wika
Przypuszczam, że część PT forumowiczów zna książkę Karla Poppera "Nędza historycyzmu".
Dla tych, którzy jej nie znają chciałbym pokrótce streścić kilka zasadniczych problemów.
1. Popper twierdzi, iż historia jako nauka teoretyczna jest niedorzecznoscią, gdyż nie jest w stanie przewidzieć rozwoju własnego przedmiotu badań - historii właśnie
2. Historyk, który próbuje przewidziec możliwą przyszłość w oparciu o zebrany materiał swoich badań ma mniej więcej - wg Poppera - takie same szanse jak astrolog.
3. Historycyzm jako metoda badań - najogólniej rzecz biorąc jest wg ww. autora bezowocna.
Pozwólcie, że streszczać dalej nie będę.
Panie i Panowie, do szabel!(intelektualnych, rzecz jasna :D )
Priwiet!
Niestety nie czytałem powyższej książki pana Poppera, a jak widać z krótkiego, ale za to niezwykle dosadnego podsumowania zapodanego nam przez Prześwietnego franaftę, trzeba powyższą zaległość nadrobić czym prędzej.
Otóż ogólnie rzecz biorąc zgodziłbym się z kierunkiem myślenia pana Poppera co do pewności badań czy teorii historycznych wysuwanych przez historyków, archeologów, badaczy starożytności…..
Zdecydowanie jednak nie zgadzam się tu ze określeniem dokumentalnych odkryć historycznych zawierających się w słowie „nędza” – to słowo mocno krzywdzi badaczy naszej historii.
Przecież historia to, nieustanne próby odkrywania minionego czasu, epok, ludzi, a tym samym nieustanne wysiłki nad próbami powrotów do początku lub jak kto woli do naszych korzeni.
Faktem jest że niejednokrotnie odkrywamy nieprawdopodobną i przerażającą nędzę historyczną która dotykała ludzi tamtych czasów, ale też odkrywamy potęgę człowieka i wspaniałości które stworzył.
Mam tu na myśli monumentalne budowle jakimi są na przykład egipskie piramidy, potężne i majestatyczne świątynie, zamki, pałace…..
Odkrycia i znaleziska historyczne pozwalają odczytywać nam wielkość lub marność niektórych starożytnych kultur ( i nie tylko), przybliżają obraz człowieka minionych epok……i można by tak jeszcze długo wymieniać.
Nazywanie więc tego wszystkiego „nędzą” jest z pewnością niedorzecznością o której mówi powyższy autor używając tego słowa w niemal całkowicie chybionym kontekście.
A jednak pan Popper ma tu i ówdzie wiele racji (niestety) w swoich osądzdach niektórych wartości badań historycznych i racji z nimi związanych.
Otóż niejednego z nas zapewne drażnią i bulwersują owe „lekkie” czy frywolne wypowiedzi historyków, archeologów, badaczy, którzy z „zadziwiającą pewnością” siebie opisują nam swoje odkrycia, wyniki badań czy osiągnięcia sugerując swoją nieomylność, jednoznaczność i niepodważalność.
To sprawia że ludziom pokroju Poppera historia w znakomitej większości kojarzy się z bredniami „ślepców” twierdzących iż, „widzą wszystko dokładnie”.
Do tego jeszcze dochodzą owe zamknięte w sobie środowiska badaczy historii, odkrywców, archeologów, którzy niejednokrotnie starają się wymusić na innych swoje „racje” uważając swoje osiągnięcia za jedyne i całkowicie uzasadnione.
A przecież historia powinna uczyć pokory opartej na ciągłym poszukiwaniu faktycznej prawdy, a nie osiadaniu na przysłowiowych laurach obrazujących komiksowy „system” myślenia pt
.
„Skoro odkryłem – to mam, skoro mam – to wiem, a skoro wiem – to racja jest po mojej stronie, zaś reszta to mrzonki”….takie schematy myślenia występują niestety u Wielu uczonych i historyków.
W Wielu również przypadkach oparte są one właściwie i jedynie na czymś, co my niejednokrotnie nazywamy, zadufaniem czy krótkowzrocznością …..i to właśnie w takich i podobnych przypadkach można chyba mówić o nędzy dokonań czy odkryć historycznych.
Podam może na koniec jeden ze starożytnych przykładów takiej „pewności”.
Otóż architekt faraona Totmesa I, niejaki Ineni chwali się na jednej z inskrypcji swojego grobowca obrazując swój domniemany spryt, pewność siebie i wiarę we własną nieomylność i przekonania takimi oto słowami:
„zbudowałem grobowiec dla swojego pana. Nikt nie widział. Nikt nie słyszał”.
Można sobie łatwo wyobrazić jaki los spotkał budowniczych owego grobowca i w jaki sposób „zamknięto” im usta.
A przecież jeszcze w starożytności grobowiec ten został obrabowany przez ówczesnych złodziei, zaś ciało faraona zostało zbezczeszczone…cóż więc zostało z „pewności” i „nieomylności” Ineniego i jego pana?...
Dziś niektórzy nasi historycy wydają się myśleć podobnie.
Jeszcze nie wiedzą do końca z kim lub z czym mają do czynienia – a ile „racji” osobistych nam usilnie serwują?...ile „mądrych” ksiąg chcą zapodawać?....
To właśnie podobne przykłady jak te powyższe również możemy nazwać chyba „nędzą” – jednak nie historyczną, a raczej nędzą ludzkiego zadufania.
Ta zaś od wieków wplata nam się w historię wyzwalając u ludzi pokroju Poppera odruchy ubolewania czy nawet pewnego rodzaju pogardy – smutne, ale w Wielu przypadkach niestety prawdziwe.
Salve!.
Wszystko to, co pisze szanowny Ra utwierdza mnie w przekonaniu, że nauka historii, to nauka pokory.
Pokory wobec faktów, które są dane czy odkryte.
Pokory wobec własnych domniemań pomnożonych przez ambicje własne i swoich mistrzów.
Pokory wobec przodków, którzy patrzą na nas z lekkim a smutnym uśmiechem.
Modestia magistra vitae est!
Salve!
Akurat tego nie czytałem, albo nie pamiętam czy czytałem.
Ale idę o zakład, że jest to wyraz sprzeciwu wobec heglizmu i apel o pozostawienie pola dla wolnej świadomości i ogólnie wolnej woli.
Historycyzm nie polega przecież na tym, żeby zlewać historię, ale na wyciąganiu deterministycznych wniosków co do przyszłości i teraźniejszości. Czyni się wówczas tak zwaną analizę dziejów i konkluduje, że "to już było".
Historycyzm (skrajny) jest błędną postawą intelektualną, gdyż zawiera wewnętrzny błąd logiczny polegający na problemie wskazania początku czy też podstawy.
Jeśli na podstawie A orzekamy o B musi być powód orzekania o A. Jesli zakładamy, że o B jako poprzedniku A można orzekać w zupełności i skończenie, to należy zastosować taką zasadę do A... itd (Albo podać na jakiej podstawie A może orzekać o następnikach)
Oto na moje oko nędza historycyzmu :)