wika
Po ile razy oglądacie filmy?
które się nadają do wielokrotnego użytku, a które nie bardzo?
Co do mnie, to gdybym nie oglądał filmów wielokrotnie to nie kupiłbym chyba żadnego DVD w zasadzie kupuję tylko filmy ktore są tanie albo takie, które wiem, ze będę oglądał wiele razy; są filmy do których mogę regularnie wracać, są takie do których wracam, ale niezbyt często, są wreszice takie do których nie wracam, nawet jesli uważam je za dobre czy bardzo dobre. O tych kiepskich (jak AVP-R i King Kong Jacksona ) nie ma tu co wspominać
Teraz trochę konkretów:
Rekordzistą jest Terminator 2, przy mniej więcej 20-25 seansie zupełnie straciłem rachubę, prawdopodobnie widziałem go jakieś 35-40 razy, w tym zdecydowana większość seansów to był VHS czytany przez Knapika. Ten film do dzisiaj jestem w stanie odtwarzać w pamieci scena po scenie z zachowaniem około 75% wszystkich dialogów (kiedyś pamiętałem praktycznie wszystkie).
Inne filmy do których wracałem wielokrotnie to Aliens (jakieś 10-12 razy), Batman Burtona (ponad 15), Głupi i Głupszy (ok 15), Dzień Świstaka (jak oglądałem pierwszy raz to od razu po obejrzeniu obejrzałem po raz drugi) obydwa Predatory i Rambo 2. Filmy trwające ok 90 minut łatwiej sobie często odświerzać z prostego powodu - łatwioej znaleźc czas żeby obejrzeć, choć ostatnio np pierwszego Aliena oglądałem w odcinkach przez 4 dni.
Obecnie do filmów takich jak Alieny, Batmany, Terminatory wracam raz na rok, czasem częsciej, czasem trochę rzadziej. Z nowszych filmów najwięcej seansów zaliczyłem z "Fellowship of The Ring" (10, w tym 3x w kinie), "Batman Begins" (5 lub 6), Transformers (6), T3 (4), Casino Royale (4).
Nieczęsto wracam do komedii, jest tylko kilka wyjątków (Głupi i głupszy, Dzień Swistaka i Krótkie Spięcie 2).
Co do filmów dobrych, do których jednak za bardzo nie wracam (widziałem raz) to na przykład "Das Boot", "JFK", "Shawshank Redemtpion". Widziałem, podobały mi się, ale jakoś nie czuję potrzeby do nich wracać (na razie).
jak to u was wygląda?
Filmy które ogladałem conajmniej 20 razy i chce więcej
"Desperado", "Czarny deszcz", "Batman", "Powrót Batmana", "Piraci z karaibów" 1&2, "Ojciec chrzestny", " Psy"1&2, "Pulp fiction", "Rushmore", "Czas apokalipsy", "Ronin", "Gattaca", "Upadek" Schumachera, "Duch i mrok", "Gorączka" Manna.
Tyle przychodzi mi na szybko do głowy. Do każdego mam jakiś sentyment. "Desperado", "Psy" czy "Pulp fiction" to kultowe postacie oraz dialogi. Zawsze świeże. "Czarny deszcz" ma doskonałą muzykę oraz fajny klimat amerykański Brudny Harry w Japonii, ma to w sobie coś. "Rushmore" to film który zawsze mnie śmieszy, zresztą jak większość filmów Wesa Andersona. "Duch i mrok" ten film poprostu łatwo się ogląda i ma cos przyciągającego, mimo niepchlebnych opinii wśród ludzi. "Piraci z Karaibów" czysta zabawa i znakomicie zrobiona. "Batmany" Burtona, jestem fanem postaci od lat:D A te filmy pokazywały tą postać tak jak powinny. "Upadek" jest dla mnie kultowy bo trafnie ukazuje "skazy" na amerykańskim stylu bycia. Marzy mi się podobny film o naszych realiach. Reszta z filmów to klasyka, którą pewnie każdy lubi obejrzeć.
Nieoglądam no napewno po dzisiejszym seansie w TV "Bogowie i generałowie" bo to amerykański patetyzm aż niedobrze sie robi. Wszelakich "Spider-menów", "Hulków" słabych adaptacji komiksów. Komedii romantycznych "Notting Hill", "Pretty women" itp. Oraz filmów naprawdę klasycznych z lat 50. 60. jakoś jak raz obejrze to nie mam na nie ochoty drugi raz. Nie krecą mnie takie klasyki.
Naturalnie najwięcej razy widziałem swoje absolutnie ulubione filmy. Rekordzistą na 100% jest Sok z żuka, myślę że widziałem go ponad 20 razy, chociaż nie zdziwiłbym się gdyby było to ponad 30.
Mnóstwo razy również Ze śmiercią jej do twarzy, myślę że też zebrałoby się ponad 20 razy.
Oczywiście Baty Burtona, widziane wiele razy, na pewno ponad 10 razy każda z części, ale stawiam że z 15 spokojnie.
"W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju" też będzie kilkanaście razy, 10 na pewno.
Z nowszych produkcji Batman Begins (8 razy), X-Men 2 (6 razy), Zakładnik (4 razy), Silent Hill (4 razy), Sin City (4 razy), Casino Royale (3 razy), oba Kill Bille (3 albo 4 razy), V jak Vendetta (3 razy), Wojna światów (3 razy), Piraci z Karaibów (1 i 2 część po 3 razy, 3 część 4 razy), Gnijąca panna młoda (3 razy).
Gwiezdne Wojny stare sporo razy, myślę że każda część przynajmniej 5-6, nowa Trylogia 4 lub więcej razy na część.
Ze starszych produkcji wielokrotnie, przynajmniej 3-4 razy: Edward Nożycoręki, Krzyki, Misery, Terminator 2, Cube, Nagie bronie.
Dobre filmy jednorazowego użytku to głównie te poważniejsze. Pasję, Rzekę tajemnic czy Magnolię widziałem do tej pory tylko raz, chociaż takie Requiem dla snu bodaj 3 razy + fragmentami gdy leciało w tv.
Odnośnie filmów absolutnie nowych: Ratatouille widziałem już 2 razy i zamierzam wracać do niego jeszcze wiele razy. Ten sam los podzielą Juno (na razie raz) i Prestiż (2 razy).
Na początek powiem (i nie jest to tylko moje spostrzeżenie), że filmy Cronenberga (moża z wyjatkiem ostatniego, który jest inny niz jego poprzednie) mają to do siebie, że chce się je ponownie zobaczyć od razu po pierwszej projekcji- tak miałem z Existenz, Pajakiem czy np. Historia Przemocy.
Dla mnie najbardziej do wielokrotnego "użytku" nadaja sie filmy oparte na dialogu; taki np. Glengarry Glen Ross, Reservoir Dogs-oba oglądałem ponad sto razy; z GGR miałem ostatnio tak, że jak mnie naszło to oglądałem przez spokojnie ponad miesiąć codziennie (nie zawsze całość)- do tego stopnia, że pierwsza rzecz po przebudzeniu w głowie to jakaś scena z tego filmu, non stop w głowie miałem dialogi Shelly'ego, Mossa, Ricky'ego, Blake'a i reszty. Najczęściej oglądałem chyba przemowę Blake'a (A.Baldwin), z której screena mam w avatarze. Na pewno dla mnie to najlepszy film, jaki kiedykolwiek powstał.
Wiele razy oglądałem też oczywiście Pulp Fiction-i też niekoniecznie od początku do końca, a raczej wybrane sceny. Takze filmy Bareji można oglądać wiele razy.Memento oglądałem z 5 razy.Heat na pewno ponad 10 razy, Donnie Brasco (5-6 razy), Unfrogiven i JFK spokojnie po kilka razy.
Wiele razy mogę też oglądać filmy braci Coen - najwięcej chyba oglądałem Miller's Crossing (z 10 razy spokojnie-arcydzieło), Fargo (więcej niż 5 razy na pewno), Barton Fink.
Z nowości dla mnie do wielokrotnego oglądania nadają sie-Prestiż (3 razy), Infiltracja(2 razy-jeden po drugim), The Good Shepherd (2 razy jeden po drugim), Mechanik (2 razy), Harsh Times (z 4-5 razy).
Z komedii najwięcej to chyba Głupi i Głupszy, Ali G, Don't be a menace to South-Central while drinking juice in oraz Bareja.
Filmy, które oglądałem/oglądam więcej niż 1 raz praktycznie niczym się ze sobą nie łączą. Nie mam tak jak założyciel tematu, że np. filmy trwające 90parę minut, czy tak jak nowak, który do kilkukrotnego użytku wykorzystuje w dużej mierze filmy oparte głównie na dialogu. U mnie to jest po prostu tak, że filmy do których lubię wracać są moimi ulubionymi. Oto filmy, które obejrzałem już wiele razy :
- Reservoir Dogs
- Pulp Fiction
- Godfather i Godfather : part 2
- Monty Python's Meaning of Life
- Monty Python and the Holy Grail
- Life of Brian
- Shrek i Shrek 2 (dwójka nieco gorsza i dlatego trochę mniej razy ją widziałem)
- Star Wars(stare epizody)
Mam też filmy, które lubię sobie przypominać fragmentami. Nie całość, a kilka scen, które potrafią wryć mi się w pamięć i nigdy się nie nudzą. Np. ostatnia masakra z "Taxi Drivera", "You're funny guy" z "Goodfellas", czy scena z piłą mechaniczną w "Scarface".
Ja przyznaję, że nieczęsto oglądam filmy powtórnie, gdyż po prostu brak mi czasu i wolę ogladać cos czego jeszcze nie widziałam
Jesli ogladam film po raz którys to albo dlatego, ze minelo pare lat i niewiele pamietam (a kojarzy mi sie, ze film był dobry) albo tak mi się coś spodobało, ze chce to pokazywac po kolei wszystkim znajomym, którzy mnie odwiedzają. W tym roku tak miałam z "Prestiżem" i "Zodiakiem". Przy czym "Zodiak" to chyba absolutny rekordzista, bo w zeszłym roku widziałam go już z siedem razy i nie zapowiada się abym na tym poprzestała, bo znam jeszcze wiele osób, ktore go nie widzialy a odczuwam potrzebe "krzewienia" dobrych filmów w spoleczenstwie.
Wyjatkowo czesto ogladam "Predatora" bo to niezastapiony film na niezbyt refleksyjne towarzystwo i kazdy zawsze ma ochotę go obejrzeć. raz na rok przynajmniej obejrzę też "Kasyno", "Stan Łaski" czy "Chłopców z Ferajny".
Bardzo czesto zdarza mi się natomiast wracac do ulubionych scen i tutaj ostatnio tez niezastapiony jest Zodiak - po prostu zawsze musze go mieć na dysku, bo o kazdej porze dnia i nocy nachodzi mnie ochota na scenę któregos z zabojstw albo genialnych dialogów miedzy Graysmithem a Avery'm.
W tym roku tylko Transformers (6 razy) i Reign of Fire który niewiadomo dlaczego obejrzałem 3 razy w ciągu miesiąca. Raz na jakis czas oglądam Aliens, Terminatora2, Jurassic Park, Pulp Fiction i Wściekłe Psy - pierwsze trzy widziałem już -naście razy. No i w miarę regularnie odświeżam sobie w głowie Star Warsy. Najdziwniejsza mania ogarneła mnie i brata ponad rok temu, raz tygodniowo oglądaliśmy Alien^3, sam nie wiem po co
Sporo jest takich filmów do wielokrotnego użytku: Magnolia, Zakochany bez pamięci, Truman Show, filmy Miyazakiego (szczególnie Spirited Away, Zamek Hauru, Laputa i Szkarłatny pilot), Shrek, Toy Story, Król Lew, Martwica Mózgu, O dwóch takich co poszli w miasto... i wiele wiele innych . Za długo by wymieniać.
Aż dziw bierze ze nikt nie wspomniał o trylogii szklanej pułapki.Dla mnie to numer jeden pośród filmów oglądanych wielokrotnie.Całą serię obejrzałem już gdzieś z 30 razy jak nie więcej .Dosyć często oglądałem także 1 i 2 część Shreka (10-15 razy) no i obydwa Predatory(10 -15 razy).Jak dotąd te znane jak i mniej znane filmy oglądałem zazwyczaj max do 3,4 razy
Aż dziw bierze ze nikt nie wspomniał o trylogii szklanej pułapki.Dla mnie to numer jeden pośród filmów oglądanych wielokrotnie.
dwojka i trojka w polowie zaczynaja przynudzac iloscia zwrotow akcji, ale jedynka nalezy do zelaznej klasyki 'swiatecznych' filmow. kevina, w krzywym zwierciadle i szklana pulapke ogladam kazdego grudnia, nawet jezeli wmawiam sobie, ze obejrze tylko do pierwszej reklamy. kazdy widzialem conajmniej 10 razy, ale do rekordu im daleko.
okolo 20 razy widzialem 'wejscie smoka', 'uhf' (!), 'straz przyboczna' (!!) 'terminatora 2' i poszukiwaczy zaginionej arki' - mialem to na vhs-ach, a ze prac domowych nie lubilem odrabiac, wiec sie ogladalo
'blade runnera', 'stowarzyszenie umarlych poetow' i 'dobrego, zlego i brzydkiego' znalem kiedys na pamiec, ale filmem, ktory zarznal moj odtwarzacz i sprawil, ze w koncu przerzucilem sie na dvd byl 'rio bravo' - wciaz z moich najulubienszych filmow.
Ohohohohohohohoho! Sporo znalazłoby się filmów, które widziałem dużą ilośc razy.
"Terminator 2" - oglądam za każdym razem, kiedy leci na POLSACIE (czyli bardzo często, wiemy, jak często powtarzają ten film).
"Sok z żuka" i "Ze śmiercią jej do twarzy" - również oglądałem za każdym razem, gdy były w telewizji (potem sobie nagrałem i teraz mogę strzelac sobie seanse, kiedy mam ochotę).
"Miasteczko South Park - film kinowy" - mam nagrane. Już kaseta zaczyna się trząśc. Może rozejrzę się za DVD...
Filmy Disneya ("Mała syrenka", "Król Lew", "Piękna i Bestia", "Kopciuszek", "Zakochany kundel") - możecie pisac, że jestem dziecinny, ale kocham te filmy, wprawiają mnie w bardzo dobry nastrój.
To filmy, które znam niemal na pamięc. Myślę, że każdym oglądałem minimum 20 razy.
Nieczęsto natomiast oglądam filmy tzw. ambitne, np. "2001: Odyseja kosmiczna" czy "Fucking Amal" - do nich muszę miec odpowiedni nastrój, te chwile, kiedy nachodzi mnie zaduma i w ogóle. Rzadko również oglądam "Dirty Dancing" - uwielbiam ten film, ale zachowuję go na specjalne okazje, bo daje mi niesamowitego powera, poczucie, że mogę przenosic góry. Kiedy pierwszy raz go obejrzałem, chodziłem po mieszkaniu, nie wiedząc, co zrobic, bo energia aż mnie rozsadzała.
"Terminator 2" - oglądam za każdym razem, kiedy leci na POLSACIE (czyli bardzo często, wiemy, jak często powtarzają ten film).
10 zł i jest twój - patrz MM, Carrefour, Real itp.
"Sok z żuka" i "Ze śmiercią jej do twarzy" - również oglądałem za każdym razem, gdy były w telewizji (potem sobie nagrałem i teraz mogę strzelac sobie seanse, kiedy mam ochotę).
Nieźle to sobie wykombinowałeś.
Ja kupuje tylko takie filmy, ktore bede wielokrotnie ogladal - bo po co mi inne? Zeby byly? Dlatego mam kolekcje skromna, ale za to bardzo dla mnie cenna, starannie uzupelniana. Poza oczywistymi hitami jesli chodzi o powtarzanie seansow (Aliens, Predator, Jurassic Park itp), mam tez filmy ktore warto sobie odswiezyc w dluzszych odstepach czasu: Scarface, Pluton, Autostopowicz itp. No i moj ukochany Screamers, film majacy wiecej klimatu niz 10 innych sf razem wzietych. Z takich niskobudzetowcow musze jeszcze upolowac Guyvera (chyba najdoroslejszy film "komiksowy"). Poza tym kiedys maniakalnie powtarzalem Las Vegas Parano, Urodzonych mordercow i Przekret, i z checia dzis tez bym je obejrzal. Dzieki roznorodnosci, one wlasciwie sie nie nudza. Hmm, jak tak spojrzec, to nie ma kryterium, ktore decydowaloby o "przydatnosci o powtarzania" filmu. Moze to byc komedia, dramat, s-f - drastycznie rozne w formie. Wazne, zeby bylo dobre i juz.
A, kiedys mialem tez manie Requiem dla snu, i w pewnym okresie ogladalem to z 10 razy na miesiac, ale juz mi przeszlo i sam sie sobie dziwie, ze tak mnie bralo na przecietny w sumie film.
A, kiedys mialem tez manie Requiem dla snu, i w pewnym okresie ogladalem to z 10 razy na miesiac, ale juz mi przeszlo i sam sie sobie dziwie, ze tak mnie bralo na przecietny w sumie film.
dziwne, ze sie w miedzyczasie nie powiesiles
'requiem dla snu' nie jest filmem przecietnym, ale za to straszliwie wtornym - takie rzeczy krecilo sie na przelomie lat 60/70, a w latach 80tych pokazywalo na lekcjach biologii podczas przerabiania tematu 'narkotyki sa zle'
takie rzeczy krecilo sie na przelomie lat 60/70
Poproszę o jakieś tytuły. Chętnie bym się z nimi zapoznał.
Jest przeciętny, jeśli się go traktuje jako tylko i wyłącznie film o prochach. Bo dla mnie narkotyki to tylko jeden z elementów tej histori, która potraktowana całościowo jest na pewno dużo ciekawsza i mądrzejsza niż prosty schemat typu: bohater zaczyna brać, potem staje się dilerem, tylko po to, żeby ktoś go zabił, albo sam zaćpał się na śmierć.
Nie ma reguły. Pamiętam jak kiedyś w recenzji The One napisałem, że to bardzo dobra pozycja, ale nie sądzę, żebym miał chęć obejrzeć go powtórnie. Praktyka zaprzeczyła. Kilkukrotnie doń wracałem.
Nie wiem czy jest sens wymieniać dokładnie filmy do których wracałem, ale są to najczęściej kultowe pozycje Thing, T2, Matrix, StareWary, w Kill Billu straciłem rachubę, komedie typu Nagiej Broni 1-3 i Hot Shots 1-2...
Jak mówiłem - nie ma reguły. Ale jedno jest dla mnie pewne - wolę obejrzeć trzy razy świetny niż dziewięć nowych przeciętniaków.
Podobno "Hi-Way" trzeba obejrzeć 2 do 3 razy. Według taglajnu na plakacie.:)