ďťż

wika

Snappik w Piłce napisał mini-recenzję, która nagrzała mnie na ten film. W związku z tym żądam zwrócenia 97 minut życia + dodatkowe 8 minut za poniesione straty moralne.

Przygotujcie się na spojlery.


tak, spoilery.

Zwykle filmy podejmujące temat pętli czasowej, czy ogólnie podróży w czasie, wykładają się na drobnostkach scenariusza - autor przeoczy coś, co powinno było się w takiej a takiej linii stać, albo bohaterowie nie będą wiedzieć czegoś, o czym powinni (syndrom Back to the Future). Trójkąt wykłada się jednak na nieco innym polu: nie ma w nim ani odrobiny sensu. No i główna bohaterka jest tak głupią, durną, niedorzecznie kretyńską suką, że patrząc na nią miałem ochotę uderzyć z plaskacza monitor. Ponadto taniocha wyłazi z każdego ujęcia, ale to można przeboleć. Gorzej, że całość sprawia wrażenie filmu napisanego przez licealistę, który bardzo bardzo bardzo chciał stworzyć coś mądrego i oryginalnego. Ale mu się nie udało. Z dwóch powodów.

1. No bo jak główna bohaterka, choć SPOILER! od początku teoretycznie zna zasady rządzące statkiem, musi je odkrywać na nowo i dowiadywać się, co, gdzie i jak się wydarzy?

2. Jak to się wszystko zaczęło? Początek opowieści nie może zaistnieć przy okolicznościach, które są pokazane na końcu pętli. Koniec pierwszej pętli motywuje do zaczęcia drugiej, ale pierwsza nie miała szans zaistnieć, ponieważ nie doszło wcześniej do wydarzeń z jej końca. Może chodzi o to, że pętla nie ma początku, ale jeżeli tak - patrz punkt pierwszy.

Film po prostu leży na poziomie scenariusza. Co gorsza, wygląda totalnie aklimatycznie, jest nudny, trudno przejmować się tą durną francą która gra pierwsze skrzypce, a do niektórych wydarzeń dochodzi w tak niedorzecznych okolicznościach, że można się tylko głośno śmiać.

1/10 za scenariusz

3/10 za reżyserię

Czyli 2/10

Snappik, należy mi się 105 minut!


military polecam zapoznać się z TYM filmem. Po pierwsze jest dużo lepszy od "Trójkąta" a po drugie dowiesz się, czym się "inspirował" twórca "Triangle".
SPOJLERY


1. No bo jak główna bohaterka, choć SPOILER! od początku teoretycznie zna zasady rządzące statkiem, musi je odkrywać na nowo i dowiadywać się, co, gdzie i jak się wydarzy?

To ja ci napiszę - ten film to wariacja mitu o Syzyfie. Skoro Syzyf wiedział (teoretycznie, bo praktycznie to nie wiedział:)), że kamień będzie ciągle spadał to po co go toczył na górę? Bohaterka nie wiedziała, że każde rozwiązanie doprowadza do zapętlenia wydarzeń. Za każdym razem kiedy rusza na statek resetują się jej wspomnienia (tekst o synku w szkole jest wypowiadany na takiej niepewności, że sam bym tak powiedział gdybym nie był pewien co się wydarzyło wcześniej).



2. Jak to się wszystko zaczęło? Początek opowieści nie może zaistnieć przy okolicznościach, które są pokazane na końcu pętli. Koniec pierwszej pętli motywuje do zaczęcia drugiej, ale pierwsza nie miała szans zaistnieć, ponieważ nie doszło wcześniej do wydarzeń z jej końca. Może chodzi o to, że pętla nie ma początku, ale jeżeli tak - patrz punkt pierwszy.


Początek można wywnioskować z końcówki - matka zabiła dziecko w wypadku, oszukała śmierć (taksówkarza) i została przez to ukarana powtarzalnością wydarzeń. Za każdym razem ma szansę wydostać się z tej pętli (taksówkarz pyta się czy wróci), ale ona tę szansę odtrąca.


Film po prostu leży na poziomie scenariusza. Co gorsza, wygląda totalnie aklimatycznie, jest nudny, trudno przejmować się tą durną francą która gra pierwsze skrzypce, a do niektórych wydarzeń dochodzi w tak niedorzecznych okolicznościach, że można się tylko głośno śmiać.

A ja twierdzę wręcz odwrotnie - nastawiłem się na slasher, a dostałem fajnie wkręcający filmik, wręcz epizod z Opowieści z Krypty. Jeżeli złoży się to wszystko razem (analizy i interpretacje są na IMDB) to wszystko się trzyma kupy - w ramach konwencji filmu ofkors. Co do laski - to jest ona na maksa wiarygodna (co więcej jej zachowanie jest w filmie zawsze wytłumaczone), cieszę się że wybrali jakąś mniej lalkowatą kobietę. To matka, kobieta po 30-tce do tego żaden z niej komandos, jest niezdarna, poci się i używa metod godnych jej umiejętności czyli prymitywnych i głupich.
musze sie zgodzić z militarym. nie chciałem o tym pisać publicznie, żeby Snappik nie płakał, bo z tego co mi wiadomo, chłopak jest wrażliwy i dużo płacze, a jak się skrytykuje jego ulubione filmy, to wyciera gile spod nosa:) no ale skoro już powstał osobny watek o "Trójkącie", to co mi tam:)



musze sie zgodzić z militarym. nie chciałem o tym pisać publicznie, żeby Snappik nie płakał, bo z tego co mi wiadomo, chłopak jest wrażliwy i dużo płacze, a jak się skrytykuje jego ulubione filmy, to wyciera gile spod nosa:) no ale skoro już powstał osobny watek o "Trójkącie", to co mi tam:)

E tam, Trójkąt to nie mój prywatny Heat - jak u Ciebie -, nie będę beczał, nie będę stawiał pomników. Nie podoba się? Trudno. Innemu podoba się Men Who Stare the Goats - film 1000x bardziej kretyński niż Triangle Albo nowa Alicja.
zaczyna się mega obiecująco i intrygująco - samotna matka wychowująca chore dziecko. ale wraz z wejściem na statek film coraz bardziej upodabnia się do dałnowatej łamigłówki z tvn-owskiego serialu.
No to zaliczyłem wkurwa. Wiadomo, pojęcie "niewykorzystany potencjał" można przypisać wielu filmom, ale jak wiele jest takich, które mogły być GENIALNE, ale reżyserowi (w tym przypadku i scenarzyście w jednej osobie) zwyczajnie zabrakło umiejętności?

Może przesadzam, ale autentycznie widzę tu potencjał na coś wspaniałego, coś co w odpowiednich rękach mogłoby stać się klasykiem. Pomysł matki uwięzionej w niekończącej się pętli wydarzeń, usiłującej ocalić syna jest kapitalny i ileż emocji i dramatu można by z tego wyciągnąć! Ale nie wyciągnięto, bo Reżyser postanowił ukryć ten koncept pod grubą warstwą wydarzeń, ujawniając sedno dopiero pod koniec. Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem że całość pozostaje spójna jak np. w przypadku fantastycznego The Others z Kidman. Tam finałowy twist nie przekreśla sensu całego filmu. W przypadku Triangle teoretycznie też nie, ale za dużo tu głupot, dziur i wziętych z kosmosu motywów.

Po co ta tajemnicza burza? Po co opuszczony statek widmo? Po co jedzenie które w jednej scenie jest świeże, a w następnej zgniłe? Można odnieść niemiłe wrażenie, że Triangle stał się tym czym się stał już na planie, w wyniku totalnej przeróbki scenariusza, a że zmarnowali już kasę na część zdjęć, nakręcone sceny musiały zostać.

Scena w której jedna z bohaterek doczołguje się do miejsca swojej śmierci, a tam leży już kilkanaście zwłok z wcześniejszej wersji tego zdarzenia jest mega creepy, ale znowu, poraża brak konsekwencji. Skoro po poprzednich pętlach pozostają takie ślady (naszyjnik bohaterki pod kratą, wspomniane zwłoki Heather), na statku powinno roić się od pozostałych trupów. Ślady krwi też pojawiają się i znikają.

A to że bohaterka po drzemce na jachcie wszystko zapomniała? LITOŚCI! Jak bardzo kiepskim scenarzystą trzeba być żeby iść na taką łatwiznę?

Melissa George jest niezła, ale i tak scenariusz nie daje jej wiele okazji do wykazania się. Brakuje klimatu, reżyseria momentami jest kiepska, scenariusz kuleje i autentycznie żal, że nie wpadł na to ktoś kto zrobiłby z tego film wart konceptu.

Naciągane 4/10
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •