ďťż

wika

Dnia 10.07.2006 (poniedziałek) o godzinie 22.24 wyjechaliśmy pociągiem do Ostródy. Około godziny 6.50 przesiedliśmy się na PKS i już o 8.00 we wtorek byliśmy w obozie. Pogoda dobra do opalania się na plaży a nie do rozbijania obozowiska – skwar lał się z nieba. Na szczęście Chorągiew Gończa, w której skład wchodził nasz skromny kontyngent rycerzy Zakonu Sokoła stacjonowała w małym zagajniku. Po powitaniach, spełnieniu kilku kac-killerowych toastów (część rycerstwa tęgo popiła poprzedniej nocy) przystąpiliśmy do rozstawiania namiotu i innych prac obozowych. Tak na pracy i znoju minął nam pierwszy dzień. W środę było równie gorąco i pracowicie, za co nagrodzeni zostaliśmy przez niebiosa krótką acz gwałtowną ulewą (namiot przeciekł w kilku miejscach), do wieczora wszystko udało się wysuszyć. W czwartek nastąpiła przerwa w budowaniu palisady, bo w okolicznych tartakach brakło palików wic trzeba było pojechać do lasy i sobie wyciąć (oczywiście za zgodą leśniczego) po południu były manewry na polu bitwy ale równocześnie zorganizowano turniej bojowy więc część rycerstwa poszła na turniej ;) Między 17.00 a 19.00 obok przeszły jakieś 3 burze więc wszyscy byli mocno zaniepokojeni gdy przyjechał człowiek i oznajmił że nad Olsztynkiem szaleje burza gradowa, wszystko jednak ominęło nasz obóz. Zupełnie niespodziewanie burza przyszła nad ranem około 5.30 i trwała około godziny niestety mżawki padały prawie do 16.00 akurat tego dnia miałem dyżur w kuchni. Przyrządziłem zupkę cebulową niestety nie dane było mi jej spróbować, bo w chwili, gdy zdejmowałem gar z ognia dowódca chorągwi zarządził wymarsz na próbę generalną. W zasadzie wtedy ujawniły się braki w organizacji całego przedsięwzięcia. Próba ciągnęła się niemiłosiernie, co najmniej jedna chorągiew nie przyszła i wszyscy musieli na nią czekać. Po próbie zjadłem nieco i zebrałem nasz zakon, bo miało odbyć się oficjalne otwarcie dni grunwaldzkich tzw. Wici grunwaldzkie gdzie prezentowane są wszystkie chorągwie i wymieniany jest ich skład, to czas na wręczanie glejtów i pokazanie się, w najpyszniejszych strojach szerokiej publice. Niestety z nieznanych mi powodów do owej prezentacji nie doszło. Poprawił nam humor bohurt, który przeprowadzono poza terenem obozu, na ściernisku – było na co popatrzeć i tym razem wszystkie starcia wygrali Polacy :D od godziny 0.00 obowiązywała prohibicja więc większość położyła się wcześniej żeby mieć siły na bitwie. W sobotę od rana panował ruch wszyscy sprawdzali po raz ostatni broń i pancerze no i pomału szykowali się do bitwy. Pogoda była piękna – słońce, białe chmurki i wiatr, który ochładzał zbrojnych. O 12.00 należało już zakładać pancerze tak, by o 12.45 wymaszerować z obozu. Potem już nie miałem możliwości śledzić upływu czasu w każdym razie była jakaś obsuwa i był pan Lepper, podobno ktoś z rycerstwa przywitał go niepolitycznie i został obrzucony kapslami. Podobno, bo ja niczego takiego nie widziałem ani nie słyszałem wszystkiego dowiedziemy się już po powrocie do Krakowa z prasy i telewizji. W tym roku znowu realizowaliśmy pokręcony plan organizatorów – przeprowadzaliśmy falowe ataki na 2 chorągwie krzyżackie, wyszło średnio podobno z winy rycerzy, którzy nie wiedzieli, co robić na bitwie. W końcowej fazie mieliśmy wejść na tyły dwóch innych chorągwi, ale znowu coś nie wyszło, bo spotkaliśmy się z Białorusinami odgrywającymi chorągwie litewskie. Z braku innego zajęcia porobiliśmy sobie kilka pojedynków miedzy chorągwianych – i tak nikt nie zauważył, bo w tym samym czasie Chorągiew Krakowska wycinała w pień Chorągiew Wielkiego Mistrza a to był punkt kulminacyjny całej inscenizacji. Strat nie było (jedynie człowiek z rozbitym nosem) więc wróciliśmy do obozy i zaczęliśmy przygotowania do uczty :) Około 17.00 miałem już sprzęt spakowany, przeszywka dosychała na wietrze ja wykąpany i ubrany w odświętny strój sączyłem sobie piwko i czekałem na wieczorne atrakcje. Kolejnym zgrzytem był koncert dla publiczności, który dały dwa zespoły (nie pamiętam jakie) muzyka współczesna nie nadaje się jako akompaniament do średniowiecznej biesiady a była dobrze słyszana w całym obozie – szkoda, przecież można jakoś połączyć skromne potrzeby rycerstwa i wymogi sponsorów. Mimo wszystko bawiłem się dobrze w miłym towarzystwie. W niedziele o 12.00 (z małym poślizgiem) zorganizowano pokaz - turniej konny: gonitwa do saracena, do pierścieni, ciachanie kapusty i rzut włócznią do uciekającego/nacierającego piechura. Potem były gonitwy na tępe przez płot już w zbrojach – nawet ładnie to wyglądało szkoda tylko, że niewielu mogło to zobaczyć (część z uczestników wyjechała rano żeby jakoś dostać się do domu). Reasumując, było całkiem fajnie, rycerze dopisali, pogoda dopisała, publiczność dopisała tylko organizatorzy muszą podciągnąć poziom „usług”, bo może się okazać, że w przyszłym roku nie będzie tylu chętnych do roli statystów w wielkiej imprezie masowej, która inscenizacją bitwy będzie tylko z nazwy.


Niech popracują nad tą organizacją - mam zamiar udać się na 600 lecie bitwy w 2010 roku (po stronie Krzyżackiej :twisted: ). Już zbieram pieniądze na niezbędny ekwipunek...
Doprawdy Mitrodzieju imponujące to Twoje sprawozdanie. :smile:
Musiałam dwukrotnie przeczytać ten tekst, gdyż na moją strudzoną główkę to aż nad to.
Cieszę się, iż Polska kolejny raz wygrała no a Ty Rycerzu spisałeś się świetnie relacjonując nam tę Wyprawę z Pól Grunwaldzkich.

Pozdrawiam
Mitrodziej proponował niedawno próbę założenia grupy Odtwórców na… lub przy Historicusie.

Myślę że warto o tym porozmawiać.
Nie sądzę żeby udało się tu zebrać całą rotę, ale niech nawet wyszłaby z tego jakaś drużynka?....

Jeśli się nie uda, to i tak na niczym nie tracicie, zaś jeśli wyszłyby z tego jakieś czegoś zalążki – to satysfakcja będzie po waszej stronie.

Czas przecież nie nagli, a rozmawiać można.

Wreszcie chyba dobrze jest znać kolegów z forum po fachu, zawsze to raźniej podczas bitew, po której stronie byście nie występowali, zaś jakakolwiek wzajemna pomoc na turniejach może się wam z pewnością przydać.

To jest oczywiście tylko moja propozycja – reszta zależy od was.

Pozdrawiam.


Dzięki Mitrodzieju za relację. Miło słyszeć, że Grunwald znów zaliczył problemy organizacyjne :twisted:
Co do zaś pomysłu stworzenia ekipy przy "Historicusie", pomysł nienajgorszy, choć dość trudny do realizacji. Aczkolwiek, można popytać w zaprzyjaźnionych bractwach o opinię i ewentualną chęć stworzenia mniej lub bardziej formalnej Unii Grup Odtwórstwa Historycznego pod patronatem "Historicusa" i, najchętniej, "Bagritonu". Zwłaszcza gdyby zebrałby się najlepsze bractwa z Polski.
Rzucę pytanie w nowym temacie i zobaczymy. Jeśli otrzymamy wotum zaufania, to w sobotę, na pokazie w Barbakanie, spróbuję porozmawiać z Bractwem Orlich Gniazd, a w przyszłą sobotę przedstawię propozycję Rocie.
Twoje sprawozdanie bardzo dobre. Szkoda, że taka kiepska organizacja. Już najbardziej przybiła mnie współczesna muzyka... To chyba zepsuło cały średniowieczny nastrój.
A ja dodam tylko, że wieczorem w Piątek odbyła się msza św. Trydencka, o rozesłaniu apostołów -czyli dokładnie ta, która była odprawiana przed bitwą. Śpiewała schola zorganizowana przez państwa Koców, księża wystąpili w historycznych szatach liturgicznych. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do tego.
osz... zapomniałem tak, tak, odbywały się warsztaty chorału a potem ładnie śpiewano na mszy w sobotę - z tego co wiem, ponad 20 osobowy chórek się zebrał ;)
od organizatora tego przedsięwzięcia słyszałem same pochwały na temat scholi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •