wika
Witam!
Ostatnio zauważyłem że wykładowcy z kierunku historii nie za bardzo przepadają za wyżej wymienionym historykiem. Ostatnio jeden z prowadzących zajęcia posunął się nawet do delikatnego wskazania braków. Otóż zarzucił on Daviesowi, o iile tak to można nazwać, że pisząc Powstanie 44 nie korzystał ze źródeł, gdyż nie znaleziono jego wpisów obecności w żadnych instytucjach zajmujących się historią tamtego okresu. Poza tym mówił iż fizycznie nie jest możliwe by w tak krótkim czasie napisać tak wiele pozycji (Historia Europy, Powstanie 44 itd. Zasugerował iż Davies płaci innym historykom za pisanie tekstów. Co o tym sądzicie?
Na temat braku wpisów w instytucjach nie mogę się wypowiedzieć. Obroną mógłby się zając odchodzący prezydent, bo on tez miał problemy z księgą gości ;) Jeśli chodzi o pisanie, pozwolę sobie powtórzyć to, co napisałam w innym temacie.
Bywają pisarze bardzo płodni, a sama miałam okazję rozmawiać z Davisem i wiedzę ma rozległą. A jeżli chodzi o pisarstwo, to mamy przykład Józefa Kraszewskiego, który napisał bardzo dużo, a zaczął dość późno, więc wygląda na to, że w krótkim czasie.
Oczywiście warto bliżej zainteresować się tym wszystkim.
Uważam, że warto sięgać po książki Davisa. Chciazby z tego powodu, ze jest to spojrzenie kogos spoza na naszą historię, przy okazji spojrzenie dośc pozytywne.
Tak, to prawda, Szanowny Edwardzie. Pozytywne spojrzenie nie zawsze jednak podoba się polskim historykom. O książce Matthew Parkera Monte Cassino. Opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej, Paweł Piotr Wieczorkiewicz wypowiedział się, że
Parker pisze zbyt pochlebnie o polskim dowództwie natarcia
Uważa on, że to sprawne oskrzydlenie niemieckiej linii obronnej przez francuski korpus doprowadziło do zdobycia wzgórza i Polacy byli "mało skuteczni"...
tak to już jest z Polakami, że jak się coś jednemu uda, to drugi musi znaleźć kija, żeby go uderzyć.
Zawsze sobie przypominam taką bajkę o człowieku, który miał psa mysliwskiego. Zabrał sąsiada na polowanie na kaczki. Pierwszy strzał, pies pobiegł po wodzie, przyniosł kaczkę. Drugi strzał i pies pobiegł po wodzie i przyniósł kaczkę. Po trzecim strzale właściciel psa, chcąc usłyszeć pochwałe, pyta sąsiada:
- zauwazyleś coś ciekawego u mojego psa? Jest taki wspaniały. Jestem dla niego pełen podziwu
- tak? - zdziwił się sąsiad - wspaniały? przecież on nawet plywac nie potrafi...
Dobrze, że chociaż za granicą potrafią docenic polskiego żolnierza, tylko jak mają nas szanować, skoro sami się nie szanujemy?
Niestety, znów muszę się z Tobą zgodzić... Polacy uwielbiają nie tylko narzekać, charakteryzują się też Schadenfreude (to niemieckie słówko bardzo mi się podoba, bo wynika z niego, że Niemcy też cierpią na radość z nieszczęścia innych ). zastanawiam się, czy wspomniany przez LukLoga naukowiec, też na to nie cierpi. Zarzuty są bardzo poważne i mam nadzieję, niesłuszne.