wika
Dopiero wczoraj po raz pierwszy obejrzałem Gliniarza z Beverly Hills. Owszem, fajna, lekka komedyjka, nawet zabawna, niewiele było powodów do narzekania, no może oprócz tego że miała cieniarskie zakończenie, a główny boss zszedł w bardzo nijaki sposób. Powiedziałbym że to taki film w sam raz na jeden raz. Może twierdziłbym inaczej, gdybym z przygodami Foleya zapoznał się jeszcze w latach 80-tych, a tak to niestety nie mam tu żadnych sentymentów, które sprawiłyby że lubiłbym te filmy tak jak np Zabójcze bronie, Tango & Cash czy Cobrę).
Dzisiaj sięgnąłem po dwójkę i tutaj zacytuję sam siebie z innego tematu:
o ile pierwsza częśc zaostrzyła mi apetyt, tak po drugiej poczułem się jak po zjedzeniu czegoś nieświeżego... Murphy ze swoimi wygłupami zaczął być nudny już w pewnym momencie częsci pierwszej, tutaj serwują nam znowu to samo, możliwe, że popełniłem błąd oglądając te filmy zaraz po sobie, należało raczej poczekać z rok czy dwa, aż najdzie mnie ochotą na powtórkę z rozrywki i wtedy zamiast oglądać po raz drugi częśc pierwszą, obejrzeć dwójkę. Film zupełnie mnie nie wciągnął, od połowy zastanawiałem się przede wszystkim kiedy się skończy, pod koniec zobojętnienie sięgnęło już takiego poziomu, że nie zarejestrowałem nawet co się stało z głownym badguyem , podobnie zresztą jak w jedynce zakończenie było z tych mdławych i nijakich a sposoby na wykańczanie głownych przeciwników równie byle jakie. Przede mna jeszcze trójka, ale podobno jest dużo gorsza nawet od dwójki co wcale mnie nie zachęca, żeby szybko po nią sięgnąć...
Jeszcze słowo o muzyce - tak, motyw przewodni jest rozpoznawalny, nawet przyjemny i w ogóle, ale jak się pojawia w niemal identycznym brzmieniu co 5 minut to naprawdę mozna mieć dość [/quote]
Z tą trójką to niestety prawda Gieferg . Zdecydowanie jest to seria która nie trzyma poziomu. Co do części pierwszej to chyba masz rację, że odbiór filmu masz inny bo obejrzałeś go dopiero teraz. Nie ma co się oszukiwać, zestarzał się trochę, a żarty straciły na aktualności. Nie masz do niego sentymentu jaki mam np. ja bo oglądałem go dużo wcześniej i nie drażnią mnie głupie dowcipy młodziutkiego (chyba 23 albo 24 lata) pełnego energii Eddiego. Obok 48 Hrs. mój ulubiony film z Murphym tamtego okresu.
P.S. Czy na fakt, że po pewnym czasie zaczynasz mieć dość motywu przewodniego z BHC nie miała wpływu pewna "żaba" ?
Nie wiem o co chodzi z żabą
Nie, po prostu mi sie nudzi jak go słyszę w filmie co chwile.
Nie wiesz ? Oj na pewno wiesz, ja staram się zapomnieć bo to naprawdę może obrzydzić muzykę z tego filmu . KLIK
Samą żabę kojarzę, ale NIGDY tego nie widziałem.
Od ponad trzech lat nie oglądam telewizji.
Kurczę, ale z ciebie był szcześciarz. Teraz czuję się winny że pokazałem ci ten syf Ale koniec offtopa, to zdaje się jest temat o Beverly Hills Cop
Czwarta część już oficjalnie zapowiedziana, reżyserem będzie Brett Ratner, który zapowiedział:
"10-latkowie, 12- latkowie - oni tak naprawdę nie wiedzą kto to jest "Gliniarz z Beverly Hills". Mamy jedyną w swoim rodzaju okazję, aby przybliżyć im tę postać! Chcę, żeby dzieciaki oglądały ten film, tak jak ja oglądałem go jako dzieciak."
Jak nowy Gliniarz ma być filmem familijnym z kategorią PG - 13 to ja dziękuję.
Ja nie potrzebuję kontynuacji żeby wiedzieć co to za film. A pewnie go spartolą więc i tak nasze pokolenie na tym nie skorzysta. Fakt faktem że jak dziecko myśli że film jest z 1984 roku i że nie gra w nim Vin Diesel czy inny Borys Szyc to jest do chrzanu. Nie mówię że twierdzą tak wszyscy urodzeni po np 1990 roku bo jest też wielu którzy stare filmy widzieli i im się podobały. Dla mnie przygody policjanta z Dietroit Axela Foleya są doskonale znane więc mówię stop czwartej części
No i trylogia po długim czasie przypomniana.
Pierwsza część dobra, druga bardzo dobra a to z tego względu że więcej jest tu relacji między Foleyem a dwójką fajtłapowatych gliniarzy, czarny charakter też wydaje się lepszy od tego z jedynki. Choć filmy te nie bawią tak mocno jak kiedyś to dalej przyjemnie się je ogląda. Eddie w najwyższej formie.
A trójka? Jeśli ktoś za bardzo nie pamięta gliniarza i myśli że nadchodząca czwórka może zatrzeć miłe wrażenie po trylogii to uspokajam. 16 lat temu powstało ścierwo jakim jest część trzecia. Humor, fabuła, postacie, miejsce akcji-totalna pomyłka. A Axel Foley jest niczym Jonh McClane z czwartej szklanej pulapki- czyli postacią która kompletnie nie przypomina tej znanej z cześci wcześniejszych.
Dwójka jest tak samo dobra jak jedynka. Trójka to raczej zenada. 1 i 2 to były filmy sensacyjne z elementami komedii, 3 to komedia i autoparodia ( kiepska ) z elementami sensacji.
Z ciekawości sprawdziłem też kto był reżyserem tego gówna. I okazuje się że to ten sam facet któy zrealizował takie fimy jak Nieoczekiwaną zamianę miejsc, Oskara, czy Szpiedzy tac jak my
Cz. 1 - Jeden z moich ulubionych filmów, do którego wracam co jakiś czas; świetna rola Murphy'ego, ale inni też dają radę, zwłaszcza genialny duet Rosewood-Taggart, który jednak skrzydła rozwinie dopiero w dwójce, muzyka '80s, akcja wymieszana z humorem... Nic tylko oglądać.
Cz. 2 - prawie tak dobre jak jedynka, a czasem się zastanawiam czy nie lepsze. Rosewood i Taggart wypadają po prostu świetnie, Foley im nie ustępuje i też ma sporo dobrych akcji czy gagów (vide: doręczanie "owoców"), jedyne co mnie zawsze drażni to chyba.... pani Nielsen, bo sam Prochnow gra całkiem niezłą rolę.
Cz. 3 - nie widziałem i mi nie spieszno.