wika
To chyba najdziwniejsza trylogia jaka istnieje, na tyle dziwna, że nazywanie jej trylogią jest bardzo ryzykowne. Każdy tytuł ma innego reżysera, inną obsadę, dźwiękowców, itd. Dlaczego zaliczyłem je więc do trylogii? Po pierwsze, w każdym z tych filmów występuje Arnold Schwarzenegger (chociaż w innej roli), po drugie wszystkie powstały na podstawie twórczości Roberta Howarda, a po trzecie akcja wszystkich toczy się w zbliżonych realiach.
Jedziemy.
Conan Barbarzyńca (1982)
Głównie za sprawą tego filmu Conan Cymmeryjczyk trafił do grona takich postaci jak Rambo, Rocky, Indy, itd. Postaci które każdy zna i potrafi opisać w paru słowach, nawet jeśli nigdy nie oglądał filmu z nimi.
Zresztą co ja będę wam tutaj truł. Każdy kto widział ten film wie o co chodzi, cała reszta powinna jak najszybciej nadrobić zaległości chociażby dla sceny dekapitowania (rzadko mam okazję użyć tego słowa) matki Conana. Cud, miód i orzeszki.
Conan Niszczyciel (1984)
Tutaj już nie jest tak wesoło, bo Niszczyciel jest wyraźnie słabszy od Barbarzyńcy. Drewniane aktorstwo, wpadki w stylu kopnięcie styropianowego "głazu" pół na pół metra, kiepski montaż są na porządku dziennym. W filmie tym występuje również piosenkarka Grace Jones, więc jak widzicie proceder wrzucania muzyków do kina nie zaczął się z epoką eloziomów, chociaż trzeba przyznać, że posiadająca nietypową urodę Grace wyglądem pasuje do roli.
Czy to oznacza, że film jest słaby? Oglądałem go nie tak dawno temu i muszę przyznać, że czas dobrze na niego działa. Mniej zwracałem uwagę na jego ewidentne niedoróbki, bardziej dając się ponieść klimatowi lat 80.
Co ciekawsze swego czasu ów film uzyskał miano produkcji przeznaczonej dla młodzieży. Obejrzyjcie sobie "młodzieżowego" Niszczyciela, a po nim jakiś współczesny film "dla dorosłych" (nie mówię o pornolach), a zrozumiecie dlaczego tak czekam na Johna Rambo.
Czerwona Sonja (1985)
Tutaj Arnold nie wciela się w postać Conana, ale Kalidora. Objawia się to tym, że nosi coś ponad buty i skórzane gacie, oraz wypowiada kwestie częściej niż raz na kwadrans. Powiem, że Sonja podobała mi się prawie tak bardzo jak Barbarzyńca. Herezja? Już spieszę z wyjaśnieniami. O ile Niszczyciel był tylko słaby to Sonja jest wręcz kiczowata, a to jest to, co tygryski o wyjątkowo skrzywionym poczuciu estetyki lubią najbardziej. Ahh... te gumowe pająki, tandetne stroje i efekty specjalnej troski. Paluszki lizać. Jest to najmniej znana część "cyklu" i zapewne większość ludzi nigdy by o niej nie usłyszała gdyby nie rola Arnolda.
Ciekawostki
-Conan bibliotekarz, czyli fragment filmu UHF
-Korgoth of Barbaria cz. 1, cz. 2, cz. 3 - pilot serialu który nigdy się nie ukazał (prawie jak w Pulp Fiction), a szkoda bo zapowiada się ciekawie
-Miał być kręcony remake Niszczyciela, ale całe szczęście chłopaki dali sobie siana (przynajmniej z tego co mi wiadomo). Póki co na IMDB wisi jeszcze info o remake Czerwonej Sonji, ale jakoś wątpię w powstanie tego filmu. Obym się nie mylił.
O Barbarzyńcy założyłem kiedyś topic; kto widział ten wie że to świetny film, nie ma co się rozpisywać.
Niszczyciel... zaliczam go do kategorii "dobre złe filmy". Jest tandetny, niedorobiony, spartaczony itp. ale odczuwam jakąś perwersyjną przyjemność z oglądania tego dzieła. Po prostu, kupujemy kilka piw i zabawa jest przednia. Dodam, że Main Theme w Niszczycielu (boski) podoba mi się bardziej niż w Barbarzyńcy...
Sonji nie widziałem.
O Barbarzyńcy założyłem kiedyś topic;
Nie odpisywałem na niego, bo już wtedy powstała w mojej głowie koncepcja zestawienia całej trójki w jednym wątku.
Barbarzyńca to bardzo dobry film, fajny klimacik, świetne fantasy, bardzo przyjemnie się go ogląda, jeden z lepszych filmów fantasy jakie widziałem.
Niszczyciel już gorzej wypada, zdecydowanie słabszy, lecz nie jest aż tak źle, ma kilka fajnych scen, parę tekstów też mi się tam podoba, no i całkiem niezła muzyka, również miło sie ogląda.
Sunja jest jeszcze słabsza, o ile pamiętam to ma trochę głupawych momentów, to taki Conan Barbarzyńca w babskim wydaniu, właściwie to podobny schemat.
Ale przynajmniej główna bohaterka jest całkiem niebrzydka.
Zaopatrzyłem się niedawno we wszystkie 3 filmy,
nawet w Sonję, ale to tylko ze względu na Arnolda.
Conan Barbarzyńca - 10/10
- Dlaczego płaczesz?
- To Conan z Cimmerii. On nigdy nie płacze, więc zapłaczę za niego.
oglądając otwierającą film scenę rzezi w obozowisku, zastanawiałem się, jak skończy matka Conana. w mojej głowie biły się ze sobą dwie koncepcje: 1. zbiorowy gwałt i poderżnięcie gardła; 2. zbiorowy gwałt i sprzedanie do niewoli. obydwa pomysły okazały się niczym w porównaniu z tym, co zobaczyłem na ekranie. będzie patetycznie, ale takie chwile zapisują się na kartach historii, o takich momentach dyskutuje się godzinami. wszystko rozegrane bez słów, z pomocą przychodzi jedynie montaż w swej najbardziej tradycyjnej postaci.
nie mniejsze wrażenie zrobiła na mnie scena w pałacu królewskim, kiedy to zły boss uczynił niepozorny ruch ręką w kierunku młodej kobiety i ta, ślepo oddana despotycznemu władcy, bez zastanowienia skoczyła ze skalnej półki, przebijając wyłożoną deskami podłogę dziedzińca. oczywiście zginęła na miejscu, ochlapana własną krwią, z połamanymi kończynami.
siłą Canana są fantastyczne dialogi:
Conan: Do którego boga się modlisz?
Towarzysz Conana: Do Czterech Wiatrów. A ty?
Conan: Do Croma.
- Mój Bóg jest potężniejszy.
- Crom śmieje się ze szczytu z twych Wiatrów.
- Mój Bóg jest silniejszy. To wiecznotrwałe niebo. Nawet Crom żyje pod nim.
Skoro już jesteśmy przy kwestii pamiętnych testów z Conana pozwolę sobie zacytować fragment książki Blask Fantastyczny Terrego Pratchetta.
"Tak znakomitą reputacją cieszył się ów wojownik, że grupa barbarzyńskich jeźdźców zaprosiła go, by zasiadł z nimi przy ognisku z końskiego nawozu. (...)
-Jakie są najwspanialsze rzeczy w życiu mężczyzny? - zapytał wódź nomadów. Należy mówić o takich sprawach, aby zachować szacunek w kręgach barbarzyńców.
Siedzący po prawej wychylił koktajl z kobylego mleka zmieszanego z krwią śnieżnej pantery, po czym przemówił.
-Ostry horyzont stepu, wiatr we włosach i świeży koń pod siodłem.
-Krzyk białego orła na wysokości, śnieg padający w lesie i celna strzała na cięciwie - oświadczył ten z lewej.
Wódz pokiwał głową.
-Jest to z pewnością widok twego wroga leżącego bez życia, hańba jego szczepu i lament jego kobiet - stwierdził.
Wokół rozległy się pomruki aprobaty wobec tak skandalicznych przechwałek.
Wódz zwrócił się z szacunkiem do gościa, niewielkiej postaci, starannie rozgrzewającej przy ogniu ślady odmrożeń.
-Oto gość nasz, którego imię jest legendą - powiedział. - On nam powie, co jest najwspanialszego w życiu mężczyzny.
Gość przerwał kolejną nieudaną próbę zapalenia papierosa.
-Czo mówiłeś?
-Pytałem, jakie są najwspanialsze rzeczy w życiu?
Wojownicy pochylili się. Warto będzie tego posłuchać.
Gość zastanawiał się dosyć długo i w skupieniu. I po pewnym czasie oświadczył:
-Gorąca woda, dobre żęby i miękki papier toaletowy."
Pratchett forever.
"Conan the Barbarian" to film doskonały i zarazem obok kukiełkowego "The Dark Crystal" Hensona najlepszy film fantasy jaki do tej pory powstał. To, że jest lepszy niż cała trylogia Jacksona nie trzeba chyba nikomu mówić i udowadniać, choćby ze względu na niepowtarzalną ścieżkę dźwiękową Basila Poledourisa, która jest dla mnie najlepszym soundtrackiem ever. Arcydzieło to słowo zbyt małe i skromne, by wyrazić zachwyt nad tym zachwycającym po dzień dzisiejszy opisem muzycznym. "Conan the Barbarian" to film, jakich niestety już się w czasach dzisiejszych nie kręci. Jak powiedział sam reżyser John Milius - "przemoc w filmie nie może być fajna czy też zabawna, gdyż giną prawdziwi ludzie". Szkoda, że dziś to nie jest tak jasne jak kiedyś... Klimat, niezwykle realistyczny świat przedstawiony, świetny główny bohater a zarazem jeden z największych (i najlepiej zagranych) czarnych charakterów w historii kina (wg mnie najlepszy...), kapitalne zdjęcia i doskonały scenariusz Olivera Stone'a - jak dla mnie słabych punktów brak. Arcydzieło kina z podgatunku przez 'mądrych' nazywanego "heroic fantasy". Koniec. Kropka.
"Conan the Barbarian" to najlepszy film fantasy jaki do tej pory powstał.
Fuck Yeah !
Chciałbym go nazwać doskonałym ale drażnią mnie te krzyki Arnolda na początku filmu podczas walk na arenie.
E tam, pierdół się czepiasz Nie bój się nazwać doskonałym filmu, który po prostu na to zasługuje!
Obejrzyjcie sobie "młodzieżowego" Niszczyciela, a po nim jakiś współczesny film "dla dorosłych" (nie mówię o pornolach), a zrozumiecie dlaczego tak czekam na Johna Rambo.
Otóż to. Kiedyś ganiony za zbytnią komiksowość film, który zresztą tak jak doskonała część pierwsza był nakręcony w dużej częsści w oparciu o komiks Marvela... Jasne, "Conan the Barbarian" to ARCYDZIEŁO, przy którym praktycznie każdy film tegoż podgatunku wypada blado, dlatego "Conan the Destroyer" wydaje się być słaby. Jednak z perspektywy czasu obraz ten okazujęsię być naprawdę niezłym kawałkiem kina z jak zwykle świetnym i ponadczasowym (możliwe, że nawet lepszym niż w pierwszym filmie o przygodach Cymeryjczyka) głównym motywem muzycznym Poledourisa, niezłymi efektami (Dagoth przywołany do życia przez Carlo Rambaldiego to twór 1000 razy lepszy niz całe dzisiejsze CGI), niezłym tempem i ciekawą fabułą. Na plus również bohaterowie (w tym także Grace Jones) i wychodzi na to, że "Conan the Destroyer" to film, który choć posiadający swoje liczne wady nie ma obecnie konkurencji jeśli idzie o szeroko pojęte kino fantasy. Niestety, ale taka jest prawda... Choć w sumie to nie narzekam mając pod reką doskonałego "Barbariana" i bardzo dobrego "Destroyera", a do tego absolutnie genialny "The Dark Crystal" Jima Hensona i Franka Oza!
zieeew Willow, Krull, Excalibur...