ďťż

wika

Chodziliście bądź chodzicie na jakieś tańce? Nie mam na myśli potańcówek, ale zajęcia z nauczycielami. Taniec również dodaje kobietom(i nie tylko ;) ) wdzięku, gdyż ładniej się poruszają, są bardziej... kobiece :) Zależy to jeszcze od rodzaju tańca ;)


ja kiedyś chodziłam na takie zajęcia w podstawówce, ale powiem szczerze, że do niczego mi się to nie przydało.
A najlepiej i najwidoczniej mogę pokazac na co mnie stać w tańcu u mnie w pokoju w każdą niedzielę przy najlepszej liście wg mnie czyli na Radiu Łódź (99,2 chyba). Zaczyna sie od 21 , ale ja zbieram się od 22. Piosenki świetne.
Nie jest to taniec wyuczony nie ma przemyslanych krokow, wszystko jest naturalne, przez to chyba góruje nad tym z zajęć.
Apogeum osiągam przy "Częściach" zespołu Milczenie Owiec (ostatnio było na 1 miejscu), Comie i U2 z Mary j "One" na pewno znacie.

Pozdrawiam
PS. Własnie zapraszam chętnych do mojego pokoju w niedzielę o 22:P
Ale na jaki rodzaj tańca chodziłaś?
Pewnie na balet, wydaje mi się że na początku nie ma z niego szczególnej satysfakcji, a wkład własny jest duży. No i nie widać od razu efektów.




ale zajęcia z nauczycielami.

Chodziłam na lekcje tańca latynoamerykańskiego. Bardzo sobie chwalę te zajęcia, co prawda znam tylko podstawy niektórych figur to jednak z powodzeniem mi wystarczy. Mój ulubiony taniec to Rumba i Samba.
Powstaje tylko pytanie, kto to ze mną zatańczy? Akurat tak trafiłam, że większość mojego towarzystwa to indywidualiści i wolą spontanicznie przebierać nogami na parkiecie, a w związku z tym ja musze nadążać za nimi i zostaje mi czasem poćwiczyć sobie przy odkurzaczu te piękne kroki, których z takim poświęceniem się nauczyłam. :smile:

św. Augustyn mawiał: człowieku, naucz się tańczyć, gdyż aniołowie w niebie nie będą wiedzieli co z tobą zrobić.
Balet to nie jest sam taniec klasyczny ;) Ja chodząc jeszcze do normalnych klas na balecie miałam zajęcia z tańca: klasycznego, ludowego, jazzowego, latynoamerykańskiego, irlandzkiego(dodatkowo), rytmikę i historię tańca.
Teraz, będąc w klasie repertuarowej, czyli już podyplomowej, takiej dla absolwentów mam taniec klasyczny, jazzowy i ćwiczenia rozciągająco-wzmacniające(m. in. Pilates-bardzo polecam).
Sam taniec klasyczny... to praca, praca i jeszcze raz praca. To, jak szybko widać będzie efekty zależy indywidualnie od każdej osoby, od jej warunków i tego, czy przed jego nauką miała już do czynienia z tańcem, gimnastyką. W Państwowym Ognisku Baletowym, do którego uczęszczam jest tak, że klasyka zaczyna się dopiero o IV klasy i muszę powiedzieć, że wszyscy szybko się uczą. To jednak nie jest łatwa dyscyplina. Trzeba mieć technikę i wyraz. Widowni nie spodoba się ani tancerka z techniką, ale jakaś sztywna, bez wyrazu, ani tancerka z wyrazem, ale kompletnie bez techniki. Dlatego tak ciężko jest być baletnicą. Długo trzeba pracować, by się wyrobić, by wszystkie kroki przychodziły nam łatwiej. Wielu tancerzy zawsze ma problemy i wahania z jakimiś ćwiczeniami. Ja jednak kocham to co robię, dostrzegam tego piękno i doceniam trud, jaki osoba włożyła, by móc zaprezentować mi tak piękny układ. Anna Pawłowa mawiała : "Gdyby to dało się wyrazić słowami, nie zadawałabym sobie tyle trudu". Coś w tym jest ;)
Widzisz Magdo, polubiłaś taniec latynoamerykański(ja też go bardzo lubię :D ) i teraz umiesz dostrzec jego piękno, rozumiesz, co chcą wyrazić tancerze i widzisz też błędy, które popełniają ;) Niby się mówi, że nic nam to nie daje, ale same mówicie-jesteście bardziej rytmiczne, nie podpieracie ściany na weselach, gdyż dobrze się czujecie w objęciach partnera ;)
Taniec wpływa również na koordynację ruchową. Nie chodzimy jak jakieś "babochłopy" ( ;) ), ale poruszamy się umiejętnie, z gracją :)
Ćwiczenia wyrabiają również naszą sylwetkę. Nie dość, że nie tyjemy, bo spalamy zjedzone kalorie, to jeszcze mamy silne, zgrabne mięśnie. ;)
Ja tańczę również, by rozładować emocję. Gdy jestem bardzo szczęśliwa, tańczę i promieniują swoją radością, by przekazać ją otoczeniu. Gdy jestem wkurzona i wszystkich bym najlepiej pogryzła i rozszarpała, również tańczę, tak się uspokajam..
Mówiąc krótko,
TANIEC JEST CZĘŚCIĄ MOJEGO ŻYCIA
:)

http://www.youtube.com/wa...d&search=ballet
spójrzcie, ile ona serca w to wkłada. może wy tego nie dostrzeżecie, ale dla mnie jest to.. piękne.. cudowne! :)
Chodząc do podstawówki ukończyłam kurs tańca. Poznałam podstawowe kroki większości tańców. Przydało się. Tylko nikt nie chciał ze mną tańczyć na zabawach szkolnych, bo wszyscy się wstydzili, że nie potrafią. Lubię tańczyć, choć ostatnio preferuję pozycję horyzontalną...

Lubię tańczyć, choć ostatnio preferuję pozycję horyzontalną.
Tu akurat Florio jesteś w pełni usprawiedliwiona zważywszy na twój błogosławiony stan.
Jednak przyjdzie Ci jeszcze na pewno nie raz wykorzystać te wszystkie umiejętności a okazje
do tańca nadarzą się Tobie jeszcze nie raz, czego życzę Tobie no i oczywiście Twojemu mężowi :smile:

Pozdrawiam

a okazje
do tańca nadarzą się Tobie jeszcze nie raz


Mam nadzieję...Narazie musimy odmawiać udziału we wszystkich uroczystościach, a szkoda...Ale najważniejsze-mamy plany na sylwestra-przyjdzie czas na taniec z maluszkiem cierpiącym na kolkę
Ja chodziłem na kurs tańca na dwie godziny raz w tygodniu i........ było mi za mało. Od września ze swą Lubą mamy chodzić na kurs dla zaawansowanych - w sumie to ona bardziej się tam nadaje niż ja :neutral:
Powiem tylko, że Taniec to super sprawa, zdrowy sport zero kontuzji no i zabawa!!!
Najlepsza jest Samba!!!

Od września ze swą Lubą mamy chodzić na kurs dla zaawansowanych - w sumie to ona bardziej się tam nadaje niż ja :neutral:
Czyli macie wspólne hobby ?
A skoro taniec sprawia wam obojgu tyle radości i satysfakcji, to Ty Chasyd masz wielką szansę by nauczyć się prowadzenia w tańcu po mistrzowsku swą partnerkę :smile:
oraz nauczysz się jakże ważnego wyczucia rytmu.

Pozdrawiam
Dość niedawno zetknęłam się z tańcami dawnymi, i zafascynowały mnie tak, że od tego czasu starałam się jak mogłam i zrobiłam już jakieś postępy. Do tej pory tańczyłam tylko tańce XVwieczne włoskie, i troszkę europejskiego renesansu. Coraz bardziej kuszą mnie renesansowe tańce polskie, ale póki co nie mam z kim się ich uczyć.

Zafascynowało mnie głównie to, jak dzięki kilkunastu prostym krokom i łatwemu do zapamiętania układowi choreograficznemu można stworzyć balet opowiadający całe historie miłosne, jak można rozmawiać tańcem, i jak bardzo różny charakter mają poszczególne tańce przy zastosowaniu tych samych kroków. Do tej pory też nie mogę zrozumieć, jak wykonywanie ściśle określonych ruchów, bez możliwości zmian, może sprawiać aż taką przyjemność.

Gdy jestem bardzo szczęśliwa, tańczę i promieniują swoją radością, by przekazać ją otoczeniu.

Dla mnie jest to najczystszy wyraz i radości, i tańca :) Też czasem lubię potańczyć, choć nigdy nie chodziłam regularnie na tego typu zajęcia. Jako 4-5-latka chodziłam na rytmikę i bardzo mi sie podobało. Kiedyś też były zajęcia z samby, ale chyba tylko dwa zajęcia ;)


Dodam jeszcze, że w taniec jest według mnie bardzo odurzający. Kiedy tańczę czuję, jak wypływają ze mnie emocje. Zupełnie się nie dziwię Herodowi, że był zafascynowany tańcem Salome...
Kiedyś zetknęłam się z tańcami etnicznymi i takąż muzyką, i muszę przyznać, że było to dla mnie bardzo oczyszczające przeżycie. Ale nawet zupełnie swojski taniec jest świetnym sposobem na wyładowanie stresów, zapewnia zdrowe zmęczenie - takie, którego nie czujemy, i wystarczające do spowodowania odpowiedniego zastrzyku endorfin.

Taniec jest męczący, bo wprew pozorom, nie jest tak łatwo poruszać się w rytm muzyki. Każdy tańczy na swój sposób, a jeśli ktoś się temu oddaje, to sam ten fakt jest już piękny i jego taniec również nabiera charakteru. A że jest się zmęczonym po tańcu to normalne-czasem mniej, czasem więcej, ale ja lubię czuć taki przyjemny ból nóg po zajęciach, gdyż wiem wtedy, że dobrze pracowałam. :)

Taniec jest męczący, bo wprew pozorom, nie jest tak łatwo poruszać się w rytm muzyki.

Ale przyznasz, że mimo zadyszki i bolących mięśni z parkietu czy sali gimnastycznej schodzi się z uśmiechem, i że wszelkich dolegliwości się nie czuje - inaczej niż w przypadku nudnych ćwiczeń.
Przyznam, przyznam. O to mi też chodzi. Mimo wszelkiego bólu sprawia nam to przyjemność i np. w moim przypadku jest to miłość do tańca-więc to, że zedrę sobie palce, będę miała jakąś kontuzję, czy coś innego jest dowodem na to, że to co robię-kocham-i się poświęcam. I jestem z tego dumna :)

że to co robię-kocham-i się poświęcam. I jestem z tego dumna

I masz być z czego :) Jeśli praca sprawia satysfakcję, to jest prawdziwe szczęście. I zgodzę się z Wami, że zmęczenie po tańcu, to jednak przyjemna sprawa :)
Taniec to magia. Tańcząc każdy może się wyrazić. Każdy inaczej czuje muzykę i dlatego wszyscy potrafią tańczyć. Wystarczy sie poprostu wsłuchać w melodię i dac jej porwać.

Taniec to magia. Tańcząc każdy może się wyrazić. Każdy inaczej czuje muzykę i dlatego wszyscy potrafią tańczyć. Wystarczy sie poprostu wsłuchać w melodię i dac jej porwać.

Powiedz to mojemu bratu chyba, że stanie i kiwanie głową to też taniec...?

chyba, że stanie i kiwanie głową to też taniec...?

No może nie do końca. Nie wiem, czy mozna się zatracić w staniu :D Nie wiem, czy Twój brat czuję się wtedy porwany w rytm muzyki.
Powiedziałabym, że kiwanie głową może być tańcem - kojarzy mi się z pierwotnymi, etnicznymi tańcami, a takie wstrząsanie błędnika może mieć nawet działanie transowe :) Nie wszyscy posiadają gracię ruchów i potrafią tańczyć bardziej wysublimowane tańce, a takie potrząsanie różnymi częściami ciała to najprostszy sposób na zjednoczenie się z rytmem i poczucie oddziaływania muzyki.
Zgodzę się, że może to wprowadzić w trans, ale nie stawiałabym znaku równości między transem a tańcem. Choć nie mogę odmówić racji Złomiarz :) Tutaj zaczyna się śliska rozmowa oparta na gustach, a o tym, jak wiadomo, się nie dyskutuje :)
Zaliczenie kiwania głową do "tańców" jest trochę jak zaliczenie grzechotania tykwami do "muzyki", niemniej jednak, jeśli ktoś nie umie inaczej, to i to się chwali.
Wipsania,


Nie wiem, czy można się zatracić w staniu

Też tego nie wiem, jednak uważam że chyba lepiej zatracić się w rytmach muzyki stojąc i kiwając głową czy przytupując nogą niż czynić to samo skręcając się w owych konwulsyjnych podrygach które przez niektórych również uważane są za taniec.

Niedawno miałem "okazję" przyjrzeć się młodym ludziom bawiącym się w jednej z dyskotek - to co niektórzy z nich wyprawiali na parkiecie przypominało niemal do złudzenia atak epilepsji.

Pomyślałem sobie....gdyby któryś z nich właśnie dostał faktycznego ataku padaczki, to istnieje realne zagrożenie że nieszczęśnik wykończy się na oczach pozostałych i nikt mu nie pomoże....bo przecież właśnie "tańczy"......

Salve!.
Cos w tym jest RA. Ja nigdy nie lubiłam dyskotek tego typu, wolałam imprezy organizowane w znanym mi gronie. Wtedy można tańczyć jak się chce, choć czasem też są takie połamańce.

Taniec jest pojęciem względnym, ludzie tańczą pogo i też uważają że to rodzaj tańca podczas gdy dla niektórych jest to tylko podskakiwanie i machanie głową. Ale ja uważam, że mimo iż prymitywny, pogo jest tańcem dla wszystkich bo faktycznie wielu ludzi ma problemy ze złapaniem właściwego tempa. No tylko, że nie wszyscy lubią muzykę towarzyszącą temu tańcowi. A co do samego stania i machania głową to chyba nie jest to taniec ale lepsze to niż nic

Taniec jest pojęciem względnym, ludzie tańczą pogo i też uważają że to rodzaj tańca podczas gdy dla niektórych jest to tylko podskakiwanie i machanie głową

O rety! Raz miałam okazję widzieć na własne oczy ludzi tańczących właśnie pogo. Byłam przerażona nigdy więcej nie chciałabym już tego oglądać. To dopiero jest ,,trans’’ a muzyka przy tym wszystkim nie stanowiła dla mnie problemu. Bardziej obawiałam się o własne bezpieczeństwo.


O rety! Raz miałam okazję widzieć na własne oczy ludzi tańczących właśnie pogo. Byłam przerażona nigdy więcej nie chciałabym już tego oglądać. To dopiero jest ,,trans’’ a muzyka przy tym wszystkim nie stanowiła dla mnie problemu. Bardziej obawiałam się o własne bezpieczeństwo.

Niestety byłem kilka razy ofiarą "Pogo". Miałem kilka siniaków a nawet raz dostałem od "tanerza" w nos z łokcia. No cóż, czasem muszę ponosic konsekwencje pobytu pod samą sceną aby obserwowac moich idoli.

No cóż, czasem muszę ponosic konsekwencje pobytu pod samą sceną aby obserwowac moich idoli.

A czy na koncertach Twojej kapeli też wykonuje się pogo? Czy po prostu ludzie skaczą i śpiewają razem z Wami? Czy może tańczą?

A czy na koncertach Twojej kapeli też wykonuje się pogo? Czy po prostu ludzie skaczą i śpiewają razem z Wami? Czy może tańczą?

Wszystko jest uwarunkowane (od utworu, stopnia upojenia alkoholowego publiczności itp.). ;)

Napewno nie śpiewają naszych kawałków. Amatorka.
To szkoda, że nie śpiewają. Wydaje mi się, że tańczenie przy śpiewie jest jakby wyższym stopniem tańca ;) Lubię sobie czasem coś ponucić i potańczyć ze słowami.

To szkoda, że nie śpiewają.

Na śpiewanie własnych kompozycji (przez publikę) trzeba sobie zasłużyc. Wcześniej trzeba nagrac dobrą płytkę z jakimś chwytliwym przebojem, który będzie do znudzenia prezentowany na łamach rozgłośni radiowych.

W moim przypadku taki stan rzeczy jest nieosiągalny. :sad:

Wydaje mi się, że tańczenie przy śpiewie jest jakby wyższym stopniem tańca ;)

A moim zdaniem wrecz odwrotnie. ;) Wtedy uczucia masz podane jak na talerzu-ktos je spiewa i latwiej jest ci sie wczuc w role. Sztuka polega na interpretacji muzyki, zrozumieniu jej sensu i ukazaniu uczuc, ktore wygrywa. ;)
Miałam na myśli, kiedy samemu się śpiewa. Owszem, w przypadku koncertów, to trochę coś innego. Znamy słowa, ale napisał je ktoś inny. A ja lubię sobie pośpiewać i potańczyć, choć niekoniecznie mi się słowa układają

Muszę przyznać Kasiu, że wyrażenie czegoś tańcem jest rzeczywiście trudniejsze. Mnie chodziło przede wszystkim o wybuch emocji. Nie starcza samo ciało, trzeba wydobyć głos.
Najwidoczniej zle zrozumialam ;) Ja wole nie spiewac, i tak juz mam slabe okna, a jeszcze ostatnio te wichury. ;)
Chociaz z drugiej strony to podloga tez troche skrzypi... ale z tanca i tak nie zrezygnuje! :D
jednakze powiem wam, ze ostatnio zafascynowana jestem tancem...towarzyskim, z baletu powoli rezygnuje... 11 lat chyba wystarczy, prawda? ;)

z baletu powoli rezygnuje... 11 lat chyba wystarczy, prawda? ;)

No 11 lat to kawał czasu. Ciekawi mnie natomiast, z jakiego powodu podejmujesz taką decyzję?

Powodów jest bardzo duzo, ale jako takie glowne, podstawowe wymienic mozna fakt, ze balet tancze od malego, w sumie nie ucze sie nowych rzeczy, mam troche zmechanizowane ruchy. Wszystko juz samo wychodzi, nie trzeba tyle pracy... Chce skosztowac czegos nowego, juz od dluzszego czasu czulam taki glod. Poza tym w towarzyskim czuje, ze znowu moge sie oddac tancu cala, z baletem niegdys mialam troche zawile, niezbyt przyjemne przygody, ktore mnie demobilizowaly i... no tak jakos wyszlo. Nie da sie tego tak w skrocie opowiedziec.

A , który z tańców towarzyskich fascynuje cię najbardziej?
Sama nie wiem. Kazdy jest troche inny i kazdy wyraza odmienne uczucia. Nie poznalam jeszcze wszystkich, ale... wlasciwie nie ma takiego, co by mi sie nie podobal.

Nie siedze jednak bezczynnie, obecnie mam bardzo duzo zajec i moj plan jest dosyc napiety. Powiedzialabym, ze niektore godziny lekcyjne wrecz sie na siebie nakladaja. Ale tak to jest-ciezko rozpoczac cos nowego i tym samym szybko zakonczyc to, co niegdys bylo twoja najwieksza pasja kosztem nowego wyzwania.
Ale dzialam :)
Obecnie tygodniowo mam 32h szkoly, 4h kolek tematycznych, 10h baletu i 10h towarzyskiego. Wymienilam to, co obowiazkowe, a ja sie duzo udzielam na zas wiec lacznie troche tego wychodzi.
Ale mi z tym dobrze i ... wciaz mi malo ;)

Obecnie tygodniowo mam 32h szkoly, 4h kolek tematycznych, 10h baletu i 10h towarzyskiego.

No to rzeczywiście dajesz z siebie wszystko. Podziwiam i gratuluję! No i znajdujesz jeszcze czas na Historicusa. Bardzo nas to cieszy.

Ja szczerze mówiąc nie lubię tańca towarzyskiego jako sportowego. Tańczony dla przyjemność - jak najbardziej tak! Ale te wyszukane pozy i przyklejony, sztuczny uśmiech - jakoś mi nie pasują. A Ty, Kasiu, chcesz tańczyć sportowo czy dla przyjemności?
Szczerze mowiac i tak i tak. Nie wiaze swojej przyszlosci z tancem, nie mam nawet takiej figury, by moc sobie na to pozwolic, ale tancze dla przyjemnosci, a bym ja czerpala, musze miec poczucie dobrze spelnionego obowiazku. Gdy sie czegos podejmuje-chce to umiec na fest, wiedziec co gdzie i jak, nie tylko mniej wiecej sie orientowac. zwlaszcza gdy to 'cos' jest moja pasja. Dlatego tez uczeszczam na zajecia do 3 instruktorow:
jedna pani uczy mnie w grupie HOBBY i tam wlasciwie wieksze nastawienie jest na ilosc niz na jakosc, ale to normalne, bo ktos, kto zaczyna taniec od podszewki, wczesniej nie mial z nim nic wspolnego, nie nauczy sie juz dobrze techniki, jesli nie jest jakas wyjatkowo utalentowana jednostka. taka osoba bedzie chciala myslec, ze umie, choc wcale nie musi umiec to zrobic 'idealnie'. Ze ja w wielu sytuacjach jestem idealistka, to zapisalam sie rowniez do grupy SPORTowej[przyjeli mnie :) ].
ucze sie wiec tez u pana marcina tanca z ta wlasciwa technika, ze sprecyzowaniem kazdego ruchu. ale to tez jest wlasnie piekne-te wszystkie reguly, trud i praca nad wlasnym cialem. o to chodzi. a ze niektore rzeczy mi nie wychodza? coz... nie od razu krakow zbudowano ;)
procz tego chodze jeszcze na towarzyski w szkole :)
wszystkie zajecia prowadzone sa przez instruktorow z jednej szkoly tanca. Z Astry.
:)


Ale te wyszukane pozy i przyklejony, sztuczny uśmiech - jakoś mi nie pasują

jest cos takiego jak taniec dla wlasnej przyjemnosci przed spaniem w sypialni do muzyki z radia, a jest tez taniec, ktory opiera sie na pewnych zasadach, ktorych trzeba przestrzegac. to nie sa 'wyszukane pozy', to jest technika. kazdy taniec jest specyficzny, kazdy jest inny, trafia do roznych ludzi. jednym sie podoba pierwszy, innym drugi-nikt nikomu takiego prawa nie odbiera ;) jednak w wiekszosci przypadkow nie ma sztucznosci w tym tancu. kazdy ma inny charakter i wszedzie mozna wcisnac swoje uczucia i naturalnosc. jednak najpierw trzeba poznac dobrze technike.

to jest technika. kazdy taniec jest specyficzny, kazdy jest inny

I właśnie ta technika wzbudza we mnie najwięcej wrażeń, bo zdaję sobie sprawę z tego ile wysiłku, pracy i poświęcenia kosztuje osoby, które tańcem zajmują się profesjonalnie

Pozdrawiam
A ja doceniam również osoby tańczące w grupach HOBBY, którym może w warunkach nie zostało dane, by mogły wyjść na profesjonalistów, ale mimo wszystko się nie poddają i ćwiczą. A już największy podziw wzbudzają we mnie osoby w kwiecie wieku zapisujące się na zajęcia z tańca towarzyskiego(np.małżeństwa) oraz panie tańczące Latino Dance(w wieku od 18 do 99 lat ;) ). Nie mają już tyle siły, nie mają tego samego zdrowia, a mimo to czerpią radość z życia. ;)
Ja ostatnio coraz poważniej myślę o zapisaniu sie na jakiś kurs tańca. I nie chodzi tu o nauczenie sie konkretnych kroków ale raczej o możliwość wyładowania całej energii, która póki co nie można znaleźć ujścia. Problemem jest jednak znalezienie odpowiedniego partnera do tańca. Nie wiedzieć czemu mężczyźni panicznie się boja wejść na parkiet. Podejrzewam więc, że przemęczę jakoś do następnego roku akademickiego i wtedy w ramach zajęć w-f wybiorę sobie właśnie kurs tańca. Współlokatorka wyciągnęła mnie ostatnio na imprezę jako, że odwiedzili ją znajomi i trzeba było jednej partnerki to tańca. Wybawiłam się za wszystkie czasy i co lepsze rozkręciłam całą imprezę ( po pół godzinie siedzenia i patrzenia na pusty parkiet doszłam do wniosku, że czas zainicjować zabawę). Podczas gdy cała sala pląsała ja tańczyłam wszystkie możliwe tańce towarzyskie bo okazało się, że partner przeszedł kilka kursów tańca. No i doszłam do wniosku, że koniecznie muszę rozwijać swoje taneczne talenty. Póki co włączam sobie radio i tańczę sama w pokoju

Nie wiedzieć czemu mężczyźni panicznie się boja wejść na parkiet.

Najczęściej chyba dlatego, że po prostu nie umieją tańczyć Znam kolegę który swoją małżonkę prosi do tańca jak jest już po czymś mocniejszym, wówczas, to ona odmawia i wcale się jej nie dziwię.

Świetna emotikonka, Madziu! Nie wiem, skąd Tyś ją wytrzasnęła;DD
Proponuję jak najszybciej udać się na kurs, bo wbrew pozorom wcale nie trzeba przychodzić z partnerem. Istnieją zajęcia, na których tańca uczą się panie solo. A być może dopiero na miejscu przyjdzie też jakiś wolny, zagubiony pan 'bez partnerki' ;) Nie ma co zwlekać! Powodzenia;)
Z tego co ja się orientuję, to na takich kursach jest jednak nadmiar kobitek. Faceci jakoś się mniej garną do tańca ;)
Bo kobiety są bardziej otwarte i mniej nieśmiałe - z reguły ;DD
To taki drobny żarcik ;) Tak naprawdę jest ogromnie przykrym, gdy się słyszy, że mężczyzna, który chciałby pójść na kurs tańca to - cytuję : "pedał!" "dziewczynka!" "psychol" "niepoważny!" itp.
Tymbardziej pociągający są Ci faceci, którzy mimo wszystko idą za pragnieniem;)

To taki drobny żarcik ;) Tak naprawdę jest ogromnie przykrym, gdy się słyszy, że mężczyzna, który chciałby pójść na kurs tańca to - cytuję : "pedał!" "dziewczynka!" "psychol" "niepoważny!" itp.
No właśnie, ale tańczyć, prowadzić w tańcu to każdy z nich chciałby. Szkoda tylko, że to prowadzenie kończy się odciskami na stopach partnerki o ile nie na stłuczonych kostkach
Ja podziwiam mężczyzn którzy potrafią się przemóc i ćwiczą chociaż podstawy tańca. W brew pozorom powodów by podjąć ten wysiłek jest aż nad to..
http://www.youtube.com/wa...feature=related

I więcej słów nie potrzeba
A co z tymi, którzy nie potrafią i nie cierpią tańczyć jak ja na przykład? Taniec klasyczny jeszcze rozumiem, że może być sztuką, ale to co się dzieje w dyskotekach i innnych takich bardziej mi przypomina jakieś ptasie zaloty

A co z tymi, którzy nie potrafią i nie cierpią tańczyć jak ja na przykład?

Jak to co ? Są wolni jak sanki w maju i mogą wszelkie możliwe tancbudy omijać szerokim łukiem

A co z tymi, którzy nie potrafią i nie cierpią tańczyć jak ja na przykład?

Nie każdy lubi okazywać radość i chęć życia , tańcem . Przecież to nie jest wada . Lubię taniec , tańczę od najmłodszych lat , wyzwala mnie to i daje niewyobrażalne poczucie szczęścia. Tańcząc zapominam o wszystkim .
Ja się w pełni zgadzam z nazaą, też za tańcem nie przepadam... No ale jak ukochana kobieta sobie życzy, to cóż, tańczę. To jedyny moment, kiedy taniec sprawia mi przyjemność (bo jej sprawia). Bo jak to mówią, "my nie tańcory, my pijoki"

Pozdrawiam.
Ja w tym miejscu chciałabym dokonać pewnego sprostowania, gdyż albowiem ponieważ od sierpnia zeszłego roku moje umiejętności taneczne nadzwyczaj się rozwinęły i z powodzeniem wykorzystuję je przy każdej nadarzającej się okazji Dziwnym trafem okazje trafiają się nadzwyczaj często, ale ciii W każdym bądź razie jest bardzo sympatycznie, bardzo fajnie i nie narzekam, nawet jeśli w niedzielę wieczorem po całym paśmie imprez, który zaczyna się zwykle koło czwartku, padam ze zmęczenia

Ostatnio wysławiłam się tym, iż pojechałam na imprezę oddaloną niemal 300 km od domu i po jej zakończeniu grzecznie wróciłam do domu

Ja się w pełni zgadzam z nazaą, też za tańcem nie przepadam... No ale jak ukochana kobieta sobie życzy, to cóż, tańczę. To jedyny moment, kiedy taniec sprawia mi przyjemność (bo jej sprawia). Bo jak to mówią, "my nie tańcory, my pijoki"

Pozdrawiam.


Niestety też nie zaliczam się do grona wybitnych tancerzy, ale jak trzeba to jestem w stanie się postarać.

Mam za sobą krótki kurs salsy - 2x w tygodniu przez 1,5 m-ca, ale zbyt wiele z niego nie wyniosłam. Coś tam umiem, więc gibię się trochę po salsowemu, trochę po mojemu, a resztę nadrabiam urokiem osobistym i jakoś daję radę
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •