ďťż

wika

Zapraszamy do dyskusji na temat mającej się wkrótce ukazać książki "Format scenariusza filmowego" i przede wszystkim do dyskusji, do której zachęca ADI w swojej recenzji książki http://www.film.org.pl/ks...a/ksiazka.html, a która to zachęta wygląda tak:

Czy wynikające z nędznych scenariuszy słabości polskiego kina można zrzucić na karb braków po technicznej czyli "niegodnej prawdziwego artysty" stronie scenariuszowego rzemiosła? Czy wg Was możliwa jest sytuacja, w której niechlujnie napisany scenariusz polskiego autora, lecz zawierający fascynującą historię, może być w naszym kraju źle przełożony na obraz, ponieważ reżyser wychował się na hollywoodzkiej precyzji i pogubił się w chaosie? Czy biegłość w poruszaniu się po ścisłym formacie edycji ma w ogóle jakiś związek z merytoryczną jakością skryptu? Czy nasi artyści i rzemieślnicy powinni przywiązywać do tego jakąkolwiek wagę? A może jest tak źle, że nawet opanowanie amerykańskich reguł na nic się nie zda, bo, jak mawia przysłowie, "z pięknego talerza się nie najesz"?



Czy wg Was możliwa jest sytuacja, w której niechlujnie napisany scenariusz polskiego autora, lecz zawierający fascynującą historię, może być w naszym kraju źle przełożony na obraz, ponieważ reżyser wychował się na hollywoodzkiej precyzji i pogubił się w chaosie?
Że jak? Skoro mowa o naszym polskim poletku, to skąd tu reżyser, który "wychował się" na hollywoodzkiej precyzji? Chyba że ja czegoś w tym pytaniu nie rozumiem :)
dokładnie, coś tu nie teges...

a co do dyskusji...w dzisiejszej, ogólnoświatowej zdawałoby się Polsce, jest to dość dziwny problem, gdy raz, że zaczęły już obowiązywać światowe normy, a dwa, że to mimo wszystko Europa i tu obowiązują trochę inne normy. A jednak problem jest.

Sam spotkałem się z wieloma scenariuszami, które należałoby spalić za nieprzestrzeganie żadnych norm. Co więcej sam kiedyś pisałem niezgodnie z amerykańskimi przepisami. No ale to już przeszłość, choć oczywiście takie kwiatki się zdarzają. Osobiście uważam jednak, że scenariusz nie musi w 100% przestrzegać tych norm, aby być zrealizowanym (w samej Ameryce zdarzały się przypadki olewania tych reguł zupełnie). Jeśli da się go bezboleśnie czytać i jest w miarę przejrzysty, to nie widzę problemu. Co innego w USA, gdzie przewija się naprawdę masa skryptów i każde najmniejsze potknięcie w formie może być powodem do odrzucenia jakiegoś pomysłu, bo tak. Także wg mnie prawda leży jak zawsze po środku - scenariusz musi jakoś wyglądać, ale też i parę mniejszych odstępstw czy świadome złamanie pewnych reguł nie musi od razu oznaczać, że jest źle, o ile oczywiście taki skrypt daje się czytać i nie przypomina on bitwy pod Grunwaldem.

Skoro mowa o naszym polskim poletku, to skąd tu reżyser, który "wychował się" na hollywoodzkiej precyzji? Chyba że ja czegoś w tym pytaniu nie rozumiem

Skrót myślowy . Miałem na myśli taką dziwną, hipotetyczną postać młodego pistoleta, który chce reżyserować po amerykańsku (bo się naczytał i naoglądał), a tu dostaje po polsku zredagowany scenariusz... Jest możliwe istnienie kogoś takiego?


To chyba Zamojda, tylko ze on nieudolne scenariusze sam produkuje, wiec jesli nie jest w stanie zrozumiec samego siebie, to nawet najlepiej napisany scenariusz mu nie pomoze.
Może i jest możliwe, tylko po co nam hipotetyczna postać, skoro problemy bynajmniej hipotetyczne nie są? :)
Główna słabość polskiego kina to pieniądze, gdyby te się pojawiły, to i dobre scenariusze by się odnalazły. Co może taki PISF? Nie sfinansuje wszystkiego, co zostanie mu nadesłane, wybierze dofinansowanie filmu znanego reżysera a nie promocję filmu debiutanta. Tego u nas brakuje, twórców pokroju Kelly'ego na zachodzie, łamiących konwenanse. A u nas co? "Kochaj mnie albo się zabije 12", bo z tego są pieniądze. Na rok w wielkich mękach realizowane jest może 5-8 filmów, które mają aspiracje na kino z wyższej półki. Reszta skryptów leży zakurzona w szufladach niezależnie od tego czy przestrzegają restrykcyjnych form zachodnich, czy są tworzone bez ładu i składu.
Scenariusz pisany według ustalonych w USA wzorców jest po prostu niezwykle przejrzysty i łatwy w czytaniu, jednak nie ma to przecież absolutnie nic wspólnego z jego poziomem merytorycznym. Co z tego że taki Katyń byłby napisany idealnie według zachodnich standardów? Swoją drogą bardzo chciałbym zobaczyć skrypt to tego filmu.

Odstępstwa oczywiście być mogą, ale dotyczy to chyba tylko tych scenarzystów, którzy sami realizują swoje filmy, jak James Cameron, którego scenariusze to opasłe, pełne książkowych opisów cegły. Bo jak napisał Mefisto, nawet przez drobne błędy jak złe marginesy scenariusze przysyłane do studiów idą do kosza.
tacy scenarzysci powinni zainwestowac w najlepszych tłumaczy i rozsylac swoje prace po swiecie; do stracenia jest niewiele, do zyskania wiele. w Polsce kariera a la Juno to bylby cud.
Taką karierę robią Saramonowicz z Koneckim. Jeden pisze dla drugiego, nie wiem czy w zachodnim formacie, ale takie "Ciało" było bardzo nie-polsko błyskotliwe konstrukcyjnie i dialogowo, obojętnie czy ktoś lubi radosne kaskady bluzgów czy nie . Tą drogą mógł pójść Wereśniak, którego "Stacja" wygląda jak pozytywny wypadek przy pracy, zresztą napisany za czasów, kiedy Wereśniak był jeszcze tylko scenarzystą. Tak czy owak, scenarzyści to u nas ciągle także reżyserzy, jak to w kinie autorskim. Wyłącznych filmowych writerów ciągle u nas można na sztuki liczyć. A czemu? Bo widocznie każdy chce być twórcą a nie tylko współtwórcą. Kiedyś takimi wyjątkami byli Aleksander Ścibor-Rylski i Tadeusz Kwiatkowski, ale oni i tak byli przykryci sławą Wajdy i Hasa...

Główna słabość polskiego kina to pieniądze, gdyby te się pojawiły, to i dobre scenariusze by się odnalazły.
wierzysz w zaleznosc pieniadze = dobrzy scenarzysci? pamietaj, ze najlepsze filmy powstaja za male pieniadze... aby nakrecic dobry film, niepotrzebny jest milion zl z pisfu.


Co może taki PISF? Nie sfinansuje wszystkiego, co zostanie mu nadesłane, wybierze dofinansowanie filmu znanego reżysera a nie promocję filmu debiutanta.
tak, najlepiej wpompowac jeszcze wiecej pieniedzy w pisf - bedziemy mieli znakomite kino ;P
mam pytanie

jak to jest w scenariuszu z numerowaniem scen? w 'Jak napisać scenariusz filmowy' jest wskazówka, że dopiero do skryptu produkcyjnego się dodaje numerki do scen. co z takim scenariuszem, który ma być oceniony tylko i wyłącznie, jak scenariusz? konkretnie na egzamin. mają być numerowane sceny? nie wiem, co zrobić. jak ponumeruję to będzie niby źle w/g książki, ale z drugiej strony egzaminatorzy mogą źle odebrać nieponumerowane.

wiem, że to pierdoła, ale jakby ktoś wiedział, to klawo
Jest dokładnie tak jak mówisz, dlatego ja bym na twoim miejscu nie numerował. Niczemu to nie służy w takim przypadku jak twój, gdy scenariusz ma być po prostu oceniony.
Dokładnie tak jak mówisz, dlatego ja bym ponumerował. Zawsze możesz powiedzieć, że to wersja produkcyjna scenariusza.
scenariusz do oceny? NIE NUMERUJ! Chcesz, możesz sobie zrobić własną kopię ze scenami ponumerowanymi albo ściągę na zasadzie fiszek. Numeracja scenariusza nie ma jednak najmniejszego sensu - nawet jeśli ktoś zechce go zekranizować. Takie rzeczy robi się dopiero w wersji, która ostatecznie trafia na plan lub w scenopisie.
dziękuje Wam za pomoc, przydały się bardzo te uwagi

jeszcze jednak raz o coś spytam

czy taki scenariusz do oceny powinien być zbinwoadny, czy wystarczy, jak go zepne jakoś sensownie? ma około 30 stron. nie wiem, jak się takie komisje zapatrują na tego typu sprawy, więc wolę się upewnić
Amerykańskich nitów u nas chyba nie ma, więc pozostaje zbindowanie.
Witam, jestem nową 'forumowiczką' . Poszukuję scenarzystów z pasją chciałabym podjąć współpracę z osobami, które mają głowy (i szuflady!!) pełne pomysłów zarówno na scenariusze filmowe, jak i na scenariusze telewizyjnych show. Oczywiście pracujemy za pieniądze, a nie dla idei! Pozdrawiam serdecznie i czekam na maile. Kontakt: k-k5@wp.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •