wika
Nie jest tajemnicą, że odtwórcy historii starają się coraz wierniej odtwarzać wybrany okres historyczny, na co składa się nie tylko odtwarzanie kultury materialnej, ale i pewnych form społecznych. Każde bractwo jest jednocześnie współczesną organizacją, jak i grupą odtwarzającą jakąś historyczną grupę - dwór, zakon, cech... Jednak dzisiejsze normy różnią się w dużym stopniu od tych panujących w średniowieczu. Dziś poprawność polityczna i nasze własne przyzwyczajenia podpowiadają równość, dawniej każdy zajmował konkretne miejsce na drabinie społecznej, które dawało mu pewne prawa lub zmuszało do poddania się "wyżej urodzonym" korzystającym z kolei ze swoich praw. Dziś stawia się na swobodę zachowania, kiedyś za łamanie sztywnych kanonów groziły społeczne, a czasami prawne konsekwencje.
Odtwórcy stoją czasami w bardzo trudnej sytuacji, znajdując kompromis między koleżeństwem a wiernym odtwórstwem. Problemy pojawiają się na każdym kroku - niemal każda z pań umie lub uczy się tańczyć, uczestniczy w ucztach i obserwuje turnieje - więc powinna być "damą", ale w takim razie kto ugotuje obiad? Trudno zmuszać niektóre osoby, by ubierały się wyłącznie skromnie i harowały, podczas gdy "panie" będą haftować, czytać i raczyć się winem i bakaliami w miłym cieniu drzew. "Dama" występująca wieczorem w dworskiej sukni i z sadzą za paznokciami pozostałą po szorowaniu garów to też nie to...
Podobnie jest w przypadku rycerzy - trzeba dzielić czas między odtwarzanie wielkiego pana a noszenie drewna na opał czy pilnowanie obozu.
Turnieje "zamkowe" częściowo rozwiązują problem, gdyż zaproszeni goście przez większość dnia nie muszą zajmować się niczym prócz "rozrywania" się, jednak one z kolei rodzą inne - wiele osób bierze udział w tańcach, dworskich rozrywkach czy ucztach w strojach plebejskich - bo tak wygodniej, mniej dokucza upał, czy w końcu dla tego, że nie widzą problemu. Znów dochodzi do sytuacji, które w epoce nie mogły mieć miejsca.
Z drugiej strony praktycznie nikt nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego przepychu, odtworzyć licznego dworu w całej wymaganej wspaniałości - tak więc pozostaje na placu boju uboższa szlachta, tytułująca się z kolei "markizami" "kasztelanami" i innymi tytułami wymagającymi co najmniej płaszcza z popielic, pysznego bachmata i jedwabnego złotogłowiu.
Innym rozwiązaniem jest odtwarzanie formacji wojskowych, co nie jest trudne, pozwala stworzyć odpowiadający niegdysiejszemu stanowi rzeczy obóz, zorganizować manewry i potyczki, ale z kolei nie pozostawia kobietom, których jest w ruchu bardzo wiele, nic do roboty poza sprzątaniem i gotowaniem.
Wciąż chyba najpoważniejszym problemem są podzielone zdania na temat tego, jak należy odtwarzać historię, do jakiego stopnia można się poświęcić, gdzie kończy się zabawa z konwencją a zaczyna rzeczywista dyskryminacja.
Domyślam się, że w dyskusji będą brały udział osoby znające temat z autopsji, ale zachęcam też pozostałych - może poznanie zdania osób niezwiązanych z reenactingiem i cieszących się mniej pokrzywioną psychiką pozwoli dojść do jakiś budujących wniosków?
Choć nigdy nie miałem jeszcze osobistej styczności z tym problemem, ale często o tym słyszałem. Wydaje mi się, że najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby podzielenie bractw na pewne grupy:
- Damy, które faktycznie zajmowałyby się tańcami, brały udział w ucztach i stanowiły swego rodzaju zachętę dla walczących rycerzy na turniejach
- Dziewki obozowe ( jeśli kogoś razi to określenie lub jest niefachowe, proszę o podpowiedzi ), czyli panie zajmujące się tymi bardziej przyziemnymi pracami, oczywiście z możliwością awansu na "prawdziwą" damę
- Rycerze "bitewni", czyli ci, którzy brali by udział w turniejach, walkach pojedynczych i bitwach, a po tym wysiłku zasiadali do uczt, by podziwiać wdzięki dam. Oczywiście w przerwach między walkami też mogliby to robić
- Rycerze "dworscy", czyli skupiający się na nauce tańca i i kulturowej stronie bycia rycerzem, by towarzyszyć damom.
- giermkowie - jak powszechnie wiadomo, każdy rycerz miał giermka. Tradycji powinno stać się zadość, więc i współczesni Odtwórcy powinni mieć swoich chłopców na posyłki i do wiązania ekwipunku. Każdy giermek mógłby z czasem stać się rycerzem.
Taki podział istniałby oczywiście głównie na imprezach, choć i podczas treningu mógłby w pewnym stopniu obowiązywać ( podział na grupy uczące się właściwych rzeczy ). A co do koleżeństwa, zwłaszcza na pokazach lub turniejach - można z góry założyć, że wszyscy są równi sobie, a rodziny i herby, którymi się szczycą Odtwórcy są równie szlachetne.
Dziewki obozowe To się raczej z czym innym kojarzy. Może lepiej - niewiasty służebne? Z awansowaniem na kolejne stopnie, to myślę, że to dobry pomysł. Ale kontrowersje będą zawsze. Poza tym, to jeszcze specyfika średniowiecza. A co mają zrobić odtówrcy starożytni? Kto się będzie bawił w niewolników? Myślę, że gdzieś w jakimś miejscu trzeba zatrzymać, a takie role odgrywać tylko na występach.
Może lepiej - niewiasty służebne? Z awansowaniem na kolejne stopnie, to myślę, że to dobry pomysł. też nie dobrze, ani dama ani mieszczka czy chłopka w 21w. nie pozwoli nazywać siebie niewiastą.
Podział ról to trudna sprawa i jedynie "ottfurcy", którzy zdobywają popularność (czyt. forsę) na występach/pokazach nie muszą sobie tym głowy zawracać, bo nie jeżdżą na reenaktorske imprezy. Pokaz trwa krótko i na taki czas można sobie poradzić z każdą rolą a te najmniej pociągające, są po prostu nieobsadzane. Publiczność na występie chce zobaczyć akcję, sex i inne elementy dobrego show, które znają z TV. Ich nie interesują służki, ciury obozowe, strażnicy czy nosiwody tylko księżniczki, książęta, walka (najlepiej jak poleje się krew albo coś się rozwali), tańce tylko takie gdzie widać kołyszące się biusty lub gołe nogi. Można podzielić się na doświadczonych i początkujących. Ci, którzy w RR są krótko niech się wyposażą tanio w stroje odpowiednie do ról służebnych, doświadczeni winni posiadać strój na każdą okazję z uwzględnieniem bardzo szykownych kreacji odpowiednich do stanu rycerskiego i wysokich funkcji.
Można podzielić się na doświadczonych i początkujących. Ci, którzy w RR są krótko niech się wyposażą tanio w stroje odpowiednie do ról służebnych, doświadczeni winni posiadać strój na każdą okazję z uwzględnieniem bardzo szykownych kreacji odpowiednich do stanu rycerskiego i wysokich funkcji.
Takie rozwiązanie zastosowane było w moim poprzednim bractwie - i bardzo tego pilnowano, jako dziewczyna nie miałam prawa nosić sukni z guziczkami ani trenem przez pierwszy rok (nie wiem, jak to wyglądało u chłopaków), i tylko najważniejsi mogli nosić czerwone buty. I choć takie rozwiązanie było bardzo ciekawe, też nastręczało kłopotów - "nowi", którzy teoretycznie powinni zajmować się obozem czy rzeczami na turnieju zamkowym, mieli o tym tylko blade pojęcie, nie bardzo nadawaliśmy się do pracy, i starsi woleli już sami wszystko robić niż dyktować nam każdy krok.
Często pojawia się taka tendencja do stwierdzania, że "nowi" powinni odtwarzać chłopstwo - z jednej strony to ma sens, bo w razie, gdyby ktoś chciał zrezygnować pozwala utopić najmniejszą ilość cennych złotówek, ale z drugiej strony prowadzi do gigantycznego nieporozumienia, kiedy chłopi w samych gaciach i koszuli pod rękę z chłopkami w lnianych sukienczynach zasiadają wokół szranków i oglądają walczących lub ucztują razem z rycerstwem.
Ponadto każdy jakoś z tych ubogich, acz wygodnych ciuszków niechętnie wyrasta, i później, gdy zajdzie potrzeba, szyje się jedynie "wypasiony" dworski strój, zapominając o codziennym, bardziej chędogim ubraniu. Tak więc do wieczora wszędzie kręci się pełno niskiej kondycji ciurów i dziewek, którzy na wieczerze wskakują w swoje wspaniałe szaty i zmieniają rodowód.
Trzeba oddać honor tym, którzy uparcie i mimo przeszkód starają się odtwarzać spójną postać, i dokładają naprawdę niemałych starań, by przedstawić swoją osobą pełny obraz statusu majątkowego, "atrybutów", zachowań i umiejętności. Ale te próby nierzadko okazują się mało skuteczne, bo taka osoba pojawia się w środowisku już mocno "zaburzonym", i nawet, jeśli gdzieś pojawi się solidnie odtworzony kupiec czy skryba, to zapewne nikt nie stworzy mu odpowiedniego tła. Pojawiają się też pewne zgrzyty wewnątrz grup - bo co jeśli szef bractwa, który powinien być głową organizacji funcjonującej we współczesności ale i zwierzchnikiem odtwarzanej przez nią grupy, nagle wymyśli, że będzie odtwarzał np. bartnika czy znachora?
Pojawiają się też pewne zgrzyty wewnątrz grup - bo co jeśli szef bractwa, który powinien być głową organizacji funcjonującej we współczesności ale i zwierzchnikiem odtwarzanej przez nią grupy, nagle wymyśli, że będzie odtwarzał np. bartnika czy znachora? sef, jeśli został mianowany szefem musi ponosić odpowiedzialność za swoją funkcję. Nie może sobie wymyślać tylko musi godnie reprezentować swoje bractwo.
Co do chodzenia w dzień jak szarak a wieczorem jak możny, chyba możemy trochę "zwalić" na specyfikę polskiej szlachty która z biedy musiała parać się pracą fizyczną i nosiła się niewiele lepiej od chłopstwa. Jadąc między ludzi wyciągano szaty godne karmazyna i wśród "swoich" uchodziło się za wielkiego pana.