wika
Data: 12 - 15 sierpień
Nazwa wydarzenia: VII Jarmark Średniowieczny na Zamku w Chudowie
Organizator: Fundacja "Zamek Chudów"/ Bractwo Rycerskie Puszczy Pszczyńskiej
Charakter imprezy: za zaproszeniami
Miasto: Chudów k/Gliwic
Kraj: Polska
Bardzo skromna zapowiedź jak na jedną z najwiekszych rekonstrukcji organizowanych w Polsce.
Zobaczyć będzie można rekonstrukcję średniowiecznej karczmy (piwo będzie niestety współczesne :razz: ) oraz warownego obozu rycerskiego (ponad 370 osób i 70 namiotów z epoki).
Atrakcją pokazów będzie z pewnością imponująca katapulta (strzelająca!).
A to wszystko w atmosferze jarmarku rękodzieła, koncercie muzyki średniowiecznej i renesansowej, a wieczorem pokazy sztucznych ogni.
Zapraszamy!
Niestety, nigdy na tym nie byłem, więc proszę o wybaczenie tak skromnej zapowiedzi Co nie zmienia faktu, że gorąco zapraszam :smile:
(ponad 370 osób i 70 namiotów z epoki).
Tylko? W zeszlym roku nam mówili, że było nas kolo 500...
Obóz zajął już prawie całą łąkę, byli goście zza granicy(Niemcy, Skandynawowie albo jacyś inni poganie).
Na Chudowy jeżdżę od 3 lat (ten będzie czwarty) i za każdym razem jest coraz lepiej. A już poprzedni był NAJNAJNAJ i wogóle brak mi słów, więc strach pomyśleć, co będzie się dzialo teraz.
Impreza łączy ogromny rozmach, wielką ilość uczestników, z dokładnym odtwórstwem - wymagania dla grup są naprawdę wysokie, i śmiem twierdzić, że impreza ta wyznacza gorną granicę i określa najwyższy poziom rekonstrukcji.
Ja tam jadę i na pewno zdam pełną relację :)
Czytając Twojego posta, Mitrodzieju, na temat obozowiska, popłynęła mi ślinka Czy mógłbyś "zdać relację" z imprezy w Chudowie? A może i Złomiarz coś napisze? Rozpaliliście moją wyobraźnię
Dziękuję, Wipsanio, za przypomnienie tego ciekawego tematu.
Mitrodziej wprawdzie już przybliżył imprezę w swoim sprawozdaniu, ale może i ja dorzucę coś od siebie.
W tym roku Chudów podzielony był tematycznie - każdy kolejny dzień imprezy odbywał się pod znakiem jakiegoś ważnego wydarzenia, a także w minimalnie innym datowaniu- tak więc w sobotę 12 VIII wspominaliśmy konflikt Grzymalitów z Nałęczami wokół sukcesji po Ludwiku Węgierskim: Odtworzone zostało oblężenie Odolanowa, hołd rycerstwa złożony Zygmuntowi Luksemburskiemu i próba porwania księżniczki Jadwigi. Niedziela upłynęła w klimatach legend arturiańskich - z samego rana królowa Ginewra wybrała się na majówkę (sic!), którą umilał jej orszak grający i śpiewający pieśni miłosne. Została porwana, i przez cały dzień wierny Lancelot walczył z potworami i rozwiązywał zagadek magicznych postaci stworzeń w celu uwolnienia jej. W poniedziałek wybuchła wojna między katolikami a husytami, połączona z prezentacją uzbrojenia nowej generacji - broni drzewcowej - i zakończona obleżeniem zamku i spaleniem księdza na stosie. Ponadto cały czas atrakcje "tematyczne" przeplatane były pokazami walk serbskiej grupy Svibor, pokazami walk traktatowych i koncertami muzyków z grupy Drolls, cały czas można też było posilić się czymś historycznym bądź nabyć broń, naczynia, biżuterię czy materiały piśmiennicze na kramach rzemieślników.
Tak wyglądało to z zewnątrz obozu. Ale przejdźmy do ciekawszych spraw.
Kiedy przyjechałam z grupą (w środę) na miejscu powitała przede wszystkim noc, co sprawiło, że namioty rozbijaliśmy niemal po omacku. Uwinęliśmy się jednak sprawnie, i mimo trudów już pierwszej nocy przywitaliśmy się z rozłożonymi już w obozie grupami przy kufelku. Z samego rana udało nam się przygarnąć dwa miejscowe koty, które już po kilku godzinach tak przyzwyczaiły się do zgiełku obozu, że spały na tobołkach, a czasami również na kolanach panien. Właściwie do piątkowego wieczora - przybywały nowe grupy, i otoczony częstokołem plac, który z początku wydawał się niesamowicie obszerny, ledwie pomieścił wszystkie namioty.
Cały czas zmagaliśmy się to z upałem, to z deszczem i błotem, ale nie przejmowaliśmy się tym zupełnie, spędzając czas na wesołych pogawędkach, a pracy oddając się raczej leniwie i bez pośpiechu (co czasami doprowadzało do tego, że obiad trzeba było gotoać przy świetle lampki). Każdego wieczoru odbywała się mniejsza lub wieksza "impreza", przy stołach rozłożonych pod zadaszeniami z płótna namiotowego gawędziliśmy, śpiewaliśmy, uprawialiśmy hazard i planowaliśmy działania na dni następne. W niedzielę zebraliśmy się wszyscy przy stołach na wystawnej uczcie, po której część z odtwórców zorganizowała tańce, a prześwietny wieczór zwieńczył pokaz sztucznych ogni.
Bezpieczeństwo w obozie zapewniali wartownicy przy głównej bramie z wieżą oraz przy bocznym małym wejściu, tak więc ci, którzy akurat nie mieli wart mogli spać spokojnie. W dzień troszeczkę przeszkadzali turyści zwiedzający nasze tymczasowe siedziby, ale w tym roku nie byli tak nachalni jak w latach poprzednich - nie zdarzyło się już pokazywanie palcem dzieciom róznych czynności z komentarzem "patrz, jak pani/pan kroi średniowieczną cebulę/czyści średniowieczny stół."
Imprezę tę wspominam bardzo pozytywnie, choć tradycyjnie pogda dała się nam we znaki. Mimo jednak konieczności gotowania na mokrym drewnie czy występowania w wełnianych szatach przy nieznośnym upale bawiliśmy się świetnie.
Twoje opowiadanie czytałam z zapartym tchem. Rozumiem, turyści zawadzają, kiedy tak miło spędza się czas. Ale z drugiej strony - edukacja, edukacja, edukacja! Szkoda, że ze starożytności jest głównie Biskupin, który wiąże się także z pradziejami.
A po co? Temat się tak ładnie rozwinął. Off-topiców chyba jeszcze nie wiedziałaś
witam, żaden offtpic z resztą Greenpeace nad wszystkim czuwa ;)
a moja relacja okazała się zbędna ze względu na wyczerpujące posty Złomiarza