wika
28 days later - odświeżony po raz pierwszy od wizyty w kinie sześć lat temu. Wrażenie już nieco mniejsze, dzisiaj już mało kto zapewne oglądając go, będzie mimowolnie zastanawiał się nad analogiami do epidemii SARS, obecnie film musi się bronić w naszych oczach bez tego typu skojarzeń i niewątpliwie to robi. Historia opowiedziana jest sprawnie, wykreowanie szybkich "zombiaków" okazało się znakomitym pomysłem, nadającym im dynamiki i nacechowało ich większym elementem grozy a od strony technicznej cieszy przede wszystkim dobrymi zdjęciami. Co ciekawe, pomimo tematyki, dosyć wyciszony to horror, o powolnym przez większość czasu tempie narracji, nabierający dynamiki w nie tak znowu częstych scenach z potworami. Na minus za to próby filozofowania i snucia rozważań nad ludzka naturą, na szczęście dosyć nieśmiałe i niezbyt nachalne, tym niemniej wzbudzające lekki uśmiech politowania swą pretensjonalnością. Ale oprócz tego wrażenie po seansie jak najbardziej pozytywne, nie jest to znowu specjalne arcydzieło, ale niewątpliwie niegłupi, sprawnie zrealizowany horror, którego można śmiało obejrzeć nawet gdy się nie przepada specjalnie za tym gatunkiem.
28 weeks later - naprawdę dobry sequel, zrobiony z pomysłem i bez żenady kontynuujący temat rozpoczęty w pierwszej części. Nie jest ani lepszy ani gorszy od niego, jest inny. Niewątpliwie bardziej dynamiczny, nastawiony na większą dawkę akcji i napięcia. Od strony scenariuszowej można się w nim przyczepić do logiki wielu ekranowych wydarzeń, ale nie są to wpadki jakoś szczególnie drażniące i wywołujące niesmak na twarzy. A gdy o nich zapomnimy, zostaniemy w zamian uraczeni wieloma zapadającymi w pamięci scenami akcji, z koszeniem zombiaków śmigłem helikoptera na czele. Jeszcze większy fun niż w podobnej scenie w późniejszym "Planet Terror"
Zakończenie niestety przewidywalne, już na dobre 20 minut wcześniej wiedziałem co się stanie na koniec i kto będzie za to odpowiedzialny. No ale cóż, taki już urok współczesnych horrorów, że ich twórcy nie potrafią sobie odmówić pewnego rodzaju schematyzmu w zakończeniu historii.
No ale cóż, taki już urok współczesnych horrorów, że ich twórcy nie potrafią sobie odmówić pewnego rodzaju schematyzmu w zakończeniu historii.
Sugerujesz, że we współczesnych horrorach tylko zakończenia są schematyczne? ;)
Co do meritum się zgadzam, choć część pierwszą też sobie będę musiał odświeżyć...
Smiem sie nie zgodzic - 28 tygodni nie widzialem, ale Dni ziona amatorszczyzna, strasza beznadziejna muzyka i przede wszystkim nudza straszliwie. Biegajace zombiaki byly juz 20 lat wczesniej w rewelacyjnym Powrocie zywych trupow O'Bannona, wiec tutaj tez oryginalnosci nie ma. 2\10
Sugerujesz, że we współczesnych horrorach tylko zakończenia są schematyczne?
Ty mi tu kurde nie dokonuj nadinterpretacji moich wypowiedzi
Oryginalny Swit zywych trupow rozkrecal sie bardzo wolno, wiec porownanie srednio trafione.
"28 dni później" -- zazanaczam, że z tego, co pamiętam -- absolutnie nie nudzi, natomiast już nie z tego, co pamiętam, tylko z mojej kolekcji soundtracków -- muzyka akurat jest całkiem fajna, również słuchana poza filmem.
Oryginalny Swit zywych trupow rozkrecal sie bardzo wolno, wiec porownanie srednio trafione.
Myślałem, że skoro wypowiedź kieruję do jego miłośnika, będzie jasne, że mówię o remake'u
Hm, Mental kiedyś taki fajny temat założył i tam poskrobał. Wsiąkło go?
28 weeks later to dobre dynamiczne, emocjonujące kino z paroma srogimi dziurami logicznymi. A jedynka się na dysku grzeje i jakoś nie potrafię do niej podejść.
na życzenie przytaczam alternatywne zakończenia.
Zakończenie 1: to samo, co w oryginale, tylko bez Jima (czytaj nie przeżył postrzału), za to z jakimś kogutem (że niby śmiesznie) - reszta bez zmian.
Zakończenie 2 to właściwie zupełnie nowy film, bo alternatywa zaczyna się w momencie dotarcia do blokady wojskowej. Tam okazuje się, że żadnego wojska nie ma (żołnierze w ogóle się w tej wersji nie pojawiają), tylko same trupy, pozostawiony sprzęt, etc. Frank łapie wirusa w ten sam sposób co na filmie, ale skoro nie ma wojska, to nikt go nie zabija. Jim nie ma na to odwagi, więc tylko ogłusza go bejsbolem i następnie wiążą go, owijają w jakąś siatkę i tak trzymają - że niby uda się może odnaleźć lekarstwo na wirusa. Ponieważ dalsza jazda gdziekolwiek nie ma sensu, to postanawiają zostać w opustoszałym ośrodku wojskowym (który przy okazji okazuje się być m.in. tym laboratorium z małpami z prologu filmu). Franka trzymają w odosobnieniu, coś tam mu rzucając co jakiś czas, a tak to się 'nudzą'. Selena uczy się strzelać z różnych rodzajów broni - najpierw ćwiczy na truposzach, potem na zainfekowanych. Jim szwęda się po ośrodku i próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie/lekarstwo na wirusa albo coś co da im nadzieję na przetrwanie.
Razu pewnego trafia na zamknięte drzwi (takie stalowe, jak w więzieniu) - przez szparę widzi, że ktoś tam żyje. Okazuje się, że siedzi tam koleś, któremu udało się przetrwać - nazbierał sobie zapasów wody i jedzenia na wiele tygodni i tak siedzi i czyta książki. Jim próbuje nawiązać z nim kontakt, ale bezskutecznie - nieznajomy nie chce ich znać, ani im pomagać, bo i tak zginą niedługo. Jim jednak nie daje za wygraną, a ponieważ nie ma wiele innego do roboty, to zaczyna spędzać dnie, gadając sam do siebie (tj gada do tamtego, ale jest ignorowany). W końcu nie wytrzymuje i przyprowadza do nieznajomego Hannah, która coraz bardziej zamartwia się ojcem. Niemal błagają nieznajomego, że jeśli zna jakiś sposób na uratowanie jej ojca, to niech się z nim podzieli. W końcu nieznajomy mówi im rzecz, tyleż oczywistą, co głupią: skoro wirus tkwi w krwi, to Frankowi należy zrobić transfuzję full detal, a więc pozbyć się tej aktualnej i wzdrożyć nową. Okazuje się, że taką samą grupę krwi ma Jim, który bohatersko zgłasza się na ochotnika.
Tu następuje pauza, bo twórcy zwyczajnie nie mieli pomysłu (w sumie może lepiej) jak taki zabieg miałby się odbyć i w ogóle. Oczywiście tenże udaje się - Frank wraca do normalności i razem z córką i Seleną oddalają się. Jim leży zainfekowany w sali, w której wcześniej uczono agrasji szympansy (włączają się nawet te same filmy "edukacyjne"). O nieznajomym nic więcej nie słychać. Koniec.
Jak widać masa tu luk i niedorzeczności, nie zostało to do końca dopracowane i chyba słusznie to porzucono. Jednak wg mnie to niezła alternatywa w stosunku do tego, co widać w filmie (szczególnie do tego nieudanego happy endu) i gdyby nad tym porządnie usiąść to moglibyśmy dostać naprawdę ciekawy film.
Szkoda mi za to bardziej scen usuniętych, w których m.in. zanegowana zostaje cała krucjata Jima, w której sam jeden wykańcza profesjonalnych żołnierzy. W odrzuconych scenach jest to wątek wyraźnie rozwinięty - dom atakują kolejne hordy zainfekowanych, a Jim tylko im "pomaga" dostać się do środka i wykończyć pozostałych (oczywiście sam też musi się przed nimi kryć i walczyć). Także żołnierze nie są tu takimi debilami, którzy panikują na widok jednego zarażonego, a po prostu stają się bez szans wobec niespodziewanego ataku ich większej ilości. Poza tym parę innych scen też jest bardziej dopracowanych w deleted scenes. No i całe szczęście wywalono też parę idiotyzmów pokroju rozszerzone ratowanie umierającego Jima, któremu śni się w tym czasie wypadek w trakcie, gdy dostarczał przesyłkę.
na życzenie przytaczam alternatywne zakończenia.
Czy zarówno alternatywne zakończenia jak i usunięte sceny opisujesz z dwupłytowego wydania? Zastanawiam się czy go nie kupić z hmv.
to nie polska - tam wystarczy jednopłytowiec do takich rzeczy