wika
Family Guy- serial sławny i nagradzany (chociaż częściej nominowany). W praktyce wulgarna zrzynka z Simpsonów czy autonomiczne dzieło Setha McFerlane`a.
Staram się go oglądać na bieżąco, z początku był świeży i mocny, przekraczał czasami granicę dobrego smaku, ale nie działo się to zbyt często. Oglądając jednak ostatnie sezony zauważyłem znaczący spadek formy- całe odcinki praktycznie o niczym, zbudowane na fabularnym szkielecie pozbawionym grama tkanki. Ot leci sobie serial w tle i tyle, umoralniające gadki Briana męczące a Peter irytująco głupi. Coś mi się zdaję, że serial zmierza do końca pomimo świetnych wyników oglądalności, które zapewnią mu jeszcze długie ekranowe życie. Problem w tym jakie ono będzie
Jak wiadomo z South Parku, scenariusze do FG piszą manaty za pomocą kolorowych piłeczek z hasłami.Sądząc po jakości tworu McFerlane'a, zaczynam podejrzewać, że to wcale nie żart ze strony Stone'a i Parkera.
Co od tendencji spadkowej - najlepszym przykładem jest tu postać Stewiego - z początku rozkoszne wcielenie czystego zła, z czasem stal się po prostu pospolitym, mdławym gejem-niemowlakiem.
Pytanie tylko, po co starasz się być na bieżąco z wulgarną zrzynką z Simpsonów?
Wciąż liczę, że się coś polepszy
Podpimpuję temat, choć jeden już jest. . Niech mod zdecyduje, czy przenosić.
wulgarna zrzynka z Simpsonów czy autonomiczne dzieło Setha McFerlane`a.
Simpsonowie skończyli się na Kill`em All. Na poważnie - szanuję dzieło Groeninga za przetarcie ścieżki. Nie oglądam często zacnego przodka, przyznaję, że film kinowy jest w pytkę. Ale co z tego, skoro w glebę wbija go każdy praktycznie odcinek FG. Przegięcie pały serwowane w FG tak mi pasuje, że "Simpsonowie" stali się dla mnie letniutcy jak woda w wiejskiej gliniance.
Krótko, za co kocham "Family Guy":
- szydera ze wszystkiego, co się rusza,
- Peter kontra Wielki Kurczak. I inne powracające motywy.
- każdy sposób dobry, by zrobić głupią aluzję (np. goły Stewie pomyka po markecie wrzeszcząc "Ratunku, uciekłem z piwnicy Kevina Spacey!"),
- bardzo swobodne podejście do wszelkich uznanych hierarchii, także estetycznych ("Nie podobał mi się <<Ojciec Chrzestny>>"),
- zabijające dygresje (nie da się wybrać najlepszej, może Stewie spotyka Jezusa pod prysznicem? Nie, lepszy Bóg w łóżku z Jenną Jameson. Nie, itd.),
- szydera nie pomija samego serialu,
- Lois to najseksowniejsza kura domowa ever.
- scenarzyści FG to najbardziej kreatywna paka na świecie, może oprócz tych doglądających "Doktora House`a",
- twórcy FG wiedzą, kiedy naprawdę zaczęła się II wojna światowa i kogo najpierw Niemcy najechali,
- miało być krótko.
z początku rozkoszne wcielenie czystego zła, z czasem stal się po prostu pospolitym, mdławym gejem-niemowlakiem.
Właśnie, ile można być rozkosznym niemowlaczkiem snującym plany podbicia świata i krwawej łaźni dla mamy? Na szczęście można być rozkosznym gej - niemowlaczkiem, snującym plany podbicia świata i krwawej łaźni dla mamy. Co to zresztą za pospolity niemowlak, co przenosi przypadkiem sąsiada do 1939 r. za pomocą własnego wehikułu czasu?
Peter irytująco głupi.
Zawsze był głupi. W czym przejawia się "irytująca głupota"?
umoralniające gadki Briana
Że co?
Co do powyższego - pełna zgoda. Obejrzałem 18 sezonów Simpsonów i uwielbiam ten serial.. Ale FG jest zwyczajnie.. ostrzejszy. Twórcy jadą po bandzie aż miło, i jak przy Simpsonach się uśmiecham, to przy FG momentami spadam z krzesła. No i w The Simpsons nikt nie zapomniał jak się siada
Przy okazji, można zmienić nazwę temat na Family Guy vs The Simpsons bo coś czuję że o tym będziemy dyskutować (Ankieta byłaby mile widziana).
No właśnie serial jest tak ostry, że brak mu skali. A może po prostu składa się z odpowiednich klisz, o których wiadomo, że zaskoczą i się spodobają, czy raczej sprzedają.
Peter jest irytująco głupi bo... jest go czasami zbyt dużo. Po prostu człowiek ma już czasami dosyć tych samych gagów w lekko zmienionej postaci. Można mówić, że zawiera setki odniesień do popkultury, ale co z tego? Chyba nie chodzi o to by wsadzić do jednego wora jak najwięcej, nie tworząc czegoś nowego.
Gdy oglądam Family Guy`a czasami odnoszę wrażenie, że to wszystko ledwo fabularnie się trzyma.
A Brian to alter ego twórcy serialu, przez jego usta przechodzą największe bzdety o polityce itp. Zupełnie nie rozumiem co te dyrdymały robią w filmie, zwłaszcza, że zazwyczaj są jednostronne i płaskie. Np. South Parku są też liczne nawiązania i podobny humor. I South Park jest w tym po prostu lepszy. Z całym szacunkiem dla McFerlene`a ale jego produkcje rozpatruje jako proste produkty marketingowe. mają sie sprzedać, a część ludności uważająca się za oświeconych powiedzieć: awesome, jeszcze nikt nie posunął się do tego w telewizji! Na dłuższą jednak metę nic z tego nie wynika a serial broni sie właśnie tylko swoją obscenicznością i umownym humorem.
A ja bym tu dodał jeszcze jeden punkt odniesienia - "American Dad". Zacząłem oglądać ten serial z nastawieniem na jeszcze jednego klona "The Simpsons" i mile się zawiodłem. Co prawda, jestem dopiero w połowie pierwszego sezonu, ale mówię Wam, że jeśli uważacie, że w FG "jedzie się po bandzie", tudzież że jest to "animka" ostra to powinniście zobaczyć, co się wyprawia w AD Wulgarne to-to jest bardzo (dużo bardziej niż FG - np. jeden odcinek poświęcony jest walce głównego bohatera z uzależnieniem od onanizmu - nie ma w nim miejsca na półśrodki i półsłówka, po prostu jest "świńsko"), ale przy tym bardzo zabawne.
Rodzina, niby "modelowa", jak na takie "bajki", ale nic bardziej mylnego, jest ojciec, pracownik CIA, oddany patriota i w ogóle człowiek o sztywnym, jak pień kręgośłupie , jest kosmita (ale trochę inny od ALFA), jest złota rybka z rozumem niemieckiego (heh!) skoczka narciarskiego, córka chyba-hipiska etc. etc. Bardzo śmieszne, mówię Wam, przynajmniej, jak dotąd (1/2 pierwszej serii).
A do FG się przymierzam dopiero na dobre. Kiedyś z bratem młodszym obejrzeliśmy pierwszy i drugi sezon i ubaw mieliśmy niezły, a potem zacząłem oglądać "The Simpsons" od deski do deski i po skończeniu już-już miałem się brać za FG, ale jeszcze zahaczyłem o AD, no i Peter Griffin znowu poszedł w odstawkę...
Jakkolwiek wrócić, jak już wspomniałem, do serialu zamierzam.
Peter jest irytująco głupi bo... jest go czasami zbyt dużo.
Kurde, co robić, to jedna z głównych postaci, wręcz bohater tytułowy. Powtarzalność gagów - można tylko z grubsza przewidzieć, co Peter zrobi. Wiadomo, będzie to megagłupie, z elementami dowcipów o pierdzeniu, prymitywnymi uprzedzeniami, dręczeniem Megan, uwielbieniem beztroskiej zabawy bez pytania o konsekwencje albo zakwestionowaniem jakiejś oczywistej oczywistości. Albo wystąpieniem na wieczorze panieńskim córki w charakterze striptizera. nie podejmuję się przewidzieć kierunków działania tej postaci.
Gdy oglądam Family Guy`a czasami odnoszę wrażenie, że to wszystko ledwo fabularnie się trzyma.
Bo tak ma być. Odcinki z pierwszych serii były bardziej poukładane fabularnie, potem mniej, ale skoro dygresje były od początku, ja to kupuję. Nie każda fabuła musi być bardzo skomplikowana.
A Brian to alter ego twórcy serialu, przez jego usta przechodzą największe bzdety o polityce itp.
Fakt. Z drugiej strony Brian jest parodią liberalnego intelektualisty. Wygłasza słuszne twierdzenia, których nikt nie słucha, ma rozgrzebaną, pretensjonalną powieść i bez przerwy popija.
część ludności uważająca się za oświeconych powiedzieć: awesome, jeszcze nikt nie posunął się do tego w telewizji!
No, pod tym względem FG na pewno mnie łechce. Czy ludzi nie lubiących FG uważam za "mniej oświeconych"? Korci powiedzieć, że tak, ale myślę, że po prostu za mało odcinków obejrzeli.
Na dłuższą jednak metę nic z tego nie wynika
Piękne w FG jest też to, że nie mówi odbiorcom, co mają myśleć. eśli widz nie ufa liberalnym intelektualistom, to raczej nie wyciągnie z serialu słusznej nauki na przyszłość.
@ "American Dad"
Serial zacny, warto obejrzeć. Dyrektora CIA podkłada Patrick Stewart, co dla mnie daje +10 punktów do lansu. Jest więcej o polityce, a że ja lubię nabijanie się z polityków i ich andronów, AD ma u mnie dodatkowe plusy. FG nie przebija, ale i tak jest świetny. Nie ma to jak wtrącić sąsiadów do zaimprowizowanego Guantanamo. Albo niszczyć George`a Clooneya
Problem w tym, że Brian jest chyba niezamierzoną parodią. Nie ma jakichś odchyłów w sensie przekoloryzowanej głupoty czy szatańskiej przebiegłości, ot taka mądra głowa, której nikt z bohaterów nie słucha.
Obejrzałem niedawno parę odcinków American Dad, ale serial mnie nie porwał (może zacząłem od tych słabszych?). Zawsze jest jednak dobrze usłyszeć głos Picarda
Zastanawia mnie jednak to, że kreskówka jest produkowana przez znany ze swego poparcia dla ekipy Busha Fox. Naprawdę dawno nie widziałem czegoś w tak bezlitosny sposób drwiącego z USA.
Fox może i jest prokonserwatywny, ale kasę przecież robić chce. Skoro ludzie chcą oglądać FG i AD, to dlaczego nie produkować? FG raz już zdjęli, ale do wznowienia emisji, oprócz głosów fanów przekonała decydentów z Foxa świetna sprzedaż serialu na DVD.
Poza tym w USA masz przecież długoletnią tradycję wolności słowa i prawa do krytykowania rządu. Na takim "backgroundzie" można budować, wbrew pozorom nie ma w tym nic szokującego. No i jeszcze obecność FG i AD w ofercie Foxa pozwalała stacji odrzucać oskarżenia o probuszyzm (ok, tu sobie gdybam, czy kiedyś tak się tłumaczyli? Teraz już na pewno nie). Generalnie, dla każdego coś miłego z tego wynika.
Briana nikt nie słucha, bo kto teraz słucha autorytetów?
Tak się zastanawiam kim są Ci słynni decydenci z Foxa, którzy lubią zdejmować dobre programy a pompują kasę w takie np. prison breaki.
I jak tu nie lubić "Family Guy"?
W "American Dad" Karl Rove był Lordem Sith, może nie skojarzył, kto robi FG? Brian jako Republikanin - delicje się szykują.
Przyznaję że osobiście uwielbiam FG, a ludzi do których ta bajka nie dociera trochę nie rozumiem.. śmieszą mnie sytuacje, dowcipy i zachowania bohaterów, a duet jaki tworzy Stewie z Brian'em jest świetny:D
Nie rozumiem tylko czemu na comedy central serial puszczany jest tak późno a tacy 'włatcy móch' lecą wcześniej.. akurat ta bajka w ogóle do mnie przemawia..