ďťż

wika



zombiegeddon to koncept do tego stopnia wyeksploatowany, że aby wycisnąć zeń coś zaskakującego, twórcy dosłownie stają na rzęsach. w moim prywatnym rankingu horrorów podejmujących problematykę epidemii zombizmu (względnie jej wariacje, dla laika w zasadzie nie do odróżnienia, czyli historie ludzi zainfekowanych tajemniczym wirusem, wywołującym apokaliptyczną agresję) na pierwszym miejscu plasuje się wybitny brytyjski mini-serial DEAD SET. potem długo, długo nic, a potem remake nocy żywych trupów w reżyserii toma saviniego. wspominam o tym, ponieważ całkiem niedawno swoją premierę miał - zapowiadający się cholernie ciekawie - pontypool. w końcu sami przyznacie, że czegoś takiego jeszcze nie było: wirus przenoszony za pośrednictwem... języka angielskiego! aż się prosi o jakąś durną parodie. tymczasem z tego, co zdążyłem zobaczyć, twórcy poszli w klimaty bardziej zobowiązujące. akcja filmu osadzona jest w studiu radiowym (tym, którzy nie widzieli, przypominam, że lwia część fabuły dead set działa się w studiu telewizyjnym), gdzie tkwi w potrzasku grupka ludzi w oczekiwaniu na wybawienie z zewnątrz. super wiadomością jest to, że film podoba się i zbiera znakomite recenzje, co oznacza, że żywe trupy wcale nie zamierzają umrzeć - byle tylko dokarmiać je dobra odżywką. poniżej mnóstwo audio-wizualnych bajerów do przejrzenia (plus na dokładkę utrzymany w minimalistycznym duchu plakacik nr 3):



trailer

klip 1

klip 2

klip 3

klip 4

no i najważniejszy news: w filmie występuje w roli pierwszoplanowej kolo z historii przemocy - stephen mchattie:




Nie wiem, Mental, czy tobie się ten film spodoba, bo to jest strasznie postmodernistyczne i nie w tym sensie jak ty lubisz, to znaczy: bohaterowie i ich emocje są jedynie trybikami w pewnej konstrukcji, której celem wcale nie jest opowiedzenie trzymającej w napięciu (i lęku o los bohaterów) historii. Pontypool to satyra, moim zdaniem bardzo celna, na świat mediów i w ogóle gadania o bzdurach. I, jeszcze głębiej: zastanowienie się nad fenomenem języka jako takiego, a nawet komunikacji międzyludzkiej w ogóle. Epidemia zombie staje się więc metaforą epidemii głupoty.

Mi się podobało. Polecam.

I na koniec...
...Negrin o Pontypool.
Mi też się podobało. Jednak trudno nazwać ten film filmem o zombie. Jak już napisała Artemis to satyra, zombie przewijają się tak naprawdę gdzieś w tle. Poza tym to bardziej film komediowy, a nie 100% poważny i mroczny, więc nie sądzę, żeby Mentalowi się spodobał
Nie no, to jest film o zombie, tylko rozumiany w trochę nietradycyjny sposób:). A poza tym się z Azgarothem zgadzam:)


Co więcej, nie jest tak, że tutaj w ogóle nie ma grozy. Jak dla mnie -- jest. Owszem, nie stanowi najważniejszego elementu, ale nie można o niej zapomnieć. To o tyle fajny film, że działa na iluś płaszczyznach, o czym zresztą pisałem w zlinkowanej przez Artemis recenzji.
Negrin, już ustaliliśmy, że ty masz dosyć wypaczone wyczucie grozy:)
Choć oczywiście z tymi płaszczyznami masz rację i ja się pod twoim tekstem podpisuję wszystkimi kończynami i zwojami mózgowymi, i czym tylko jeszcze się da.

Negrin, już ustaliliśmy, że ty masz dosyć wypaczone wyczucie grozy:)
Tia, zwykle polegające na tym, że generalnie ciężko mnie przestraszyć. Więc jak mówię, że groza jest, to jest to tym bardziej znaczące

Przy czym oczywiście groza w "Pontypool" jest na drugim, jeśli nie na trzecim planie.

generalnie ciężko mnie przestraszyć. Więc jak mówię, że groza jest, to jest to tym bardziej znaczące
Bo generalnie groza to nie tylko wywoływanie u widza strachu, lęku, itp., no ale definicjami rodem z wikipedii nie ma tutaj co się popisywać W skrócie więc - horror to nie tylko straszenie widza, no ale akurat Ty powinieneś z tego sobie zdawać sprawę.
Funduję toster za objaśnienie powyższego posta
Jaki ten toster? Jak jakiś fajny to może Ci objaśnię
My chyba mówiliśmy o grozie jako o uczuciu, a nie gatunku filmowym, slepy
Rozumiem, przepraszam, posty do wyje...
Marceli, mój ulubiony blogger, pisze o Pontypool
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •