ďťż

wika

Na początek rzucę klimatycznym posterem.


Podejrzewam, iż gdyby tytuł był inny, film byłby dziś klasyką kina. Tak niestety dwa pierwsze wyrazy odstraszają potencjalnych widzów. Star Trek kojarzony był zawsze z tandetnym aktorstwem, drewnianymi dialogami i ogólnie wszechobecnym kiczem. Jeżeli chodzi o ten, dodajmy pierwszy film kinowy z serii Star Trek - nic bardziej mylnego.

W skrócie opowiada o nadciągającej w kierunku Ziemi 'chmurze', czy też jak później się okazuje - statkowi, który niszczy wszystko co stanie mu na drodze. Centrum kosmiczne wysyła więc swój najlepszy oddział na statku Enterprise (nie będącym jeszcze w 100% ukończonym) by zbadał 'zjawisko' i w ramach możliwości je zatrzymał.

Był to pierwszy film z tego uniwersum jaki zobaczyłem i jak dla mnie jest to wcielenie geniuszu. Monumentalny, ciężki, wręcz nieprzystępny dla szerszego grona film. Kompletne przeciwieństwo wszystkiego co powstało przed i po w świecie ST, oraz kompletne przeciwieństwo Star Wars. Niektóre ujęcia są niesamowicie 'majestatyczne'. Ciągną się bardzo powoli pozwalając podziwiać przestrzeń kosmiczną. Ubrane we wspaniałą muzykę Goldsmitha robią jeszcze lepsze wrażenie.

Całość pozbawiona jest tej wesołej atmosfery serialu. Wszyscy traktują tutaj sprawę poważnie. Nawet 'uwielbiany' przez niektórych Shatner nie dość, że nieźle gra to jeszcze nie pozwala sobie na typowe dla siebie zagrania i uśmieszki. Końcowy twist - choć banalny - sprawia, że kapcie spadają.

http://www.youtube.com/wa...feature=related - polecam zapoznanie się z tym video (mniej więcej od 1:36 zaczyna się najciekawsza sekwencja w filmie).

Minusy? Generalnie scenariuszowo nie dzieje się wiele, a akcja w paru miejscach przysypia. Mi osobiście to nie przeszkadza. Rzecz bardzo niedoceniana.


Coś takiego właśnie zmierza w kierunku Ziemi.


Pierwszy raz widziałem ten film jako smarkacz, ostatni raz kilka miesięcy temu. Cała historia nic nie straciła ze swego charakteru. To niesamowite jak bardzo większość startrekowych historii odstaje od kinowego debiutu. Nie jestem trekkie, nie wiem czy wątek V'gera lub jego twórców był kiedykolwiek jeszcze poruszany lub rozwijany. A szkoda, bo przy majestacie tego technologicznego bóstwa nawet Borg wydaje się śmieszny.

nie wiem czy wątek V'gera lub jego twórców był kiedykolwiek jeszcze poruszany lub rozwijany
Z tego co wiem pierwszy film kinowy stanowi zamkniętą całość i nie jest uważany za oficjalną kontynuację serialu. Drugi film - "The Wrath of Khan" - już tak.


To niesamowite jak bardzo większość startrekowych historii odstaje od kinowego debiutu.
Scenariusz do tego filmu powstawał około 5 lat, przechodząc wiele zmian. W pewnym momencie nadzorował go sam Issac Asimov!
Przyznam się, że jestem jedną z osób, która zawsze uważała "Star Treka" za kicz, nędzę i biedotę.
Jednak podany fragment bardzo mnie zachęcił. Po film na pewno sięgnę, chociaż wali to trochę po oczach zrzynką z "Odysei kosmicznej" Kubricka.

Edit: Postanowiłem jeszcze obejrzeć trailer i tam już niestety nie było tak fajnych scen. Był drewniany Shatner, były piżamy. Sam nie wiem co o tym myśleć.


Jak dla mnie najlepszy film z tego universum. Wyobrażam sobie twarze ludzi którzy po sezonach tandetnie wyglądającej The Original Series zobaczyli TO:) Fantastyczna i poważna opowieść, chociaż troche za dłuuugie są niektóre ujęcia. Coś w sobie ma idea potężnej siły kontrolowanej przez niedojrzałą istotę.

Jako że do kin wszedł Trek Abramsa i po przeczytaniu tego tematu stwierdziłem że trzeba ten film obejrzeć. I do jasnej anielki nie żałuję.
Pierwszy kinowy ST to esencja geniuszu. Jedno z najdoskonalszych filmów SF i na pewno przynajmniej dla mnie już obraz kultowy tak samo jak Odyseja Kubricka. Długie, majestatyczne ujęcia doprawione wspaniałą muzyką wspomnianego już Goldsmitha wbijają się w mózg z siłą gromu. Fabularnie ST stoi na najwyższym poziomie, to kwintesencja pomysłowości tamtejszych twórców. W dodatku końcowy twist wyrywa z kapci po same kostki i zmiata łeb przy samych barkach. Wyjaśnieniem kim lub czym jest V'Ger było dla mnie takim zaskoczeniem że oniemiałem ze zdumienia. Bo kurcze kto z was którzy oglądali Treka domyślali się choć trochę, że V'Ger to:
Spoiler:

Sonda Voyager wysłana w dwudziestym wieku do eksploracji kosmosu. Zaginęła w czarnej dziurze, znaleziona przez cywilizację maszyn została obudowana do ogromnych rozmiarów i wysłana by wypełnić do końca misję(spotkać stwórcę czyli nas). Po drodze sonda uzyskała świadomość


Widać dokładnie że obraz jest zrobiony jakby na modłę Odysei. NIe wiem czy tak było ale widać bardzo duże wzorowanie się na filmie Kubricka, głównie jeśli chodzi o ujęcia oraz ogólny zamysł fabularny. Przyznam rację Cornowi że gdyby nie to że film nazywa się Star Trek to byłby obrazem równie kultowym dla kinomanów co Odyseja. I tak jest przynajmniej dla mnie i daję mu pełną dziesiątkę za Sf pełną gębą i to że twist wgniótł mnie w glebę.

Zapodany przez Corna plakat, wymiata.
Ośmielę się nazwać ten film jednym z najlepszych obrazów sci-fi.

Design obcego statku jest masakrycznie wybitny i ponadczasowy, mogę go porównać wyłącznie do pracy Gigera zaprezentowanej w Alien Scotta (co ciekawe, oba filmy pochodzą z tego samego roku).

Poza tym to świetna historia, która nic a nic się nie zestarzała.
Naprawdę dobry film. Mimo, że momentami się dłuży, zachwyca zdjęciami i efektami (tak, w 2009 roku!), a przede wszystkim ,,postacią" V'gera. Samo idea V'gera jest bardzo pomysłowa i nowatorska. Końcowy twist to mistrzostwo. Poza tym podobał mi się poważny klimat i ogólna ,,dojrzałość" filmu.
Jeśli chodzi o wady, to oprócz dłużyzn tradycyjnie wymienię kostiumy. O ile obcisłe gatki wyglądały w miarę na kobietach, to na mężczyznach już nie bardzo. ;p
8/10
No cóż, te ubrania wzorowane były na ówczesnych mundurach astronautów NASA, więc... :]
I w NASA odstające przyrodzenia też były na porządku dziennym? Może taka była wtedy moda
Pierwsza godzinka dość mocno pachniała zwykłym ST (choć nie mnie to oceniać właściwie, bo widziałem tylko kilka epizodów wieki temu), ale jak towarzystwo wleciało w chmurę... Jak mi szczęka opadła, tak do końca nie udało się podnieść. MA-SA-KRA. Skupianie takiej ilosci epy w tak krótkim okresie czasu powinno być zakazane. Świetna muzyka uzupełniająca wizualia. Na minus kosmicznie długa prezentacja Enterprise, rozumiem że w kinach towarzystwo wtedy FAP FAP FAP, ale teraz było to potwornie nudne.

9+/10
http://www.youtube.com/watch?v=E9UjQTtIEOo - genialna scena...
teraz sie skapłem, ze oryginał jest w 2,35:1, a oglądał 1,33:1. Kuffa
To absolutnie najlepszy z wszystkich kinowych Star Treków. Wyraźnie utrzymany w filozoficznym duchu "Odysei kosmicznej" Kubricka ma tak jak on nie tylko rozmach ale i intelektualną dojrzałość. To w zasadzie jedyny film ala dzieło Stanleya, które go sensownie rozwija ( bo próby typu "Misja na Marsa" można pominąć milczeniem ), tu skupiając się na temacie rozwoju Sztucznej Inteligencji. Eksplorowanie kosmosu pokazano tu w podniosłym, refleksyjnym nastroju, czuje się iż czekają gdzieś tam niezbadane rzeczy w kosmosie. Sam pomysł na planetę maszyn jaka się tu pojawia jest intrygujący i mógłby doczekać się interesujących rozwinięć.

Acha, film ma 30 lat na karku a ciągle zachwyca mnie efektami.

9/10
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •