wika
cytat za Interią. Co o tym sądzicie?
Jan Paweł II chciał ustąpić z powodu stanu swego zdrowia, ale ostatecznie tego nie uczynił, by nie stwarzać niebezpiecznego precedensu - ujawnił kardynał Julian Herranz w swej książce.
W tomie zatytułowanym "W okolicach Jerycha - wspomnienia lat ze świętym Josemarią i Janem Pawłem II" hiszpański kardynał - przewodniczący Papieskiej Rady Tekstów Legislacyjnych - napisał o swym spotkaniu z arcybiskupem Stanisławem Dziwiszem 17 grudnia 2004 roku, czyli na niecałe cztery miesiące przed śmiercią papieża.
"Rozmawialiśmy o opinii, którą już znacznie wcześniej wyraziłem na pytanie arcybiskupa, czy Ojciec Święty powinien zrezygnować po ukończeniu 75 czy 80 lat. Odpowiedziałem, że ze względu na wiek papież nie powinien tego czynić". Według relacji kardynała Herranza papieski sekretarz miał wtedy zauważyć, iż "papież ma duży dystans do swego urzędu i we wszystkim zdaje się na Opatrzność".
Rozmowa ta ma być dowodem na to, że najbliżsi współpracownicy polskiego papieża rozważali możliwość jego rezygnacji. W innym miejscu książki kardynał Herranz zanotował, że "Jan Paweł II nie ustąpił, bo obawiał się stworzyć niebezpieczny precedens dla swoich następców, gdyż mogłoby się zdarzyć, że któryś z nich mógłby być obiektem nacisków ze strony tych, którzy chcieliby go obalić".
Oznacza to zatem, że papież, świadom swych ograniczeń z powodu pogarszającego się stanu zdrowia, poważnie zastanawiał się nad tym, czy nie ogłosić rezygnacji. Nie zrobił tego jednak jedynie w obawie przed konsekwencjami tej decyzji dla swoich następców.
Te rewelacje hiszpańskiego purpurata mają, jak się podkreśla, prawdziwie sensacyjny charakter. Niemal do ostatnich chwil z Watykanu napływały zapewnienia, że Jan Paweł II nie bierze pod uwagę ewentualności dymisji. Pisał o tym kilka razy, powołując się na rozmowę z papieżem, znany katolicki publicysta Vittorio Messori, który wszelkie spekulacje na ten temat uciął stwierdzeniem: "Papież nie ustąpi, gdyż nie można rezygnować z krzyża, jaki się dźwiga".
Myślę że dobrze się stało że Jan Paweł II nie ustąpił ze Stolicy Piotrowej.
Dzięki temu mogliśmy widzieć, że on też cierpi, że jest chory, a jednak daje nam pewne przesłanie, że człowiek do końca realizuje jakiś plan i dalej jest człowiekiem, a nie zawadą. Choć cierpiał, to jednak nie zaprzestał swojego posłania, swojej misji i do końca swoich dni realizował Boży plan.
jeżeli wczytamy się w testament, to we fragmencie pisanym w roku 2000 w czasie rekolekcji wielkopostnych, Jan Paweł II napisał: Z wyroków Opatrzności dane mi było żyć w tym trudnym stuleciu, które odchodzi do przeszłości, a w roku, w którym wiek mego życia dosięga lat osiemdziesięciu, należy pytać, czy nie czas powtórzyć za biblijnym Symeonem Nunc dimittis? (...)A zatem taka myśl się pojawiła. Ale zaraz następuje ciąg dalszy: Ufam, że On Sam pozwoli mi rozpoznać, dokąd mam pełnić posługę, do której mnie wezwał w dniu 16 października 1978. Proszę Go, ażeby raczył mnie odwołać wówczas, kiedy Sam zechce. "W życiu i śmierci do Pana należymy... Pańscy jesteśmy". Ufam też, że dokąd dane mi będzie spełniać Piotrową posługę w Kościele, Miłosierdzie Boże zechce użyczać mi sił do tej posługi nieodzownych. A zatem już wówczas wszystko zostało oddane w ręce Opatrzności.
Więc taka opcja była przynajmniej przez niego rozważana. Chyba nawet dosyć poważnie, skoro wzmianka o tym pojawiła się we wspomnianym testamencie.
Co do precedensu, którego wielu się obawiało, że powstałby w wypadku abdykacji papieża, to tak naprawdę nie byłby to wcale precedens. Przypadki rezygnacji papieży czy też złożenia ich z urzędu w historii się zdarzały, ostatni był Celestyn V który zrezygnował po krótkim pontyfikacie w 1294 r.
Obawiam się że odpowiedź na pytanie, na ile polityka Kościoła w ostatnich latach pontyfikatu Jana Pawła II była jego własną, a na ile była wypadkową gry poszczególnych frakcji i grup interesów w kurii rzymskiej, może być nieco inna, niż się dzisiaj może wydawać.
jeżeli się podchodzi w taki sposób do Koscioła, to rzeczywiście zwolennicy ustąpienia mogliby mieć rację.
Problem polega na tym, że takie spojrzenie na Kościół jest niewłaściwe. Brakuje mu spojrzenia wiary, a z tej perspektywy wygląda to zupelnie inaczej.
Problem polega na tym, że takie spojrzenie na Kościół jest niewłaściwe
Dlaczego niewłaściwe? Jest jednym z wielu możliwych, co zasugerowałem w swoim poprzednim poście.
Nie da się zaprzeczyć faktowi, że Kościół to doskonale zorganizowana struktura. Gdyby tak nie było, to chrześcijaństwo nie zrobiło by tak oszałamiającej "kariery" na przestrzeni dziajów, nieporównywalnej prawdopodobnie z niczym innym.
Dlaczego niewłaściwe? Jest jednym z wielu możliwych, co zasugerowałem w swoim poprzednim poście. Napisałem wyżej. Nie mówię, że nie jest jednym z wielu, ale nie ma w nim spojrzenia wiary. Dopiero takie patrzenie jest pełne.
A co do jednoosobowego zarządzania instytucją Kościoła to jednak mit. Bez względu na wiek, jaki miałby papież, nie jest w stanie kontrolować i kierować wszystkim. Władza w Kościele jest jednak władzą kolegialną, a na poziomie każdej diecezji biskupi mają bardzo dużą autonomię.
Edward,
Władza w Kościele jest jednak władzą kolegialną, a na poziomie każdej diecezji biskupi mają bardzo dużą autonomię.
I to się właściwie potwierdza.
Weźmy choćby ostatnie "niesmaki" jakie pojawiły się wokół radia Maryja, a konkretnie wokół o. Rydzyka.
O ile mi wiadomo to bodaj nasz episkopat wystosował pismo (skargę?) do Watykanu w tej sprawie zarzucając m.in. powyższemu upolitycznianie tej rozgłośni.
Watykan jednak jak wiemy ową skargę odesłał z powrotem do episkopatu stwierdzając iż, rozwiązanie tego problemu leży w gestii hierarchów kościoła w Polsce.
Dodano tam chyba tylko tyle, że rozgłośnia radiowa która odchodzi od podstaw kanonów wiary katolickiej, nie może być uważana za rozgłośnię katolicką.
Tak więc, już choćby powyższy fakt może świadczyć o tym że zarówno papież, jak i administracja Watykanu nie uzurpuje sobie jakichś szczególnych praw do ewentualnej dyktatury.
Zwróćcie jeszcze uwagę Szanowni Państwo na to, że ludzie chętnie podgrzewają "sensacje" krążące wokół kościoła lub stolicy Piotrowej.
Świadczy to chyba o tym że to właśnie my chcielibyśmy rządzić kościołem.
Mówię tak dlatego że kiedy pojawiła się informacja o możliwości ustąpienia J.P. II jako papieża - zaraz też pojawiły podobne spekulacje na temat przejścia na emeryturę co najmniej kilku biskupów z kardynałem J. Glempem na czele.
Dzięki Bogu prawie wszyscy są na swoich miejscach...no może z wyjątkiem kardynała F. Macharskiego który może nie tyle odszedł w stan spoczynku, co ustąpił miejsca młodszemu i równie doświadczonemu abp. S. Dziwiszowi, którego sylwetki nie muszę przedstawiać.
Rzecz chyba jest w tym że ludzie nie mogąc poradzić sobie z naszymi politykami których zresztą od wielu lat (nie wiedzieć dlaczego) wybierają po raz kolejny w znakomitej większości - próbują odreagować swoje frustracje na władzach i przedstawicielach kościoła.
Wreszcie my zwykli ludzie wydajemy się też zapominać starego przysłowia, które mówi:
"Jak trwoga -to do Boga".
Tako też niejednokrotnie chętnie krytykujemy kościół i jego przedstawicieli, bo to i wygodne i bezpieczne...w końcu ksiądz nie zawlecze nad do sądu.
A jednak pomimo wszystko w większości wracamy na łono kościoła...i może różnimy się wówczas między sobą rozmiarami tego co zwykliśmy nazywać - kacem moralnym.
Pozdrawiam.
zaraz też pojawiły podobne spekulacje na temat przejścia na emeryturę co najmniej kilku biskupów z kardynałem J. Glempem na czele. W tym wypadku sprawy reguluje prawo Kościoła. Biskup diecezjalny, kiedy ukończy 75 lat ma obowiązek złożenia rezygnacji z kierowania diecezji. Papież ma prawo takiej rezygnacji nie przyjąć. Tak było z kard. Macharskim, który zakończył kierowanie diecezją później, gdyż Jan Paweł II jego rezygnacji nie przyjął.
W stosunku do kardynałów, ci którzy skończą lat 80 nie mogą brać udziału w konklawe.
Napisałem wyżej. Nie mówię, że nie jest jednym z wielu, ale nie ma w nim spojrzenia wiary. Dopiero takie patrzenie jest pełne.
Nie jestem teologiem, a historykiem (co prawda amatorem), dlatego odnoszę się do kwestii które można zbadać i opisać za pomocą narzędzi naukowych, min. dyskusji. Zagadnienie wiary nie może być przedmiotem dyskusji, ponieważ jest ona kwestią głebokiego przeświadczenia wyznającego ją, opartego nie na racjonalnych, lecz emocjonalnych przesłankach. Próba dyskusji o religii zawsze kończy się niedobrze, dlatego tego aspektu wolałbym unikać.
de Vilars pisze/a:
Prawdopoodbnie mówiąc "my" masz na myśli wiernych? jeśli tak, to dotknąłes to sedna problemu. owszem, wierni chcieli by mieć wpływ na władzę kościelną, którego faktycznie nie mają. Gdyby w kościele była demokracja, to np. wybór biskupa powinien leżeć w gestii wiernych danej diecezji a nie papieża (który go narzuca wiernym diecezji siła swojego autorytetu/władzy). Skoro tak się nie dzieje, to wniosek jest prosty - w kościele nie ma żadnej demokracji (na jego szczęście!) Taka praktyka (wybór biskupa przez wiernych) była zresztą stosowana w czasach pierwszych chrześcijan, jednak rozsądnie z niej zrezygnowano widząc że prowadzi to do nikąd.
Prawdę mówiąc miałem na myśli zarówno wiernych jak i ateistów.
Ci ostatni właściwie nie mając nic wspólnego z kościołem którego nauki zdecydowanie odrzucają, chętnie pomieszaliby w tej potężnej instytucji.
Przypomnij sobie niedawne zapędy naszej lewicy w tym kierunku.
Co zaś do owej demokracji, to wg mnie kościół dobrze robi trzymając od niej z daleka.
Zobacz, czym właściwie jest to co my nazywamy „demokracją”.
Zresztą ludzie i tak niejednokrotnie próbują wpływać na decyzje hierarchów kościoła.
Przytoczmy tu chociaż bynajmniej nie pojedyncze przykłady próby niemal siłowego zatrzymania księdza na parafii przez miejscową ludność i wbrew woli biskupa…czy odwrotnie – próby usunięcia księdza z parafii przez ludzi którzy chcą właściwie rządzić na parafii po swojemu.
Tak więc kościół siłą rzeczy musi oddzielać się od państwa, inaczej zostałby wchłonięty w całą te brudną politykę pełną fałszu i intryg, a wówczas…wolę nie myśleć co by z tego wyszło.
Jeśli zaś chodzi o owo Radio Maryja wokół którego już od dłuższego czasu jest tyle szumu – to mam jakieś wrażenie, że jego dyrektor jakby nieco wymknął się spod kontroli władz naszego kościoła.
Coś więc jest jednak na rzeczy jeśli abp. Gocłowski odwołuje się do polityków poprzez Radio Gdańsk słowami:
„Nie chodźcie do Radia Maryja”.
Całość artykułu pod podanym poniżej linkiem.
http://wiadomosci.gazeta....4.html?skad=rss
Pozdrawiam.
wiary nie może być przedmiotem dyskusji, ponieważ jest ona kwestią głebokiego przeświadczenia wyznającego ją, opartego nie na racjonalnych, lecz emocjonalnych przesłankach. wiara jest rozumna, ma przesłanki racjonalne, o czym chociażby świadczy moja droga do wiary.
Co zaś do owej demokracji, to wg mnie kościół dobrze robi trzymając od niej z daleka.
I tu sie zupełnie zgadzamy:)
tak, ale zasadniczo papież liczy się z glosem lokalnego Kościoła. I nie każdy jest tak znany jak abp Dziwisz. Są także inni, którzy z nominacji Benedykta XVI zostali już biskupami
Edward,
to jeszcze bardziej złożony problem, ponieważ prawde mówiąc biskupi nie bardzo mogą cokolwiek zrobić. Bezpośrednim przełożonym ks. Rydzyka jest przełożony jego zakonu.
Skoro tak, to muszę przyznać że dziwi mnie zachowanie (postawa) przełożonego o. Rydzyka.
Nie chodzi mi tu o rozwiązanie Radia Maryja, zakazanie nadawania w nim audycji ani o jednoznaczną krytykę o. Rydzyka.
Rzecz w tym, że im dłużej przełożony tegoż Zakonu będzie zachowywał milczenie, tym większe gromy posypią się nie tylko na powyższą rozgłośnię radiową, ale i w końcu na cały Zakon, a być może i na cały Kościół.
Kościół zna przecież doskonale siłę mediów, tak więc taka "zabawa" owym radiem może się zakończyć kolejną porażką Kościoła.
Stąd był apel prymasa, innych biskupów, dziś apel abp. Goclowskiego, bardziej do polityków, niż do samego radia. A co do prowincjała redemptorystów, stanął po stronie dyrektora Radia, jeszcze wówczas, gdy pierwszy raz Prymas wystąpil z prośbą o odsuniecie ks. Rydzyka z funkcji dyrektora
a być może i na cały Kościół.
Czy ja wiem, czy tak się nie stało? Przecież większość osób (nie mówią o Księżach czy "działaczach" Kościelnych) wyraz "kościół" kojarzy z "moherowy beret" a to kojarzy z "Radio Maryja" ... Ech!
Szczypek,
Czy ja wiem, czy tak się nie stało? Przecież większość osób (nie mówią o Księżach czy "działaczach" Kościelnych) wyraz "kościół" kojarzy z "moherowy beret" a to kojarzy z "Radio Maryja" ... Ech!
Niestety Szczypek, ale masz całkowitą rację, nad czym ubolewam choć nie ma tu ani odrobiny Twojej, czy mojej winy.
Owe "moherowe berety" stały się już niemalże hasłem przewodnim w ośmieszaniu naszego kościoła.
Myślę że kościół powinien zająć tu zdecydowane stanowisko zanim nasza brudna polityka nie zawładnie nim na dobre.
Temat ten niejakoby automatycznie wywołuje klejne tematy z tym związane.
Tak więc chyba już pora założyć temat pt. "Moherowe berety" w innym dziale przez który trzeba po prostu przejść.
Inaczej sprawy kościoła rozejdą nam się po całym forum - a to nie o to chodzi.
Pozdrawiam.
Owe "moherowe berety" stały się już niemalże hasłem przewodnim w ośmieszaniu naszego kościoła.
Sam kościól ma w tym spory udział, nie potrafiąc tego problemu spacyfikować w zarodku. Być może przyczyna tkwi w słabym rozeznaniu prawdziwej siły i liczebności tego "ruchu". Zapewne płynie stąd obawa, by nie doprowadzić, poprzez radykalne postawienie sprawy, do schizmy w kościele w Polsce.
chyba jednak warto rozdzielić dwie sprawy. O zależnościach między zakonem a biskupem pisalem już wyżej, nie chcę się powtarzać.
Radio katolickie, którego celem jest ewangelizacja, modlitwa, jest potrzebne. I takim radiem winno być i to. Trudno bowiem ludziom starszym, schorowanym odmówić prawa do takiej pomocy.
To co jest problemem, to działalność pozaewangelizacyjna, która w radiu katolickim nie powinna mieć miejsca. I większość episkopatu polskiego z tą dzialalnością się nie zgadza.
Trudno tu odmówić jakiejkolwiek racji moim Szanownym przedmówcom.
Mogę dodać jeszcze to że, sprawa choć wygląda na drastyczną i bezpardonową – jest z natury swojej rzeczy sprawą dość delikatną.
Dlatego wszelkie próby zadecydowanego i jednoznacznego jej rozwiązania byłyby tu niewybaczalnym błędem.
Rzecz dotyczy w znakomitej większości ludzi w (nazwijmy to) tzw. „złotym wieku”.
Jak wiemy nasz polski seniorat znany jest nie tylko ze sowich mocnych przekonań religijnych, ale i też z niezwykle „ciętego języka”.
Zatem branie się ową nacją na powyższe języki byłoby zwykłą głupotą .
Próby narzucenia naszym babcią i dziadkom zmiany jakiejkolwiek orientacji politycznej czy religijnej, mogłyby ich tylko jeszcze bardziej rozwścieczyć.
A cóż może nasze prawo zrobić człowiekowi w później jesieni jego życia?.....
Jedynym więc wyjściem z tej patowej sytuacji (wg mnie) jest odpolitycznienie środków masowego przekazu.
Problem tkwi chyba w tym, że nasze masmedia, które tak bardzo narzekają publicznie iż są upolitycznione i naciskane przez „niewidzialne” siły polityczne – chyba z drugiej strony niczego w tym względzie nie chcą zmienić.
Owe rzekome naciski przeważnie w skuteczny sposób windują w górę nawet najmarniejsze rozgłośnie… to zaś już pewnie sprawa: reklamy, pieniędzy, zysków, wpływów….. a czyż w tym biznesie nie o to chodzi?.
Pytanie w tym tylko takie:
„Gdzie tu miejsce dla zwykłego człowieka, jego wiary, godności czy wreszcie, wolności – którą to ostatnią można już od dawna nazwać zwykłą farsą.
Salve!.
chyba jednak warto rozdzielić dwie sprawy. O zależnościach między zakonem a biskupem pisalem już wyżej, nie chcę się powtarzać.
Być może tu tkwi przyczyna nieradzenia sobie kościoła (kościoła w sensie ogólnym) z tą kwestią. Rydzyk podlega władzom zakonu, tymczasem jego działalność rzutuje negatywnie na obraz kościoła lokalnego - polskiego, nie zaś jego własnego zakonu. Dlatego na rozwiązaniu problemu zależy nie temu, kto ma w praktyce możliwości ku temu. Po prostu taka drobna, acz ważąca niedoskonałość struktury.