ďťż

wika

Do napisania tego tematu sprowokowała mnie wczorajsza wypowiedź pani podporucznik w jednym z programów TVP, która służy w naszej Marynarce Wojennej Jako dowódca plutonu chemicznego.

Otóż owa pani p. por. skarżyła się (i to bardzo) na obcesowe traktowanie jej Jako zawodowego oficera przez podległych jej żołnierzy.
Chodziło dokładnie o niezbyt poważne traktowanie jej Jako żołnierza i dowódcy oraz celową (jej zdaniem) opieszałość w wykonywaniu wydawanych przez nią rozkazów, przez jej podwładnych.

W ogóle pani porucznik robiła wrażenie podłamanej, zdegustowanej i jakby obrażonej na wszystkich.

W związku z powyższym mam takie oto pytania:

- co sądzicie o kobietach polskich Jako zawodowych żołnierzach?...
- co kobiety wnoszą, bądź co są w stanie wnieść do naszej armii?...
- czy nasza armia jest przygotowana do zatrudniania w niej kobiet?...
- czy kobiety są w ogóle potrzebne w naszej armii?...

Spróbujmy tu odpowiedzieć sobie na te i podobne pytania.

Zapraszam.



W ogóle pani porucznik robiła wrażenie podłamanej, zdegustowanej i jakby obrażonej na wszystkich

Wnioskuję, że nie bardzo radzi sobie z funkcją, jaką przyszło jej pełnić, może stworzona jest do zupełnie innych rzeczy. Podwładni wyczuwają jej słabość i wykorzystują to przeciwko niej. Nie dopatruje się tu przyczyny w fakcie, iż jest ona kobietą, ale najwidoczniej brak jej cech przywódczych, co automatycznie stawia ją w bardzo trudnej sytuacji jako dowódcę

Co do reszty pytań powiem tak owszem kobiety są potrzebne w naszej armii lecz kadra która zajmuje się przygotowaniem rekrutów ma jeszcze wiele do zrobienia w tej kwestii
Magda M,


Wnioskuję, że nie bardzo radzi sobie z funkcją, jaką przyszło jej pełnić, może stworzona jest do zupełnie innych rzeczy. Podwładni wyczuwają jej słabość i wykorzystują to przeciwko niej. Nie dopatruje się tu przyczyny w fakcie, iż jest ona kobietą, ale najwidoczniej brak jej cech przywódczych, co automatycznie stawia ją w bardzo trudnej sytuacji jako dowódcę


Ja chętnie zgodzę się z moją Prześwietną rozmówczynią – zastanawia mnie tylko to…jak powyższa pani p. por. ukończyła Wyższą Szkołę Oficerską i to na tak trudnym kierunku, jakim jest z pewnością Wydział chemiczny?...

Może jest to winą wszechobecnego braku pieniędzy na właściwe szkolenie i kształcenie naszych specjalistów z którym borykają się od lat chyba wszystkie uczelnie z wojskowymi na czele.
Jeżeli ja słyszę obecnie że, żołnierz podczas 9-cio miesięcznej służby wojskowej trzymał w ręku karabin tylko w dniu przysięgi, bo na dalsze ćwiczenia z bronią wojsko nie miało pieniędzy…to zastanawiam się nad tym:

- komu taka armia jest potrzebna?…
- i jaką wartość bojową powyższa przedstawia?...

Efekty tych braków są później widoczne niemal wszędzie, a wspomniana pani porucznik jest chyba tego dobitnym przykładem.
Bo inną rzeczą jest sala wykładowa, czy laboratorium, gdzie coś się poczyta, podyskutuje, przeprowadzi jakieś niewielkie doświadczenia…a już całkiem czym innym jest zwykła szara rzeczywistość która jest w stanie (jak widać na przykładzie pani porucznik), zniechęcić nawet najbardziej zagorzałych w danej dziedzinie.

Przypadek pani porucznik jest tu jednak szczególnie żałosny, gdyż chodzi w nim o nasze siły zbrojne, a tym samym o twardość, szybkość i rozsądek w podejmowaniu decyzji jakimi to podstawowymi cechami winien charakteryzować się każdy polski oficer bez względu na płeć.

Wiemy też o tym że stara kadra dowódcza chyba w większości była i nadal jest przeciwna kobietom w wojsku.
Owszem – panowie oficerowie widzą nasze panie na stanowiskach np. psychologów wojskowych, sekretarek sztabowych, łączniczek….jednak za żadne skarby nie chcą dopuścić ich do służby liniowej, a już prawie w ogóle nie widzą ich na samodzielnych stanowiskach dowódczych.
Być może przypadek p. porucznik nie jest związany z jej podwładnymi, a z jej przełożonymi którzy nie reagują na niesubordynacje podwładnych w stosunku do swojego dowódcy, chcąc w ten sposób skutecznie zniechęcić ową panią oficer do rezygnacji z służby w wojsku?...

Niestety, nasze kobiety (jakby na złość), biorą, albo chcą brać na siebie coraz trudniejsze funkcje i tym samym stawiają sobie coraz wyższe poprzeczki, chcąc dorównać niemal we wszystkim mężczyznom.
Przypadek pani porucznik nie jest jakimś dobitnym tego przykładem i tym samym bynajmniej nie twierdzę że reprezentuje ona typowo kobiecą logikę myślenia.

Jednak w tym miejscu nadal pozostaje podstawowe pytanie:

„Czy kobiety w ogóle nadają się do wojska?”...

Jeżeli ja słyszę obecnie że, żołnierz podczas 9-cio miesięcznej służby wojskowej trzymał w ręku karabin tylko w dniu przysięgi, bo na dalsze ćwiczenia z bronią wojsko nie miało pieniędzy…to zastanawiam się nad tym:

W tym wypadku faktycznie możemy czuć się bezpiecznie.
Matko kochana skoro taka jest taktyka militarna w naszym wojsku to chroń nas Boże!



- komu taka armia jest potrzebna?…
- i jaką wartość bojową powyższa przedstawia?...

Nikomu. Dlatego jestem za armią zawodową.

W dzisiejszych czasach niestety ale do woja idzie się albo niejako z powołania, albo dlatego, że nie ma się jak wykpić. Niestety.
Magda M,


Matko kochana skoro taka jest taktyka militarna w naszym wojsku to chroń nas Boże!

Ja przesłużyłem niegdyś w wojsku 2,5 roku.
Podczas tej służby prawie nigdy nie rozstawałem się z bronią.
Pomiędzy strzelaniem trzeba było czyścić, konserwować, rozkładać i składać broń którą miałem na stanie.
A wszystko po to, żeby żołnierz mógł się dogłębnie zapoznać z budową i zasadami działania owej broni która bywała niejednokrotnie dla nas prawdziwym utrapieniem.
Znane jest do dziś powiedzenie gen. W. Jaruzelskiego:

„Im więcej potu na ćwiczeniach – tym mniej krwi w boju”.

No, ale o jakiej krwi tu mówić, skoro dzisiejszy żołnierz nie ma nawet przy czym się rozgrzać.

A przecież pomimo tak intensywnych szkoleń z bronią dochodziło niejednokrotnie do postrzałów, a nawet wypadków śmiertelnych wśród żołnierzy.

Dziś nie wyobrażam sobie żołnierza który dostaje do ręki broń z której podczas służby wojskowej udało mu się strzelić raz czy dwa razy – to już samo w sobie grozi śmiercią lub kalectwem…a jaka to radość dla naszych ewentualnych wrogów?....

No ale cóż – podobno naszą przyszłością jest zawodowa armia…tyle że jeśli w owej armii mamy mieć takich oficerów, jak wspominana pani podporucznik…to pora mi już dziś zaszyć się w głębokich lasach i nie wychodzić stamtąd przez najbliższe 20 lat.

Pozdrawiam.

czy kobiety są w ogóle potrzebne w naszej armii?.

Owszem lecz ja oganiczam tę potrzebę tylko co do niektórych służb tj. w korpusie medycznym, kwatermistrzowskim
Magda M,


Owszem lecz ja oganiczam tę potrzebę tylko co do niektórych służb tj. w korpusie medycznym, kwatermistrzowskim

I w pełni się z tym zgodzę.

Ponadto chciałbym tu zaznaczyć iż nie mam właściwie nic przeciw temu, ażeby kobiety pełniły funkcje dowódcze w wojsku.
Rzecz jednak w tym że powierzanie dowództwa kobietom nad oddziałami męskimi jest dużym błędem ze strony naszych generałów.
Moim zdaniem jest jeszcze na to za wcześnie.
W armii USA kobiety od Wielu lat służą w zawodowej armii, a jeszcze do dziś co jakiś czas wybuchają pomiędzy nimi, a męską częścią wojska przeróżne konflikty.
W naszej armii, kobieta oficer to właściwie nowość i trudno to jest jeszcze naszym żołnierzom zaakceptować.
Oczywiście nasze dzielne kobiety podczas II.W.Ś. wykazywały się niejednokrotnie niemniejszą odwagą niż mężczyźni i tego nie da się ukryć.

Jednak inną rzeczą jest służba wojskowa w czasie pokoju, inną w czasie wojny.

W armii USA kobiety od Wielu lat służą w zawodowej armii, a jeszcze do dziś co jakiś czas wybuchają pomiędzy nimi, a męską częścią wojska przeróżne konflikty.

Czyli początki są trudne, ale.. muszą być w USA też na początku było trudno. Nie chodzi mi o to, żeby na siłę wciskać kobiety do armii, ale odwlekanie tego nic nie pomoże. W końcu albo się okaże. że kobiety pasują w armii, albo same zreygnują :)

Czyli początki są trudne, ale.. muszą być w USA też na początku było trudno

Początki rzeczywiście są trudna , a jak trudne to można się przekonać.
Prasa Holenderska niedawno podała, że na okręcie ,, Tjerk Hiddes’’, który był podczas misji na Morzu Arabskim ale nie prowadził żadnych działań doszło do skandalu z udziałem kobiet służących w tej jednostce. Z relacji świadków wynika, że wśród odbywających służbę tak kobiet jak i mężczyzn panowała ,,rozerotyzowana’’ atmosfera, pisano o zażywaniu narkotyków i libacjach alkoholowych....
Doszło tam do molestowania i nie pożądanych zachowań seksualnych. Sprawa jest w trakcie
dochodzenia ale już zgłaszane są pierwsze doniesienia o popełnieniu przestępstwa.

Jak widzimy kobiety w wojsku to jednak spory problem, bo będąc w młodym wieku zazwyczaj posiadają niską rangę .
Druga sprawa to , że stanowią tam mniejszość i bywa właśnie, iż są narażone na niewłaściwe zachowanie za strony swych kolegów.

Pozdrawiam
Wojsko ma wiele działów pododdziałów i oddziałów w których kobiety mogłyby z powodzeniem realizować swoje marzenia czy ambicje….jednak kobieta jako oficer liniowy wydaje mi się być pewnym nieporozumieniem.
Gdyby dodać jeszcze do tego jej dowództwo nad np. plutonem złożonym z samych mężczyzn, to śmiem twierdzić iż mamy tu do czynienia niemal z kompletnym nieporozumieniem.
W powyższym przypadku trzeba by chyba całkowicie zmienić mentalność żołnierza – mężczyzny i to nie tylko w naszej armii.

Wipsania pisze:


W końcu albo się okaże. że kobiety pasują w armii, albo same zrezygnują

No niby tak, ale zanim się okaże czy kobiety pasują w armii czy nie, to skutki tego mogą być opłakane nie tylko dla samych kobiet, ale przede wszystkim dla samej armii.

Pozdrawiam.

W powyższym przypadku trzeba by chyba całkowicie zmienić mentalność żołnierza

Zgadzam się, tzn myślę, że problem menatalności ma tutaj kluczowe znaczenie. Kobiety-żołnierze mogą z pewnością konkurować z mężczyznami jeśli chodzi o zdolności dowódcze, jednak obawiam się, iż kierując jednostką złożoną wyłącznie z mężczyzn, nie zdobędą wśród nich potrzebnego autorytetu.
Uważam, że już kompletnie nietrafionym pomysłem był projekt obecności kobiet w...Gwardii Szwajcarskiej.

Nie żeby kobieta nie mogła pełnić pewnych funkcji ceremonialnych, ale pewnych tradycji uważam, że warto byłoby się trzymać.

Kobiety-żołnierze mogą z pewnością konkurować z mężczyznami jeśli chodzi o zdolności dowódcze

Problemem może być szybkie podejmowanie decyzji. Kobieta bierze często o wiele więcej spraw pod uwagę, co wiąże się z dłuższym podejmowaniem decyzji, a na froncie często trzeba reagować natychmiastowo. Często pojawia się pytanie - "a czy myślał pan, co będzie, jeśli się nie uda?" "- Nie, to musiało się udać" ;)

Kobieta bierze często o wiele więcej spraw pod uwagę, co wiąże się z dłuższym podejmowaniem decyzji

To kolejny, trafny przykład. Cieszę się, że w naszej dyskusji biorą udział również kobiety, ponieważ opinia płci pięknej jest tutaj niezbędna
Cieszymy się, że wyjątkowo obie płcie się zgadzają (mniej lub bardziej). Dodam jeszcze, że w związku z tym kobiece decyzje są bardziej dalekowzroczne i że ludzie mający za zwierzchników kobiety czują się bezpieczniej. To też jest ważne w wojsku (wiadomo, że pod tym dowódzcą się nie zginie bezsensownie), ale mężczyźni mogą mieć trudności początkowo z posłuszeństwem (jak to RA wciąż podkreśla).
Kobiety nie powinny wstępować do wojska. Ich głowne zadanie to opatrywanie rannych mężczyzn-żołnierzy. Zostały do tego stworzone... nieść pomoc humanitarną w czasie bitwy.
Kobiety są rozmaite. Większość z nich rzeczywiście nie ma predyspozycji do walki na froncie, ale nie można przekreślać wszystkim takiej możliwości. Sama uważam wojnę za zło, czasem nieuniknione, ale jednak zło.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •