wika
Wydzielone z tematu o Shutter Island
Snuff
Tak, tylko, że ja nadal nie rozumiem dlaczego największym festiwalowym przeżyciem mają być filmy reżyserów bez znanych nazwisk, takich, którzy nic nam nie mówią i bez gwiazd To wystarczająco ilustruje tezę jaką ma autor artykułu, a w świetle dalszej części... wiadomo o co chodzi
No dobra, ale on o samym filmie nic de facto nie powiedział, wyżej wspomniany cytat jak i poprzedzający go wstęp tyczy się raczej klimatu/życia festiwalowego i jaką rolę w nim pełniła premiera filmu, więc zarzuty (Pudelek) dość nietrafione.
Ja też mam wrażenie, że nagłówek dotyczy ogólnej opinii, z jaką spotkał się film Scorsese - bo przecież Tadzio bardzo pozytywnie pisze, tyle, że na koniec stwierdza przekombinowanie i przedobrzenie. Ja tam Tadzia szanuję.
Najważniejszym elementem festiwali powinny być filmy dobre, a to czy są one skromne, kosztujące miliony dolarów, czy też obsadzone full oscarowo, to już nie powinno mieć znaczenia.
Ale bardzo często uwagę zwraca to, co nowe, nieznane, więc częściej skromne niż wielkobudżetowe. Nie pamiętam, abyśmy na ostatnich Nowych Horyzontach rozmawiali o Almodovarze, Greenawayu, Ozonie - tylko trochę o Hanekem. Mówiło się o Tlenie, Głodzie, Double take, kinie kanadyjskim i tak dalej. Ale nawet gdybyśmy na Almodovarze strzępili sobie języki, to wciąż uważam, że simek nie miał racji. Wiesz dlaczego? Bo nie jedziesz na festiwal, aby obejrzeć coś, co i tak będziesz miał przez dwa miesiące w kinie. Festiwal daje ci możliwość obejrzenia czegoś zupełnie z innej bajki. To jest sens festiwali (pomijając oczywiście spotkania z twórcami itd.) - ich wyjątkowość.
Bo nie jedziesz na festiwal, aby obejrzeć coś, co i tak będziesz miał przez dwa miesiące w kinie.
really? to czemu nie mogę obejrzeć w kinie Where the Wild Things are, The Road, Moon i masy, masy innych filmów Z GŁOŚNYMI NAZWISKAMI, POWAŻNYM BUDŻETEM I HOLLYWOODEM ZA PAZUCHĄ. Naprawdę nie wiem co ma do rzeczy biadolenie Sobolewskiego na ten temat...
to czemu nie mogę obejrzeć w kinie Where the Wild Things are, The Road, Moon i masy, masy innych filmów Z GŁOŚNYMI NAZWISKAMI, POWAŻNYM BUDŻETEM I HOLLYWOODEM ZA PAZUCHĄ.
To że polska dystrybucja jest popieprzona, nie zmienia faktu, że Artemis dobrze prawi...
Filmy, które wymieniłeś, przynajmniej będziesz mógł obejrzeć na DVD czy nawet DVDripie - tymczasem wielkie festiwale dają ci możliwość obcowania z kinematografią, której nie obejrzysz NIGDY
No popatrz, a to właśnie Moon i np Adama obejrzałem na festiwalu, gdzie na co dzień raczej nie przyszło by mi do głowy po nie sięgnąć... O tym, że sporo z tych egzotycznych odkryć to zwyczajnie crapy nie wspominam. Więc raz jeszcze: filmy dobre - niezależnie od ich budżetu i pochodzenia. Bo co mi z tego, że własnie odkryłem dzieło pana X z Malezji na 33 niezależnym festiwalu filmów o ping-pongu, skoro tego się nie da oglądać?
Ja nie wiem, może jestem wybredny ale na festiwalach chodzę na filmy które mnie wcześniej zainteresowały. Nie ma tak, że nagle jest festiwal i idę na wszystkie filmy jakie tam lecą (a znam ludzi którzy tak robią). Bo z całym szacunkiem dla osób wybierających repertuar, niektórych filmów naprawdę ja nie jestem w stanie oglądać.
No popatrz, a to właśnie Moon i np Adama obejrzałem na festiwalu, gdzie na co dzień raczej nie przyszło by mi do głowy po nie sięgnąć...
WFF jest znacznie bardziej mainstreamowy niż np. Nowe Horyzonty... soldamn - rodzaj festiwalu też się liczy.
O tym, że sporo z tych egzotycznych odkryć to zwyczajnie crapy nie wspominam. Więc raz jeszcze: filmy dobre - niezależnie od ich budżetu i pochodzenia. Bo co mi z tego, że własnie odkryłem dzieło pana X z Malezji na 33 niezależnym festiwalu filmów o ping-pongu, skoro tego się nie da oglądać?
Ty w ogóle nie przeczytałeś tego, co pisałam powyżej, prawda?:)
Nie, ja się po prostu z Tobą (czy też raczej Sobolewskim, który pozuje na niszowca) nie zgadzam
Sobolewski pozuje na niszowca?
serio uważasz, że ta dyskusja ma sens?
Mefisto, jedź na ENH to się sam przekonasz, że nie masz racji
nie, bo Wy tam pijecie tylko - a potem: "jakie świetne filmy"
Najważniejszym elementem festiwali powinny być filmy dobre, a to czy są one skromne, kosztujące miliony dolarów, czy też obsadzone full oscarowo, to już nie powinno mieć znaczenia - tak twierdzisz ty. Najcenniejsze doznanie festiwalowe polega na tym, że tłoczymy się w kolejkach dla czystego kina, na filmy bez gwiazd zrobione przez reżyserów, których nazwiska nie wiążą się z żadnym skandalem, a czasem nic nam nie mówią - tak twierdzi Sobolewski, stary festiwalowy wyjadacz. Tylerowi, Azgarothowi i mi chodzi mniej więcej o to, że kiedy już jedziesz na festiwal, który ma w programie 200 czy 400 filmów, nagle się okazuje, że ludzie gadają nie o nazwiskach, który uważny czytelnik Wybiórczej zna lepiej lub gorzej, tylko takich, na których trudno nie połamać języka (Tsai, why??:). I że najfajniejsze jest odkrywanie, doświadczanie nowego - nawet, jeśli to grozi kilkoma przespanymi seansami. Dobry film wielkiej gwiazdy może być wydarzeniem - ale filmy wielkich gwiazd nie są priorytetem. Jasne?
tłoczymy się w kolejkach dla czystego kina, na filmy bez gwiazd zrobione przez reżyserów, których nazwiska nie wiążą się z żadnym skandalem, a czasem nic nam nie mówią - tak twierdzi Sobolewski,
Kiedy właśnie czyste kino wcale od tego nie zależy, a jeśli pan Sobolewski koniecznie musi do każdego filmu dopisywać nazwisko, to już jego problem
nagle się okazuje, że ludzie gadają nie o nazwiskach, który uważny czytelnik Wybiórczej zna lepiej lub gorzej, tylko takich, na których trudno nie połamać języka (Tsai, why??:).
To bardzo ciekawe podejście, bo ja np nigdy nie gadam o nazwiskach, ale o tytułach, a dalej fabułach. Jasne?
1. po co cytujesz całego posta nad sobą, skoro nie masz nic do powiedzenia?
2. fakt, nie mamy o czym rozmawiać, skoro Sobolewski pisze o Berlinie, a Ty masz w głowie jedynie ENH
1. po co cytujesz całego posta nad sobą, skoro nie masz nic do powiedzenia?
Chciałam dać ci szansę ponownego przeanalizowania tego, co powiedziałam ja i co powiedziałeś ty
2. fakt, nie mamy o czym rozmawiać, skoro Sobolewski pisze o Berlinie, a Ty masz w głowie jedynie ENH
Chodzi o IDEĘ FESTIWALU FILMOWEGO. Która, zakładam, jest o wiele bardziej żywotna na intensywnych, "całoetatowych" NH niż mainstreamowym WFFie, na który ty się powoływałeś.
Chciałam dać ci szansę ponownego przeanalizowania tego, co powiedziałam ja i co powiedziałeś ty
potrafię czytać
Chodzi o IDEĘ FESTIWALU FILMOWEGO. Która, zakładam, jest o wiele bardziej żywotna na intensywnych, "całoetatowych" NH niż mainstreamowym WFFie, na który ty się powoływałeś.
ale idea jest taka sama - dobre filmy, wartościowe filmy, ciekawe filmy, a nie nisko- czy małobudżetowe; z obsadą, która urywa ryj, czy z naturszczykami
Uwierz mi - nowy film Nolana czy kogoś tam nigdy nie będzie PRIORYTETOWYM wydarzeniem na festiwalu. Ty podchodzisz do filmów w ogóle, a ja mówię o tak specyficznym wydarzeniu jakim jest festiwal - a na większości dużych festiwali nie chodzi o to, aby obejrzeć coś, co za chwilę będzie mógł obejrzeć każdy. Tak - kraj produkcji i budżet MAJĄ znaczenie, bo wpływają na dostępność, dystrybucję, percepcję itd. Sorry.