ďťż

wika



Introdakszyn: film opowiada historię początków załogi USS Enterprise i samego statku. Co więcej? Nie mam pojęcia.

Ciekawostka na początek tematu: podobno film nie pojawi się w kinach Cinema City, ani tez Silver Screen. Niezły numer - będę musiał pojechać do jakiegoś parszywego Multikina, żeby to obejrzeć?
W ogóle to coś dziwnego się dzieje z CC - najpierw w tych kinach nie było "Duplicity", teraz to. Jakiś konflikt z dystrybutorem (ami)?


Heh, można wydzielić problemy z kinami - u mnie (Kielce) olano Wrestlera, King Kona, Ghost Ridera (na szczęście) i kilka innych blockbusterów, co by nie mówić o mniejszych filmach, jak np. Pride & Glory.
Jak Multikino jest dla Ciebie parszywe to ciekawe co byś powiedział na Kinoplex - wydawałoby się że Kielce duże miasto a jedno kino tragiczne a drugie średnie

Co do filmu - po zwiastunie zapowiada się fatalnie, chociaż Trekowcem nigdy nie byłem, może nie łapę atmosfery, ale zdecydowanie nie chcę tego oglądać. Co innego jakby Bill Shatner grał, to przynajmniej można by się pośmiać
Nie slyszałem poki co ani jednej złej opinii od ludzi, którzy ten film oglądali. Jestem zainteresowany i chyba nawet do kina pójdę. Zwiastun był meh, ale nie słaby jak zwiastun "G.I. Joe" na przykład.
a ja jestem bardzo zaintrygowany rewelacyjnymi opiniami na Zgniłych Pomidorach. Zwiastun był dość fatalny, tym bardziej, że po raz kolejny odgrzewa się starego kotleta, niemniej... 100% świeżości i superlatywy płynące zewsząd zaskakują. Taki blockbuster pełną gębą - efektownie wskrzeszony amerykański mit filmowy. Eeee... Kto co lubi.



a ja jestem bardzo zaintrygowany rewelacyjnymi opiniami na Zgniłych Pomidorach. Zwiastun był dość fatalny, tym bardziej, że po raz kolejny odgrzewa się starego kotleta, niemniej... 100% świeżości

Przypominam, że sam na tym forum pisałeś o "Wolverine" i 100% na pomidorach, tuż przed premierą...
Ale wiesz, Wolverine zaliczył ostry zjazd w dół, jak tylko zobaczyło go więcej osób, w tym ci krytycy, z którymi jako-tako wypada się liczyć. Star Trekowi od kilku tygodni towarzyszy dobra prasa - inaczej niż z Wolverinem - i to ta oficjalna [na Pomidorach], i mniej oficjalna [przecieki, opinie z pokazów przedpremierowych]. Różnica jest. Nawet pozytyw wystawiony ST ma inną siłę niż ten wystawiony temu potworkowi z Jackmanem.
Des. Co mnie w tych opiniach martwi to to, że conajmniej 3/4 tych widzów i krytyków to trekkerzy, czyli fani Star Treka. I nie oznacza to wcale, że to zaraz słaby film, jeno że wcale nie musi być aż tak dobry. To moze byc zwykły przeciętniak wyładowany smaczkami dla fanów Star Treka. Aczkolwiek moje zainteresowanie też wzrosło po tych opiniach.
Star Trek może okazać się całkiem fajną przygodą. Taki Iron Man tego lata. Ja idę do kina na 100%.

Ale wiesz, Wolverine zaliczył ostry zjazd w dół

Każdy film zalicza zjazd w dół, jeśli startuje od 100%. Ale ok, gdybym nie wierzył w ten film, to bym nie zakładał tematu. Trailery wyglądają dobrze, ale jedna rzecz mnie martwi: ci gładkolicy, lalusiowaci, metroseksualni bohaterowie, jakby stworzeni dla młodocianej widowni. Gardzę takim aktorstwem, ale z drugiej strony to jest Abrams kurdę, on by nie puścił takiej leszczyny, mam rację?


Zwiastun był dość fatalny, tym bardziej, że po raz kolejny odgrzewa się starego kotleta
Zwiastun był akurat dość fun, a z tym kotletem... to kiedy ostatnio widziałeś na wielkim ekranie "kino kosmicznej przygody"? Można by od biedy podciągnąć starwarsowe prequele, ale to też już parę lat temu, a poza tym...?
Jedyny zwiastun który mi się podobał to ten ostatni, gdzie Bana krzyczy "Fire everything". Głównie ze względu na wspaniałą muzykę.

Co do filmu. Czekam strasznie, bo Treka lubię. Fanem nie jestem, ale podoba mi się to całe uniwersum i połączenie polityki z s-f. Nie oczekuję od tego czegoś na poziomie wybitnego The Motion Picture, ale liczę że będzie przynajmniej najlepszym blockbusterem w tym roku.

ale liczę że będzie przynajmniej najlepszym blockbusterem w tym roku.
Njlepszym Blockbusterem będzie w tym roku Transformers Ale to temat do dyskusji w innym topicu
Co do Star Treka to na pewno zobaczę w kinie. Nie byłem nigdy fanem Treków, nie oglądałem seriali, ani filmów ale ze zwiastunów wynika porządna produkcja, film na poziomie co się bezboleśnie obejrzy zachwycając się wspaniałymi efektami.
Abrams ogólnie bardzo dobrze zrobił idąc w stronę odświeżenia historii i opowiedzenia jej trochę z innej strony.

to kiedy ostatnio widziałeś na wielkim ekranie "kino kosmicznej przygody"?
nie chodziło mi o kino kosmicznej przygody w ogóle, bo takiego nie ma zbyt wiele, a o Star Trek. Co kilka lat próbowano odświeżyć serię (wchodząc w znane wszystkim buty), więc nowy ST jest w tym względzie odgrzewanym kotletem. Fajnie, że ze świeżego tym razem kawałka mięsa (szkoda tylko, że z mcdonaldsowego drive-in).
Mefisto świetnie zauważył.
Jeśli najnowszy Star Trek będzie choć w połowie tak dobry jak Serenity to z miejsca stanie się moim ulubionym filmem.
Tak dobry film jak Serenity to to nie będzie. Dlaczego? Dlatego, że Serenity nie jest filmem młodzieżowym, bo mimo PG-13 nie posiada aktorów z okładem Maxim i raczej nie cacka się tak jak ST. Scena w której Mal bez gadania strzela do Operativa jest tak świetna jak nowe ST nigdy nie będzie .

Przez przypomnienie mi o Serenity przestał mi się tak podobać nadchodzący film :]
Corn poczekaj aż obejrzysz ST. Wiadomo Serenity to klasa sam w sobie. Ale młodzi aktorzy gówna z filmu nie czynią. Więc poczekałbym z osądem, ponieważ wierzę że Abrams wymyślił coś błyskotliwego.
Wiem naiwny strasznie jestem.
Wiesz ja nie skreślam ST, jedynie stwierdzam, że nigdy nie będzie tak dobre jak Serenity. Poza tym Orci/Kurtzman nie są raczej pisarzami klasy Whedona (gość może wybitnym twórcom nie jest, ale jego Serenity to normalnie takie In Bruges sci-fi )
Kurczę, dużo dobrego tym "Serenity" słyszałem, ale jakoś zawsze mnie odrzucało to, że to na podstawie jakiegoś serialu. Można to gdzieś obejrzeć w naszym kraju? Chyba było na DVD?

Jeśli chodzi o ST - zastanawia mnie jedno: czy Abrams poszedł w kierunku czystej akcji, tak jak to lubi (patrz: "M:I3"), czy też może pokusił się o jakąś rozbudowę niezwykle papierowych bohaterów, jakich dorobił się cykl "Star Trek". Patrząc na trailery i wymuskane, chłopięce buźki bohaterów, to można mieć obawy czy coś dobrego zrobił w tym kierunku.

Kurczę, dużo dobrego tym "Serenity" słyszałem, ale jakoś zawsze mnie odrzucało to, że to na podstawie jakiegoś serialu. Można to gdzieś obejrzeć w naszym kraju? Chyba było na DVD?
Było. Ale bez "jakiegoś serialu" nie warto oglądać, bo "jakiś serial" lepszy.
Na pomidorkach średnia rośnie. 8/10 i 34/34 pozytywnych recenzji.

Było. Ale bez "jakiegoś serialu" nie warto oglądać, bo "jakiś serial" lepszy.

nie było w Polsce tego filmu wydanego, nigdy (serialu zresztą też nie)

nie było w Polsce tego filmu wydanego

Był:
http://oceandvd.pl/search...emax=&x=41&y=10
hmm, toś mi klina zabił - widać był tak mały nakład, że można powiedzieć, że nie było :>
Teoretycznie ST wygląda na pójście za restartową modą, która ostatnio pożera Hollywood. A ci młodzieżowi aktorzy wskazują główny target tego filmu. Ale z drugiej strony - Winona, Pegg, Bana, Greenwood, Urban... W sumie ciekawi mnie jak to wyszło.
Czy to prawda że Kinoplex nie będzie wyświetlać w kinach tego filmu? W Heliosie cisza z rezerwacjami. Była zapowiedź filmu, dziś zniknęła. W Multikinie już jest możliwość rezerwacji, ale cholera... tam jest drożyzna
U mnie można rezerwować, i będą film wyświetlać.
No i jest jak zapowiedzieli: u mnie na wsi film wyświetlają tylko w 4 kinach, dwóch Multikinach i dwóch Silver Screen. Takiego cyrku jeszcze tutaj nie było...
ST na rotten tomatoes wciąż ma wysoką średnią. Coraz bardzie mam chrapkę na ten film. Średnia 8/10- 133 pozytywów na osiem zgnilaków. To na razie bardzo dobrze świadczy o produkcji. Szkoda, że u mnie pewnie w ogóle nie będą puszczać albo dadzą za dwa miesiące
ST już widziałem (niestety w Multikinie, ale cóż poradzić, nie było innego wyboru). Jestem pozytywnie zaskoczony, bo pomijając mikropotknięcia (jak choćby zupełnie zbędny product placement nokii) film się Abramsowi udał. Fabuła bardzo ok, sensownie wykorzystano motyw podróży w czasie. Do tego dobre efekty i co mnie zaskoczyło dużo pozytywnego humoru na poziomie. Jest parę odstępstw od kanonu i jakos trzeba będzie to przeboleć
Ja też widziałem i jestem bardzo zachwycony, m.in. tym jak bardzo dobrze wykorzystano podróż w czasie. Prawdopodobnie najlepszy tegoroczny blockbuster. Świetna muzyka, efekty, koncepcja, klimat gwiezdnego uniwersum. Mam nadzieję, że nad sequelem popracuje ta sama ekipa.
Właśnie wróciłem z kina. Jestem średnio zachwycony, ot blockbuster na poziomie Ironmana. Ale to dobry film, miejscami bardzo dobry. Bardzo fajnie prezentują się aktorzy. Zero gwiazdorskich mord, praktycznie typowa serialówka z wkomponowanymi bardziej znanymi ryjami (Bana, Urban). Występ Winony Ryder jest mega krótki i właściwie niepotrzebny, ale rozumiem, że fani to fani tamto Za to zajebiście wpleciono epizod z Nimoyem. Myślałem, że to będzie cameo a wyszło super uszanowanie dla starszych epizodów. Coś jeszcze? Fabuła jest cienka sama w sobie, duży nacisk położono na charaktery, a nie na tło (ile razy można wałkować motyw zemsty?). Każdy jest nieźle wyeksponowany (Yelchin jest zajebisty) i ma swoje 5 minut. Pegg także Pojedynek Spock-Kirk świetny, głównie za sprawą aktorów. Efekty bardzo dobre, ale nic odkrywczego, brakuje niekiedy większej epy. Nie jest jednak tak oczojebnie jak w Star Warsach. CGI kiedy ma robić wrażenie to robi to. Guyett świetnie się spisał.

Ogólnie takie 7,5-8/10, po prostu miła, kosmiczna przygoda, świetny start pod trylogię. Bałem się o coolmłodzieżowość Treka, ale moje obawy rozwiała świetnie dobrana obsada. Ale za muzykę z napisów końcowych powinno się kompozytora zdzielić pałą

Aha, Zoe Saldana to super laska. Nie mogę się doczekać Avatara
No prosze, nowy ST ze znaczkiem jakości od Filmwebu, no tego to bym się nie spodziewał, bo co by złego nie mówić o tym portalu, to znaczka jakości nie daje byle jakim filmom.
Snappik > muzyka z napisów to motyw z pierwszej serii czyli jakby nie patrzeć muza z lat 60, nie musi się podobać bo to klasyk

[spojler]
Co do motywu zemsty to racja, oklepany temat ale mimo wszystko dobrze tu zadziałał. Tymbardziej że Nero to nie jakiś wojak tylko zwykły górnik z stosunkowo niedalekiej przyszłości. Dobre jest to że nie jest to taki oczywisty bad guy, Nero miał swoją rodzinę, jak to mówił J.Mnemonic "robić swoje i nie wychylać się". Mimo że decyzje o zemście podjął raczej błyskawicznie (od zniszczenia rodzinnej planety do zaatakowania USS Kelvin minęlo ile? chyba kilkadziesiąt sekund) to i tak jest lepszy od oczywistych złych Khaana i Shinzona.
Ja pierdziele. Ale utopiłem kasę. Gniot. Gdybym miał znów 15 lat, to może by mi się spodobał. Ot, taka bajeczka dla dzieci. Tyle, że w ogóle nie wciągająca, wręcz nudna. Nie ma co się nad tym rozwodzić. Oszczędzajcie kasę w czasach kryzysu, ten film spokojnie można sobie odpuścić. Mierne aktorstwo, scenariusz pisany na kolanie, nawet efekty nie były do końca takie jak być powinny, słabe scenografie (niedopuszczalne, szczególnie na statku Romulan - myślałem, że te makiety zaraz się powywracają), mówiący gardłowym głosem Bana dopełnił czarę goryczy (nie mniej, i tak był ze wszystkich aktorów najlepszy, reszta to menażeria osób nie mających nic wspólnego z aktorstwem) Ocena 4/10.
Zastanawiam się czy warto się na to wybrać. Zdrowy rozsądek mówi - daj sobie spokój ale marketing działa. Ostatnio było tyle chłamu w obrębie gatunku S/F, że nic mnie już chyba nie zdziwi ale ilość pozytywnych opinii o najnowszym Star Trek jest co najmniej zastanawiająca.
Wychodzę mniej więcej z takiego założenia: staram się obejrzeć wszystkie głośne filmy, a jeśli okażą się marne, to po prostu będę mieć paliwo do jeżdżenia po nich na tym forum. Nigdy nie będziesz dzięki temu na minusie.
Zastanawiam się też o co chodzi z tym znakiem jakości FilmWeb. Oni tak na poważnie czy po prostu w czasie kryzysu każdy chwyt reperujący budżet portalu dozwolony? Nie to żebym był złośliwy ale słyszałem, że na skutek zawieruchy from USA branża reklamy siadła najbardziej. Dlatego już nie wiem czy mam to traktować poważnie czy nie. W każdym bądź razie kiedyś ten znaczek naprawdę coś znaczył.

No nic, trzeba będzie to cudo pewnie zobaczyć i tyle (coś mi mówi, że znów będę sobie pluł w w brodę ale co tam).
To FilmWeb, nie trzeba chyba więcej dodawać.

Zastanawiam się też o co chodzi z tym znakiem jakości FilmWeb. Oni tak na poważnie czy po prostu w czasie kryzysu każdy chwyt reperujący budżet portalu dozwolony?

A może jest to po prostu dobry film, który sobie na ten znaczek zasłużył?
Całkiem możliwe. Nie da się jednak nie zauważyć, że ostatni film S/F jaki dostał ten znaczek to niejaki "2046" (około 3 lata temu).
Więc jak dla mnie, świadczy to o jakości Star Treka, i powiedzmy sobie szczerze tego znaczka nie dostaje się za bycie po prostu dobrym filmem. Ja się waham czy pójść bo boje się że film będzie mocno skretyniały i zbytnio PG-13 : )
Bo oczywiście Star Treki to zawsze było mroczne i brutalne SF z kategorią R
Aziu, a zdajesz sobie sprawę że na końcu mojej wypowiedzi jest ": )". Zresztą na końcu twojej też, więc może zdajesz sobie sprawę : )

Żeby nie offtopować dodam że Star Trek ma całkiem niezły zwiastun nr. 3 - szczególnie muzyka, sceny walk w kosmosie i przedstawienie postaci Bany.
Bana w tym filmie jest jakiś zmarginalizowany. Tzn. wiadomo, że jest złym do n potęgi, ale ma mało do grania. Znaczek jakości Filmwebu do czegoś zobowiązuje, ale po części go nie rozumiem. To jest film na poziome Ironmana, ale żadna to rewelacja. Taki fajnie zszyty blockbuster.
Taka ciekawostka, że nowy "Star Trek" mając PG-13 jest filmem o najwyżej kategorii wiekowej z całej serii.

---> BM

http://www.rottentomatoes.com/m/star_trek_11/ - prawdopodobnie jest to blockbuster z najlepszymi recenzjami na tym portalu. Polskich recenzji radzę nie czytać, bo jak zwykle polscy krytycy muszą pokazać jacy to oni fajni i ważni, jadąc film np za brak jakiegoś głębszego, ukrytego przesłania.

Zwiastun nr 3 jest świetnie zrobiony, powinien być w czołówce zwiastunów 2009 roku. Odkąd się pojawił mam go na kompie i tak co drugi dzień go oglądam. http://www.apple.com/trai...nt/startrek/hd/ - polecam bardzo obejrzeć, i tak przy okazji, to pierwszy raz widzę wersje z napisami w różnych językach, w tym polskim, na Apple Trailer

Co do znaczka FilmWebu, to śmierdzi on komercją, jest przyznawany tylko dla filmów kinowych, na krótko przed premierą PL Choć się chyba nie zdarzyło, aby jakiś gniot dostął ten znaczek.
Co jest komercyjnego w ocenianiu(i przyznawaniu jakichś znaczków, gwiazdek czy co kto lubi) filmów, które właśnie wchodzą do polskich kin? Nie rozumiem was, patrzę na tą filmwebową listę wyróżnionych i nie ma tam słabego filmu, tylko uczciwie wybrane 10-15 najlepszych filmów na rok, wiadomo, że nie ma tam żadnych mniej znanych perełek, ale po prostu filmy, ktore można polecić komuś kogo się zupełnie nie zna.

Mnie kompletnie nie przekonał trailer, więc dopóki całe forum nie uzna, że film jest zajebisty, albo nie dostanie się do pierwszej piątki na imdb to nie będę ryzykował 15 zeta;-)

Bana w tym filmie jest jakiś zmarginalizowany. Tzn. wiadomo, że jest złym do n potęgi, ale ma mało do grania. Znaczek jakości Filmwebu do czegoś zobowiązuje, ale po części go nie rozumiem. To jest film na poziome Ironmana, ale żadna to rewelacja. Taki fajnie zszyty blockbuster.

No właśnie ta jego n-ta potęga złości jest kiepska. Nie dość, że ma mało do grania, to jeszcze kiepsko się w tym znajduje, szczególnie kiedy opowiada swoją łzawą historyjkę.
Powiem tak nie wiem jak film ale ten trzeci zwiastun jest po prostu świetny. Epicka muzyka tłem dla szybkich i napchanych emocjami scen z niezwykłymi efektami specjalnymi. Już wiem, że muszę to w kinie zobaczyć. Bana krzyczący "Fire everything" przyprawia mnie o gęsią skórkę. W ogóle zwiastun jest dowalony do pieca, oby film taki też był. Niestety znając moje kino obejrzę za dwa miesiące albo w ogóle.
Klamka zapadła. Zamówiłem bilety na jutro, na 17:20. Mam nadzieję, że nie będę tego żałował (tym bardziej, że w razie czego będę żałował podwójnie bo nie idę sam).
Tak mi się właśnie przypomniało. Nowy Star Trek ma jedno zajebiste ujęcie, kojarzące się z Sunshine:)

Spoiler:

Na początku, kiedy Kirk senior poświęca się dla dobra ogółu jest scena, na której widać statek Romulan oraz uciekających ludzi w kapsułach. A wszystko rozgrywa się na tle Słońca, bądź czegoś słońco-podobnego. Przepiękne ujęcie.


Proszę cię, nie porównuj mi tu Sunshine z tym gniotem. Ujęcia z obu filmów dzieli przepaść.
Bez przesady, ST ma przynajmniej kilka znakomitych "kosmicznych" ujęć. [spoiler] Choćby moment na sekundę przed wystrzeleniem 3 gości na platformę wiertła czy świetne ujęcie z mostka kiedy kamera obraca się i pokazuje że Enterprise jest do góry nogami względem statku Nero.

Snuffer> Jeśli jestes wyczulony na temat kategorii wiekowej to raczej ST omijaj bo jest on maksymalnie grzeczny i "bezpieczny". To akcyjniak skierowany do zwyczajnej publiczności, wręcz rodzinnej, a nie do 1% widzów którzy liczą fucki i krwawe rozpryski na ekranie. Po prostu możesz się zawieść bo naleciałości z poprzednich treków (w końcu to film z serii) jest dużo.
Dr., z mojej strony to był żart taki, nawiązujący do pewnych wydarzeń na forum
Patrząc po trailerze widzę że bohaterowie krwawią jak w twarz dostaną, więc tak źle nie jest.

PS Zapamiętajcie że ten tag to [ spoiler ] a nie [ spojler ]
Tia, tyle że scena wystrzału desantu na platformę jest tak idiotyczna, że ciężko w ogóle zauważyć w tym wszystkim kosmos. Ten atak był na poziomie Power Rangers (nawet kostiumy i ich kolorystyka była bardzo podobna), nie wspominając, że atmosfera tej planety rozniosła by ich na strzępy.
Oconnel po prostu powinieneś ST omijać szerokim łukiem. To nie jest kino dla Ciebie:) Ja na przykład omijam wszystkie części Harry'ego Pottera Nie moje klimaty.
Przyszłość, teleportacje i podróże międzygwiezdne, przy takiej technologii zmontowanie kombinezonów do halo jumpów wprost z orbity to chyba nie problem.

Przyszłość, teleportacje i podróże międzygwiezdne, przy takiej technologii zmontowanie kombinezonów do halo jumpów wprost z orbity to chyba nie problem.

Nie szedłbym w tą stronę, bo fizyki i przeciążeń nie oszukasz. Lepiej po prostu przyjąć konwencję przygodową Indiany Jonesa w kosmosie.
Właśnie wróciłem z kina. Góra 6/10 i już nie pamiętam o czym to było.

Może później napiszę o filmie coś więcej ale nie wiem czy warto. Bo w sumie po co? W skrócie - taka bajka dla nastoletnich fanów nowego Star Wars, Transformers, itp. wynalazków. Klimatu nie stwierdzono. Wyznawcy oldschoolowego S/F pokroju T1 niech nawet nie tracą na to czasu bo będą się tylko wkurwiać niepotrzebnie. Ja i tak mam mocno podbite wrażenia z seansu bo byłem na projekcji w jednej z najbardziej wypasionych sal kinowych w kraju (Multikino ZT, sala premierowa - a co tam, jak szaleć to szaleć), mimo to kręciłem mocno nosem po projekcji.

Ten film to typowe, wysokobudżetowe, nowoamerykańskie kino. Takie "plast, paf, bum" niezbyt wymagające, z patosem, efekcjarskie, takie tam fajne przez małe F. Nie macie na co iść, ośmioletni syn wam marudzi "tata weź do kina" - idźcie. Szukacie bardziej ambitnego obrazu w tym gatunku i macie cichą nadzieję, że najnowszy Star Trek spełni te wymagania - nie idźcie. Za 5 lat będzie to puszczane na Polsacie jako weekendowy super hit do kolacji.

I to tyle co mam do powiedzenia na temat tego "dzieła".

P. S.
Nigdy nie byłem jakimś specjalnym fanem serialu więc moja ocena może być przez to nieco surowsza (ale z drugiej strony pewnie i bardziej miarodajna bo nie ma efektu "fanowskiego przymykania oka").

Wyznawcy oldschoolowego S/F pokroju T1 niech nawet nie tracą na to czasu bo będą się tylko wkurwiać niepotrzebnie.
Nic dziwnego, że nie podobało ci się, skoro szedłeś na film, który w domyśle jest rozrywkowym kinem przygodowym pokroju "Indiany Jonesa" czy "Back to the Future", licząc na coś, czego zupełnie nie zapowiadało. Tak jakbyś poszedł na "BttF" i oczekiwał "Blade Runnera".
Otóż mylisz się Crov - wiedziałem czego się spodziewać i na jaki film idę. Nie miałem żadnych wielkich nadziei na coś ambitniejszego i mimo to wyszedłem z kina średnio zadowolony. Gdybym był tak nastawiony jak piszesz to pewnie wyszedłbym z seansu wkurzony dokumentnie - czego raczej nie było. I nie porównuj proszę "Back to the Future" do filmu, o którym jest ten temat bo to naprawdę spore nadużycie.
Gdzie porównuje "Star Trek" do "BttF"?

Tak czy siak, dziwne. Po twoim poście można było pomyśleć, że twoje zarzuty przeciwko "Star Trekowi" to to, że nie jest oldschoolowym sci-fi, jak "Terminator" i nie jest ambitny, gdyż właściwie o niczym innym nie napisałeś. ;) A to nie jest kino, które ma być ambitne czy być alegorią problemów ludzkości tylko ma dać rozrywkę. I tyle.


Tak czy siak, dziwne. Po twoim poście można było pomyśleć, że twoje zarzuty przeciwko "Star Trekowi" to to, że nie jest oldschoolowym sci-fi, jak "Terminator" i nie jest ambitny, gdyż właściwie o niczym innym nie napisałeś. A to nie jest kino, które ma być ambitne czy być alegorią problemów ludzkości tylko ma dać rozrywkę. I tyle.
Uściślam - ja nie zarzucam filmowi Star Trek, że nie jest oldschoolofym kinem S/F. Ja tylko uczciwie ostrzegam ortodoksyjnych fanów tego typu kina, że w ich przypadku wycieczka na ten seans to raczej kompletne nieporozumienie.

Moje 6/10 to ocena dla kina rozrywkowego, ze świadomością na co poszedłem, itd. Bądźmy szczerzy - zachwyty nad tym filmem czy dawanie mu jakichś znaczków jakości to raczej jakiś żart. Na tej samej zasadzie znaczek jakości powinien dostać Iron Man, Transformers (znacznie bardziej by na to zasługiwał) czy np. Babylon A.D.

Reasumując - Star Trek, nawet gdy traktować go jako kino czystko rozrywkowe, całkowicie w oderwaniu od tego, że to film S/F (którym to mimo wszystko jednak jest), nawet biorąc poprawkę na to wszystko i tak otrzymujemy film relatywnie średni. Może nie tragiczny ale jednak średni. W kat. kina rozrywkowego spodziewałem się tu co najmniej hitu miesiąca, a nawet tego nie było. Stąd moje lekkie rozczarowanie. Poczucia wywalonych w błoto pieniędzy nie mam bo film mnie jednak na śmierć nie zanudził. Momentami nawet był całkiem zabawny i fajny ale jak na taki "hicior" to troszkę za mało.
Jak dobrze, że ortodoksyjni fani mają kogoś takiego jak Ty, bo prawdopodobnie nie mają zielonego pojęcia z jakim nastawieniem pójść na "Star Trek" . "Nie tragiczny", "hit miesiąca", "na hicior to za mało" "6/10" to chyba też pewnego rodzaju znaczki jakości, czyż nie? A co do braku "oldschoolu". Pod pewnymi względami "Star Trek" jest o wiele bardziej oldschoolowy niż można by sądzić. Kiedy ostatni raz na ekranie ktoś radośnie walił z laserów do statków nieprzyjaciela, wchodził w nadprzestrzeń, wpadał do czarnej dziury? To jest właśnie oldschool, którego brakowało. Film wali po oczach i uszach, i o to chodzi. Widziałem wczoraj, dzisiaj już prawie nic nie pamiętam, ale podczas seansu bawiłem się kapitalnie.

Takie "plast, paf, bum" niezbyt wymagające, z patosem, efekcjarskie, takie tam fajne przez małe F.
i tego właśnie się spodziewam. efekciarskie plast, paf, bum jest oczekiwane, a skoro tak - to macie, widzowie, macie co fajne, ładne i łatwe. Źle? Nie. Dobrze? Przeca chodzi o to, żeby było miło, chociaż nie każdy o tym wie. Że chodzi o to, żeby było miło, chociaż nie każdy to czuje.
Fanem nigdy nie byłem, widziałem parę odcinków klasycznego serialu i Voyagera. Niemniej zachęcony trailerami, opiniami,  Abramsem i Peggiem postanowiłem pójść do kina.

Uważasz, że po IJ4 kino przygodowe umarło, Nowa Trylogia SW była słaba, a Transformers głupie? Zapraszam na Star Trek.
Film sponsorują słowa ,,humor", ,,efektowność", ,,lekkość" i ,,epickość". Ale największym plusem są postacie i gra aktorów. Naturalni, kiedy trzeba - zabawni i charyzmatyczni. Chris Pine i jego Kirk to strzał w dziesiątkę. Jest to typowy zawadiaka, który na każdym kroku dostaje w mordę, jest lekkomyślny, aby na końcu okazać się urodzonym dowódzcą i bohaterem. Nie sposób go nie lubić i mu nie kibicować. Spock to Spock, Quinto jest zimny i wygląda jak trzeba. Na osobną wzmiankę zasługuje Simon Pegg, który jest świetny (jak zwykle) jako Scotty. W ogole obsada jest dobrana wyśmienicie. Miło też ponownie zobaczyć Leonarda Nimoya.

Akcja jest konkretna, emocjonująca i dobrze zrealizowana. Efekty specjalne...no właściwie nie są specjalnie, ot, standard, ale trafiają się niezłe ujęcia, w abramsowym stylu. Muzyki też bym arcydziełem nie nazwał, ale kilka niezłych motywów ładnie uzupełniało obraz. Co jeszcze?

Podsumowując: Najlepszy film przygodowy ostatnich lat.
9/10
Byłem, wróciłem, bawiłem się dobrze, ale jednak nie czuję hiper-megia klimatu, czy optymizmu. Nigdy nie byłem Trekkiem, ale kinowe wszystkie filmy widziałem. I je właśnie preferuję, bo nowego Treka mogę określić następująco: szybko, kolorowo, zabawnie i hałaśliwie, za to koszmarnie głupio. Tyle się nasłuchałem o świetnej fabule i wyrazistych wątkach, które zostawiają poprzednie ST w tyle, a tymczasem jest odwrotnie. Tym bardziej jest to dziwne, iż reżyserował człowiek, który "urzeczywistnił" M:I, zrobił (ponoć dobre) Lost, etc.

A tymczasem nowy ST jest maksymalnie blockbusterowy i na dobrą sprawę niewiele ma wspólnego ze światem przedstawionym. Star Trek nigdy co prawda nie grzeszył mądrością, ale jednak był konsekwentny w ukazywaniu własnego universum i każda akcja wywoływała reakcję. Tu mamy z kolei syndrom "Piratów", czyli wszystko jest możliwe - i tak jest czerwony stwór wzięty z dupy, pośrodku arktycznego pustkowia, którego potem wystarczy byle pochodnią przegonić. Mamy bohaterów (którzy raczej dobrze się bawią, niż walczą o życie), którym raczej nic się nie dzieje i wszystko, nieważne, jak kuriozalne zadanie, przychodzi bez trudu. Dobrze widoczne to jest na przykładzie Kirka, który najpierw dostaje łomot w knajpie i potem dochodzi do siebie cały dzień, a potem nie dzieje mu się absolutnie nic, nieważne, czy łazi w samej bluzie w iluśtam stopniach poniżej zera, spada ze spadochronem w atmosferę, czy cokolwiek innego. To przeciez banalnie proste, szczególnie dla kadeta. Podobnie ze Scottym, który pojawia się na 5 minut w życiu załogi, ale bez problemu porusza się po całym statku, zostaje jednym z nich i nic nie jest mu straszne.

Inne rewelacje to dla mnie całkowicie debilne w swym wykonaniu urządzenia i rasy - statek Romulów, czy jak im tam, wygląda jak choinka, nie ja statek, a do rozwalania planet wypuszczają z niego pizdryk na sznurku - no błagam. Tymczasem każda kolejna rasa różni się od siebie jedynie uszami, czy jakimś gównem na głowie. W starych Starych jeszcze można by to łyknąć - nowy powinien jednak być nieco bardziej oryginalny w dzisiejszych czasach.

Mój drugi poważny zarzut idzie w stronę humoru, co także chyba Piraci przekształcili w modę. Dosłownie co druga scena, czy tekst jest tu śmieszny, bądź niezamierzonie śmieszny. Tylko czy to jest komedia, czy film s-f? Bo wielokrotnie na ekranie nie widziałem żadnej różnicy pomiędzy nowym Trekiem, a Galaxy Quest (parodia ST, jakby ktoś nie wiedział) - brakowało normalnie tylko fana, który pomaga załodze statku w końcówce

Strona techniczna i akcja - nawet jesli przekombinowana - i tak robi duże wrażenie, więc to powinno być dużym plusem filmu. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak obsada - wszyscy są dobrani perfecto (może tylko Pegg niepotrzebnie szarżuje). Obawiałem się 90210 w kosmosie, ale to właśnie obsada sprawiła, że mam do czynienia z postaciami, które dają się lubić i są takie, jak można by oczekiwać. Szczególnie zaskoczył mnie Urban jako McCoy, sam nie wiem czemu. Za to wielkie, wielkie brawa.

Generalnie całość oceniam na zasadzie Transformerów w kosmosie - logiki tu po prostu nie ma, sporo scen jest na siłę, całość poszła w komerchę aż miło. Bawiłem się oczywiście przednio, choć już na napisach końcowych film wyleciał mi z pamięci. Gdybym miał oceniać, to było by to w okolicach 6-7. Ot, taki typowy, letni blockbuster, w którym nie ma nic specjalnego na dłuższą metę, i który chwilami także troszkę przynudza.

PS. Kto zgadł, że to Winona Ryder jest?
Oj, zawiodłem się. Po początkowej fali bardzo pozytywnych recenzji nastawiłem się na niewymagającą ale za to wgniatającą w fotel i świetnie zrealizowaną rozrywkę przyprawioną silnym klimatem prawdziwej old-schoolowej space opery. Ot, takiego Indiane Jonesa w kosmosie. Na początku było świetnie, całość szła do przodu bardzo sprawnie i przyjemnie, napędzana energicznością młodej obsady. Można tu znaleźć też parę świetnych, klimatycznych ujęć które przypominają każdemu dlaczego kocha SF.
Niestety im dalej tym gorzej.
Wszyscy wciąż powtarzają w kółko, że ten film to wspaniała rozrywka i czysta frajda ale dla mnie jakoś te sceny akcji wydały się prymitywne i wogóle nie emocjonujące. Uwielbiam ten tym SF ale im dalej w film tym te wszystkie "phaserowe" strzelaninki i "beamowanie" się w wodociągi jakoś tak spływały po mnie bez większego efektu.
Co do fabuły również można mieć zastrzeżenia. Rozumiem wszystkich fanów oryginalnego Star Treka chwalących pomysł Orciego i Kurtzmana który dał twórcom czystą kartę. Rzeczywiście z tego punktu widzenia takie rozwiązanie można uznać za sprytne. Jednak dla kogoś nienależącego do Star Trekowego kółeczka nerdów(sorry ) cały motyw z podróżą w czasie jest toporny, prymitywny i prowadzący do paru strasznie naiwnych scen, i interakcji bohaterów.
Im dalej akcja się ciągnie tym film traci odpowiednią epę. Do tego cała struktura wydarzeń w drugiej połowie wydaje mi się jakoś tak....no nie wiem, nieudana

Ogólnie film był przyzwoity z silnym klimatem SF ale to arcy-mocarne 96% na rottentomatoes ze średnią oceną 8.1 to nie mam pojęcia skąd się wzięło...
Może po powtórnym seansie zmienię zdanie.

7-/10

Ech. Takie to tam.

Sam początek, który można nazwać prologiem filmu, jest nudny. Za to Kirk jadący samochodem, a potem bójka w barze (kocham bójki w barach!) są świetne. Ładnie nakręcone, energicznie zmontowane - mówiąc krótko: wzbudzają zainteresowanie filmem. Tu duży plus za to, że gdy Kirkowi obijają morde to ma cholernie dużo krwi na twarzy (zaskakująco dużo, jak na PG-13). Ale potem to już tej krwi nie widać.

Przez pierwszą połowę filmu całkiem dobrze się bawiłem, ale mniej więcej od momentu, kiedy Kirk prowokuje Spocka zacząłem się nudzić. Strzelaniny w kosmosie zupełnie mnie nie ruszały, ale te blasterowe (czy czym oni się strzelają) właściwie też nie bardzo. Aktorstwo i reżyseria były na poziomie, ale wśród aktorów nie było nikogo, kto potrafiłby pociągnąć film w wolniejszych momentach (tak jak robił to Robert Downey Jr. w "Iron Manie"). "Yay!" dla Antona Yelchina i Simona Pegga, bo fajni są, ale mało ich. I fajne nawiązanie do klasycznych redshirtów.

Wracając do Filmwebu i znaczka "Filmweb Poleca" to zdecydowanie pomyłka moim zdaniem. Muszę przyznać rację BM - "Iron Man" powinien dostać ten znaczek, a "Star Trek" na niego nie zasługuje. Ale to taka uwaga, bo sam nie przykładam większej wagi do tych nalepek.

7-/10

Zielonoskóra laska = pure hotness

PS O, gdańszczanka grała w tym Star Treku: http://www.imdb.com/name/nm1640437/
Ten cały statek głównego badassa - ja pierdziu, jak to ma być statek górniczy, to jak wyglądają jednostki bojowe?
Ogólnie fajny film. Po prostu. Efekty mocne, aktorstwo bardzo satysfakcjonujące (młody Spock zarządził), intryga raczej mało zaskakująca, ale jakoś pcha film do przodu - ogólnie 7+/10. Wymieniony powyżej syndrom Piratów z Karaibów jednak mocno przeszkadza i to za to ocena poszła mocno w dół. Bez tego nachalnego humoru, postaci służących za jeden wielki "comic relief", maniery wpieprzania przygód w miejsca, gdzie nie powinny one mieć prawa bytu byłoby bardzo dobrze. A tak jest "tylko" ok.

Jak dobrze, że ortodoksyjni fani mają kogoś takiego jak Ty, bo prawdopodobnie nie mają zielonego pojęcia z jakim nastawieniem pójść na "Star Trek" . "Nie tragiczny", "hit miesiąca", "na hicior to za mało" "6/10" to chyba też pewnego rodzaju znaczki jakości, czyż nie? A co do braku "oldschoolu". Pod pewnymi względami "Star Trek" jest o wiele bardziej oldschoolowy niż można by sądzić. Kiedy ostatni raz na ekranie ktoś radośnie walił z laserów do statków nieprzyjaciela, wchodził w nadprzestrzeń, wpadał do czarnej dziury? To jest właśnie oldschool, którego brakowało. Film wali po oczach i uszach, i o to chodzi. Widziałem wczoraj, dzisiaj już prawie nic nie pamiętam, ale podczas seansu bawiłem się kapitalnie.
Jak dobrze, że forumowi kontestatorzy mają kogoś takiego jak ty bo prawdopodobnie nie mają zielonego pojęcia jak podjąć polemikę z kimś tak pretensjonalnym jak ja, komu się ten filmik raczej średnio podobał.

To ja może powiem dla odmiany co mi się w tym filmie podobało. Jest jeden bardzo dobry punky w obsadzie. Na imię mu Spock (dla kąśliwych przyjaciół "szpiczastouchy"). Zachary Quinto naprawdę rewelacyjnie go zagrał czym zaskarbił sobie moja niekłamaną przychylność jako widza. Z zaciekawieniem będę śledził dalsze, aktorskie poczynania tego pana.


Mefisto napisał/a:
PS. Kto zgadł, że to Winona Ryder jest?

Ja się przez chwilę domyśliłem. Ale za moment miałem takie "eee, zdawało Ci się". A jednak, końcówka filmu i zonk - napisy końcowe nie kłamią.


Nie no, nie róbcie sobie już takich jaj, że nikt się od razu nie kapnął, że to ona. Przecież od razu można było ją rozpoznać i każdy chyba wiedział jak szedł na film, że Winona występuje w nim.
ja nie wiedziałem i się nie skapnąłem

Nie no, nie róbcie sobie już takich jaj
Pisałem jak najbardziej serio.

Na imię mu Spock (dla kąśliwych przyjaciół "szpiczastouchy"). Zachary Quinto naprawdę rewelacyjnie go zagrał czym zaskarbił sobie moja niekłamaną przychylność jako widza. Z zaciekawieniem będę śledził dalsze, aktorskie poczynania tego pana.

Dodajmy, że to chyba była najtrudniejsza rola (nie tyle chodzi o wyzwanie aktorskie, co o legendę Spocka).

Co do Winony - nie pamiętałem, jakiś milion lat przed premierą istotnie gdzieś przeczytałem, że się pojawi, ale już nie pamiętałem. No i jak się tylko pojawiła to poznałem. No ale ja ją lubię
Zastanawiające ze niektórzy przytykają oko na podobne rozwiązania fabularne w Star Wars, a czepiają się Star Treka. Zaiste zastanawiające :]

Swoją drogą.


Tymczasem każda kolejna rasa różni się od siebie jedynie uszami, czy jakimś gównem na głowie. W starych Starych jeszcze można by to łyknąć - nowy powinien jednak być nieco bardziej oryginalny w dzisiejszych czasach.
Trochę ciężko by bliźniacza rasa wygląda inaczej. Z resztą, czego pewnie nie wiesz - Gene Roddenberry stworzył uniwersum Star Treka w oparciu o Władce Pierścieni. Romulanie to takie mroczne elfy, Volcanie to te dobre elfy, Remanie to orkowie a Klingoni to Uruk-hai (czy jak to tam się pisało). I bynajmniej tego sobie nie wymyśliłem. Poza tym po tylu latach takiego kreowana świata trochę ciężko by w rebootcie tak nagle zgwałcić wizję autora i zrobić coś zupełnie innego.

Romulanie to takie mroczne elfy, Volcanie to te dobre elfy, Remanie to orkowie a Klingoni to Uruk-hai (czy jak to tam się pisało).

nie no luzik, ale co z pozostałymi rasami?


Poza tym po tylu latach takiego kreowana świata trochę ciężko by w rebootcie tak nagle zgwałcić wizję autora i zrobić coś zupełnie innego.

w sumie masz rację, jednak po JJA i reboocie spodziewałem się trochę poważniejszego podejścia do sprawy. Swoją drogą to ciekawe, że przez cały film nie widać ani jednego Klingona, za to są jakieś ET-podobne kurduple. A co do SW, to ciekawe, bo w jednej ze scen nowego ST pojawia się jakiś kosmita podobny do jednego z gości kantyny w ANH.

A co do SW, to ciekawe, bo w jednej ze scen nowego ST pojawia się jakiś kosmita podobny do jednego z gości kantyny w ANH.
Chodziło mi o założenia filmu, pewne rozwiązania fabularne. Tutaj jest np. czepianie się, że Scotty w 5 minut wszystko wie, ale zapominasz że jest inżynierem, który pewnie studiował konstrukcję statków, a dajmy na to nie czepiasz się np. tego, że Luke Skywalker w pięć minut nauczył się strzelać w Sokole Millenium.


nie no luzik, ale co z pozostałymi rasami?
Innych ras Roddneberry chyba nie wymyślił. No byli jeszcze Borgowie, czyli komuniści. Prawdopodobnie najlepsza/najciekawsza rasa kiedykolwiek wymyślona.

a dajmy na to nie czepiasz się np. tego, że Luke Skywalker w pięć minut nauczył się strzelać w Sokole Millenium.

A Ripley nauczyła się w 30 sekund strzelać z pulse riffle? Człowieku, nie to porównanie - strzelać z prostego w sumie sprzętu można nauczyć się szybko (choć niekoniecznie strzelać celnie), a bycie inżynierem nie daje predyspozycji do szybszej nauki.
Ale ok, filmu wciąż nie widziałem, postanowiłem się tak poczepiać, żeby nie wyjść z wprawy.
wiem o co Ci chodziło - sęk w tym, że SW to fantasy dziejące się dawno temu w galaktyce (a Luke uczył się strzelać wcześniej), a ST jest jednak bardziej konsekwentny, naukowy, dzieje się w przyszłości (a Scotty po iluś tam latach banicji trafia na dopiero co zbudowany statek i już po chwili wie, gdzie, co i jak)

a Luke uczył się strzelać wcześniej

Nieprawda, nie obsługiwał broni pokładowej statkó kosmicznych.
ale strzelał z broni jako takiej (zresztą wspominał, że strzelał do szczurów pustynnych ze statków naziemnych) - sam powyżej dałes dobre porównanie, więc co się teraz czepiasz?

a bycie inżynierem nie daje predyspozycji do szybszej nauki.
Jeżeli studiujesz/obcujesz z projektami statków, to chyba jednak skojarzysz co jest i gdzie się znajduje
szczególnie w ST, gdzie każdy statek wygląda inaczej
No nie do końca inaczej. Zawsze jest talerz i jakiś ogon. :]. Z resztą nie liczy się co jak na zewnątrz wygląda tylko jak w wewnątrz
w sumie prawda, ale z tego co wynika z filmu, to Enterprise raz, że jest nowy, a dwa, że różni się znacznie (zapewne nie tylko zewnętrznie) od swoich braci, których widać w scenie wyruszania na akcję
cieżko powiedzieć - choćby po to, żeby ludzie mogli sie do niego łątwo przystosować, może przypominać dawne konstrukcje. Ale ja nic nie wiem, ST widziałem pół odcinka

w sumie prawda, ale z tego co wynika z filmu, to Enterprise raz, że jest nowy, a dwa, że różni się znacznie (zapewne nie tylko zewnętrznie) od swoich braci, których widać w scenie wyruszania na akcję

USS Enterprise to tylko nazwa dla krążownika klasy Constitution (służyły do eksploracji kosmosu i politycznych celów). Wszystkie statki na stacji orbitalnej były takie same, nosiły tylko inne przydomki. Starszą wersją Constitution był USS Kelvin który był statkiem badawczym.
no właśnie nie były takie same, co widać w momencie wyruszania statków na misję ratunkową

[ Dodano: Pią Maj 15, 2009 17:02 ]
Ile to się człowiek musi najeździć, żeby zobaczyć film, który winien być w każdym kinie. W każdym razie nowy "Star Trek" zaliczony i wrażenia są bardziej pozytywne, niż negatywne. Pomysł na restart serii, oparty o podróże w czasie jest karkołomny i dość mocno nielogiczny, ale wrażenie robi miłe. "Star Trek" jaki jest, każdy widzi kto film oglądał. Jest to całkiem przyjemne kino akcji w opakowaniu s-f, przy czym najlepszy jak zwykle jest początek. Sekwencja krótkiej, ale diablo efektownej i dynamicznej bitwy między dwoma statkami jest piękna i szarpie wzrokiem. I co ważne, cały film mniej więcej stara się taki być, choć bez powodzenia. J.J. Abrams wpadł na pomysł, aby konwencję starego, tradycyjnego (wręcz serialowego) "Star Treka" ubrać po prostu w nowoczesne cichy i dodać do tego trochę lepsze prowadzenie kamer. Na deser zaś jest sporo humoru w postaci wreszcie krwistych, nie mydłkowatych postaci, a to już jak na ten trekkowski wszechświat - rewolucja. Kirk i spółka, a właściwie Kirk, Scott i McCoy zostali dobrani aktorsko dobrze i czuć że te postacie żyją, czują i chcą coś osiągnąć. Oczywiście jest to dobre aktorstwo jak na standardy rozrywkowego kina, wystarczające jednak żeby nie drażnić, co częste ostatnio. Boli trochę za to bardzo nieciekawa, wręcz słabiutka postać Nero (nijaki Eric Bana), czyli drania który w ogóle jakoś nie budzi ani strachu, ani niechęci. Jest to jest, zabili go to zabili - di ent.
Wizualnie - science-fiction pełną gębą: wszędzie coś błyska, świeci, wybucha, lasery, fazery, bajery - prawie jak w "Star Wars", tylko z mniejszym rozmachem. No właśnie - jak na taką kosmiczną epopeję, dwie mało rozbudowane bitwy to za mało. O ile pierwsza jest paluchy lizać, tak finał jest już smętny i trochę sztampowy, jeśli o wizualne doznania chodzi. Przy okazji taka refleksja - kurczę, czy oni tam nauczą się, że bitwa między statkami nie polega na tym, że stoją one obok siebie jak krowy i naparzają wszystkim co mają, aż jeden się rozleci? Tu się aż prosi o trochę dynamiki, jak u Lucasa, choć wiem że tzw. capital ships to nie myśliwce, no ale bez przesady. Flota w "Star Trek" wzorowana jest na współczesnej marynarce wojennej, za to bitwy przebiegają tam według taktyki sprzed 4 wieków: burta w burtę i naparzajta się chłopaki aż do końca. Dodatkowym argumentem jest to, że byłoby to fajniejsze, jakby tak trochę się pokręcili w czasie bitwy.
Z grubsza to tyle - odświeżenie serii wyszło Abramsowi o tyle o ile, bo ogląda się film dobrze, ale czuć mocny swądek wszystkich błędów z przednich odcinków. Mimo tego aż się palę, żeby zobaczyć więcej takiego rasowego, kosmicznego s-f, nawet jeśli tak nie do końca udanego jak toto.
Acha - Winona jest fajna, tylko po co ona do tej roli, skoro gra starszą panią? Może po znajomości zatrudniona?
Acha2 - artuditu nie stwierdzono, ale za dużo tam się dzieje, więc może gdzieś być.

6/10

Pomysł na restart serii, oparty o podróże w czasie jest karkołomny i dość mocno nielogiczny, ale wrażenie robi miłe.

Dlaczego sam pomysł uważasz za nielogiczny?

EDIT: Zakładając możliwość podróży w czasie, która sama w sobie jest nielogiczna, ale nie przeszkadza jej to funkcjonować od lat w kinie i literaturze

Wykonanie też przecież było niczego sobie, obeszło się bez paradoksów itd., bo rzeczywistość została pchnięta na inne tory - zupełnie jak w Back to the Future 2 .


Dlaczego sam pomysł uważasz za nielogiczny?

Przede wszystkim chodzi mi o fakt "przesunięcia" całej historii. Skoro "oryginalna" załoga Enterprise działała 129 lat w przyszłości, to dlaczego ta "nowa" zaczęła działać tak wcześnie? Ja rozumiem, że alternatywna ścieżka czasu, ale jakoś mi to nie pasuje.


Przede wszystkim chodzi mi o fakt "przesunięcia" całej historii. Skoro "oryginalna" załoga Enterprise działała 129 lat w przyszłości, to dlaczego ta "nowa" zaczęła działać tak wcześnie? Ja rozumiem, że alternatywna ścieżka czasu, ale jakoś mi to nie pasuje.

Que? Heh, coś pomieszałeś. Oryginalna załoga działa w tym samym czasie. A Spock? On jest pół-Wolkaninem. Żyje kilkakrotnie razy dłużej niż zwykły człowiek.

Heh, coś pomieszałeś. Oryginalna załoga działa w tym samym czasie. A Spock? On jest pół-Wolkaninem. Żyje kilkakrotnie razy dłużej niż zwykły człowiek.

Czyli Spock dawno przeżył swoich kolegów z Enterpise, kiedy usiłował pomóc Romulanom?
Tak. Spock znał osobiście kapitana Picarda, który pracował na Enterprise bodaj 100 lat po śmierci Kirka.
No to wszystko tłumaczy. W takim razie cofam mój zarzut.

Nie wiem czy ktoś już to wrzucił, z tego co pobieżnie przeglądałem nie.
http://www.youtube.com/watch?v=ZUUhTgWpjSc

A nowy Star Trek bardzo mi się podobał . Masa mrugnięć okiem, świetnie dobrani aktorzy, fabuła daje radę... Z tym że motyw Nero był nieco poniżej tego, co już mieliśmy okazję zobaczyć w serialach. Chociażby Annorax i odcinki Voyagera "Year of Hell pt. 1 i 2...

Tak z ciekawości - u Was też w 2-3 miejscach (np. w momencie wylądowania kapsuły Kirka na tej lodowej planecie) tak jakby brakowało kawałka taśmy?
Niczego takiego nie zauważyłem.
No to wszystko tłumaczy. W takim razie cofam mój zarzut.


A w ogóle to skąd to wiadomo?
Z jednego odcinka The Next Generation i komiksu Star Trek: Countdown stanowiącego prequel najnowszego filmu.
Swoją drogą to bardzo podoba mi się pomysł splecenia "starego" "Star Treka" z nowym. Sam pomysł karkołomny, ale jakoś tak to fajnie wyszło, tak płynnie i naturalnie. Nie jestem trekkie, ale dla nich scena pożegnania obu Spocków musiała być mocno wzruszająca.
Wczoraj byłem w kinie drugi raz, niestety od dziś w Heliosie w Olsztynie już tylko dwa seanse, czyli być może za tydzień zniknie definitywnie. Wrażenie ponownie bardzo pozytywne, ten film napiewa niesamowitym optymizmem. Po drugim seansie, zauważyłem coś, za co trzeba bardzo pochwalić twórców, że w scenach 'czysto kosmicznych' nie słychać wybuchów czy strzałów.

Po drugim seansie, zauważyłem coś, za co trzeba bardzo pochwalić twórców, że w scenach 'czysto kosmicznych' nie słychać wybuchów czy strzałów.
Nie do końca tak, że nic nie słychać. Całkowicie nic nie słychać tylko u Whedona i w jego Firefly/Serenity. Tutaj jest to bardzo niekonsekwentne, bo są sceny z dźwiękiem (przemieszczanie się statków) i są takie, że nic nie słychać (ludzie wypadający przez dziury w statku)
W końcu obejrzałem. Zabierałem się do tego jak pies do jeża, bo a) jedną z pierwszych opinii wśród internetowych znajomych była recenzja Macka, z którym - niestety - rzadko się zgadzam w ocenianiu filmów, b) fanem Treka nigdy nie byłem, a całe uniwersum znałem pobieżnie.

I jak było w kinie? Muszę zacząć od minusów, takich jak np. kilka niby zabawnych scen (patrz: opuchnięty Kirk), które przywoływały na myśl autoironiczne obrazy typu "Transformers". Z drugiej jednak strony film oglądało się w pytkę, a historia była niezwykle wciągająca jak na współczesne kino przygodowe. Ba, zaryzykuję twierdzenie, że dawno nie polubiłem jakiejś filmowej drużyny tak jak bohaterów filmu Abramsa. Postacie żyły, rozmawiały, uśmiechały się, była między nimi "chemia". Brakuje tego dzisiejszym bohaterom kina przygodowego.
Scenariusz, mimo że grzebie w czasoprzestrzeni i paradoksach, jest niezwykle koherentny i inteligentny - nie było się za bardzo do czego przyczepić. Podobało mi się przejście od tego, co stare, do tego, co nowe - twórcy zrobili to płynnie, bez łopotalogicznego tłumaczenia. Powiedziałbym, że to najlepszy skrypt o podróżowaniu w czasie i konsekwencjach z tego wynikających od czasów drugiego "Terminatora"...
Kirk dobry, Spock da się lubić, reszta - a głównie kradnący każdą scenę Chekov - łączą zarówno klasyczne interpretacje postaci, jak i nowe podejście do znanych nam dobrze poszukiwaczy kosmicznych przygód.
Nie jest to film zostawiający w widzu coś nowego i skłaniający do refleksji (chociażby nad istotą czasu i wszechświata); prawdę mówiąc nie mam nawet ochoty iść do kina znowu, ale przyznaję, że bawiłem się przednio. Rozrywka na wysokim poziomie, czyli to, czego oczekuje się od Treka plus kilka smaczków i świeżych pomysłów więcej.

7/10
Awesome.

myślicie, że jesteście gikami? Myliliście się - jesteście niczym, wobec TEGO kolesia
"After his wife left him"

Hmm...
arty filmu
Cholernie klimatyczne są te arty. Nie mogę się doczekać zobaczenia tego filmu na dużym ekranie. Niestety u siebie w mieście zobaczę dopiero pod koniec czerwca.
Wypasione DVD się szykuje (jak i Blu-Ray) - http://www.movieweb.com/news/NEoj8urvHB15rp
Star Treka widziałem ze trzy odcinki serialu, które nie podobały mi się. Film IMO jest średni na jeża. Głównym atutem jak dla mnie jest tutaj obsada: na zdjęciach wyglądało to tragicznie, w akcji teensy naprawdę dają radę i czuć "chemię" między nimi. Scenariusz ujdzie, dopóki za bardzo nie zacznie się człowiek zagłębiać w paradoksy podróży w czasie , jak również zignoruje zbiegi okoliczności oraz kuriozalny motyw awansów polowych i dowodzenia przekazywanego w tempie gorącego ziemniaka. Niestety, główny zły jest beznadziejny, tak koncepcyjnie (górnik z przyszłości na statku górniczym zdolnym rozwalać statki Federacji), jak i aktorsko. Aha, najwyraźniej warto zainwestować w akcje Nokii - w XXIII wieku firma trzyma się mocno.
6/10

. Głównym atutem jak dla mnie jest tutaj obsada:

Mi się obsada nie podobała. Zero ciekawych postaci i jeszcze byli mocno irytujący. Wyjątek stanowi Spock. Film mocno średni, da się obejrzeć bez bólu, ale po seansie praktycznie nic nie zostaje. Spodziewałem się czegoś więcej po Abramsie.
Ja tam tą ekipę polubiłem, co do reszty zgoda. Guma do żucia dla oczu. Zastanawia mnie, skąd te porównania do Iron Mana.
Zaliczony w jedynej właściwej jakości obrazu dzisiejszych czasów;] Ogólnie na plus. Film bardzo pozytywnie odebrałem. Fabuła napisana przez panów którzy popełnili dwójkę transów chłonie się bezboleśnie i świetnie się przy niej człowiek bawi. Aż dziw bierze że te same osoby napisały zgoła dwa odmienne scenariusze w tej samej kategorii- czyli letnich blockbusterów. Scenariusz jest w miarę spójny nie ma jakichś większych nielogiczności i walących się piesków z planety Wolkan:P
Na plus na pewno efekty specjalne, efekty dźwiękowe i ogólna strona techniczna filmu. ILM jak zwykle się popisali i pokazali co potrafią najlepiej. Z obsadą też Abrams trafił, dość autentycznie nakreślone postacie.
Kilka smaczków w stronę fanów ST. Trochę rozczarowuje finałowa bitka, reszta na wielki plus. Polecam tylko w HD:P
8/10

Aż dziw bierze że te same osoby napisały zgoła dwa odmienne scenariusze w tej samej kategorii- czyli letnich blockbusterów.
Kwestia materiału wyjściowego. Star Trek zawsze miał ciekawsze postacie niż transformersy. Poza tym fabuła 11 czerpie bardzo dużo z poprzednich pomysłów i opowiada historię, które do tej pory w poprzednich częściach pozostawała jedynie w domysłach.
W przypadku Transów Kurztman/Orci pisali zdaje się coś od nowa, a że materiał wyjściowy jest jaki jest to widać jak wyszło. No i Bay to jednak nie Abrams. Ten drugi potrafi stworzyć ciekawy klimat. :]
Ciekawostka - Stopklatka ujawniła kadr z R2-D2 umieszczonym w filmie. Słodkie.


Właśnie ostatnio oglądając drugi raz Star Treka próbowałem znaleźć R2D2 i za kija nie mogłem. A tu mam. Podobają mi się takie smaczki. Widać Chłopaki z ILM mają ogromny sentyment do tej postaci:)
Starych Star Treków nie znam, ale nowy jest po prostu świetny. Dobrze dobrana obsada, ciekawy scenariusz z dobrym wyważeniem wątków komediowych. Świetna reżyseria wszystkich scen akcji, nie ma nachalnego epatowania CGI i durnego humoru typu Transformers. Aż dziw, że scenariusz do Star Treka stworzyli ci sami goście, którzy odpowiadają za brak scenariusza w Transformers.

8/10

ciekawy scenariusz z dobrym wyważeniem wątków komediowych.

no właśnie z tym ostatnim przesadzili


Aż dziw, że scenariusz do Star Treka stworzyli ci sami goście, którzy odpowiadają za brak scenariusza w Transformers.

bez przesady - ja bym powiedział, że to podobny poziom, tylko kto inny siedział na reżyserskim stołku i wyszło lepiej
Hmm to musiałem przegapić scenę w której kosmita sika na jednego z Romulan

no właśnie z tym ostatnim przesadzili

W którym miejscu? Bo jakoś nie widziałem sikających robotów, kopulujących psów, płaczących robotów, które występują w Transformers, które mają scenariusz na podobnym poziomie
A to sikanie to nie przypadkiem wymysł Baya? Zresztą nvrm - chodziło mi o całość jako taką, a nie o poszczególne sceny - ale proszę bardzo:

- mały Kirk uciekający autem przed policją - żenada
- mały kosmita z oczkami węgielnymi, który wszędzie włazi - żenada
- skydiving na wiertło (i samo wiertło) - żenada

Naprawdę widać, że oba skrypty pisali ci sami goście, a że jeden jest lepszy od drugiego? Też mi coś
Mnie akurat nie podobała się "opuchlizna" na rękach Kirka. Ale scenariusz jest w jakimś stopniu poważniejszy niż w filmie Baya, już nie mówiąc o tym, ze posiada takie elementarne części składowe jak podział na wstęp, rozwinięcie i zakończenie czy rozpiska postaci. Mefisto, mówisz, że lepsza jakość jest w tym przypadku zasługą reżyserii. Coś w tym jest, ale IMO producenci musieli się liczyć z liczną i bardzo silną w USA nerd-społecznością trekkies. Lucas w TPM własnych nerdów olał, kierując film typowo dla dzieciarni, czego starwarsowcy do dzisiaj mu nie wybaczyli. Abrams i spółka próbowali unowocześnić zramolałą serię i przenieść ją w czasy serialowych produkcji młodzieżowych, przy jednoczesnym uszanowaniu starej serii i prawideł nią rządzących. Nie mogli przeginać z kreskówkowo - wymiotnym humorem czy infantylizacją, bo fani "poważnych" starych Treków zrzuciliby im chyba na chaty jakieś bomby domowej roboty. Wyszło w sumie nie najgorzej, a na pewno lepiej niż w nowych Star Warsach. Sequel obejrzę, bo teraz, kiedy uporali się z restartowym kombinowaniem i usadzili bohaterów na ich okrętowych stołkach, może zacząć się w końcu jakaś normalna historia.

- mały Kirk uciekający autem przed policją - żenada
- mały kosmita z oczkami węgielnymi, który wszędzie włazi - żenada
- skydiving na wiertło (i samo wiertło) - żenada


Mały kosmita był wkurzający, bo absolutnie nic nie wnosił, reszta jest spoko. Może poza opuchlizną Kirka. Zresztą jeśli chciałbym wymieniać głupoty Transformers, musiałbym napisać artykuł 500 prawd objawionych...

reszta jest spoko.

reszta nie jest spoko - jest przesadzona dokładnie tak samo jak TFy, ino nie ma humoru klozetowego

i co nagle mają do tego Star Warsy?
Bo nowy Trek lepiej się sprawdza jako kosmiczna przygoda niż nowa trylogia?

Scenariusze do NT made by Lucas to dopiero popelina
no i co z tego? rozmawiamy o scenariuszach tych samych ludzi do TFów i ST - SW w to nie mieszajmy
Nowy Trek jest tak na poziomie serii czyli nieźle, zgrabna rozrywka tylko fabuła odtwórcza - zasadniczo ta sama jak w "Nemesis" czyli parcie 10. Znów wrogiem jest Romulanin chcący zniszczyć planetę z tym, że podrasowano do współczesnych wymogów formę i podkręcono do tego akcję. Udane ale nie jakoś rewelacyjnie, treść tak pourabiano by się jak najwięcej działo, wolałem spokojny ton ze starszych części. Dochodzę do wniosku, że restart umieściłbym tak pośrodku 11-częściowej sagi kinówek ale trudno mi powiedzieć, że jest to rzeczywiście bardziej interesujące niż te niby słabsze filmy z Picardem. Niezbyt mi się spodobał pomysł na zniszczenie Wulkana ( ładne widoczki z tego świata ), rodzinnej planety Spocka a nowy Spock jakiś niezrównoważony, da się to przełknąć. Do obejrzenia się nadaje mimo urobienia Treka na podobieństwo "Gwiezdnych wojen", co tam, czekam na dwunastkę tylko żeby znów wrogiem nie okazał się Romulanin, mogliby powrócić Borgowie.
Jedno z największych pozytywnych zaskoczeń ubiegłego roku. Nie czekałem na ten film, wybrałem się obejrzeć go bo zbierał nadspodziewanie dobre recenzje. Co prawda po seansie kinowym w zachwyty nie popadałem i oceniałem go na jakieś 7/10, jednak jakieś trzy seanse później okazało się, że z każdym obejrzeniem ten film zyskuje w moich oczach. W sumie trudno mi się tu przyczepić o cokolwiek poza tym, że totalnie nie podobają mi się wnętrza statków, a konkretnie te ich częsci, które bardziej kojarzą się z maszynownia Titanica, czy ewentualnie jakąś fabryką niż wnętrzem statku gwiezdnego. Nawet Scotty, który w kinie mnie mocno irytował przy kolejnych seansach jakoś przestał być dla mnie wadą.

9/10
Hehe, a u mnie odwrotnie - pierwszy seans to była porządna, świeża i wkręcająca rozrywka. Kolejne jednak zupełnie obnażyły naiwność i głupotę scenariusza, przerysowane i niepotrzebne sceny, humor na siłę, etc. itd. Wciąż dobrze się go ogląda, ale niepomiernie bardziej irytuje.

7/10 to max

Nawet Scotty, który w kinie mnie mocno irytował

Mnie Scotty podobał się od samego początku, na pewno bardziej go lubię niż tego z filmów z Kirkiem i TOS (James Doohan), gdzie mnie nie wiedzieć czemu strasznie wkurzał.

Zaś sam film o dziwo mi się bardzo podobał, do tego nakręcił mnie na zapoznanie się z universum ST (obejrzałem od kwietnia wszystkie filmy z Kirkiem, dwa filmy z Picardem i trochę odcinków TOS; Wrath of Khan sobie nawet na DVD kupiłem ). Tak właśnie powinny być kręcone Star Wars nowe, czy nawet Transformery. Akcja, ciekawe postaci (młodzieżowe w większości, ale na pewno bardziej kompetentne niż niejaki Sam Witwicky), efekty specjalne, które nie sprawiają, że czuję się jakbym oglądał intro gry komputerowej (a takie wrażenia miałem podczas seansu Zemsty Sithów). Ogólnie fajna rozrywka na dobrym, godnym poziomie, czekam na sequel.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •