ďťż

wika

Zgodnie z obietnicą daną RA napiszę o kimś który od dawna powinien tutaj byc zamieszczony.

Brytyjski muzyczny świat w 1967 roku był już nieco uporządkowany:Eric Clapton był już uznawany za wirtuoza, Jeff Beck i Jimmi Page tworzyli doskonały gitarowy duet w zespole The Yardbirds, a Pete Towsend z powodzeniem stosował już totalną demolkę sprzętu na koncertach The Who. Wszyscy oni z niedowierzaniem patrzyli, jak w ich mistrzowskie towarzystwo wpada... nieznany, wysoki Murzyn ( w USA nie odniósł sukcesu ) z wielkim "afro" na głowie który na swoim białym "stracie" wygrywa takie rzeczy które na zawsze zapadną w pamięci.

Nie istniała na świecie chyba melodia której Hendrix nie potrafiłby zagrac, a co najważniejsze zinterpretowac po swojemu. Łączył bluesowe zagrywki z flamenco, country z jazzem. Potrafił zagrac zarówno doskonały rockowy riff (np. Purple Haze, Voodoo Child, Machine Gun), jak i piękne ballady (The Wind Cries Mary, All Along the Watchtower, czy cover Hey Joe).

Przeszedł do historii dzięki kosmicznej improwizacji hymnu amerykańskiego - The Star Spangled Banner, który uważany jest za najoryginalniejszy protest przeciwko Wietnamskiej wojnie. Miało to oczywiście miejsce na słynnym koncercie Woodstock.

Hendrix preferował gitarę typu Fender Stratocaster (czasem używał Gibsona SG czy Flying V), był leworęczny, więc był zmuszony przkładac struny (potencjometry miał pod przedramieniem!). Co do wzmacniaczy, Jimi najbardziej lubił brzmienie 100 watowego Marshalla Super Lead zwanego potocznie "Plexi" (od pleksiglasu zamocowanego na przednim panelu). Przez ręce gitarzysty przeszły setki gitar, często podczas wykonywania utworów Hendrix rozbijał gitary, rzucał na podłgę a nawet je podpalał.

Geniusz gitary zmarł 18 września 1970 roku. Hendrix pijany we śnie zadławił się wymiocinami. Zmarł w karetce, która nie dotarła na czas do szpitala.

Pozdrawiam. Marcin.


To fakt, tego niezwykłego wirtuoza który z gry na gitarze elektrycznej zrobił coś, co można by nazwać kultem rocka nie mogło zabraknąć na tym forum.

Hendrix jest twórcą niespotykanego dotąd brzmienia gitary elektrycznej i niedoścignionym technikiem w grze na tym instrumencie.
To właśnie Hiendrixowi m. in. przypisuje się zastosowanie po raz pierwszy dźwięków zwanych sprzężeniami zwrotnymi które dzieli się dziś na sprzężenia dodatnie i sprzężenia ujemne.
Gitara dla Hendrixa była całym jego celem życia, toteż swoim gitarom potrafił poświęcać wiele godzin.
Jeden z jego biografów pisze że, przed każdym niemal koncertem Jimmi potrafił całymi godzinami stroić swoje gitary, ciągle poprawiał i majstrował coś przy potencjometrach, wzmacniaczach, przystawkach…a wszystko po to żeby wydobyć ze swoich gitar wszystko co tylko było możliwe, a czym tak bardzo szokował wszystkich dokoła.
Wiele z tych rytualnych zabiegów które demonstrował później na scenie kończyło się tym, że niejedna gitara której poświęcił tyle czasu „przechodziła do historii” niejednokrotnie już po kilku zagranych utworach będąc (o czym wspomniał już Marcyś), spalona przez muzyka na scenie lub rozbita na kawałki.

Właściwie każdy koncert Hendrixa był niepowtarzalny, zaś publiczność oglądająca jego koncerty wychodziła z nich każdorazowo wręcz zszokowana i jakby ogłuszona potęgą brzmienia jego gitar.
Sam mistrz podczas koncertów niejednokrotnie tracił niemal całkowicie kontrolę nad sobą.
Pamiętam jeszcze z pewnego video miny ludzi oglądających jego koncert kiedy to Hendrix podczas wykonywania utworu „Hey Joe” zagrał solówkę, szarpiąc struny swojej gitary własnymi zębami.
Podobno potrafił też zagrać solówkę posługując się własnym językiem.

A jednak czasy w których przyszło żyć Hendrixowi nie były dla niego łaskawe.
Mocno rozpowszechniona w USA dyskryminacja rasowa spychała artystę do czarnych slamsów i nizin społecznych, skąd tak trudno było mu się wydostawać na wyżyny społeczne.

Kiedyś w czasie wspólnego koncertu z Frankiem Sinatrą, Hendrix doznał bardzo nieprzyjemnego upokorzenia ze strony powyższego uznanego i uwielbianego artysty.
Otóż Sinatra podczas koncertu nie tylko niecenzuralnie wyrażał się o Hendrixsie, ale podczas przywitania, nie dosyć że nie podał mu ręki, to jeszcze ściskając nos palcami, odwrócił się tyłem do Hendrixa, i to na oczach Wielu ludzi i redaktorów gazet, które ten „gest” odpowiednio skomentowały upokarzając Hendrixa.
Wiele też razy zdarzało się że amerykańskie hotele odmawiały gościny Hendrixowi, tylko dlatego że był czarny, tak więc bywało że artysta zarówno przed, jak i po koncertach musiał nocować gdzie popadło.

Jednak jak widać i w przypadku Hendrixsa wielkość człowieka jest nieprzemijająca.
Dziś Amerykanie szczycą się nim przy każdej okazji – chociaż to oni powinni mieć największy powód do wstydu.

Jimami Hendrix odszedł tak samo jak wiele gwiazd muzyki rockowej tamtych czasów takich jak Elvis Presley, Janis Joplin, Bon Scott….i wielu innych.

Ale gwiazda Hendrixa zgasła tylko na chwilkę za życia, by pokrótce zabłyszczeć ponownie – może tym razem na zawsze?.….

Pozdrawiam.
hmm... hendrix najglebsze zrodlo inspiracji,,, niedoscigniony wzor,,, iscie dionizyjski sposob patrzenia na muzyke... emocje ponad wszystko ! sielankowosc,radosc,spokoj,poprzez tajemniczosc,groze,srogosc,,szalencza furia ,,, był wielki | korzystajac z okazji zachecam do blizszego poznania tworczosci Jeff'a Beck'a :) niezwykly styl
Cóż dla mnie Hendrix poprostu dodał do gry na wiosełku to "COŚ". Co uwielbiam. Trudno mi to nazwać, lepiej usłyszeć np. w grze Jana Borysewicza, Grzegorza Skawińskiego, Mika McCready, Steve'a Ray Vaughan czy nawet Steve'a Vai :) Poprostu stworzył nową jakość, podstawy pod współczesna rockową gitarę :) Był szalony na punkcie muzyki i gitary. Można sie rozpowiadać i tym że zaczął na szerszą skalę używaż mostków trmolo, silnych przesterów, sprzężeń zwrotnych, efektów gitarowych ale to w grunice rzeczy bez sensu. Najlepiej posłuchać - jego, później tych którzy sie od niego "uczyli" i samemu spróbować zagrać tak jak on :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •