wika
Każdy miłośnik morskich legend lub kina przygodowego, a zwłaszcza bijących ostatnio rekordy popularności Piratów z Karaibów, słyszał kiedyś o Latającym Holendrze.
Mianem tym określa się pewien XVII-wieczny, holenderski żaglowiec, który zaginął podczas rejsu z Amsterdamu do Batawii na Jawie. Jego kapitan, nieustraszony Hendrik Van der Decken miał rzekomo bluźnić przeciwko Bogu oraz obrazić jego wysłannika, za co został surowo ukarany. Od tamtej pory Latający Holender, statek-widmo żegluje po bezkresach oceanu, przynosząc zgubę wszystkim, których spotyka.
Legenda o Latającym Holendrze stała się inspiracją dla Fredericka Marryat'a, autora powieści "Okręt widmo". Trudno jednoznacznie określić, ile prawdy znajduje się w powtarzanej od wieków opowieści. Faktem jest, iż wielu marynarzy oraz zwykłych turystów twierdzi, że na własne oczy widzało słynny okręt-widmo.
Jeśli mowa o inspiracjach, polecam też operę Wagnera o Holendrze:)
,, Latający Holender’’choć nie jedyny to jednak jeden z najbardziej znanych statków pojawiających się jako widmo.. legenda głosi, iż Vanderdecken żeglować będzie po morzach bez możliwości zawinięcia do jakiegokolwiek portu, dopóki nie odnajdzie kapitana, któremu wręczy list z prośbą o wybaczenie.
Krąży wiele relacji ze spotkania z latającym holendrem. Jednym z ostatnich kapitanów, który spotkał statek widmo był P Algra dowódca frachtowca Straat Magelhean. W 1959 roku kapitan opisał to spotkanie w ten sposób;
„Dał się słyszeć niezwykły szum, a po chwili zobaczyliśmy, że prosto na nas pędzi ogromny bryg, płynący pod pełnymi żaglami, za kołem sterowym wyraźnie widać było człowieka. Statek pojawił się tak szybko, że nie było czasu, by zmienić kurs. Już tylko chwila dzieliła nas od zderzenia, gdy rozpłynął się nagle w otaczającej nas zewsząd w ciemności".
Takie opowieści zawsze pobudzają wyobraźnię i wzmagają lęk szczególnie na pełnym morzu podczas sztormów. Możliwe, że jest to czysty wymysł jednak mówi się, że w każdej legendzie tkwi trochę prawdy. Jakby nie patrzeć Latający Holender stał się synonimem zła, które niechybnie sprowadzić może nieszczęście i każdy marynarz wystrzega się tego spotkania jak tylko może.
Pozdrawiam
inną historią, potwierdzającą w jakiś sposób istnienie statków - widm, jest przypadek okrętu "Mary Celeste". Został znaleziony zupełnie bez załogi przez inny statek - "Dei Gratia" na Atlantyku. Okręt wypłynął z Nowego Jorku 7 listopada 1872 roku, a 4 grudnia został znaleziony. Ostatni zapis w dzienniku pokładowym pochodził z 24 listopada. Okręt został uratowany i sprowadzony do portu w Gibraltarze. Do dziś nie wiadomo, co stało się z załogą.