wika
Czyli kolejny serial science fiction stacji ABC, po części twórców Lost.
Rzecz przedstawia się tak: w jednym momencie wszyscy ludzie tracą przytomność na 2 minuty i 17 sekund, a w tym czasie mają okazję zobaczyć swoją przyszłość. Mark Benord, agent FBI, postanawia zmienić swoją przyszłość, bo się mu ona nie widzi. wszędzie panuje chaos, ludzie się wypytują co zobaczyli, a agencik chce rozgryźć co wywołało dziwny incydent.
co z tego będzie - zobaczymy. ja osobiście liczę na umilenie czasu oczekiwania na ostatni sezon Lost. premiera 24 września, w rolach głównych między innymi Dominic Monaghan (charlie z lost, Merry z LOTR), czy Sonya Walger (Penny z Lost), wiec wszystko zostaje w rodzinie ;p
portal o serialu (twórców portalu o Lost )
forum o serialu
a na koniec trailer:
Zajebisty pilot, chyba nawet Lost nie miał tak klimatycznego i pomysłowego startu... Zobaczymy jak to potoczy się dalej...
Aktorsko jest poprawnie (poziom Lost), muzyka i montaż zdecydowanie na plus... A o fabule/scenariuszu wypowiem się więcej po kilku odcinkach, bo na razie za mało wiadomo co by o nim dyskutować szerzej...
Na chwilę obecną serial ląduje w moim rss auto-downloaderze i mam nadzieję, że tego nie spi**dolą...
spoilery
Zgadzam się, bardzo dobry odcinek chociaż miejscami nieco przegadany, i jak dla mnie nie do końca wykorzystano potencjał jaki miała scena z utraceniem przytomności (za to flashe pokazane pierwszorzędnie).
Zaintrygowała mnie postać towarzysza głównego bohatera, który jako póki co jedyny nie miał swojego flasha. Co więcej, obudził się nie w samochodzie, lecz najprawdopodobniej gdzieś indziej, a przecież w momencie utraty przytomności powinien być na miejscu pasażera bo wszyscy padli w tym samym momencie.
Końcówka fantastyczna, aż się chce kolejnego odcinka
Moim zdaniem szykuje się kolejna przeciętna produkcja od ABC.
- aktorstwo ujdzie. Jak to bywa w tego typu produkcjach: postacie mdłe, zero polotu. Po pierwszym odcinku jednak pare dość fajnych postaci już mamy.
- zero klimatu. Nie chcę porównywać, ale Zagubieni (mimo, że żadnym fanem nie jestem) od początku budowali fajną atmosferę tajemniczości i niepewności. Tutaj tego brakuje (muzyka taka se). Zakończenie odcinka - dość przewidywalne, ale mimo wszystko na plus.
- wizualnie się dobrze przedstawia. efekty ok, zdjęcia też.
- patos i jak to Bodzioo powiedział: przegadany.
Zobaczymy jak to wszystko potoczy się dalej, jednak czuję że po paru odcinkach zakończę swoją przygodę z tą produkcją. Taki sobie, przyjemny serialik niczym się nie wyróżniający jak setki innych produkcji. Nic szczególnego. Po pierwszym odcinku: 5/10
Zajebisty pilot, chyba nawet Lost nie miał tak klimatycznego i pomysłowego startu Bo LOST to co najlepsze pokazał dopiero potem, nie muszę oglądać Flashforwarda by wiedzieć że na ciekawym pomyśle wyjściowym się tu skończy.
Po pierwsze: współtwórcą, producentem i scenarzystą tego serialu jest David S. Goyer. Wniosek? Ten serial nawet nie zbliży się do poziomu LOST, którego następcą ma być.
Postacie we Flashforward są nieciekawe, brak tu kogoś, kto przykuwałby uwagę, choćby gębą. Ani jeden dialog, ani jedna postać, ani jedna scena nie zapada w pamięć. Klimat jest wyraźnie robiony na poważny i tajemniczy, ale wypada po prostu mdle, zwyczajnie.
Sam interesujący koncept to za mało. Oczywiście, nie wiem wystarczająco, by wypowiadać się o mitologii serialu, ale David S. Goyer nie jest lepszym twórcą niż Brett Ratner (Prison Break po pierwszym epizodzie chociaż budził we mnie emocje), toteż nie liczę na nic inteligentnego.
Mega wkurzające są też liczne, łopatologiczne wstawki* i multum fleszbaków, które widzieliśmy już wcześniej (pojawiają się po to, żeby zastąpić aktorów, czyli pokazać nam, że postać myśli sobie o czymś).
*Dialog:
- Wszyscy coś widzieli, gdy zemdleli. A ja nie.
- Może spałeś.
- Nie pamiętam żadnego snu.
- Ja nigdy nie pamiętam snów!
- Obaj wiemy dlaczego nic nie widziałem...
[powolny najazd kamery na jego twarz]
- ...Za sześć miesięcy będę martwy!
Dum! Dum! Duuum!
Mierzwiak, oczywiście, ale LOST już na początku miał charyzmatycznych bohaterów (LOCKE!!) i mocne mindfucki (ryk z dżungli, kaman!). No i zaczął dwuodcinkowym pilotem, co też dało więcej czasu na przedstawienie serialu.
Tak się nie nakręcajcie na ten serial, bo to chyba tylko 13 odcinków ma mieć. W każdym razie skończy się po pierwszym sezonie, taka mini seria.
Co do Losta - te wszystkie odcinki pierwsze ujdą, ale i tak wiadomo, że całość zaczyna się mniej więcej w odcinku 9 - kiedy Ethan okazuje się nie być pasażerem i porywa Claire. A sam pilot jest zaskakująco średni.
Co do pilota FlashForward wypowiem się za niedługo, jak obejrzę.
To podaj jeszcze numery lotka na najbliższe losowanie Panie Wszystkowiedzący 4, 8, 15, 16, 23, 42 : )
No dobra, pilot ujdzie. Pomysł wyjściowy tego serialu jest świetny, ale problemem, który mocno rzuca się w oczy, jest bardzo łopatologiczne podawanie wszystkiego na tacy (ktoś już o tym wspomniał). Na pewno obejrzę do końca, jako że to mini-seria. Zobaczymy jak się potoczy historia dalej.
Koniec jest w porządku, ale jest też oczywisty. Historia ma potencjał, może będzie wykorzystany, może nie. Gdybym miał oceniać seriale po pilotach, to chyba nigdy bym nic nie obejrzał :)
No chyba, że Twin Peaks - tam pilot był perfekcyjny!
Mierzwiak, oczywiście, ale LOST już na początku miał charyzmatycznych bohaterów (LOCKE!!) i mocne mindfucki (ryk z dżungli, kaman!). No i zaczął dwuodcinkowym pilotem, co też dało więcej czasu na przedstawienie serialu.
Aż odpaliłem wczoraj sobie pierwszy odcinek Losta i... gówno prawda... Żadne tam charyzmatyczne postacie w pierwszym odcinku... Jack drętwo grał, minę twarzy miał taką jakby musiał szybko skorzystać z toalety przez cały odcinek...
Aż obejrzałem sobie dzisiaj pilot LOSTa i... gówno prawda. Matthew Fox gra lepiej niż pamiętałem (porządnego aktora zacząłem w nim widzieć tak naprawdę dopiero w czwartym sezonie, ale jak widać od początku był spoko) - nie wiem jaką minę widujesz u ludzi muszących skorzystać z toalety - Jack ma minę normalną. Chociaż nie - często wyraźnie widać na jego twarzy ból bo ma dwie głębokie rany na plecach! Prezentuje więcej emocji w jednym odcinku niż pamiętałem. Pozostali są również okej, znacznie ciekawsi niż bohaterowie Flashforward, choćby z tego względu, że jeśli chodzi o charaktery są bardzo wymieszani (dość archetypowi, jak zawsze na początku, bohaterowie prędko są rozwijani), a ich osobowości z miejsca są zaakcentowane i można coś o nich powiedzieć. Postacie zachowują się realistycznie i trudno nie być zainteresowanym ich sytuacją. A Locke pokazywany w pojedyńczych ujęciach jest świetny, tajemniczy. Od początku widać trudne i ciekawe relacje między bohaterami (Jin, Sawyer, Sayid, Boone-Shannon).
Nie mówiąc już o tym, że serial od początku to kocioł emocji. Mega scena. Jack budzi się w dżungli. Nie wiadomo o co chodzi. Cisza, spokój. Jack wybiega i zaczyna się piekło - chaos, krzyk, pisk, płacz, komuś przygniotło nogę, kogoś wciągnęło w silnik... Ta śmieszna scena na moście we Flashforward to żart. Ludzie wychodzą i mówią "Ojej, zemdleliśmy! Jestście z FBI? Powiedzcie nam co się stało, a my spokojnie wysłuchamy" - w tym czasie kamera pokazuje, że helikopter rozbija się o budynek, ale co z tego, bo pomimo efektownego wyglądu nie wzbudza to żadnych emocji.
Dialogi też nie grzeszyły wyrafinowaniem...
A jakim wyrafiniowaniem miały grzeszyć? Były realistyczne, czasem dowcipne (ale nie w łopatologicznym stylu: reżyser/scenarzysta pokazuje "Ha, patrzecie, tu jest dowcip!") i tyle. Choć ja lubię krótki dialog o ciałach (kiedy Hurley nie potrafi przeliterować "Bodies") albo jak Sayid mówi Hurleyowi, że był w Gwardii Republikańskiej.
Zasługą reżyserii i scenariusza jest to, że w LOST cały mrok, zaskoczenie, dramat, humor i emocje wychodziły naturalnie, a w Flashforward jest nie dość, że wymuszone to jeszcze ładowane łopatą. Prison Break i Heroes też z miejsca stawiano obok LOST (ba, ponad LOST nawet) i czas pokazał, jak ludzie się mylili. Flashforward spotka ten sam los. :) LOST to poziom serialu z kablówki, a Flashforward to poziom serialu z telewizji publicznej.
Dopiero po kilku odcinkach można powiedzieć, że staje się świetnym i pełnym serialem (nie licząc ostatnich sezonów ;-))...
Nigdy nie można powiedzieć, że serial jest świetny i pełny po pilatożym odcinku, bejbe. ;)
Nie chce mi się więcej pisać, ale skoro ktoś mi mówi, że to co napisałem to gówno prawda (LOST nie zaczął się dwuodcinkowym pilotem? Nie było w nim mocnych mindfucków? Locke nie był charyzmatyczną [okej, ciekawą, tajemniczą] postacią?) to jest to jednak dość irytujące.
Ech, teraz jako fanboj LOST będę musiał oglądać Flashforward, żeby krytykować. ;)
*Dialog:
- Wszyscy coś widzieli, gdy zemdleli. A ja nie.
- Może spałeś.
- Nie pamiętam żadnego snu.
- Ja nigdy nie pamiętam snów!
- Obaj wiemy dlaczego nic nie widziałem...
[powolny najazd kamery na jego twarz]
- ...Za sześć miesięcy będę martwy!
Dum! Dum! Duuum!
Przeciez to wlasnie Lost najczesciej stosuje takie patenty.
Nieprawda. Ewentualnie przypomnij mi jakiś przykład, proszę. Chyba, że jako patent uznajesz sam fakt twistu. W LOST zwykle tego typu rzeczy są po prostu pokazane, chyba, że inaczej się nie da (Desmond do Charliego).
Poza tym John Cho to żaden aktor z LOST. ;)
Nieprawda. Ewentualnie przypomnij mi jakiś przykład, proszę.
Nie bede przypominal przykladow, bo jest to patent stosowany co najmniej kilkukrotnie w jednym odcinku. Najczesciej kiedy jeden z bohaterow dowiedzial sie wlasnie o czyms istotnym/zaskakujacym/tajemnicznym i przekazuje to drugiemu - zawsze po takich scenach nastepuje ten sam fragment muzyczny ("Dum! Dum! Duuum!"), a nastepnie ciecie.
W ogóle pilot jest w ciul dobry - interesujące jest to, że na początku LOST rysuje się trochę jako jakiś monster movie w serialowej formie.
Oczywiście, że pilot jest dobry, to nie ulega wątpliwości. Ale mam na myśli to, o czym właśnie wspominasz - że zapowiada to jakiś monster movie. A całkowita zmiana klimatu następuje w momencie, o którym już wcześniej wspominałem i moim zdaniem to jest właśnie to, co w Loście najważniejsze. Generalnie od tamtych odcinków przechodzą do konkretów. No i, cholera, jakie to konkrety! Przecież nie zapominajmy, że pierwszy sezon był najbardziej tajemniczy i emocjonujący, a nie byłby taki, gdyby we wspomnianych odcinkach nie wydarzyło się to, co się wydarzyło :)
Skąd pomysł, że to miniseria? Jak tak to będę oglądać do obiadu. ;).
Noż cholera, wcześniej wszędzie czytałem o tym, że to miniseria, a teraz nie mogę nigdzie znaleźć tej informacji.. W razie czego sorki za wprowadzenie w błąd.
Ale jazda! Nigdy bym nie przypuszczał, że jakiś pilot jakiegoś nowego serialu - niepodpisany przez HBO! - może tak namącić w głowie, że na nic innego nie czekam, jak na kolejny odcinek FF, który jest klasyczną, jankeską, efektowną produkcją telewizyjną. Postaci płaskie, to fakt, ale dajmy im rozwinąć skrzydła w kolejnych odcnkach. Chyba że nic nie rozwiną (nie wyglądają nawet na takich), wtedy pozostaje naprawdę fajny pomysł, który można rozwijać na wiele różnych ciekawych sposobów. Wszystko zależy od pomysłowości twórców. Jakby co, to mnie chwyciło. Jak po pierwszym Lost, z którym FF wydaje sie mieć sporo wspólnego (katastrofa, flasbacki, wiele postaci, cliffhangery, tajemnica).
Po dwóch odcinkach (drugim zdecydowanie słabszym!) muszę stwierdzić, że serial niczym mnie nie ujął, a wieloma rzeczami drażni. Tu nie można nawet mówić, o jakiejś "pomysłowości" twórców, bowiem opiera się ona na jednym z konceptów serialu "LOST" i to wszystko. Maksymalnie wnerwiają mnie wszystkie flesze, powtarzające się do skichania, przypominające widzowi i tłumaczące łopatologicznie to, o czym w danym momencie mówią postaci. Żenua, jak dla mnie...
Jeden plus daję za, nie boję się użyć tego słowa, genialne wprowadzenie do odcinka drugiego, to z dziećmi i wojskowymi na końcu - miodzik! Zapachniało trochę "Z Archiwum X" (tym pierwszym, kinowym...)
A reszta epizodu... słabiuchno.
Heh, a mi właśnie odcinek podobał się dużo bardziej niż pierwszy. Świetne pierwsze sceny, bardzo dobry cały motyw z D.Gibbons, rewelacyjnie śmieszna scena z opowieścią szefa Marka o jego wizji, i cholernie klimatyczna końcówka. Zaspokoił mój niedosyt po pierwszym odcinku, oby tak dalej. Niemniej muszę się zgodzić że bez sensu jest ciągłe powtarzanie tych samych scen i to też mnie drażni, mam nadzieję że wkrótce to porzucą.
Drugi odcinek pozostawił mnie obojętnym. W przeciwieństwie do pierwszego. Szkoda.
Po drugim odcinku stwierdzam, że nawet oglądanie tej kupy dla samej przyjemności krytykowania nie jest tego warte.
Pomysł bardzo ciekawy, rozwój akcji póki co też. Tylko te nachalne flashforwardy, i cofki jakby widz był tak głupi, że już na samym początku serialu nie pamięta podstawowych rzeczy.
3 odcinek średni gdyby nie kapitalne zakończenie - może to i głupie, może serial pójdzie w złą stronę, ale sama sekwencja kapitalna.
A u mnie wprost odwrotnie - odcinek podobał mi się bardziej niż dwa poprzednie. Watek z nazistą całkiem dobry, chociaż jego zakończenie w sumie nijakie. W ogóle nie obchodzą mnie, że tak to ujmę "społeczne" / "melodramatyczne" kwestie związane z blackoutem - czyli to, że ktoś tam będzie miał dziecko, ktoś będzie z innym partnerem a kto inny się ożeni, albo i nie... Wali mnie to i przeszkadza w tym serialu. Tu właśnie wychodzi najbardziej nieudolne kopiowanie pewnych schematów z "Losta".
Odcinek powinien się zakończyć na wiadomej informacji z przeszłości bez "flashbacka" - a końcówka żałość i w ogóle nie chcę, żeby serial podążył w tym kierunku, który pierwszy przychodzi na myśl, kiedy się zobaczy, to co tam na końcu widać. Mam nadzieję, że to zmyła.
W ogóle nie obchodzą mnie, że tak to ujmę "społeczne" / "melodramatyczne" kwestie związane z blackoutem - czyli to, że ktoś tam będzie miał dziecko, ktoś będzie z innym partnerem a kto inny się ożeni, albo i nie..
Czyli interesuje Cię tylko wyjaśnienie blackouta? Można i tak.
Ostatnio czytałem interesującą teorię jakoby Spoiler:
mężczyzną ze stadionu był Dimitri - makes sense - nie miał wizji bo był przytomny, nie obudził się razem z Markiem w samochodzie.. Nie pasuje ta data śmierci, ale może to wielka mistyfikacja i Dimitri to bad motherfucker
trzeci odcinek niezły. ciekawy wątek z nazistą, intrygująca sprawa z Somalią (choć mogli sobie darować dosłowność tej sceny; lepszym cliffhangerem był już sam fakt, że zdarzyło się to, co się zdarzyło - zobrazowanie wydarzeń somalijskich byłoby świetnym prologiem następnego odcinka). Ale to czepianie się już na siłę. Wiem za to jedno: aktorsko serial jest dość niemrawy, z głównym bohaterem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu - Joseph Fiennes patrzy jedynie skundlonym wzrokiem, gdzieś patrzy, marszczy czoło, mruży oczy. Słabizna. Inni pozostają w niewyraźnym tle.
Eh, mizernie. Masowe omdlenie zapowiadało się ciekawie, ale poza pomysłem wychodzi jakoś do bani.
Odcinek 4 chyba, jak dotąd najsłabszy. Za to otwarcie - zdecydowanie najlepsze, lepsze nawet niż w pilocie. No i twist w końcówce zacny!
Twist zacny, ale błąd obsadowy, oj błąd : )
Czwarty odcinek był prawie, że o niczym. Nie ratuje go twist, wolałbym razem z głównymi bohaterami dowiedzieć się np kto za tym stoi, zdecydowanie najgorszy odcinek do tej pory, ale fakt, że początek dawał radę i dało się całość oglądać.
Twist zacny, ale błąd obsadowy, oj błąd : )
Masz na myśli Dominica Monaghana? Od początku wiedziałem, że będzie w tym serialu grał a kiedy usłyszałem w tym odcinku o tym hakerze "Cheetoos Dust", to myślałem, że to właśnie jego postać będzie. A tu taki zonk! Zgadzam się w całej rozciągłości - on się do TAKICH ról, jak ta, której można sie domyślać, nie nadaje...
A owszem.
Tu potrzeba potężnego chłopa, z posturą i głosem. Monaghan będzie dla mnie tylko cipowatym rockmanem, już do końca
Zobaczymy jak się jego postać rozwinie ale myślę że można to łatwo przewidzieć - zakładając że będzie mrocznie, tajemniczo i groźnie to bardziej by ten Llyod Simcoe czy jak mu tam pasował. Z krótkiego fragmentu mogę stwierdzić że pan Monaghan zagra to Michael style - ogolona głowa, seksowny szept, zmrużone oczy i 'plan' ; )
czwarty odcinek - kapitalny początek, intrygujący koniec, środek dość znośny. ogólnie stany mocno przeciętne.
piąty odcinek - nudy. niektóre wątki zarzucono, czego nie rozumiem. najsłabszy z dotychczasowych.
serial z każdym odcinkiem coraz mizerniejszy. na razie go zostawiam, później może obejrzę kilka epizodów pod rząd.
A mi się - z przyczyn, których nie potrafię sprecyzować - odcinek piąty, podobał bardziej niż czwarty. To całe przesłuchanie przed Kongresem dość logiczne było, nie ma się czego w sumie przyczepić. Jedne wątki zarzucono, do innych (o których nie było w poprzednim odcinku) powrócono. Dla mnie jest, jak wspomniałem, lepiej niż było w 1x04, w którym centralną postacią był gościu, który z białego zmienia się w czarnego. A tu nawet końcówka bardzo fajna, choć reakcja...
Spoiler:
...gościa, który postrzelił agentkę-lesbijkę i zamiast ją dobić zrobił w tył zwrot i zaczął uciekać, dość dziwna. Druga sprawa, że po takim postrzale, to ona chyba w ciążę nie powinna zajść (a już napewno nie w ciągu najbliższych tygodni). Czyżby wizja się miała nie spełnić?
Szału nadal nie ma, ale ogladało się to fajnie.
Co do spoilera - dokładnie. Też zwróciłem uwagę na ten idiotyzm.
A kiczowate heroiczne akcje przy 'Like a rolling stone' były głupie, kiczowate... ale fajne
Mam pytanie i jednocześnie prośbę.
Jest ktoś na bieżąco z serialem?
Jeśli tak, proszę, opiszcie mi pokrótce co się działo od odcinka 7 : ) Nie mam zamiaru marnować kolejnej godziny na ten serial a ciekawi mnie czy twórcy jeszcze bardziej się pogrążyli.
a to jeszcze leci? :)
Oj kiepściutko przędzie ten serial. Obejrzałem te odcinki, które były do tej pory wypuszczone i była to strata czasu. Przynajmniej upewniło mnie to w przekonaniu, żeby nie patrzeć na kolejne odcinki(które wyjdą bodaj w marcu?). Przereklamowany.
Jestem zniesmaczony :P
Chyba niestety tak - i przyłączam się do Was - jedyną zaletą serialu jest Jack Davenport.
Głupoty piszecie, że głowa boli, serial jest świetny i wciągnął mnie bez reszty, szkoda tylko, że na następne odcinki trzeba czekać do marca .Do tej pory było 10 odcinków i zrobili przerwę w emisji, która ma potrwać do 18 marca.
No to może Ty opowiesz mi co się działo od odcinka 7? : )
No to może Ty opowiesz mi co się działo od odcinka 7? : )
http://www.imdb.com/title/tt1441135/episodes
E tam - nie ma spoilerów ; )
Chętnie bym Ci powiedział co się działo, ale już nie pamiętam...