ďťż

wika

Potocznie przyjmuje się, że niemal cała ziemia była kiedyś pokryta wodą. Mało jednak kto potrafi sobie wyobrazić, że 200 km od Kairu na terenie prowincji Al Fayum znajdowała się woda, w której swobodnie pływały wieloryby i inne wspaniałe okazy morskich stworzeń. Dolina Wielorybów, bo tak nazwany został obszar, który od 2005 roku znajduje się pod patronatem UNESCO należy do dziedzictwa przyrody i stanowi swoiste muzeum o powierzchni 1759 kilometrów kwadratowych. Na doskonałe zachowanie szkieletów miał wpływ piasek. Dziś jest to jedna z atrakcji turystycznych Egiptu.
Na podstawie badań można było stwierdzić, że wieloryby miały długość ok 21 m, ale najciekawszą rzeczą jest to, że posiadały one małe nóżki. Czy to dowód na powolne przygotowanie do opuszczenia wód i przygotowanie do życia na lądzie? A może odwrotnie. Najpierw było życie na ziemi, a po zalaniu wodami nóżki jako zbędne uległy uwstecznieniu, a wielkie ssaki przystosowały się do życia w wodzie?




Może najpierw żyły na lądzie, a z czasem przystosowały się do życia w wodzie. Wg teorii ewolucji tak chyba powinno właśnie być. W końcu zwierzęta lądowe zeszły do wody, a wodne wyszły na ląd - oczywiście kiedy była ku temu potrzeba.
Stawiam na to, że nóżki owe były uwstecznionymi kończynami. Do tej pory nie zaobserwowano przypadku "powrotu" ssaka na ląd, widocznie walenie i foki czują się w wodzie na tyle dobrze, że nie mają potrzeby opuszczania tej niszy. Po drugie zauważmy, że każdy proces ewolucyjny musi przebiegać małymi kroczkami - wielorybowi nagle, wskutek jednej mutacji nie wyrosną nogi zdolne go unieść. I tu tkwi jedna z przyczyn dla której prawdopodobnie większe walenie będą miały wielkie trudności z wyprowadzeniem kolejnej linii ewolucyjnej zwierząt lądowych. Wyobraźmy sobie, że wskutek mutacji rodzi się kaszalot, którego przednie płetwy są sztywne i mocniej umięśnione a tylne nogi (które wciąż pozostają zatopione w jego ciele w postaci szczątkowej) uwidaczniają się na powierzchni ciała w postaci małych wypustek. Takie zwierzę wciąż nie będzie w stanie przetrwać, jeśli znajdzie się na lądzie, w błocie lub płytkiej wodzie. Wniosek jest taki, że pozostanie w wodzie, a uwidocznione kończyny znów się uwstecznią. By taki krok ewolucyjny mógł zajść zwierzęta te musiałby silnie ograniczyć swą masę (a dziś większość waleni to zwierzęta imponujących rozmiarów, nawet najmniejsze delfiny są nieporównywalnie większe od ryb, które kiedyś zaczęły kolonizować ląd), tak, aby nawet lekko usztywnione płetwy były w stanie unieść ciało pełznącego zwierzaka. Dwudziestojednometrowy potwór raczej nie mógł pełzać na swych małych nóżkach.
Inaczej wygląda sytuacja z "wchodzeniem" do wody. Wiele zwierząt lądowych radzi sobie w niej całkiem nieźle, pływają przecież ludzie, duże koty, nawet słonie, które nie mają do tego żadnych morfologicznych predyspozycji. Wynika to z właściwości środowiska i gęstości ciała - woda jest po prostu "łatwym" środowiskiem. Gdy kopytne wskutek wchodzenia do wody (być może żywiły się przybrzeżnymi roślinami, które były łatwiejsze do strawienia) zaczęły zapuszczać się coraz dalej od lądu, nauczyły się pływać coraz sprawniej i paść się coraz dalej w wodzie, zmieniły zapewne najpierw swój behawior. Przystosowanie przyszło później - dobór naturalny faworyzował te zwierzęta, które posiadały szersze i krótsze kończyny, bardziej hydrodynamiczny kształt, aż w końcu w szeregu przemian powstały znane dziś wieloryby z płetwami zupełnie nieprzypominającymi kończyn słonia czy hipopotama. Jest jednak prawdopodobne, że na pewnym etapie kończyny nie były jeszcze w pełni przekształcone w płetwy i miały formę niewielkich, lecz normalnie zbudowanych nóg.

Edwardzie, użyłeś tutaj słowa "przygotowanie". Chciałabym zwrócić uwagę, że zgodnie z teorią ewolucji w przemianach nie ma celowości, natura nie może "planować" swoich działań. Sytuacja, w której walenie posiadające małe i niefunkcjonalne kończyny przeżywają, by wskutek kolejnych mutacji rodzić osobniki o coraz większych i silniejszych nogach aby te w końcu wyszły na ląd, co miałoby być zwieńczeniem tego procesu, po prostu nie może mieć miejsca. W czasie, gdy te hipotetyczne walenie z nóżkami mające w końcu wydać na świat zwierzę zdolne do życia na lądzie bytują w wodzie w oczekiwaniu na "wielki skok" nie zachodzą żadne warunki faworyzujące osobniki z nogami i popychające ewolucję dalej w tym kierunku. Jeśli jakaś zmiana ma być punktem wyjścia do dalszych zmian, musi zostać utrwalona poprzez warunki faworyzujące osobniki posiadające nową cechę.

Stawiam na to, że nóżki owe były uwstecznionymi kończynami. Do tej pory nie zaobserwowano przypadku "powrotu" ssaka na ląd
nie do końca jest to takie pewne. O sytuacji odwrotnej można przeczytać chociażby w dzisiejszym wydaniu El Mundo. Ale badania trwają już nieco dłużej. Mogło dojść także do ruchu odwrotnego. Jak znajdę czas, to przetłumaczę.

artykuł



wielorybowi nagle, wskutek jednej mutacji nie wyrosną nogi zdolne go unieść.

Nie pomyślałam o tym. Czyli, że nóżki to raczej pozostałości niż jakieś początki przemiany. Ale z drugiej strony jakoś zwierzęta ewoluowały, prawda? Tzn. załóżmy, że rybom stopniowo wyrastały płetwy. Przecież musiał być jakiś okres pośredni?
Ilustracje, które zamieściłeś, przedstawiają dokładnie etapy wyprowadzenia z ryb trzonopłetwych linii ewolucyjnej płazów, a artykuł dokładniej skupia się na Tiktaaliku . Zdolność oddychania powietrzem atmosferycznym pojawiła się wcześniej i była uwarunkowana tym, że stworzenia te żyły w zastałych, płytkich, ciepłych wodach, w których rozpuszczalność tlenu jest bardzo mała.
Krewnych pionierów osadnictwa lądowego możemy obserwować do dziś - istnieją ryby, którym wystarczy zdolność powolnego pełzania po lądzie (ratują się w ten sposób przed uwięźnięciem w wysychającym jeziorku podczas suszy). Przypominają one żywo prehistorycznego Tiktaalika.

Hamerwka, oczywiście. Właściwie zasadnicze jest pytanie, czy etap przejściowy jest przydatny. Jeśli jakiś narząd miałby być funkcjonalny tylko jeśli ma określoną wielkość i cechy, a wszystkie etapy pośrednie prowadzące do jego wykształcenia nic nie dają, to narząd taki prawdopodobnie nigdy się nie pojawi. Skrzyła ptaków na przykład dziś służą do latania i muszą mieć odpowiednio dużą rozpiętość, by spełniać tę funkcję, ale nawet mniejsze, inaczej skonstruowane i skąpo opierzone kończyny przednie służyły pewnym gadom do stabilizacji podczas podskoku i krótkich lotów ślizgowych, dlatego zostały utrwalone i rozwinęły się w skrzydła. Gdyby małe, skąpo opierzone kończyny przednie były zupełnie nieprzydatne, dziś nie byłoby wspaniałych skrzydlatych kręgowców.
Z płetwami ryb akurat jest odwrotnie, tzn. zestaw rybich płetw jest pozostałością fałdu skórnego, który ciągnął się wzdłuż całego ciała pewnych strunowców. Aby ułatwić pływanie i uzyskiwanie większych prędkości ulegał on stopniowemu rozpadowi, a jego poszczególne fragmenty zyskiwały własne umięśnienie i elementy szkieletu. Płetwy waleni zaś to "te same" zestawy mięśni i kości, które przystosowały się najpierw do pełzania po lądzie, później zaczęły podpierać ciało jako kończyny gadów, następnie uzyskały wyprostowaną linię jako nogi ssaków, wykształciły palcochodność jako kończyny ssaków kopytnych a następnie znów stały się płaskie i wydłużone, by przystosować się do poruszania w wodzie. W efekcie tych zmian rdzeń płetwy walenia budują mniej więcej te kości, które u ryb znajdują się u nasady płetwy, zatopione w ciele.
na pewno od strony budowy organizmów orientujesz się lepiej, w końcu nie moja działka. Z drugiej strony te ilustracje pokazują, że w jakiś sposób ruch w drugą stronę był możliwy, skoro taki przypadek zaistniał.
Ja niestety do wielu osiągnięć nauki, dzięki historii, podchodzę dość sceptycznie. Wiele już "pewnych"i "niepodważalnych" teorii naukowych legło w gruzach, kiedy pojawiały się nowe odkrycia i nowe badania. Wciąż jeszcze posługujemy się mało doskonałymi narzędziami, by coś stwierdzać z całą pewnością. Często są to jedynie teorie, mniej lub bardziej uzasadnione.
Oczywiście, że pewna linia ewolucyjna organizmów wodnnych rozpoczęła rozwój w stronę czworonożności - były to ryby trzonopłetwe, z których wywodzą się pierwsze płazy. Z płazów oddzieliły się gady, z nich gady stałocieplne a z nich ssaki, z których część ponownie przystosowała się do życia w wodzie - całkowicie (walenie) lub częściowo (foki, morsy). Dotychczas jednak nie zaobserwowano żadnych zmian w linii waleni, które wskazywałyby, że część z nich będzie miała ochotę powrócić na ląd. Ponadto, jak już wyjaśniłam w pierwszym poście, proces taki byłby mocno utrudniony ze względu na duże rozmiary większości waleni. Co do rozmiarów osobników płazio-rybich nie ma pewności, ponieważ znaleziska są szczątkowe, niemniej jednak wydaje się, że generalnie miały około metra długości.

Co do samych teorii, takie jest założenie nauki - każda teoria jest tymczasowa i dobrze, jeśli zostanie przekształcona i rozwinięta w pełniejsze i dokładniejsze wytłumaczenie. Pewność nie zależy od narzędzi ale od statystyki, dzięki której opracowujemy dane, której podstawowym prawem jest to, że niczego nie można stwierdzić z absolutną pewnością. Są jednak pewne teorie, które rozwinęły się już w systemy, które znajdują przesłanki, pozwalające sądzić, że tak właśnie jest, w wielu innych odkryciach i badaniach. Do tej pory nie zaobserwowano i nie stwierdzono nic, co byłoby niezgodne z przewidywaniami teorii ewolucji, a mnogość odkryć zgodnych z tymi przewidywaniami prawdopodobnie sprawi, że w przypadku odkrycia czegoś niezgodnego z tą teorią w pierwszej kolejności trzeba będzie dokładnie sprawdzić, czy nie popełniono jakiegoś błędu metodycznego bądź czy kształt znaleziska nie jest dziełem jakichś zewnętrznych czynników (np. nacisk skał odkształcający kości bądź błąd w oczyszczaniu badanego DNA).
Innymi słowy w chwili obecnej teoria ewolucji jest teorią najpełniej i najdokładniej opisującą zagadnienie, którym się zajmuje i nie ma powodu, by się nią nie posiłkować.
pełna zgoda, na dzień dzisiejszy nie kwestionuje chyba nikt rozsądny teorii ewolucji. Chociaż owszem, zdarzają się tacy, którym się wydaje, że mogą to czynić, ale stanowią kompletny margines;
Osobiście też skłaniam się ku temu, że szkielety odnalezione na pustyni wskazują raczej kierunek ku wodzie, a nie odwrotnie.
Słowa przygotowanie użyłem w znaczeniu pospolitym, bardziej chodziło mi o ewentualność dostosowania do nowych warunków.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •