ďťż

wika

Temat wydzielony z "Nowości na stronie".

Ehm... Chciałem tylko zapytać, kiedy ktoś da link do mojego tekstu na stronę.


To nie marudź tylko sam daj. A masz na myśli PT? Do tego już był link, od DUXa.
Glut, nie mogę edytować głównej strony KMF żeby wstawić tam odnośnik do już obronionego i wrzuconego na serwer, ale niepodlinkowanego tekstu.
dobra, ja załatwie sprawe:

panie i panowie, oto debiut military'ego na stronie, moim zdaniem jeden z najgorszych tekstów, jakie czytałem :) nie nadaje sie nawet do podcierania dupy :)

http://www.film.org.pl/prace/planet_terror.html


Nie ten tekst, giganci intelektu.

Glut, nie mogę edytować głównej strony KMF żeby wstawić tam odnośnik do już obronionego i wrzuconego na serwer, ale niepodlinkowanego tekstu.

Ale tutaj ten link chyba możesz wrzucić, co nie?
No właśnie nie wiem - czy mam z tym czekać do "premiery" czy co. Zresztą gdzieś mi go wcięło i sam nie mogę sobie na ten tekst zerknąć.
A czemu nie? W końcu to twój tekst i zawsze możesz go sobie przedpremierowo zaprezentować.

Jakiego to filmu recenzja? Albo artykuł/analiza/itp.?

No właśnie nie wiem - czy mam z tym czekać do "premiery" czy co. Zresztą gdzieś mi go wcięło i sam nie mogę sobie na ten tekst zerknąć. Show me the review!
Ma tytuł "A jednak żyje", nie wiem do jakiego działu go zaliczył bodajże Alieen - chyba do artykułów, bo to artykuł.
Nie mów, że to o tym horrorze o niemowlaku-zabójcy .

edit: no na szczęście mamy do czynienia z czymś lepszym, hehe:

PRZEDPREMIEROWO

A jednak żyje - o kondycji kina science-fiction:
http://www.film.org.pl/prace/a_jednak_zyje.html

autor: Military
bardzo przyjemny tekst obalający paplaninę dwóch pań, które dla mnie na kinie zupełnie się nie znają, jak zresztą połowa dziennikarzy w naszym kraju (Kina i Filmu nie liczę). Jeno to zdanie mnie drażni, bo powoduje, że military zalicza wpadkę ze znajomości sf:

Przed "Jurassic Parkiem" nie występowały w niej dinozaury, przed "Matrixem" rzadko podejmowano temat zniewolenia ludzkości przez maszyny.
jeżeli za sci-fi uznać xmeny, transformery i inne kroniki sary konor, to faktycznie sci-fi oddycha pełną piersią :) jeśli natomiast za sci-fi uznać 12 małp albo ludzkie dzieci, to ja kupuje wieniec i ide na pogrzeb.
Mef: to uogólnienie, przedtem nie było NAŚLADOWCÓW tego typu "formatów". Nie było boomu na dinozaury, nie było boomu na "follow the white rabbit".

EDIT: A powazniejszymi filmami s-f z dinozaurami sprzed JP były...?

Mental: no niestety, ale s-f to nie tylko to, co ty sobie wybierzesz spośród przedstawicieli gatunku, ale także gnioty, filmy przeciętne, tanie, drogie, zrobione przez amatorów, rzemieślników, artystów, i ogólnie wszystko co wpisuje się w definicję. Gdyby przedstawicielami s-f były same arcydzieła, mielibyśmy 15 filmów w gatunku.
jeśli uogólnienie to ok - przed JP poważniejszych nie było, ale w ogóle występowały i o to mi chodzi.
military, generalnie utwierdziłeś mnie w przeświadczeniu, że sci-fi zdycha, o ile już nie zdechło. 90% tytułów, jakie przywołałeś, to MOIM ZDANIEM SUBIEKTYWNIE KAŻDY MA SWOJ GUST KTO WIERZY W GUSŁA, TEMU DUPA USCHŁA niewyobrażalne gówna, dla których trzeba by stworzyć osobny gatunek - "bezstresowe filmy dla bogatej młodzieży z LA".
WIDMO! WIDMO! WIDMO S-F!
Mental: a na mój gust po 2003 powstało jednak więcej porządnych s-f niż Ludzkie dzieci. Ale olać to. Chodzi o coś innego: s-f wciąż jest modne, popularne, wciąż zaskakuje pomysłami (choćby podróż na słońce), wciąż powstaje. Nie umarło, nie zdycha, nie jest w śpiączce. Zapomniałem chyba wspomnieć o serialach s-f, bo też byłby z tego niezły akapit.
ah, powstała cała masa filmów dobrych i bardzo dobrych jak choćby A:R, Pitch Black, Ukryty wymiar czy 13 piętro, których niestety nie wymieniłeś. nienawidzę cię :)

modne, popularne, wciąż zaskakuje pomysłami

to samo mogę powiedzieć o horrorach, a MOIM ZDANIEM SUBIEKTYWNIE horror jest bardziej martwy niż sci-fi.

ps: pomysł z podróżą na słońce dowodzi, że następna podróż odbędzie się na słońcu do czarnej dziury. jesli to ma być pomysłowość sci-fi w XXI wieku to MOIM ZDANIEM sci-fi nie istnieje.
Filmy które wymieniłeś powstały wcześniej, to raz, ale wróćmy do pomysłowości. A właściwie... Nie, nie wróćmy. Nie chce mi się po prostu - chcesz to wysmaż ripostę, taką na stronę, to ja też napiszę długą ripostę. Żeby nie powtarzać po 20 razy, jak to zwykle bywa w kłótniach forumowych.

EDIT:
No dobra, może jedna krótka...

Podróż na słońce debilna? A nagła, bezprzyczynowa bezpłodność? To s-f i już, przynajmniej jakąś tę konieczność lotu na słońce uzasadnili - i nie chodziło o to, żeby zatknąć na jego powierzchni amerykańską flagę.

Filmy które wymieniłeś powstały wcześniej

a zatem wymień choć jeden film w XXI wieku, który dorasta do pięt najgorszemu z wyżej wymienionych. niech będzie 13 piętro. ty wymieniasz - ja milczę, nie będzie riposty. po prostu chcę od ciebie usłyszeć, że sci-fi zdechło.

Podróż na słońce debilna?

a podróż na słońcu do czarnej dziury - to też można uzasadnić. za 20.00000000 lat ludzkość stworzy skafandry nietopiące się w słońcu, a czarna dziura bedzie zagrażała Ziemi. masz uzasadnienie. tu też nie chodzi o wbijanie flagi usa w czarnej dziurze.

podsumowując: identyczny tekst można napisać o horrorze i dowodzić, że horror ma się dobrze, bo twórcy prześcigają się w pomysłowości... na zabijanie.
Nie zdechło, bo wciąż powstają filmy które dużo zarabiają i - co ważniejsze - które się ludziom PODOBAJĄ. A wymienię ci filmy od 2004 r., które są przynajmniej przeciętne - tzn. nie słabują, są SOLIDNE. Pogrubię czcionkę tych, które są co najmniej DOBRE.

Efekt motyla
Kroniki Riddicka
Pojutrze
Ja, robot
Sky Kapitan i świat jutra
Spiderman 2
Ghost in the Shell 2
Doom
Autostopem przez galaktykę
Wyspa
Wojna światów
Przez ciemne zwierciadło
Ludzkie dzieci
Źródło
Host
Rennaisance
V jak vendetta
X-men 3
28 tygodni później
Inwazja

i ze względu takiego, że podobają się ludziom:

Sunshine
Transformers
Spiderman 3
military, jest tragicznie :)


Mental, mam wrażenie że nie rozróżniasz wyrażenia "s-f słabuje ostatnio" od "s-f umarło, NIE ŻYJE, NIE MA GO, NIE ISTNIEJE".

daj spokój... dobrze wiesz, do czego zmierzam.
SF zmienia formę. Tyle.

Panowie, zróbcie sobie jakąś e-mail\gg dyskusję i wrzućcie ją na stronkę w formie artykułu-dyskusji. Czyż to nie genialny pomysł?

SF zmienia formę. Tyle.

a mózgi reżyserów opanował tajemniczy wirus. albo nie: mózgi reżyserów zostały uwięzione na Plutonie i zastąpione umysłami pięciolatków :)
Mental, trochę błądzisz. W drugiej połowie lat 90-tych s-f zachłysnęło się możliwościami realizacji superefektów. Potem, na początku XXI w., kiedy już je "ujarzmiono", powstało sporo fajnych filmów z gatunku. Lata 2004-2007 to znów lepsze możliwości i wykorzystywanie ich czasem bez większego sensu, ale to się uspokaja i już mamy masę świetnych zapowiedzi. A zresztą w okresie 2004-2007 też powstało sporo fajnych filmów z gatunku, które wymieniłem. No co, złe to filmy były? Sam powiedz.

Zresztą spójrz na historię s-f. Do lat 60-tych to były raczej filmy z rodzaju "wielka ośmiornica atakuje Nowy Jork". Potem ambitniejsze kino w rodzaju 2001. Potem kiczowate Ucieczki Logana i inne charakterystyczne dla lat 70-tych. Lata osiemdziesiąte to duszne klimaty i tanie, acz piorące mózg filmy. Lata 90-te - przygoda z ładnymi efektami. Przełom XX i XXI w. - filmy efektowne, acz "głębsze", z "przesłaniem" (Matrixy, Jarobot, Efekt motyla, Cube i podobne). Teraz mamy odmóżdżające megaefektowce. Tak jak udowadniam w artykule - to przejściowy okres, jeden z wielu w s-f. Równie dobrze możesz narzekać, że nie robi się już filmów o tym, jak wielkie potwory zjadają miasta.

A DUPA , bo się robi - Cloverfield idzie, Host jest, ostatnio coś ruszyło - i znów koło się zamyka. Widzisz, po prostu taki okres.

Przełom XX i XXI w. - filmy efektowne, acz "głębsze", z "przesłaniem" (Matrixy, Jarobot, Efekt motyla, Cube i podobne).


No wiesz, jak można mówić w tym wypadku o "Ja, robot" i "Matrix" a zapominać o "Mrocznym mieście"...

Proponuję przenieść dyskusję w inne a odpowiedniejsze miejsce .
Przychylam się do propozycji. I ciągle zapominam dopisać do listy filmów do obejrzenia Mroczne miasto.
To jeszcze nie widziałeś? Do wypożyczalni (nawet torrentowej ) i nadrobić! Może nie robi takiego wrażenia jak kiedyś (tzn na innych, ja wciąż uważam ten film za znakomity), ale pomysły w nim wykorzystane porządnie wstrząsnęły gatunkiem. Pozycja obowiązkowa!
Efekt motyla to film płytki udający kino ambitne. Cube to raczej kino efektywne niż efektowne.
ok, koniec licytacji. tekst military'ego mi sie nie podoba, bo jest przykładem pobłażliwego machnięcia ręką: "taki okres, będzie lepiej, są pomysły, filmy powstają, dajmy se spokój z narzekaniem, oglądajmy". odniosłeś się do artykuły dwóch dup, które o sci-fi wiedzą gówno. napisałeś tekst, który dowodzi, że filmy sci-fi ciągle powstają. no fajowo. nara.
Krótko mówiąc: nie rozumiem czemu ludzie tak przy*rdalają się do Efektu motyla. Sprawne, TANIE, pomysłowe s-f.

A poza czepianiem się jednostkowych uchybień masz jeszcze coś do dodania?

EDIT:
Tekst Mentala mi się nie podoba, bo odnosi się do s-f w sposób "róbcie arcydzieła albo nie róbcie niczego; jeśli nie wyjdzie wam drugi Blade Runner, to znaczy że wyszło wam gówno - i to nawet nie jest s-f".
róbcie pitch black i hardware - na początek wystarczy. a jak macie 300 milionów to zróbcie 3 filmy za 100. wyjdzie lepiej niż jeden za 300.

military, zrozum wreszcie, że horrory tez ciągle kręcą. nastoletnie bachory się boją, ludzie nieco starsi się śmieją. na tym polega różnica. napisz jakiś prowokacyjny tekst w stylu: "sci-fi do lat 5". wtedy będziesz mógł podyskutować. ja rzecz przemilczę, ale znajdzie się cała masa niezadowolonych, zbulwersowanych i oburzonych.
A który film z wymienionych przeze mnie dobrych s-f z 2004-2007 kosztował 300 milionów i był gniotem?
staram się nie odnosić do wymienionych przez ciebie filmów :) to byłoby bezsensu. zupełnie jałowa licytacja. znasz mnie na tyle dobrze, że wiesz, iż 90% tytułów z tej listy uznaje z miejsca za ścierwa.

Cube to raczej kino efektywne niż efektowne.

Na czym polega kino efektywne?

staram się nie odnosić do wymienionych przez ciebie filmów

Bo tak mi wygodniej podpierać swoją teoryjkę - dodaj. Bo odnoszenie się do rzeczowych argumentów blednie w obliczu tego, że w 2007 powstali Transformers.


wiesz, iż 90% tytułów z tej listy uznaje z miejsca za ścierwa.

Znaczy... Rozumiem że Doom, Kroniki Riddicka i adaptacje komiksów, i może Pojutrze, ale resztę...?

EDIT:
Mental, w ogóle ciekawa jest twoja skala ocen. Wygląda tak:

ścierwo
arcydzieło

Na przykładzie jedzeniowym: jesz tylko kaczki w pomarańczach, a hamburger, kanapka z tuńczykiem czy pomidorowa to coś, czym rzygasz i czego tknąć nie możesz. Równasz je z rozdeptanym gównem. Dziwne podejście, ale staram się je zrozumieć.
Efekt motyla
Kroniki Riddicka
Pojutrze
Ja, robot
Sky Kapitan i świat jutra
Spiderman 2
Doom
Autostopem przez galaktykę
Wyspa
Przez ciemne zwierciadło
V jak vendetta
X-men 3
Inwazja
Sunshine
Transformers
Spiderman 3

to są ścierwa. MOIM ZDANIEM.

czy ta lista to rzeczowy argument, do którego miałem się odnieść?

to teraz ty sie odnieś do mojej listy dobrych horrorów w XXI wieku:

rimejk Hills Have Eyes
rimejk Down of the Dead

wiesz, ile "horrorów" pominąłem? dużo :)

ps: Żródła i The Host nie widziałem.

Na czym polega kino efektywne? Może to złe sformułowanie, ale biorąc pod uwagę jak małymi środkami zrealizowano ten film, efekt jest rewelacyjny. I już na pewno nie jest to film efektowny...

Mental, w ogóle ciekawa jest twoja skala ocen.

moja skala ocen wygląda tak:

film, który obejrzę za 20 lat
film, którego już nigdy nie obejrzę
Wkleję z poprzedniego postu, bo możesz przegapić - za późno zmoderowałem...

Mental, w ogóle ciekawa jest twoja skala ocen. Wygląda tak:

ścierwo
arcydzieło

Na przykładzie jedzeniowym: jesz tylko kaczki w pomarańczach, a hamburger, kanapka z tuńczykiem czy pomidorowa to coś, czym rzygasz i czego tknąć nie możesz. Równasz je z rozdeptanym gównem. Dziwne podejście, ale staram się je zrozumieć.

Mental, jeśli powiesz że V jak Vendetta to ścierwo, bardzo stracisz w mych oczach.
V for Vendetta to ścierwo dla dzieci. naiwny filmik o totalitarnym państwie. po prostu za dożo się w życiu naczytałem o totalitaryzmach i teraz mam lekko spaczony umysł :)


TO WSZYSTKO są ścierwa? No szok.

ale chyba ciągle się kochamy, prawda? :) pomimo tej małej różnicy zdań? :)
Mogłem się tego spodziewać. Od dzisiaj twoje zdanie znaczy dla mnie tyle, co zachwyty nad TFami mówiące że to super film. Masz gdzieś moje zdanie oczywiście, ale chciałem to napisać dla jasności.

Od dzisiaj twoje zdanie znaczy dla mnie tyle, co zachwyty nad TFami mówiące że to super film.

Łamiesz mi serce, Mierzwiak...
Nadal cię kocham, mimo że za takie podejście też raczej zaczynam mieć głeboko w otworze twoje zdanie.
a co jest złego w moim podejściu? jest nieobiektywne? :)

Łamiesz mi serce, Mierzwiak... Anakin, you’re breaking my heart! Sorry Mental, teraz jestem Sithem. Albo Shitem, do wyboru

Oj dobra, nie myślę tak naprawdę, po prostu uważam V jak Vendettę za znakomity film. Za każdym razem gdy go oglądam, są sceny które powodują u mnie ten przyjemny dreszcz. Niewiele jest takich filmów.
You broke my heart, Fredo
Sorry Mierzwiak, teraz jestem Corleone i zabije każdego, kto nie uzna mojego zdania za świętość :)

Za każdym razem gdy go oglądam, są sceny które powodują u mnie ten przyjemny dreszcz

no i git :)
Kochanie, nie kłóćmy się. Nie zapominaj o naszych obrączkach... to jest Gorączkach!
wal sie, ty szmato :) najpierw mnie publicznie poniżasz, a teraz chcesz na kucyka wskoczyć? :) na kolana i ciągnij, może ci wybaczę :)
Nie wiem co odpowiedzieć... zatkało mi usta
Mental, w twoim zdaniu nie podoba mi się to, że przyzwoite filmy dyskwalifikujesz za jakiś szczegół. Dla przykładu - nie lubisz kalafiora, więc rosół w którym pływa jego kawałek jest dla ciebie niejadalny. Tylko że ty nie lubisz wyłącznie kalafiora. Ty nie lubisz kalafiora, marchewki, wołowiny, warzyw, owoców, nabiału i ogólnie wszystkiego poza, załóżmy, pleśniowym serem, i uznajesz że tylko pleśniowy ser jest jadalny. :)

EDIT:
Mierzwiak, w twojej pozycji to normalne, że zatkało ci usta. :))
a mówiłem, że banda pedałów
military, naoglądałeś się chyba za dużo Pascal po prostu gotuj. Mental ma dorby gust, trudno temu zaprzeczyć, ale w pewnych przypadkach jest zbyt radykalny. Tak jak piszesz, zupełnie jakby istniały tylko dwa rodzaje filmów. Jak coś nie jest arcydziełem, to wiadomo, pozostaje tylko druga grupa, czyli ścierwa.

No właśnie o to mi chodziło - on nie widzi czegoś takiego jak poziom średni. Ale jego gust nam o czymś mówi. Jakie lubi filmy? O twardzielach i z twardzielami, bez humoru, poważne, krwawe, dla dorosłych, w których męscy mężczyźni przeklinają. Wiesz, o czym mówię?
Wiem, to samo miałem na myśli. Jego gust, szanuję, respect, yo my brotha i te sprawy, ale w przypadku niektórych filmów jest moim zdaniem zbyt ostry i chyba niesprawiedliwy.

Mental, w twoim zdaniu nie podoba mi się to, że przyzwoite filmy dyskwalifikujesz za jakiś szczegół.

PG-13 to nie jest jakiś tam szczegół. to podstawowy czynnik determinujący ideową stronę filmu. na tym polu rozgrywa się, czy ustrój totalitarny pokażemy jako miażdżącą kości, bezduszną maszynę czy bajkowy sztafaż, przyswajalny przez dziecięcy umysł. to tutaj decyduje się to, czy bohaterka będzie weneryczną kurwą, gwałconą przez śmierdzących pijaków w zatęchłych zaułkach, czy ogoloną na zero grzeczną dziewczynką, "strasznie" torturowaną przez brzydką władzę.
Tyle ze V for Vendetta ma kategorie R :)
Co nie zmienia to faktu, ze ten film to scierwo.
Ale skoro piszesz że w dzisiejszych czasach R nic nie znaczy, po co w ogóle zwracać na to uwagę, po co pytać czy film będzie R i wkurzać się, jeśli nie jest?

PS. Wydzieli ktoś w końcu ten temat?

Ale skoro piszesz że w dzisiejszych czasach R nic nie znaczy, po co w ogóle zwracać na to uwagę, po co pytać czy film będzie R i wkurzać się, jeśli nie jest?

to inna sprawa, niemniej pełna zgoda, dzisiaj R niewiele wnosi do filmu.
Lubię czytać teksty Mentala. Bo wiem 'osochodzi'. Ale gdybym się z jego opinią spotkał tak 'z dupy' to pewnie bym się wkurwił nie na żarty. A tak, zakładam sobie pewien filter i wiem czego słuchać czego nie. Opinii o sf i akcyjniakach z chęcią. Ale poczujcie grozę, Mental wypowiada się nt. Źródła. :)

Tyle ze V for Vendetta ma kategorie R :)
Co nie zmienia to faktu, ze ten film to scierwo.


Hitch, trzeciego powrotu pod tą sama ksywą może już nie być :)

Ale poczujcie grozę, Mental wypowiada się nt. Źródła. :)

nie widziałem jeszcze :) a nawet jak zobaczę, to sie nie wypowiem, bo to pewnie film filozoficzny, który można interpretować na milion sposób i gdzie błąd montażowy może być odczytywany jako "nietypowe zakrzywienie percepcji głównego bohatera" :)
To zobacz, jest fajna scena nadziewania konkwistadorów dzidami. :)

Film nie jest filozoficzny tylko metafizyczny. Po drugim obejrzeniu jego treść jest jasna. Dla mnie.
dla jednej sceny mam film oglądać? :)
Jest jeszcze drzewo latające po kosmosie w bańce szklanej. :)))

Hitch, trzeciego powrotu pod tą sama ksywą może już nie być :)
Wy rzucacie ścierwami i innymi ladnymi slowami i nie dostajecie bana za rozpuszczony jezyk. Staram sie tylko dostosowac do tych niebanowanych :)

Film nie jest filozoficzny tylko metafizyczny.

innymi słowy, filozoficzny, tyle że zakres filozofowania został zawężony do spraw bytu i jaźni :)
Właśnie odkryłem że twoje złośliwości zaczęły mnie irytować. :) Obejrzyj i się wypowiedz, nie ma nic o bycie i jaźni a są naprawdę zajebiście zrobione sceny w Ameryce Północnej, coś czego mi zawsze brakowało w kinie, jedno Apocalypto nic nie robi, i powalające efekty bez użycia komputera (no wiadomo, bańka w kosmosie podrasowana jest, ale reszta ...).
no spoko obejrzę... kiedyś tam jak mnie najdzie ochota na filozofie :)
Nie wiem czy taki twardziel powinien zabierać się za tak piękne, pełne emocji kino...
A mnie dalej do szczerej wściekłości doprowadza że jaśnie Mental nazwał Autostopem Przez Galaktykę filmem kiepskim. I V for Vendetta.

A mnie dalej do szczerej wściekłości doprowadza że jaśnie Mental nazwał Autostopem Przez Galaktykę filmem kiepskim.

No, arcydzieło to to nie jest. :))
Doprowadza cię do wściekłości czyjeś odmienne zdanie? Mnie co najwyżej zdumiewa i mogę mu współczuć. LOL.
A właśnie że jest, i będe bronić Autostopem całym sercem. Polecam recenzję na KMFie. A dlaczego według ciebie nie jest on arcydziełem? Hę?
Bo to komedia. A komedia mają śmieszyć. A mnie śmieszyła w niewielkim stopniu, taki styl humoru można przelać chyba tylko na papier, no - chyba że się ma Pythonów pod ręką.
A co to za dziwna strategia - kazać komuś udowadniać, że film nie jest arcydziełem? "Udowodnij, że nie jesteś mordercą". To ty udowodnij, że Autostop jest taki dobry. Moim zdaniem jest najwyżej niezły, ale na pewno nie jest gniotem.
'Autostopem...' jest tragiczny.
Jako film s-f.
Jako komedia.
Skoro już tak sobie oceniacie w ramach kategorii - to marny film, do jakiejkolwiek byś go wrzucił. Choć może sprawdza się jako dramat obyczajowy....NIE, przykro mi. Jest kiepski.
Bo?

Były przynajmniej trzy momenty, w których spadłem z krzesła (ze śmiechu). Było bardzo wiele momentów, które sprawiały że film oglądało się bardzo przyjemnie. Było parę dłużyzn, ale to samo można powiedzieć choćby o Vanishing Point - ten film to jedna wielka dłużyzna, a mimo wszystko go lubię.
Widzisz, mimo pozytywnego nastawienia (kurcze, przecież to 'Pratchett w kosmosie!') film nie rozbawił mnie. Ani przez sekundę. Miast absurdalnego humoru i interesujących nawiązań dostałem tony dosłowności i nieszczególnie interesującej groteski.
No to miej pretensje do Douglasa Adamsa, bo film powstał na podstawie jego scenariusza, a takie wątki jak Humma nie zostały wzięte z kosmosu, tylko wymyślone przez samego autora pierwowzoru.
Jakie to ma znaczenie?
Mam oceniać od razu całą serię książek?
Bibliografię pisarza mam przerobić całą?
Biografię jego? Najbliższej rodziny?
Rodowodu psa naumieć się na pamięć?

Oceniam FILM.

(Przypominam: to ekranizacja, nie kontynuacja, odnoga, spin-off, crossover czy cokolwiek wymagającego znajomości innych mediów opisujących dane universum.)
No, nie taka zwykła ekranizacja. Powiedzmy, że to impresja autora ksiązki o tym, jak widziałby swoje uniwersum w formie graficzno-dźwiękowej. A skoro to on sam pisał scenariusz, to chyba mogę założyć że to najlepsza "ekranizacja" tej ksiązki jaka mogła powstać. Jej humor jest zresztą "papierowy", tzn. moim zdaniem niemożliwy do przeniesienia do filmu. I to chyba ma znaczenie przy ocenianiu filmu - mnie się ciężko ocenia ekranizacje w oderwaniu od książki. W końcu powinowactwo zobowiązuje... Powtórzę więc - jako ekranizacja jest to jedyny możliwy, w miarę przy tym wierny, celuloidowy odpowiednik powieści. Jeśli można mieć do niego zastrzeżenia, to tylko do scenariusza. A jeśli komuś się nie podoba fabuła, humor itp., no to nie mogę go winić za inne poczucie humoru. Ale to, że się nie podoba, nie znaczy z miejsca, że film jest katastrofą.

Ale to, że się nie podoba, nie znaczy z miejsca, że film jest katastrofą. Na miejscu D'mooN przywołałbym DH4.0 jako przykład, że przeczysz sam sobie

A Autostopem to fajny filmik, chociaż nie spieszy mi się do powtórnego obejrzenia.
Jedno jest pewne - Military, gratuluję tekstu wzbudzającego taką dyskusję .

Tylko się nie pozabijajcie .
Dzięki, Karol - o to chodziło. Trochę go zmanipulowałem żeby wyszło bardziej na moje, ale o to chodzi - żeby poruszyć temat.

Co do DH4 - zauważyłeś, Mierzwiak, moją ocenę tego filmu? 4\10. To nie oznacza katastrofy. To film trochę gorzej niż przeciętny. Ja go tak nie lubię, bo nie odpowiada moim oczekiwaniom co do licencji. Jako osobny film to przyzwoity akcyjniak, choć strasznie debilny. Pisałem to wielokrotnie, ale cóż...

Doprowadza cię do wściekłości czyjeś odmienne zdanie? Mnie co najwyżej zdumiewa i mogę mu współczuć. LOL.

bardzo nieładnie jest posługiwac się współczuciem w dyskusji. to świadczy o zubożeniu intelektualnym i płyciźnie argumentacyjnej :) niemniej wybaczam ci, bo dałeś autostopowiczowi 10/10, co oznacza, że sie znasz :)

odnośnie tekstu military'ego: wywołał on taka dyskusje tylko dzięki mojemu zaangażowaniu :) gdyby nie ja, przeszedłby bez echa :)

Co do DH4 - zauważyłeś, Mierzwiak, moją ocenę tego filmu? 4\10. To nie oznacza katastrofy. To film trochę gorzej niż przeciętny. Ja go tak nie lubię, bo nie odpowiada moim oczekiwaniom co do licencji. Jako osobny film to przyzwoity akcyjniak, choć strasznie debilny. Pisałem to wielokrotnie, ale cóż... Ok, zwracam honor, widocznie twoja ocena zlała mi się z wiadrami pomyj wylewanymi przez Hitcha i Mentala. Przepraszam
moje trzy grosze:

(zeby nie bylo, ze wyciagam: dopiero dzisiaj ujrzalam tekst na stronie. i sie nie zgadzam)

jezeli pan ostaszewski pisze na lamach "wybiorczej", ze "lukasz orbitowski to jest calkiem niezly pisarz jak na fantaste", to mowie sobie pod nosem "spieprzaj, dziadu", a nie wchodze w dyskusje. ty, military, klocisz sie z kobietami, ktore nie maja pojecia, o czym pisza. to po pierwsze.

a po drugie? nie istnieje dla ciebie "12 malp", istnieje za to wyliczanka "arcydziel, ktore powstaly na podstawie powiesci", a ktore w duzej czesci arcydzielami nie sa (warto zauwazyc, iz "blade runner" w zestawieniu sie nie pojawia...); piszesz o ilosci, a nie jakosci; tworzysz pojecie "czystego s-f" w odniesieniu do "supermana"; i na dodatek bazujesz na tytulach wzietych jakby od niechcenia z listy najpopularniejszych filmidel imdb, filmach, ktore zna sie nawet bez glebszej penetracji tematu pt. "s-f".

ale, cytujac vonneguta - zdarza sie...

ps. w "donniem darko" byla podroz w czasie :P
Tekst traktuje o s-f po roku 2003. Tytuły, które powstały przed tym rokiem, zostały wymienione tylko po to, by obalić jedną z tez autorek (że ekranizacje są be). Donniego Darko trudno jednoznacznie zaliczyć do s-f.
ale, np:

Można też napisać, że kiepsko z fantastyką jest już od roku 1990, gdyż wtedy powstała ostatnia część "Powrotu do przyszłości", po niej zaś nie było już wielu głośnych filmów o podróżach w czasie.
no, "wielu" nie bylo... zdefiniuj "wielu".
i wypisz "wiele" filmow o tej tematyce sprzed 1990 r...

dla poparcia swoich tez rzucasz tytulami, ktore nijak sie maja do podanego zagadnienia. etc...
Przecież to zdanie to była czysta ironia, masz problem z jej wyczuciem? Chodziło mi o pokazanie, że mówienie że s-f się kończy, bo już nie lata się w kosmos, jest tak samo głupie jak mówienie że kończy się, bo już nie podróżuje się w czasie. Równie dobrze możesz powiedzieć "s-f się skończyło, bo już nie robi się tylu filmów o JAKIMKOLWIEK TEMACIE, KTÓRY TERAZ JEST RZADZIEJ PODEJMOWANY NIŻ X LAT TEMU". A jeśli tak zależy ci na dokładnym wykazie filmów o podróżach w czasie:

http://www.aetherco.com/t...thebiglist.html

Choć nie wiem czemu to miałoby służyć.
no najwidoczniej mam problem... z wyczuciem czegokolwiek :). tekst jest zbyt powierzchowny, by nawet ironia mogla byc zauwazalna :). wezmy podany juz cytat o podrozach w czasie. gdyby nagle, po ostatniej czesci bttf, przestano krecic filmy o czasoprzestrzeni, gdyby od tamtej pory nie powstalo nic wartego uwagi, nic, zupelnie nic, i bylaby to oczywistosc - twoje stwierdzenie byloby ok. ale nie jest. ile w latach 80. powstalo filmow formatu "12 malp"? na dodatek podajesz zaokraglenia, jestes nieprecyzyjny, piszesz o "wielu glosnych filmach". ale co znaczy "wiele"? co znaczy "glosny film"...?

i jeszcze jedno. otoz glownym - i blednym - zalozeniem sadowskiej i salwy jest przekonanie, ze tematyka science fiction to podroze w kosmos, przygody w kosmosie, itd. i tyle. to jest dla nich wyznacznik gatunku; dlatego wrzucaja do jednego worka sf i fantasy, i space opere... stad biora sie ich kretynskie wnioski. ty tego nie zauwazasz, tylko denerwujesz sie, bo przeciez powstaly "matrixy", i "hulk", i "t3", i cala masa ekranizacji komiksow.
Tekst jest powierzchowny, bo i to nie jest jakaś gigantycznie ważna sprawa, która wymaga zgłębiania całej historii filmu. Ten cycat którego tak się przyczepiłaś jest przecież hiperbolą, to oczywista oczywistość. Tobie tutaj wyjasniłem to dokładniej, może w takiej formie powinienem też podać to na stronie. A dokładnymi liczbami rzucał nie będę, bo gdybym napisał zamiast "wiele głośnych filmów" np. "1735 filmów, które zgromadziły ponad 1855901 widzów", to to nikomu niczego by nie powiedziało, może oprócz gików boxofficowych, ale nie dla nich jest ten tekst. To oczywiste raczej że jest on przeznaczony dla tych mniej zaznajomionych z filmem, bo ci, którzy się trochę znają, wiedzą że kobiety naplotły trochę głupot. I nie denerwuję się że przecież powstał Hulk, tylko mówię - s-f żyje, m.in. dlatego, że powstał Hulk. To taki argument.
ale ja nadal nie rozumiem, dlaczego, wchodzac w dyskusje z tymi laskami, nie zauwazasz podstawowej kwestii: ze one nie wiedza, co to science-fiction? ze zamiast pisac o "filmach o kosmitach", rozszerzaja ta tematyke na cala fantastyke naukowa? (dobrze, ze nie fantastyke jako taka...).

a "hiperbola"? jaka "hiperbola"? spartoczona ironia, wybacz. rownie dobrze moglbys napisac, ze "po mechanicznej pomaranczy stanley kubrick nakrecil juz niewiele filmow". i niby mialbys racje, bo nakrecil "tylko" 4, ale, do jasnej ciasnej, co to ma oznaczac? jestes niekonsekwentny. zdarza sie.
Napisałem coś więcej, bo przedstawienie definicji s-f to trochę za mało na artykuł. Poza tym twierdzenie dość ciekawe, na tyle że można polemizować. I wciąż nie widzę niekonsekwencji. Przecież ja tego nie pisałem jako swoją myśl (tego o niewielu filmach o podróżach w czasie), tylko to była analogia do ich myśli, która miała obnażyć owej myśli głupotę.

Napisałem coś więcej, bo przedstawienie definicji s-f to trochę za mało na artykuł. ;)
to tez jest smiale stwierdzenie ;)


Poza tym twierdzenie dość ciekawe, na tyle że można polemizować. I wciąż nie widzę niekonsekwencji. Przecież ja tego nie pisałem jako swoją myśl (tego o niewielu filmach o podróżach w czasie), tylko to była analogia do ich myśli, która miała obnażyć owej myśli głupotę.
ale ty nie napisales podstawowej rzeczy... to tak, jakby ktos napisal, ze "stairway to heaven" nie jest najbardziej znana piosenka queen, a ty bys sie klocil, ze nieprawda, bo to arcydzielo i od lat laduje w top 3 radiowej trojki, nie zajaknawszy sie nawet, ze to, kuzma mac, nie jest piosenka queen...!
Ale jak to? Przecież napisałem, że one źle pojmują s-f:


Powyższa informacja zawiera dwa błędy rzeczowe. Po pierwsze - "Gwiezdne wojny" to nie S-F, lecz klasyczne fantasy, ponieważ utwory nieoparte na podstawach quasi-naukowych (a duchy ani magia z nauką się nie wiążą) nie zaliczają się do science-fiction, nawet jeśli pojawiają się statki kosmiczne i lasery.


Błędne jest także stwierdzenie autorek, że ekranizacje komiksów są filmami fantasy. Takie przeboje ostatnich lat jak "Superman", "X-Men" czy "Batman", są czystymi gatunkowo obrazami science-fiction. Doliczanie ich zarobków do zysków fantasy jest zatem przekłamaniem, które, wraz z pomyłkami dotyczącymi "Gwiezdnych wojen" i "Facetów w czerni", pozwala wątpić w prawdziwość przedstawionych obliczeń.
aha: a więc queen to byl zespol wielki, a "stairway to heaven" ma slynna solowke. skupiasz sie na szczegolach, pozostawiajac bez komentarza podstawowa kwestie.

dla "przekroju":
kosmici + obce planety (i nic wiecej) = science fiction

one nie komentuja ani ekranizacji komiksow, ani science-fiction bez kosmosu i laserow:). popelniaja blad - ale ty tez. nie wczytujac sie w tekst.
Ty też najwyraźniej nie wczytujesz się w (mój) tekst, bo wyjaśniłem przecież że s-f to nie tylko to, o czym piszą, i dodatkowo rozpisałem się o tym, że nie można uznać że umiera, bo przecież... bla bla. Zresztą nie rozumiem o co ci teraz chodzi. Najpierw miałaś problem z tym, że napisałem nieprecyzyjnie o filmach o podróżach w czasie, ale kiedy wyjaśniłem o co chodziło, zaczęłaś atakować fakt, że nie skomentowałem ich pojmowania s-f - mimo że skomentowałem, ale artykuł skupiłem na czymś innym, bo on nie tylko jest polemiką, ale także obrazem s-f w ogóle. Zatem... a co tam, trochę prywaty - dziennikarka z 20-letnim stażem, po tym jak dokonałem poprawek w tekście według jej zaleceń, stwierdziła że tekst jest dobry i gdyby nie spore opóźnienie w stosunku do oryginału, mógłbym z nim uderzyć do Przekroju. Nie jest to żadne arcydzieło, ale jej zdaniem po prostu solidny tekst. Pokazywałem go wielu osobom - i tylko ty jedna czepiasz się tej kwestii, która zresztą jest w tekście wyjaśniona. Serio - nie kumam, po prostu nie kumam.

Ty też najwyraźniej nie wczytujesz się w (mój) tekst, bo wyjaśniłem przecież że s-f to nie tylko to, o czym piszą, i dodatkowo rozpisałem się o tym, że nie można uznać że umiera, bo przecież... bla bla.
a ty nie rozumiesz, o co mi chodzi. wyjasniles, ze "stairway to heaven" to klasyka, ale zapomniales podkreslic, ze to nie piosenka queen.


Zresztą nie rozumiem o co ci teraz chodzi. Najpierw miałaś problem z tym, że napisałem nieprecyzyjnie o filmach o podróżach w czasie,
to byl tylko przyklad, ktory dobrze odzwierciedlal 'kondycje' tekstu, a posluzylam sie tylko nim, aby nie 'skakac' po tekscie


ale kiedy wyjaśniłem o co chodziło
sek w tym, ze nie wyjasniles


zaczęłaś atakować fakt, że nie skomentowałem ich pojmowania s-f - mimo że skomentowałem,
patrz wyzej...


a co tam, trochę prywaty - dziennikarka z 20-letnim stażem, po tym jak dokonałem poprawek w tekście według jej zaleceń, stwierdziła że tekst jest dobry i gdyby nie spore opóźnienie w stosunku do oryginału, mógłbym z nim uderzyć do Przekroju.
no ja bym sie z tym nie afiszowala, skoro "przekroj" wydrukowal juz to, co wydrukowal w tej sprawie (a wikipedia jeczy i czeka!)


Pokazywałem go wielu osobom - i tylko ty jedna czepiasz się tej kwestii
demokracja - tlum ma racje ;)
dobrze, ze nie wierze w demokracje ;)


która zresztą jest w tekście wyjaśniona.
jak wyzej


Serio - nie kumam, po prostu nie kumam.
no widze przeciez


a ty nie rozumiesz, o co mi chodzi. wyjasniles, ze "stairway to heaven" to klasyka, ale zapomniales podkreslic, ze to nie piosenka queen.


Sorry, ale jestem za głupi na takie głebokie metafory - bo jak dla mnie mogłaby ona odnosić się do tekstu, gdybym nie napisał kto wyreżyserował jakiś film. Albo gdybym nie napisał że jakiś film to s-f. A napisałem. Ba, cały artykuł jest o s-f.



sek w tym, ze nie wyjasniles


Sęk w tym, że wyjaśniłem.

Dalej będziemy rozmawiać w ten sposób? Przedszkole po prostu.
- Jesteś gupi.
- Czemu?
- Bo tak.
- Wcale że nie.
- Ale właśnie że tak.



no ja bym sie z tym nie afiszowala, skoro "przekroj" wydrukowal juz to, co wydrukowal w tej sprawie (a wikipedia jeczy i czeka!)


Rozumiem że jak ty publikujesz to walisz prosto do Britanniki albo wnosisz o aktualizacje Biblii o twoje teksty, bo Przekrój to przecież dno dna i nawet nie tykasz takiego ścierwa.

Sorry, ale jestem za głupi na takie głebokie metafory - bo jak dla mnie mogłaby ona odnosić się do tekstu, gdybym nie napisał kto wyreżyserował jakiś film. Albo gdybym nie napisał że jakiś film to s-f. A napisałem. Ba, cały artykuł jest o s-f.
nie wyjasnilam sie zbyt jasno?
kobiety utozsamiaja s-f z filmami o kosmitach. i pisza "jest malo filmow s-f", co znaczy "jest malo filmow o kosmitach". ty nie wytykasz im podstawowego bledu. one mowia "jest malo filmow s-f, czyli filmow o kosmitach", a ty zaczynasz wyklad o "hulku".


rozumiem że jak ty publikujesz to walisz prosto do Britanniki albo wnosisz o aktualizacje Biblii o twoje teksty, bo Przekrój to przecież dno dna i nawet nie tykasz takiego ścierwa.
widzisz, w jakiej sytuacji mnie stawiasz? nigdy nie powiedzialam, ze "przekroj" to gowno. ale co to za argument - "wydrukowaliby mnie tam, gdzie nie znaja definicji science-fiction?". aaa, zapomnialam, ze "science-fiction" ma tak prosta i jasna definicje, ze moze gdzies ona umknac. aha.

one mowia "jest malo filmow s-f, czyli filmow o kosmitach", a ty zaczynasz wyklad o "hulku".

One same TAKŻE wspomniały o hulku. Naprostowałem sprawy. Naprawdę radzę jeszcze raz, dwa albo i trzy przeczytać najpierw ich tekst, potem mój...
http://esensja.pl/film/pu...st.html?id=4598 - kobita zdecydowanie nie ma szczęścia, choć akurat tutaj kolesi z Esensji poniosło w czepialstwie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •