ďťż

wika

Święty Wojciech - biskup i polityk

Postać świętego Wojciecha jest ogólnie znana. Urodził się w 956 r. w rodzinie panów libickich, jako jeden z 6 synów Sławnika z Libic, którego czeski kronikarz Kosmas nazywa "księciem". Libice pozostawały wówczas jedynym, a przy tym nadal stosunkowo silnym ośrodkiem w Kotlinie Czeskiej, który nie został podporządkowany przez Przemyślidów. Ich potęga wisiała jednak nad Libicami i rządzącym nimi rodem. Jednym z istotnych posunięć Sławnika było wysłanie 3 synów za granicę i przeznaczenie ich do kariery duchownej. Spośród nich najdalej na tej ścieżce zajść miał właśnie Wojciech. Innym wysokim dostojnikiem kościelnym, dzieckiem z nieprawego łoża Sławnika był Radzim-Gaudenty. Wskazuje to na przemyślaną politykę Sławnika w tym zakresie. Dalsze losy Wojciecha wiążą się z jego pochodzeniem, nic w tym zresztą dziwnego jeśli spojrzeć na epokę, w której żył. Starał się konsekwentnie pomagać swojej rodzinie na ile to tylko było możliwe.

Wojciech został więc wraz z bratem Radłą wysłany do Magdeburga. Wybór akurat tego ośrodka wiąże się z kontaktami Sławnika z późniejszym arcybiskupem magdeburskim Adalbertem, który jadąc z misją na Ruś w 961 r. (bądź w drodze powrotnej w 963 r.) zatrzymał się w Libicach. Wskazywałoby na to także nazywanie przez niektóre źródła Wojciecha imieniem Adalbert, które miał otrzymać właśnie ze względu na biskupa. Lata 972-973 przyniosły zasadnicze zmiany w życiu Wojciecha. W Niemczech umiera bowiem wtedy cesarz Otton I, rządy obejmuje Otton II, z kolei rok wcześniej w Czechach kończy panowanie Bolesław I, po którym tron obejmuje Bolesław II, zaś na Węgrzech rządy przechodzą w ręce Gejzy. W związku ze zmianami w Czechach Sławnik ponownie wysyła Wojciecha do Magdeburga, ledwo ten wrócił do domu, by kontynuował naukę. W stolicy powołanego niedawno arcybiskupstwa Wojciech pobiera nauki m.in. u znanego Otryka, kierującego miejscową szkołą katedralną. Jego pobyt za granicą potrwa jeszcze 9 lat. W tym czasie opanowuje w pełni język niemiecki/saski i poznaje wielu znamienitych ludzi.

Koło 982 r. w związku z polepszeniem się sytuacji geopolitycznej Libic Wojciech powraca do Pragi i znajduje się wśród najbliższych współpracowników tamtejszego biskupa Dytryka. Wkrótce Dytryk umiera. Książę czeski Bolesław II, chcąc ułożyć sobie stosunki ze Sławnikowicami, ponadto pragnąc uczynić kościół czeski bardziej narodowym, zgłasza kandydaturę Wojciecha na biskupa praskiego. Dzięki znajomościom Wojciecha w niemieckich instytucjach kościelnych, jego kandydatura z łatwością przechodzi i od 983 r., po uzyskaniu zatwierdzenia przez cesarza i arcybiskupa Moguncji Willigisa, któremu podlegało wówczas biskupstwo praskie, pełni funkcję biskupa.

Zbytnia gorliwość Wojciecha i dążenie do wprowadzenia zasad Ewangelii bezpośrednio, sprawiają że popada w konflikt z miejscowym klerem i możnymi. Kler zmusza bowiem do rezygnacji z bogactw i pracy, a u możnych usiłuje wyplenić popularne wciąż wielożeństwo. Poważnie naraża się też księciu, zwalczając handel niewolnikami chrześcijańskimi, który wówczas stanowił istotne źródło książęcych dochodów. Jak sądzą niektórzy, prawdopodobnie Wojciech wkraczał też w kompetencje sądownicze księcia. Gęstniejąca wokół niego atmosfera sprawia, że w 988 r. Wojciech postanawia opuścić swoją stolicę biskupią pod pozorem pielgrzymki do Jerozolimy. Udaje się na zachód, a potem do Rzymu.

Nieobecność Wojciecha stara się wyzyskać Bolesław II, dążąc do pozbawienia go godności biskupiej, pierwotnie jego zabiegi przynoszą jednak skute odwrotny od oczekiwanego. Wojciech zyskuje pełne poparcie w Niemczech i u papieża. W dodatku w czasie pobytu za granicą udaje mu się negatywnie nastawić do księcia czeskiego regentkę, cesarzową Teofano i czynniki kościelne, a później samego Ottona III. W 992 r. papież i arcybiskup moguncki zmuszają go jednak do powrotu do jego praskiej diecezji. Tymczasem tam po staremu - "błędy", które Wojciech starał się wyplenić, uderzają w niego ponownie. Jego fundamentalistyczna postawa doprowadza do kolejnych konfliktów z miejscowymi. Ostatecznie na przełomie 994 i 995 roku ponownie opuszcza Pragę, stawiając kościół czeski i Bolesława II w trudnej sytuacji. Przyczyną drugiej ucieczki Wojciecha była sytuacja, do której doszło w kościele Św. Jerzego. Możni z rodu Wrszowców, powolnego Przemyślidom, na jego oczach wywlec mieli z niego (kościół pełnił wówczas funkcję azylu), a następnie zabić niewierną żonę jednego z przedstawicieli rodu (inni podają, że była to cudzołożnica). Wówczas Wojciech miał rzucić na nich klątwę (nie potwierdzają tego jednak wszystkie źródła), a następnie wyjechać.

Po tych zdarzeniach Wojciech postanawia zostać misjonarzem i zamienić sakrę biskupa praskiego na biskupstwo misyjne. Pierwotne plany zakładały, że uda się do Luciców. Z takim też zamiarem przybywa na dwór Bolesława Chrobrego. W międzyczasie należy wspomnieć o kolejnym, bardzo istotnym zdarzeniu - Bolesław II postanawia ostatecznie rozprawić się z rodem Sławnikowiców i ich państewkiem, co mu się udaje. Wojciech znalazł się więc tak naprawdę na emigracji, gdzie poszukuje możliwości odwetu. Towarzyszą mu niektórzy członkowie rodu, którym udało się ocaleć, w tym Radzim-Gaudenty. Ostatecznie Bolesław Chrobry namawia go do zmiany planów i udania się z misją do Prusów, jako bardziej mu znanych. Wojciech przystaje na to. Przekroczywszy granicę ziem Prusów zostaje bez eskorty wraz z towarzyszącymi mu kilkoma osobami. Żołnierze zostawili ich samych, by nie prowokować Prusów, którzy wówczas znajdowali się w złych stosunkach z Bolesławem Chrobrym i których obecność mogłaby być poczytana za agresję. Po odprawieniu mszy w świętym gaju Wojciech zostaje zabity. Głównym motywem było, jak się wydaje, zakłócanie boskiego porządku przez obcych, przynajmniej tak to musieli pojmować poganie. Nie bez znaczenia była też fundamentalistyczna osobowość Wojciecha, którą można było poznać już za jego rządów biskupich w Pradze.

Śmierć Wojciecha w 997 r. zakończyła jego burzliwy i jakże ciekawy żywot, o roli politycznej, jaką odegrały potem jego kości długo można by pisać, zresztą akurat ta część historii jest wszystkim dobrze znana. W powyższym wprowadzeniu starałem się przybliżyć postać biskupa Wojciecha głównie od strony jego pochodzenia, kariery kościelnej, stosunków miejscowych z Czechami, nie ulega jednak wątpliwości, że odegrał on istotną rolę w ówczesnej polityce, nie tylko swojej śmierci, ale jeszcze jako żywy człowiek. Na czym ona polegała (albo mogła polegać) i jak można ją ocenić- zapraszam do dyskusji.


Czy prawdą jest , że śmierć biskupa była związana z wszetecznym postępkiem wobec kobiety z plemiona Prusów ?
Nie no, jakby się dopuścił jakiegoś występku przeciwko kobiecie to świętym by chyba nie został, tak przynajmniej mi się wydaje Został zabity, bo po prostu łaził i drażnił Prusów opowiadając im jakieś niezrozumiałe dla nich historie tym bardziej, że prosili by tego nie robił

Swego czasu, jak jeszcze przebywał w Czechach, do Wojciecha zgłosiła się kobieta przyłapana na schadzce ze swoim kochankiem prosząc o azyl. Wojciech się zgodził, ale cóż z tego, jak zazdrosny i żądny zemsty mąż i tak ją zakatrupił O żadnych innych tego typu sprawach z Wojciechem nie wiem

Nie no, jakby się dopuścił jakiegoś występku przeciwko kobiecie to świętym by chyba nie został, tak przynajmniej mi się wydaje

Obie wiemy , że nie takie występki puszczano mimo uszu w okresie średniowiecza


tak, teorie spiskowe są fajne, no bo za cóż mogliby go zabić? najlepiej wmieszać kobietę. I co to ma wspólnego z historią? Czyżby jakieś nowe źródło zostało odkryte?
Nie dopuścił się żadnego występku przeciw kobiecie, zresztą w tamtych czasach, jakby to powiedzieć, mało kogo to ruszało, chyba że kobieta była wyjątkowo szlachetnego rodu, tzn. miała wysoką pozycję społeczną :) .

Zrobił za to prawdopodobnie coś gorszego - przebywał w świętym miejscu (gaju bądź innym), jako niewierny (z punktu widzenia Prusów). A to był w tym przypadku poważny problem.
Ale tego nikt nie kwestionuje - naruszył świętość Prusów i zginął. Nie on jeden. I taka najprawdopodobniej była przyczyna śmierci Wojciecha - brak uszanowania dla wierzeń tych, których zamierzał nawracać. Dla niego był to kult fałszywy.
Doszukiwanie się drugiego dna w tym wydarzeniu wydaje się zupełnym nieporozumieniem

Doszukiwanie się drugiego dna w tym wydarzeniu wydaje się zupełnym nieporozumieniem

Jednak, przyczyną śmierci św. Wojciecha był brak szacunku dla ich tradycji . Musiał być odważnym i bardzo wierzącym człowiekiem ,aby porwać się na tak obrazoburczy gest.
Ja bym nie nazwała tego odwagą, tylko szaleństwem - no sorry, ale takie pchanie się w niebezpieczeństwo mimo ostrzeżeń by tego nie czynić to chyba jednak jest szaleństwo, które dla mnie nosi znamiona fanatyzmu religijnego, ale to wtedy nie było znowu takie rzadkie
A ja doszukałbym się jednak drugiego dna.
Stawiam tezę, że Wojciech został specjalnie napuszczony na Prusów, z pełną świadomością - po stronie Chrobrego - jego (Wojciecha) końca po to, żeby Polska zyskała relikwie męczennika.
Teza zupełnie autorska.
Bardzo autorska, jak dla mnie aż za. Może jeszcze Chrobry podkupił Prusów, żeby go koniecznie zabili?

Nie, jak tam gdzieś Edward wyżej pisał, nie wpadajmy w jakieś teorie spiskowe. Relikwie równie dobrze można było uzyskać z Pięciu Braci Męczenników. Co prawda zmarli nieco później niż Wojciech, ale za to było ich więcej
no to chyba Chrobry miał dar jasnowidzenia, albo trzeba pójść w tej teorii jeszcze dalej - Chrobry zaprosił Wojciecha, by poszedł z misją do Prusów, a wcześniej nakłonił Prusów, by go zabili pod byle pretekstem, by mieć relikwie. Prusowie z układu byli zadowoleni, bo najpierw im zapłacono, by zabili, później zapłacono za ciało. Chrobry też zyskał, bo miał relikwie. A można by jeszcze bardziej skomplikować, w końcu dwór czeski chciał się pozbyć Wojciecha, więc podsunął go Chrobremu, a dalej to już tak samo. I w ten sposób można tworzyć nową historię, która będzie się ładnie ze sobą wiązała.
50-60 kilo złota (Wojciech nie był podobno wielkoludem), bo chyba coś koło tego Chrobry zapłacił Prusom za ciało Wojciecha to raczej spora kwota, jak za zwłoki.
Ja bym tyle nie dał. No, chyba, że miałbym konkretny powód

Ja bym nie nazwała tego odwagą, tylko szaleństwem - no sorry, ale takie pchanie się w niebezpieczeństwo mimo ostrzeżeń by tego nie czynić to chyba jednak jest szaleństwo, które dla mnie nosi znamiona fanatyzmu religijnego, ale to wtedy nie było znowu takie rzadkie
Wojciech mógł wiele zdziałać na rzecz Chrobrego w konfrontacji z Czechami (nota bene starałem się to pokazać w tekście, który jest na początku tego wątku), być może gdyby żył mógłby zaszkodzić Czechom więcej niż po śmierci, tak więc Chrobry nie miał w tym żadnego interesu. Wątpliwe by był w stanie tak dalekosiężnie przewidywać, że kości Wojciecha okażą się tak cenne politycznie.

Z tą agresywnością Prusów to też nie do końca tak było jak się ich maluje. Natomiast Wojciech był rzeczywiście fundamentalistą w sprawach wiary, czego dowodzi jego postępowanie gdy był biskupem Pragi. Co do postępowania wobec kobiet, warto wspomnieć, że wymuszał na podwładnym mu klerze by żył w celibacie, z kolei wśród świeckich tępił popularne nadal wówczas wielożeństwo. To stało się jedną z istotnych przyczyn konfliktu z miejscowymi. Ostatecznie za drugim razem uciekł z Pragi po tym jak jeden z czeskich wielmożów wywlekł z kościoła na jego oczach jakąś kobietę, prawdopodobnie swoją niewierną żonę, nie szanując roli kościoła jako azylu, a następnie ją zabił.

Chrobry nie miał w tym żadnego interesu. Wątpliwe by był w stanie tak dalekosiężnie przewidywać, że kości Wojciecha okażą się tak cenne politycznie.


Chrobry miałby w tym interes i to spory. Relikwie świętego umożliwiły mu założenie arcybiskupstwa i tym samym uniezależnienie się od Niemiec. Nie wiadomo, czy przewidział śmierc Wojciecha, jednak wydaje mi się, że zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że śmierc świętego będzie miała dla niego duże znaczenie w zakresie polityki.
Z perspektywy czasu to faktycznie tak wyglądało, ale wtedy nie było wcale takie pewne, że relikwie Wojciecha posłużą do założenia arcybiskupstwa. Chrobry nie miał żadnej pewności, że uda się je wykupić czy, że Wojciech zostanie ogłoszony świętym. Jeśli tak zakładał to brawa za dalekowzroczność, ale wszystko to obarczone było dużą dozą ryzyka czy plan, jeśli notabene w ogóle istniał, pójdzie po jego myśli. Śmierć Wojciecha raczej była do przewidzenia, ale jej następstwa już nie bardzo.
Faktem jest natomiast, że sprawy przyjęły bardzo korzystny obrót dla Polski. Nie wiem czy warto doszukiwac się jakiś teorii spiskowych, nie mniej jednak można trochę pospekulowac i podyskutowac na ten temat. Może uda się dojśc do jakiś konstruktywnych wniosków.

wszystko to obarczone było dużą dozą ryzyka czy plan, jeśli notabene w ogóle istniał, pójdzie po jego myśli.

Ale czym tak naprawdę ryzykował ? Tylko śmiercią Wojciecha. Dosyć zresztą przewidywalną. Nic złego spotkać go (Chrobrego) nie mogło, a zyskać mógł wiele.

To, że sprawy przyjęły korzystny dla Polski wynik to połowa sukcesu, drugie pół to działanie podjęte przez Chrobrego, które wywindowały go tam, gdzie ostatecznie udało mu się znaleźć i które przyniosły konkretne plony.

Z tym ryzykiem to nie chodziło mi, Drogi elahgabalu o jakieś konkretne niebezpieczeństwo, tylko o sam fakt, że sama dalekowzroczność Chrobrego nie wystarczała i potrzebne też były inne czynniki. Nic więcej

Drogi elahgabalu

No no, proszę mi tu bez takich...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •