wika
No to mamy zainicjowany kolejny rok akademicki 2007/2008 we wszystkich szanujących się uczelniach w kraju.
Tak więc sudenta męska i żeńska! - pochwalcie się trochę na temat tego:
- jakie wrażenie wywarł na was pierwszy dzień na waszej uczelni?..
Zaś starszych studentów proszę o krótką ocenę tego;
- jak przyjęli was wasi wykładowcy, dziekani, rektorzy...i jak znaleźliście swoich przyjaciół z roku po wakacjach?...
Słowem - cieszycie się, że już zaczęliście studiować?....tęsknicie jeszcze za wakacjami?...macie już jakieś uwagi odnośnie waszych studiów w pierwszym dniu na uczelni?....a może wszystko jest OK?....
Chyba trochę za dużo tych pytań, ale chodzi mi o zwykłą luźną rozmowę i niekoniecznie trzeba odpowiadać na powyższe moje pytania...
Ot.....porozmawiajmy trochę.
Ja jak tylko zawitałem w murach mojej uczelni po wakacjach poczułem się od razu jak w zeszłym roku. Nic się nie zmieniło...
Nowy rok akademicki to dla mnie czas przełomów... Angażuję się i rozpoczynam wiele nowych inicjatyw... Zobaczymy, jeszcze czy znajdę na to czas, bo trzeci rok na historii na mojej uczelni jest najcięższy
Dla mnie początek roku jest kresem wspaniałych wakacji jakie miałem okazję w tym roku przeżyć. Chyba przez cały semestr będę wracał „do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych, do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem”.
Jednym słowem widoki z Pienin będą mi towarzyszyć przez cały trudny rok jaki mnie czeka. Jednak warto mieć w sobie nadzieję, że czas odpoczynku-wakacji nadejdzie…
Ja właśnie odliczam godziny i minuty do swojej Immatrykulacji . Nie wiem czego się spodziewać i trochę sie obawiam (sam nie wiem czego). Trzymajcie kciuki żebym jakiejś gafy nie walnął na początek , bo potem ,,kaplica".
o do Ciebie chaemuaset, to wydaje mi się że rok akademicki, jest wtedy ciężki kiedy nie za bardzo interesuje nas tematyka.
Cóż, również. Ale poza tym dorzucili mi jeszcze Historię Historiografii...
Swoją inaugurację miałem wyjątkowo wcześnie, bo jeszcze w zeszłym tygodniu. Pierwsze wrażenia są pozytywne. Zarówno uczelnia, jak i miasto zaczyna mi się coraz bardziej podobać.
Pierwszy rok na prawie jest z jednej strony łatwy (stanowi tak naprawdę wstęp do prawdziwej nauki prawa), ale z drugiej bardzo trudny (na pierwszym roku z wydziałem żegna się najwięcej studentów).
Jestem jednak optymistą i mam nadzieję, że ten rok nie będzie taki ciężki
Oj tak pierwszy dzień na zajęciach był wprost bombowy. U nas w Łodzi zaczęły się zajęcia właśnie dopiero dziś, a nie 1 października. U Was też tak jest ?? pytam tak z czystej ciekawości.
Powrót na śmieci był wprost szokujący, po pierwsze dlatego, że trzeba było się zerwać znów rano i polecieć na pierwszy wykład z nowego okresu historii. Po drugie był bombowy, bo dowiedziałam się jaki „ciekawy” semestr mnie czeka, wprost bajeczny… właściwie to oprócz egzaminów, egzaminów, egzaminów to nie wiem czy coś mają do zaoferowania..
Po pierwszym dniu już jestem zdruzgotana wymaganiami egzaminowymi co po niektórych wykładowców, jutro zapewne pewnie gwóźdź do trumny
A ja, zwykły zjadacz chleba, zazdroszczę wam studenciaki.
Mi nie dano takiej szansy, wy ją wykorzystajcie
Ja szczęśliwie rozpocząłem archeologię w Pułtusku. Pierwszy dzień w sumie nie był najważniejszy (chociaż bardzo sympatycznie, przyszedł do nas dyrektor instytutu Archeologii i Antropologii, wraz z dziekanem i nas powitali), bardziej cieszyłem się na wczorajsze wykłady z prof. Jerzym Gąsowskim, dyrektorem instytutu. Wspaniały człowiek, ciekawy wykład, świetny kontakt ze studentami.
W skrócie: wspaniale się rok zaczyna, ekstra grupa 13osobowa, świetni wykładowcy, genialna atmosfera i kontakt z wykładowcami.
A jutro wykłady z W. Duczko =]
Tak właściwie to już dzisiaj kończy się dla mnie pierwszy tydzień tego roku akademickiego... Padam z nóg. Plan nie ustawiony do końca. Prowadzący dużo wymagają. Rosyjski powrócił. Mam do napisania dwie proseminarki... Ale jedno mnie pociesza. Będę się uczył klinów i akadyjskiego. I ten jeden plus wystarczy, żebym był zadowolony
Ja mam za sobą pierwsze dwa dni zajęć na studiach archeologicznych. Właśnie dziś zdobyłam dwie potrzebne mi książki, nie ukrywam, że wygrałam wyścig szczurów ( kto pierwszy w bibliotece, ten lepszy). To tej pory miałam tylko Archeologię śródziemnomorską i Archeologię Ziem Polskich, z czego ten drugi przedmiot był właściwie wykładem z Antropologii (i to mnie przeraziło). No ale zobaczymy jak będzie dalej.
Ja mogę wspomnieć jak to było rok temu u mnie, a było ciekawie Rozpoczęcie zaczęło się oczywiście po 10:00, bo w to, że będzie punktualnie nie wierzyłam. "Gaudeamus" nie było, bo... się płyta ścięła, a była tylko jedna, na zapasową nikt nie wpadł, nikt też nie odważył się zaśpiewać Integracja z resztą wspólników niedoli przebiegała pomyślnie i ekspresowo, ponieważ wszyscy razem odbieraliśmy indeksy z dziekanatu, a że trochę nas było i dołączyły do nas również wieczorowi i zaoczni, to kolejka była gigantyczna i tak np. ja czekałam jedyne trzy godziny To było ciężkie rozpoczęcie, ale przynajmniej jest co wspominać
A znacie to?:
http://www.virango.pl/node/620