wika
Rzecz dotyczy naszej najmłodszej młodzieży, a właściwie dzieci.
Pracując na nocnych dyżurach coraz częściej na naszych ulicach widzę naszą „młodzież” w wieku 14 – 15 lat.
Coraz częściej zdarza się również że trzeba owych powyższych zwyczajnie „sprzątać” z ulicy.
W tym miejscu może troszkę osobistej skróconej statystyki:
- dziewczyna lat 14 – 2,1 promila alkoholu we krwi
- dziewczyna lat 15 – 2,6 promila alkoholu we krwi
- chłopak lat 16 – naćpany i pobity
- chłopak lat 15 – zatrzymany za kradzież i pobicie
- para „kochanków”, 16 i 17 lat – potrącona przez samochód (oboje naćpani)
Mógłbym tak jeszcze bardzo długo, ale nie widzę sensu.
Zadaję sobie natomiast pytanie:
„Gdzie są rodzice tych dzieci?”.
No, ale oczywiście nie jest tak źle – rodzice są, tylko niemal zawsze za późno.
Więcej – większość z tych rodziców w momencie dramatu usiłuje zwalać winę na wszystkich, tylko nie na siebie.
Mam więc prośbę – oświećcie mnie trochę…co to ma być:
- taka „moda”?
- takie czasy?
- młodzież nam szybciej dorasta?
A może to tylko przerażająca nieodpowiedzialność i głupota zarówno rodziców jak i dzieci?
A może to ja jestem już za stary żeby zrozumieć współczesny świat?.
Zapraszam.
Jak sam powiedziałeś, przykładów możnaby mnożyć, a i tak wspomnielibyśmy zaledwie niewielki ułamek. Jeśli chodzi o przyczynę, jest ona niezmienna:
- Młodzież ( 14 - 18 lat ) przejęła pewne wzorce od dorosłych, zwłaszcza, że zakazany owoc smakuje najlepiej ( alkohol, narkotyki )
- Dzieci ( <14 lat ) zaczęły uczyć się od starszych kolegów, by poczuć się dorosłymi i zostać zaakceptowanymi przez grupę i starszych "przyjaciół". W większości nie zdają sobie sprawy z możliwych konsekwencji swych działań bądź je ignorują, bo "raz czy dwa przecież nie zaszkodzi". A jak mówią statystyki, większość takich sytuacji kończy się tragicznie.
Najgorsze jednak jest nie to, że tak się dzieje ( wcale nie twierdzę, że nie jest źle ), lecz to, że trudno wytłumaczyć dzieciom i młodzieży, że to co robią, jest złe, nie tylko z prawnego czy moralnego punktu widzenia, lecz także dla ich zdrowia. Jak rozwiązać ten problem?
Owszem, są organizowany spotkania, prelekcje i pogadanki na temat szkodliwości alkoholu i narkotyków, lecz nie trafiają one do odbiorców ( znam z własnego doświadczenia, że, a widziałem kilka owych prelekcji prowadzonych przez "specjalistów", to przede wszystkim gadanie i przynudzanie ). Zostawić dzieci, by nauczyły się na swoich błędach? Wtedy najczęściej będzie za późno. Najskuteczniejszym sposobem jest chyba "terapia wstrząsowa", czyli pokazywanie na żywo skutków zażywania narkotyków czy picie alkoholu ( w nadmiernych ilościach, bo w końcu alkohol też jest dla ludzi ). Mówię, a raczej piszę tu, o odwiedzinach w zakładach i oddziałach odwykowych, gdzie goście mieliby okazję zobaczyć tych, którzy są dopiero na początku drogi powrotnej do, na ile to możliwe, normalnego życia.
Mówię, a raczej piszę tu, o odwiedzinach w zakładach i oddziałach odwykowych, gdzie goście mieliby okazję zobaczyć tych, którzy są dopiero na początku drogi powrotnej do, na ile to możliwe, normalnego życia.
Owszem Greenpeace zapobieganie skutkom po przez terapię wstrząsową mogłoby dać rezultaty.
Ja jednak mam pytanie, kto czuwa nad sprzedażą alkoholu tym wszystkim nieletnim?
Przecież mamy odpowiednie organa , które zajmują się pilnowaniem porządku w tej mierze.
Gdzie oni są?
Kolejna sprawa to pazerność naszego społeczeństwa mam tu na myśli wszystkich tych, którzy świadomie sprzedają alkohol nieletnim a potem ze zdziwieniem kiwają głowami, jaka to teraz młodzież .No szczyt hipokryzji.
A gdzie są kary pieniężne, zabieranie koncesji itp?
A gdzie są kary pieniężne, zabieranie koncesji itp?
Jak sądzę w lesie Muszę jednak przyznać, że nawet gdy sprzedawca ma jakieś skrupuły, to np. stały klient wina Seniorita nie będzie ich miał, szczególknie jeśli zaproponuje mu się parę groszy.
A co do tematu to wydaje mi się, że to wina nie tylko rodziców, bo przecież dziecku w wieku 17lat nie będą kazali wracać do domu przed wieczorynką, ale braku wyobzaźni tychże nastolatków. Sądzą że wszystko im wolno, bo każdy tak robi. Otóż jedynym rozwiązaniem dla młodzieży, które dostrzegam to otworzenie szeroko oczu i samodzielne zorientowanie się w realiach świata w którym żyją. Przecież ludzie którzy się notorycznie upijają(wersja light) nie są traktowani poważnie, szczególnie gdy są już dorośli!
To czy wolimy panować nad swoim ciałem, a przynajmniej być świadomym tego co się z nim dzieje, czy chcemy sie od niego uwolnić to wybór którego trafnie potrafi dokonać jedynie człowiek dorosły i wolny(w sensie że nieuzależniony) Tak więc proponowałabym jednak zdejmować klapki z oczu gdy mamy podejmować decyzje, których możemy później żałować.
pozdrawiam
Jako nauczyciel widzę problem w całkowitym upadku autorytetu rodziców, często niezaradności wychowawczej. Rodzice, to przykre, ale są dla nas największym wyzwaniem wychowawczym. Upadek autorytetu to raz, dwa to skutki szeroko zakrojonej akcji "Prawa dziecka", z czego dzieci skwapliwie korzystają, np. podając rodzicia do sądu za "agresję słowną"...
Ja jednak mam pytanie, kto czuwa nad sprzedażą alkoholu tym wszystkim nieletnim?
Przecież mamy odpowiednie organa , które zajmują się pilnowaniem porządku w tej mierze.
Gdzie oni są?
Tu jest jeszcze jeden problem - my sami. Może nie warto jest tylko czekać na reakcję służb, ale samemu zwrócić uwagę sprzedawcy lub dzieciom?
Zostawić dzieci, by nauczyły się na swoich błędach? Wtedy najczęściej będzie za późno.
Zrządzeniem losu jako nastolatek zostałem sam i wielu rzeczy "nauczyłem się na swoich błędach" - na tej podstawie wiem, że żadna pogadanka i takie tam akcje by mi tego nie zastąpiły.
Mimo to wyrosłem na normalnego obywatela, założyłem rodzinę i wiodę ustatkowane życie.
Nie można od razu wychodzić z założenia że taki 13-16 -latek jest już stracony i szukać winnych. Z wielu rzeczy się po prostu wyrasta lub mogą się one po jakimś czasie znudzić, nie pasować do nowego otoczenia (np. po podjęciu pracy patrzymy na otaczający świat zupełnie inaczej niż podczas nauki w szkole dziennej, czym innym jest samodzielne dbanie o własne utrzymanie, a czym innym żerowanie na garnuszku rodziców).
Zgoda, ale czasem taki nastolatek nie ma już szansy na inne spojrzenie. Albo nie dojdzie już do siebie, albo wpadnie w takie towarzystwo, w którym już zostanie na dłużej.
Z drugiej strony wiem, że gorzkie doświadczenia mogą być przydatne w późniejszym życiu.
Właśnie usłyszałam w wiadomościach o zatrzymaniu 12 letniej dziewczyny, u której stwierdzono 3 promile alkoholu. Taka ilość stanowi zagrożenie dla życia! Na szczęście to dziecko jest już pod fachową opieką.
Należy chyba ponownie zadać to pytanie
-Gdzie Są Rodzice?
Koszmar.
.
Rodzice są w domu, i odpoczywają po całodziennej harówce w pracy. Może rodzice oczekują od swoich dzieci, że one wykażą sie wiekszą wyobraźnią, i nie bedą sięgać, po alkohol, papierosy, narkotyki. A tu wyobraźnia u młodych ludzi jest znikoma.
Gdzie Są Rodzice?
Koszmar
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie
Winny jest system. Z rodziców robi współczesnych niewolników, harujących po 12-14 godzin. Gdy przychodzą do domu nie mają nawet czasu, by rozmawiać z dziećmi.
W oświacie jest za dużo kobiet, nie chcę nikogo obrazić, ale nauczycielki same przyznają, że strasznie trudno im utrzymać jako taki spokój na lekcjach, brak dyscypliny, została zastąpiona przez uwagi do dzienniczka... rzecz raczej straszna niż śmieszna. Upada coraz bardziej autorytet ojca i mężczyzny, świat staje się "babski".
Z ekranów sączy się jadowita propaganda sukcesu, przemocy i seksu.
Mylą się ci, którzy sądzą, że ingerencją w rodzine państwo przyczyni się do poprawy chorej sytuacji. Kampania malwersacji dzieciaków to stara stalinowska propaganda: wchodząc z butami w rodzine państwo ją niszczy. Kampania prowadzona, by pokazać, że istnieją podstawy do ingerencji. Nasuwa się pytanie dokąd to wszystko może prowadzić?
Ojciec nie może dać klapsa własnemu synowi... matka nie może dać ścierką po pupsku pyskującej małolacie... owszem zdarzają sie przypadki zwierzęcych ataków na dzieci, ale to przecież nie reguła...
Co tu zmienić? Może kamery w szkołach? Zatrudnianie mężczyzn, jako nauczycieli? Rodzice biorą odpowiedzialność za dzieci? Telewizje oglądamy do 19.30, góra 20.00. O internecie nawet nie marzymy. Szkolne wyjścia na msze zamiast jednej z godzin religii.
Śmieszne? To nie róbmy niczego.
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie
Winny jest system. Z rodziców robi współczesnych niewolników, harujących po 12-14 godzin. Gdy przychodzą do domu nie mają nawet czasu, by rozmawiać z dziećmi
Zgadzam się z powyzszym stwierzeniem, że ogromna wina leży po stronie rodziców którzy zbyt mało czasu mają dla własnych dzieci. Wychowanie dzieci należy do obowiązków rodziców a tymczasem zapracowani rodzice widzą dzieci jedynie rano i wieczorem, nie maja kontroli nad tym co ich pociecha robi przez cały dzień ani z kim się przyjażni.
Bardzo dużym błędem jest też to, że rodzice przestają rozmawiac z dziećmi, ograniczając dialog do pytania jak było w szkole. Dzięki temu każdy z członkow rodziny prowadzi własne, odizolowane życie. Taka sytuacja powoduje rozlużnienie więzi rodzinnej, rodzice przestaja być autorytetem, ich opinia nie jest już najwazniejsza dla dziecka. Większy wpływ na młodego człowieka zaczyna wywierać środowisko. A wówczas bardzo szybka droga do narkotyków, alkoholu czy drobnych przestępstw.
Niewątpliwie system ma duży wpływ na tę trudną sytuację, ale nie sprowadzałbym wszystkich przyczyn do stwierdzenia, że "winny jest system". Trudno nie zauważyć, iż podobny sytem istnieje w wielu innych krajach, często sytuacja wygląda znacznie gorzej (rodzice widują się z dziećmi praktycznie tylko w trakcie weekendów), a jednak nie dochodzi tam do tak wielu dramatów, różnego rodzaju patologii wśród ludzi młodych, jak w Polsce. Myślę, że problem tkwi gdzieś indziej. W Polsce zachodzą od kilkunastu lat rewolucyjne zmiany, do których nasze społeczeństwo najwidoczniej nie jest w stanie się tak szybko przystosować. To, co inne kraje osiągnęły w ciągu klikudziesięciu lat, my musimy nadrobić w ciągu zaledwie kilkunastu. Niestety, ta próba dogonienia zachodniej cywilizacji powoduje powstawanie równego rodzaju problemów. Jednym z nich są właśnie patologie wśród młodych ludzi.
Zgadzam się z Tobą, Đevilerze. Gwałtowne zmiany nie sprzyjają spokojnemu rozjowi rodziny. Rodzice pracują cały dzień, ale i dzieci sa teraz cały czas poza domem - najpierw szkoła, potem basen, potem języki, na koniec jakieś kółko zainteresowań. Rodzicom wydaje się, że jak dzieci mają zajęty czas, to nic im nie będzie. Dzieci bardzo lubia takie dodatkowe zajęcia, ale powinny mieć wpływ naq decyzję o nich. Kiedy będzie to przyjemnością, wtedy dzieci będą rodzicom opowiadać o swoich kolegach, a rodzice wysłuchają tego nawet przygotowując obiad czy kolację (naprawdę, można wtedy słuchać ).
Zgadzam się z Tobą, Đevilerze.
Ja również! Najczęściej jest tak, że rodzice po powrocie z pracy przeganiają dzieci pod pretekstem zmęczenia... Wolą usiąść przed TV i udawać zmęczenie! Taką sytuacje można zaobserwować w wielu rodzinach.
Ważne jest również, żeby te 30 minut było poświęcone w zupełności dziecku, zwłaszcza małemu. Wyłączona komórka i brak telewizji, chyba, że familijnie. Ale lepiej kiedy indziej oglądać, a na rozmowę mieć osobny czas.
Wydaje mi się, że w najdrastyczniejszych przypadkach, kiedy to dzieci popadają w alkoholizm lub też demoralizują się w inny sposób, to nie praca, nie nadmioar obowiązków odbiera rodziców dzieciom. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, gdy dziecko z tzw. "dobrej rodziny", nie mogąc znieść napięć w rodzinie, odchodzi w inny, bardziej kolorowy, lecz destruktywny świat. Znakomita większość przypadków ma jednak miejsce w rodzinach patologicznych, gdzie rodzice są zbyt zajęci własnymi przyjemnościami, by zwracać uwagę na dziecko. Jest to tym bardziej bolesne, że o ile w sytuacji, gdy ktoś, komu dano szansę, dom, wykształcenie, czas na rozwój - popada w nałóg lub wiąże się ze światem przestępczym - możemy sobie powiedzieć, że sam tego chciał, to często w środowiskach patologicznych wartościowe, mądre dzieci życie uczy od najmłodszych lat, że na tym świecie nie ma możliwości wyjścia na prostą, i że jedynym sposobem na zachowanie dobrego samopoczucia jest stosowanie używek - kupionych oczywiście za nielegalnie zdobyte pieniądze.