wika
Każdy z nas ma przyjemności obcowania z czymś co jest okropne i wstrętne. Problem jednak zaczyna się w momencie kiedy to obrzydzenie zmienia się w strach przed czymś biegającym.. Umieściłam ten temat akurat w tym dziale, gdyż to raczej kobiety maja problemy z różnorakimi paskudztwami, ale może jednak okaże się inaczej
Nie chcąc być gołosłownym zacznę od siebie, czyli ja i pająki…. Toż to natura chyba nie wymyśliła niczego gorszego; wszelkiego typu robactwa, płazy, czy biegające myszki nie są w stanie mnie tak przerazić jak pozornie wydawałoby się - mały pajączek.. nauczyłam się troszkę mniej reagować stresowo niż kiedyś – a przynajmniej tak mi się wydawało, aż do pewnego momentu. Mianowicie, siedzę sobie beztrosko ciesząc się z cudownego życia jakie przyszło mi wieźć a tu nagle, wyskakuje mi wieeeeeelki pająkar i zaczyna chodzić po ścianie, przy łóżku, po czym wszedł na nie i sobie po nim beztrosko biegał.. podskoczyłam do niego szybko – sądząc, że tym razem ubije delikwenta – cóż mogłam tylko stać bezradnie z kapciem uniesionym w górze szlochając w niebogłosy, aż ktoś z rodziny wreszcie przybiegł i mnie ocalił przed niecnymi planami tego „zwierza”
Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego okropieństwa jakim jest pająk, zawsze będzie u mnie wywoływał konwulsje i uciekania w niebogłosy przed nim..
Ciekawe, czy Wy boicie się „małych , niepozornych stworzonek” wszelkiego rodzaju
Arachnofobia jedna z częściej spotykanych fobii. A w gruncie rzeczy pająki to bardzo miłe stworzonka, pożyteczne. W Bilbao pod Muzeum Gugenheima można podziwiać takiego pajączka monstrualnych rozmiarów - jest jedną z najnowszych atrakcji miasta. Może popatrzenie na tę bardzo miłą rzeźbę pozwoli choć trochę oswoić się z pająkami
Oj powiem Ci Edwardzie, że widok takiego ogromnego, nawet sztucznego pająka też nie napawa mnie zbytnim szczęściem
Próbowałam się kiedyś "wyleczyć" z tego lęku chyba wszelkimi sposobami, no może oprócz hipznozy, ale nic to nie dało. Moze tylko tyle, że moge je chociaż czasem ubić na ścianie
Ta historia, a właściwie jej przebieg spowodował na moich skroniach pojawienie się kropelek potu. Rzeczywiście to historia mrożąca krew w żyłach gdzie aż roi się od niebezpieczeństw. I pomyśleć ze takie rzeczy dzieją się naprawdę…
Dodam jeszcze pewną przerażającą statystykę. Otóż podobno człowiek podczas życia zjada 5 pająków!!
Strach się bać.
A tak zupełnie poważnie, to rzeczywiście pająki nie są tymi najmilszym stworzonkami na naszym globie. Nie należą do milusińskich i jakoś nikt nie darzy ich szczególna sympatią. Powszechne jest za to schorzenie zwane arachnofobią.
Dobrze pamiętam kiedy pewnego ranka przy otwieraniu okna w swoim mieszkaniu.. spadł na mnie ogromny włochaty pająk… a ja niemiłosiernie się wydarłem. A pomyśleć, że taki duży zemnie chłopak. No ale zostałem zaskoczony, nie spodziewałem się bowiem desantu.
To na pewno nie wstyd mieć fobie. Jest natomiast metoda terapeutyczna która potrafi uleczyć z tej przypadłości. I tu pojawia się pewien problem..
Otóż metoda terapeutyczna polega na stopniowym konfrontowaniu pacjenta z przedmiotem jego lęku, czyli w tym przypadku pająkiem.
Jest także tzw. terapia implozywna znacznie gwałtowniejsza, ale podobno przynosząca większe sukcesy. Podczas takiej terapii osobie obdarzonej fobią kładzie się np. na twarzy wielkiego, włochatego pająka… co ma ja oswoić z tym jakże milutkim stworzonkiem.
Którą terapię Serenity wybierasz??
Na widok normalnego pajaka nie dostaje zwykle dreszczy, ale opowiesci o kladzeniu wlochatego pajaka na twarzy... Nie! Zdecydowanie dziekuje.
Pewne elementy arachnofobii mozna zauwazyc u Tolkiena. w "Hobbicie" pojawiaja sie gigantyczne pajaki, ktore prawie zjadaja towarzysz Bilba, a we "Wladcy pierscieni" czeka ukryta w swej jaskini Szeloba... To spotkanie trudno nazwac przyjemnym.
A jak jest u Was z ciemnoscia? Mnie trudno jest zrozumiec ludzi, ktorzy sie boja ciemnosci> mam tu na mysli ludzi mieszkajacych w miescie, bo na wsi to troche inna sprawa. Mozna sie bac, idac samemu przez las, kiedy ledwo widac drzewa i nie wiadomo, czy te swiatelka to jakis dom, czy moze oczy wilka...
Ja bardzo lubię pająki. Gdy byłam mała wspólnie z kuzynem łapaliśmy te największe ( popularnie nazywane Krzyżakami) do słoików i żeby udowodnić sobie jacy to jesteśmy twardzi robiliśmy z nich naszyjniki ( wiem, wiem jak to brzmi... byłam wtedy mała i głupia) albo kładliśmy je na ręce. Ogólnie ma mam fobii jako takich ale bierze mnie obrzydzenie gdy patrzę na pijawki, a strach gdy widzę mrówki, zwłaszcza w większym skupisku. I nie pomogą tu żadne konfrontacje z przedmiotem lęku! Pijawki często łapałam do słoika żeby wrzucić je pobliskiej fosy z wodą, a na mrówki nieraz gapiłam się gdy zobaczyłam rozwalone mrowisko wraz z jego konstrukcjami wewnętrznymi. Wygląda na to, że jednym ratunkiem dla mnie jest położenie sobie tych stworzeń na twarz
Jest także tzw. terapia implozywna znacznie gwałtowniejsza, ale podobno przynosząca większe sukcesy. Podczas takiej terapii osobie obdarzonej fobią kładzie się np. na twarzy wielkiego, włochatego pająka
Hmm aż trudno się zdecydować na cokolwiek. Pająk na twarzy to jakiś koszmar, podejrzewam, że nawet dla ludzi którzy nie mają z nimi problemu taki kontakt byłby dość nieprzyjemny.
Aporopo tych terapii, które mi tu polecasz Szymku to przypomina mi się jak kiedyś wujek chciał mnie wyleczyć z owego lęku przed paskudami pająkami. Za zadanie postawił mi, dotknięcie go tylko, nawet w nogę.. niestety starałam się jak tylko mogłam ale nie byłam w stanie, ręce mi zbyt latały..
Ja natomiast słyszałam o metodzie, w czasie której pacjent przychodzi na seanse i jest poddawany hipnozie i psychoanalizie. Podczas spotkań jakby "wykopuje" się owy lęk i ponoć pacjent jest gotów patrzeć na pajaki już bez strachu, a nawet brać je na rękę..
Co do tych ciemności, o których wspomniała Wipsania to mogę to zrozumieć, gdyż wiem czym jest lęk przed pająkiem, dlatego jestem w stanie rozumieć ludzi, którzy boją się innych rzeczy, nawet dla nas oczywistych.
Często zastanawiałam się nad przyczyną mojej fobii a jest nią niestety Arachnofobia. Myślałam, że gdy ustalę przyczynę łatwiej zapanuję nad lękiem.Niestety nie wiem dlaczego się boję, co było powodem?
Nawet, gdy piszę o pająkach nie mogę pozbyć się strachu sama myśl to paraliż. Pracuję często w dość trudnych warunkach miejsc gdzie mogę spotkać się z takim towarzystwem jest bardzo dużo. Nauczyłam się tak ubierać, by moja odzież ochronna szczelnie przylegała do ciała. Czasem chodzę wyposażona w szczotkę na długim kiju, nie ma wyjścia bronię się tak jak potrafię najlepiej. W domu wszystkie szczeliny, którymi mogą się dostać nieproszeni goście zalepiłam silikonem. Ale co bym nie wymyśliła przychodzą, straszą i przerażają.
Ja natomiast słyszałam o metodzie, w czasie której pacjent przychodzi na seanse i jest poddawany hipnozie i psychoanalizie. Podczas spotkań jakby "wykopuje" się owy lęk i ponoć pacjent jest gotów patrzeć na pajaki już bez strachu, a nawet brać je na rękę..
Również słyszałam o tej metodzie, ale musiałabym chyba najpierw przełamać strach przed samą terapią i koło się zamyka.
Ciemność nawet u mnie na wsi nie jest mi straszna, choć trzeba powiedzieć, iż gdy jest ciemno nasza wyobraźnia pracuje ze zdwojoną mocą i nie trudno o jakieś przewidzenie, które napędzi nam stracha.
Poza lękiem przed pająkami nie mam innych fobii, ale wiem, że sklasyfikowanych jest ponad 70 toteż jakoś przeżyję z tą jedną.
Mnie się wydaje, że pająki są powszechną fobią wśród kobiet. Sama boję się ich okrutnie jak i innego robactwa. Wiadomo, najlepszym lekarstwem na fobię jest przełamanie lęku, czyli obcowanie z tym czego się boimy. Próbowałam, nic nie dało. To jest silniejsze ode mnie. Ale myślę, że bardziej niż strach jest to zwykły wstręt. Te nogi, odwłok, brrrr...nie lubię też wszelkiego robactwa, a bardziej boję się os, pszczół, a to z racji tego, że nigdy nie zostałam ukąszona.
Boję się też psów, ale jest to swego rodzaju trauma z dzieciństwa, za to jeśli znam psiaka od urodzenia, albo prawie i widuję go od czasu do czasu to przestaję się bać. Pochwalę się nawet, że jest jeden pies na świecie, którego nawet jestem w stanie pogłaskac i siedzieć z nim bez strachu w jednym pokoju ;)
Również słyszałam o tej metodzie, ale musiałabym chyba najpierw przełamać strach przed samą terapią i koło się zamyka.
Ano włąsnie Magdo, też nie mogłabym znieść samego faktu jakby ktoś mi cały czas gadał o tym wstrętnym pająku, że nie jest taki okropny - skoro widze, że jest
ale one są takie piękne i naprawdę nie są groźne. Można spokojnie się do nich przyzwyczaić. Fobia ze swojej natury jest lękiem nieuzasadnionym, a zatem można jakoś próbować ją przezwyciężyć. A jakże pięknie wyglądają pajęcze sieci. Misterna robota. Każda nitka musi być na swoim miejscu. Czy to nie śliczne? A jaka cierpliwość w tworzeniu tej sieci, którą człowiek tak łatwo może zniszczyć. I znów odbudowa zniszczonej. Taki Syzyf wśród małych żyjątek.
Hmmm.... tak sobie myślę... i stwierdzam ze raczej nie mam jakiś fobii. No może jak byłam młodsza to sie bałam ciemności i trochę do teraz mi z tego zostało (to chyba przez to że za wcześnie zaczęłam oglądać horrory i na psychikę mi siadło:P). Zwłaszcza jak jestem sama w domu, jest ciemno i wtedy słyszę jakieś dźwięki, lub wydaje mi się ze ktoś oprócz mnie jest jeszcze w mieszkaniu, a gdy jeszcze wcześniej obejrzałam jakiś straszny film to już w ogóle :P...
A jeśli chodzi o jakieś takie małe stworzonka, to raczej sie ich nie boje... Zawsze sobie marzyłam by mieć pokój z rożnymi zwierzętami typu węże, pająki, piranie itp :P
I można powiedzieć ze w połowie to sie spełniło, gdyż w moim pokoju zamieszkał pająk... jednak nie był on mile widzianym gościem. Zwłaszcza jak go zobaczyłam- włochatego, takiego duzegoooo, na ścianie koło mojego łózka i sobie wyobraziłam jak w nocy chodzi mi on po twarzy... brr...
A jeśli chodzi o walczenie z różnego typu lękami to czytałam o takiej metodzie, że np jak ktoś sie boi pająków to podaje sytuacje lękowe od najsłabszej do najsilniejszej (np. lek podczas rozmowy o pająkach, oglądania pajakaów na zdjęciach.... aż w końcu kontakt z samym pająkiem) i zestawić te bodźcie w tej kolejności z bodźcami nagradzającymi.... Niby to jest skuteczna metoda:p
Prawie zawału dostałam jak zobaczyłam to zdjęcie. Brrrr
Przewinęłam stronę do samego dołu by nie patrzeć na ten odrażający widok inaczej nie mogłabym napisać z zamkniętymi oczyma.
Edwardzie no, co też uczyniłeś?! Tak nas straszyć.
Zniosłam widok sztucznego pająka, ale ten? Moja panika jest nie do opanowania nawet, gdy jest to tylko zdjęcie. Dziś w Polsacie będzie emitowany film,,Arachnofobia” nie włączam telewizora.
Fundujesz nam Edwardzie terapię wstrząsową? Miej litość!
Poczekaj niech no ja odkryję, co też Tobie dokucza.
Edward
A jakże pięknie wyglądają pajęcze sieci. Misterna robota. Każda nitka musi być na swoim miejscu. Czy to nie śliczne?
Tutaj sie zgodzę. Pajęczyna zwłaszcza rozpięta w lesie , pokryta kropelkami rosy, to piękny widok. Nie zbliżam się jednak do niej, bo wiadomo, jak pajęczyna to w pobliżu czai się pająk , wole popatrzeć z oddali.
Ten obrazek był zamachem na moje życie chciałam powiedzieć
Tak od razu nie można komuś pokazywać wstręnego pająkasa i to jeszcze takiego....
A może zmodyfikujemy nieco ten temat i napiszemy czego ogólnie się boimy? Bo przecież strach w nas wywołują nie tylko fobie czy pająki
Boję się własnej bezczynności, która w różnych systuacjach jest przerażająca Boję się mojej dzielnicy (Niebuszewo w Szczecinie) i chodzić po niej po zmroku. Boję się też zawiedzenia odnośnie własnej przyszłości. No i nienawidzę dżdżownic, ale w tym wypadku to nie jest strach, a raczej obrzydzenie.
W dzieciństwie bałem się wielu rzeczy, ale to raczej normalne. Poza różnymi strachami z dzieciństwa, takimi typowymi, miałem jeszcze takie klimaty, że wydawało mi się czasem, że ktoś/coś gdzieś siedzi. Jak zapalałem światło, to się okazywało, że to jakaś koszula wisi albo karton stoi na szafie A poza tym nie cierpię ciem. Takich tłustych i włochatych...
Teraz boję się mniej rzeczy, niż w czasach kiedy byłem młodszy. Jest taka jedna rzecz, której się bałem bardzo mocno w życiu. Moja pierwsza stancja. Pokoje były ułożone w okrąg tak, że siedząc w jednym pokoju, kompletnie nie słyszałem co się dzieje w drugim i przechodząc z pokoju do pokoju mogłem się gonić z potencjalnym napastnikiem Do tego z mieszkania było wejście na wielki strych nad całym domem, zamykane tylko na taki tandetny wichajster. Jak zostawałem na wakacje sam, to się bałem do kibla w nocy iść W drzwiach na strych była dziura, taka akurat na oko i kawałek twarzy - one były tuż obok mojego pokoju Brrrr... Czasami takie jazdy miałem, że jak chciałem gdzieś iść, to zapalałem światło w jednym pokoju. Wchodziłem do drugiego i zapalałem w nim. Potem się cofałem i gasiłem w tym pierwszym itd. - aż do celu nie doszedłem
Bałem się też jeszcze innej swojej stancji, ale to było nawiedzone mieszkanie i nikt mi nie wmówi, że było inaczej. Rok tam mieszkałem i naprawdę we wszystkie dziwy w tym momencie jestem w stanie uwierzyć Czasem było słychać różne głosy i pukanie... No ale, o tym nawiedzonym mieszkaniu to by długo opowiadać. To było 4 lata temu i bym musiał trochę ruszyć mózgownicą, żeby sobie wszystko przypomnieć, ale pamiętam jak robiłem w pory ze strachu W pewnym momencie, to już sami zaczęliśmy taki klimat wprowadzać, że człowiek nie wyrabiał... Jak dziś pamiętam jak mnie klata gniotła ze strachu, to się poważnie zastanawiałem czy na pogotowie nie dzwonić
Natomiast śmieszy mnie strasznie, jak ktoś mówi/pisze, że boi się studiów Toż to kompletne nieporozumienie
W dzieciństwie bałem się wielu rzeczy, ale to raczej normalne. Poza różnymi strachami z dzieciństwa, takimi typowymi, miałem jeszcze takie klimaty, że wydawało mi się czasem, że ktoś/coś gdzieś siedzi.
To są klasyczne dziecinne strachy na lachy. Też miałem nie raz takie wrażenie, że np. ktoś stoi za oknem i mnie obserwuje w deszczową noc. Gdy byłem małym kurduplem, bałem się przewrócić na drugi bok, bo wymyślałem sobie że ktoś, lub coś stoi za moimi plecami.
Nie nawiedziłem także swoich koszmarów z dzieciństwa.
Teraz już nie myślę wyłącznie o sobie i boję się jedynie o swoich bliskich. Boję się ze może im się coś stać kiedy mnie nie ma przy nich. Tyczy się to mojej dziewczyny. Zawsze drżę kiedy jest daleko ode mnie i sama przeżywa jakieś swoje problemy, a ja nic nie mogę na to poradzić. Jest to bardzo irytująca sytuacja, kiedy nie możesz komuś pomóc.
Boję się także bezradności, co zresztą jest również powiązane czasem z tym co napisałem powyżej. Boję się ze w jakiś skrajnych sytuacjach nie będę w stanie pomóc drugiemu człowiekowi.
Jeśli chodzi o jakieś fobie to można chyba powiedzieć ze mam lekki lęk wysokości i przestrzeni. Jednakże bardzo lubię wspinać się wysoko w górach i zdobywać trudne szczyty. Swego czasu zdobyłem nawet Rysy. Wnioskuję więc że mój „problem” jest wielce znikomy, a na pewno potrafię nad sobą zapanować.
Tyczy się to mojej dziewczyny. Zawsze drżę kiedy jest daleko ode mnie i sama przeżywa jakieś swoje problemy, a ja nic nie mogę na to poradzić. O tak. Mam niestety dokładnie to samo. Jak wiem, że moja ukochana nie jest w jakimś bezpiecznym miejscu z jakąś osobą której ufam, to są momenty, że mnie aż zżera od środka niepokój. Tyle się teraz mówi o napadach, przemocy, znieczulicy, a do tego dochodzi zwykły ludzki przypadek - wypadki itp., że naprawdę strach o najbliższe osoby nie jest niczym wstydliwym... a pokazuje jak bardzo zależy nam na najbliższych
To są klasyczne dziecinne strachy na lachy. Też miałem nie raz takie wrażenie, że np. ktoś stoi za oknem i mnie obserwuje w deszczową noc. Gdy byłem małym kurduplem, bałem się przewrócić na drugi bok, bo wymyślałem sobie że ktoś, lub coś stoi za moimi plecami.
Strachy na lachy a może i nie . Ja także odczuwałam ten lęk, w swoim własnym domu, który wydawał mi się niegdyś tak wielki że aż mnie przytłaczał, w końcu tyle w nim pokoi, strych i piwnica, więc na bank ktoś się tam wśliznął i czyha na mnie
Niestety te lęki powracają one czasem, kiedy całkiem przypadkiem obejrzę jakiś horror, no to wtedy nie da się żyć przez tydzień. Jest na to prosta rada - nie oglądać i do niej się też stosuje żeby darować sobie jazdy z własną wyobraźnią
Ja zniosę wszystko tylko nie ślimaki. Panicznie boję się ślimaków i za nic w świecie nie mogę sobie z tym poradzić (nawet wjazdy na ambicję nic nie dają), ale na szczęście w betonowej dżunglii ciężko jest spotkać ślimaka, więc nie narzekam
Większość moich znajomych ma jakieś fobie i bardzo często z tego powodu jest wesoło, np. kiedyś byłam u mojej kumpeli z wizytą, a jej brat ma arachnofobię. Siedziałyśmy i gadałyśmy w kuchni przy herbatce, gdy brat kumpeli przyszedł, zabrał z szafki duże plastikowe wiaderko i zniknął, a po chwili wrócił z tym wiaderkiem, które było przykryte pokrywką i... książką.
ja: Co tam masz?
brat kumpeli: Pająka, idę go wynieść.
ja: A po co ci ta pokrywka na wiadrze?
brat kumpeli: No żeby nie wyszedł.
ja: A po co ta książka na pokrywce?
brat kumpeli: Żeby nie podniósł pokrywki!
Chyba każdy zdrowy człowiek odczuwa niechęć przed zbytnim zbliżeniem się do nieznanego pająka, zwłaszcza, że nigdy nie wiadomo czy to-to nie gryzie, a często spotykane u tych stworzonek pasiaste ubarwienie ma zniechęcać, oddziałując na nasz instynkt i wywołując atawistyczny lęk. Taki niepokój jest zupełnie uzasadniony, wiadomo, że lepiej nie brać do ręki czegoś, czego się nie zna, a natura stoi na straży naszego życia, powstrzymumąc dość nierozsądnych czasami ludzi przed pchaniem łap tam, gdzie nie trzeba. Fobia to lęk zupełnie nie dający się opanować i odczuwalny nawet na widok np. zdjęcia pająka lub zwłok biedaka utopionych w formalinie i zamkniętych w słoiku.
Czasami zdarzają się fobie, których można sobie bardzo długo nie uświadamiać. Ja na przykład bardzo długo nie wiedziałam, dlaczego bałam się latać samolotem, nurkować z akwalungiem i za nic na świecie nie wsiadłabym do łodzi podwodnej ani nie poleciała w kosmos. Nie miałam przecież ani lęku wysokości ani klaustrofobii. Dopiero zastanowienie się nad źródłem tych lęków uświadomiło mi, że boję się sytuacji, w których nie miałabym gdzie uciec. Nawet wypadek samochodowy, tornado czy pożar nie przerażały mnie tak bardzo, bo wydawało mi się, że mogłabym zawsze liczyć na siebie, wydostać się jakoś z zagrożonego miejsca mając oparcie we własnym sprycie i własnych nogach. Konieczność zdania się na jakieś bezduszne, awaryjne sprzęty przerażała mnie jak nic na świecie, a sama myśl o tym, że znalazłszy się w spadającym samolocie lub tonącej łodzi podwodnej nie mogłabym po prostu z nich wyjść przyprawiała mnie o mdłości. Teraz dotarłszy do źródła lęku staram się jakoś oszukać swoją podświadomość - przed startem samolotu obserwuję techników dokonujących przeglądu i wmawiam sobie, że na pewno nie przeoczą żadnej awarii, wsiadając na statek sprawdzam, gdzie są kapoki i szalupy, jadąc tunelem obserwuję, gdzie są wyjścia ewakuacyjne i w ten sposób sama daje sobie poczucie, że w razie wypadku będę mogła jeszcze coś zrobić, że nie pozostanę bezsilna.
Chyba każdy zdrowy człowiek odczuwa niechęć przed zbytnim zbliżeniem się do nieznanego pająka
Ups, wychodzi na to, że nie jestem albo nie jestem każdym, albo nie jestem zdrowym człowiekiem
Ostatnio łapię się na tym, że duże skupiska ludzi wywołują u mnie pewien niepokój, ale agorafobia z tego z pewnością nie będzie
Kto się jeszcze nie przyznał czego się boi niech to zrobi teraz, żebym wiedziała czym straszyć
Ja tez generalnie nie lubię tłumów i ciągnie mnie bardziej do jakiegoś wysublimowanego świata gdzie nie obcuje się z ogromem miejskiej metropolii. Słowem, ciągnie mnie do małych miejscowości (mam marzenie zostać pastuchem), a duże, ciasne miasta wolałbym omijać z daleka.
O tym „strachu przed ludźmi” mówię szczerzej, z perspektywy mieszkańca wielkiego miasta, bo nie przeszkadzają mi w żadnym wypadku duże skupiska przyjaciół popijających rytmicznie wywar z owoców czy innych warzyw