trzech ostatnich postów łącznie ze mną (chyba, że ma to związek z postawieniem wtedy nowego forum)


PS. Tak właśnie mi się rzuciło w oczy: zwróćcie uwagę na daty dołączenia do forum autorów trzech ostatnich postów łącznie ze mną (chyba, że ma to związek z postawieniem wtedy nowego forum)

Tak, wtedy stanęło nowe forum.

Bierzecie jakiś wycinek wycinka, tj. mainstreamu i przez ten swój popkulturowy paradygmat usiłujecie opisać kondycje współczesnego kina.

najlepsze filmy, jakie w zyciu widzialem, to nic innego jak amerykanski, popkulturowy, hollywoodzki, ohydny, mainstreamowy szlam. od Heat, poprzez JFK, a na Terminatorach, Predatorach, Blade Runnerach, Legendach i RoboCopach skonczywszy. zdaje sobie sprawe, ze istnieje cos takiego jak neorealizm wloski, kino moralnego niepokoju, radzieckie eksperymenty Eisensteina, szwabski ekspresjonizm, kino iranskie, rumunskie oraz dogma. wiem, ze swiat jest piekny, roznorodny, wszystko jest wspaniale, emocjonujace i ogolnie dziwie sie sam sobie, czemu wole po raz n-ty obejrzec mainstreamowego Predatora niz gapic sie na wypas kozic w Iranie.

to prawda, ze amerykanskie kino rozrywkowe bywalo dawniej glupie (np. filmy akcji z Dolphem to glupota i banal w formie spotegowanej) i banalne, ale jeszcze nigdy glupota i banalnosc nie decydowaly o jego istocie tak bardzo jak obecnie. prawde powiedziawszy, to gdyby nie smutna zaduma nad poziomem amerykanskiego kina masowego, moglbym nawet smiac sie z kretynizmow pokazanych w ID czy TFach. jednak koniec koncow sa to typowe przyklady tego, co sie zwykle przytacza jako "amerykanska papke komercyjna", "ogłupianie" itp. co najgorsze, jezeli ktos wpadnie na doskonaly pomysł zakwalifikowania tego syfu do SF, daje on swietny argument geniuszom krytykujacym SF jako gatunek dla debili. i w niczym tu nie pomoze garstka "ambitnych" obrazkow w rodzaju Primera (swoja droga, nie podobal mi sie ten filmik za grosz - takiego belkotu dawno nie slyszalem jak w wykonaniu dwoch glownych bohaterow), Gattaki czy Children of Men.
Mental, wyobrażasz sobie gdyby dzisiaj pojawił się pomysł na Terminatora 2 (o jedynce nie mówiąc), jakby wyglądał ten film?

Jako John - Shia Beowulf [po IJ4 nic do niego nie mam, ale wymieniam jego jako aluzję do TFów], kategoria oczywiście PG-13, masa wstawek komediowych, jacyś krzykliwi murzyni i co tam jeszcze, bo przecież nie ma to jak film w którym toczą się losy świata, a widownia dławi się popcornem ze śmiechu.

W skrócie powiedzmy tak - kiedyś dobre pomysły zamieniane były na dobre filmy. Dzisiaj z dobrego pomysłu robi się dobry sposób na zarobienie jak największej ilości kasy, co niestety w większości przypadków nie równa się dobremu filmowi.
Mierzwiak, i nie bulwersuje cie to?
a wedlug mnie podstawowy problem lezy gdzie indziej - w kierowaniu z automatu wszystkiego do dzieci/nastolatkow. mowiac "wszystkiego", mam na mysli glownie horrory i SF.

Mierzwiak, i nie bulwersuje cie to? Oczywiście że tak.

Mental: to rozwinięcie tego, co napisałem. Dzieciarnia = kasa.

Children of Men - 35 mln w USA.
I Am Legend - 256.

Rozpacz. I nikt mi nie wmówi, że - pomijając kategorię wiekową - COM jest mniej przyswajalny czy tematycznie atrakcyjny dla przeciętnego widza.

Powiedz mi jeszcze Mental gdzie według ciebie tkwi powód dziecinnego scenariusz nowego Indy'ego? Lucas? Spielberg? Lenistwo, bo film był murowanym hitem więc mogli olać skrypt?

Powiedz mi jeszcze Mental gdzie według ciebie tkwi powód dziecinnego scenariusz nowego Indy'ego?

juz pisalem na ten temat. stara Trylogia apelowala do dziecka w doroslym. nowy IJ apeluje do dziecka w dziecku. lepiej tego nie potrafie wytlumaczyc. wszystko znowu rozbija sie o target.

a to, ze Lucas spierdolil scenariusz swoimi ufo-zajawkami, to pewnik.
Małe sprostowanie: Children Of Men to jest brytyjski film nakręcony za amerykańskie (?) pieniądze (Universal).

Podajesz wyniki, ale już nie kontekst, np. w ilu kopiach film trafił do kin ? Jakie wkłady twórcy ponieśli na promocje, reklame i PR ? Subiektywnie - o IAL trąbiono wszędzie - prasa, radio, telewizja, Internet. ChOM - widziałem tylko plakat na przystanku autobusowym, gdyby nie recenzja (nie w KMF), to bym nie zdawał sobie sprawę co to za film.

Przynajmniej człowiek sobie cały czas przypomina, że jak ktoś wydaje ponad 100 mln $ na film (IJ4 -> ~190 mln $), to po to, żeby na nim zarobić i można go sobie prawie zawsze spokojnie odpuścić.

Jeszcze inna sprawa - filmy takie jak ChoM i tak zarabiają, tylko przede wszystkim na rynku DVD i telewizji kablowych, więc nie jest tak źle, o ile w ogóle jest. "Jestem Legendą" będzie zalegać półki sklepowe i trafi do koszyka z promocjami za 19.90, kiedy "Ludzkie Dzieci" będą ładnie schodzić i tego filmu raczej nie ujrzę jako jakiejś zapchajdziury-upominka w stylu "Kup 2 DVD, trzeci dostaniesz gratis".

Podajesz wyniki, ale już nie kontekst, np. w ilu kopiach film trafił do kin ? Jakie wkłady twórcy ponieśli na promocje, reklame i PR ? Przecież wiem, chodziło tylko o zwykłe zobrazowanie pewnego zjawiska
Zaraz, co do tego czepania kasy na dzieciarni, to kiedyś się nie dało zarabiać na smarkaczach? Kiedyś się kręciło filmy dla troche starszych i też jakoś były hity kasowe. Co się stało, że nagle producenci wpadli na pomysł, żeby zrobić film dla nastolatków to będzie pewnie że zarobi dla nich kilkaset dużych baniek?

"Ludzkie Dzieci" będą ładnie schodzić i tego filmu raczej nie ujrzę jako jakiejś zapchajdziury-upominka w stylu "Kup 2 DVD, trzeci dostaniesz gratis".

A ja wlasnie same tego typu promocje widze -dwuplytowka za grosze, kup z innym filmem to wyjdzie taniej itp. A I Am Legend - droooogi...
A właśnie, że Ludzkie dzieci na DVd to będzie niedługo film w promocji za 19.99, lub jakaś inna promocja zapchaj dziura jak to mówisz Freak. A IAL będzie trzymało swoją dość wysoką cenę bardzo długo.
Jakby to miało jakieś znaczenie

Przypominam że Ludzkie dzieci wyszły na dvd 14 miesięcy temu.
To nie ma ogólnie żadnego znaczenia. Dołączyłem się do dyskusji po tym jak Freak napisał bzdurę.

Uprasza się dyskutantów, aby przeczytali CAŁY temat, jeżeli zamierzają się dołączyć do polemiki.

przeczytałem wystarczająco, co by się orientować w temacie


Nic nie "wystarczy"; a to, czy jest to "realna rzeczywistość" to właśnie o tym jest tutaj dyskusja. Jak jest dyskusja, to znaczy, że żadna to "realna rzeczywistość", ponieważ jeżeli coś jest dyskusyjne, to tego nie ma!

eee? ok, masz na sobie różową koszulkę, która ci się podoba. Zauważa ją wujek i mówi, że jest beznadziejna. Zaczynacie dyskusję na temat koszulki. Czy to znaczy, że koszulka nie istnieje? Pieprzysz teraz Matrixem stary


Ile razy Des ma powtarzać, że film to nie tylko Hollywood ? No ile razy ?

nieskończenie wiele, bo "niestety" filmy amerykańskie to jakieś 80% rynku. Filmy polskie to żałość, pozostałe to Europa, która albo próbuje naśladować Amerykę albo robi własne, z reguły albo drętwe albo intelektualne kino. No i jest jeszcze Bollywood, ale nie wiem jak Ty to określisz, skoro na Hollywood używasz słowa disco-polo


Bierzecie jakiś wycinek wycinka, tj. mainstreamu i przez ten swój popkulturowy paradygmat usiłujecie opisać kondycje współczesnego kina. Powodzenia!

dziękuję, tylko że ten kawałek wycinka to kino współczesne w całej swojej okazałości


Jak miałem 11 lat też się podniecałem w kinie "Żółwiami Ninja III" z dubbingiem. System nerwowy jest tak skonstruowany, że się przyzwyczaja do powtarzalnych bodźców, a i z czasem człowiek intelektualnie dojrzewa i widzi, że to co wcześniej wprawiało go w amok teraz po nim spływa. No!

Żółwie ninja III uważałem za gówno już w dniu premiery. Aliena obejrzałem mając lat 7, Vanishing Point zrobił na mnie cholerne wrażenie w wieku lat 14, podobnież i Czas Apokalipsy czy Pluton. Zanim osiągnąłem 15 rok życia podniecałem się zarówno najlepszym Allenem, średnim Bergmanem, jak i zajebiście wyglądającym Cameronem czy Mannem. Zapewne jest to śmietanka multipleksowych filmów, na które tłumy walą tłumnie. I pewnie jeszcze się zupełnie nie znam na kinie.


Ile razy Des ma powtarzać, że film to nie tylko Hollywood ? No ile razy ?
nieskończenie wiele, bo "niestety" filmy amerykańskie to jakieś 80% rynku. Filmy polskie to żałość, pozostałe to Europa, która albo próbuje naśladować Amerykę albo robi własne, z reguły albo drętwe albo intelektualne kino. No i jest jeszcze Bollywood, ale nie wiem jak Ty to określisz, skoro na Hollywood używasz słowa disco-polo

Nie trzeba się znać na kinie, aby zauważyć pewien ciąg logiczny, przyporządkowany do produkcji filmu: Łatwy+lekki+śmieszny = bajka dla najmłodszych = Dzieci w kinie + ich rodzice + zakup gadżetów = KASA, KASA i jeszcze raz KASA. I tak bardzo krótko można określić większość współczesnych produkcji.

Spójrzmy na Box Office wszech czasów (35 najlepszych pozycji) i tak mamy...

3x Piratów
5x Harry Potter
3x Spider-Man
2x Shrek
Król Lew
Gdzie jest Nemo?
Iniemamocni
Epoka Lodowcowa
Ratatouille
Transformers
Opowieści z Niarni

20 z 35 filmów zajmują Ekranizacje komiksów i bajki - przeznaczone dla najmłodszej publiki...

i kto w tych czasach będzie robić ambitne, trzeźwe oraz intelektualne kino, jak wystarczy zrobić papkę, opakować toto i zareklamować, a rozbawiona po uszy publika wyrwie drzwi w kinie, tylko po to, aby zobaczyć "Najnowszy, najlepszy i najśmieszniejszy film"?

Trzeba sobie powiedzieć "dość z narzekaniem", i cierpliwie czekać, aż kopie kopii marnych oryginałów przestaną bawić szarego widza (czyt. nastolatka albo dziecko) i producenci postawią na mniejszy zysk, ale większy efekt końcowy.

Tak to sobie napisałem, i przedziera się przez ten post smutny, aczkolwiek BARDZO prawdziwy fakt: młodsi są coraz bardziej otępiali, a młodsi (dzieci) czasami jako jedyną edukację, mają telewizję.

PS: pracuję w branży ściśle związanej z małymi dzieciakami i powiem, że na 50 sprzedanych płyt DVD, jest 1 bajka, która nawet już nie jest chętnie słuchana, bo nie ma akcji i obrazków, a dzieci nie potrafią sobie wyobrazić "Kasztanowca, z czerwono bladymi liśćmi, koło którego leżał bury kot"..., bo po prostu tego nie widzą. To musi być bajka i ruch - podane jak na tacy, aby nie zmęczyć żadnej szarej komórki.
Jeśli np. produkcja Pixara na tej liście uważasz, za "rozreklamowaną papkę dla dzieci" i "pozbawione ambicji marne kopie kiepskich oryginałów" to wysiadam...
Brakuje jeszcze narzekań, że producenci chipsów lecą na kasę i produkują zazwyczaj serowe i paprykowe, a przecież ambitnie byłoby wyskoczyć z propozycją imbir-szafran-dzika róża.
Nie nazwałem produkcji Pixara w ten sposób, tylko nurt, którym wiele innych podąży/podąża - kopie kopii marnych kopii.

ww. filmy/bajki w większośći wypadków sa rewelacyjne i pewnie na nie jednym świetnie się bawiłem, jednak co dalej, poza nimi? Kolejne adaptacje, remake, bajki o podobnej tematyce...

Wspomniane filmy są wyznacznikiem tego, co i jak robić, jak to podać, aby zarobić kasę...

Brakuje jeszcze narzekań, że producenci chipsów lecą na kasę i produkują zazwyczaj serowe i paprykowe, a przecież ambitnie byłoby wyskoczyć z propozycją imbir-szafran-dzika róża.

Staram się nie pisać jednolinijkowych postów, ale popełniłem tj. zrobiłem ten jeden raz wyjątek, żeby wyrazić moje uznanie za Twoje poczucie humoru - przywróciłeś uśmiech na mojej twarzy.

Co do innych wypowiedzi, to nie chce mi się odpowiadać, bo znów dyskusja przemieni się w łapanie się za słówka, a to jest prawie to samo co porównywanie długości fallusów oponentów w stress/idle. Tylko słówko o "dyskusyjności" - chodziło mi o rzecz abstrakcyjną, jaką jest niewątpliwie ocena tego, czy kino teraz jest takie czy inne. Ten tam co to się odwołał do swojego ulubionego filmu mógł napisać "IMHO" czy "moim zdaniem", a nie głosem 40. milionów ekspertów obwieszczać "rzeczywistą rzeczywistość".

Dobra, to już na pewno nie jest jednolinijkowy post... Także teksty w stylu "(...) [kino] amerykańskie to jakieś 80% rynku (...)" są wyssane z palca, nie mają pokrycia w rzeczywistości. Bolly robi więcej filmów niż Holly rocznie i widownia rzędu 1,5-2 miliardy widzów na film (oczywiście piszemy o przebojach) jest tam w zupełności osiągalna. To jest największa kinematografia na świecie! W ogóle nie całe kino indyjskie (i pakistńskie) to Bolly - dosłownie i w Waszym tutaj rozumieniu tego słowa, czyli komedia romantyczna versus musical. Także inne części świata robią dobre, rozrywkowe kino - np. żeby daleko nie szukać, tak wychwalane przez Tarantino kinematografie Koreańska i Japońska (nie przereklamowane anime!.. ale ono też ). Pooglądajcie sobie trochę japońskich filmów fabularnych, zwłaszcza ty Mental, bo lubisz juche, latające bebechy i w ogóle S&V. Ludzie, nie róbcie z KMFu Kluby Miłośników Amerykańskiego Filmu!

Także inne części świata robią dobre, rozrywkowe kino - np. żeby daleko nie szukać, tak wychwalane przez Tarantino kinematografie Koreańska i Japońska

ostatnio troche sobie poogladalem skosnej sensacji i jej poziom oceniam na oscylujacy od zenady do taki-se-wali-mnie. szczytem przegiecia paly bylo Bittersweet Life. co sie zas tyczy Tarantino, to koles wychwala/promuje same ciezkie pomylki kinematograficzne, wiec zaden z niego autorytet. moim zdaniem. o skosnookich horrorach nawet nie wspominam - nienawidze ich tak samo jak 99% rimejkow amerykanskiej klasyki kina grozy.


Bolly robi więcej filmów niż Holly rocznie i widownia rzędu 1,5-2 miliardy widzów na film

ten argument ostatecznie przekonal mnie, bym porzucil usa na rzecz Shahrukh Khana.

Za remake "skośnej sensacji" Scorsese dostał swojego upragnionego Oscara

tutaj sie musze zgodzic - ten akurat skosny film byl wybitny, na granicy arcydziela, ze sie tak wyraze.

trylogia zemsty mi nie podchodzi - nie moja stylistyka, nie moje klimaty, nie moja filozofia, no i malo odkrywcze to bylo (widzialem dwa odcinki: Olboya i Pana Zemste), zwlaszcza ze o zemscie powiedzieli wszystko Peckinpah i Eastwood, wiec ten caly skosny posmodernizm traktuje jako bajerancki gadzet, nic zobowiazujacego.


Amerykanie swoim zwyczajem będą trzaskali w najbliższym czasie coraz więcej remakeów koreańskich filmów, nawet komedii romantycznych.

przydalby sie remake hollywood. miejmy nadzieje, ze ktos sie w koncu za to wezmie.
Tobie może "Oldboy" nie podchodzi, ale wielu ludzi w Polsce przez ten film (i tekst Tarantino) dowiedziało się, że coś takiego jak kinematografia koreańska istnieje, i co najlepsze - podobało im się.

Jakby coś takiego nakręcili w Polsce... Tylko otwierać szampany, pomysłodawca do końca życia nie miałby szans zapłacić za piwo w barze.

Tylko słówko o "dyskusyjności" - chodziło mi o rzecz abstrakcyjną, jaką jest niewątpliwie ocena tego, czy kino teraz jest takie czy inne. Ten tam co to się odwołał do swojego ulubionego filmu mógł napisać "IMHO" czy "moim zdaniem", a nie głosem 40. milionów ekspertów obwieszczać "rzeczywistą rzeczywistość".

skoro piszę jakiegoś posta, ptysiu, to chyba jasne jest, że piszę go w swoim imieniu, a nie w imieniu swoim, wujka Kazia, całej jego rodziny i znajomych.


Dobra, to już na pewno nie jest jednolinijkowy post... Także teksty w stylu "(...) [kino] amerykańskie to jakieś 80% rynku (...)" są wyssane z palca, nie mają pokrycia w rzeczywistości. Bolly robi więcej filmów niż Holly rocznie i widownia rzędu 1,5-2 miliardy widzów na film (oczywiście piszemy o przebojach) jest tam w zupełności osiągalna. To jest największa kinematografia na świecie!

Boże, widzisz i nie grzmisz. Chyba oczywiste jest, że chodziło mi o rynek światowy i na nim filmy amerykańskie to jest 80%. Bollywood może sobie robić nawet 214237463857486956 miliardów filmów rocznie, tylko co z tego skoro wszystkie one trafiają tylko i wyłącznie do Indii. Dystrybucja kina Bollywood poza granicami tego kraju właściwie nie istnieje - czasem w Pani dostaniesz ich największy przebój i wszystko. To samo tyczy się kina japońskiego, z którego może 2/10 dostają się go ogólnoświatowej dystrybucji, więc sorry. O kinie z Mongolli, Sri Lanki czy Bahrajnu już nawet nie wspominam. Aha, żeby było śmieszniej to zgadnij do jakiego kraju trafia najwięcej nieocenzurowanych filmów amerykańskich wszelkiej maści - <werble>Japonia</werble>
Nadal chcesz się głupio kłócić?

widownia rzędu 1,5-2 miliardy widzów na film (oczywiście piszemy o przebojach) jest tam w zupełności osiągalna.

Miało nie być łapania za słówka, ale Ty o tych MILIARDACH na serio? Wiem, że ich w tych Indiach jest jak mrówek, ale pewnie połowa nie ma nawet na buty w których by mogli dojść do kina. Nie wydaje mi się to możliwe, może jakieś potwierdzenie czy coś w tym stylu?


skoro piszę jakiegoś posta, ptysiu, to chyba jasne jest, że piszę go w swoim imieniu, a nie w imieniu swoim, wujka Kazia, całej jego rodziny i znajomych.

"Ptysiu" to sobie możesz mówić do swojego partnera jak jakiegoś masz i Tobie pozwala. Dobierasz słowa w taki sposób, to się później nie dziw, że "rzeczywista rzeczywistość" jest interpretowana tak, a nie inaczej. "Rzeczywista rzeczywistość" to jest dla mnie czymś namacalnym typu "22. maja jest premiera Indiana Jonesa 4" czy "Słońce wstaje o wschodzie", a "moim zdaniem" to przekonanie graniczące z pewnością, które jednak może być błędne, dyskusyjne, nieprawdziwe - i najczęściej dotyczy rzeczy abstrakcyjnych. Zamiast iść w zaparte radzę się wypowiadać precyzyjniej.

Jestem rozerwany na dwie poły po przeczytaniu ostatnich postów. Z jednej strony lamenty o komercyjnym kinie mnie niespecjalnie absorbują, z drugiej nie łapię tych przykładów Bollywoodzkich i celu ich podawania. Wydawało mi się, że wspomniano o nich, bo "co narzekacie na komercję w kinie skoro tylko Holly oglądacie, a przecież najwięcej filmów robi się w Indiach". OK....

"Czasem Słońce, Czasem Deszcz" obejrzało więc ponad 1,5 mld widzów. Też obejrzałem, podobnie jak 20 innych tytułów dodawanych do... no tej... jednej z gazet, którą ciągle przynosi do domu moja żona. Wszystkie te filmy to robione na jedno kopyto kiczowate oglądajło. Widziałem kiedyś doprawdy piękny film hinduski (o jakimś niewolniku i władcy oraz kobiecie, co to od urodzenia była szkolona by dawać mężczyznom rozkosz - tytułu nie pamiętam, może ktoś mnie oświeci), ale jeśli większość Bollywood prezentuje się jak te filmy dodawane do gazety to ja nie widzę powodów by zarzucać komuś zamknięcie się w ramach Hollywood. W związku z tym rozmawiamy o komercji w dwóch największych ośrodkach filmowych pokrywających swoim zasięgiem cały cywilizowany świat. O ile - jak wspomniałem - ja nie lamentuję z powodu takiej, a nie innej kondycji kina - o tyle jeśli komuś komercja w kinie przeszkadza, to można chyba stwierdzić, że faktycznie "w kinie", a nie "tylko w kinie z USA".
Przykład Bolly pokazuje, że monopolu nie mają Amerykanie - abstrahując od jego jakości (dla mnie jest O.K.) i wartości intelektualnej. I nie - Bolly w całości tak nie wygląda (pisałem!),

Przykład innych kinematografii i tych bardziej offowych filmów w ramach kina amerykańskiego pokazuje, że nawet jak w głównym nurcie jest źle - cokolwiek to znaczy - to przez ten paradygmat blockbusterofana nie można recenzować jej kondycji. To, że Indiana ssie nie znaczy, że kino ostatnio ssie. To, że "Transformers" ssie, nie znaczy, że kino w ogóle ssie. Zawsze można odpalić "Oldboya" czy "Infernal Affairs" choćby po to, by zobaczyć, że inni też kręcą wartościowe, ciekawe i dobre, rozrywkowe kino.

Ja już skończyłem dyskusje, jak kogoś nie przekonałem to trudno. Niech sobie dalej jojczy, pisze 30 stron postów na forum jakie to filmy są teraz "fe" (komercja, komputer na komputerze komputerem pogania) a jakie były kiedyś "kul", niech marnuje energie, czas i swoją młodość na narzekania. Holly zawsze było dla ludu, dla "wspólnego mianownika", czyli idiotów. No tak, teraz jest jeszcze, a raczej - przede wszystkim - dla dzieci i nastolatków, ale one, powiedzmy , nie mają wyrafinowanych gustów (no cóż, Mental też nie ), ale pieniążki na bilety i gadżety oraz potrzebny czas jak najbardziej. Filmy robi się przemysłowo, dla kasy. Forse każdy lubi. Były perełki, teraz też są. Amen!


Widziałem kiedyś doprawdy piękny film hinduski (o jakimś niewolniku i władcy oraz kobiecie, co to od urodzenia była szkolona by dawać mężczyznom rozkosz - tytułu nie pamiętam, może ktoś mnie oświeci),


Może "Kamasutra" reż. Mira Nair ?
freak_outXP pieprzysz Nie podawaj jakichś przykładów Boolywodu bo to nie ma sensu. Nie mów, że amerykanie nie mają monopolu bo to też nie ma sensu. Dlaczego? Bo amerykanie mają monopol na filmy i tego też nie zmienisz. Zobacz sobie światowe Box office miesiąc temu, dwa miesiące temu, rok temu czy dwa lata temu. Jakie filmy sa zawsze na szczytach, jakie filmy najwięcej zarabiają? Filmy amerykańskie, wiem ameryki nie odkryłem, ale ty tu próbujesz wszystkim wmówić, żę jest inaczej. ANi booly ani żaden inny rynek nie ma i raczej mieć nie bedzie monopolu. Najlepsze filmy mimo, że poziom wyrażnie spadł nadal będą robić amerykanie. I tak jak Mefisto powiedział, niech sobie Booly kręci miliardy filmów, które i tak swoją drogą są na jedno kopyto, to i tak monopolu mieć nie będą. Booly to dla mnie jeden z najgorszych rynków filmowych jakie widziałem. Filmy z tamtąd sa głupie i nudne. Jak miałbym wybierać to wolałbym obejrzeć wymieniony przez Mental a Irański film o wypasie kozic górskich

Były perełki, teraz też są. Amen!

z tymi "perelkami" jest jak z zubrami. kiedys bylo ich pelno, a teraz to tylko w reklamach wystepuja.

Details, details... 80% w czym ? Masz na myśli liczbę widzów ? Premier ? Kopii w kinach ? Przychody ? Ja nie wiem, co to jest "80% rynku" i na jakiej podstawie tak sądzisz.
Pewnie na takiej, że w Twoim mieście grają w kinach to, o czym kto inny, bardziej zainteresowany (przychodami) zadecydował za Ciebie. Ale raczej nie, bo Ciebie i tak cała reszta nie interesuje, tylko Indiana Jones i czwarty Terminator. Wiadomo, Polacy kochają USA.


w tym momencie ocierasz się o śmieszność, ale pewnie o tym wiesz
80% rynku RYNKU - żadnych kopii, przychodów, premier, liczby widzów, tylko całego rynku. Filmy Amerykańskie są dystrybuowane i kupowane na cały świat, w przeciwieństwie do kina Bollywood, które robione jest dla samych Indii tylko i wyłącznie - a że czasem trafi się jakiś "hit" za ocean niczego nie zmienia. Myślisz, że jakie filmy kupują dystrybutorzy w Cannes, Paryżu, Londynie? Amerykańskie głównie. Cała reszta idzie, ale na sztuki.


Kpisz, czy o drogę pytasz ? Czyli Bliski Wschód, Azja Środkowa i Południowa, Afryka (przede wszystkim państwa muzułmańskie) i nawet Ameryka Łacińska + cała diaspora hinduskich informatyków i księgowych we Wspólnocie Brytyjskiej to są "tylko Indie" ? No i jeszcze Pakistan.
W Great Britain nawet się co jakiś czas któryś bolly dopcha do Box Office'u (TOP Ten).
Sorry, ale mówimy tu o nawet ponad 2 miliardach widzów.


2 miliardy widzów? W Afryce cały czas trwają wojny domowe, rewolucje, masakry, ludzie wciąż są wykorzystywani, w Indiach większość ludzi jest tak biedna, że nie ma na chleb, Ameryka Łacińska zajmuje się kokainą i innymi bzdurami - ci ludzi chodzą do kina na ruski rok. To, że filmy są dystrybuowane do takich to a takich krajów nie oznacza, że ogląda je miliardy osób. Więc kpisz?


Jak masz dostęp do Internetu i karte płatniczą, to ja nie widzę problemu. Niektórzy nie widzą problemu nawet, jak nie masz karty płatniczej .

to miało być śmieszne? bo jako wypowiedź poważna nie ma sensu, żadnego.


Co ma piernik do wiatraka ? Poza tym Japonia to jest bardzo specyficzny rynek, BARDZO specyficzny. To się nadaje na oddzielny artykuł.

ma bardzo dużo - otóż Japońce jak nikt kocha kino USA, a wszelkie gwiazdy nie bez kozery właśnie tam strzelają reklamy, bo tam się to sprzeda. Rynek japońskie jest dla Ameryki jednym z największych rynków zbytu jeśli idzie o filmy.


Za wikipedią:

Film zdobył ogromną popularność nie tylko w Indiach, ale na całym świecie. Udało mu się dostać na listę Top-10 amerykańskiego boxoffice'u, w Wielkiej Brytanii zajął trzecie miejsce w rankingu UK Top Charts. Łącznie na całym świecie obejrzało go już przeszło miliard widzów.

Gdzie indziej (prawie wszędzie), że ponad 1,5 mld. Teraz wystarczy wejść na odpowiednie strony (amerykański Box Office, brytyjski UK Top Charts czy jakieś inne IMDB ) i sprawdzić.


co z tego wynika? Dokładnie to, co już wcześniej powiedziałem. W Bollywood kręci się filmy dla Bollywood. Raz na 10 lat jakiś ich największy film zbierze parę nagród i trochę widzów na świecie, ale to nie oznacza, że kino Bollywoodzkie wychodzą w jakichś koszmarnych ilościach poza granice Indii czy Pakistanu. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że kino Chińskie jest największe na świecie, bo Przyczajony Tygrys zdobył Oscara i pieniądze w USA. Te przykłady, co tak ciągle podajesz, to kilka-kilkanaście większych produkcji. Cała reszta tego co kręcą trafia tylko do kin w Indiach. Natomiast większość tego co kręci się w USA trafia do kin całego świata. I to jest to 80% rynku. Naprawdę nie wiem co starasz się udowodnić. Ale pomogę Ci: wejdź w internet, przejrzych box office'y różnych krajów, przejrzyj ich aktualny repertuar kinowy, a sam zobaczysz, że znacząca większość to będzie kino amerykańskie, czy tego chcesz czy nie. EOT.
Dziwiła mnie praktycznie zerowa frekwencja Indyjskich filmów na listach box-office wszechczasów. Odpowiedź jest dosyć prosta: "average movie ticket price is under $1".

Tak a propos: Przykre
Przykre, choc mnie taka sytuacja nie dziwi wcale a wcale.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •