wika
Rozmawialiśmy już na Forum o pomyśle wprowadzenia uniwersalnego podręcznika do historii dla całej wspólnoty europejskiej. Teraz eurodeputowani zaskakują nas nowym pomysłem utworzenia odpowiedniego Muzeum.
Nad projektem pracuje grupa historyków pod przewodnictwem prof. Hansa Waltera Hetera. Nie zapadła jeszcze decyzja co do miejsca powstania takiego ośrodka, ale najprawdopodobniej będzie to Bruksela. Niestety cała idea z polskiego punktu widzenia wydaje się kontrowersyjna jeśli chodzi o sposób przedstawienia historii. Wydaje się iż dzieje Polski są jednoznacznie pominięte. Nie ma bowiem tym projekcie ani słowa o zaborach, nie dowiemy się nic o Polsce w czasie II wojny światowej, Armii Krajowej czy Powstaniu Warszawskim. Zadziwiająca jest również teoria iż jesień ludów w 1989r. zaczęła się od obalenia muru berlińskiego, a nie od Obrad Okrągłego Stołu.
Przyznam że jest to dla mnie bardzo kontrowersyjny pomysł, który został zideologizowany i upolityczniony.
Poczekam jednak na wasze zdanie. Zapraszam.
Podobnie jak w przypadku podręcznika należy zadać jedno pytanie, zamiast się oburzać. Na ile polscy historycy podjęli próbę wypromowania na rynku europejskim takich tematów z historii Polski, które nie powinny być obojętne dla Europy.
Przy podręczniku polskie środowisko naukowe podjęło krytykę, że sprawa polskiej historii jest pomijana, ale nikt nie zadbał o to, by pewne elementy polskiej historii wprowadzić do tego podręcznika - wówczas uczeń Europy o polskiej historii by usłyszał, dokładnie to, co byśmy zaproponowali jako kraj. Jeżeli chcemy, by o nas się uczono i nas poznawano, to trzeba to również na rynek edukacyjny Europy wprowadzać. A nie tylko się oburzać, że o nas nic nie wiedzą.
Obawiam się, że i tu jest podobnie.
Wyniki prac tej komisji mówiąc bardzo delikatnie z naszego, polskiego punktu widzenia są wręcz nie do przyjęcia. Jak bowiem można rozmawiać o historii, nie wspominając o zaborach, czyli rozebraniu jednego z największych ówczesnych państw, jak można pominąć bohaterskie powstanie Warszawskie, jak można mieć czelność mówić że polski opór przeciwko nazistom, zakończył się wraz z kampanią wrześniową ?? Jak można przeinaczać historię, i datować ją na nowo mówiąc ze jesień narodów zaczęła się od Berlina, a nie od Polski ??.
Wszytko to jest tak oburzające z naszego punktu widzenia, że chyba najlepszą metodą byłoby wycofanie się naszego przedstawiciela z tego „szacownego” grona. Swoją drogą nie wiem, co robi tam właściwie ten Polak w tejże komisji skoro przyzwala na takie wielkie nadużycia, czy załatwia on czyjeś interesy ? z pewnością nie są one polskie..
Wiadomym jest, że jeśli na czele komisji będzie stał Niemiec, mimo całego profesjonalizmu, będzie on lansował interesy swojego narodu pokazując je właściwie w ten sposób jak widzimy. Odebrano nam już Obrady Okrągłego Stołu, chociaż w tej sprawie uważam, ze sami my Polacy do tego doprowadziliśmy. Zauważmy jak u nas jest obecnie przedstawiany sam fakt Okrągłego Stołu, czołowi politycy wypowiadają się w tym względzie jako zdrada, hańba, coś co w ogóle nie powinno mieć miejsca, zapominając jednocześnie że mimo całego zła jakie mogło i być może przyniosło ono ze sobą – jest niejako obaleniem systemu komunistycznego. Nawet jeśli politycy dogadali się tam z komunistami, nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy przekreślać tego wydarzenia, na forum publicznym jak czynią to obecnie politycy. Wydaje mi się, że akurat tą sprawę sami sobie odebraliśmy, wstydząc się za pionierskie wydarzenia roku 1989.
Boje się, że w taki sam sposób jaki obecnie deprecjonuje się Lecha Wałęsę odbierzemy sobie też kiedyś Solidarność, ale to zapewne jeszcze przyszłość.
Jeśli ten Instytut powstanie z historią taką jak obecnie nam to zaprezentowano, to z pewnością polskie społeczeństwo zostanie bardzo zniechęcone do samej instytucji jaką jest Unia Europejska.
Zapewne podniosą się tu głosy, że nie można pokazać wszystkiego, tak jak my byśmy tego chcieli, jednakże zakłamywanie historii i przekuwanie jej na niemiecka modłę jest dla mnie wręcz skandalem, na którą nie powinniśmy się nigdy zgodzić.
Inną sprawą jest to jak my, Polacy dbamy o promocje naszej historii – jak się wydaje wcale, a to co mamy czasem ukrywamy, wstydząc się tego i najchętniej wyrzucilibyśmy to w ogóle z naszej pamięci, podczas gdy inne narody wręcz lansują swoją historię, mogąc wpisać się jakoś w dzieje swiata. My, jak te szare gąski próbujemy schować się gdzieś, byleby nikt o nas nic nie wiedział.
Przy podręczniku polskie środowisko naukowe podjęło krytykę, że sprawa polskiej historii jest pomijana, ale nikt nie zadbał o to, by pewne elementy polskiej historii wprowadzić do tego podręcznika - wówczas uczeń Europy o polskiej historii by usłyszał, dokładnie to, co byśmy zaproponowali jako kraj. Jeżeli chcemy, by o nas się uczono i nas poznawano, to trzeba to również na rynek edukacyjny Europy wprowadzać. A nie tylko się oburzać, że o nas nic nie wiedzą.
No i właśnie Edwardzie pewien profesor z Polski zaangażował się w to urocze dzieło. Nie wydaje mi się jednak ażeby działał on w interesie polskiej nauki. Na takie zarzuty odpowiedział zresztą wymownym zdaniem: „W każdym z 27 krajów znajdą się przekonani, że to właśnie ich kraj został potraktowany po macoszemu”. Ów profesor o jakim tu mówimy to Włodzimierz Borodziej, znany ze swojego specyficznego spojrzenia na historie okiem radzieckiej historiografii.
pytanie, kto owego profesora wskazał do tego gremium, skoro znane jest jego podejście do historii Polski? I jeżeli taką wizję historii prezentuje, to nic dziwnego, że nie znalazło się powstanie warszawskie (w końcu zbrodnicze z punktu widzenia co niektórych), że nie ma mowy o walce z okupantem o kampanii wrześniowej (bo przecież polskie podziemie z nim współpracowało), trudno też napisać o rozbiorach, o też trzeba by powiedzieć o udziale Rosji, a to jakoś nie odpowiada. Jak się deleguje do pracy w komisji kogoś takiego, to później nie należy się dziwić.
Na szczęście podniósł się w tej sprawie donośny głos i obecnie powstaje pewien list protestacyjny do Hansena Pötteringa, pod którym podpisują się polscy europosłowie, ale i nie tylko. Polacy zabiegają również o poparcie wśród innych przedstawicieli państw UE. Za protest odpowiada prof. Wojciech Roszkowski.
Cały projekt wydaje się bardzo tendencyjny. Pozbawiono go nie tylko tematów związanych z Polską, ale także kwestii „drażliwych”. Muzeum to miało przedstawiać historię Europy bez odwołania do chrześcijańskiej tradycji. Katolicyzm został planowo usunięty z dziejów jako ten podobno nieistotny dla dziejów. Projekt poruszał jedynie sprawę reformacji ale również w sposób niewystarczający.
1szymek1,
Cały projekt wydaje się bardzo tendencyjny. Pozbawiono go nie tylko tematów związanych z Polską, ale także kwestii „drażliwych”. Muzeum to miało przedstawiać historię Europy bez odwołania do chrześcijańskiej tradycji. Katolicyzm został planowo usunięty z dziejów jako ten podobno nieistotny dla dziejów. Projekt poruszał jedynie sprawę reformacji ale również w sposób niewystarczający.
No to, po co nam się pchać do takiego muzeum z naszym dziedzictwem narodowym, skoro ta moim zdaniem nazbyt "nowoczesna" tak dziełach, jak i w czynach Europa już od samego początku tegoż przedsięwzięcia wypina się na nas.
Gdyby to ode mnie zależało, to wysłałbym temu panu Hansenowi Pötteringowi, wypchaną trocinami makietę niedźwiedzia syberyjskiego ze swastyką wbitą w jego "cztery litery", prezerwatywą na łbie, i tabliczką zawieszoną na pysku z napisem - "Niech się święci 1 Maja!"...z dopiskiem - "Prezent od Polski dla Europejskiego Muzeum Historii"...wszystko.
No to, po co nam się pchać do takiego muzeum z naszym dziedzictwem narodowym, skoro ta moim zdaniem nazbyt "nowoczesna" tak dziełach, jak i w czynach Europa już od samego początku tegoż przedsięwzięcia wypina się na nas.
Można mieć wiele zastrzeżeń do wizji Europy, Unii Europejskiej, i historii, o której chce się w Europie mówić. Ale jeżeli sami nie będziemy się pchać, próbując wprowadzać to co dla nas istotne i ważne, to z pewnością inni za nas tego nie zrobią.
Edward,
Można mieć wiele zastrzeżeń do wizji Europy, Unii Europejskiej, i historii, o której chce się w Europie mówić. Ale jeżeli sami nie będziemy się pchać, próbując wprowadzać to co dla nas istotne i ważne, to z pewnością inni za nas tego nie zrobią.
No, ja o tym wiem Edwardzie, tylko po prostu nerwy mnie ponoszą, gdy widzę jak nasz kraj jest w tej UE traktowany.
Zastanawiam się też co jakiś czas m.in. nad tym:
- czy takie niemiłe sytuacje, jakie spotykają nas ze strony niektórych przedstawicieli państw zrzeszonych w UE, są jakimś splotem przeróżnego rodzaju przypadków?....
- czy jest to chęć ze strony powyższych niemal ciągłego dawania nam lekcji pokory, jako beniaminkom tej wielkiej europejskiej rodziny wśród której nadal jeszcze nie potrafimy się ani znaleźć, ani odpowiednio zachować?...
- a może jesteśmy tam tylko owymi obśmianymi już niejednokrotnie na forach publicznych polaczkami, którym należy w sposób dobitny i jednoznaczny pokazać ich miejsce w tym unijnym szeregu?...
Doprawdy sam już nie wiem.
Wiem natomiast to, że wartości, które chce wprowadzić do UE Polska, brzmią chyba tam dla większości jej członków jakoś tak jakby beznadziejnie staro, a nawet zabobonnie.
Dzisiejsza Europa chce promować wszelakiego rodzaju nowości.
Dla wielu jej krajów podstawową komórką społeczną nie jest już bynajmniej małżeństwo składające się u podstaw z kobiety i mężczyzny - Europa chce promować związki mężczyzna plus mężczyzna, kobieta plus kobieta, albo powyżsi plus jakieś zwierzątka.
W kwestii wiary modne są również pewne nowości, a nie jakaś tam wiara w jednego Boga, którego na dodatek podobno trzeba się bać.
Myślę, że gdyby tak zaproponować w Brukseli założenie na przykład, sekty "Wyznawców Maryli Rodowicz", to pewnie nie trzeba by było zbyt długo czekać, ani na członków owego komitetu założycielskiego, ani na specjalne dotacje na ten cel.
Mam też wrażenie, że my Polacy jesteśmy dla większości owych "nowoczesnych" Europejczyków pewnego rodzaju reliktami przeszłości, która ich chyba już nie interesuje.
Jak więc wepchnąć się do tej UE z tym naszym "przestarzałym" patriotyzmem, z tą naszą odwieczną wiarą, z tym naszym polskim honorem?...
P.S.
Gdyby się okazało, że to co napisałem powyżej, jest tylko jakimś niemającym nigdzie miejsca wytworem mojej wyobraźni?...to z całą przyjemnością protestował nie będę - wręcz przeciwnie!...tym razem jednak z nieukrywaną obawą patrzę na te moje ewentualne racje, które jakoś mnie nie cieszą.
Pozdrawiam.
Myślę, że dyskusja o tym muzeum to tak naprawdę fragment szerszego tematu o postrzeganiu historii. Wyodrębnić można pod tym względem dwa podejścia:
1. Albo traktujemy historię obiektywnie, widzimy ją bardziej jako coś wspólnego.
2. Albo postrzegamy ją jako coś bardziej subiektywnego. Z tym ostatnim wiążą się stwierdzenia, że "Każdy naród ma swoją historię", że "Historię piszą zwycięzcy" itp.
To często rzutuje na popieranie/niepopieranie idei wspólnego muzeum i innych tego rodzaju integracyjnych inicjatyw.